Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

kircia

  • Avatar
    kircia 15.01.2025 21:14
    Re: Chiquita, you and I cry
    Komentarz do recenzji "Dan Da Dan"
    W porządku, rozumiem. Sorry że wyskoczyłam w zasadzie z czymś takim, a wiem że to trudne tematy – ale że ktoś mi odpowiedział na komentarz, to korzystając z okazji postanowiłam to dodać do tej pierwotnej myśli.

    I też nie twierdzę że wszyscy mają to widzieć jak ja, temat jest śliski i pryzmatów może być więcej. Dla mnie to nie było mocno oburzające, ale nieco odpychające już tak.
    I tak, dobre spostrzeżenie z tą klamrą…

    Poza tym, jak pisałam, nie uważam że to jest złe anime, ale nie doszukałam się w nim też czegoś naprawdę dobrego. Wiem dlaczego może się innym podobać, a jeszcze lepiej wiem dlaczego nie spodobało się mnie.
  • Avatar
    kircia 15.01.2025 17:23
    Re: Chiquita, you and I cry
    Komentarz do recenzji "Dan Da Dan"
    Tak, i nie żeby scena sama w sobie była zła. Ale moim zdaniem była tylko po to, żeby wmówić co wrażliwszym, że to anime jest o czymś więcej i ma jakąś głębię. A nie jest, i nie ma.

    Jeszcze gorsza sprawa o której trochę zapomniałam napisać, czy też napisałam zanim się dobrze zastanowiłam… Mnie się super oglądało pierwszy odcinek do momentu sceny  kliknij: ukryte 
    Dla mnie to automatycznie był już wyrok na tym tytule, i nie dlatego, że jestem wrażliwa, bo nie jestem. Nie mam problemu z takimi scenami o ile nikt ich nie upiększa i nie traktuje jako zabawnej sytuacji. Jest dużo poważnych rzeczy z których się śmiejemy, i ok, czasem po prostu trzeba, żeby nie zwariować. Ale akurat TO… Powinno być pokazywane z całym terrorem, który temu towarzyszy. Nie w ten sposób, a już na pewno nie jako część fanserwisu – co moim zdaniem właśnie tutaj miało miejsce.
  • Avatar
    A
    kircia 12.01.2025 21:40
    Nevermore
    Komentarz do recenzji "Karasu wa Aruji o Erabanai"
    Napisałabym to szybciej, gdyby nie fakt, że obejrzenie ostatnich odcinków wymagało czasochłonnego grzebania w internecie i innych poświęceń.

    Dobre, ładnie zrobione anime. Z ciekawymi bohaterami, światem przedstawionym i z ciekawą sytuacją, w której sam środek zostajemy wrzuceni.

    Problem jest taki, że fabularnie jest bardzo wyraźnie podzielone na dwie części w tym sezonie, i ta pierwsza część była bardzo dobra, a druga była tylko “ok”.
    To jest rzecz jasna kwestia gustu, mnie jakoś nie wciągnął wątek kryminalny z  kliknij: ukryte , i nawet smutno mi było, że dotychczasowy wątek polityczny został odłożony na bok.
    Widzę ku czemu to idzie i że to dopiero wstęp, niemniej straciło to trochę klimatu.
    Zostawię więc drugą część, a skupię się na tym, co było najlepsze.

    Pierwsza część, czyli bodajże odcinki do 13 włącznie, to był naprawdę dobry wątek.
    Jak zazwyczaj neutralnie lub niezbyt chętnie podchodę do tematów polityki czy walki o sukcesję, tak tutaj mi się podobało. W połączeniu z kwestią wyboru przyszłej małżonki to już w ogóle piękna kompozycja.
    Jeśli chodzi o dramat czterech pań w zmaganiach o zostanie wybranką, to klimatem gdzieś tam przypominał Kusuriya no Hitorigoto, trochę Ooku.
    Ale nie będę kłamać, mnie się to tak strasznie podobało głównie dlatego, że zakończenie tej części sprawiło mi ogromną satysfakcję. Ogromniastą.
    I nie dlatego, że mnie to zaskoczyło, bo ja się akurat spodziewałam takiego obrotu spraw – tylko właśnie dlatego, że jedna z moich teorii okazała się strzałem w dziesiątkę.

    Bo jeśli chodzi o  kliknij: ukryte Ach te spoilery z czołówek…
    I tak we mnie walczyły te skrajności, z jednej strony pewność że coś tu śmierdzi, z drugiej brak wiary w twórców w kwestii niesztampowych kobiecych postaci.

    I kiedy nadszedł odcinek bodajże 11, to aż trudno mi opisać, jaką frajdę mi to sprawiło. I od razu punkty szacuneczku poleciały na konto twórców. Tak więc nie zdziwił mnie sam fakt,  kliknij: ukryte 
    Wspominałam, że chcąc nie chcąc trochę to przypominało Kusuriya no Hitorigoto, ale właśnie, moim zdaniem twórcy Kusuriya… powinni się uczyć od twórców Karasu… jak się takie małe zagadki i większe intrygi pisze, jak się je wykonuje, odkrywa i jak się je wyjaśnia. Nie mogłam o tym nie myśleć podczas seansu.
    Natomiast zgrzytał mi długo motyw  kliknij: ukryte 

    A wracając do głównej sprawy, jeszcze bardziej cieszyłam się, że to moja absolutna faworytka,  kliknij: ukryte 

    Odcinki 10­‑13 to był naprawdę dobre widowisko i łyknęłam je wszystkie naraz, mimo że 10 miał być ostatnim obejrzanym przed snem.
    No, a potem zaczęła się druga część i czar trochę prysł – ale na chwilę obecną jestem bardzo chętna do obejrzenia kontynuacji, jeśli takowa się pojawi.
    Życzyłabym sobie jednak więcej wątków obyczajowych czy chociażby walki o sukcesję, bo w tym wydaniu dobrze mi się to ogląda. Martwi mnie jednak przeczucie, że to może pójść bardziej w akcję.

    Bohaterowie byli przyjemni i wyjątkowo… zwyczajni jak na fakt, że do zwyczajności im daleko. No i jak się przekonaliśmy nie tylko na przykładzie kobiet, każdy ma tu potencjał, żeby czymś widza zaskoczyć.
    Opening też mi się podobał, rzadko przewijałam.

  • Avatar
    kircia 9.01.2025 16:09
    Re: Historyczność
    Komentarz do recenzji "O ruchach Ziemi"
    W końcu jakiś rozsądny komentarz w tej kwestii.
  • Avatar
    A
    kircia 7.01.2025 19:24
    Chiquita, you and I cry
    Komentarz do recenzji "Dan Da Dan"
    Kolorowa wypluwka wszystkożernej miejskiej mewy, naturalnie pozbawiona już wartości odżywczych.
    Produkt z zautomatyzowanej fabryki przetwarzającej elementy setek innych serii i łączącej je w coś „nowego”, zgodnie z oczekiwaniami obecnego rynku.
    Czyli dużo hałasu, wrzasków, chaosu i rozbierania niewinnych nastolatków, przymusem lub z własnej woli. Żeby do odbiorcy z niską zdolnością skupienia uwagi też dotarło.
    Trochę romansu, trochę dramy, bielizna lub jej brak, jedna niepasująca do reszty scena dla wrażliwych, żeby ci co lubią płakać, też mieli coś dla siebie.
    I akcja, oczywiście, okraszona efektowną animacją. Momentami tak męcząca, jakby twórcy myśleli „mało akcji w tej scenie akcji, więcej akcji!”
    Przy tym brak głębi, czy chociażby odrobiny oryginalności.

    Nie, tym razem Pani Maruda nie jest rozczarowana, bo nie miała żadnych oczekiwań.
    Chciałam czas zabić, w oczekiwaniu na kolejny odcinek innego anime.

    Fabuła jakaś jest, postacie też jakieś są. Dwójka głównych bohaterów sympatyczna, i tyle. Konflikty przewidywalne jak pojedynki Power Rangers z Kitowcami.
    Jeśli to miała być komedia, to nie zauważyłam.

    I mimo wszystko nie, to nie jest złe samo w sobie, bo seans zakończyłam – trochę znużona i zniesmaczona – ale bez większych oporów. Jednak oceniając to jako „dobre” tylko dlatego, że nie chwieje się w posadach i nie ma tu wad w czystej postaci, skrzywdziłabym dużo lepsze i ambitniejsze produkcje, które dostały ode mnie 7/10.
    Jedyne, na co w mojej ocenie zasługuje, to wymęczone z ledwością 6, głównie za sprawą znośnego wątku obyczajowego.
    I tego kosmity „śpiewającego” Chiquititę ABBY.
  • Avatar
    A
    kircia 6.01.2025 18:56
    Tokihanatsu
    Komentarz do recenzji "Gekijouban Mononoke"
    Zapomniałam sobie o tym trochę, przyznam się, więc jak tylko zobaczyłam że jest i można oglądać…

    Ale tego, że tutaj są takie straszliwie pustki w tym temacie, to się nie spodziewałam.
    Chociaż może powinnam. Tylko trochę tu smutno.

    Zacznę od tego, że to nie mogło być złe, o to się nie martwiłam. Natomiast jako że to dopiero pierwszy z trzech filmów, ciężko mi ocenić fabułę, bo zwyczajnie nie wiem, czy to będzie się jakoś łączyć. Czy reszta filmów stworzy spójną całość, czy będą zupełnie o czymś innym i ta sprawa zostanie zapomniana. Miejsce akcji, z tego co zrozumiałam, będzie to samo.
    A fabuła tego konkretnie filmu, jak to w reszcie Mononoke, wyłania się z chaosu w strzępkach. Co się stało; to zawsze w tym tytule była tylko jedna ze spraw, nad którymi trzeba się pochylić. Suche fakty, podejrzenia, ludzkie emocje, klimat, animacja, postacie – wszystko zawsze na bardzo wysokim poziomie.
    Mam tylko wrażenie, że w tej historii było więcej tego wspomnianego chaosu. Brakowało mi tutaj jakiejś wolniejszej, cichszej sceny. Ale to chyba mój problem.

