Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Alart

  • Avatar
    Alart 16.09.2014 12:58
    Re: Jak z tym ecchi?
    Komentarz do recenzji "Kimi no Iru Machi"
    Podkreśliłem shounen ecchi. OK, dzięki.
  • Avatar
    A
    Alart 15.09.2014 03:12
    Jak z tym ecchi?
    Komentarz do recenzji "Kimi no Iru Machi"
    Według ogryzka jest to shounen z ecchi. A w komentarzach głosy zupełnie przeciwne – dramat dla pań.

    No więc mam pytanie: czy jest to ecchi shounen? Bo jak tak, to trudno, obejrzę, bo jak nie ja to kto? A jeśli ecchi jest ograniczone do openingu i endingu, a reszta to przeciętnawy dramat to sobie podaruję.
  • Avatar
    Alart 24.03.2014 03:21
    Re: Dobre
    Komentarz do recenzji "Date a Live"
    Aha, btw. muszę przyznać, nie jestem znawcą i mogę się mylić co do jakiejś kategoryzacji. Staram się wprawdzie dyskutować na najwyższym osiągalnym dla mnie poziomie i rozszerzać horyzonty, ale to znaczy niestety też, że nie obawiam się poddawać tego co mi tu piszesz jako dogmat w wątpliwość. Nawet jeśli się mylę.
  • Avatar
    Alart 24.03.2014 03:13
    Re: Dobre
    Komentarz do recenzji "Date a Live"
    OK. Czyli definicja jest zła. No dobrze Przedwieczny, napisz mi swoją bez protipa. A nie „eroge to co uważam za eroge”.

    A Fate/stay night przecież zawiera sex sceny. Wtf?

    Co do reszty wybacz, wzburzyłem się. Później spróbuję się nad tym zastanowić. Myślę, że narzucasz mi swój odbiór serii, aczkolwiek może ja tu też trochę trolluję :)
  • Avatar
    Alart 22.03.2014 15:01
    Re: Dobre
    Komentarz do recenzji "Date a Live"
    OK. To zobaczmy co tam napisali fani na wikipedii.
    wikipedia napisał(a):
    Japanese video game that features erotic content (...)
    There is no set definition for the gameplay of eroge, except that they all include explicit sexual content. This most often occurs as hentai scenes of the player character having a sexual encounter with other characters. Usually the sexual content is presented as a reward for the player's successful fulfillment of certain tasks.

    Czyli eroge to chyba jest po prostu pornografia. W związku z tym doszukiwanie się czegokolwiek więcej w głównym bohaterze jest trochę nie na miejscu. Podejrzewam, że utożsamiłeś termin „eroge” z „dating sim”. Dlatego TWoGK i Amagami SS.
    Często elementem dating sim jest eroge i na odwrót, ale nie jest to równoważność.

    Specjalnie bezczelnie wrzuciłem w porównanie serię, której wybacza się, że kusa spódniczka Misaki jest wytrwale podnoszona przez Kuroko w wolnych od akcji chwilach, a w ostatnim filmie scena prysznicowa zajęła całkiem dużo czasu. Dałem to dlatego, żeby zauważyć, że fanservice/harem to nie jest domena tylko zrobionych od sztancy dwunastoodcinkowych serii.
    Tak żeby udowodnić, to tak na szybko pomyśl o innych seriach o podobnej konstrukcji np. Ao no Exorcist, Bleach czy Soul Eater. Od razu widać, że w tych seriach jest znacznie mniej fanservice'u niż w Toaru Majutsu no Index.

    Ja pokazałem, że taki „przeciętny bohater eroge” nie istnieje. Może w takim razie kontrprzykłady?
  • Avatar
    Alart 21.03.2014 18:59
    Re: Dobre
    Komentarz do recenzji "Date a Live"
    No tylko jeśli jako konwencję uznamy parodię. Tymczasem parodia jest przez pół odcinek drugi, potem raczej już niekoniecznie. Chociażby przez to, że problemy bohaterek są dosyć poważne.

    Poza tym rzeczywiście, może część bohaterów serii eroge taka jest, ale dużo jest serii, gdzie bohater rzeczywiście coś sobą reprezentuje. Ja tu wspomniałem Sekirei, tak na myśl od razu leci Toaru Majutsu no Index, Amagami SS, The World only God Knows… Konwencja takiego bohatera jak tutaj istnieje głównie w słabych shounenach akcji kliknij: ukryte , gdzie harem jest drugorzędnym elementem. Mam tutaj na myśli bohatera, który bez powodu jest tym bohaterem i sobą reprezentuje jedynie unikalną moc, nic więcej.
  • Avatar
    A
    Alart 19.03.2014 22:52
    Dobre
    Komentarz do recenzji "Date a Live"
    Właściwie zgadzam się z recenzją.

