Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    A
    Kysz 13.01.2019 20:46
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Kaguya-sama wa Kokurasetai ~Tensai-tachi no Ren'ai Zunousen~"
    Weźmy dwójkę bohaterów w stylu Sakamoto i zróbmy romans z nimi – oto jak przedstawia się mniej więcej fabuła tej serii. I jak na razie wyszło to świetnie. Zarówno bohater i bohaterka prezentują bardzo oryginalne charaktery jak na romans – oboje są „tymi idealnymi” w szkole, których wszyscy wokół podziwiają. Ale też oboje w głębi duszy nie zawsze są tak samo opanowani, czy też po prostu – mają problemy jak wszyscy inni.
    Obawiam się tylko jednego – że twórcom wyczerpią się pomysły jak to pociągnąć dalej i tak jak Sakamoto będzie to zbyt powtarzalne. Jeśli jakoś zróżnicują fabułę i nie będzie się ona opierała tylko na ich „wewnętrznych” potyczkach, to będzie dobrze. Inaczej naprawdę może być ciężko z utrzymaniem poziomu tego pierwszego odcinka.
    Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Zawsze warto bowiem docenić nieszablonowe podejście do, wydawałoby się, oklepanego tematu jakim jest romans. Liczę więc, że się nie zawiodę.
  • Avatar
    A
    Kysz 12.01.2019 21:36
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Endro~!"
    Pierwszy odcinek trochę mnie zawiódł. Nie żeby był zły, ale spodziewałam się jednak czegoś lepszego. A wyszło raczej średnio.

    Główna bohaterka (o imieniu Bohaterka i klasie Bohaterka -.-) jest z tych głupiutkich, co to nad niczym nie zastanawiają się dłużej niż sekundę. To boli zdecydowanie najbardziej, bo takie postaci są irytujące. Z pozostałych bohaterek najlepsza jest Meiza, ale reszta szczególnie nie wadzi.

    Najgorzej, że udanych gagów było tu stosunkowo niewiele, większość do mnie nieszczególnie przemówiła. Poza tym jest słodziutko, co ma chyba stanowić jedną z największych zalet serii (i jak lubię moe, tak nie przepadam, kiedy na nim tylko starają się zbudować całe anime).

    Na plus projekty postaci i ogólna kolorystyka – słodkie to to i fajnie.

    Liczę, że dalej się rozkręci i jednak pomysły się twórcom nie skończą, bo może być z tego przyjemne, kolorowe fantasy o słodkich dziewczynkach (dobre combo^^).
  • Avatar
    A
    Kysz 12.01.2019 19:36
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Doukyonin wa Hiza, Tokidoki, Atama no Ue"
    Trochę się obawiam tej perspektywy kota, bo to z reguły wychodzi fatalnie. Trzeba mieć naprawdę sporą wiedzę o kotach, by w miarę dobrze to przedstawić. Tu cieszy mnie przede wszystkim to, że kot zdaje się nie rozumieć tego, co mówi człowiek. Zawsze coś.

    Na razie pierwszy odcinek wyszedł średnio. Bohater jest totalnie aspołeczny, ale to można fajnie przedstawić potem, o ile z tym nie przesadzą. Za to miłość do książek zawsze na plus!^^
    Kot… cóż… zachowywał się nawet w miarę naturalnie i jeśli taki poziom utrzymają do końca, to powinno być ok.

    Odcinek mi się nie dłużył, więc nie mogło być źle, ale z drugiej strony nic mnie na razie nie porwało. Oglądać będę na pewno, w końcu to okruszki z kotem, nie mogłabym więc porzucić.^^
  • Avatar
    Kysz 12.01.2019 19:19
    Re: Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Go-Toubun no Hanayome"
    Tym bardziej zatem czekam co też się wydarzy dalej.^^

    Na razie ciężko mi wyrokować, która z bohaterek byłaby najlepszym rozwiązaniem, bo poza Itsuki pozostałe miały zbyt mało czasu antenowego. Ale tak po pierwszym wrażeniu, to postawiłabym na Miku. Wydaje się najbardziej dojrzała z tego grona.
  • Avatar
    A
    Kysz 12.01.2019 14:35
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Go-Toubun no Hanayome"
    Jak to mówię – dobry harem nie jest zły. A ten wygląda właśnie na jeden z tych lepszych. Przede wszystkim brak tu jakichkolwiek nadnaturalnych aspektów. Zero super mocy, zero podróży w czasie, zero ras innych, niż ludzie, nawet zero dziwnych, maskotkowatych stworzeń. Klasyczny, czysty szkolny romans haremowy. Już na wstępie ma to więc u mnie gigantycznego plusa za same założenia.
    Ale oczywiście nie ma co się cieszyć zawczasu – założenia to jedno, ale realizacja może zepsuć nawet najlepszy pomysł. Tu zaczyna się na szczęście całkiem dobrze.

    Po pierwsze – tylko 5 dziewczyn to układ idealny. Haremy, w których owych panienek jest więcej zawsze cierpią na kompletne spłaszczenie charakterów postaci, które niby w tym haremie są, ale od razu widać, że szans nie mają. A przecież haremówki same w sobie nie cechują się skomplikowanymi kreacjami bohaterów, więc jak się je jeszcze bardziej spłyci, to wychodzi marionetkowe dno, czyli dziewczyny, które być muszą, bo tak, ale równie dobrze mogłoby ich nie być.

