Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Alart

  • Avatar
    A
    Alart 26.06.2012 21:07
    Komentarz do recenzji "Tasogare Otome x Amnesia"
    Jakoś rok temu wyszło anime o długiej nazwie Ano Hi Mita no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai. Osią historii było wyegzorcyzmowanie ducha nastoletniego dziewczęcia nawiedzającego grupkę przyjaciół. O ile moim zdaniem anime nie było wysokich lotów, o tyle wielu osobom ten melodramat przysporzył wzruszeń. Nic dziwnego, że spora grupa fanów przekłada się na nowe twory czerpiące właśnie z tamtej, niewątpliwie w swoim gatuneczku pionierskiej historii – powiadają, że naśladownictwo to najwyższa forma uznania.
    Pisząc o wtórności pewnych wzorców mam na myśli motyw młodocianego ducha zjawiającego się między „rówieśnikami” i wpływającego bezpośrednio na ich życie. W tym sezonie – wcześniej nie ma szans żeby coś było – pojawiły się dwie takie serie. Sankarea – tutaj inne podejście i widoczne różnice, ale inteligencja polega na wyszukiwaniu analogii – oraz komentowana oto seria – Tasogare Otome x Amnesia.
    Przyznam krótko – motyw zmarłego wnikającego w zwykłe życie nastolatków jest wyjątkowo przejmujący. W „Ano…”, był to jedyny godny pochwały element, następcy element ten rozwinęli i doprowadzili do perfekcji.
    Czymże jest opowieść o duchu z amnezją? Jest to przede wszystkim genialna opowieść o miłości. I chyba tutaj można by skończyć. Może np. „Cierpienia Młodego Wertera” są równorzędne, ale zdecydowanie nie znajduję romansu, który mógłby po prostu wygrać z Tasogare. Większość jest przesiąknięta sztampą, problemy rozdmuchane, postaci odrealnione, a ich reakcje zbyt emocjonalne. Równocześnie zwykle ta miłość wydaje się płytka i głupia. Zasadniczą i powszechną wadą jest nuda – liczne momenty na ekranie, czy też opisy w książkach, to czas kiedy bohaterowie popatrują sobie w oczy. I tego wszystkiego nie ma Tasogare. Problemy są nierzeczywiste, lecz wyglądają poważnie, bohaterowie nie rozpaczają, lecz aktywnie je rozwiązują. Miłość choć krótka, jest głęboka i silna. Nudy brak, bowiem gdy nie ma dramatu mamy „okruchy życia” – zabawne szkolne sytuacje z odrobiną fanserwisu, które doskonale kontrastują z późniejszymi odcinkami o dramatycznym wydźwięku. Mi to się bardzo podobało, bo życie to nie tylko stękanie nad swoim nieszczęściem, ale również lepsze dni, kiedy zabawa trwa w najlepsze.
    Dodam, że wybranie dziewczyny przez bohatera jest uzasadnione. Zarówno wygląd jak i walory charakteru i intelektu stawiają Yuuko przed konkurentkami. Ogólnie wśród lepszych romansów ostatniego czasu zdarzyło się, że bohater wybierał albo żarłoczną, tępą świnię (mam brata), albo drętwą marzannę (już nie pamiętam tytułu), a nieprzemyślany rysunek uniemożliwiał skonfrontowanie tego wyboru z innymi ważnymi argumentami.
    Co do bohaterów: duch – genialny. Postać z krwi i kości, rzekłbym. Ma emocje, ma charakter, stara się o swojego faceta, nie jest w żaden sposób przerysowana. O ile często bohaterowie to karykaturalny zbiór pewnych cech, wyolbrzymiony celem podkreślenia różnic, o tyle tutaj jest dużo lepiej. Teichi – też naturalny. Ślepy na wdzięki i emocje partnerki? Nie. Święty z jedną? Też raczej nie. Ale jak przychodzi co do czego zbiera się w sobie i pokazuje co ma znaczenie. Dodatkowa dwójka: Okonogi wprowadza lżejsze momenty, Kirie robi za obowiązkową tsundere, ale nie przesadzoną. Ogólnie poza tą czwórką, bohaterów jest kilku, odbiorca nie musi znać całej wioski.
    Wystąpiły interesujące chwyty, które zwróciły moją uwagę. Retrospekcja – bardzo fajnie wprowadzona i przedstawiona, w dodatku na raty. Kontakt zeszytowy – też bardzo piękny element. Nieźle przedstawione i wytłumaczone czemu i jak działa to, że jedni widzą duchy, a inni nie, trudno się do tego wytłumaczenia przyczepić.
    Kreska – mi się bardzo spodobała. Jeśli chodzi o elementy nieżywione to Another? – coś takiego, w każdym razie lepiej niż przeciętna. Jeśli chodzi o ludzi to też ok. Przyznam, że postać ducha się udała – mamy dziewczynę hojnie wyposażoną, lecz nie przypominającej o pastwiskach i plackach na łące. No i jak pisałem – wygląda lepiej niż konkurentki.
    Muzyka? Zawsze słuchałem opa i en, a dźwięki tła naprawdę podeszły. Delikatny klimat otwierający drogę do wszystkiego został stworzony właśnie przez ścieżkę dźwiękową. Chyba nie zmieniłbym ani jednej nuty w tej serii.