    Dość ciekawa akcja, całkiem udane żarty. Bardzo udany fanservice. Mnie trochę irytowały niektóre założenia, ale potem się powyjaśniało.

    Bohater jest źle zaprojektowany. Coś jak byk rozpłodowy, tylko z troszkę rozszerzoną funkcjonalnością. Podstawiają mu krowę (haremetkę), on musi zrobić swoje i tyle. No i jak w tym dowcipie, "to musi być byk". Właściwie miałem wrażenie, że można by tego Shida zwyczajnie z serii wywalić, dziewczyny naparzałyby się bez niego równie skutecznie.
    Szkoda, bo bohaterki są dobre. Mają charaktery i cechy, w wielu przypadkach jest to głębsze niż zwykłe „tsundere”, „loli”, czy co tam jeszcze.

    Ogólnie to ostatnio serii z udanym ecchi prawie nie ma, więc polecam fanom.

    Mimo wszystko do Sekirei brakuje bardzo dużo…
    7/10.
  • Avatar
    A
    Alart 18.02.2014 15:17
    Kontynuacja..
    Komentarz do recenzji "Monogatari Series: Second Season"
    Słaba pierwsza połowa, bardzo fajna połowa druga.
    Bardzo szkodzi tej serii takie rozciągnięte w czasie wydawanie. Coś się wydarzyło w Nise, którymś Neko i co tam jeszcze, ledwo pamiętam, a może to ważne?

    7/10.
  • Avatar
    A
    Alart 8.02.2014 23:22
    Odradzam.
    Komentarz do recenzji "Hentai Ouji to Warawanai Neko"
    W sumie niewiele mam do dodania. Tragedia.

    Było jednak tutaj coś dziwnego. Nie wiem, kojarzycie może te sceny w filmach, gdzie wiemy że zombie zaraz wyskoczy, ale i tak jest to przerażające. Straszne jest to, jak bohaterowie nieuchronnie idą na spotkanie śmierci, chociaż my dobrze wiemy, że to nie jest najlepsza droga. Tutaj też podobnie było ze scenami, które miały być śmieszne. Bohaterowie nieuchronnie musieli na siebie wpaść, przewrócić się i kontemplować sytuację. Prześladowało to mnie przez cały film. Postaci niepowstrzymanie podejmowały tę drogę, która doprowadzała tylko do tego jednego gagu. Cały czas bałem się, że znowu się to powtórzy. I powtarzało się, bohaterowie przyjmowali tylko tę jedną pozycję. Powoli ogarniała mnie rozpacz, a pod koniec już nie wiedziałem co zrobić. Wystarcza spojrzeć na ostatnią scenę żeby wiedzieć czemu.
    No i tyle jeśli chodzi o komedię. Tragedia, tragedia i dramat. Horror.

    Co ciekawe fanservice'u prawie nie ma. Serio piszę. Dziwne, ale prawdziwe. No np. sceny prysznicowe. Scena prysznicowa, gdzie widzimy ręcznik przez 0,5s, a potem ujęcie na bohatera… To nie jest fanservice. Cienizna. Jedyna scena jaką pamiętam to brzuszki tej starszej z cyckami. Zdecydowanie zbyt często jest pokazywana morda bohatera zamiast tego, co mogłoby nas ewentualnie zainteresować. Chyba nikt tego nawet za próbę fanservice'u nie uzna.
    Ciekawostka, seria którą puryści odrzucą bo jest fanservice, a ewentualni amatorzy odrzucą, bo go nie ma. Co oni ćpieli?

    Historyjka, czyli to co miało być fabułą i akcją? Ehhh. Mogliby się chociaż zdecydować na lepsze życzenia, ja bym tego kota poprosił o litr dobrego alkoholu, świeżą dziewczynę i wygodne mieszkanie codziennie do końca życia. A ci proszą o koniec świata byle byli razem. Słabo.

    Jest to właściwie kwintesencja tego, co się stało na przestrzeni lat z anime haremowymi. Z serii ciekawych, pełnych akcji, ociekających fanservice'em i nawet śmiesznymi żartami dochodzimy do nędznej parodii. Do czegoś co bardziej przeraża niż śmieszy i bardziej usypia niż podnieca.

