Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

ursa

  • Avatar
    R
    ursa 8.01.2009 07:47
    uuuuu... rwane
    Komentarz do recenzji "Nodame Cantabile: Paris Hen"
    podpisuję się pod recką, niestety… jak bardzo seria jest urwana, dowodzi fakt, że nawet się nie zorientowałam, że się skończyła! rzeczywiście duży zawód, ale Nodame i Chiaki jak zawsze cudowni, szczególnie w scenie na moście ;D podobało mi się, że wreszcie Chiaki wykazał trochę inicjatywy ;) z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy…
  • Avatar
    A
    ursa 7.01.2009 08:01
    krew wszystko zalała
    Komentarz do recenzji "Kurozuka"
    ... co nie wzbudziło zresztą żadnych większych emocji. najstraszniejszą rzeczą były bez wątpienia nie kwiaty i hektolitry hemoglobiny (co za strata z punktu widzenia wampira), lecz dolne odnóża części postaci, które żadną miarą nie miały prawa ich nosić ;/ aha, i nijak niepasujący wariacki śmiech jednego z bohaterów na koniec. a miał szansę na bycie kimś ciekawszym niż bezbarwny cień Dantego… grafika nawet mi się podobała, choreografia walk też, design postaci mniej (usta Kuro! uee). bohaterowie… chyba drugoplanowi mieli więcej charakteru niż główni ;] zakończenia ni w ząb nie rozumiem. dało się co prawda obejrzeć, ale nic więcej…
  • Avatar
    ursa 11.12.2008 19:47
    Re: Grafika
    Komentarz do recenzji "Hakkenden: Legend of the Dog Warriors"
    Kiedy oglądałam po raz pierwszy, jeden z odcinków oglądałam w pełnym osłupieniu – ni stąd ni zowąd historia o czymś zupełnie innym, gdzie tamci bohaterowie? Gdzieś w połowie zrozumiałam (na podstawie dialogów), że to żadna zmiana w scenariuszu, tylko po prostu nie poznałam bohatera…


    o, to, to, ja też tak miałam… widzę że nie tylko ja ;/ opad szczeny gwartantowany, bynajmniej nie pozytywny, i przyznaję, że jakkolwiek uwielbiam filmy o samurajach, grafika w Hakkenden mnie załatwiła i nawet nie umiem tego ocenić. w zasadzie wmusiłam w siebie, wierząc w tanukową opinie ;] chyba było dobre… ale ten jeden mankament sprawia, że nawet nie mam ochoty sie rozwodzić na ten temat. aha, muzyka chyba była niezła…
  • Avatar
    A
    ursa 22.11.2008 19:36
    cuuuudne!
    Komentarz do recenzji "Princess Tutu"
    śliczne, zabawne, wspaniałe, poruszające – własnie skończyłam i nie mogę jeszcze złapać tchu! ostatnio tak ogrzał watashi no kokoro Natsume, ale to jest zupełnie coś innego – cudna, wielopoziomowa baśń, rzeczywiście przypominająca europejską klasykę (i ten intertekstualizm!), a te wstępy „dawno, dawno temu” oraz świat, gdzie był zamknięty kruk, graficznie przywodziły mi na myśl rosyjskie animacje i poczułam się strasznie nostalgicznie ;) koncepcja (czy też struktura ;) świata genialna, przy całej baśniowości wręcz filozoficzna, pokazuje uniwersalizm „opowieści” i dowodzi, że najsilniejszą siłą we wszechświecie jest narratywizm. a może jednak… nadzieja? ach…
    grafika i muzyka dopasowane cudownie i zwłaszcza ta druga wspaniale podkreślająca i współtworząca klimat (żałuję tylko, że lepiej się na tym nie znam), bohaterowie znakomici i złego słowa nie powiem na nikogo, łącznie z Mytho i Drosselmeyerem… ale Fakir i Ahiru są oczywiście najlepsi i niemałą zasługę mają tu rzecz jasna ich seiyuu (ach, ten głęboki głos chmurnego chłopca i kwak brzydkiego kaczątka ;) (tylko kto mu wymyślił takie imię…??)
    seria dla dzieci i dla dorosłych, każdy znajdzie tu coś dla siebie i nieobejrzenie tego byłoby po po prostu straszną stratą! Polecam gorąco!