    A co do rzeczy, o które jednak się martwiłam…
    Najbardziej bałam się zmian, i tak, najbardziej nie mogłam przeboleć zmiany seiyuu. Kusuriuri zawsze miał głos Sakuraia i tak będzie dla mnie po wsze czasy. Natomiast, oczywiście, to jest jego wina, że się stało jak się stało. A Kamiya moim zdaniem zrobił co mógł, i nie śmiałabym narzekać czy wylewać swój żal w taki sposób. Owszem, jego Kusuriuri jest troszkę inny (i nie mam na myśli tylko zmiany designu), ale są takie momenty, że do złudzenia przypomina poprzednika w tych „lżejszych rejestrach”. Nie odniosłam jednak wrażenia, że stara się podrobić znajomy głos, raczej po prostu chce oddać postaci to, co jest jej, tyle. Bardzo wyważone to wszystko było i wyszło naprawdę dobrze. Pozostaje mi pogodzić się z faktem, że teraz będziemy słyszeć Kamiyę.
    Zawsze jednak będę tęsknić.

    Zmiana kompozytora, hm… To też nie jest zmiana na plus, ale i nie na minus. Ja zmian po prostu nie lubię i średnio je znoszę. Obu kompozytorów lubię i czasem wracam z sentymentu do ich twórczości. Obaj mają też “wspólne mianowniki” w takich projektach i to nie tak, że jest tu jakaś duża różnica. Szczerze, gdybym nie wiedziała, to nie jestem pewna czy bym zwróciła większą uwagę. Jeden, dwa utwory mi się spodobały, inne po prostu były, ale szczerze, poprzednie Mononoke też tak zapamiętałam w tym względzie. Mogłabym powiedzieć w zgodzie sama ze sobą, że wszystko jest dobrze.
    A potem wracam do utworu Aisyo z Ayakashi, zwłaszcza do jego drugiej połowy, i wiem, że jednak będzie mi czegoś brakować.

    Co do wspomnianego nowego designu, jak powyżej, ani na plus, ani na minus. Ot, zmiana. Ładnie to wygląda, w każdej odsłonie i formie. I tak, Kysuriuri sprawia troszkę inne wrażenie niż poprzednio, ale nadal jest niezmiennie fascynujący.

    Jedyny prawdziwy minus… głos Miecza też brzmi inaczej. Tutaj już jednak stwierdzam z całą pewnością, że poprzedni lubiłam bardziej.

    Prawda jest taka, że Mononoke to dla mnie pewnego rodzaju standard w anime, do którego porównuję inne tytuły krążące w podobnych gatunkach. Od lat niezmiennie wśród moich ukochanych produkcji, a Kusuriuri tak samo w ścisłej czołówce ulubionych bohaterów. To zawsze było unikatowe i nieprzeciętne, jest nadal, i oby takie zostało. Że nie cieszy się już taką popularnością; cóż, czasy się zmieniają, gusta też, a także to, czego ludzie oczekują teraz od anime. Lub czego nie oczekują, być może.

  • Avatar
    A
    kircia 3.01.2025 20:38
    Brzydki Alucard z wąsem
    Komentarz do recenzji "Bleach: Sennen Kessen Hen - Soukoku Tan"
    Jednak napiszę ten komentarz, bo niby czemu nie.

    Zaznaczam też od razu, że będzie to z punktu widzenia osoby, która nigdy nie oglądała Bleacha, oprócz właśnie tych trzech nowych sezonów Sennen Kessen Hen.

    ALE… odkąd zainteresowałam się anime, ten Bleach zawsze gdzieś się pałętał. Interesowały mnie postacie, sporo o tym googlałam, wypytywałam koleżankę która oglądała, oglądałam interesujące mnie sceny na YouTube, itp.
    Więc troszkę się orientowałam. Znam imiona większości zapamiętywalnych postaci i wiem jaką rolę pełnią/pełnili. Po prostu nigdy nie zdecydowałam się oglądać. Trochę ze względu na długość, trochę ze względu na brzydkie estetycznie pierwsze sezony i straszenie fillerami.

    No i w sumie cieszę się, że jednak się za to nie wzięłam. Bo to, co widziałam w tych 3 sezonach daje dobry obraz tego, jak to anime działa. I moje przemyślenia zostały potwierdzone przez partnera, który oglądał ze mną, i dodatkowo widział wszystko od początku + prawie cała manga.
    Więc seans dla niego przeplatany był moimi pytaniami: „w sumie to czemu jedni z drugimi się nie lubią?”, „gdzie Byakuya/Yumichika/ten blondas z grzywką?”, „czy oni są już parą czy jeszcze nie?”, „czemu gadają po niemiecku?”, oraz „kiedy w końcu wyjdzie Aizen i wszystkich pozabija? :D”
    W skrócie.

    Na starcie; animacja była fajna, postacie atrakcyjne (w tym kilku teoretycznych ulubieńców na których czekałam), niektóre retrospekcje nawet niezłe, pojedynki całkiem ciekawe, acz rozwleczone.
    Zanim znowu wyliczę wady i ktoś być może się zirytuje, przyznam, że w sumie dobrze się bawiłam – przynajmniej przez część odcinków. Zdaję sobie też sprawę, że dla większości osób Bleach ma wartość sentymentalną i przez taki pryzmat jest oceniany. I ja mam swoje anime, na które tak patrzę. Bleach pewnie też by się tam znalazł, gdybym za „młodych lat” jednak się za niego wzięła.



    1. Mój pierwszy zawód jest taki, że myślałam, że te postacie są po prostu… fajniejsze. A wydawały się trochę nijakie. Partner stwierdził, że ogólnie są tacy cały czas i to tylko iluzja fajności, ale potem przyznał też, że jednak trafiały się ciekawe odcinki kiedy poszczególne postacie zostawały fajnie przedstawione. Przypuszczam, że ten brak charyzmy teraz, to kwestia tego konkretnego arcu i nagromadzenia postaci, których…

    2. …Jest po prostu za dużo. I to takich ciągle aktywnych, które cały czas się przewijają, muszą wziąć udział w akcji choćby jednym słowem, i autor każe nam wierzyć, że są tu koniecznie niezbędnie potrzebne. Mało tego, tutaj naprawdę prawie nikt  kliknij: ukryte  To jest fanserwis emocjonalny. Z drugiej strony osobiście wolę taki, niż mundurek Orihime, heh. Ale co ja tam wiem, nie jestem grupą docelową. Jakby ktoś chciał mi to wypomnieć.

    3. Walki, z których nic nie wynika. Przez prawie cały środkowy sezon męczyli nas takimi niekończącymi się spiralami, tylko po to, żeby w sumie  kliknij: ukryte  I wszystko sprowadza się do "- moja moc jest mojsza – nie, moja, bo umiem jeszcze tak – jednak moja, bo nie mówiłem, ale w zasadzie to zrobię jeszcze taki myk i wtedy…" – i tak mogło być nawet i pięć razy podczas jednej potyczki. W dodatku znowu wracamy do zbyt dużej ilości postaci w jednym miejscu, i potem czterech walczy, reszta stoi i wygląda lub nie.
    Bardzo dużo też tzw. „ass­‑pull”, do przesady. Wiem, shounen, ale no…
    Do tego dochodzi skakanie z miejsca na miejsce – dopiero gdzieś przybyli, wyczekiwani, ale w sumie to trzeba się wrócić, po tym jak prawie nic nie zrobili.
    Szkodzi to straszliwie tempu akcji, cały przepływ i konstrukcja fabuły czasem są w strzępach przez to. Nie było to dobre, i chyba najbardziej ucierpiał na tym środkowy sezon. Spodziewałam się trochę lepszego pisarstwa po autorze tak dużej marki, ot co.

    4. Opowiadanie o swoich umiejętnościach i atakach przeciwnikom – tak, ja wiem że shounen ma swoje prawa, ale tutaj to już przegięcie. Są przecież alternatywy, gdzie widz też się wszystkiego dowiaduje, ale np. od narratora w tle. Moglibyśmy też posłuchać po prostu wewnętrznego monologu bohatera w zamian, ale tutaj wszyscy odkrywają swoje karty, bo tak. Moglibyśmy też w ogóle się czasem nie dowiadywać. To, jak działa czyjaś moc, samo w sobie jest fajną tajemnicą.

    5. Quincy girlsband złożony z tych wrzeszcząco­‑piszcząco­‑skrzeczących dziewczynek  kliknij: ukryte , ależ mnie głowa bolała przez nie, psuły seans… Ale żeby być fair, było tam więcej takich postaci z obu płci, natomiast tutaj była kumulacja wszystkiego czego nie lubię.


    Co mnie zaskoczyło na plus:

    – Mayuri – z odcinka na odcinek coraz bardziej mi się ten sadysta podobał i teraz jest jednym z moich faworytów
    – ogólnie po Byakuyi spodziewałam się więcej, lub w zasadzie czegokolwiek bo był nudnawy, ale jedną akcję miał genialną, wręcz niespotykaną w shounenach – mówię oczywiście o scenie, gdy jako jedyny  kliknij: ukryte . Niestety wyjątek musi potwierdzić shounenowskie reguły, i słabo na tym wyszli… Pamiętajcie, zawsze trzeba grzecznie poczekać i dać się zaatakować.


    Tak, oglądało się fajnie na odmóżdżenie, nawet trochę się wkręciłam i jakieś emocje dało radę wykrzesać.
    Ogólnie to ja przecież lubię shouneny, więc w większości znajdę coś dla siebie.
    Nie czuję, że straciłam czas, te lepsze odcinki i momenty spokojnie wyceniam na 7/10. Czasem trzeba przymknąć oko, czasem wyłączyć logiczne myślenie. Jak w życiu w sumie.