    2/10
  • Avatar
    A
    Alart 4.02.2014 13:43
    Znacznie słabsze
    Komentarz do recenzji "IS: Infinite Stratos 2"
    Jedynka była całkiem niezłą przygodową serią ecchi. Dwójka niestety ma niewiele przygód. Zostało średniawe ecchi połączone z „codziennym” życiem bohaterów. Wprowadzono kilka nowych postaci, ale nie wystąpiło kilka z jedynki.
    Seria nie zyskała żadnego zakończenia.
    Ogólnie to jedynka traci ze względu na tak słabą kontynuację.
  • Avatar
    A
    Alart 13.01.2014 19:17
    Komentarz do recenzji "Futari wa Milky Holmes"
    Zdecydowanie najlepsza część Milky Holmes. Cóż, i tak nic nadzwyczajnego. Jak ktoś przebrnął przez poprzedniczki to może spróbować. Poza tym normalni ludzie niech od tych serii trzymają się z daleka.
  • Avatar
    A
    Alart 11.01.2014 20:08
    Mi się podobało.
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin"
    Zawiła fabuła, pełna zwrotów akcji i intrygi. Niespotykany w filmie rarytas, godny dobrej, powieści fantastycznej.
    Brak większych błędów, realia są dopracowane, chociaż dla mnie zbyt demonizowane jest społeczeństwo i trochę zbyt dużo sytuacji, kiedy ktoś podejmuje głupie decyzje.
    Anime potrafi być nudnawe momentami i żenują niektóre sceny. Ale to naprawdę niewiele.

    Grafika bardzo dobra. Nowoczesna, aktywna scena z masą detali, pieczołowicie narysowane stroje i elementy ekwipunku. Postacie bezbłędnie rozróżnialne poprzez przemyślane i konsekwentne projekty, bez różowych włosów i zielonej skóry.

    Ode mnie 9/10. Liczę na kontynuację.
  • Avatar
    Alart 8.01.2014 23:38
    Komentarz do recenzji "Dansai Bunri no Crime Edge"
    Nooo….
    Znowu mam wrażenie, że grafika oceniona na podstawie rzutu kostką, jakby nie wychodziło 40 serii rocznie i nie było żadnego punktu odniesienia.
    Technicznie jakoś 8 lat w tył, a styl i inne nie zachwycają.
    Poza tym to co recenzentka wytknęła – gimnazjalistka wyglądające jak podstawówka. To się nazywa błąd, gdy mamy dziecko otoczone nastolatkami i okazuje się, że ono ma tyle samo lat.
  • Avatar
    A
    Alart 29.12.2013 03:01
    Trudno opisać
    Komentarz do recenzji "Zettai Bouei Leviathan"
    Rzuca się w oczy prosta konstrukcja całej serii. Widać, że pierwowzorem jest gra, cała opowiedziana historia jest jedynie tłem do klikania. Tutaj klikają za nas 3 jaszczurodziewczyny.

