Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

Maciejka

  • Avatar
    Maciejka 15.01.2012 18:19
    Komentarz do recenzji "Ga-Rei -Zero-"
    Tren napisał(a):
    I jeśli Kagura była straszna to ciesz się, że w anime nie ma Kensuke… to jest jeszcze większa porażka.

    Czyli jednak nie ma sensu zabierać się za mangę.
  • Avatar
    A
    Maciejka 15.01.2012 15:20
    Komentarz do recenzji "Ga-Rei -Zero-"
    Mam mieszane uczucia… Owszem, trochę sobie popłakałam, pośmiałam się, zachwyciłam przyjaźnią Yomi i Kagury, uczuciem między Yomi a Noriyukim (serio, dawno nie widziałam w anime tak uroczej pary), muzyka też pierwsza klasa. Co mi nie do końca odpowiada, to zakończenie i postać Kagury. Czemu zawsze musi być tak,  kliknij: ukryte . Kagura też była mi obojętna, nie przepadam za takimi protagonistkami. Ale miłe wrażenie pozostało, dobra akcja, piękne uczucia, odpowiednio dobrana muzyka, trochę uśmiechu, trochę łez – czyli to, co lubimy najbardziej. Zanim zabrałam się za anime, planowałam, że po jego obejrzeniu zacznę czytać mangę, ale skoro jest w większości poświęcona Kagurze, to chyba sobie daruję.
  • Avatar
    A
    Maciejka 15.01.2012 12:39
    Co ja pacze?
    Komentarz do recenzji "Guilty Crown"
    Tak się zastanawiam, czy Guilty Crown jest parodią? Brakuje mi tutaj takiego wyróżnika, bo wtedy mogłabym zrozumieć sens występowania tych wszystkich nielogiczności i nieprawdopodobieństw. Do pewnego momentu było znośnie, ale już dwunasty odcinek to kres mojej wytrzymałości – absurdy mnożą się jak króliki. Nie wiem, jakiego syfu nawdychali się twórcy, ale lepiej niech z tym skończą, w przeciwnym razie któregoś dnia mogą obudzić się w pokoju bez klamek. Naprawdę szkoda mi tylko tej pięknej muzyki i grafiki, biedactwa pewnie same nie wiedzą, co tam robią. Jeśli ktoś ceni swoje szare komórki, niech omija Guilty Crown szerokim łukiem. A o porównaniu tego do Code Geass w ogóle nie ma mowy.
  • Avatar
    A
    Maciejka 10.01.2012 17:01
    Komentarz do recenzji "Amatsuki"
    Bardzo ciepła opowieść z sympatycznymi bohaterami, nawet czarne charaktery są urocze. Jestem tylko trochę zirytowana tym, że anime zakończyło się w (przypuszczalnie) ważnym w mandze momencie. Kiedy na dobre wkręciłam się w akcję, skończyły się odcinki, a przydałoby się ich trochę więcej, bo historia jest ciekawa. Mimo wszystko polecam. :)
  • Avatar
    A
    Maciejka 7.01.2012 21:52
    Kiepski kryminał
    Komentarz do recenzji "Kami-sama no Memo-chou"
    Szukałam serii o zagadkach detektywistycznych, więc obejrzałam pięć odcinków Kamisama no Memo­‑chou… i tu moje pytanie – gdzie te detektywistyczne zagadki? Chwilami anime jest tak infantylne, że aż żal mi samej siebie, że je oglądam. Fabuła – szału nie ma, postacie – szału znowu nie ma, klimat – jak poprzednio. A dla samej oprawy audiowizualnej czasu marnować mi się nie chce.
    Raczej nie polecam.
  • Avatar
    A
    Maciejka 6.01.2012 23:01
    Urocza bajka
    Komentarz do recenzji "Koi Sento"
    To było śliczne. Nie wiem, jakie odczucia mieli inni, ale kiedy na samym początku pokazywano festyn, poczułam się, jakbym sama tam była i brała w nim udział. Grafika mnie oczarowała, postaci ładniejszej od Toto chyba nie widziałam. Historia w sumie jest prosta, ale nie można odmówić jej uroku. Szkoda tylko, że tak krótko to trwało, nie wiadomo, kiedy upłynęło te dwadzieścia pięć minut.
  • Avatar
    A
    Maciejka 2.01.2012 14:33
    Yankee i Megane
    Komentarz do recenzji "Yankee-kun to Megane-chan"
    Nie czytałam mangi (ale czuję, że lada dzień chyba zacznę), więc się do niej nie ustosunkuję i potraktuję dramę jako odrębny twór. Oglądało się ją bardzo przyjemnie głównie za sprawą bohaterów. Protagonistki w większości przypadków zwykły mnie po pewnym czasie irytować, ale roztrzepana Adachi musiałaby się naprawdę mocno wysilić, żebym zaczęła zaciskać zęby z nerwów – według mnie jest szalenie sympatyczna. Podobnie jest zresztą z Shinagawą, niby yankeee, niby przerażający, niby porywczy, ale summa summarum jest uroczy i troskliwy. Scen walki komentować nie będę, bo musiałabym trochę napsioczyć, niektóre wyglądały strasznie nierealistycznie, a przez zwolnione tempo tylko parskałam śmiechem. Jako nieuleczalnej romantyczce zakończenie tej dramy nie do końca mi odpowiada. Znaczy, było dosyć słodkie, ciepłe, fajne i w ogóle, ale odniosłam wrażenie, że  kliknij: ukryte . Ponadto drama udowodniła mi, że kiedy Japończycy się postarają, to i dobrze grać umieją. Czasami sztuczność aż bije po oczach, ale tutaj wszyscy zachowywali się naturalnie, za co wielki plus. Polecam więc tym, którzy mają trochę czasu do dyspozycji. :)
  • Avatar
    A
    Maciejka 31.12.2011 13:16
    Komentarz do recenzji "Mononoke"
    Liczyłam na opowieści osadzone w klimatach grozy i w przypadku dwóch niestety się przeliczyłam, bo w pewnym momencie po prostu zaczęły mnie usypiać… Najbardziej do gustu przypadła mi historia o Nue i Bakeneko. Grafika, mimo że bardzo dziwna, jest na swój sposób piękna i doskonale buduje tło dla tajemniczych wydarzeń. Nie sposób też nie wspomnieć o Sprzedawcy Medykamentów, co prawda nie wiemy o nim wiele, ale jest udaną postacią – tajemniczy, ironiczny, opanowany i lubiący manipulować innymi dla osiągnięcia celu. Ale i tak się go lubi. :)
  • Avatar
    A
    Maciejka 27.12.2011 14:37
    Święty Graal zaprasza na świetny seans
    Komentarz do recenzji "Fate/Zero"
    Być może fani poprzedniej serii się ze mną nie zgodzą, ale Fate/Zero uważam za o niebo lepsze od F/s night. Dlaczego? Przede wszystkim plusują tu dojrzalsi bohaterowie. Nie tworzą się żadne haremy wokół głównego, w dodatku irytującego, bohatera. Tutaj każdy obmyśla plan, swoją własną taktykę działania. Siłą tego anime póki co nie są walki, ale dialogi, które oglądałam z wielką przyjemnością. Każdy Mistrz i jego Sługa otrzymali trochę czasu antenowego, możemy więc dobrze poznać wszystkie przewijające się na ekranie postaci. Ciężko mi nawet powiedzieć, kogo lubię najbardziej, ale na pewno do tej gromadki zaliczyłabym Lancera, Irisviel, Gilgamesha (naprawdę go tutaj polubiłam!) oraz Waivera i Iskandera, którzy stanowią według mnie chyba najlepszy duet. Nawet Saber jest w tej odsłonie bardziej wyrazistsza. Mimo że znam zakończenie tej bitwy o Graala, czuję, że  kliknij: ukryte  – bohaterowie to kolejny bardzo mocny punkt tej serii. Osobną sprawą jest oprawa audiowizualna, ale nie jestem znawcą i nie będę się na ten temat rozpisywać, zauważyłam tylko, że wiele osób, pisząc o muzyce, twierdzi, że nie zwróciło na nią uwagi, a ja wręcz przeciwnie. Niektóre utwory naprawdę świetnie budowały klimat. Ani razu nie przewinęłam openingu ani endingu, który – nie wiem jak dla innych – jest dla mnie w pewien sposób nostalgiczny ze względu na towarzyszące piosence ujęcia Sług. Ponadto twórcy wybrali znakomity moment na zakończenie pierwszej połowy serii –  kliknij: ukryte 
    Wystawiam bardzo mocną dziewiątkę z gwiazdeczką i jeśli druga część utrzyma ten sam poziom, to bardzo możliwe, że ostatecznie wystawię dziesiątkę.
    Jeśli komuś nie zależy tylko i wyłącznie na bijatykach, niech sięga po Fate/Zero śmiało.
  • Avatar
    Maciejka 19.12.2011 16:04
    Re: Polecam!
    Komentarz do recenzji "Fate/Zero"
    nic się w sumie nie dzieje poza dialogami & plątaniną spisków :)


