x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Nie do końca narzekam, stwierdziłem w tym samym poście, że to był tylko drobny (moim zdaniem) błąd, przez który klimat był słabszy. Interesuję się mitologią, dlatego cenię sobie nawiązania do jakichkolwiek mitów/legend w anime (zresztą, nie tylko w anime). Natomiast nie lubię, gdy się je miesza, mogli się skupić nad samym mitem skandynawskim i ich zadaniem mogło być, dla przykładu, zdobycie Mjolnira. No i druga sprawa, wszędzie ten Excalibur, czy im się to kiedyś nie znudzi? Przecież w mitach/legendach wszelakiego rodzaju można znaleźć setki broni i innego wyposażenia, a i tak wszyscy fascynują się Excaliburem.
Kwestia tego, jak do tego podejdziesz. Ja oczekiwałem dobrego zobrazowania mitu o kradzieży Mjolnira, dlatego wciśnięty w historię Excalibur mi nie przypasował.
No nic, zobaczymy co będzie.
Co do samego Calibur, tak jak i w LN, tak i tutaj boli mnie jedno – co właściwie Excalibur robi w micie skandynawskim, skoro to nie ma żadnego większego sensu. Kiedy już liczyłem na dobre zobrazowanie mitu, przypomniałem sobie o tym złotym mieczyku i cały czar prysł. Pomijając takie drobne mankamenty, najważniejszą chyba zaletą Calibura jest odczuwalny klimat MMORPG, czego brakowało poprzednim opowieściom.
Ciężko...
No dobra, ale czemu tak? Zacznijmy od najważniejszego, czyli podstawy w komedii – humor i gagi. A te już mnie rozczarowały. Tyle, o ile sama fabuła kręci się wokół sklepiku z mangami, gdzie szczególny nacisk sprzedawcy kładą na kącik dla dorosłych, co było głównym powodem, dla którego dałem temu szansę na początku sezonu (No bo przecież why not? Zawsze coś niestandardowego), o tyle gagi obracające się wokół tego tematu pozostawiają wiele do życzenia. Większość z nich jest zwyczajnie, krótko mówiąc, nieśmieszna i powtarzająca się, ba, już w pierwszym odcinku. Chyba jedynie gdzieś na początku uśmiałem się i miałem ochotę wyczekiwać kolejnych gagów, wszak już w połowie drugiego odcinka zaczęło mi się nudzić. W najnowszym (czwartym) były momenty, kiedy anime tylko słuchałem, szperając w internecie. Jak to będzie w następnym odcinku? Czas pokaże. Pomijając już kwestię słabego humoru (w sumie to tego nie można pominąć, przecież ten element jest najważniejszy w komedii), bohaterowie są nijacy i dla żadnej moe‑panny nie jestem w stanie znaleźć nawet najmniejszej sympatii. Liczyłem na kwestie techniczne, ale te także mnie zawiodły. Muzyka jest raczej skąpa, opening i ending nie wpasowują się w mój gust, a grafika… grafiką nie nadrobią tego wszystkiego. Już w samym sezonie jest kilka komedii, na których kolejny odcinek czekam z niecierpliwością, dlatego raczej nie odczuję braku tego anime. Ale jeszcze jedną (chyba już trzecią) szansę dam.
Re: Aldonah
Miałem na myśli, jak mnie zresztą poprawiłeś, w jaki sposób się je zinterpretuje.
Powiedzmy, że Slova wyróżnia się swoim ocenianiem i to widać chociażby po reakcji w komentarzach. :D Przy czym zaznaczę – nie mówię, że to jest złe.
Re: Aldonah
Natomiast osoba, której odpowiedziałem, sugeruje, że na recenzenta powinna wpływać presja otoczenia, no bo „skoro tysiące osób wchodzi na ten portal, to nie można dać najniższej noty tak dobrze ocenianej serii”. Cóż, kwestia człowieka, podoba mi się w recenzjach Slovy właśnie to, że na niego ta presja otoczenia nie wpływa i jeśli odpowiednio to uargumentuje, to wystawi nawet tą dwóję.