  • Avatar
    A
    ursa 15.11.2008 11:01
    tak dobrze się zapowiadało....
    Komentarz do recenzji "Nabari no Ou"
    początek rzeczywiście był bardzo obiecujący, do połowy nawet dało się serię oglądać z pewnym zaciekawieniem, ale wszelkich złudzeń pozbawił mnie występ „pewnego rodzeństwa”, który nazwać absurdalnym to obrazić duchy Tuwima i spółki, bo był po prostu idiotyczny ;[ Raiko miał zdecydowanie nierówno pod sufitem – tylko nie jestem pewna, czy było to zamierzone. Yoite… owszem, można mu współczuć, Miharu należałoby mocno potrząsnąć (a takie nadzieje z nim wiązałam, buu), a Kumohira miał jedną zaletę: był zabawny – niestety do czasu. summa summarum, kończyłam oglądać siłą woli i ze starsznym niesmakiem, że można było zepsuć tak dobrze zapowiadającą się serię. jedyne, co mi się naprawdę podobało, to projekty postaci, lubię takie chude typy, ale to trochę za mało ;/ nie polecam ani nie odradzam; jeśli brak logiki w działaniach bohaterow komuś za bardzo nie przeszkadza, da się obejrzeć…
  • Avatar
    ursa 29.10.2008 08:04
    Re: nie bardzo...
    Komentarz do recenzji "Seto no Hanayome"
    kawajka napisał(a):
    A ja szczerze mówiąc odpadłam przy drugim odcinku.:/


    ja też po drugim… lubię SD, ale to było straszne, podobne paskudztwo widziałam chyba tylko w GTO, a Seto i tak jest gorsze. i cały czas wrzeszczeli. nieeeee ;/
  • Avatar
    A
    ursa 19.10.2008 11:46
    magiczne i urzekające
    Komentarz do recenzji "Natsume Yuujinchou"
    długo szukałam słów, które by krótko określiły Natsume Yuujinchou, i chybna lepszych nie znajdę (choć mam poczucie, że zasługuje na więcej). ale ta seria rzeczywiście jest niepozorna i trudno ją opisać tak, by oddać cały jej ukryty urok. dla mnie nawet ta ponoć niskobudżetowa grafika stała się integralną częścią magii, budując niesamowity klimat długiego, leniwego lata na prowincji z daleka od zgiełku miast, za to blisko natury – i tego, co nadnaturalne. ten klimat i powolny tok narracji sprawiały, że każdy odcinek zdawał się trwać dwa razy dłużej niż normalny… i o połowę za krótko. wręcz nie chciałam, żeby seria się skończyła! dawno już (albo nigdy…) nic mnie tak nie za­‑chwyciło za serce – że użyję staroświeckiego terminu, dobrze pasującego do Natsume, który zdaje się rozgrywać w jakimś bezczasie ;) – i to tak niepostrzeżenie. naprawdę trudno znaleźć odpowiednie słowa…
    Natsume jako postać jest „zrobiony” genialnie: jego skomplikowany, ale prawdopodobny psychologicznie charakter, zachowania, decyzje, uczucia, relacje z ludźmi i ayakashi i to, jak powoli się zmienia, otwiera. dwa ostatnie odcinki dobrze to pokazują, zwłaszcza rozmowa jego opiekunów i kiedy ciotka ochrzania Natsume za to, że się o niego martwiła, a on jest szczęśliwy – słooodkie ;) a przy tym nie gada za dużo!