    Po drugie – charaktery tak bohaterek, jak i bohatera, wydają się w porządku. Owszem, każda jest wpisana w jakiś typowy szablon, ale na tyle umiejętnie stonowano te ich cechy, które mają je wyróżniać, że nie wychodzą one szczególnie irytująco. Cieszy też to, że Itsuki, która wydaje się mieć większą rolę, nie jest ani rozwrzeszczaną tsundere, ani ciepłymi kluchami. Do tego mamy Uesugiego, który z jednej strony jest typowym niepopularnym nastolatkiem bez przyjaciół, ale który jednocześnie jest niezwykle inteligentny i ma cięty język (więc nie służy do pomiatania przez wszystkich wokoło). Nawet muszę przyznać, że go polubiłam.

    Po trzecie – abstrahując już od braku motywów nadnaturalnych, wydaje się, że nie będzie tu też żadnych udziwnionych motywów w stylu – niemal ułomna dziewczyna, która w ogóle nie radzi sobie w życiu, siostrzyczka z (mocno przesadzonym) kompleksem braciszka, trapy czy inne podobne patologie, które się często wciska do tego typu serii. Relacje między bohaterami wyglądają na całkiem zdrowe i normalne.

    Graficznie jest to bardzo przyjemne do oglądania. Zwłaszcza projekty postaci wyglądają nadzwyczaj ładnie i bardzo przypadły mi do gustu. Mamy przy tym żywe, ale nie przejaskrawione kolory, co dobrze się komponuje z klimatem serii.

    Na razie jestem zdecydowanie na tak. Jak zwykle szkoda, że będzie to tylko reklamą mangi, więc pewnie nawet nie zdąży się rozkręcić.
    Jedno mnie tylko zastanawia –  kliknij: ukryte  Bo jeśli to pierwsze, to bardzo fajny chwyt. Podoba mi się, nawet jeśli jednocześnie psuje ewentualny element zaskoczenia, który w haremach bardzo cenię.
  • Avatar
    A
    Kysz 11.01.2019 21:28
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Domestic na Kanojo"
    Zaczyna się… nie najgorzej. Inna sprawa, że trochę mnie martwią te dwie pozostałe dziewczyny w openingu, bo nastawiałam się na klasyczny trójkąt romantyczny, co samo w sobie miało być już sporą zaletą serii. Czyżby jednak to miał być harem? Oby nie…
    Poza tym motyw przyrodniego rodzeństwa nie należy do moich ulubionych i cieszyłoby mnie, gdyby z niego zrezygnowano. Ale skoro się już powiedziało A… no zobaczymy co z tego zrobią. Póki co niektóre rzecz mi się spodobały, inne mniej. Do tych pierwszych zaliczam na przykład całkiem zdrowe relacje rodzinne bohaterów, czy też raczej powinnam rzec – dobre zawiązanie związku pomiędzy ich rodzicami, bo co tam się ogólnie w ich rodzinach dzieje, czy działo, to nie wiadomo. O ile bohater i jego ojciec wydają się faktycznie taką normalną rodzinką, tak ta druga strona zapewne skrywa jakieś sekrety. W końcu to, że jedna z sióstr jest przygnębiona i płacze sobie na dachu szkoły (a na co dzień wręcz tryska energią, czyli pewnie robi to na siłę), a druga idzie do łóżka praktycznie z pierwszym lepszym, raczej normalne nie jest. Coś tam wspominają o zdradzie, rozwodzie, złości matki na byłego męża a ich ojca, więc kij wie co z tego zrobią. Oby nie za dużo dramy…
    Same charaktery bohaterów jakieś szalenie ciekawe się nie wydają i chyba najlepiej wypada jednak główny bohater. Jest taki normalny po prostu. Bo starsza z sióstr tak na siłę udaje ten dobry humor, a potem po pracy w szkole upija się w domu, zaś młodsza ewidentnie przechodzi okres buntu, bo patrzy wilkiem na wszystkich dookoła.
    Wizualnie bez szału, z wahaniami w stronę kiepskawo. Projekty postaci średnio mi się podobają. Zwłaszcza młodsza z sióstr wygląda dość brzydko. Zerknęłam sobie na okładki mangi i to jest jak niebo a ziemia…

    Patrząc ile tomów mangi wyszło, to nie ma się co łudzić na jakiś zgrabny finał w anime. Już nie mówię o tym, że mają zrobić z tego zamkniętą historię, ale pewnie nawet nie dojdą do żadnego konkretniejszego momentu. Także trzeba się nastawić na reklamę mangi, co z automatu obniży temu ocenę. A czy mimo tego będzie to warte uwagi, to zobaczymy – nie mam wielkich wymagań, ale pierwszy odcinek na razie mnie nie zawiódł.
  • Avatar
    A
    Kysz 10.01.2019 20:35
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Kemurikusa"
    Kemono Friends początkowo pominęłam z powodu brzydkiego CGI a potem okazało się, że było warto. Zobaczmy więc co wyjdzie z tego.