    Ogólnie jednak ta cieplutka seria w klimacie fantasy jest całkiem niezła. Bardzo duży, lecz nie przesadny nacisk położony jest na interakcję i codzienność tego świata. Lubię, gdy seria fantasy pokazuje coś więcej niż tylko epicką przygodę. Z tym, że nie jest aż tak jak w tej serii o bułkach, Shining Hearts ~Shiawase no Pan~, coś się jednak dzieje.
    Ciężko ocenić. Brak błędów, nawet przyjemnie się ogląda. Jednak w sumie zbyt nudne, brak jakiegokolwiek zwrotu akcji. Zdaje mi się, że to anime lepiej mogłoby się sprawdzić dla dzieci.
    Ehhh
    6/10.
  • Avatar
    Alart 9.12.2013 14:23
    Re: Typowa reklamówka tasiemcowatej mangi.
    Komentarz do recenzji "Blood Lad"
    Napisałem „tasiemcowata”, ale w istocie chodziło mi o charakter serii, w pejoratywnym sensie tego słowa, a nie ilość tomików. Zresztą, jestem pewny, że za dwa lata będzie dość materiału, a nikt nie zanimuje, bo po prostu realnie nie będzie czego.
  • Avatar
    A
    Alart 27.11.2013 23:56
    Ale zjadę!
    Komentarz do recenzji "Tetsuko no Tabi"
    W Tetsuko no tabi generalnie chodzi o to, że grupka ludzi jeździ se koleją podziwiając stacje i pociągi. Jak na to popatrzymy w ten sposób, to włącza się lekkie WTF, i, szczerze pisząc, właściwie tak jest.
    Zacznę od tego, że lubię pociągi. Naprawdę podoba mi się to, jak te wytwory technologii komponują się z naturalnym pejzażem lasów, gór i łąk. Dlatego nie tylko uznałem Tetsuko no Tabi za warte obejrzenia, ale miałem pewne oczekiwania względem tej serii.
    Ogólnie, to pomysł wziął się stąd, ze twórca pasjonuje się pociągami, jest taka manga i postanowili zrobić też anime. Seria o pociągach nie musi być nieudana. Wystarcza spojrzeć na hit zeszłego sezonu, Gin no Saji, który w istocie stanowił opowiadanie o rolnictwie. Myślę, że z jeżdżenia koleją również można coś wykrzesać. Niestety, to nie tu.
    W każdym odcinku obowiązuje ten sam schemat. Jadą pociągiem na wycieczkę, Hirohiko Yokomi, zapaleniec, który wszystko planuje zachwyca się, Naoe Kikuchi, bohaterka będąca rysowniczką mang sarka na wszystko, a jeszcze jeden gościu notuje. Widzowi przedstawia się wycieczki kolejowe, które można zrobić z Tokio, interesujące stacje, a czasem nawet jakieś lokalne atrakcje. Schemat ten może nie byłby zły, gdyby było to okraszone czymś dodatkowym w postaci żarcików, może jakiejś fabuły czy czegoś takiego.
    I rzeczywiście, w pierwszych kilku odcinkach pojawia się wątek Królowej Szyn, występuje więcej postaci, są jakieś żarciki. Niestety szybciutko o tym zapominamy i więcej tego nie ma. Uważam, że lepiej nie dać żadnego wątku, niż dać jakiś i potem go porzucić. Gdyby seria zupełnie nie miała fabuły, mogłaby być zwykłym animowanym przewodnikiem. Zaczynając i porzucając wątki popełniono błąd, który tylko mocniej pogrąża to anime.
    Sam schemat został zrealizowany źle. Natłok nazw własnych, nudnych informacji okraszonych jedynie stękaniem bohaterki i okrzykami radości nerda sprawiają, że odcinki stają się niestrawne. Jeśli to miała być reklamówka dla osób niezainteresowanych tematem, zdaje mi się, że nie trafiono. Myślę, że zainteresowani i tak to wszystko wiedzą. Szczególnie ostatnie odcinki nie pasują do serii, są nudne i bez pomysłu. Przedstawione trasy, jak sami twórcy mówią ustami bohaterów – „takie jak wszystkie inne”. Czy rzeczywiście wystarcza „wsiąść do pociągu byle jakiego”?
    Zrodziła się wątpliwość, czy twórcy rzeczywiście chcieli zachęcić ludzi do podróży pociągami? Obawiam się, że osoba cynicznej Naoe była tu zdecydowanie bardziej przekonująca niż narwany Hirohiko. Może miało to być studium ludzi „Tetsuko”, po naszemu pasjonatów, zapaleńców? A może chodziło o zwrócenie naszej uwagi na szarą rzeczywistość? W każdym razie żaden z hipotetycznych celów nie został dobrze zrealizowany. Uważam, że taka, niezależna produkcja powinna być dopracowana pod tym względem. W innym wypadku, bez pięknej grafiki, bez reklam, bezgłośnie tonie wśród innych miernych produkcji. Zresztą zupełnie słusznie.