  • Avatar
    A
    kircia 12.10.2024 21:11
    Piąty pączuś u wozu
    Komentarz do recenzji "Shoushimin Series"
    Bardzo dziwny był to twór.

    Z jednej strony, jak już parokrotnie tu wspominano, przeintelektualizowany. Niesamowite sposoby, w jaki bohaterowie rozwiązują te zagadki, ich tok myślenia, szybka analiza. Wszystko tylko po to, żebyśmy się dowiedzieli, jak kolo podgrzał mleko na kakao.

    Z drugiej strony… no właśnie.
    To anime mnie nieco nużyło, nie będę kłamać. Ale się nie nudziłam, o ile to możliwe. Trochę paradoks.
    Nudziłam się na innych ogólnie lubianych anime, takich jak Spy x Family czy ten nieszczęsny Wind Breaker, ale tu… Coś jednak trzymało mnie przed ekranem. Powstrzymywało od przewracania oczami, pauzowania i chodzenia w kółko po pokoju żeby się obudzić. Po prostu patrzyłam. Nie jak zaczarowana, ale wystarczająco uważnie.

    To anime jest dla mnie średnie, równie średnie jak dwie wymienione parę zdań wyżej serie. Ale tutaj nie mam ochoty marudzić czy śmieszkować z głupiej fabuły. I raczej mam pozytywne odczucia po jakże mało emocjonującym i niesatysfakcjonującym seansie.

    A dlaczego? Musiało chodzić o bohaterów. Których też jakoś specjalnie nie lubię.
    Ale ja od początku czułam, że coś tu nie gra. Że są ze sobą nieszczerzy, i nie chodzi mi o fakt, że próbowali być normalni, a im nie wychodziło i w sumie wcale nie chcieli. Tylko o to, że coś między nimi wisiało, i nigdy szczerze ze sobą nie rozmawiali – do momentu ostatnich odcinków. Było doskonale widać, że o czymś cały czas myślą, ale sobie tego nie mówią.
    I Kobato to wcale nie jest taki miły i cichy chłopak (zresztą właśnie w epizodzie z kakao Kengo o tym mówi wprost), a Osanai… Tutaj podejrzane wibracje były jeszcze silniejsze.
    Bingo.

    To, że ludzie ze szkoły mieli ich za parę, to dość oczywiste, skoro spędzali ze sobą dużo czasu. Ale widzów nikt nie starał się nabrać. Nikt nam przecież niczego nie wmawiał. Nawet tego, że są dobrymi przyjaciółmi. Zdecydowanie nie byli. Może widzowie tego się spodziewają po tego typu anime, ale jak się to rozłoży na czynniki pierwsze, rozmowy dwójki głównych bohaterów są albo bardzo powierzchowne, albo dotyczą stricte danej sprawy.

    Nie będę bronić tej serii, bo nie mam powodu. Nie jest zła, nie jest dobra. Przed ekranem trzymało mnie głównie przeczucie, że coś tu jest nie tak, i chciałam się dowiedzieć, co. Postaci raczej nie zagrzeją miejsca w moim skamieniałym sercu, ale takich INTJ­‑otów i INTP­‑eków zawsze dobrze się ogląda w akcji, tak po prostu. Są mi zdecydowanie bliżsi niż „uczuciowcy”, nawet jeśli, jak w tym przypadku, są bardzo odlegli :D i w zasadzie nie da się ich poznać. Może to dobrze, że niezbyt wiele się o nich dowiadujemy. Może tak powinno być akurat tu.

    I taka luźna uwaga na koniec; Nad poziomem zagadek rozwodzić mi się nie chce, ale mój ulubiony przykład przekombinowania to była właśnie sprawa z pączkami.
    Z jednej strony mnóstwo możliwości, przez które przeszli, wydedukowali, odrzucili, wytypowali.
    Tymczasem trop równie – jeśli nie bardziej – prawdopodobny jak ten, że ktoś kłamie, zostawili na sam koniec, bo skończyły im się inne opcje.
    Nie wiem jak resztę, ale ta sprawa nieco mnie sfrustrowała. Bo sądzę, że zdecydowana większość widzów, którzy choćby pobieżnie zastanawiali się nad rozwiązaniem, od razu pomyślała o możliwości, że  kliknij: ukryte 
    Albo nie wiem, przynajmniej ja bym tak zrobiła, żeby wykluczyć tę opcję. Tymczasem bohaterowie rzucają się w wir swojego myślenia, ignorując spore przeszkody.
    Tutaj było doskonale widać, jak to anime działa.

    Dobrze, że to było tylko 10 odcinków. Dodatkowe 2 mogłyby przesądzić o porzuceniu serii przez czyste lenistwo.

  • Avatar
    kircia 18.09.2024 16:19
    Re: Komentarze do seriali
    Komentarz do recenzji "Wind Breaker"
    Idea, że mam nie pisać co mi leży na sercu (czy raczej zawadza w mózgu), bo może jakiś wyimaginowany nastolatek może szukać opinii na Tanuki i może go to zniechęcić do rzeczy którą może chciał obejrzeć jest dla mnie tak absurdalna, że siedzę i czytam to w kółko.
    W życiu by mi do głowy nie przyszło odstawiać takiego szeryfa. Skończyły Ci się pomysły, przysięgam.

    Jak mówiłam, nic nie stoi Ci na przeszkodzie w napisaniu kolejnego pochwalnego komentarza, żeby był u góry.
    Na pewno nie ja.
  • Avatar
    kircia 18.09.2024 10:35
    Re: Domino
    Komentarz do recenzji "Wind Breaker"
    Gdzie ma początek ten chaotyczny komentarz?
    Cała Twoja odpowiedź nie ma nic wspólnego w zasadzie już z moimi zarzutami względem tej serii. Ty po prostu umyśliłaś sobie prawić mi tu morały. Znowu. I tłumaczyć na siłę o czym jest ta nijaka seria.

    Prawda wygląda tak, że nie powinnaś się wdawać ze mną w dyskusje czy mi odpowiadać – z natury jestem cyniczką. Przez mój styl wypowiedzi – owszem, ironiczny – przypisujesz mi jakieś demoniczne cechy i lejesz wodę z jakimiś banałami. I jestem zmęczona tłumaczeniem się, niepotrzebnym, po tym jak coś mi zarzucasz i przekręcasz.
    Nawet jak piszę pozytywny komentarz (np. Oooku), to i tak musisz coś przeinaczyć, a ja tracę czas, żeby to wyjaśnić.

    Nie jestem tym zainteresowana.
    Napisz sobie jeszcze jeden komentarz do serii i tam się rozpisuj do woli o „popapranym świecie, inności, współczuciu dla głównego bohatera” – po to są te komentarze.
    Swoją drogą:

    Co za popaprane czasy…
    Ocenia się kogoś przez wygląd, ustosunkowywuje do niego za wygląd. I na wyglądzie opiera życie osobiste czy ścieżki kariery. Ocenia za wygląd.
    I dopisuje cechy za wygląd.


    Ach tak? Nasze czasy, tylko? A interesujesz się historią ludzkości? Zerknij tam sobie czasem.

    Dla mnie to jawne ironizowanie i kpienie z bohatera. Kpienie z tych powodów jego problemów.


    Właśnie o tym mówię. „Dla Ciebie”. Ty to sobie tak odbierasz, i potem budujesz swoją wypowiedź, uczepiając się tego co sama sobie narzucisz.
    Mój styl wypowiedzi taki jest, nie wiem, nazwijmy sobie to środkami stylistycznymi.
    Bardzo nie podobało mi się wprowadzenie postaci, toporne – „jestem taki i taki, bo tak i siak” – i tak, jakbym czytała bloga z dawnych lat. Kogoś, kto ma potencjał, ale dopiero zaczyna pisać i nie potrafi inaczej sklecić zdań.
    Nie zrozumiałaś też, o co chodziło mi z cechami fizycznymi – Sakura akurat dla widza ma bardzo atrakcyjny wygląd. Taka wada Mary Sue. Atrakcyjna blizna, równe pasemko siwizny, różnokolorowe oczy. Są setki innych „defektów” bardziej wiarygodnych. Niezależnie od tego co w Japonii się uważa, postacie anime rządzą się swoimi prawami i taki wygląd to wręcz norma. Z tego względu uważam, że to nie jest wiarygodne.


    Dla mnie takie spojrzenie na Sakurę i na przyczyny jego problemów to tylko objaw braku empatii.


    Ile razy Ci pisałam, że ja nie jestem zbyt empatyczną osobą? Ja się z tym w ogóle nie kryję.
    Mogę rozumieć wiele rzeczy (a zakładasz, że nie rozumiem), ale czuć ich nie będę – to nie jest mój wybór. Śmieszne jest to, że zarzucasz mi coś, co sama Ci na początku otwarcie o sobie powiedziałam. Tak jakby ktoś Ci się przyznał że, no nie wiem, ma schizofrenię, a Ty go wyzywasz od schizofreników po czasie.  kliknij: ukryte 

    A druga sprawa jest taka, że martwiące jest Twoje podejście do tematu.
    Jakbym była zmuszona empatyzować z każdą postacią.
    Anime dotyka realnych problemów, ale fabuła jest zmyślona. Sakura – jest zmyślony.
    Nie widzisz różnicy między pochyleniem się nad czymś w prawdziwym życiu, a pochylaniem się nad średniej jakości anime tylko dlatego, że te tematy tam są?
    Z Twojego komentarza wynika, że uważasz swoją moralność za lepszą od mojej, bo mnie nie zainteresowało (średniej jakości) anime, w którym ktoś się z czymś zmaga.
    Tak, jakbym musiała to wszystko doceniać, wszystkie produkcje które mówią o dobru i złu, problemach i uczuciach, niezależnie od wykonania.

    A łopatologia… Cóż. Tak trzeba.