    Do czego można się przyczepić? Eklektyczność gatunkowa. Dla mnie to nie jest wada, raczej zaleta – życie to mieszanka. Aczkolwiek znajdą się malkontenci, dla których połączenie horroru, komedii, fanserwisu, codzienności, dramatu, tragedii, romansu i czego tam jeszcze będzie budziło wątpliwości. Wspomnę, że te gatunki są generalnie odseparowane – jak w odcinku mamy żarty, nie ma tragedii, jak horror nie ma romansu, to nie keks, lecz raczej wielowarstwowy tort. Z wisienką na końcu? Właśnie niekoniecznie, dla mnie samego zakończenie nieco odbiegło od oczekiwań, ale raczej tylko czepialscy znajdą w tym wadę. Czyli bez błędów? Tak!

    Seria idealna? Dla mnie tak, dyszka. Polecam? Nikomu, bo jeszcze się komuś nie spodoba, albo będzie drugi sezon i coś skopią. Jak oglądać? Nocą, gdy dobrze słychać dźwięki, a ciemność pozwala się lepiej skupić i poczuć klimat historii o zakochanym duchu w opuszczonej szkole.
  • Avatar
    A
    Alart 18.06.2012 15:47
    Ogryzek wprowadza w błąd...
    Komentarz do recenzji "Sora no Otoshimono: Tokei Jikake no Angeloid"
    Czytając ogryzek nabrałem przeświadczenia, że nie warto oglądać filmu, dobrze, że mimo wszystko, dzięki bardzo udanym seriom obejrzałem.
    Streszczenie serii to tylko część filmu i warto je przewijać, jeśli ktoś jest świeżo po nich. Ja tak zrobiłem i ze 100 minut film skrócił się do 70 niosących tyle samo treści – sądzę że przez to odbiór był pozytywny. Trzeba oczywiście pilnować, żeby obejrzeć sceny z Hiyori.
    Dostajemy kompletną i zamkniętą historyjkę z dodatkową haremetką. Jest ona zainicjowana w serii, więc jak najbardziej ma z nią związek. Niestety występuje kilka mankamentów, które powodują, że tę historię ciężko umieścić na tle wydarzeń.  kliknij: ukryte  Sama historia jest bardzo zwyczajna i zgodna z konwencją, ale cieszy mnie realistyczne zakończenie.
    Dla mnie zaletą było też to, że Tomoki był przez chwilę naprawdę szczęśliwy.
    Ogólnie na plus i uważam, że o ile film jest nieco słabszy od reszty, to warto go obejrzeć. Szczególnie ze względu na zakończenie, które stanowi element równoważący lekki klimat serii.
  • Avatar
    A
    Alart 14.06.2012 18:27
    Komentarz do recenzji "Kore wa Zombie Desuka? Of the Dead"
    Widzę, że komentarze raczej pozytywne, lecz bardzo różnorodne jeśli chodzi o to, co jest uznane za zaletę lub wadę.
    Co do mnie, to bardzo mi się ten sezon podobał. W pewnym momencie, kiedy wałkowany był temat dupy Ajumu nieco byłem sceptyczny i obawiałem się, że Zombie idzie w złym kierunku. Jednakowoż dość szybko okazało się, że wszystko w porządeczku i to tylko śmiszny filler z elementami wprowadzającymi nowe wątki.

    Jeśli miałbym zacząć od największej zalety, to wybiorę… ostatni odcinek. Właśnie ten odcinek zadecydował o podniesieniu przeze mnie oceny tego sezonu w stosunku do pierwszego. Groźba zła czającego się we wnętrzu bohatera i możliwość jej wydobycia, w połączeniu z aktywnym udziałem Eu sprawiła, że Zombie dostało solidne drugie dno. W każdym razie ten odcinek najbardziej do mnie przemówił.
    Cieszy fakt, że Ajumu musi kombinować. Żeby pokonać Chris nie wystarcza zrobić bąkaja i zmartwychwstać kilka razy (chociaż akurat byłoby to wytłumaczalne fabularnie), tutaj zaczyna się taktyka, którą obejrzymy, mam nadzieję, w przyszłości.
    Zombie jak zwykle oszczędnie i solidnie zarządza bohaterami – jest ich niezbyt duża liczba i każdy ma swoje pięć minut. Wprowadzenie kilku nowych postaci nie zajmuje wiele, lecz każda otrzymuje pełną charakterystykę i indywidualność. Zupełnie gratis dostajemy niejednoznacznie określony charakter bohaterów. Włącznie z głównym!

