x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: (nie) do rozgryzienia
(nie) do rozgryzienia
wiem jedno: dawno nie zachwyciły mnie tak postaci, i to prawie wszystkie, zarówno z wyglądu (łącznie z tymi spłaszczonymi uszami, które w pierwszej chwili mnie przeraziły, ale po 10 minutach były już częścią uroku), jak i charakteru. szczególnie trójka: Yasaburo, profesor Akadama i Benten to majstersztyki, kreacje złożone, głębokie i w swych niekonsekwencjach aż do bólu konsekwentne. przerażająco i fascynująco ludzkie. relacje między nimi pokazano tak subtelnie i realistycznie, a przy tym praktycznie bez słów, że po prostu nie znajduję adekwatnych wyrazów uznania.
oczywiście centrum tajemnicy jest Benten, femme fatale trzech światów, otulona zapierającym dech seksapilem i nieskończonym smutkiem. o takich jak ona jedni pisali poematy, inni się pojedynkowali albo strzelali sobie w usta… czego pragnie, co ją smuci, czym się kieruje? nie dowiemy się, i chyba to właśnie jest w niej tak pociągające. wymyka się wszelkim próbom zrozumienia i wciśnięcia w ramy. podobnie Yasaburo i profesor – są zbyt złożonymi postaciami, by zamknąć ich w paru słowach. takoż Yaijiro, żaba w studni wspomnień i wyrzutów sumienia, czy sam Souichiro, którego nie ma, a tak bardzo jest i na tak wiele sposobów – w swoich synach.
zinterpretować fabuły się nie podejmuję, czekam z niecierpliwością na recenzję lub jakąś dyskusję.
naprawdę, to trzeba zobaczyć i samemu (spróbować) wyrobić sobie zdanie.
z pustego i Salomon nie naleje
absolutnie nie
dhamatycznie
heroina myśli… no myśli, owszem, i nawet te myśli artykułuje, i wciela w czyn, woooow, ale scenarzyści już nie bardzo. vampiry chcą gryźć i gryzą, alleluja, ale już w drugim odcinku zaczynają się odruchy sympatii i tylko patrzeć, jak zabiorą ją do onsenu. szkoła? na litość niesławnego Kaname, dlaczego ona ma niby chodzić do nocnych klas?? i to w dodatku ma być rzeczą oczywistą. dla kogo, ja się pytam…
i tak, podobnie jak przedmówcy, też zamierzam oglądać, żeby się przekonać, jak wiele głupot uda się tam wcisnąć twórcom. to doskonały dowód, że oglądanie anime na dłuższą metę może poważnie zaszkodzić – nigdy nie podejrzewałam się o taki wyrafinowany masochizm…
Re: Zaproszenie w smugę blasku
fast food
Re: obawiam się...
obawiam się...
Leon rulez
(po obejrzeniu 8 razu FF VII AC nadal nie do końca go łapię ;), natomiast Leon dla mnie rządzi i już ;) całkowicie subiektywnie i bez powodu… oczarował mnie już w RE4. jest taaaaki śliczny ;D
a jednak
no i kolejny zawód...
Matsujun, czyli odkrycie dram przez ursę (wyznania osobiste)
pomijając niezaprzeczalny urok aktora i odgrywanej przez niego postaci, myślę, że Kimi wa petto ma szansę spodobać się przede wszystkim właśnie kobietom w pewnym wieku, inteligentnym, pewnym siebie i niezależnym, tak jak bohaterka prącym do sukcesu i starannie kryjącym potrzebę posiadania kogoś, przy kim nie muszą się wstydzić łez. to jest motyw realistyczny do bólu, uniwersalny i za to oklaski oraz miejsce w mojej kolekcji ulubionych. no i w sumie temu serialowi zawdzięczam obecny cug dram, w którym tkwię i naprawdę bardzo się z tego cieszę… :D:D:D
obiecujące
eee tam 2
iiiiiiiiii tam
uch
reszta bohaterów (?) mu dorównuje albo go nawet prześciga. Keisuke? ratunku. Rin? litości. Shiki? iście marionetka cała z drewna, jakby się nie ruszał i nie gadał, byłby przynajmniej elementem dekoracyjnym, a nie denerwującym. Nano? co to w ogóle było??? a ten zboczony blond hodowca „psów”? o matko… właściwie to szkoda się żyłować na opis tego „animepodobnego czegoś”. żenada, bez względu na to, jak zostało czy zostanie otagowane (ktoś się dopatrzył w tym anime yaoi? albo bodaj shounen‑ai? bo ja nie. „psów” do tego odmawiam zaliczyć, bo to już było daleko za tymi granicami, nie wspominając o granicach dobrego smaku, a Keisuke… nie, zapomnijmy o nim).