Re: Aldonah
Re: Aldonah
Re: Dzieje sie...
Nie zawsze, i tak jak w każdej legendzie jest ziarnko prawdy, tak w tej sytuacji nie bez powodu to, a nie inne anime jest tak wielbione. Oczywiście, jak już mówiłem, często wynika to z tej masowości, czyli to o czym napisałeś. Co do krwi – sam bym teraz hype'ował jakiś tytuł za krew, po obejrzeniu Terra Formars…
Rail Wars nie miałem siły nawet kończyć, ale takie WataMote już przewijałem w końcowych odcinkach.
No dobra. Sam się trochę pogubiłem, podając za przykład osoby, które nie czytają recenzji, bo faktem jest, że to oni tracą, nie my, pisząc ją. Może to kwestia braku doświadczenia, może czegoś innego.
Re: Dzieje sie...
Tak, ale te recenzje piszesz dla ludzi. A skoro te recenzje są podstawą działalności, to Tanuki funkcjonuje dla ludzi. Z tego względu można byłoby im troszkę pomóc, zważywszy na to, że wcale nie taka mała grupa spogląda tylko na numerki. Oczywiście, to ich błąd, bo recenzja zawiera opinię w postaci słów, a nie cyferek… w sumie to sam się pogubiłem. Dobra, nie ważne. :)
Ja na to patrzę odrobinę inaczej. Cyferki wynikają z tekstu, aczkolwiek dla mnie są pewnego rodzaju streszczeniem, może nie zwieńczeniem recenzji, bo brzmiałoby to zbyt wyniośle… Oczywiście Ty możesz na to także patrzeć inaczej i do „kompromisu” nie dojdziemy.
+
Ten hype nigdy nie bierze się z niczego. Zawsze są jakieś powody. Często wynika to z tego, że anime posiada na tyle prostą do odbioru treść, że przenika do sporej grupy ludzi. Samej serii nie oglądałem, więc wypowiadam się na podstawie statystyk, ale czy to anime było tak beznadziejne, że miałeś ochotę przewijać odcinki? Stwierdziłeś, zresztą trafnie, że ludzie zawyżają ocenę serii, które „hype'ują”, właśnie z tego powodu, że nie dostrzegają wad. Ale to działa też w drugą stronę – osoba, która zawiodła się na czymś, widzi głównie wady. Pisałeś recenzję bezpośrednio po obejrzeniu serii czy miałeś między jednym a drugim przerwę?
Dzieje sie...
tl;dr
Jak to pewna osoba z tygryskiem na avatarku napisała poniżej – Ty nie przykładasz wagi do ocen, ale inni tak. Z tego powodu, skoro i tak nie masz niczego do stracenia (właśnie ze względu na to, że nie przykładasz do nich uwagi), byłoby lepiej, gdybyś wystawiał oceny cząstkowe w oparciu o swoje argumenty, a nie rzut kośćmi.
Miało być hitem, wyszło jak zawsze
kliknij: ukryte Zaczynając od eksplozji atomówki, od tego, jak pięknie „świat pogrążył się w ciemności”, poprzez ich swojskie życie (cóż, chwilowe), aż po ich śmierć i krótkiego timeskipa. Wszystko to było świetnie wykonaną zmianą klimatów. Dodatkowo, ukazany pogląd wojsk USA „A niech se odpala bombkę, nas to nie dotyczy, nie nasz kraj. Był świadkiem naszej „ciemnej strony mocy”, to musimy go sprzątnąć”.