    Na wspomnienie zasługują indywidualne projekcje bohatera na temat Eu – o ile w pierwszym sezonie było ich zdecydowanie za mało, o tyle w drugim chyba każdy odcinek zawierał taką scenę. U mnie na plus, bo wskazuje to na szczególną relację z nekromantką i jest -moim zdaniem- obowiązkowym elementem kontaktu między tą dwójką.
    Projekty postaci, muzyka i kreska jak zwykle podobały mi się bardziej niż w innych seriach. Podkreślę fakt, że nie wszystkie postaci dziewczęce są obdarzone dyniami, lecz większość wygląda naturalnie. Jest to odejście od standardowego kanonu ecchi (dojna krowa z wielkim zadem) i skupienie się na ślicznym wyglądzie. Faktycznie to typowy fanserwis – sceny prysznicowe, częste ujęcia na arbuzy piersiowe itd. – jest mocno ograniczony. Poza tym jest wyraźne rozróżnienie na czas cycków i czas fabuły i w żadnym ważnym momencie nie uśmiecha się do widza bluzka. Mi to bardzo odpowiada.

    Podsumowując: jest to seria, która dostarczyła mi wyjątkowo dużo dobrej rozrywki, szkoda że tylko przez 10 odcinków. Polecam osobom nielękającym się fanserwisu i absurdu. Osób widzących w wianuszku Ajumu nekrofilów, a w relacjach z Eu gerontofilię chyba nie ma, więc ok.
  • Avatar
    Alart 2.06.2012 10:11
    Komentarz do recenzji "Nisemonogatari"
    Chemik ma rację, sceny nie było, to nie hentai, wydarzenie jest jednoznacznie określone na końcu z Keikim i potem następnego dnia.
  • Avatar
    Alart 1.06.2012 15:21
    Komentarz do recenzji "Nisemonogatari"
    Draczeks napisał(a):
    Szkoda trochę że relacje głównej pary powieści nie posunęły się nawet o krok do przodu

    Jeśli  kliknij: ukryte  uważasz za nieposunięcie się w związku to naprawdę nieźle.
  • Avatar
    Alart 30.05.2012 05:36
    Re: Polecam.
    Komentarz do recenzji "Kill Me Baby"
    Nom, i tak nic nie przebije tego, że między innymi przez Twój entuzjastyczny komentarz obejrzałem caalutkie Guilty Crown. Akurat Brave 10 było niezłe w porównaniu do tego szmelca.
    Nie liczyłem sobie serii:)

    Nichi ... wiem, wiem.
    Nie uwzględniłeś dwóch komedii, moim zdaniem najlepszych, szczególnie poleciłbym Baka to Test. Ale nie polecę, bo w sumie też bardziej wydawała mi się interesująca niż śmieszna.
  • Avatar
    Alart 30.05.2012 05:22
    Re: Polecam.
    Komentarz do recenzji "Kill Me Baby"
    Schemat jest. Generalnie nie przeszkadzają mi rzeczy zamierzone, a zamknięcie się w tym schemacie było ewidentnie celowo zawartym elementem całego dzieła. Podkreślone też małą grupką bohaterów i z reguły ograniczoną sceną.

    Ale istnienie schematu nie świadczy o powtarzalności, wprost przeciwnie.

    Z pewnością Przy Nichijou się również nie składałem ze śmiechu, ale przynajmniej w KMB było widać, że śmiech na miejscu nie jest.
  • Avatar
    Alart 30.05.2012 05:16
    Re: Polecam.
    Komentarz do recenzji "Kill Me Baby"
    Żarty może nie powodują spazmów śmiechu, ale uruchamiają pewne grupy szarych komórek, które zwykle pozostają bierne.

    Czy wystarcza, za wytłumaczenie? Nie gwarantowałem śmiechu co chwilę, ba sam się ani razu nie uśmiechnąłem przy tym. To, że Tobie tych szarych komórek nie uruchomiło, to inna kwestia i nie moja wina – mi się podobało. Niekoniecznie musimy mieć te same preferencje, a akurat poczucie humoru poza typowo rynsztokowym jest dość mocno indywidualne.
    Nichibros mi się niestety bardzo nie podobało. Jakieś takie smutne było, nie żebym to chciał uzasadniać, nawet mógłbym, ale to już kwestia mocno subiektywna i nie chcę w to się zgłębiać.
  • Avatar
    A
    Alart 25.05.2012 12:52
    no raczej nie
    Komentarz do recenzji "Chihayafuru"
    No to tak czytałem jakże się zachwycacie. Komentarze, cudeńka, recenzja no to se obejrzałem.

    I co? Nico. Nudno. Jakoś nic tam nie było takiego, co chciałbym wiedzieć. Po prostu mogłem porzucić serię po pierwszym odcinku, albo obejrzeć od razu ostatni – bez różnicy, dla mnie te seria nie zawierała żadnej treści.

    Dlatego po prostu jej nie polecam, i ostrzegam, jeśli ktoś po przeczytaniu komentarzy rzuci się na tę serię oczekując i miodu, i orzeszków może się jak najbardziej zawieść.