jeden jedyny jasny punkt to Motomi, normalny, wiarygodny jako postać, sympatyczny facet, ale przecież nie udźwignie sam jeden całego anime, niczym Mariusz Kwiecień przedstawienia Oniegina w krakowskiej operze…! o dziwo, po wszystkim stwierdzam, że na swój zboczony i trochę przerażający sposób udani byli też egzekutorzy, równie popaprani jak cała reszta, ale przynajmniej konsekwentnie i momentami rzeczywiście zabawnie. choć nie chciałabym ich spotkać w ciemnym zaułku.
grafika sama w sobie czy też chara design bynajmniej mnie nie powaliły (nie wspominam o ostatnim odcinku, nie… choć mowę mi literalnie odebrał, prócz niecenzuralnych i średnio artykułowanych, zduszonych zaskoczeniem okrzyków), choć wiele sobie było można po niej obiecywać, bez względu na to, czy się jest yaoistką, czy nie (patrz wyżej). ale nawet najpiękniejszy bishounen znacznie traci na uroku, mając bez przerwy taki drętwy wyraz buźki jak Akira! i taki debilny i charakter! a, miałam się nie żyłować… no dobrze, zapomnieć o tym jak najszybciej… zapomnieć… uch.
ogórek morski, chyba
ps. „festiwal dynamicznie stojących postaci”, buahahha! gratulacje :D
bishingumisie
bohaterowie… jacy bohaterowie? wszystkie postaci tak płaskie, że chyba się bardziej nie dało, bo nie ma tak cienkiego papieru. o co chodzi onym wrogom, nie wiadomo, chyba o pokazanie sprawności fizycznej. gumisie gubią się w gumisiowym lesie między prawdą historyczną (parę sprytnie wpisanych w ten idiotyzm faktów wzbudziło jednakowoż moje żywe uznanie, i nie mówię o komentarzach Chizuru) a oni‑ryczną fantazją emo nastolatek. uroda ich owszem, powala, do tego te gołe, ach, klaty i kolorowe oczka, ale to naprawdę jedyne, co dobrego da się o nich powiedzieć. a co do oczek nie jestem bynajmniej pewna. jest to nadmiar szczęścia, zdecydowanie. w dodatku totalnie skopani seiyuu połowy ekipy, szczególnie Okity i Sannana, chociaż może to tylko moja opinia. a prawda, wszystko tutaj to tylko moja opinia ;] i wszyscy jakby od jednej sztancy, no dobra, dwóch: mrocznego bishingumisia i wesołego bishingumisia. jako tako sensowni są moim zdaniem Kondo i Heisuke, przejawiając pewne cechy indywidualności (w przypadku tego drugiego przesadnie szczeniackie, ale jednak momentami urocze, szczeniactwo przynajmniej usprawiedliwia rozchwianie emocjonalne. nawiasem, oni wszyscy byli mniej więcej w jednym wieku, Todo też). i może jeszcze biedny Susumu, choć (a może właśnie dlatego) go mało było. Hijikata to jest porażka totalna, a przecież ta postać ma w sobie taaaki potencjał, o pierwowzorze myślę oczywiście. w każdej innej pseudohistorycznej animce jest o niebo lepszy! nie wspominając o nieszczęsnej głównej (?) bohaterce, której jednak oszczędźmy kolejnego kubła pomyj, bo wszyscy już wiemy, o co chodzi. nieużywanie katany w sytuacjach tego wymagających jest naprawdę najmniejszą z jej przewin ;/ sądzę, że potrzebna była jedyna jako pretekst, żeby na jej widok wyraz oczków co poniektórym robił się lekko maślany, i jakie to urocze, tudzież by fanki mogły się zachłystywać wdzięcznym obrazkiem skrwawionych w jej obronie męskich ciał (i szat). och ach (chwyta się za serce) ;/
mogłabym chyba jeszcze długo, bo zapas ironii i rozgoryczenia nazbierany przez te 13 odcinków jest zdumiewająco duży, a idiotyzmów do omówienia też sporo, choćby wątek „nadprzyrodzony”. co to miało być, wytłumaczenie, dlaczego grupę nazywano demonami? to może następnym razem przemienią ich w wilki? mam już tytuł: ookami shinsengumi ;/ DAWNO się tak nie rozczarowałam. moje ukochane gumisie już nigdy nie będą dla mnie takie same ;(
oczywiście zawsze może być gorzej, drugi sezon pokaże (jasne, że będę oglądać! ;] kończę, bo nie skończę… eh ;]
Watsuki...
jedna jedyna zaleta
najgłupszy pomysł na fabułe pod słońcem ;/
Re: paradoks?
Re: Once upon a time... there was a *quack!*...
to chyba nie jest miejsce na takie wyznania, ale świetny tekst, Salva :) przypomniałaś mi, jak bardzo podobała mi się Tutu, chyba zaraz sobie do niej znowu usiądę… pozdrowienia znad jeziora ;)
no!