    koledzy Natsume ze szkoły, mimo że nakreśleni kilkoma kreskami, jak i epizodyczni ludzcy bohaterowie – bezbłędni. ayakshi – złe, dobre, głupie, mądre, złośliwe, nieszczęśliwe, zdesperowane – paradoksalnie są istotami z krwi i kości chyba nawet bardziej niż ludzie (niczego ludziom nie ujmując). Nyanko jest po prostu obłędny, szczególnie kiedy się nudzi ;D w mojej prywatnej galerii ayakashi Mokkun musiał się posunąć na swoim pierwszym miejscu ;D a mały kitsune, którego chłopak bierze pod opiekę, to chodząca słodycz (ale nie taka, od której bolą zęby ;)
    ogólnie – genialne, cudowne, magiczne, urzekające, zachwycające anime, które trzeba zobaczyć i nie sposób zapomnieć. z pewnością się nie zestarzeje jak hity jednego sezonu. 10/10, a właściwie to poza skalą…
  • Avatar
    A
    ursa 19.09.2008 12:04
    niedosyt
    Komentarz do recenzji "Stranger - Mukou Hadan"
    wciąż nie mogę dojść do ładu z własnymi odczuciami, jeśli chodzi o ten film. z pewnością jest b. dobry – wszystko, co do tej pory widziałam ze studia BONES, było co najmniej bardzo dobre. grafika, tak kreska, jak i kolorystyka, po prostu świetne, animacja bez zarzutu, a szczególnie sceny walk (ostatnia sekwencja!) zapierające dech w piersiach. fabuła… trochę to było skomplikowane, kto z kim walczy i dlaczego, może przez sporą liczbę bohaterów na pierwszym i drugim planie. szybko giną co prawda… ale każdy, kto dostanie swoje 5 minut, potrafi się pokazać jako postać z krwi i kości. oczywiście najważniejsze jest ukazanie relacji między Bezimiennym i chłopcem i tu też nie mam nic do zarzucenia, jest autentyczna i realistyczna, zwł. biorąc pod uwagę prawdopodobną przeszłość wojownika, i bardzo ładna, nienachalnie i we właściwym tempie rysowana. naprawdę nie wiem, czego mi tu brakuje. jakiś niedosyt pozostał. może to powinien być krótki serial?
  • Avatar
    A
    ursa 19.09.2008 11:46
    romantycznie
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    urocze i zabawne – to określenia, które nasuwają się jako pierwsze. jedna z lepszych komedii shounen­‑ai/yaoi, jakie widziałam. to zresztą chyba najlepszy sposób podchodzenia do tego tematu… bohaterowie są żywi, sympatyczni, relacje między nimi pokazane w sposób ciekawy i (mniej lub bardziej – główna para jest chyba pod tym względem najlepsza) prawdopodobny. i jak dla mnie, kreska jest ładna w nieco nietypowy sposób. do tego humor – nic tylko polecić :)
  • Avatar
    A
    ursa 19.09.2008 11:38
    clamp
    Komentarz do recenzji "xxxHOLiC: Kei"
    ja też uważam, że druga część jest lepsza od pierwszej, zwł. pod względem grafiki. oczywiście jeśli komuś nie przeszkadzają te odnóża, ale to w końcu Clamp; trzeba wiedzieć, czego się spodziewać. kolorystykę uważam za piękną i doskonale pasującą do klimatu; fabuła też jest ciekawsza i bardziej spójna niż w jedynce. dla mnie najbardziej interesujące jest w Kei ukazanie relacji między Watanukim i Doumekim (Doumeki rulez, choć jego dziadek jest boski ;), sekret Himawari­‑chan i to, jak podszedł do niego Watanuki, jest znakomicie poprowadzone. Watanuki jest tu zresztą dojrzalszy i ciekawszy jako postać. No i międzywymiarowa wiedźma jak zawsze nie do pokonania! tutaj chyba… miększa? ostatni odcinek kawaii. polecam! :)
  • Avatar
    A
    ursa 7.09.2008 11:46
    subarashii...
    Komentarz do recenzji "Kure-nai"
    rany, tylko co można dodać do takiej świetnej recenzji? ;) wspaniała robota, Enevi :)
    anime też znakomite. obejrzałam właśnie kilka dni temu i zaparło mi dech. pomijając zarówno tradycje Kuhouinów, jak i Hozukich, którzy wychowali Shinkurou, a które może niekoniecznie były niezbędnym dodatkiem (te drugie zwłaszcza), konstrukcje postaci i relacje między nimi chyba najlepsze, jakie kiedykolwiek widziałam. tak naturalne, prawdziwe, uzasadnione. nawet „złych” – tu złożona, znakomita kreacja ojca Murasaki. sama Murasaki jest świetna, ale mnie bardziej wzruszył Shinkurou, tak bardzo starający się być silnym i odpowiedzialnym, a w gruncie rzeczy też „kawaisonii dzieciak”. niezwykle subtelnie pokazano zwłaszcza, jak Benika próbuje go czegoś nauczyć, a także chronić. w ogóle emocje i związki między bohaterami zarysowano – bez przegadania – tak doskonale i realistycznie, że wręcz nie mam słów… do tego naturalny komizm i humor, a czasem zwykły, codzienny dramat, niezgrabność i kruche piękno ludzkich gestów. każda postać ma indywidualny nie tylko wygląd, ale i charakter, sceny obyczajowe z udziałem np. sąsiadek chłopaka wspaniałe. nawiedzona Yamie, choć niewiele się o niej dowiadujemy, jest po prostu boska :) natomiast osobowość Tamaki i jej stosunki z mężczyznami są portretem w swej zwyczajności genialnym. a to, czego obie uczą Murasaki… to trzeba zobaczyć!