    Sam temat kolei potraktowano z pietyzmem. Bardzo dokładne rysunki, wiele faktów – to świadczy o tym, że autor naprawdę tworzył od serca. Oglądając Tetsuko no Tabi miałem ochotę wykonać dawno planowaną podróż z Kłodzka do Wałbrzycha, ponoć uruchomiona kilka lat temu linia jest bardzo piękna. Niestety, podkreślę jeszcze raz – natłok informacji spowodował, że cała para poszła w gwizdek. (Ale mi się udało wczuć w tematykę.) Widz już nic nie wie, nic nie pamięta, tylko durny wyraz twarzy bohaterów.
    Żarciki z reguły polegają na tym, że komuś się bardzo wykrzywia morda lub ktoś głośno wrzeszczy. Jak na serię seinen trochę słabo. Moim zdaniem to wręcz obraźliwe. No a jak nie ma fabuły, to nie ma żartów sytuacyjnych. Właściwie nie ma o czym gadać, komedia słaba.
    Nie bez kozery napisałem „bez pięknej grafiki”. Kreska nie była szczytem możliwości nawet w momencie wydawania tej serii. Na pochwałę zasługuje tylko dokładne przedstawienie szczegółów charakteryzujących pokazane sceny. Uważam, że w takiej serii, poświęconej urokliwym pejzażom i zabytkom, strona wizualna powinna być lepiej dopracowana. Szczególnie, że i tak nie ma zaawansowanej animacji, a stworzenie jednego czy dwóch ładnych obrazków na odcinek nie jest zadaniem ponad siły. Idąc zupełnie na łatwiznę, gdyby był to animowany przewodnik, można by nawet po prostu wkomponować ładne zdjęcia. Kiedyś coś takiego widziałem w endingu „Samurai­‑X”, „It's gonna rain”. Nawet jeśli zawiewa tandetą, to podejrzewam, że efekt byłby lepszy i bardziej przekonujący.
    Muzyka jest, chociaż dźwięków tła jest niewiele. Opening jest beznadziejny. Za to ending tworzy nastrojową kombinację z tematyką serii oraz animacją. Właściwie nie trzeba oglądać tego anime, wystarcza zobaczyć dworzec we Wrocławiu, odpalić sobie ending i poczuć XIX wiek, czas techniki i romantyzmu. Szkoda, że to nie poszło w tym kierunku. Chociaż w Japonii pociągi nie kojarzą się z reliktami przeszłości.
    Twórcy mieli dwie drogi. Mogli stworzyć animowany przewodnik, który zaproponowałby kilkanaście wycieczek kolejowych lub okruchy życia z pociągami w roli głównej. Wybrali drogę pośrednią, tzn. przez kilka odcinków próbowali wprowadzić elementy fabularne, a przez kolejne kilka monologi Hirohika opisującego trasę przerywały tylko jego dzikie wrzaski zachwytu.
    Po obejrzeniu tej Tetsuko no Tabi doszedłem do wniosku, że w Japonii koleje są bardzo nieciekawe. Zepsuta fabuła obniża ocenę. A fakt, że seria o pociągach i tak przypominała słaby wykład powoduje, że daję 2/10.
  • Avatar
    A
    Alart 14.11.2013 22:01
    Typowa reklamówka tasiemcowatej mangi.
    Komentarz do recenzji "Blood Lad"
    Blood Lad naprawdę ciekawie się zapowiada. Śmieszy, jest interesująco itd.. Miałem nadzieję na coś w stylu Fairy Tail.
    Niestety w przeciwieństwie do Fairy Tail i większości udanych tasiemców, wątki wpadają w niekończącą się spiralę. Ciągle pojawiają się nowe, żaden nie jest skończony. Coraz więcej tych wątków i tracą one ze sobą związek.
    Oczywiście seria urwana w pół akcji, chamsko krzyczy Kupuj! Czytaj! Płać! Kupuj! Płać!
    Już minęły czasy, że do wyboru były przebetonowe trzynastolatki pijące herbatkę i reklamówki mang. O ile nie będzie kontynuacji, nie ma totalnie żadnego powodu, żeby to oglądać.
    Jeśli twórca nadal będzie dodawał nowy wątek w tempie na 2 odcinki i żadnych nie skończy, to i tak średnio to widzę.