    Gratis dołożę znaczny mankament, jaki spowodował zdystansowanie się od tego tworu od razu na początku. Otóż dzieci zostały przedstawione jako krwiożercze i zorganizowane bestie, wybierające między sobą ofiarę i znęcające się nad nią. Dwukrotnie: pierwsze 3 odcinki + wspomnienia Queen. Nie wiem na ile trzeba mieć dziwne dzieciństwo, żeby je zapamiętać w ten sposób, mi to bardzo przeszkadzało. I nie, nie byłem po tej „silniejszej stronie barykady”, nie dowodziłem grupką młodocianych sadystów, ale też nigdy jakoś nie zauważyłem przesadnego i bezpodstawnego sadyzmu wśród rówieśników na dowolnym poziomie. Nie wiem jak jest w Japonii, ale ponoć młodzi ludzie się niewiele różnią, więc wątpię żeby było inaczej.
    Jakoś tak po prostu źle oglądało mi się dzieci znęcające się nad innymi.
  • Avatar
    Alart 6.05.2012 15:31
    Re: Mirai Nikki
    Komentarz do recenzji "Mirai Nikki"
    Jednak człowiek jako istota myśląca posiada zdolności do adaptacji. Po wydarzeniach w szkole Yukiteru powinien zacząć chociaż myśleć nad tym, co się dzieje wkoło i zabezpieczyć się w najprostszy sposób. Tymczasem on nic sobie z tego nie robi.

    No właśnie adaptuje się jak najbardziej.  kliknij: ukryte 

     kliknij: ukryte 
    Krótko pisząc, owszem niektóre decyzje nie cechowała zbytnia podejrzliwość, ale określanie Yukkiego jako „naiwnego” to przesada. Może być „nieszczęśliwy” i „samotny” (rodzina, brak przyjaciół), może być „przeciętny”, nawet „leniwy”, ale naiwny? Na pewno nie jest to znacząca i warta wymienienia cecha.

     kliknij: ukryte 
    Nie zrozumiałeś. Chodziło o to, że właśnie w tych 10 odcinkach wszystko inni za niego robią, a dopiero potem się zmienia. Te pierwsze 10 odcinków przebiega w krótkim czasie i mało realne, żeby się poprawił.

     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Alart 5.05.2012 01:36
    Komentarz do recenzji "Witch Hunter Robin"
    Moim zdaniem nie, a nawet gorzej, recenzja zdaje się twierdzić co innego, sądzę, że jak Ci się nie podoba od początku to możesz bez żalu dropnąć.

    Kreska, zgadzam się, słaba, dodałbym, że uszy Robin wyglądają jak skrzydła nietoperza.
    Fabuła zdaje się zakręcona jak świński ogon, ale po wyprostowaniu okazuje się, że rzeczywiście to tylko ogon.
  • Avatar
    Alart 5.05.2012 01:33
    Re: Mirai Nikki
    Komentarz do recenzji "Mirai Nikki"
    Jak napisałem wcześniej, Yuki jest postacią niezwykle samotną, a zarazem żałosną. Zalicza się on do grona bohaterów, którzy „chcą, a nie mogą” zmienić swoje życie. Oczywiście nie mogło zabraknąć scen, w których chłopak użala się nad sobą, cechuje go również ogromna naiwność. Ponieważ nie miał do tej pory przyjaciół, jest w stanie zaufać każdemu, kto tylko wyciągnie do niego pomocną dłoń, ewentualnie będzie udawać dobrego znajomego.

    Zgadzam się z Collision, jechanie Yukiteru, który nagle wpada między obytych i psychopatycznych morderców, bez umiejętności obsłużenia najprostszej broni palnej ani walki wręcz jest niezrozumiałe. Proszę się zastanowić, jakie jest naturalne zachowanie pod presją ataku dobrze uzbrojonego przeciwnika w każdej chwili? Może biegiem do najbliższej rusznikarni po karabin? Ciekawe dokąd i czy komukolwiek w wieku 17 lat kieszonkowego by wystarczyło, nie wspominając o pozwoleniach.
     kliknij: ukryte 
    Yukiteru realnie dobiera optimum w stosunku do znanej (ale zmiennej!) sytuacji. Pewne dylematy wynikają z niepewnej hierarchii wartości lub niepełnej wiedzy.
    Shuu to co innego, bo to stereotypowy zbawca świata z opcją wszechmocy, zmartwychwstania i ofiary. Yuki jest zwykłym człowiekiem i naprawdę może umrzeć.

     kliknij: ukryte 

    Co do tego 12 odcinka – to rzeczywiście coś nie gra, niepotrzebnie wyjmowali mu z kieszeni na początku, jakby mu nie wypadł nie byłoby problemu.
  • Avatar
    Alart 21.04.2012 13:47
    Spojler mega mega.
    Komentarz do recenzji "Mirai Nikki"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Alart 17.04.2012 12:36
    8/10
    Komentarz do recenzji "Mirai Nikki"
    Mirai Nikki awansem dostaje 8/10 za wyjątkowo logicznie poprowadzoną akcję, postać Yuno, nienajgorszy główny bohater- nieudacznik, interesującą i ładną kreskę, rozwiązanie i dość ciekawe momenty akcji.
    Awansem, bo od połowy miał sporo momentów przegadanych lub przestękanych, a na dodatek zakończenie, mimo że ok nie jest zakończeniem, tylko bardzo skomplikowanym splotem w czymś potencjalnie większym.