    grafika jest po prostu powalająca. projekty postaci, szczegółowość wnętrz (Wewnętrzne Sanktuarium!), krajobrazy, przytłumione, a mimo to nasycone barwy, użycie półmroku (znów Sanktuarium), no i oczywiście animacja (obłedna ostatnia scena walki Shinkurou) – na najwyższym poziomie. zapiera dech w piersiach ;] muzyka dobrze dopasowana do wydarzeń. Całość – brakuje mi już superlatyw – po prostu znakomita :D

    Skoro już wyjaśniono nieporozumienie, pozwolę sobie zamienić adresata pochwały i usunąć komentarze :)
    IKa
  • Avatar
    A
    ursa 7.09.2008 10:57
    sceny z życia bibliotekarzy....
    Komentarz do recenzji "Toshokan Sensou"
    ... mogą być równie absurdalne, straszne i śmieszne jak w Toshokan Sensou, wierzcie mi ;] tyle że nie używa się ostrej amunicji. co do mnie, uznawszy, że rząd japoński w anime dostał schizofrenii (w końcu każdy rząd składa się z wielu świadomości ;), porzuciłam idiotyczny pomysł wojny bibliotecznej dla delektowania się świetnym przedstawieniem znakomiecie prowadzonych i prawdopodobnych psychologicznie relacji oraz cuuuuudnych bohaterów. główna para jest wspaniała, ich stosunki rozwijają się tak naturalnie, i w dodatku żadno z nich nie jest ideałem (koncept z dysproporcją wzrostu genialny ;) zwracam uwagę na rodzicow Kasahary ;) ale są jeszcze inne: obserwowanie „idealnego” Tezuki, który kompletnie nie ma pojęcia, co go czeka, jest przezabawne. w ogóle humor znakomity, na wysokim poziomie i inteligentny. postaci nie tylko mają barwne charaktery; jak dla mnie, projekty graficzne i w ogóle kreska była normalnie prześliczna – po prostu normalna ;D i niesamowicie podobał mi się w sensie graficznym opening – jak ze starej taśmy. moja opinia: jedno oko przymknąć, a drugim oglądać! warto :D
    ps. polecam szczególnie bibliotekarzom ;)
  • Avatar
    ursa 10.07.2008 18:28
    zalatuje Ursulą
    Komentarz do recenzji "Opowieści z Ziemiomorza"
    cykl Ursuli powstał o ile pamiętam gdzieś w latach 60., więc jeśli już, Eragon zalatuje Ziemiomorzem ;] i tym samym zalatuje produkcja Goro; może odbiór byłby lepszy, gdyby nie porównywanie jej 1) do oryginału, 2) do dzieł Miyazakiego­‑sensei. fabularnie pokręcone okropnie, jak ktoś nieznający tetralogii może się połapać, nie mam pojęcia, w dodatku Lebannen skopany totalnie i tego jednego nie mogę wybaczyć. reszta jak dla mnie ok, muzyka i grafika b. ładne, ale faktycznie zabrakło magii, więcej jej miało choćby Mimi wo sumoseba… w sumie mi się podobało i na pewno trzeba obejrzeć, ale… lepiej wąchać oryginalny zapach niż podróbkę ;)
  • Avatar
    A
    ursa 4.07.2008 18:10
    Mokkun rulez
    Komentarz do recenzji "Shounen Onmyouji"