W sumie to ten ostatni odcinek, zamykający anime, podniósł u mnie ocenę. Wracając do bohaterów, każdy z nich miał określoną rolę do spełnienia i to im wyszło.
kliknij: ukryte Nine/Twelve chcieli być po prostu zauważeni. Im nawet nie chodziło tak bardzo o tą zemstę. No i co tu dużo mówić, zostali zauważeni, na skalę całej Japonii, a może i nawet świata, skoro USA się tym zainteresowało (chociaż to może przez Five). Lisa znalazła miejsce, do którego należała. W szkole źle, w domu źle, a Twelve służył jej jako podpora emocjonalna, Nine przekonał się do niej co prawda na samym końcu. Detektyw wydawał się być pewnym „pośrednikiem” między chłopakami, a resztą świata.
Niestety, zawiodło wykonanie. Mam na myśli głównie fabułę, ale też to, że niektóre postacie zostały rozwinięte w małym, nieznaczącym stopniu. Mowa tu np. o Lisie, która wprawdzie zmieniła się, ale jej zachowania były zbyt „mdłe”. No i piątka była beznadziejnie wykonana i nadal nie rozumiem, czemu kliknij: ukryte strzeliła se w łeb. A nie, przepraszam, strzeliła w benzynę, która się podpaliła, a dopiero kilka sekund później wybuchło auto. Cóż, czas to jak widać pojęcie względne, nawet dla obiektów. :-) . Takie słabe 7/10, w sumie gdyby nie zakończenie, to byłaby szósteczka.
Re: Jak to?
Nie wiem jak Ty, ale dla mnie, skoro recenzent napisał w ten sposób, to dla mnie jest to po prostu tożsame z tym, że (nie, nie użyję słowa hermetyczny, jak wielu przede mną :D) spora część osób może tych żartów nie zrozumieć, bo mogą one dotyczyć ich kultury, religii, tradycji. Recenzja jest raczej pisana dla każdego, więc obowiązkiem Komillla jest w tym momencie zaznaczyć, że OSOBY, KTÓRE INTERESUJĄ SIĘ JAPONIĄ (w najszerszym tego stopnia znaczeniu, nie jedynie mangą i anime) zapewne połapią się w większości bez wyjaśnień. Natomiast dla ludzi, którzy mają z tym styczność „dorywczo”, będą one po prostu niezrozumiałe. Nic tu o kompetencjach nie mieszać, bo to nie jest kwestia tego. Podobnie z Seitokai Yakuindomo, gdzie sporo jest wstawek dotyczących znaków, ogólnie gierek słownych. Ty zrozumiesz, inni niekoniecznie, dlatego warto jest napisać to, że niektóre żarty wymagają po prostu odpowiedniej wiedzy. Oczywiście, Japończycy tworzą to dla siebie, ale to, co jest u nich doceniane, nie musi być w tym samym stopniu odbierane przez przeciętnego europejskiego widza. To jak przestroga „Gagi są dobre, ale weźcie pod uwagę to, że czegoś możecie nie zrozumieć”. Chyba za bardzo się wkręciłem w to co piszę, wracając do sedna sprawy – to oczywiste, że anime będzie u nas niedoceniane, skoro większość odbiorców nie dostrzeże w nim pełnego potencjału… bo po prostu nie zrozumie części żartów (a te może i są dobre, ale co z tego, jak nie połapiesz się o co chodzi?). W tym wypadku pomagają objaśnienia, chociażby takie jak w Sabagebu.
Re: Ponadprzeciętnie, nawet dobrze, ale nic niezwykłego.