    Na razie wygląda to bardzo Tatsukowo, tj. nie wiadomo o co chodzi, ale jest postapo i są słodkie dziewczynki. Dla odmiany mamy też chłopca, zwykłego nastolatka. I o ile samo jego pojawienie się mi nie przeszkadza, tak jego zachowanie było cholernie denerwujące. Kij wie skąd on się tam wziął (zresztą nie wiadomo, czy się tego w ogóle dowiemy tak właściwie), ale wyraźnie widać, że otaczająca go rzeczywistość znacznie się różni od tej, którą znał do tej pory. Na wstępie atakują go jakieś dziwne dziewczyny a on co? Tak się smęci i rzuca dość beznamiętnie pytaniami typu „ale co to?”, „ale jak to?”, a wręcz komentuje wszystko w stylu „o, ale to fajnie się świeci”. Mają go zabić, a ten co robi? Zamyka oczy i stwierdza, że ok, skoro muszą, to niech robią swoje, byle za bardzo nie bolało, proszę. Na koniec wszystkiego rzuca się w sam środek czerwonej mgły, która go dość mocno parzy, żeby uratować jedną z dziewczyn, które go wcześniej zaatakowały. Faktycznie, ma to sens…
    A przynajmniej nie miałoby go, gdyby bohater był standardowym zwykłym dzieciakiem, żyjącym do tej pory bardzo zwyczajnym życiem. A tego nie wiemy na razie i prawdę powiedziawszy może być kimkolwiek tylko nie taką osobą, co zmieniałoby wszystko.
    Inna sprawa, że to zarumienienie bohaterki na koniec było całkowicie zbędne.

    Co mnie na razie zaciekawiło, obok rzeczy oczywistych typu skąd się wziął bohater, jaki to świat i kim są bohaterki, to dźwięki wydawane przez te „czerwone robaki”. Brzmiały jak krzyki dziecka – ciekawe, czy to ma głębszy sens, czy zostało zrobione tylko dla efektu?

    Poza tym graficznie jest brzydko, ale chyba ciut lepiej, niż w Kemono Friends. Krzywię się straszliwie, ale jakoś przebrnę, w końcu na to się przygotowałam.

    No nic, zobaczymy co będzie dalej. Ja mam nadzieję na równie ciekawą serię, jak Zwierzęcy Przyjaciele, no ale może się okazać, że tamto to był fenomen nie do powtórzenia.
  • Avatar
    A
    Kysz 10.01.2019 19:55
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Ameiro Cocoa: Side G"
    A nie mówiłam, że będą się do siebie kleić? Już to robią w 1 epku! Ciekawe, czy będą chcieli zachować taką częstotliwość przez całą serię, hm…
    A poza tym, to jestem głupia, bo zapomniałam już jak to wyglądało w męskiej wersji Ameiro i pod koniec odcinka myślałam, że mi się odtwarzacz zwiesił. Ale nie – to jednak był po prostu koniec. Standardowo bez endingu i w trakcie sceny, stąd takie zmieszanie.
    Inna sprawa, że dziewczęta chyba są mniej krzywo narysowane, niż byli panowie, więc zawsze to jakiś plus. Może ma to zrekompensować widzom spadek jakości jeśli chodzi o seiyuu, kto wie…
    Oczywiście, że to będzie dziadostwo, pytanie tylko czy tak samo duże, jak męskie odsłony Ameiro. Ja będę śledzić do końca, bo to jednak słodkie dziewczynki. A że na szczęście z krótkimi epkami, to może mnie to jakoś szczególnie nie zmęczy…
  • Avatar
    A
    Kysz 8.01.2019 21:14
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Watashi ni Tenshi ga Maiorita!"
    Anime zaczyna się tak jak manga, czyli lekko i stosunkowo niewinnie, choć jest dość niesmaczne. Jedyna różnica jest taka, że w anime bardziej czuć różnicę wieku między bohaterkami i fakt, że Hana i Hinata to zaledwie dzieci z podstawówki. Dużo tu na pewno robi seiyuu Hinaty, która ma dość piszczący głosik. I choć u Hany jest lepiej, to nie da się już na nią inaczej patrzeć, jak na rówieśniczkę Hinaty.

    Poza tym… cóż. Tematyka jest moim zdaniem głupia. Gdyby Miyako tak po prostu ograniczyła się do zachwytu nad Haną – tym, że jest słodka i jak fajnie wygląda w tych fikuśnych ciuszkach – to byłoby jeszcze w miarę ok. Ale to „dziwne uczucie w sercu” jest tu kompletnie niepotrzebnie i znacząco wpływa (negatywnie) na odbiór tej serii. Na szczęście (patrząc przez pryzmat tych kilku mangowych rozdziałów, które przeczytałam) nie powinno tu być żadnych „mocniejszych” scen od tych, które zaserwowali w pierwszym epku, więc można to jeszcze jakoś przełknąć i oglądać tylko jako moe komedyjkę. Żarty nie są może na najwyższym poziomie, ale też nie dobijają taką całkowitą głupotą. Krótszy format odcinka byłby wszakże znacznie lepszy, niż pełnowymiarowa seria.