    generalnie zgadzam sie z dziewczynami ;) Shounen Onmyouji zdecydowanie ma to coś, do tego stopnia, że nawet obejrzałam dwa czy trzy odcinki w rawie, nie mogąc sie doczekać co dalej – a było to już po tym, co Kazane (zresztą z nią bardzo smutny wątek) zrobiła Gurrenowi. przedtem zdarzyło mi się to tylko raz i też był w to zamieszany czerwonowłosy demon. kappa, ściśle mowiąc ;D ale chociaż mam słabość do czerwonowłosych demonów, jak dla mnie najlepszy w tym anime jest sam Mokkun – tzn. w postaci ayakashi. trzeba zobaczyć, jak krzyżuje ręce i nogi… pardon, przednie i tylne łapy, albo jakie robi złośliwe miny! boskie :D dużo humoru i ciepła jest zdecydowaną zaletą serii, obok stada biszów, nawet jesli niewiele gadają, to dowyglądają ;) związki Mokkun – Masahiro i Seimei – Masahiro bardzo ładne, końcówka dramatyczna w sam raz, Masahiro postawiony przed naprawdę trudnym wyborem, ale stanął na wysokości zadania i zachował sie jak prawdziwy przyjaciel Gurrena.trochę smutne zakończenie i naprawdę miałam mieszane uczucia: z jednej strony jakis deus ex machina mógłby coś z tym zrobić (była nawet dea na podorędziu ;), ale z drugiej przynajmniej twórcy byli konsekwentni i wszystko razem pozostało logiczne. zresztą poważnie obawiałam się, że faktycznie ich wymordują w czambuł, z Seimei i jego dwunastką włacznie. więc jest lepiej niż można się było spodziewać ;] co nie zmienia faktu, że pozostaje po nim lekki posmak smutku – ale sam seria zabawna, ciepła i zdecydownie warta obejrzenia :) no i Mokkun rulez!
  • Avatar
    ursa 21.06.2008 10:29
    Re: Bardzo dobre
    Komentarz do recenzji "Kyou Kara Maou!"
    o tak ;) a co do Gwandala, to jesteśmy rywalkami ;) warto obejrzeć te 78 odcinków choćby po to, żeby zobaczyć jego zdziwioną minę w ostatnim, buahahaha! zresztą nie tylko jego, ale bez spamowania ;) i nie tylko dla tego: anime jest sympatyczne, pełne humoru (oglada się je z uśmiechem na ustach, a kiedy Gunter chciał zostać mnichem, omal nie umarłam ze śmiechu) i sympatycznych bohaterów, co jeden to przystojniejszy i ma fajniejszy mundurek (Gwendal, Gwendal! i te włosy… :). szczerze przyznam, że najmniej lubię Konrada – jako jedyny tutaj nie ma cech komediowych. zaś Murata zdobył moje pełne uznanie jako najbardziej przewrotny i wprowadzający element niepewności (a tak! ale trzeba dotrwać do końca, żeby się przekonać ;) charakter. a jako „ototo no otomodachi” do spółki z „otomodachi no oniisan” doprowadzał mnie do spazmów ze śmiechu, zaiste nie wiem dlaczego ;D inni bohaterowie, jak np. rodzice braci Shibuya, też są godni uwagi i nie są tylko ozdobnikiem. oprócz innych rzeczy pozwalają twórcom mówić nienachalnie o wartości więzi rodzinnych, miłości i przyjaźni – bardzo ładne ;)fabuła rozwija się konsekwentnie i w sumie bez większych dłużyzn, a rozwiązanie walki z głównym złym uważam za wysoce oryginalne – jak na taką serię ;) naprawdę poczułam się zaskoczona, nie tyle oczywiście jej wynikiem, ile formą ;) i dobrze… gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, to potwierdzam, że zdedcydownie warto KKM obejrzeć :) aha, zaczął się już drugi sezon, przez niektórych z tajemniczych przyczyn tytułowany trzecim ;) i wyszła pięcioodcinkowa OAVka… ;)
  • Avatar
    A R
    ursa 21.06.2008 09:54
    o tak :D
    Komentarz do recenzji "Gakuen Heaven"