    Bardzo dobrze jest dopracowana mechanika świata, jego sytuacja, a obowiązujące prawa realne i ustalone bardzo dobrze współgrają.

    Na szczególną pochwałę zasługuje bezbłędne uzasadnianie akcji – nie ma tu popularnych królików z kapelusza, gdzie bohater w przeciągu jednego odcinka idiocieje, zapomina wszelkie dawne niesnaski i daje się wodzić za nos, a akcja odrywa się od przedstawionych realiów i frunie do śmietnika (jak choćby w niedawnym Guilty Crown). Porównałbym to do dobrych książek, gdzie pewne niuanse potrafią wracać i stać się zarzewiem do nowej przygody, a nie niezręcznym faktem, o którym należy zapomnieć.

    Dodam, że o ile w wielu seriach bohaterowie zbawiają świat, o tyle w niewielu robią to tak dosłownie i tak bezpretensjonalnie. Jeśli ktoś ma powyżej uszu kolejnych superbohaterów, którzy co chwilę nadstawiają kark w nowej globalnej intrydze, to to jest to. Nie ma niezrównoważonych mocy, ani niezniszczalnych osób, za to bohaterowie naprawdę są odpowiedzialni za przyszłe losy uniwersum.
  • Avatar
    A
    Alart 11.04.2012 20:17
    vs Bakemonogatari
    Komentarz do recenzji "Nisemonogatari"
    Obejrzałem oba w krótkim czasie, więc porównanie narzuca się samo.
    Po pierwsze Nisemonogatari zdecydowanie się różni od poprzednika. Bakemonogatari to anime wyintelektualizowane, bardzo porządne i wykonane tak, by widz skupiał się na najważniejszych sprawach. Elementy ecchi są jedynie wisienką na torcie. Z kolei Nisemonogatari jest do bólu perwersyjne, siłą rzeczy więc, tego intelektu jest znacznie mniej i zupełnie inny jest odbiór. O ile lubimy wisienki na torcie, o tyle tort złoży z cukrowanych wisienek już pewnie byłby niezjadliwy. Nastawiając się na Bake II bardzo się zdziwiłem, kiedy z ekranu w oczy zaczęły mi się pchać stópki, nóżki, plecki, łapki, ramionka, usteczka, oczęta, fryzurki, wygibaski etc. Mamy więc obiekt bardzo specyficzny i baaardzo ciężko skupić się na tym co było meritum pierwszej części, mianowicie inteligentnych konwersacjach. Tak, teraz te rozmowy są zbyt pozbawione sensu, intelektu i po prostu puste.
    Po drugie Senjougahara wiele straciła. Wszystko zaczyna się od sceny, której bliźniaczą wersję mogliśmy jednocześnie ujrzeć w Mirai Nikki. Czyli chłopak uwięziony przez swoją ukochaną celem ochrony. Więc scena, która spowodowała u mnie czasowe obniżenie oceny MN tutaj niestety też się pojawiła. W Mirai ostatecznie się to uzasadniło, tutaj nie. Tak, kolejne sytuacje odbierają Senjougaharze tę doskonałość, jaką zapamiętałem z pierwszej części: jej decyzje są błędne, impulsywne, a ona sama traci kontrolę nad sobą – pozostaje tylko sztywna maska tsundere, która pasuje do niej coraz mniej. Teraz ta doskonałość intelektualna, wyimaginowana istota do której osobowości można wzdychać, nagle zdaje się wręcz mniej pociągająca niż inne bohaterki.
    Inne postaci spotkał podobny los, np. Suruga Kanbaru z chłopczycy­‑sportwoman nagle przeobraziła się w nimfomankę. Owszem, była zboczona w pierwszej serii, ale osią jej postaci był sport, a nie to. Teraz w ogóle nie gra w kosza, ani nic, tylko siedzi na golasa. Serio. I to jest kontynuacja takiej genialnej serii…
    Po trzecie utrata moralności. Bakemonogatari było bardzo stonowane. Nise jest rozwiązłą serią spod znaku yuri i incest. Nie lubię nowoczesnych tworów, które eksponują tego typu zachowania. Tracą niepotrzebnie na realiŹmie, w zamian nic nie zyskując. (Może poklask pewnych grup społecznych.)
    Natomiast chcę pochwalić rzemieślnictwo SHAFTu. Seria jest naprawdę dziko i zarazem subtelnie perwersyjna. I to główna zaleta.
    O ile Bake obejrzałem w dzień i potem tylko westchnąłem, a mózg stopniowo chłódł, o tyle Nise oglądałem bez zapartego tchu przez dwa dni. Mózg się w ogóle nie włączał za bardzo i jakby nie perwersja to pewnie jeszcze bym oglądał. Półnagie dziewczynki z ekranu w połączeniu ze średnio inteligentnymi rozważaniami, robią znacznie mniej piorunujące wrażenie.
    Jak oglądać? Koniecznie trzeba mieć obejrzane Bake, bo nic nie jest tłumaczone, to kontynuacja. Ale lepiej nastawić się na osobną serię i nie oczekiwać tych samych bohaterów- teraz będą inni, nawet jeśli nazywają się tak samo.
    Cóż, gdybym oceniał razem z Bake (9/10) dałbym i Bake, i Nise 6 za zepsucie Senjougahary. Jednak serię oglądało się z zainteresowaniem, perwersja jest na bardzo wysokim poziomie i Nise dostaje 8 -1 za incest, czyli 7.
  • Avatar
    Alart 4.04.2012 00:47
    Re: Usagi drop!
    Komentarz do recenzji "Papa no Iu Koto o Kikinasai!"
    No to mamy komedię z lekkim ecchi i romansem przeradzającą się w dramat w najmniej oczekiwanym momencie. kliknij: ukryte 
    Ogólnie. Lekka komedia ecchi – tutaj Papa no Iu Koto o Kikinasai sprawdza się nieźle. Żarty są dobre i śmieszne, za jednym wyjątkiem, szkoda, że z udziałem Miu. Niestety twórcy nie zdołali zbyt długo trzymać się konwencji, zeszli na manowce bliższe okruchom życia i ostatecznie – dramatom. Myślę, że to kwestia niefortunnego i niezbyt odpowiedniego dla komedii zawiązania fabuły. To co jest właściwe dla słodkiego Usagi Drop w jurnej komedii się nie sprawdzi. Warte wspomnienia wady to jeszcze problem rozwiązań niektórych problemów (mamy problem – deux ex machina rozwiąże to w 1 odcinek) i filler – randka, niestety również z Miu w roli głównej (bodajże 10 odcinek).
    Seria teoretycznie dla nikogo. Lekkie żarciki – to po co dramat. Okruchy życia – to po co ten dziwny harem. Dramat – to po co żarty. Praktycznie jednak ma to coś, co powoduje, że warto ją obejrzeć. Ja stawiam 7/10 z nastawieniem na komedię.