    Nie trzeba.

    Ta seria ma dawać nadzieję. Nie osobom w wieku x dzieści lat.

    Ale młodym, wyalienowanym.

    Nie, nie jesteś grupą docelową.


    Och, a Ty jesteś? :|
    Czy ktokolwiek z użytkowników którzy są tu od ponad dekady, jest?

    Chodzi mi o to, że zachowujesz się jak człowiek dorosły, który obejrzał Pszczółkę Maję i czepia się jej że „miało być przygodowe a jest bajką dla dzieci.”

    No jest xd


    Kolejny nieprzemyślany argument wzięty z… odmętów…
    A inne anime dla młodzieży jakoś bardzo się w tym względzie różnią?
    Są bajki stricte dla dzieci, które nie są tak infantylne.
    I czy ktokolwiek mógłby wziąć Pszczółkę Maję nie za bajkę dla dzieci i dać się nabrać? Czy od początku nie jest oczywiste, czym jest Pszczółka Maja? Bo Wind Breaker jest dość mylący.
    Ale skoro to Cię rozbawiło, to śmiej się na zdrowie z mojej pomyłki.

     kliknij: ukryte 

    Ale wiesz. Zanim kolejny raz napiszesz komentarz pod wpływem emocji negatywnych czy ironii to zastanów się może co z tego wyniknie?


    Nic nie wynika poza tym, że TY się czepiasz, heh. Dosłownie, nic więcej.
    Odzew na moje komentarze jest mały, pewnie dlatego, że reszta ludzi na Tanuki dobrze już wie, że każdy ma swoje zdanie i nie trzeba go szanować czy brać go do siebie, albo nawet czytać.
    Zwłaszcza jak ktoś mnie kojarzy i wie, że lubię „marudzić” i „szczekać”.
    Tylko Ciebie najwyraźniej ciągle moje słowa bulwersują – zgadnijmy, czyj to problem.
    Reszta ma mnie gdzieś, i prawidłowo. Jestem nikim istotnym i moja opinia nie ma wpływu na czyjeś życie :) A Twoja na moje, będziesz musieć się z tym pogodzić.

     kliknij: ukryte 

    Bo masz prawo mieć własny pryzmat.
    Ale wyśmiewanie postaci, kpienie z anime i zawężanie w ironiczny sposób grupy docelowej to raczej nie jest dobra praktyka komentowania dóbr kulturowych.


    O kurczę, no naprawdę, dziękuję za pozwolenie.
    Całe moje „kpienie” to wspólna wypadkowa mojej cynicznej natury i Twojego zbyt dosłownego podejścia do wszystkiego.
    To jest TYLKO anime.
    To nie jest jedyne źródło fabuły, postaci i ukazywania problemów za pomocą fikcji.
    I jeśli ktoś się czuje pokrzywdzony czyimś odmiennym zdaniem, to, szczerze powiedziawszy – trudno.
    Uważam też, że podane przeze mnie argumenty w oryginalnym komentarzu są wystarczającą odpowiedzią na pytanie, dlaczego nie będę traktować tego na serio.

    A mnie może nie podobać się płytkie patrzenie na dane zagadnienie.
    I wyśmiewanie tegoż.


    Ach, hipokryzjaaa…

    Podsumowując, przez nieustające nieporozumienia rozpisujesz się w odpowiedzi na jakieś tematy, o które nikt nie pytał – na pewno nie ja.
    Jakbyś próbowała zrobić sobie ze mnie przykład i mnie tu sforować czy po prostu wykorzystywać mnie, żeby się wbić ze swoim poglądem – przestań.
    Nie podoba Ci się mój styl wypowiedzi, nie rozumiesz mojego cynicznego podejścia do wielu tematów, to odpuść, a przestań mnie „nawracać”. Chyba, że specjalnie robisz to publicznie.
    I to na przykładzie – na litość boską! – rozrywkowego mimo wszystko anime o szeroko rozumianym dorastaniu, jakich są dziesiątki – i to lepszych.
    Przydałoby się wkleić tu dźwięk bardzo ciężkiego westchnienia.
    Chcesz podyskutować o moralności i stanie świata, obejrzyj Vinland Sagę albo Monstera (które, nawiasem mówiąc, faktycznie określiłabym słowami „dobro kulturowe”, w przeciwieństwie do omawianego…)
     kliknij: ukryte 

    A jak cały czas masz do mnie takie osobiste pretensje, to zapraszam do prywatnych wiadomości.
  • Avatar
    kircia 17.09.2024 18:30
    Re: Domino
    Komentarz do recenzji "Wind Breaker"
    Kolejny anonimowiec bez konta czy zwykłego nicka, jedziemy.

    W anime obyczajowym o nabywaniu zaufania do ludzi i wychodzeniu ze strefy samotności szukałaś patosfery i brutalnosci?


    Jak ja uwielbiam takie odpowiedzi…
    Jak głęboko muszę grzebać zanim cokolwiek obejrzę, żeby jakiś jaśnie oświecony geniusz się nie przyczepił?

    Zdajesz sobie sprawę, że tagi to action, students, school, delinquents, itd?
    Co ja, jasnowidzka?
    Jakim cudem mam coś wiedzieć zanim tego nie obejrzę?
    Takie zarzuty są po prostu… głupie.
    Są bez sensu, ręce opadają.
    “Myślałaś, że facet z którym idziesz na randkę będzie normalny!? Jesteś głupia.”
    “Spodziewałaś się dobrego anime po pozytywnym przyjęciu przez widzów, idiotko?”
    Ja p*******.
    Brak słów.
    Najgorsze jest to, że sama używałam takich zagrywek lata temu i teraz jest mi wstyd. Wyrosłam na szczęście.

    Nie mam prawa mieć oczekiwań czy po prostu czegoś się spodziewać na podstawie przesłanek, tak? xD

    Szkoda że nie czytałaś tu wszystkich komentarzy przed seansem. Zwlaszcza komentarza KURUBUNTU.


    Zakładasz, że nie czytałam na dzień dobry.
    Bo?
    Akurat zazwyczaj trochę czytam, mimo że każdy przeczytany komentarz to potencjalny pryzmat, który może zepsuć czysty odbiór i mnie nastawić.
    Załóżmy, że przeczytałam. I co w związku z tym? Miałam odpuścić potencjalnie dobrą produkcję?
    Może zmieniłabym oczekiwania względem założeń serii, ale ten komentarz nijak by mnie nie ostrzegł przed tym, że to anime jest co najwyżej średnie, no nie?
    Mam przyjmować czyjąś wypowiedź za pewnik i się nią kierować w wyborach, booo…? Bo co?
    Bo od dobrych kilku lat nic specjalnie dobrego mi nie przyszło z sugerowania się czyimiś opiniami?…
    Okejka.

    Poza tym, nawet gdybym wiedziała, że to będzie bardziej cukierkowe niż bym chciała, czy muszę akceptować infantylne rozwiązania i toporną banalność?
    Nie wydaje mi się.

    Dla Ciebie poczucie alienacji,
    odczucie braku akceptacji ze strony otoczenia
    i wykluczenie społeczne Sakury jest problemem gimnazjalistki…aha…


    Lubię też, jak zawsze ktoś musi przeinaczyć to co piszę.
    Same problemy Sakury to jedno – realne trudności – a ich słabe i naiwne przedstawienie, to drugie.
    Temat braku akceptacji i wykluczenia to nie jest jakaś nowość w anime.
    Wind Breaker to taka infantylna wersja dla uczniów szkoły podstawowej.
    IMO.

    Tutaj zresztą można podsumować całą moją niechęć, i nawiąże do tego:

    To po prostu NIE JEST SERIA PRZYGODOWA O DELIKWENTACH.
    To są manga i anime o akceptacji i o integracji z innymi. I o zmianach.


    I to nie tylko Twoja odpowiedź, ale też innego użytkownika, który pośrednio mi odpowiedział.
    Wieszacie się na jednym aspekcie mojej wypowiedzi.
    To, że seria się okazała czymś innym, to jedno. Tak samo jak kilka innych, które nadal mimo to lubię. Czy się rozczarowałam? Trochę. A czy dlatego aż tak marudzę? Nie.
    Tymczasem Wy:
    “Wszystko dlatego, bo kircia myślała że… kircia źle założyła… kirci się pomyliło… kircia oczekiwała…”
    Tymczasem głównym zarzutem kirci było to, że kircia uważa, że to anime jest po prostu słabe. To, że nie ma w nim rażących błędów, to największy plus. Poza tym jest naiwne, źle zrobione, bez polotu, nudne, przegadane, w złych momentach przedramatyzowane, postacie są i nic więcej o nich nie powiem (ewentualnie że momentami mam wrażenie, że skopiowane).
    I kircia napisała dokładnie, dlaczego tak sądzi a nie inaczej, i podała przykłady.
    I gdyby się kirci podobało i było dobre, to miałaby gdzieś, czy tagi się zgadzają.
    Czegoś nie rozumiesz, coś jeszcze muszę napisać kilkukrotnie?

    Ten serial jest jak programy z C.M. Tylko tu zaklinaczy jest conajmniej kilku.

    I podobnie jak u CM zmiany w chłopakach są szybkie i ewidentne ;)


    Tak, amerykańskie programy pod publikę realizowane ze scenariusza dla dramy – to wyjaśnia, dlaczego nie masz zastrzeżeń do “magiczności” w Wind Breaker.
  • Avatar
    A
    kircia 15.09.2024 08:52
    Domino
    Komentarz do recenzji "Wind Breaker"
    Łał, ależ to było niesamowicie nudne.
    Nie wiem, czy kiedykolwiek aż tak się wynudziłam na anime, które docelowo miało mi się podobać.
    To miał być taki pewniak, który po prostu sobie włączę jak mnie najdzie ochota, i którym nie powinnam się zbytnio rozczarować.
    I taka “niespodzianka”.