Postać spokojną i skorą do pomocy łatwiej popsuć. Cechy te, oczywiście z umiarem, są pożądane, ale wyobraźmy sobie moment, w którym twórcy do kotła wrzucili nie szczyptę tej chęci do pomocy, a całą garść. W efekcie dostajemy bohaterkę, która zamiast pomóc sobie, to pomaga innym. I tak na okrągło. Poświęca całe swe życie właśnie dla innych, a sama ma… no właśnie, NIC. Teraz zastanówmy się, czy ta postać jest realistyczna. Przecież człowiek w naturze ma, aby być po części egoistą. Jedni bardziej, drudzy mniej, ale wszyscy jesteśmy egoistami. Osoba biedna może oczywiście pomagać innym, ale na pewno myśli też o tym, aby pomóc sobie. Może nie w pierwszej kolejności, ale o tym myśli. Oczywiście, każdy zna ideał ascety, jako człowieka, który postępuje w ten sposób. Jest to na pewno ceniona wartość, ale warto zastanowić się nad tym, czy na pewno w pełni realistyczna. Oczywiście, to nie tak, że tego drugiego archetypu nie można zepsuć, ależ można. Zauważyłem jednak, że twórcy przechodzą w skrajność rzadziej w przypadku postaci a'la tsundere, niż ich przeciwieństw.
Ja nie traktuje żadnego archetypu jako ideał, nie faworyzuje żadnego rodzaju bohaterek.
Ależ oczywiście, to naturalne. To zależy od samego widza.
Na szczęście Rika była o wiele mniej wybredna i nie rzucała takimi algorytmami na prawo i lewo. xD
4 sezony wynikały tego, że twórcy chcieli przedstawić spójną całość opierając się na light novel. Zwłaszcza, że zakończenie trzeciej części było beznadziejne. Chcieli to poprawić, w pewnym sensie. Wait… fabuła całej czwartej części była równie beznadziejna. Nie wyszło im. Ale jeśli patrzeć na dwa pierwsze sezony, było… nieźle. Znaczy, powiedziałbym, że przeciętnie, ale mimo tego, dało się przy tym bawić. Ale zaznaczam, tylko przez pierwsze 2 serie, potem było coraz gorzej, więcej fanserwisu, mniej akcji i fabuły (Naprawdę, nie chce pamiętać, jak załatwili sprawy cenzury w czwartek części, odcinek z gorącymi źródłami, bodajże 5 lub 6. Tak, to ten moment, kiedy okazuje się, że u Louise nie ma czego cenzurować, bo NIC tam nie ma. No właśnie, nic. Pewnie skojarzysz, o co chodzi).
Rozwój postaci w dramacie jest ważny, podobnie jak w romansie. Czy jest konieczny? Niekoniecznie (świetne zdania, panie recenzent). Pod warunkiem, że odpowiednio przedstawią postać, która przez całą serię będzie statyczna, nie mam nic przeciwko temu, aby taka właśnie była. Niemniej jednak, ta „metamorfoza” jest raczej miłym elementem. Ale, ale… ja raczej nigdy nie zakładam, że coś jest ZAWSZE lepsze od CZEGOŚ. Na pewno znalazłoby się mnóstwo „wyjątków”, ale w sprawach anime tak zwykle mam. Wiele osób uważa,że komedie z loli są z reguły denne i lepiej obejrzeć dojrzałych licealistów (ciekawe, dojrzałych, w komedii). Ja nie skreślam żadnej takiej serii, niezależnie od tego, jaka jest. Oczywiście, mam prawo ich nie oglądać, ale jeśli to robię, to nie wypowiadam się na ten temat, bo i po co, skoro nic nie wiem o tym anime. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że mnie nie zaciekawiło. W innym wypadku przecież spróbowałbym go. :P
Re: Ponadprzeciętnie, nawet dobrze, ale nic niezwykłego.
Re: Ponadprzeciętnie, nawet dobrze, ale nic niezwykłego.