    Co bym chciał? Wysłać Hinę (bez królika) do przedszkola, niechże tam siedzi i nie miesza się w dorosłe romanse/problemy/żarty i niech nie będzie osią dramatu! Poza tym chciałbym, żeby żarty toaletowe odróżniać od żartów z podtekstem i te pierwsze zachować dla Panty & Stocking. No i ten filler… Jakby zamiast fillera udało się coś rozwinąć z tym haremikiem byłbym wniebowzięty i może dałbym nawet 9.
  • Avatar
    A
    Alart 30.03.2012 21:12
    Polecam.
    Komentarz do recenzji "Kill Me Baby"
    Całkiem niezłe.
    Oryginalne, ale bez ambicji wytyczenia nowych trendów i stworzenia czegoś totalnego. Za to dostarcza rozrywki na dość wysokim poziomie.
    Jest to przede wszystkim komedia, treścią żartów są absurdalne sytuacje jakie stwarza kilka dziewcząt. Dosłownie kilka, bo bohaterów licząc z psem i znajomą sprzątacza jest 7. Żarty może nie powodują spazmów śmiechu, ale uruchamiają pewne grupy szarych komórek, które zwykle pozostają bierne. Do tego ciekawy op i en, melodie może nie porywające, ale jakoś z zainteresowaniem się ich słucha.

