Komentarze
Toradora!
- komentarz : xx : 17.01.2024 14:12:34
- komentarz : Bezczelny typ : 17.01.2024 10:35:39
- komentarz : Bezczelny Typ : 17.01.2024 10:27:50
- komentarz : IKa : 17.01.2024 10:16:26
- komentarz : Bezczelny Typ : 17.01.2024 10:06:02
- komentarz : Sugestia : 17.01.2024 08:27:13
- komentarz : Na temat Toradora : 17.01.2024 08:15:18
- komentarz : Bezczelny typ : 16.01.2024 18:31:33
- komentarz : Zomomo : 16.01.2024 13:39:05
- komentarz : Bezczelny Typ : 16.01.2024 13:07:58
8/10 - trochę naciągnięte.
Niby typowy szkolny romansik, ale dużo w nim było romantyzmu i uroku. Czasami dosyć typowych, bądź i nie problemów nastolatków. Czasami… Bardzo przesadne, wyolbrzymione.
Mimo tego każda postać NARESZCIE miała charakter i każdą za coś lubiłam. Szczególnie wredną niebieskowłosą i głównego bohatera.
Hit czy Kit?
Kiedy ma być śmiesznie, jest śmiesznie, kiedy dramatycznie, jest dramatycznie, i to jest chyba największa zaleta tej produkcji – jest bardzo przemyślana, relacja między bohaterami, nawet tymi, którzy na początku niezbyt się lubią, zmienia się diametralnie, ale nie dynamicznie; brak tutaj przyspieszeń, wszystko rozwija się w odpowiednim tempie i nie ma się ani wrażenia, że akcja się ciągnie, ani że goni na łeb na szyję.
Ciekawe jest to, że to nie jest taki romans, jakie można byłoby się spodziewać – anime odzwierciedla, na tyle, na ile to oczywiście możliwe – jakąś część japońskiej szkolnej rzeczywistości i nie przepuszcza tego przez maglownicę fanserwisu – dostrzec go jak najbardziej można, ale w ilościach znośnych i do przyjęcia, bo nadaje on serii tylko charakterystycznego, ciepłego klimatu.
fev
Oczy
Za przeproszeniem czy nie, prosimy o nieużywanie wulgaryzmów i wulgarnych określeń pejoratywnych – Moderacja
Idąc takim tokiem rozumowania, krytykować można by i postacie typowych schwarz‑charakterów, bo przecież „oni tacy źli i niedobrzy są, strasznie nie lubię jak innymi się robi takie brzydkie rzeczy :<".
A co do samej serii: w swojej wadze to myślę, że absolutnie bezkonkurencyjna (a w moim prywatnym rankingu- ogólnie ulubiona seria. Ale co ja tam wiem :<). W recenzji ładnie rozbito wszystko na czynniki pierwsze, więc dodałbym tylko dodać, uogólniając, że mnie za każdym razem urzeka w Toradorze zrównoważony, logiczny i naturalny bieg całej historii, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju relacji między bohaterami.
Doskonałość osiągnięta
Fabuła i postacie .. taak, skoro mowa o nich .. najbardziej realistyczni bohaterowie jakich dane mi było ujrzeć w ciągu wielu lat oglądania różnorakich anime. Po prostu majstersztyk. Każda kwestia, każde posunięcie (nawet te nieprzewidywalne) było tak wiarygodne i realistyczne, że ciężko jest odróżnić je od prawdziwych emocji towarzyszących nam na co dzień.
Fabuła, wbrew pozorom banalna wręcz (bo powtarzająca schematy) nie jest tak do końca prosta. Co prawda wątek miłosny, który dominuje i skłania do oglądania, jest raczej zwykły, bez żadnych nierealnych wątków, to jest w nim coś magicznego, coś, nad czym widz lubujący się w takiego typu anime zatrzyma się, dostrzeże to. Tak jak wspomniałem – realistyczność relacji pomiędzy bohaterami.
Bohaterowie główni, czyli Ryuuji i Taiga. Z początku ciężko przyjąć postawę MiniTygrysa – czyli oczywiście Taigi. Agresywna, rozpuszczona i pewna siebie dziewczyna z nadludzką wręcz siłą i brakiem jakiegokolwiek współczucia. Z kolei Ryuuji, spokojny na pozór chłopak, który nie szuka zwady. Na pierwszy rzut oka – niezbyt pasująca do siebie para. No właśnie, na pozór, bo anime tak dobrze dobrało charaktery, że idealnie się ze sobą uzupełniają i komponują. Aż ciężko w to uwierzyć, i jakie pozytywne zaskoczenie pojawiło się na mojej twarzy, gdy już kliknij: ukryte w kilku pierwszych odcinkach wiedziałem, że będą do siebie pasować – i nie pomyliłem się. Myślę najwspanialsze uczucie spełnienia jest wtedy, gdy „ujarzmi się” najtrudniejszą dziewczynę, która będzie następnie najwspanialszą towarzyszką przez całe długie życie. Taiga, z początku twarda, stanowcza – ulegając Ryuuji'emu i jego miłości (na szczęście odwzajemnionej ;)) staje się cholernie sympatyczną i niezdarnie słodką dziewczyną – miodzio.