    Nie wiem od czego zacząć wyliczanie, co z tym tytułem było nie tak.
    Ale dla zachowania chronologii weźmy sam początek, gdzie bohater przybywa do miasta, taki inny, taki niezrozumiany, taki wyśmiewany bo posiada fizyczne cechy, przez które ludzie zostają modelami.
    To jest typowy wstęp do bloga z opkiem jakiejś nastolatki na onecie 20 lat temu. Albo coś, ale na pewno nie dobry początek do anime o chuliganach. Tu już wiedziałam, że coś będzie mi zgrzytać przez resztę seansu.

    Potem było bardzo nijako, aż do przedstawienia postaci Togame. Płomyczek nadziei zapłonął, bo oto w końcu pojawia się postać z silną, niepokojącą aurą. I wyjątkowo widz przekonuje się o tym sam, bez natrętnego przedstawienia bohatera przez osoby trzecie.
    Bo o reszcie postaci nie można tego powiedzieć. Wszystko zostało nam, widzom, podane w sposób łopatologiczny. Dosłownie mówi nam się, że ten koleś jest kimś, że raz są heheszki a za chwilę powaga i to takie niesamowite – jakbyśmy sami nie widzieli, że ktoś zachowuje się inaczej, kiedy sytuacja się zmienia. Aura przywódcy “dobrych” została nam na siłę wyjaśniona, zanim mieliśmy szansę jej doświadczyć.
    Spoiler –  kliknij: ukryte 
    Co za wymuszoność.
    Generalnie nikt sam z siebie nie daje się poznać naturalnie, tylko wszystkich nam przedstawiają gotowymi epitetami i tak mamy o nich myśleć, bo tak.
    Oprócz wspomnianego Togame.
    Po prostu zrobiło się groźnie i w końcu trochę ciekawie.

    Do momentu punktu kulminacyjnego całego tego konfliktu z Shishitoren.
    Powiedzieć, że to było straszliwie rozczarowujące, to mało. W dodatku po prostu głupie, źle napisane, i nadal nudne.

    Po pierwsze bardzo słabe wydaje mi się takie rozwiązanie, że wszyscy “dobrzy”  kliknij: ukryte 

    Po drugie, talk no jutsu.
    Zawsze jest w takich anime, zawsze wkurza i jest niezręcznie, ale tutaj to już przesadzili. Dla mnie to był kompletny bełkot. Może nie bezwartościowy, ale nie na miejscu i zrobiony nierealistycznie. I tu tutaj zaczyna się punkt trzeci.

    No nie, to tak nie wygląda, że jedna walka i patetyczna przemowa leczy czyjeś – z tego co widać, dość poważne – problemy psychiczne.
    Dajcie spokój.
    Nie.
     kliknij: ukryte 

    Inni niech myślą co chcą, ja nie lubię jako odbiorca być traktowana w ten sposób. Nawet jeśli to “tylko” shounen o sile przyjaźni. Wciskajcie to w bajkach dla młodszych dzieci, może. Poziom naiwności przekroczył ten przeze mnie akceptowalny.

    Najgorsze zaś jest to, że niestety, ale moja jedyna nadzieja, Togame…
     kliknij: ukryte 

    Weźcie się ode mnie z tym dziadostwem.
    To przez większość czasu nie jest school delinquents, tylko magical boys.
    Bo jak to inaczej wyjaśnić.
    Projekty postaci też bardziej w tym kierunku, heh.

    Ogólnie, w dalszej części ciągnie się nieadekwatne do problemu dramatyzowanie, kolejne patetyczne rozmowy, naiwność i nijakość.

    Z jednej strony wieje nudą –  kliknij: ukryte , w zasadzie wszystkie te ich rozmowy nie popychające fabuły do przodu ani nie rozwijające postaci… Żeby chociaż były śmieszne albo inaczej angażujące widza, ale nie w tym przypadku.

    Z drugiej strony właśnie ten patos i dramatyzm w błahych sprawach.
    Dwa chłopy już się prawie pobiły, bo jeden zapytał drugiego  kliknij: ukryte  xDDD
    Eh.

    To też nie tak, że ja jestem obrażona, bo miało być bardziej patologicznie, a okazało się, że  kliknij: ukryte 
    Ale nie powiem, żebym nie była tym faktem rozczarowana. Byłoby to jednak zupełnie zjadliwe, gdyby inne elementy przybyły na ratunek.

    Z tego co pokazali, drugi sezon zacznie się od kolejnej “grubszej sprawy”, ale ja tak strzelam, że zostanie rozwiązana podobnymi taktykami jak Shishitoren, więc sobie chyba odpuszczę.
    Nie lubię jak mnie ktoś karmi moralnymi banałami za pomocą łopaty.
    Reszcie życzę smacznego.

  • Avatar
    kircia 6.06.2024 16:33
    Re: No jednak nie.
    Komentarz do recenzji "Kusuriya no Hitorigoto"
    W sprawie opinii to dość często się zgadzamy :D

    Lubię sobie marudzić i szukać dziur, ale to naprawdę zależy od tytułu. Są anime, których niedociągnięcia czy wręcz głupota mi nie przeszkadza – pierwszy lepszy przykład, Tokyo Revengers. Ale wtedy musi być inny mocny element, np. dużo fajnych postaci. W Zielarce tymczasem do nikogo cieplejszym uczuciem nie zapałałam.

    Nie nazwałabym jej mimo wszystko fast­‑foodem. Skład ma dobry, ja jednak wolę – jeśli już mówimy o ludzkich trudnościach – bardziej złożone problemy egzystencjalnej natury. Tutaj, mimo subtelności pezedstawienia, nadal mamy grę na prostych emocjach; współczucie, zazdrość, problemy biedoty i problemy bogaczy. Nie trzeba nad tym myśleć, tylko oglądać „empatycznie”, co nie jest dla mnie ciekawe.

    Ja bym Zielarkę opisała jako danie zdrowe i w zasadzie smaczne, aczkolwiek niezbyt ambitne i słabo przyprawione.
  • Avatar
    kircia 3.06.2024 20:30
    Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
    Komentarz do recenzji "Kusuriya no Hitorigoto"
    Tak, to dokładnie było o Cixi właśnie.

    No jasne, że nadmiernie się przejmować nie powinno, koniec końców to tylko anime/manga, czyjaś wymyślona historia. Ale jednak budzi emocje, zwłaszcza u nerwusów jak ja, heh.

    Pytałeś wcześniej o ewentualne tytuły do polecenia z gatunku kryminałów, niestety to nie jest typowo „mój” gatunek.
    Nie lubię też w ciemno czegoś nieznajomym (których gustów przecież nie znam) polecać, tylko dlatego, że mnie się podobało. Jak ktoś sam z siebie nie chciał nigdy obejrzeć Monstera, to nie należy go namawiać. Z kolei Mouryou no Hako, które osobiście stawiam na piedestale w tym temacie, jest na tyle specyficzne, że też ciężko mi go będzie polecić. Aczkolwiek to właśnie seanse tych anime sprawiły, że teraz reszta „zagadek” często wydaje mi się po prostu mdła w porównaniu :D
  • Avatar
    kircia 3.06.2024 18:37
    Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
    Komentarz do recenzji "Kusuriya no Hitorigoto"
    Dzięki za obiektywną na miarę możliwości odpowiedź.

    Tylko właśnie, ja nigdzie nie napisałam, że anime jest złe bo za mało smutne czy gore. I nigdy nie miałam zamiaru się kłócić o osobowość Maomao bo nie mam o co przecież, zuch dziewczyna.
    Tylko druga osoba przekręciła fragmenty mojej wypowiedzi tak, że tak to właśnie wygląda.
    Nie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoś tak po prostu napisał co uważa o takich czy siakich elementach przy moim komentarzu – rozmawiajmy. Ale wykorzystywanie moich słów, żeby swoje zdanie przedstawić w fałszywej opozycji, to mnie już mocno zirytowało.
    I po części też, i nie jestem z tego dumna, doszło tu chyba do drobnych wycieczek osobistych i ta rozmowa niekoniecznie powinna się toczyć w komentarzach. Stało się.

    Jeśli chodzi o spiski w haremie, to ja je odbieram trochę inaczej, być może po książkach wspomnianej Anchee Min i jej „Cesarzowej Orchidei” i pochodnych – tam to dopiero się działo. Skutkiem czego harem w Zielarce nadal wydaje mi się ugrzeczniony, co nie znaczy, że nie dostrzegam kwasów.

    I tak właśnie działa mi mózg podczas oglądania, że wszystko kwestionuję, stąd do zagadek i reszty teorii się przyczepiłam.
    I tak, ja pamiętam jak „wybuchali” mąkę w Pogromcach Mitów :D  kliknij: ukryte  Ale to już nie do końca moja działka.
  • Avatar
    kircia 2.06.2024 18:48
    Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
    Komentarz do recenzji "Kusuriya no Hitorigoto"
    A mnie mocno rozbawiło, że można bazując na mainstreamie i jego 9tkach i 10tkach oczekiwać cudów od jakiejkolwiek serii. Aż mi się klasyczne zdanie Króla Juliana do Morrisa przypomniało.


    To wręcz wybornie, mam nadzieję, że dalej dobrze się bawisz.
    To już będzie jedna z nas dwóch.

    Wiesz, to nie tak że patrzę na same oceny, aczkolwiek nadal – anime, którym ja takie wysokie wystawiam, też takie mają, więc to nie jest tak, że nie można się nimi sugerować. Wtedy oczekiwałam świetnych anime i takie dostałam.
    Tak jak nie podchodziłabym do serii zbierających 1 i 2 i łudziła się, że może będzie dobre.
    No a sedno rzeczy jest takie, że jestem tu dość długo i wiele nicków kojarzę od dłuższego czasu, więc spora część oceniających jest, jeśli nawet nie w moim wieku, to przynajmniej nie jakoś bardzo młodszych.
    Patrzyłam też zresztą na opinie a nie same oceny i cóż, style wypowiedzi też sugerują, że nie mam do czynienia z dziećmi, więc… o czym rozmawiamy?