    Mieliśmy sporo komedii ostatnimi czasy. Nichijou i jego męski odpowiednik, A­‑Channel, Yuri­‑Yuri – Kill Me Baby prezentuje się wobec nich dużo lepiej. Gagi się nie powtarzają, postaci są dość stonowane, a absurdalne sytuacje są wyraźnie absurdalne i nie próbują tego ukrywać. Working!! jest jak dla mnie na podobnym poziomie, a już Baka to Test lepsze.
    Zdecydowanie godne polecenia dla kogoś, kto chce obejrzeć całkiem udaną próbę stworzenia serii nieco innej.
  • Avatar
    Alart 13.03.2012 14:15
    Komentarz do recenzji "Phi Brain: Kami no Puzzle"
    Nie, badziew jakich mało. Bałagan, nieciekawe, a co do zagadek to kompletny brak. Mamy tak raz­‑dwa na odcinek niesamowite mega­‑wypaśne i nudne jak flaki z olejem pojedynki super­‑mega­‑inteligentów postępujących jak półgłówki.
    Z zasady, że kończę serie, przyspieszam oglądanie dwukrotnie i czytam książkę, da się wtedy znieść.
  • Avatar
    Alart 10.03.2012 15:50
    Re: mi sie nie podobało
    Komentarz do recenzji "Last Exile"
    :)
    Jakość wideo była ok, projekty maszyn nie odpowiadały moim wyobrażeniom. Sądzę, że podszedłem zbyt surowo, bo wcześniej się naczytałem jakie jest piękne.
    Co do wojny, to zawsze należy brać to pod uwagę, szczególnie że mamy najdłuższy w historii okres pokoju i jak przyjdzie co do czego to będzie pozamiatane. Ale ten off topic już nie dotyczy anime.
  • Avatar
    Alart 9.03.2012 15:03
    Re: Usagi drop!
    Komentarz do recenzji "Papa no Iu Koto o Kikinasai!"
     kliknij: ukryte 
    Jako zapychacz- proszę bardzo, jako bohaterka rozwiązująca problemy trapiące starszych za pomocą przytulania się- niezbyt.
    Też mi się wydaje absurdalny, brak mamy jest dla dzieci bardzo drastyczny. Niezależnie czy żyje czy zaginęła. Hina ryczy jak tylko coś jest inaczej niż sobie zażyczy, więc brak mamy z pewnością by opłakała.
  • Avatar
    A
    Alart 6.03.2012 17:44
    Usagi drop!
    Komentarz do recenzji "Papa no Iu Koto o Kikinasai!"
    Usagi drop musiało się ludziom spodobać, gdyż mamy przyjemność obejrzenia spaczonego klona tego anime. Yuuta to nie jest normalny Daikichi i ma zwyczaj gromadzenia wokół siebie indywiduów. Trafił ma dziwnych znajomych w kole naukowym, ma dziwną siostrę itd. Na dodatek rinczan to za mało, więc mamy równo 3 sieroty. Oczywiście są dziewczynkami, a dwie nawet europejkami.
    No i zdaje się pozornie dobrze: fanserwis w wykonaniu animowanej 10, 14 i ~20 latki jest do przełknięcia, akcja wprawdzie w 8 odcinku spowolniła strasznie, ale wcześniej nawet coś się działo, Sorę okładającą wujka przy każdej okazji można przeżyć, a chroniczne inwazje rzeczonego wujka na łazienki pełne nieletnich dziewcząt są akceptowalne. No tak to wygląda, ale w rzeczywistości jest naprawdę nieźle.
    Moją faworytką jest cwana i sympatyczna dziesięciolatka Miu z niewyparzoną gębą.
    Za to szczerze nienawidzę Hiny. Jej głosu, zachowania, wiecznie wyszczerzonej mordy, perfidnie sztucznego „dziecięcego” zachowania i udziału we wszystkich wydarzeniach.
    Co do potencjalnych romansów wnioskuję, że różne bohaterki będą sobie wzdychać, a nie będzie miało to wpływu na przebieg wydarzeń na ekranie pomijając nudne i jałowe scenki stękania z myślą o NIM.
  • Avatar
    Alart 29.02.2012 13:01
    Re: mi sie nie podobało
    Komentarz do recenzji "Last Exile"
    Widzę, że mój komentarz wzbudził emocje i to po takim czasie. Cóż, jest u góry komentarzy do serii, której kontynuacja wychodzi, nie powinienem się mylić.
    kamiltrol napisał(a):
    a moje zdanie na twój temat to: idź pooglądaj jakąś głupią serię bez ładu i składu o mechach. Bo chyba tylko takie cię interesują.
    O, portret psychologiczny i dobra rada, dzięki.
    Może wypadałoby się zaznajomić z oryginałem??
    Preferuję wersje nietłumaczone z angielskiego.
    Obejrzałeś tyle epków i w żadnym ze swoich zdań nie powiedziałeś dlaczego?
    Czemu tyle epków? Nawet mniej interesujące dla mnie serie oglądałem w całości.
    Nic innego nie potrafisz??
    Całkiem sporo potrafię.
    To anime inne, z pewnością inne niż nawał kiczu z ostatnich lat, prosty przykład na przełomie jesień/zima 2011/2012 ukazały się chyba tylko 2 tytuły odstające od przeciętności, reszta to średniaki i takie które kontynuują utarte i znane nam schematy. Tu mamy coś innego, ciekawa fabuła w przystępny sposób podana widzowi w pięknej oprawie graficznej i z dobrą ścieżką dźwiękowa, a ty narzekasz dalej?
    Inne (A Letter Bee? – podobny), ale czemu ma mi się bardziej podobać?
    Wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, bo na każdym etapie każdego interesuje co innego.
    I wbij to sobie do głowy. Uznałem, że moje zdanie jest na tyle unikatowe i sensowne, że zapiszę je w formie komentarza.
    Z pewnością wielu rzeczy trzeb się domyśleć, ale tego się wymaga od inteligentnego i myślącego widza. Ja tego wymagam od dzieła – że część jest ukryta, do odkrycia i analizy przez widza.
    Zgadzam się.
    Nie polecam brać się za tytuły, które przerastają treścią i formą.
    Nie zgadzam się. Nie można przed obejrzeniem stwierdzić czy przerasta. Oczywiście omija się pewne gatunki, ale to jest raczej wskazówką.
    Ponadto polecam zaznajomić się z historią Polski i świata, a także genezą wszystkich wielkich wojen w historii.
    Tak, też polecam. Nie tylko wojen, ale też z historią gospodarczą i nauki. Historia bardzo się przydaje.
    Być może wówczas zrozumiesz,co to wojna.
    Co to wojna? Latanie na vanshipach?
  • Avatar
    A
    Alart 8.02.2012 20:54
    Kyubei? Sikorski? Pannya...
    Komentarz do recenzji "Mashiroiro Symphony -The Color of Lovers-"
    Spojrzałem na komentarze i zdecydowałem się obejrzeć.
    Owo anime jest najbardziej niezrównoważoną mieszanką jaką przyjąłem. Niemalże w każdym odcinku coś budziło we mnie zainteresowanie, a coś odrzucało.
    No to mamy bardzo interesujący pierwszy odcinek. Jakaś potencjalnie patogenna sytuacja z siostrą, ale skądinąd bardzo interesująca. Pojawia się pierwsza bohaterka walencyjna, w dość ciekawy sposób. Robi się ciekawie, a tu połączenie szkół edukacyjnych, tak żeby wyszła koedukacyjna. Temat sztandarowy, odruch przewijania opanowałem tylko dlatego, że miałem się uczyć do egzaminu i dałem sobie czas tylko na jeden odcinek. Dalej to romans haremowy balansujący zręcznie obok ecchi. Romans jest całkiem niezły, nawet jeśli wybranka protagonisty jest najbardziej drętwa z całej ekipy to szanuję jego wybór. Owszem, jest to bardziej studium wyobrażeń na temat idealnego związku specyficznych ludzi, ale całkiem niezłe i realne.
    No to co złe? Na początek Pannya. Już myślałem że będzie chciał z każdą z dziewczyn zrobić kontrakt, spełnić jedno życzenie i za pomocą ich uczuć odwracać entropię kliknij: ukryte  Poza tym 12 odcinek i wzruszające rozstanie, nie wytrzymałem, przewinąłem.
    Drugie. Niepotrzebnie wpleciony i rozbudowany wątek szkoły koedukacyjnej. Czyżby autorzy chcieli przekazać, że szkoła koedukacyjna jest lepsza? Po co? I to jak: szkoła koedukacyjna jest lepsza, bo dziewczyny dostają możliwość zabujania się już w liceum! Albo romans, albo argumenty merytoryczne i statystyczne.
    Jakieś dziwne sytuacje: matka Miu vs matka Seny i kilka innych też by się znalazło. Magiczny zbieg okoliczności, dzięki którym matka Seny zna większość bliskich koleżanek bohatera, po co to w ogóle?
    Poza tym jeszcze wątpliwa funkcja siostry (to harem…?) i trochę zbyt dużo siana momentami.