    Z tego wszystkiego największą zaletą jest oczywiście słodziutka grafika. No ale to w końcu Doga Kobo, oni nie mogą inaczej, co mnie akurat bardzo cieszy! Zwłaszcza że jest widocznie lepiej, niż w zeszłosezonowym Anima Yell, więc wychodzi na to, że limit dla tego studia to jednak 1 seria na sezon póki co.;p
  • Avatar
    Kysz 6.01.2019 14:38
    Re: Ogólnie syf, ale mieli dobrą szansę, żeby to zmienić.
    Komentarz do recenzji "Release the Spyce"
    Ogólnie kisnę z mylenia założeń świata przedstawionego z kompletnym brakiem logiki i niekonsekwencją. A tego właśnie w Przyprawach nie brakuje. Nastoletnie agentki z wypasionymi gadżetami to jedno, ale nawet tak durny temat (no bo nie czarujmy się, ale nie jest to znowuż szalenie oryginalny i fascynujący motyw) dałoby się fajnie przedstawić, gdyby tylko komuś chciało się chociaż trochę przemyśleć scenariusz. No, tylko po co – przecież łatwiej przedstawić wszystko na zasadzie „jest tak, bo tego wymaga fabuła”...

    Spoko, że ci się podobało, pozwól jednak, że mnie nie będzie cieszyło byle co, tylko dlatego, że z góry było wiadomo, iż cudów tu nie uświadczymy.
  • Avatar
    Kysz 4.01.2019 23:37
    Komentarz do recenzji "Boogiepop wa Warawanai"
    Tym większe więc pochwały należą się twórcom anime za to. Pierwowzoru nie znam, natomiast pierwsza seria bardzo mi się podobała a właśnie sposób przedstawienia fabuły (nie taki prosty i liniowy jak zawsze) uważam za jedną z jej największych zalet.
  • Avatar
    Kysz 4.01.2019 22:47
    Komentarz do recenzji "Boogiepop wa Warawanai"
    W porównaniu do wcześniejszej wersji, to ta nowa seria jest wręcz strasznie poukładana. Z tego, co pamiętam tam pierwsze odcinki bardziej budowały klimat, niż dawały jakieś odpowiedzi i dopiero mniej więcej od połowy zaczęło się to zazębiać. Tu już po 2 epkach mniej więcej widać o co chodzi, nawet nie ma szczególnych przeskoków czasowych (te kilka dni to jest nic przecież) a główni aktorzy zostali dość jasno przedstawieni.

    Wizualnie jest słabo, głównie przez kulejącą animację. Poza tym wszakże miło, że utrzymali raczej stonowaną kolorystykę, choć też znacznie lżej to wygląda niż poprzednia seria. No i nie ma tylu klimatycznych kadrów skupionych na detalach i otoczeniu, zamiast na bohaterach. Muzycznie… cóż, pod tym względem Boogiepop wymiatał a tu na razie jest dobrze, ale bez szału, więc raczej nie ma co wymagać powtórzenia poziomu poprzedniczki.

    Ogólnie obawiam się, że bez tamtego klimatu dusznego niepokoju, niepewności o co chodzi i właśnie tego poplątania, to ta seria jednak nie będzie tak dobra. W końcu fabularnie to to nie jest znowuż nie wiadomo jak skomplikowane, a podanie tego bardziej wprost (tak jak tutaj) może więc tylko temu zaszkodzić. Co oczywiście nie znaczy, że skreślam ten tytuł, bo i tak wydaje się on mieć do zaoferowania o wiele więcej, niż większość wychodzących obecnie serii. Mimo wszystko poszli na łatwiznę. A może po prostu współcześni widzowie mieliby problemy z oglądaniem czegoś bardziej skomplikowanego?

  • Avatar
    A
    Kysz 2.01.2019 21:26
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Tate no Yuusha no Nariagari"
    Jak na razie zaczyna się… nie najgorzej właściwie. Podoba mi się idea zdrady, nawet jeśli jest mocno naciągana. W sensie – działają na podstawie legendy o 4 wielkich wojownikach, ale jeden z nich od początku jest traktowany znacznie gorzej. Nawet jeśli przyjąć to bezsensowne tłumaczenie, że potem ktoś ich podsłuchiwał, to po pierwsze – wcześniej nie było przesłanek, że wojownik od tarczy jest beznadziejny, a po drugie – czyli gadanie przyzwanych o jakichś „grach” przewyższa wartość legendy? Późniejsza akcja też pozostawia wiele do życzenia – chłopak ani razu nie zachowywał się nieodpowiednio w stosunku do kobiet, co mogłoby podsycić takie podejrzenia (w sensie nie rzucał żadnymi sprośnymi żartami, nie ślinił się podejrzanie itp.); nikt też nie zwrócił uwagi, że dziewczyna zyskała fajny komplet uzbrojenia po podróżowaniu z nim – może warto byłoby się zainteresować jak wyglądały ich relacje, bądź no… cokolwiek? Zwłaszcza, że – powtórzę się – to jest ich niby wielki wojownik, jeden z tych, którzy mają uratować świat. Także ogólnie no… można to było lepiej przemyśleć.

