x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Ufff
Re: Ufff
Bo, koniec końców, Lelouch od początku szedł na całość. Dlaczego tutaj miałby zadziałać połowicznie?
Strzelać powinni tylko ci, którzy gotowi są zginąć.
Ufff
Tak naprawdę, to takiej mocnej klamry brakowało mi chyba przez oba sezony. Potrafię teraz pisać jedynie o zakończeniu, bo tylko ono dobrało mi się do mózgu. Raz, że retrospekcja pojawiła się w królewskim dla siebie momencie, dwa, że taką a nie inną rolę w zakończeniu tej opowieści dano Suzaku. Zarówno on, jak i Lelouch znaleźli się w miejscu, w którym najdosadniej zabrzmiało ich przesłanie. Żadna płomienna mowa i wywijanie długaśnymi rękami Zero nie miała w sobie tyle emocji, ile kluczowa scena między tą dwójką. Przez 50 odcinków Lulu nie był w moich oczach tak realny i wspaniały, jak kliknij: ukryte na kilka chwil przed swoją śmiercią. Jeszcze wiele razy obejrzę tę scenę.
I coście, ludzie, tej serii zrobili?
Dla jasności, powtórzę: nie ma sensu drzeć szat nad serią jedynie poprawną. Nad poszczególnymi jej elementami być może warto, ale i to z umiarem, by nie popełnić nadinterpretacji.
Pisze to ktoś, kto za arcydzieło bezdyskusyjne uważa „Natsume Yuujinchou”, więc, sorry, Lulu, ale nie kupuje tego przerostu formy nad treścią. ;) Podziękuj tłumom, które przez swoje dzikie zachwyty wywindowały wymagania wobec ciebie w kosmos.
...
Oj, wielkie OJ.
14-16 lat?!
To jest anime o samotności, o jej odmianach, mądre i naturalne mimo obecności duchów. Siła niepozorności, tyle.
Re: Właściwie to mi się podoba....
Yakumo, jako postać, się broni, zwłaszcza w tej koszuli i rozespany. Ale muzyka – tylko ending, zaś Daisuke Ono nie miał wiele do pokazania tym razem.
Ciągle mam w uszach to pyszne: Iiiiizaaaaaaaya‑kuuuuuun! :D
Re: Hachi.
Moim „wybrańcem” po obejrzeniu serii jest Shin, więc powyższa opinia nie jest podyktowana zachwytem postacią Hachi.
Nieidealne, ale magiczne
No, ale od Niche nie sposób się oderwać. :D
Kei-chan, czyli przemiana dupka
Jestem w trakcie czytania mangi, ale nie zamierzam porównywać jej z anime, zresztą uważam, że powinno dochodzić do tego w ostateczności, nie być głównym kryterium oceny.
Fabuła cholernie ciekawa i, jak powiedziano, z potencjałem, który został powalony na pysk mniej więcej w trzech, czterech ostatnich epizodach. Niestrawny był kliknij: ukryte psychopatyczny nastolatek bredzący pseudo‑filozoficznie o wojnie i złu, którego Kurono wyciąga w końcu z ognia Zaś zakończenie „otwarte” trochę przesadziło z tą przestrzenią dla widza, jak dla mnie to anime nie ma zakończenia wcale. Zostało – nomen omen – oderwane, odcięte, ostał się jakiś kikut.
Ponadto, bardzo długo miałam problem z oswojeniem się z przyczyną śmierci Masaru i Kurono – kliknij: ukryte dwóch sprawnych chłopaków nie było wstanie wspiąć się na wcale nie tak niebotycznie wzniesiony peron? Między podejściem do tego Kurono a nadjechaniem pociągu minęło tyle czasu, że spokojnie mogliby wpełznąć, nawet może ktoś ruszyłby się z pomocą. Nie wiem, może źle widziałam i zawiodła mnie perspektywa.
Najciekawiej przedstawia się rys głównych postaci, z ewoluującym Kurono, prostym Kato i moim ulubionym Masanobu (szczególnie lubię „wycofane” charaktery). Kishimoto to porażka, szkoda opuszków.
I dla mnie to seria bardzo nierówna, ale zważywszy, że stale wracam myślami do jej fabuły i reakcji poszczególnych postaci, zdecydowanie warta zmierzenia się z nią.