Fragment przez Ciebie wymieniony jest fragmentem drugiej recenzji, drugiego recenzenta. Nie będę tłumaczyć się z tego, co on miał na myśli, bo w głowie mu nie siedzę i po prostu nawet interpretując to na swój sposób (a opinie mamy podobne) mogę nie trafić w to, co dokładnie chodziło mu po głowie. Sugerujesz, że to, czy postać jest realistyczna czy też nie, zależy od jej cech osobowości. Oj nie, tak nie jest. Nie można powiedzieć, że skoro postać jest złośliwa, to jest realistyczna, a skoro jest spokojna i miła, to jest sztuczna. Na to, w jakim odczuciu jest według Ciebie dana postać, składa się multum elementów, te zaś składają się na pewne tło psychologiczne bohatera. Jednym z ważniejszych elementów, które biorę pod uwagę, jest to, jak postać się zachowuje względem tego, jaka ona jest. To jest dla mnie ważne w odbiorze serii. Jeśli mam wrażenie, często przez całe anime, że postać wykonuje działania w inny sposób, niż zrobiłaby to osoba o jej charakterze, to uznaję tą postać za nierealistyczną. Chyba, że twórcy uargumentują w odpowiedni sposób, czemu decyzja była taka, a nie inna i co wpłynęło na akurat ten sposób rozwiązania problemu. Natomiast nigdy nie oceniam realizmu postaci na podstawie samego charakteru.
Irytujące czy nie, są sytuacje, w którym jest wymagane takie zachowanie. Osoby z porywczym temperamentem wiele razy podnoszą głos wtedy, kiedy nie powinny. Czy to oznacza, że nie można ich lubić?
Odrobinę zawężasz sens mojej wypowiedzi. Chodziło o coś więcej niż traktowanie książek jako hobby. Chodziło o odnalezienie drugiego dna, czytanie między wierszami, jej wypowiedzi, kiedy traktuje o określonych tytułach, a w których można pokusić się o refleksje.
Natomiast postać nic nie oczekiwała wobec innych. Szukanie wspólnego języka opierając się niekoniecznie na literaturze, bywa naprawdę zabawne. Wiem to z doświadczenia. Czy to jednak oznacza, że jestem nierealistyczny? Osobiście myślę, że za bardzo dostrzegłeś jej cechy tsundere, które, w Twoich oczach zdominowały bohaterkę. Oczywiście ocena jest subiektywna i jeśli „wybitnie” drażniły Cię te momenty, masz do tego prawo.
A widzisz, a w moim przekonaniu z tego całego tria najlepiej wypada Taiga, a najgorzej Louise. Bo ta trzecia w ogóle się nie zmienia, leje tylko swojego pieska i wyzywa go od idiotów. I tak przez 4 sezony. Oczywiście wszystkie trzy bohaterki lubię, ale Louise wypada przy reszcie (imo) najgorzej. Pomijając już jej przewrażliwienie na punkcie innych kobiet (co widać w każdej sytuacji, kiedy leje Saito za coś, czego on w sumie nawet nie zrobił i co mu się nie należało), czwarty sezon, w którym została ukazana SZCZEGÓLNIE beznadziejnie. Fakt, komedia komedią, ale powtarzanie tych samych gagów bywa czasem męczące i w moim wypadku, ciężko mi było się śmiać, kiedy widziałem, jak chłopak dziesiąty raz obrywa od naszej czarodziejki za to, że przez przypadek położył łapę na piersiach innej dziewczyny.
Może nie to, że nie oglądam, bo jest popularne. Natomiast zdarza się, że to co jest popularne i oceniane dość wysoko [patrz Clannad, Steins;Gate, Code Geass, No Game No Life, Shingeki no Kyojin, Gintama, mógłbym wymieniać w kółko], często jest w moim przekonaniu overrate'owane.
Re: Ponadprzeciętnie, nawet dobrze, ale nic niezwykłego.