    Mimo wszystko jednak ciekawa jest ta idea bohatera, który działa przeciwko pozostałym. Choć znacznie bardziej wolałabym, żeby im groził zniszczeniem świata i innymi takimi bzdetami. Plus chociaż za to, że zachowuje się odpowiednio wrogo, no i nie jest już takim niewinnym chłopaczkiem, co to każdemu ufa. Szkoda oczywiście, że znowu wzięli sobie za bohatera otaku, ale tym razem chociaż nie jest to hikikomori i gościu się w miarę normalnie zachowywał w społeczeństwie (chociaż znowuż – wątek z tym jak to nie musi pracować jest zbyt naciągany).

    Nie nastawiam się tu na żadne cuda oczywiście, ale jest szansa na coś innego niż kolejny taki sam isekai o zbieraniu haremu przez op bohatera. Nawet kibicuję głównemu bohaterowi w jego zemście, zwłaszcza że reszta postaci wyszła strasznie antypatycznie. Chętnie pooglądałabym jak ich niszczy (nie mam zielonego pojęcia co w pierwowzorze wychodzi). Może być to nawet niezłe rozrywkowe anime o ile nie pójdą w jakieś głupoty dalej.
  • Avatar
    A
    Kysz 29.12.2018 22:37
    Przerwane w połowie, ale...
    Komentarz do recenzji "Yagate Kimi ni Naru"
    Cóż, zakończenie jest właściwie takie, jakby go w ogóle nie było. Jednocześnie jednak daje nadzieję na kolejną serię – zwłaszcza przez fakt, że nie doczekaliśmy się  kliknij: ukryte . Jakaś tam konkluzja na koniec jest, więc to nie jest takie urwane nagle, bez ładu i składu. Mangi nie znam, więc nie wiem na ile dobry moment wybrano, ale wcześniej za bardzo nie było jak skończyć.

    Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tej serii. W końcu dostaliśmy anime traktujące o romansie homoseksualnym w sposób naprawdę dojrzały. Żadnych patologii w stylu Citrusa, żadnej wyidealizowanej szkoły dla dziewcząt, w której wszystkie bohaterki deklarują sobie nawzajem wieczną miłość. Ot, historia o tym, że czasami miłość nie wybiera i nie zależy od płci. Pod tym względem szczególnie dobrze wyszło to na przykładzie pary nauczycielka – właścicielka baru. Miło było zobaczyć taki związek w dojrzalszej fazie.

    Swoją drogą nie uważam, by ten tytuł był przeładowany lesbijkami w sposób nienaturalny, jak to niżej ktoś napisał. Co prawda liczyłam na rozwinięcie jakiegoś romansu heteroseksualnego na drugim planie a przewija się on zaledwie w tle (mowa o koleżance Yuu z klubu koszykówki). Jednakże na szczęście nie jest też tak, że wszyscy wokół głównych bohaterek są homoseksualni. To, że Sayaka coś czuje do Nanami było właściwie jasne jak słońce, zresztą jest też ważną częścią fabuły. Natomiast wplecenie w to jeszcze nauczycielki i jej partnerki uważam za bardzo dobry krok, ich związek pokazuje bowiem, że taka relacja ma rację bytu nawet na dłuższą metę i nie chodzi tylko o takie dziewczęce zauroczenia czy podobne romantyczne bzdety.

    Jeśli chodzi o bohaterki, to naprawdę świetnie przedstawiono Koito. Choć początkowo miałam wątpliwości co do tego jej „nie potrafię kochać”, tak jej kreacja wyszła nad wyraz naturalnie. Choć Yuu dużo myśli o kwestii miłości, to nie jest tak, że strasznie dramatyzuje jaka to ona nie jest biedna, bo się jeszcze nie zakochała. Z drugiej strony nie jest w żadnym razie osobą, która z tego powodu zachowywałaby się dziwacznie. Brakuje jej tego uczucia, ale na co dzień jest po prostu zwyczajną nastolatką i nikt z jej najbliższego otoczenia (nie licząc Nanami i Makiego, którym sama to wyznała) nie domyśla się co też jej w duszy gra.

    Trochę gorzej jest w przypadku Nanami.  kliknij: ukryte  Tu moim zdaniem trochę przesadzili, nawet jeśli wyjaśnienie tego było dość zgrabne.

    Do reszty postaci nie mam żadnych uwag. Podoba mi się, że na przykład taka Kanou skupiała się głównie na pisaniu, nie dodano jej żadnych romantycznych wątków. Plus oczywiście za to, że ekipa nie była tylko żeńska, a bohaterowie dogadywali się między sobie w normalny sposób (czyli nie tak, że dziewczyny to się do chłopaków w ogóle nie odzywają, nawet jeśli są razem w samorządzie). Ot, normalne szkolne środowisko.

    Wizualnie jest przepięknie, tu właściwie nie ma się nad czym zastanawiać. Projekty postaci są naprawdę śliczne i zróżnicowane, ale tym, co przyciąga wzrok najmocniej są z pewnością cudowne tła i wspaniała gra świateł, idealnie dopasowana do klimatu konkretnego momentu. Bywają też sceny bardziej metaforyczne, które towarzyszą głównie rozmyślaniom bohaterów, ale chwała za to, że z nimi nie przesadzono. Idealnie dzięki temu podkreślają najważniejsze kwestie i nie odwracają uwagi od całej reszty.