    Podsumowując. Jako romans ok, ale dodatki według mnie powodują zanik sensu oglądania tego czegoś. Chyba że kogoś jarają dziewczynki w 2d z włosami jak królewny trzymające kluchę i mówiące na nią nya. Będzie mieć dodatkowy argument i już będzie ok.

    Ciekawostka: Sikorsky jako imię dla kota? Kto to widział? U nas chyba nikt by nie próbował z Yamamoto.
  • Avatar
    Alart 31.12.2011 12:57
    Re: Serio to już koniec?
    Komentarz do recenzji "Fate/Zero"
    Dzięki za info.

    Pod tym samym tytułem, tych samych twórców itd. tylko w innej telewizji, czy mi się wydaje?
  • Avatar
    A
    Alart 31.12.2011 12:55
    Niezłe, ale...
    Komentarz do recenzji "Maken-ki!"
    Jeśli chodzi o ecchi to słabe, bo są bardzo nienaturalne postaci kobiece, naprawdę brzydkie.
    Jeśli chodzi o fabułę była, całkiem niezła, tajemnicza i wciągająca, ale jakoś od 3 odcinka wszystko zostało zdominowane przez wątek haremowy. Biedny, głupi protagonista miota się bez sensu po swoim haremie, a widz ziewa. Warto podkreślić, że nic nie zostało zakończone, więc pewnie będzie kontynuacja, mam nadzieję, że bardziej skupiona na wątku głównym.
    Harem nie za dobry, brak konkretów, ale kilka postaci ma jakiś potencjał.
    Ostatnia ważna wada to milijony postaci, na te 12 odcinków to z 20 byłbym w stanie sobie przypomnieć. Dla mnie to minus, bo ciężko wszystkich zapamiętać, a część to niepotrzebne twory wybujałej fantazji twórców.
    Ogólnie przeciętne, raczej nieudane ecchi z fabułą o sporym potencjale, ale niedokończone.
    Na plus muzyka.