Anime jest epickie pod każdym względem, nie mogę mu kompletnie nic zarzucić. Według mnie bezkompromisowe 10/10.
Czy aby na pewno 10/10...
Postaci drugoplanowe w „Tordora!” są generalnie rzecz biorąc w porządku, ale pewnie głównie dlatego, że są drugoplanowi, a im bliżej pierwszego planu tym gorzej.
Ryuuji nie jest specjalnie oryginalny, co raczej wychodzi anime na zdrowie (taka trochę gorsza wersja Kyona, Tomoyi i paru innych), gdyż dzięki temu wydaje się najnormalniejszy z głównej piątki.
Yuusaku też jest ogólnie w porządku (poza odcinkami kiedy mu odwala, bo chce zwrócić na siebie uwagę).
Niestety żeńska część to dwie hałaśliwe idiotki z ADHD (jedna wredna i pretensjonalna Tsun‑tsun‑tsun‑dere, druga nad wyraz pozytywna „krążąca między wymiarami”) oraz uwodzicielska i trochę sukowata „księżniczka” (ale na tle tamtych przynajmniej niegłupia). W sumie Taiga to połączenie najgorszych cech Ami i Minori. Nie twierdzę, że dobra postać żeńska musi być idealna, bo wtedy byłoby nudno, ale przesada w drugą stronę też jest niewskazana (pewnie nawet bardziej).
Jeśli chodzi o aspekt komediowy to na krótszą metę postaci z „Toradora!” mogą się sprawdzić, ale w przypadku romansowego lub dramatycznego to nie działa gdyż widz powinien zaangażować się w losy postaci, a żeby tak było to dobrze żeby je polubił, chciał żeby im się udało itd. Oczywiście można też chcieć żeby im się nie udało jeśli ktoś np. woli inną postać, ale tutaj raczej nie ma dylematów z cyklu „wolę tę niż tamtą” tylko raczej: niech ona już się odczepi, wpadnie pod pociąg, porwą ją kosmici, spadnie na nią dziesięciotonowy fortepian byleby nie zawracała głowy swoim jestestwem.
Postaci w „School Days” były prawdopodobnie bardziej oryginalne i wbrew pozorom możliwe że bardziej realne niż w „Toradora!”. Była tam nieśmiała Kotonoha (Taiga jest nieśmiała co najwyżej w sferze uczuciowej, a to się tyczy większości osób), żywiołowa Sekai, podstępnych też by się parę znalazło. Również każda miała swoje cele i pragnienia, zalety i wady, słabości i sekrety. Na pierwszy rzut oka prezentowały one pewne zakorzenione w anime schematy – a jednak raz za razem odkrywaliśmy, że postępują inaczej, niż się spodziewaliśmy… wypisz wymaluj „School Days” :-), a tamto za postaci dostało 1/10 podczas gdy „Toradora!” 10/10. Nie twierdzę, że sprawiedliwie byłoby dać 10/10 za postaci „School Days” lub żeby obniżyć ocenę „Toradora!” do 1/10, ale z recenzji nie wynika by się one aż tak diametralnie różniły :-). Co więcej w „School Days”, o ile mnie pamięć nie myli, można zauważyć większą synergię i dyskrecję niż w „Toradora”. No i oczywiście w „School Days” nie tak łatwo przewidzieć z kim ostatecznie skończy protagonista :-).
Jej kolega zasługuje na odznakę „męczennik sezonu”. Ja wiem, że to taki schemat, że mała dziewczynka dopada spokojnego chłopaka i go dręczy, bo może, a on to znosi, bo ona jest małą dziewczynką, a on jest spokojny… To za mało, żeby ucieszyć mnie jako widza i jako człowieka xD kliknij: ukryte Gdyby tak trafił swój na swego i oboje byliby diabłami wcielonymi, to zupełnie inna sprawa!
Kiedy relacjonowałam przyjaciółce wrażenia z pierwszego odcinka, powiedziała, że powinnam była najpierw zapytać ją o radę. Dowiedziałabym się wtedy, że mi się nie spodoba.
Nie wystawiam oceny, bo obejrzałam tylko ten jeden odcinek, ale (przyjaciółka zna mnie bardzo dobrze) strasznie mi się nie podobał. Może i są tam gdzieś dalej wątki ciekawe, godne uwagi, wyjątkowe, cokolwiek, ale nie mam zamiaru się do nich dokopywać, bo po drodze dostałabym apopleksji.