    Seria jest dla mnie godną następczynią Aoi Hana. Pod jednymi względami wyszła lepiej od swojej poprzedniczki, pod innymi gorzej, całościowo jednak oba tytuły są dla mnie na porównywalnym poziomie (tj. bardzo dobre, dojrzalsze romanse (i to nie tylko w kategorii shoujo­‑ai są to tytuły wybijające się). Ode mnie dostaje więc 8/10 i ląduje w mojej sezonowej topce na drugim miejscu. Niestety podobnych tytułów wychodzi naprawdę niewiele, tym bardziej więc ten błyszczy na tle standardowej sezonowej papki z gatunku romans.
  • Avatar
    Kysz 27.12.2018 14:16
    Re: 9/10
    Komentarz do recenzji "Dakaretai Otoko 1-i ni Odosarete Imasu"
    Loveless_88 napisał(a):
    Zaczęłam oglądać bez przekonania, nie znając mangi (przy okazji anime jest dość wierną jej adaptacją)


    Hm… trochę trudno mówić o wiernej adaptacji, jeśli manga to w jakichś 80% sceny seksu, których anime jest całkowicie pozbawione. No i samo zawiązanie akcji, które w mandze jest zwykłym gwałtem tu przedstawiono mniej dosadnie, że nawet mniej wyczuleni widzowie mogą się tego gwałtu nie dopatrzeć.
  • Avatar
    A
    Kysz 26.12.2018 23:16
    I koniec
    Komentarz do recenzji "Seishun Buta Yarou wa Bunny Girl Senpai no Yume o Minai"
    Zdecydowanie wątek siostrzyczki był najsłabszy z tego wszystkiego.  kliknij: ukryte 

    Poza tym seria jest jak najbardziej interesująca, to jedno z moich największych pozytywnych zaskoczeń w tym sezonie, zaraz obok Gridmana. Owszem, momentami relacje między bohaterami są aż nazbyt idealne (zwłaszcza te dialogi między Sakutą i Mai), poza tym szkoda, że po raz kolejny mamy po prostu wianuszek dziewcząt ze smutnymi historiami. Tyle dobrze, że przynajmniej nie tworzy się z tego harem wokół głównego bohatera, bo tylko dwie z dziewcząt są nim zainteresowane w sensie romantycznym. Jednakże sam koncept jest całkiem fajny, bohaterowie sympatyczni i zróżnicowani a z dramą specjalnie nie przesadzili (nie licząc wątku siostrzyczki). Sporą zaletą tego tytułu jest również fakt, że główna para dość szybko się ze sobą schodzi. Nie czekają z tym do końca serii, nie robią też zbyt wielu podchodów, nie ma też takie sztucznego rzucania im kłód pod nogi. Chyba, że za taki można uznać  kliknij: ukryte 

    Ode mnie ma to 7/10 – to naprawdę dobra, warta uwagi seria. Z niecierpliwością czekam na film mający rozwinąć wątek Shouko – liczę, że mnie nie zawiodą. :)
  • Avatar
    Kysz 25.12.2018 23:52
    Re: Ogólnie syf, ale mieli dobrą szansę, żeby to zmienić.
    Komentarz do recenzji "Release the Spyce"
    Co prawda obniżyłam notę za totalnie zniszczone zakończenie, ale ogólnie to miałoby u mnie maksymalnie takie naciągane 4/10. Spróbować zawsze możesz, a nuż jednak tobie siądzie, zwłaszcza jak ci nie będzie szczególnie przeszkadzać idiotyczna fabuła, bo resztę jeszcze można przeboleć. Choć uważam, że jednak nie warto, za dużo jest lepszych serii, by na tę marnować czas.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 25.12.2018 15:20
    Ogólnie syf, ale mieli dobrą szansę, żeby to zmienić.
    Komentarz do recenzji "Release the Spyce"
    Generalnie seria jest dziadowska i wielu zalet w niej nie znalazłam. Stado moe dziewuszek radośnie ratuje świat przed złą organizacją, robiąc to w najbardziej bezsensowny z możliwych sposobów, czyli za pomocą wypasionych zabawek i siły przyjaźni. Logiki nie ma w tym żadnej, bohaterki paradują w spódniczkach z odsłoniętymi brzuchami, czasami walczą za pomocą broni białej, choć mają pod ręką najbardziej wypasiony arsenał, jaki można sobie wymarzyć. Momentami robią rzeczy tak profesjonalne, że nie powstydziłby się ich nawet najlepszy szpieg, by za chwilę walnąć jakąś totalną głupotę (moim ulubionym momentem było to, jak Fuu śledziła jakiegoś gościa i już już go miała namierzonego, gdy nagle za nią pojawiły się jej koleżanki i w ogóle się nie ukrywając, na cały głos się jej spytały co robi. Poziom idiotyzmu równy nadepnięciu na przypadkową puszkę w momencie skradania się gdzieś, a nie wiem nawet czy nie gorzej – w końcu puszki bywają podstępne, a bohaterki chyba jednak powinny potrafić myśleć). Tak więc podstawy świata przedstawionego leżą i proszą o dobicie. Obok poziomu z Princess Principal (notabene wcale nie serii szpiegowskiej z najwyższej półki) to nawet nie stało niestety.