    o tak, zdecydowanie zgadzam się z recenzją :) przeurocza seria, pochłaniałam ją odcinek po odcinku, choć napięcia fabularnego w niej za grosz ;) tajemnica rzeczywiście wciśnięta nieco na siłę, ale nie razi tak strasznie, jak to czasami bywa, robi raczej za katalizator, żeby Keita wreszcie zdał sobie sprawę z tego, co się wokoło niego dzieje i kto co do niego żywi ;) bohaterowie… założę się, że recenzentka robiła notatki, kto jest kim, bo ja tak ;D inaczej się nie dało chłopców dopasować do imion (i tak nie do końca mi się udało i za Chiny cesarskie nie potrafię powiedzieć, jak się nazywali moi ulubieńcy,a była ich liczba mnoga bliska ogólnej liczbie bohaterów ;), ale to nie szkodzi, bo z nawiązką spełniają wymagania natury estetycznej, a przy tym są przesymatyczni i rzeczywiście nie mają żadnych mrocznych i tragicznych sekretów, co za ulga i odmiana ;) najlepszy w tym anime jest humor, często z przymrużeniem oka: początkowe sceny niektórych odcinkow testowałam na zdecydowanym przeciwniku shounen­‑ai i też sie uśmiał ;D hamu­‑hamu heaven z kolei ma w sobie coś słodkiego, ogladałam to rok temu, a uśmiecham się teraz mimowolnie na samo wspomnienie ;) polecam wszystkim, nie tylko miłośniczkom shounen­‑ai, bo jest to po prostu zabawna i optymistyczna seria, pełna ciepła i zdecydownie warta poświęcenia jej czasu :D
  • Avatar
    A
    ursa 27.05.2008 17:57
    zasadniczo jestem fanką... ;) mimo to!
    Komentarz do recenzji "Angel's Feather"
    zasadniczo jestem „fanką tego typu produkcji”, do czego już się chyba na tanuki przyznałam, więc nie będę się wstydzić ;] mimo to animka mnie nie powaliła, chyba że ogromem odczutego rozczarowania, ponieważ „fankom tego typu produkcji” nie zawsze wystarcza widok rozchełstanych vel mokrych biszonenów… ja na przykład lubię w „tego typu produkcjach” fabułę i jakichś sensownych oraz prawdopodobnych psychologicznie, albo chociaż zabawnych bohaterów ;] ale ad res. piszę tylko, żeby powiedzieć, że to bardzo dobra recenzja, i całkowicie się z nią zgadzam; wierzcie w nią, fanki tego typu produkcji! może ciąg dalszy anime, którego z punktu widzenia fabuły – no w końcu jakaś fabuła tam była, choć zaplątana i bez sensu – zdecydownie brakuje, coś by zmienił (oglądałabym, a co, podziwiać tam zdecydownie było kogo, zwłaszcza te otoczone mroczną aurą zboczone typy ;), ale póki co walory estetyczne to jedyne, co może zaoferować Anielskie pióro…
  • Avatar
    A
    ursa 21.05.2008 13:59
    tylko dla fanów Minekury?
    Komentarz do recenzji "Bus Gamer"
    ja też się rozczarowałam… ale nie mieli czasu ani pola do popisu, trudno. ucieszyłam się, bo uwielbiam tę paskudną kreskę Minekury i zwichrowane charaktery jej bohaterów (nie żeby ci coś sobą zdążyli zaprezentować). dla mnie jedna scena była warta poświęcenia tego czasu: kiedy zobaczyłam na ekranie automatu, na którym grał bodajże blondyn idiota, mojego ulubieńca z Sajuków, omal nie spadłam z krzesła :D jednak, niezupełnie a propos, moim zdaniem powinni byli raczej zrobic Wild Adapter…
  • Avatar
    ursa 20.04.2008 13:12
    Re: Dobre, ale czegoś tu brakuje
    Komentarz do recenzji "Ookami to Koushinryou"
    Avellana napisał(a):
    Ja może szybko odpowiem, żeby nie było wątpliwości: Teukros w recenzji nie odniósł się do tej kwestii, ale ów odcinek na DVD ma nosić numer 7.