    Skoro „podobał” Ci się (znaczy wywołał uczucie satysfakcji) moment [...] to widać wyraźnie Twój stosunek do głównej bohaterki.


    O, tak. Niedokładne czytanie i przekręcanie moich słów, sugerowanie, że o to mi chodziło, żeby sobie znaleźć punkt zaczepienia – jakże orzeźwiające.

    Napisałam, że ta scena wywołała we mnie największe emocje. Gdzie użyłam słowa „pozytywne”?
    No niestety, muszę Cię rozczarować, ale nie jestem tutaj czarnym charakterem, który nienawidzi Twojej ukochanej Maomao.
    Szukaj dalej.
    Ta scena była dla mnie przykra, podziwiam też determinację tej dziewczyny i nigdzie nie napisałam, że kogokolwiek tam nie lubię.

    Ale chciałaś zrobić cyrk, i zrobiłaś. Potrzebowałaś spuścić parę i zostałam obrzucona peanami czczącymi Maomao.
    Jestem debilem i ogólnie złą osobą, bo nie zakochałam się bez reszty w głównej bohaterce? Heh.
    Lubię ją i doceniam jej postać – ale się nie przyłączę do Twoich lamentów nad jej ciężkim życiem, bo dużo różnych fikcyjnych postaci przewija mi się w życiu i nie uważam Maomao za wyjątkową. Co pewnie znowu odczytasz, że dosłownie napisałam, że jest beznadziejna i ja nie widzę jak ona się stara xD.
    Nie no, już nie mogę tego ciągnąć.

    Tobie się nie podoba, że mam jakieś „ale” do anime które uważasz za wspaniałe, a może ja zacznę Ci pisać, jak to bardzo jesteś przewrażliwiona na punkcie głównej bohaterki i w ogóle do wszystkiego podchodzisz tak emocjonalnie, i po co, itd itp.
    No, ale nie będę tam schodzić. Każdy sobie przeżywa inaczej. Ja nie rozumiem, jak można się niektórymi rzeczami aż tak przejmować, za to fiksuję się na innych, których reszta nie rozumie.
    Jak sobie inni odbierają to anime, to jest ich sprawa.
    Czy komuś odpowiada takie akurat podanie tych wszystkich trudnych tematów, jakich to anime dotyka – też jego sprawa.
    Nie można pisać, że ta forma jest lepsza od innych – ale może komuś odpowiada najbardziej, bo z naturalizmem sobie nie radzi jako widz.
    Mam swoje postacie, które mnie poruszyły, i których losy przeżywałam, a nie łażę po serwisie i wtrącam się komuś ze swoim uwielbieniem, bo „trzeba im pokazać jedyną słuszną ścieżkę”.

    Ponownie też uwieszasz się na jednej kwestii, takiej tylko, że mnie i kilku innych nie przekonała ta otoczka. I w dodatku wrobiłaś mnie jakimś cudem w rzekome ataki na główną bohaterkę, heheh.
    Tymczasem moim głównym zarzutem od początku były kwestie merytoryczne i sposób podania części kryminalnej, która jednak gra tu sporą rolę, a nie czy to jest za bardzo komediowe i wygładzone czy nie – nie obchodzi mnie to nawet w części tak bardzo, jak Ci się wydaje i jak próbujesz mnie i sobie wmówić.
    Nie potrzebowałam tu dramatu, jak sugerujesz. Nie za bardzo lubię dramatyzm. Mam wrażenie, że każda z nas ma w głowie zupełnie inną definicję tego słowa i nie życzę sobie dalszych sugestii co do moich gustów (suchych i niestrawnych), co bym wolała i czy coś potrafię dostrzec, czy nie.
  • Avatar
    kircia 2.06.2024 14:00
    Re: No jednak nie.
    Komentarz do recenzji "Kusuriya no Hitorigoto"
    No proszę.

    Poza tym oglądanie w sezonie, co tydzień, czasami osłabia emocje związane z fabułą, a czasami je wzmaga jak tu.


    Bardzo chybiona teza, jeśli o mnie chodzi. Ja praktycznie żadnego anime nigdy nie oglądałam na bieżąco. I zawsze dozowałam po 3, 4 odcinki. No i co z tego?
    Nadal w sumie obejrzenie Zielarki zajęło mi z dwa tygodnie. Tyle mniej więcej czytam grubszą książkę. To jest mało? Nie robią na mnie wrażenia te książki, bo nie czytam ich kilka miesięcy?
    Bywały krótkie, dwunastoodcinkowe serie które „łykałam” w 3 dni i do teraz zdarzenia i postacie widzę wyraźnie i często wracam do nich myślami.
    Jak pojawia się postać, która mnie interesuje, to od pierwszych minut mam ją w głowie i całkowity czas w jakim oglądam daną serię nie ma większego znaczenia.
    I dalej po latach jestem z nimi bardzo związana.
    To samo z poboczną nawet historią, która mnie ujmie.
    Więc nie, to nie jest moja wina ani kwestia tego, bo za szybko obejrzałam. W Twoim komentarzu ten zarzut przewija się kilkukrotnie, ale nie będę już do tego wracać, odpowiedź jest zawsze taka sama.
    Oglądanie na bieżąco nie sprawiłoby magicznie, że bohaterowie zagoszczą w mym sercu i będę się przejmować ich losami jakoś bardziej.
    Ale pomysł ciekawy.

    No i nie wiem, czy serio oczekiwałaś cudownego animowanego, idealnego objawienia?


    Cóż za dziwaczne pytanie.

    No tak, dokładnie tak. Jak anime dostaje noty 9 i 10, czyli sugerujące, że jest jeszcze lepsze niż po prostu bardzo dobre, to właśnie tego oczekuję.
    A przynajmniej tego, że podstawy będą lepiej dopracowane :/
    Chyba że miałam z góry założyć, że anime jest tylko dobre, a oceny sztucznie zawyżone?… I mam tak zakładać już po wsze czasy, żeby już nic mnie nie mogło mile zaskoczyć?

    9 i 10 to twory, których elementy są dopracowane, a historia i postacie powyżej przeciętnej. I za takie uważam anime którym ja wystawiam najwyższe oceny. Jeden jest tylko przypadek, że dałam całościową ocenę za wszystkie przeżyte emocje na przestrzeni wielu lat i za niepowtarzalność, a nie za to, jak dobrze jest wszystko zrobione i czy ma sens.

    Więc tak, wysokie oceny to dla mnie wysoka jakość. Dziwne, że muszę się tłumaczyć z takiego toku myślenia.

    Ale inteligentne dochodzenie do wniosków nie musi oznaczać wyłącznie chłodnej kalkulacji. Albo inaczej. Inteligencja to nie tylko IQ.


    To jest chyba oczywiste, że rodzajów inteligencji jest kilka i Maomao jest obdarzoną znaczną ich częścią. Dla uproszczenia przyjmijmy, że oprócz wiedzy i umiejętności wyciągania wniosków z teorii, posiada tzw. inteligencję emocjonalną i potrafi połączyć sobie różne rzeczy, bo dość łatwo wyobraża sobie, co dane osoby czują lub czego chcą.
    Problem pojawia się wtedy, że w tych przypadkach też zdarza jej się popłynąć.
    Wątek z jedną z konkubin  kliknij: ukryte  W ciągu paru sekund można wysnuć jeszcze co najmniej dwie inne teorie, których też nie da się w żaden sposób udowodnić.
     kliknij: ukryte 

    Poza tym z tym jej szczęściem chodziło mi raczej o otoczenie. Wszyscy są dla niej mili i ją wspierają, mimo że w takim haremie  kliknij: ukryte  Dwie osoby jeszcze przede mną też stwierdziły, że nie pasuje im ten cukierkowy klimat, i mamy prawo odbierać to po swojemu. Ja Ci powiem, która scena wywołała we mnie jakieś faktyczne emocje. Otóż dokładnie ta, gdy Maomao  kliknij: ukryte  Bo oto w końcu spotkało ją coś bardzo realistycznego. A i tak dziwne, że nie miała z tego tytułu innych konsekwencji.
    Za jakąś bzdurę  kliknij: ukryte , a tutaj przeszło bez echa? xD

     kliknij: ukryte 

    Nie ma schematyzmu.

    Połączono zgrabnie w jedno kilka gatunków.


    Skoro tak uważasz, dla mnie to właśnie było średnio zgrabne. Sens mojej wypowiedzi brzmi tak, że ja uważam, że to właśnie nie jest jakoś przesadnie dobrze skonstruowane, stąd nie rozumiem zachwytów w tej materii. Ale przecież co kto lubi.

    A jeszcze, że ech, wielu rzeczy można było się domyślić itp… A czy istnieją idealne kryminały, gdzie nikt się nie domyśla z widzów bądź czytelników a dostał wskazówki?


    Nie, nie to stanowi problem. Czy się domyślam czy nie, frajdę z dobrej zagadki mam taką samą.
    Mnie chodzi o to, że rozwiązania tych przedstawionych były zupełnie niesatysfakcjonujące.
    Albo widz nie mógł domyślić się niczego –  kliknij: ukryte  – jeśli nie ma się stricte tej wiedzy co i podobnych doświadczeń co bohaterka, to opisane objawy mogą dotyczyć naprawdę różnych chorób i ich przyczyn.
    Albo z kolei – można się było domyślić, aczkolwiek to jak bohaterka sobie skacze między punktami, albo samo wytłumaczenie pozostawia wiele do życzenia. Najlepszy przykład to właśnie sprawa z metalem.  kliknij: ukryte  Knox się w grobie przewraca.
    Dla Ciebie to pewnie nie ma żadnego znaczenia, a dla mnie ma duże i mogę to wytknąć, jeśli mam ochotę.