    Nie lepiej przedstawia się sprawa z bohaterkami. Wszystkie są urocze i… totalnie mdłe. Niby mamy ich smutne historyjki, ale żadna nie rozwija szczególnie charakteru którejkolwiek poza wzmocnieniem motywu z klejeniem się do siebie na linii uczeń­‑mistrz. Tak jest, każda ma swoją parę, żeby było sprawiedliwie i nie trzeba się było zastanawiać kto z kim i tak dalej. Wszystko co najgorsze kumuluje się w osobie Momo, która jest początkowo tak tragicznie beznadziejna w sztukach walki i ogólnie we wszystkim, co dla szpiegów może być przydatne, ale ma wyostrzone zmysły, więc ją werbują. Inna sprawa, że z tym lizaniem, żeby poznać uczucia innych, to pojechali na maksa. Ciekawe dlaczego w trakcie serii nie lizała żadnego ze starych oblechów, którzy też pracowali dla złej organizacji, hm…
    Nie było tu żadnej postaci, która czymś by się wyróżniała. Ale! Mieli tak cudowną szansę, by to zmienić, że gdyby to doprowadzili do końca, to dałabym nawet ze dwa oczka więcej.

     kliknij: ukryte 

    Jedyne co w tej serii było dobre, to oprawa audiowizualna. Walki były dynamiczne i nawet fakt, że trochę bez sensu tego nie psuł. Również ładne projekty postaci należy uznać za niewątpliwą zaletę, nawet nie wiem czy nie największą. No ale za oryginalne projekty odpowiada Namori, która stworzyła projekty do Yuru Yuri, więc czego innego można się spodziewać?^^ Bardzo mi się spodobał moment, gdy bohaterki zjadają przyprawy i ich oczy tak fajnie świecą, zresztą „dźwiękowo” też to ładnie dograli.

    Mimo wszystko jest to całkowity niewypał. Zbyt dużo głupoty i beznadziejne bohaterki sprawiły, że nawet niezłe sceny akcji i ciekawy pomysł z przyprawami nie były w stanie tego uratować. Ode mnie 2/10 i do szybkiego zapomnienia.
  • Avatar
    A
    Kysz 25.12.2018 11:22
    Poprawna seria, której do bycia dobrą zabrakło kilku szczegółów
    Komentarz do recenzji "Akanesasu Shoujo"
    Akanesasu Shoujo przeszło u nas w sumie bez echa, a trochę niesłusznie. Wyszła z tego całkiem niezła seryjka o alternatywnych światach, z nutką tajemnicy i ciekawymi scenami akcji. Bohaterki były sympatyczne, aczkolwiek troszkę nijakie i chyba tu jest pies pogrzebany. Takie tytuły potrzebują jednak bardziej charyzmatycznych postaci, które zwróciłyby uwagę widzów. A mniemam, że większość z tych, których by one zachęciły, miałaby z tego przyjemny seans. Bo coby o tym nie mówić, Akanesasu Shoujo potrafi zaintrygować i wciągnąć widza. Z drugiej strony finał nie był tak satysfakcjonujący, jakbym chciała. Mimo wszystko spodziewałam się solidniejszego wyjaśnienia tajemnicy  kliknij: ukryte 

    Wizualnie seria jest przeciętna z dobijającym ją brzydkim CGI. Jedyne co ją tu ratuje, to fakt, że komputer wkracza w momencie, gdy bohaterki przyjmują swoją bojową formę. Dzięki temu nie gryzie się to tak bardzo z całą resztą, bowiem te postaci z natury mają się odróżniać od codziennego wyglądu bohaterek, są czymś nadnaturalnym. Coś podobnego dostaliśmy też w przypadku (równie mało znanego) Phantasy Star Online 2 The Animation tylko, że tam chodziło o rzeczywistość wirtualną. W każdym razie dość rzec, że jak nie lubię CGI, tak tu mi aż tak nie przeszkadzało. Jeśli zaś chodzi o muzykę, to na plus chyba tylko opening, rzekłabym, że jeden z lepszych w jesiennym sezonie. Poza tym niektóre kawałki wchodziły w totalnie źle dobranych momentach, co miejscami psuło odbiór danej sceny.

    Ogólnie jestem zadowolona z seansu. Nie czułam żadnych dłużyzn, kolejne odcinki oglądałam z zaciekawieniem i w żadnym momencie nie musiałam się do nich zmuszać. Niesatysfakcjonujący finał oraz trochę zbyt mdłe bohaterki sprawiły, że nie dam temu więcej, niż 6/10. Zwłaszcza gdyby bohaterki były ciut ciekawsze, to ocena byłaby wyższa, bo anime naprawdę jest interesujące.
  • Avatar
    A
    Kysz 20.12.2018 21:04
    12 epek
    Komentarz do recenzji "Seishun Buta Yarou wa Bunny Girl Senpai no Yume o Minai"
    Zdecydowanie wolę  kliknij: ukryte 