    o rany, nareszcie wiem, o co chodzi z tym 7 odc.! co ja sobie głowy nałamałam… ;/ dzięki… mnie też się dosyć podobało, na tyle, że jak tylko się pojawiło, od razu brałam się do oglądania, a nie zawsze tak mam ;)faktycznie najlepsze relacje i dialogi Horo i Lawrence'a, zwłaszcza pod koniec ;) kreska też niebrzydka… OP i ED subarashii :)brakuje nieco żywszej akcji i lepszego zrozumienia ekonomii ;)
  • Avatar
    A
    ursa 14.04.2008 19:26
    opad szczeny :)
    Komentarz do recenzji "Hatenkou Yuugi"
    zdecydowanie pozytywny opad jednakowoż :) zaskakujący rozwój akcji, elementy tragiczne i pełne okrucieństwa plus naprawdę świetny humor, barwni bohaterowie, zalążek tajemnicy… czekam na dalszy ciąg ;]
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    ursa 7.04.2008 19:00
    wszyscy przyjaciele Ryuubiego-sama... są moimi wrogami ;/
    Komentarz do recenzji "Koutetsu Sangokushi"
    czyli, jak pomyśleć, cała banda tych idiotów z z nieszczęsnym bezkręgowcem Rikusonem na czele. zmogłam to, przyznaję, zainteresowana, jakiemuż to kosmicznemu, hahaha, nieszczęściu ma zapobiec młody, a następnie, kiedy wreszcie ktoś ubije bachora. ale nie! dawno nie widziałam takiej bzdury i potwierdzam każde słowo recenzji – nie oglądać tego, chyba że jako antyprzykład… jak ktoś liczy na shounen­‑ai, to też nie bardzo jest na co ;] jedyny jasny punkt stanowił jak zawsze cudowny głos Ishidy Akiry, ale to jednak trochę za mało ;/ odradzam!!!
    ps. Sonkena też ktoś powinien był zabić w dzieciństwie, choć z dokładnie odwrotnego powodu niż różowowłosego potwora ;/ słodycze są szkodliwe…
  • Avatar
    A
    ursa 14.02.2008 19:33
    mnyami ;)
    Komentarz do recenzji "Yami no Matsuei"
    właśnie czytam tom 4 mangi – tego w anime nie było: gorące źródła! a w nich mocząca się elita Enmacho: juhuhu! ;D aż trzeba złapać oddech, więc piszę ;) dla mnie Matsuei jest świetne, bo w niemal idealnych proporcjach łączy krwawy i wywołujący dreszcze dramat oraz humor z moim ukochanym SD (Tsuzuki jako piesek!), co nie powoduje żadnych zgrzytów; do tego śliczna grafika (no dobra, postaci… ;) i cudna, cudna muza – też uważam, ze piosenka z endingu jest rewelacyjna, gęba mi się sama śmieje, ilekroć ją słyszę ;) bohaterowie, szczególnie Tsuzuki, przesympatyczni; jeśli chodzi o Murakiego, to będę w mniejszości, bo o ile jest spoko jako typ szwarccharakteru (w końcu muszą mieć jakiegoś antagonistę, a zboczony naukowiec jest w sam raz), o tyle jest w nim coś, co budzi moją niechęć i zaprawdę nie wiem, co to jest… jego okrucieństwo jest jakieś bezduszne, moim zdaniem. choć przyznaję, niektóre sceny z nim i Tsuzukim wywołują piknięcie w „my little perverted heart” ;) mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy, a jeśli nie, to pozostaje nam liczyć na Waneko :) strasznie jestem ciekawa, kim naprawdę jest Tsuzuki… wracam do czytania! :)
  • Avatar
    A
    ursa 14.02.2008 19:03
    Sesshomaru rulez ;D
    Komentarz do recenzji "Inuyasha"
    ja tylko jedno i krótko, bo odczuwam niedostyt zachwytów nad jedną postacią (Salva, macham ci radośnie, skąd ten Puszek?!): Inuyasha jest słodkim i głupim, a czasami denerwującym szczeniakiem, a boski Sesshomaru rządzi :D za Chiny cesarskie nie rozumiem, co mu chodzi po głowie i czy w ogóle ma jakieś (ludzkie?) uczucia, ale i tak go uwielbiam :D chyba nikt nie ma tak zabójczego aniki… a te jego złote oczy!! :D
  • Avatar
    R
    ursa 3.02.2008 20:43
    saiko :D
    Komentarz do recenzji "Peace Maker Kurogane"