    3/10 z opcją poprawienia oceny w zależności od kontynuacji.
  • Avatar
    A
    Alart 31.10.2013 12:42
    Bardzo subiektywna ocena.
    Komentarz do recenzji "Mushishi"
    Mushishi ma kilka wad.
    Po pierwsze jest nudne. Typowo wygląda to tak: 3s wypowiadają kwestię, następnie 7s trwa obrazek jak to wygląda. Strasznie mnie to irytowało i naprawdę miałem problemy, żeby to obejrzeć. I nic się z tym nie da zrobić, bo tak jest ciągle, każde 10s tak wygląda. Nie można np. przewinąć lub przyspieszyć.
    Po drugie czułem się jakbym siedział w rozporku. Pełno jest ujęć, które wyglądają jakbym miał oczy na wysokości pasa. Pełno ujęć na śmierdzące giry, czy to zdejmowanie butów czy kroczenie. Myślę, że dla większości nie robi to różnicy, dla mnie to było totalnie obrzydliwe.

    Co ciekawe 5 ostatnich odcinków było zdecydowanie lepszych. Jakoś wyjęli tę kamerę z rozporka, przestali męczyć widza kilkusekundowymi ujęciami spadającego śniegu, a historyjki były nawet­‑nawet. Nie żebym nagle doznał olśnienia, stał się mędrcem i odmienił swoje życie, ale coś tam było.

    Ode mnie 4/10.
  • Avatar
    A
    Alart 20.09.2013 23:28
    Lekka seria akcji.
    Komentarz do recenzji "The Unlimited - Hyoubu Kyousuke"
    Nie czytałem mangi/nie oglądałem Zettai Karen Children. Stąd też uniwersum znam tylko z tej serii.

    Seria ma pewne mankamenty, jak np. naciąganie historii, chociaż jest faktem że Japońce jakoś II WŚ mocno nie przeżywają. Z tymi telomerami to też już przestarzałe, same się bardzo dobrze wydłużają. Ponadto przedostatni odcinek z odbijaniem kul itd., mogli już takie hece pominąć.

    Ale to mankamenty.
    Olbrzymia część dwunastoodcinkowych serii składa się z 1­‑2 odcinków wprowadzających, 6­‑10 odcinków z żarcikami, plażami, gorącymi źródłami, wątkami pobocznymi i 1­‑2 odcinków wprowadzających, rozwiązujących i zamykających główny wątek (lub nawet nie, bo jest przecież manga). W Hyobu Kyousuke akcja została równomiernie rozdzielona w całej serii, praktycznie każdy odcinek wnosi coś nowego, czy to zwrot akcji, walkę czy przygodę. Nawet te 2 odcinki (z księżniczką Monako i wjazdem na mafię) są całkiem interesujące i dodają całkiem sporo do serii, bowiem wprowadzają nowych bohaterów i przedstawiają realia świata. Całość jest zamknięta, nie ma chamskiego „obejrzyjcie jak wydawca pozwoli lub w mandze”.
    Akcja jest prowadzona w jasny dla widza sposób, poczynania i cel Andy'ego są bardzo wyraźne. Zresztą w ogóle wszystko się wyjaśnia, nie ma jakichś istotnych niedomówień.

    Bohaterowie są wprowadzeni bardzo dobrze. Są dość dokładnie przedstawieni, ale ich smutne życiowe historie nie zamieniły serii w nudny zbiór dramatycznych retrospekcji.
    I o dziwo choć wszystko sprowadza się do „uratujmy świat przed tymi złymi”, to jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Wątek nie jest rozdmuchany, ale też nie jest jednoznaczny. Postaci negatywne są ukazane negatywnie i ciężko z nimi sympatyzować, dzięki czemu widz nie zaczyna w połowie serii dopingować nie tych co trzeba. Równocześnie rozterki naszego szpiega zostały pokazane w sposób przekonywujący.  kliknij: ukryte 
    Najsilniejszy bohater jest również całkiem sympatyczny – wyluzowany (w końcu jest najsilniejszy, co tu spinać) lecz równocześnie ma jakiś plan.  kliknij: ukryte 

    Hyobu Kyousuke to po prostu dobra seria rozrywkowa. Wartka i wciągająca akcja, praktycznie brak nudnych odcinków, suchych żartów czy przesadnej patetyczności stawiają ją przed konkurencją, która nie umie napisać zrównoważonego scenariusza. Rzeczywiście coś trzyma przed ekranem każąc obejrzeć nowy odcinek, niepewnym co się tak naprawdę stanie.
    Poza tym ostatnio udanych, skończonych, niegłupich i lekkich serii akcji jest bardzo niewiele.
  • Avatar
    A
    Alart 22.08.2013 13:29
    Właściwie cytat
    Komentarz do recenzji "Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai 2"
     kliknij: ukryte 
    Chyba nie mogę nic dodać, ani lepiej napisać i wyciągam ten komentarz na wierzch. Mam nadzieję, że użytkownik Piotrek potraktuje to jako komplement, a nie złodziejstwo:)
  • Avatar
    A
    Alart 24.07.2013 23:45
    Mnie tam odpowiada.
    Komentarz do recenzji "Zetsuen no Tempest ~The Civilization Blaster~"
    Zetsuen no Tempest to anime specyficzne.
    Po pierwsze zachowuje „teatralny” styl – niewielu bohaterów, jeden główny wątek (potencjalne wątki szybko zbiegają do głównego), muzyka, dramatyzm, nawiązania do twórczości Shakespeare'a. Nie sili się na sztuczny realizm, wręcz podkreśla tę „teatralność”. Może to bardziej kwestia małego budżetu niż celowego działania, ale wyszło dobrze.
    Seria ma właściwie ciężki klimat, zręcznie równoważony elementami komicznymi i fanserwisem. Te elementy są moim zdaniem dobrze dopasowane.