    Cały czas ciekawi mnie historia Shouko, no ale to dopiero w filmie będzie, więc trochę trzeba poczekać jeszcze do wyjaśnienia tajemnicy związanej z tą postacią.
  • Avatar
    A
    Kysz 2.12.2018 19:54
    Sympatyczne, ale zbyt krótkie.
    Komentarz do recenzji "Hashiri Tsuzukete Yokattatte"
    Krótka historia o studentach pragnących zostać profesjonalnymi aktorami głosowymi. Trochę więcej odcinków (np. pełnoprawna seria telewizyjna rozpisana na 12 epków) by temu nie zaszkodziło, bo tak dostaliśmy zaledwie lekki zarys historii i problemów, z którymi muszą się mierzyć bohaterowie. Inna sprawa, że w openingu i na plakacie promocyjnym widzimy czwórkę postaci, która w teorii powinna się wysunąć na pierwszy plan. W praktyce tylko Chikako i Minato dostają tę szansę. Mam wrażenie, jakby twórcy sprawdzali, czy pomysł chwyci i jak będzie szansa, to zrobią z tego coś większego, ale na wszelki wypadek przygotowali sobie już wszystko pod pełną wersję. Nie obraziłabym się na taki przebieg sytuacji, bo te cztery odcinki były naprawdę sympatyczne i miło się je oglądało.

    Nie mogę dać więcej, jak 6/10, bo zdecydowanie było to zbyt krótkie i wielu wątków nie rozwinęli w ogóle, zaledwie je lekko zarysowując. Poza tym jednak spędziłam przy tej serii miłą godzinkę, której zdecydowanie nie żałuję. Swoją drogą Iori Noguchi w roli Chikako wypadła naprawdę świetnie. Liczę, że wkrótce usłyszymy ją znowu.^^
  • Avatar
    Kysz 29.11.2018 14:52
    Re: Wyjątkowo dobre - czyżby w końcu isekai godny polecenia?
    Komentarz do recenzji "Tensei Shitara Slime Datta Ken"
    No właśnie – a ileż lepiej by było, gdyby główny bohater nie był otaku prawiczkiem i nie szalał tak na punkcie wtulania się w cycki. Nie są to rzeczy jakoś straszliwie skreślające ten tytuł, bo na szczęście nie ma ich szczególnie dużo, ale jak by się tak ich całkowicie wyzbyć, to byłoby tylko lepiej.

    Nie jestem też pewna, czy sam fakt, że nie przepadam za tego typu fanserwisem w anime to podejście purytańskie. Po prostu uważam to za chwyty tanie i z rodzaju tych zbędnych. ;p
  • Avatar
    Kysz 29.11.2018 11:05
    Re: Wyjątkowo dobre - czyżby w końcu isekai godny polecenia?
    Komentarz do recenzji "Tensei Shitara Slime Datta Ken"
    „Praktycznie prawie” (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało) to jeszcze nie „nie ma”. A bez jakiejkolwiek formy fanserwisu byłoby znacznie lepiej (przy czym pije tu głównie do tego tulenia się do cycków).

    Ech, doczepianie się by się tylko doczepić…
  • Avatar
    A
    Kysz 28.11.2018 20:05
    Wyjątkowo dobre - czyżby w końcu isekai godny polecenia?
    Komentarz do recenzji "Tensei Shitara Slime Datta Ken"
    Nie jestem fanką isekaiów. Kilka obejrzałam, ale raczej starszych rzeczy, bo wśród obecnie wychodzących większość jest po prostu syfem. Temu też początkowo nie interesował mnie w ogóle Slime, bo choć koncepcja odrodzenia w świecie fantasy jako śluz wydaje się ciekawa, to i tak miałam wrażenie, że skończy się jak zawsze. A tu, o dziwo, to jest całkiem przyjemne. Bohater jest przypakowany, owszem, ale podoba mi się jego ciekawość świata oraz fakt, że z jednej strony potrafi się popisywać umiejętnościami (co jest jak najbardziej naturalne w jego położeniu), ale z drugiej – nie ma w sobie aury typowej postaci „jestem zarąbisty i mogę wszystko” (głównie dlatego, że faktycznie myśli nad tym, co robi).. Podoba mi się też humor – nie jest to nic skomplikowanego, ale że gagi nie oparte są raczej na fanserwisie (przynajmniej nie w większości), jest to strawne i potrafi rozbawić. Przedstawiony tu świat wydaje się dość bogaty i ciekawie skonstruowany, więc jego odkrywanie zwyczajnie wciąga. A 24 odcinki dają szansę na dobrze rozwiniętą fabułę.
    Jasne, kilka rzeczy dałoby się poprawić, np. jeszcze bardziej zredukować fanseriws, ale jak na razie bardzo mi się ten tytuł podoba. Założenia wydają się spójne, nawet jeśli umiejętność Rimuru jest cokolwiek zbyt potężna i daje mu nieograniczone wręcz możliwości. Plus też za to, że nie ma tu jednoznacznego podziału na zło i dobro, co widać było chociażby w mieście krasnoludów. Ale co najważniejsze – seria nie polega na zbieraniu przez bohatera swojego haremu, co już ją plasuje ponad większość obecnie wychodzących isekaiowych dziadostw. Ja czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 28.11.2018 19:04
    Odcinek 9
    Komentarz do recenzji "Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru"
    Spodziewałam się, że wkrótce dojdzie do czegoś podobnego. Zobaczy jak z tego wybrną, w końcu jest to kolejny ważny punkt dla fabuły, który może wyznaczyć poziom dramatu na przyszłość (a także sposób jego prezentacji).