    Ja szczególnie mam uczulenie na wykorzystywanie faktów bez uprzedniego sprawdzenia i dostosowania do danej historii. Jest duża różnica między „taka jest prawda” a „bo tak mi się wydaje”.

    Ktoś niżej pisał o czekoladzie, ja akurat o tym nawet nie pomyślałam, ale to było ciekawe spostrzeżenie.

    były ten serial w stanie oglądać osoby nielubiące anime. A już to było wg mnie niezwykłe same w sobie.


    To akurat dla mnie absolutnie nic nie znaczy.
    Tylko tyle, że jest jednym z tych tytułów „dla każdego”, co dla mnie też w sumie nie jest zaletą, bo niby czemu.
    Osoby które nie lubią anime oglądają też tytuły pokroju Monster, Vinland Saga, lub cokolwiek, co mieści się w bardzo konkretnych gatunkach które ich interesują, o ile nie są w 100% uprzedzone.
    Osoby nielubiące anime oglądają też filmy z Ghibli, z innych zupełnie powodów.

    „Nawet xxx się podobało, a nie lubi animców” – ostatnio coś takiego usłyszałam. Jeśli dla kogoś to argument, to super, dla mnie to jest bezwartościowe zdanie.

    Jeżeli nie czujesz tej serii, oraz protagonistki i jeżeli nie budził seans w Tobie głębszych emocji, to i tak wysoko oceniłaś, że na 7/10


    Nie wiem skąd to stwierdzenie.
    Anime było przyjemne i nawet ciekawe, postacie nie wzbudzały we mnie negatywnych emocji, więc wszystko OK. Mnie akurat bardziej podobała się pierwsza część, potem jakby coś się zepsuło.
    Uważam je za dobre i taką właśnie ocenę dostaje – dobrą.
    Te wady, które wyliczam, nie są istotne na poziomie emocjonalnym czy nawet fabularnym tego tytułu, ale na merytorycznym już tak. Zbyt dużo tu niekonsekwencji i pójścia na łatwiznę. I to dlatego w mojej ocenie nie ma tu miejsca na 9 i 10, bo „ładna grafika i emocje takie piękne”.
    No nie i już.
  • Avatar
    A
    kircia 1.06.2024 22:06
    No jednak nie.
    Komentarz do recenzji "Kusuriya no Hitorigoto"
    Kolejny raz odnoszę wrażenie, że… W sumie nie wiem, jak to ująć. Następna seria, o której mówi się tylko w superlatywach, a która po prostu na to specjalnie nie zasługuje.
    Na wstępie jednak zaznaczę, że oglądało mi się przyjemnie, i to takie 7/10 jak dla mnie, ale żeby pod niebiosa wychwalać ten tytuł…?

    Nie wiem, jak skonstruować swoją wypowiedź bo jedno wynika z drugiego, zacznę więc od rzeczy najmniej istotnej i tutaj to już tylko kwestia mojego gustu, że tak do tego podchodzę; otóż świat przedstawiony wygląda jak Chiny i teoretycznie mogły być to Chiny. Ale nie są, to jest fikcyjne państwo. Nie jest to wada sama w sobie, jak mówię, tylko ja osobiście wolałabym jednak setting bardziej wierny historycznie. I tu chyba tylko brak chęci ze strony osoby stojącej za fabułą, żeby to faktycznie były Chiny. Bo wystarczyłoby trochę poczytać, wybrać konkretną dynastię (nie czepiałabym się nawet drobnych nieścisłości) i osadzić to w konkretnych realiach, zamiast robić miszmasz, bo tak wygodniej.
    Ponownie, to akurat bardziej moje marudzenie, niż faktyczny zarzut. I moje poczucie szeroko pojętej, także w kwestiach historycznych, estetyki. Może.

    A teraz tak… Te zagadki to są jakieś śmieszki chyba. Część z nich jest po prostu głupawa, jakby dla dzieci. Z rozwiązaniem niektórych mogłabym się kłócić, bo chociaż fakty się zgadzają, to konkretna sytuacja była naciągana –  kliknij: ukryte  Czasem do wniosków żadnych dojść się nie da, a czasem wszystko od razu wiadomo. Dajmy na to, od razu wiedziałam, że  kliknij: ukryte 
    I to nie jedyny raz, jak ona coś pozbawionego konkretów mówi tym swoim kolegom szychom, a oni po prostu to przyjmują.
    Do wielu konkluzji Maomao dochodzi skacząc między lichymi dowodami i uzupełniając dziury swoimi historyjkami. Co śmieszne, kilka razy przewijają się w tle słowa jej ojca, żeby nie snuła domysłów i nie wyciągała pochopnych wniosków, a ona dokładnie to robi cały czas. To jak sobie łączy różne rzeczy, nie opiera się ani mocno na dowodach które ma, ani na sztuce dedukcji. Na niczym się nie opiera, tylko na snuciu domysłów, właśnie. Przyjmuje sobie, że tak to było, i zawsze ma rację, mimo że powodów ku czemuś zawsze mogło być kilka.

    Były 24 epizody, to jest dużo, a bardzo niewiele się stało. To akurat mi nie przeszkadza, ale tyle się naczytałam pochwał o wolnym tempie, myślałam, że coś tu konkretniejszego będzie narastać…
    I tutaj chcę poruszyć temat tej największej akcji, do której jesteśmy ślepo prowadzeni… Serio?
    Dajcie spokój. To było akurat słabe. Gdyby streścić tę jakże misterną intrygę, to to brzmiałoby tak:  kliknij: ukryte 

    Jeszcze raz się pytam, SERIO?

    Na domiar złego  kliknij: ukryte  Nie wiem, po co tak to nakręcali.

    No i tak, spodziewałam się, że jak to będzie anime o zielarce, to ktoś się tutaj faktycznie popisze jakąś wiedzą o ziołach.
    Pffft…
    Taa… Ja Wam powiem, czego możecie się dowiedzieć z tego anime. A mianowicie: wiele gatunków roślin jest leczniczych lub/oraz trujących.
    Koniec.
    Faktyczne możliwe wykorzystanie jakże fascynujących zagadnień zielarstwa zostało sprowadzone do kilku nazw i jakichś ogółów, które, przysięgam, można by znaleźć w typowym „Przewodniku po ziołach” dorzucanym jako dodatek do Faktu czy innej Pani Domu.
    No nie wiem, może jak jest się typowym mieszczuchem z Nowego Jorku, który myśli że ptaki to drony, to coś go tutaj zaskoczy…

    Ok, była jedna rzecz, która faktycznie ma jakąś wartość –  kliknij: ukryte 

    Ehh..
    I cóż jeszcze… jak pisałam na początku, czasu było dużo, a w sumie nic się nie stało. Tylko jedno zdarzenie chyba było ważne dla przyszłej fabuły, czyli  kliknij: ukryte .
    Postacie były przyjemne, ale poza dwójką tych najgłówniejszych, reszta była dość płaska i wyjątkowo mało skomplikowana.
    Generalnie Maomao miała głupie szczęście, że  kliknij: ukryte  I dlatego ubolewam, że to środowisko nie było bardziej realistyczne. Z chęcią obejrzałabym chociaż namiastkę tego, co działo się w książkach Anchee Min. No ale trudno…
    Na plus natomiast ciekawa relacja między Maomao i Jinshim, szczerze to głównie to trzymało mnie przed ekranem, chociaż, ponownie, to nie jest nic specjalnie wyjątkowego…

    Oglądałam w swoim życiu parę anime, o których mogłabym powiedzieć, że były nietuzinkowe, niebagatelne, czy nazwać je majstersztykami.
    Czasem ze względu na fabułę, czasem postacie, czasem tylko grafikę, bywało też, że ze względu na wszystko.
    Ale Kusuriya no Hitorigoto nie jest takim anime, w żadnym z wymienionych elementów.
    Przyjemne, całkiem ciekawe. Emocjonalnie i uczuciowo niegłupie (chociaż przedstawione historie mnie osobiście niezbyt obeszły, ale nie zabieram im wartości), natomiast jeśli chodzi o teorię i pożywkę dla umysłu… MEH.
    Po raz kolejny nie wiem, a co AŻ tyle szumu.
  • Avatar
    kircia 28.01.2024 10:16
    Re: ogień, ptaszyska i wieże
    Komentarz do recenzji "Chłopiec i czapla"
    Bardzo ciekawa perspektywa, rzuciłaś mi trochę światła na różne wydarzenia.
    Ale jak już się za dużo myśli, to nadal nic się nie zgadza –  kliknij: ukryte 
    Więc jak piszesz, mogłoby być ciekawie, a jak dla mnie tam było mnóstwo niepotrzebnego bałaganu.

    Dalsze próby analizy już odpuściłam.
    Nie będę się zachwycać reżyserskim prezentem dla siebie samego.
  • Avatar
    kircia 26.01.2024 19:05
    Re: ogień, ptaszyska i wieże
    Komentarz do recenzji "Chłopiec i czapla"
     kliknij: ukryte  – no ale jak piszesz, koniec końców nawet i ta teoria nie trzymała się kupy.

     kliknij: ukryte 

    I tak,  kliknij: ukryte 

    Próbowaliśmy jeszcze dyskutować nad tym z partnerem i z kazda minutą czuliśmy się coraz bardziej oszukani przez ten film.
    Nie po to się idzie do kina, żeby oglądać pomniczek, który autor stawia samemu sobie, i szukać nawiązań do innych jego prac – chciałam dostać historię, a nie krzywy torcik uginający się pod niepotrzebnymi ozdobami.
  • Avatar
    A
    kircia 24.01.2024 21:44
    ogień, ptaszyska i wieże
    Komentarz do recenzji "Chłopiec i czapla"
    „Zdania ekspertów są podzielone” – tak mój partner żartobliwie skomentował informację, że jedni piszą „super film” a inni „najgorszy film Miyazakiego”.