    Największą siłę tej serii stanowią normalni bohaterowie. Nie rozemocjonowane kukiełki, lecz normalni ludzie, którzy po tragedii kontynuują życie. Chyba w tej ekipie Mahiro wyszedł najlepiej, bo początkowo wydawał się furiatem, a potem okazało się, że jest całkiem odwrotnie, to po prostu sensowny, zdolny, zdeterminowany i solidny młodzieniec. Nie jakiś zbawca, nie jakiś płaczek, lecz normalny człowiek z ambicjami.
    Co ciekawe, pojawia się groteskowy „bohater”. Jest płaczliwy, spotkała go śmieszna krzywda, którą przeżywa, raczy ekipę co najmniej jednym pouczającym monologiem i zbawia świat. Stanowi element komiczny. Jak sobie teraz pomyślę, że w wielu seriach rzeczywiście tak wygląda główny bohater…

    Fabuła jest podzielona na dwie części. Pierwsze 12 odcinków ma ciężki klimat. Drugie 12 odcinków ma klimat znacznie lżejszy, zamykane są sukcesywnie wszystkie wątki.
    Seria jest ogólnie ciekawa. Nie ma w niej większych luk, zawsze coś się dzieje, są jakieś pytania. Trudno było przewidzieć jak się rozwinie akcja, jakie pojawią się nowe fakty. Wnioski, które wyciągali bohaterowie były rzeczywiście całkiem logiczne.
    Mimo to momentami zawiewa nudą, seria mogłaby mieć kilka odcinków mniej. Można by odpuścić ten 13 (streszczenie pierwszych dwunastu odcinków), ograniczyć wspomnienia z Aiką. No ale wtedy by wyszło mniej teatralnie, a zachowanie konwencji jest również ważne. Za to nie ma przedłużających się scen walk.
    Jest dużo konwersacji, ale o ile nie lubię ani Fate:Zero, ani Kyoukai Senjou no Horizon, tu mi to nie przeszkadzało.
    Jeśli chodzi o jakieś nieścisłości, to raczej widać starania, by takich uniknąć. Coś tam wychwyciłem, chyba nic wielkiego albo się wyjaśniło, bo nie pamiętam.

    Co ciekawe jest dość jasne lecz nienarzucające się, nienaciągane i sensowne przesłanie. Sporo serii, które starają się dawać do myślenia, ma przesłanie niemożliwe do werbalizacji lub nonsensowne. Jest sporo serii, które przesłanie ładują do głowy szpadlem. Tutaj jest akurat pośrednio.