Zaskoczenie
Doskonała na odprężenie
Po pierwszych dwóch odcinkach byłem przekonany, że będzie to ciągła głupawka, z dwoma „poważnymi” postaciami w tle, na szczęście fabuła zaczęła po czasie też nabierać trochę na szybkości i nie żałuję, że oglądałem dalej… tak właściwie, to czymś zachęcała do każdego następnego odcinka.
Jeśli chodzi o postaci – kliknij: ukryte nie podobała mi się charakterystyka Taigi, sprawiała wrażenie rozpieszczonego dziecka i do tego zrobili z niej postać wyglądającą, jak dziewczyna z podstawówki… charakter z czasem jej się zmienił, choć w pewnym momencie miałem wrażenie, że jej ta cała przemiana była zbyt nagła. Ryuuji to schematyczna postać, miły chłopak, który próbuje pomóc wszystkim i do tego doskonale radzi sobie w obowiązkach domowych, o dziwo dobrym zabiegiem było tutaj danie mu twarzy „ojca chuligana”, bo gdyby zrobili z niego przystojnego rycerza w zbroi na koniu, to nie wiem, czy byłbym w stanie przeboleć jego postać. Postaci drugoplanowe miały też całkiem rozwinięte własne historie, co bardzo mi się podobało – zazwyczaj pomija się to na różne sposoby. Również dziewczyny ani chłopacy nie skrywali jakoś specjalnie swoich uczuć, czasami zdarzyło się im wybuchnąć, czy choćby mocno poirytować, co również mi się spodobało – bo wyglądało to na nieco bardziej naturalną reakcję, można by się uczepić kilku innych rzeczy w zachowaniach ale nie byłoby to nic, co mogłoby zrazić do dalszego oglądania.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że fabuła była oryginalna, czy super zachwycająca – była ciekawa na swój sposób i idealna dla rozluźnienia, właściwie to bardzo przyjemna komedia szkolna z domieszką wątków miłosnych i polecam każdemu.
o jak miło
;')
Zamaskowano spoiler.
Jak dla mnie..
10/10
Najlepsze
A przy okazji, świetna recenzja.
Dobranoc… kliknij: ukryte jeszcze tylko jeden odcinek…
Niezłe anime, ale na pewno nie arcydzieło
Podsumowując, według mnie, „Toradora!” zasługuje na ocenę 7/10 za zabawne sytuacje i początkowo interesującą fabułę. Szkoda, że zmarnowano potencjał tej historii, bo gdyby końcówka nie była tak przekombinowana, serię oceniłabym zapewne na 9/10.
Taiga, grrr...
Nie mam nic do typu tsundere i tsundero‑podobnych, ba nawet takie postacie jak Senjougahara Hitagi z Bakemonogatari czy Inaba Himeko z Kokoro Connect bardzo lubię i ciepło wspominam. Więc można to było zrobić dobrze, a zrobiono karakana, który umiej jedynie krzyczeć, bić i obrażać innych.
Już początkowe sceny, gdy główny bohater karmi małą, rozwydrzoną niewdzięcznicę, sprząta jej dom i pomaga w planie wyznania miłość Yuusaku, za co zostaje nazwany psem i kilkukrotnie obrażony z góry przekreśliły dla mnie tę postać
(BTW Postaci tak brutalnie pozbawionej jaj przez scenarzystów jak Ryuuji, to jaj jeszcze nie widziałem. Dobrze przynajmniej że nie jest to typ emo‑depresyjny i stara się coś robić).
Podsumowując, dobra komedia, niezły romans, ale za Taigę tylko 6/10. Polecam osobą z dużą dozą tolerancji na bohaterki „miłe inaczej”.
Cudo!!!
Oczywiście pierwsze odcinki zabawne z lekką nutą romantyku. Jednak wraz z rozwinięciem akcji jest coraz ciekawiej i anime zaczyna bardzo wciągać. Ale ostatnie odcinki to była bomba romantyzmu!!! Takie to słodkie… Jedno z najlepszych anime ,które nie tylko daje śmiech przy oglądaniu ,ale też samo wspomnienie rodzi uśmiech na twarzy. Można było przewidzieć tylko jedną rzecz ,która jest mało istotna bo jak to się potoczyło… Czekam na kontynuację i to koniecznie! Mam nadzieje ,że będzie bo anime rewelacyjne! Polecam każdemu kto lubi romantyczne i słodkie zakończenia!!!!!!!
przez większą część odcinków dziwiłam się „czemu wszyscy, aż tak to zachwalają… jest dobre ale nie wyśmienite… na osiem zasługuje, ale aż tyle dych?”
Po zakończeniu… sama wystawiłam 10! ^^
Naprawdę fajna seria, choć największym atutem jest właśnie zakończenie.