    Ja się tylko utwierdziłam w przekonaniu, że Miyazakiego po prostu nie lubię – możecie mnie szkalować, lata mi to.

    Ten film zapowiadał się inaczej, więc poszłam – i gratuluję sobie, że poczekałam spokojnie na najtańszą możliwą opcję, zamiast przepłacać na przed­‑premierze.

    Odnosząc się do komentarza pod spodem, u mnie na sali, przy wychodzeniu ktoś powiedział tylko „strasznie dziwny!”

    No, dokładnie. Nie spodziewałam się czegoś szczególnie, ale z tych trailerów miałam wrażenie, że to będzie  kliknij: ukryte 
    Ale nie, tego, co się tam działo, po prostu nie sposób rozpatrywać w ten sposób. To był zupełnie ślepy zaułek jeśli chodzi o interpretację.
    Więc dość szybko zrezygnowałam z takiej perspektywy.

    Z niektórymi się zgodzę, początek był bardzo fajny i klimatyczny. I naprawdę miałam spore nadzieje na to, że to będzie „film dla mnie”.
    Ale ten film podobał mi się do momentu, w którym  kliknij: ukryte 
    I magia mi prysła, a powoli wyszła z cienia ta brzydota, tak charakterystyczna dla tego konkretnego twórcy.
    I potem dosłownie każda kolejna scena, każdy kolejny etap były już tylko gorsze.
    A kiedy zaczynał się jakiś nowy segment, te wszystkie poprzednie po prostu przestawały mieć znaczenie i w żaden sposób się nie łączyły.

    Animacja ani muzyka nie uratują mojego rozczarowania.
    Przesłanie – pewnie jakieś było.
    Metafory – pewnie też.
    Nie chce mi się ich szukać w tym bałaganie.
  • Avatar
    A
    kircia 6.01.2024 16:00
    Za mało Hanmy było
    Komentarz do recenzji "Tokyo Revengers: Tenjiku Hen"
    Nikogo tu nie ma i mnie to nie dziwi, nie ma tu co komentować. Ja też chyba głównie dla zabicia czasu się tu produkuję.
    Wg ogółu czytelników mangi, to był najlepszy arc, ja też się pod tym podpisuję.
    Ale coś poszło grubo nie tak z ekranizacją, skoro oceny poleciały w dół w porównaniu z pierwszym sezonem.

    Tu już nawet nie chodzi o samą animację, bo gorsza niż w Seiya Kessen nie była, ale… No, potrafię wymienić jedną scenę, która pod względem płynności wyglądała dobrze.
    Gdyby reszta była ok, to byłby to mniejszy problem.
    Już wcześniej pisałam przy poprzednim sezonie, reżyserii tu w zasadzie nie ma. Tyle fajnych momentów, które wystarczyło podbić wizualnie, część znów skrócić, dodać muzykę w dobrym momencie… Ale tutaj dosłownie przerysowuje się panele z mangi na kadry i gotowe.

    Tutaj przykład, jeden z wielu, gdzie było widać niezgrabną reżyserię – scena  kliknij: ukryte - część była dość ładnie poetycko zrobiona. Kilka ujęć wyglądało jak z innego anime, jakiś taki klimat się zrobił… Ale z drugiej strony to wszystko trwało po prostu za długo. Przeciągnięte niepotrzebnie, aż wszystko przestawało mieć sens, no i te czołganie się do siebie jakieś takie niezręczne się zrobiło.

    Smutno trochę patrzeć, jak fajna i ciekawa w gruncie rzeczy historia dostaje taką biedną oprawę, że wszystko się robi rozmemłane. Skoro wyczekiwane przez fanów Tenjiku wyglądało tak słabo, to kolejne, o ile wyjdą, pewnie lepsze nie będą, jeśli twórcy się nie zmienią.

    Plusy to:
    - opening, świetny utwór, chociaż ten sam co w Seiya Kessen, ale z innymi animacjami lepiej się oglądało
    - ładny Kakucho im wyszedł

    Koniec listy.
  • Avatar
    kircia 1.01.2024 22:44
    Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika kircia
    Komentarz do recenzji "Sousou no Frieren"
    Nie chcę już tu się produkować i śmiecić :D Z tym isekaiem to chodzi mi tylko o stronę wizualną, głównie projekty postaci. Niestety tak to w mojej głowie wygląda i tak się łączy. Ale ani fabuły ani zachowania bohaterów tak nie postrzegam.

    Do Monstera sama podchodziłam dwa razy, a potem nie mogłam przestać oglądać. Ale to też trzeba lubić, wiadomo.
  • Avatar
    kircia 1.01.2024 21:47
    Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika kircia
    Komentarz do recenzji "Sousou no Frieren"
    Cóż, średnia wieku osób głosujących na MAL jest pewnie z 15 lat niższa od mojego…
    Więc nie chodzi o to że jakoś szczególnie bronię FMAB, ale miło widzieć że to akurat ta seria jest/była numerem jeden. Dla przykładu, osobiście wolałabym tam widzieć na przykład Monstera albo zupełne przeciwieństwo, Gintamę – ale to subiektywnie, a te tytuły nie są tak uniwersalne, i nie każdy może je oglądać. Więc po prostu uważam że jeśli cokolwiek z top 10 zasługuje tam na 1 miejsce, to właśnie FMAB. I mimo wszystko uważam że nawet ta Gintama która czai się kilkukrotnie zaraz za podium nie zasługuje na wyższą notę, no bo po prostu nie. Pomimo osobistych preferencji potrafię przyznać, co jest obiektywnie lepsze i bardziej wartościowe.

    Z tym humorem który psuje nastrój, to mnie się wydaje że to jest takie trochę specyficzne dla tych „trochę starszych” shounenów. W D.Gray­‑manie było to samo, i w Kategorii Hitman Reborn. Taka moda, być może, aczkolwiek ja sama często narzekam na psucie nastroju takimi wstawkami lub postacią która ciągle paple.

    Wiem, że Frieren to nie isekai, ale jak pisałam, tak wygląda. Nie jak zachodnie fantasy do którego pije, tylko jak isekai, MMORPG. A to dla mnie duży minus a wręcz straszliwa obelga :D Po prostu bardzo się z tym nie lubię.
    Co do samych „czystych” fantasy to się nie wypowiem, bo ich nie oglądam właśnie dlatego, że tak często wyglądają. Te japońskie wyobrażenia zachodniego fantasy nijak mi po prostu nie pasują, i te ich magiczne dziewczynki… Wyjątków jest dosłownie kilka, w tym Berserk, i to raczej takie serie łamią dla mnie schematy, bo są po prostu bliższe źródła i zwyczajnie rzadkie – tak bym to określiła.
    I to nie tak że nie rozumiem dlaczego Frieren taka jest, ogarniam że jest inną rasą i żyje inaczej, mój zarzut nie celuje w jej stoicyzm czy wycofanie. I ten brak ekspresji nie dotyczy tylko jej, ale i reszty bohaterów. Nie wiem, jak inaczej mam to ująć.
    Wierzę jednak na słowo skoro twierdzisz że łamie pewne schematy i dobrze coś ukazuje, nie będę się wdawać w takie dyskusje bo to nie do końca moje pole, no i za mało odcinków widziałam.
  • Avatar
    kircia 31.12.2023 12:31
    Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika kircia
    Komentarz do recenzji "Sousou no Frieren"
    Myślę, że każdemu mogą się podobać różne rzeczy. Ja sama też nie mam nic do założeń tej produkcji, i lubię różne spokojne serie. Rozumiem, dlaczego wymienione przez Ciebie elementy ujmują widzów i dobrze w zasadzie, że czasem wychodzi takie anime które operuje dobrymi uczuciami i nadal potrafi zebrać spore grono odbiorców. Doceniam mimo wszystko. A FMAB w mojej opinii nie zasługuje na 1 miejsce dlatego że ma epickie pojedynki, ale dlatego, że bardzo dobrze łączy w sobie różne skrajne elementy. No i przede wszystkim założeniem głównego bohatera i ogólnie całej historii nigdy nie było zostanie najlepszym. Tam reprezentuje się jednak inne wartości. To dlatego bronię tej topki, nie przedkładam efekciarstwa nad fabułę – gwoli wyjaśnienia.
    Co do Frieren, to bardziej w tym klimacie od razu skojarzyło mi się z Mushishi. Nie wrzucam ich absolutnie do jednego worka, ale mają podobne elementy. Ale o ile tamto oglądałam jak zaczarowana, Frieren mnie nudziła. Może dlatego, że spokojni główni bohaterowie bardzo się różnią. Ginko jest właśnie spokojnym bohaterem, a co do Frieren to raczej opisałabym ją jako… pozbawioną ekspresji. Resztę bohaterów zresztą też. Pierwszy raz pomyślałam o różnicy między spokojem i brakiem ekspresji, właśnie przez seans tych kilku odcinków. Więc od początku coś mi tam zgrzytało. To jest oczywiście moje osobiste wrażenie i nie piszę tego żeby się kłócić, ktoś pewnie ma inne zdanie.
    Nie neguję wartości tej serii, nie wyśmiewam osób które uznają ją za najlepszą. Mnie samą nawet miło zaskoczyła, bo postanowiłam odłożyć na bok moje następujące uprzedzenia;
    - wygląda to jednak jak isekai tyle że raczej bez fanserwisu
    - to nie jest „fantasy w zachodnim stylu” tylko japońskie wyobrażenia na temat zachodniego fantasy, czyli wygląda bardziej jak azjatyckie MMORPG, więc dlatego wygląda jak isekai, ogólnie dla mnie straszny animcowy rak
    - główna bohaterka nijak nie zachęcała mnie do seansu
    Niemniej, pomimo że oglądało się to znacznie lepiej niż się spodziewałam… nie wciągnęła mnie ta bajka i na ten moment nie wiem, czy do niej wrócę.