    Ocena…
    Jest to udany eksperyment. Naprawdę niewiele jest serii, które nie wałkują oklepanych motywów, jeszcze jest mniej serii, które robią to bez kardynalnych błędów.
    Zaszaleję i trochę wyrost, głównie za testament Aiki;)
    9/10.
  • Avatar
    A
    Alart 28.06.2013 18:36
    Nowy arc
    Komentarz do recenzji "Hunter X Hunter [2011]"
    Niedawno rozpoczęła się nowa przygoda. I jest zdecydowanie najsłabsza, nie dziwię się, że jej nie zekranizowali wcześniej.
    Zacznę od tego, że remake starałem się oglądać pobieżnie, gdyż interesowały mnie nowe przygody, jednak wciągał mnie niejednokrotnie tak samo jak za pierwszym razem.
    W Hunter X Hunter uniknięto wielu wad innych shounenów. Dwie podstawowe – inflacja mocy i globalizacja konfliktu towarzyszą japońskim i amerykańskim bajkom od zawsze. Bohater zawsze ratuje świat, a nawet gdy jest już najpotężniejszy na świecie, to i tak zjawia się jakiś czarny charakter o większej mocy. Chyba Bleach pod tym względem wygrał wszystko – co 50 odcinków światu zagraża katastrofa i co 50 odcinków Ichigo przechodził siebie.
    W Hunter X Hunter moce były dużo powszechniejsze i dawały mniejszą przewagę. Ważniejsze było przebiegłe wykorzystanie dostępnych środków niż waląca pobliskie wieżowce technika.  kliknij: ukryte Mnie irytował fakt, że tych Hunterów niby tak mało  kliknij: ukryte , a tylu ich spotykają. Mimo wszystko nie następowała gwałtowna inflacja mocy, ani nowe umiejętności nie oznaczały wszechmocy. Również żadna przygoda nie miała globalnego zasięgu – poskromić złodziei, zagrać w grę.
    W nowym arcu następuje złamanie obu zasad. Mamy niewątpliwie globalne zagrożenie. Zbyt dużo jest postaci o przesadzonej mocy. Poza tym nowy arc jest po prostu nudny. Czuć, że autor próbował przekonać widzów kliknij: ukryte , ale to nieco zbyt mało. Do nowych bohaterów nie czuję przywiązania, jestem ciekaw gdzie Hisoka, Kurapica i Leorio. Niech te gadziny jak najszybciej wywalą i wrócą do głównego wątku.
    Nowa przygoda ma w sobie coś z fillera. Związek z głównymi wątkami nie został przedstawiony i wierzę, że jeśli się znajdzie, to będzie bardzo naciągany.
    Podsumowując – lepiej mi się oglądało stare odcinki drugi raz niż nowe.
  • Avatar
    A
    Alart 13.06.2013 21:07
    Polecam serię.
    Komentarz do recenzji "Mondaiji-tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo?"
    Główną siłą serii jest uniknięcie wad innych serii. Wreszcie jakiś przyzwoity główny bohater, a nie upośledzony zbawca świata. Uniknięto globalnego konfliktu. Nie było sucharów – humorystyczne dialogi na temat Kuro Usagi były nawet­‑nawet i nie było ich wiele. Walki były krótkie i ciekawe, analizowano taktykę, a nie pokazywano przemiany bohaterów. Wprowadzono rozsądną ilość bohaterów i każdego dokładnie scharakteryzowano.
    Prolog 6 odcinka – TO jest śmieszna scena z tsundere, a nie biedny chłopak pokazywany 5 razy w jednym odcinku ze zdeformowaną mordą z powodu ciosu „przyjaciółki”. Za samo to dodałem punkt do oceny.
    Jak się okazuje całkiem niewiele trzeba, żeby seria była fajna i dało się ją obejrzeć.

    9/10.
  • Avatar
    A
    Alart 18.05.2013 19:34
    Ni pies ni wydra.
    Komentarz do recenzji "Robotics;Notes"
    Seria nie trafiła do mnie.
    Zaczyna się jako komedia szkolna, przechodzi przez jakiś wątek kryminalny, by ostatecznie skończyć jako dramat. W żadnym z tych niestety nie bryluje, dramat dość żałosny, kryminał przewidywalny od pierwszego odcinka.
    Akiho była irytująca, sztampowa i mocno pociągnęła zarówno komedię, jak i końcowy dramat w dół. Furugori była bardzo interesującą postacią, niestety nie wykorzystano jej potencjału, a w pewnych momentach zepchnięto ja do roli zwykłego świra.
    Dość dużo nieścisłości. Np. monopolar – czemu nie można było go dotknąć ręką, a trawą już tak? No i kilka jeszcze innych, już nie pamiętam, nie zapisywałem. Nie żebym od serii wymagał jakiejś naukowości, ale przecież w Steins:Gate nie było chyba żadnych bzdur. Tych nieścisłości naprawdę nie było dużo i mogła powstać interesująca, nienaciągana koncepcja nieodległej przyszłości.
    Chyba każdy twist fabularny został skopany, był zaspojlerowany za wcześnie, rozciągnięty lub nieistotny.

    Jest dużo serii o walce dobra ze złem, które nie zawierają Akiho i nie palą zwrotów akcji. Są nawet takie, gdzie ten problem jest nieco bardziej rozbudowany. Nie polecam.
  • Avatar
    Alart 12.03.2013 23:44
    Re: Istotne, zdaje się, obsewacja.
    Komentarz do recenzji "Jinrui wa Suitai Shimashita"
    Zdarza się :)

    Tak, o to chodzi. Ja nigdzie nie napisałem i nie twierdzę, że nie zgadzam się z recenzją – po prostu mój odbiór był zupełnie inny. Stąd też raczej brakuje ewentualnych punktów, w których moglibyśmy polemizować.