Poza tym oczywiście trafny humor, bohaterowie… muzyka też całkiem całkiem – szczególnie pierwszy op mi się spodobał. Tylko że cały wybuch świetności tego anime skoncentrowany był tylko na zakończeniu, a przez całą resztę… no cóż… Toradora trzyma wysoki poziom, ale przez większą część jest po prostu dobra.
Mimo wszystko, pewnie jeszcze wrócę, by podziwiać losy „Kieszonkowego Tygrysa” i nie jeden raz będę wspominać parę scen z łezka w oku ^^.
No cóż… jestem świeżo po obejrzeniu serii, więc też emocje sprowokowały moją ocenę – 10… jak ochłonę to pewnie będzie 9, bo wciąż wielki plus za zakończenie ;)
HAHA! Ale jedno jest pewne… zostałam fanką Inko‑chan >:P
Daje ocenę 9/10 ;) i oczywiście wpisuję na listę anime do których sięgnę jeszcze nie raz nie dwa.
Raz jeszcze.
Wielki plus.
Na tytuł anime natykałam się kilka, może kilkanaście razy. W końcu (nie bez zachęcenia mnie przez moje koleżanki‑otaku) zabrałam się do pierwszego odcinka. Fabuła z początku wydała mi się naciągana kliknij: ukryte Przykro mi, ale dziewczyna z drewnianym mieczem przyszła zabić niebieskowłosego kolegę? Przywykłam do niej jednak szybko. W Ryujim zobaczyłam kogoś, kogo w wieku lat dziesięciu uważałam za ideał mężczyzny kliknij: ukryte (sprząta, gotuje, a przy tym nie jest tępy… tylko ten wzrok). Taiga bardzo przypominała mi Louise z „Zero no Tsukaima”, o którym wspomniałam wcześniej – niska, długowłosa tsundere, o tym samym głosie (musicie wiedzieć, że ZnT było jednym z pierwszych moich anime i czuję doń ogromny sentyment). Kitamura… ten mnie irytował swoją niedomyślnością, mimo to był sympatyczny. kliknij: ukryte Szkoda biedaka, cały czas jego miłości odrzucały go, a on, mimo to, potrafił być wesoły. Minori wolę opuścić bez komentarza, za dużo by on zdradzał, podobnie jak opis Ami, którą bardzo polubiłam.
Grafika… grafika jest bardzo dobra, ale przyznam, że bardziej do gustu przypadły mi projekty postaci z „Hatsu‑koi limited!”, które nie zniewalały pięknem i takim dopracowaniem. Miały jednak oczy w normalnym rozmiarze. „Toradora!” nadrabia jednak tłami. Są ładne i dopracowane. Nie to co „Mushishi” co prawda, ale to zupełnie inny gatunek.
Jeśli zaś chodzi o muzykę, to polubiłam pierwszy opening i ending. Oddawały one, moim zdaniem, cały charakter serii. Cicho zaś przyznaję, że czasem nucę początek openingu.
Myślę, że będę do „Toradory!” będę wracać.
Im bardziej jakaś seria jest chwalona, z tym większym sceptyzmem do niej podchodzę.
Tak było też w tym przypadku. Zachęcające komentarze, twierdzące, że ta seria jest wyjątkową szkolną historią zachęciły mnie do zapoznania się z tą pozycją. A że komedie szkolne są już tematem bardzo oklepanym i wykorzystanym do cna, nie spodziewałem się niczego odkrywczego. A tu.. niespodzianka? Nie do końca.
Seria niewątpliwie jest urokliwa, gagi są śmieszne, jest mnóstwo zabawnych momentów, bohaterowie są sympatyczni, a przy tym każdy jest inny, każdy jest indywidualnością. Nie da się ich pomylić, nie są też irytujący, choć w przypadku Taigi zaczęła mnie wkurzać mniej więcej od połowy serii.
Tu dochodzimy do kwestii fabuły, która jest.. bardzo typowa. Mamy trójkąt romantyczny, niespełnione miłości, problemy rodzinne, bo w każdej szanującej się serii bohaterowie pochodzą z rozbitych rodzin lub są sierotami, tak. Rozumiem „kryzys ideii rodziny”, ale pojawia się to stanowczo zbyt często.
Abstrahując od tego, to anime wyróżnia się spośród innych tego gatunku swoją sympatycznością, zabawnymi bohaterami. I tylko tym, bo rozwiązania fabularne są miejscami dość nielogiczne, choćby zachowanie głównej pary z związku z ich rodzicami. Nieraz zachowali się jak szczeniaki z przedszkola, bardzo niedojrzale, a mają po 18 lat bodajże.
Pocałunki w ostatnim odcinku.. ach, ach :D Pięknie ukazane, bardzo dobra scena.
Mimo pewnych wad, serię ogląda się nieźle. Gdyby nie udane elementy humorystyczne, moja ocena poszłaby znacząco w dół.