    hmmm, wypada zgodzić się z recenzentem co do jednego: nagłe przejście od komedii do krwawego dramatu nieco zgrzyta, a nierozwiązne tajemnice mogą nieco denerwować, ale to nie zmienia faktu, że Kurogane jest świetną i ładnie (graficznie i technicznie) zrobioną komedią, i jako takie zasługuje na zdecydowanie lepszą ocenę :) przede wszystkim bohaterowie – Tetsu jest przeuroczy, chyba w żanym innym serialu nie widziłam takiego kawaii dzieciaka (no właśnie dzieciaka, bo przeważnie zachowuje się na tyle, na ile wygląda, albo jeszcze mniej, ale jest tym zabawniejszy ;) Tatsu­‑nii momentami wręcz wzruszający jako zamartwiający się starszy brat, natomiast Shinsengumi… a, tu jest pies pogrzebany. rzecz w tym, że gdyby chcieć ich potraktować poważanie i zgodnie z prawdą historyczną, to czerwony kolor lałby się z ekranu przez wszystkie odcinki, niezależnie od tego, ile by ich było. może jeszcze jakiś trening by sie zmieścił… osobiście wolę już te wyścigi, festiwale i gejsze. a 15 odc. jest prawdopodobnie najśmieszniejszym, jaki kiedykolwiek oglądałam ;D;D:D super­‑scary demon­‑like vice­‑captain Hijikata Toshizou w płomieniach słusznego gniewu i z obnażoną kataną, krzyczący: „Chcecie wiedzieć, co znaczy ten wiersz? Chcecie wiedzieć?!” – po prostu można umrzeć ze śmiechu!:D:D:D:D:D:D:D
    Bohaterowie są zróżnicowani zarówno charakterami, jak i wyglądem, żywi, sympatyczni, zabawni, często mający przy tym ukrytą ciemną stronę, co tylko oczywiście dodaje im uroku – przynajmniej z punktu widzenia zwariowanych otaku ;) tutaj zdecydowanie na pierwszym miejscu stawiam kawaisonii Susumu… warto porównać ich postaci z tymi wykreowanymi w innych anime, np. jeśli pamięta się Saito Hajime w Kenshinie, zobaczenie go tutaj w roli onmyou i z wiecznie zaspaną miną daje efekt powalający :D muszę przy tym przyznać, że w sumie człowiek czuje się dość dziwnie, oglądając tę KOMEDIĘ ze świadomością, jakich czasów dotyczy i co czeka bohaterów w przyszłości… dobrze chociaż, że o Tetsunosuke nie trzeba się bać :)(jeśli kogoś interesuje ta historia, polecam książkę „Shinsengumi”, a z wersji animowanych Bakumatsu i Kenshina, jest też nowa oavka o Hijikacie :) przedsmak tego daje masakra w Iked'ya, gdzie Shinsengumi pokazują prawdziwe oblicze. jednak dziwni ci Japończycy, robić coś takiego z ludźmi, którym stawiają pomniki ;] a propos, facio z pistoletem to Sakamotou Ryouma, człowiek, którego wizja zmieniła Japonię ;) jest tu po prostu zabójczy, podobnie jak Hijikata, Okita, Saito i inni :D :D :D
    zmierzając do sedna: mimo powyższych zastrzeżeń anime świetnie się ogląda, żadną nudą nie wieje, można się uśmiać do bólu brzucha i wzruszyć też – polecam wszystkim! :D
  • Avatar
    R
    ursa 21.01.2008 17:59
    super śmieszne :)
    Komentarz do recenzji "Lovely Complex"
    ja też uważam, że recenzja zbyt surowa (dobrze, że przeczytałam po obejrzeniu, a nie przed ;), choć jak sie zastanowić, to serial pod koniec faktycznie lekko obniża loty, wpisując się w schemat, ale to przede wszystkim komadia i jako taka jest boska ;) poprawa humoru gwarantowana i przynajmniej człowiek nie musi się martwić, czy będzie happy ever after, jak np. w Bokura ga ita,  kliknij: ukryte  a propos, czy komuś jeszcze projekty postaci kojarzą się z Bokura ga ita?? Otani uśmiechał się czasem zupełnie jak Yano, a Risa też bez przerwy zmieniała fryzury! niewierygodne O_o jeśli chodzi o resztę, to SD osobiście uwielbiam, perypetie i charaktery bohaterów były przezabawne i nie chichotałam tylko wtedy, kiedy miałam przylepiony na twarzy głupi uśmiech ;D Nobu­‑chan i jej darling oraz reszta bohaterów też świetni :) polecam każdemu, kto woli płakać ze śmiechu niż ze wzruszenia :D