Sytuacja, którą opisałeś, bierze się z Twojego podejścia do serii. To niemalże oczywiste, że jeśli jakąś serię uważasz za dobrą, bądź po prostu ją lubisz, to bohaterki/bohaterzy zapadną Ci w pamięć na dłużej i bardziej szczegółowo. Dodatkowo, są anime bardziej i mniej popularne. Tu także nie skłamię, jeśli powiem, że rozpoznawalność postaci wynika po części z popularności. Pierwszy przykład z brzegu – Haruhi. Sporo osób z mojego otoczenia serii z jej „udziałem” nie widziała, ale postać jak najbardziej kojarzą. Przykładów jest oczywiście mnóstwo. Teraz przyrównajmy do tego mało popularne anime, jak chociażby Hantsuki. Tu jest kompletnie na odwrót, bo szanse na to, że spotkasz osobnika, który postać kojarzy, a anime nie widział, są bardzo małe. To dodatkowo wpływa na to, jak przeciętny widz pamięta (lub nie pamięta) danych postaci. Dobra, nie zbaczając nadto z tematu – jeśli mnie ktoś spytałby się o postać Riki (a zapewniam Cię, że oglądałem to dość dawno), potrafiłbym z miejsca podać jej imię, nazwisko, a nawet właśnie cechy charakteru (zresztą, to wynika troszkę z recenzji, jak już pisałem, anime widziałem dawniej, recenzję napisałem dopiero kilka tygodni temu, mimo wszystko byłem w stanie ją opisać, na pewno nie tak, jakbym mógł to zrobić po seansie, ale wystarczająco, według mnie). Z przykładów, które wymieniłeś, gdyby ktoś spytałby się mnie o postać z True Tears, dajmy na to Hiromi (? – nie bij, jeśli pomylę imiona), tą dziewoję z długimi, czarnymi włosami… o niej już bym niewiele powiedział. Czemu? Prawdopodobnie dlatego, że bardziej zapadły mi w pamięć postaci z serii, które bardzo szanuję/uważam za naprawdę dobre/lubię, niż resztę. Bo ta reszta jest zwykle z takich anime, które obejrzałem „bo nie jest zła, ale za 3 miesiące i tak raczej o niej zapomnę i będzie jedną z wielu w odmętach MALa”.
To, jak odbierasz archetypy postaci takie jak tsundere, yandere czy kuudere, zależy głównie od Twoich preferencji. Jednych tsundere mogą po prostu irytować swoimi, często sprzecznymi, zachowaniami, inni się nimi zachwycają. Ja należę do osób pośrodku, bo chociaż lubię, dla przykładu, „trójcę” Tsundere – Shanę, Taigę i Louise, to jestem świadom ich wad i tego, że postacie są najzwyczajniej w świecie monotonne. No, z tego wyżej wymienionego grona wybija się Taiga, ale to już jest temat na inną dyskusję. No właśnie, po co taki wstęp. Wszystko wynika z tego, że widzowie mają różne gusta i guściki, a to, co jednych drażni, drugich raduje. Tak samo jest z bohaterami, w Twojej opinii postać „niewarta” bycia kochaną, w której zakochać się ciężko, ze względu na jej zachowanie. W mojej opinii postać barwna, która jest w stanie zbalansować swoją osobowość, by nie można było jednoznacznie stwierdzić „Tsundere”. Bo jak już mówiłem, a co Ty wymieniłeś, czyli chociażby ta kapryśność, to tylko jedna z cech postaci i ta cecha nie definiuje całej osobowości, jak w przypadku chociażby Shany. To nie jest kolejna postać, która będzie wniebogłosy drzeć się na głównego bohatera, wyzywając go od idiotów. Same wstawki z literatury mają za zadanie uwidocznić w Rice te bardziej pozytywne aspekty. I w moim przekonaniu, to się właśnie udało.
No widzisz, ja przykładowo nie rozumiem fenomenu Clannada, nie ważne której części. Osobiście, wraz z Air i Kanon, uważam za niewypały od Key'a, a samo anime (wszystkich 3 produkcji) mnie o tym przekonało. Ale ja często mam odmienne, „sprzeczne z fandomem” poglądy, dlatego pytanie było bardziej z ciekawości.
Re: Ponadprzeciętnie, nawet dobrze, ale nic niezwykłego.
Re: odkop