    Pewnie racja, ale według mnie te dialogi i plątanina spisków są znacznie ciekawsze i bardziej klimatyczne niż większość walk w Fate/stay night. :)
    Osobiście nie przypadło mi też do gustu skupianie się tylko na paru postaciach na odcinek,


    Z tym też częściowo się nie zgodzę – Fate/stay night skupiało się przede wszystkim na Shiro i Saber, w Fate/Zero z kolei, jak do tej pory, prawie każdy Mistrz i jego Sługa mieli swoje pięć minut (i przypuszczam, że jeszcze będą je mieć), dzięki czemu znacznie łatwiej poczuć do nich sympatię albo niechęć. :) A to, że nie wszyscy występują w każdym odcinku, raczej nie jest aż tak straszną wadą, z jednej strony to chyba nawet lepiej, bo można dokładniej przybliżyć sylwetki bohaterów.
  • Avatar
    Maciejka 14.12.2011 21:24
    Komentarz do recenzji "Code Geass: Lelouch of the Rebellion"
    1. Postacie.
    2. Niesamowite zwroty akcji.
    3. Klimat.
    4. Wojenne strategie.
    Mamy wymieniać dalej? :D
  • Avatar
    A
    Maciejka 3.12.2011 16:27
    Kurukuru mawaru
    Komentarz do recenzji "Mawaru Penguindrum"
    Mawaru Penguindrum robi mi papkę z mózgu – prawie każda moja teoria okazuje się błędna, rozwiązania fabularne są zaskakujące i przewidzenie ich jest niemal niemożliwe. Bez względu na to, jakie będzie zakończenie, anime zdecydowanie pozostanie w czołówce tegorocznych serii. Zaczęło się niepozornie, kolorowo i słodko, więc kto mógłby przypuszczać, że tak potoczy się akcja? Ikuhara­‑sensei, chciałabym częściej o tobie słyszeć. Teraz pozostaje tylko czekać na zakończenie, które, mam wielką nadzieję, będzie szczęśliwe. (:
  • Avatar
    Maciejka 30.11.2011 16:02
    Re: Naprawdę?
    Komentarz do recenzji "Steins;Gate"
    Mogę się tylko pod tym wszystkim podpisać. Pierwszy odcinek nie zaciekawił mnie na tyle, żeby mieć wypieki na twarzy, ale im dalej, tym bardziej wciągałam się w tę zagmatwaną fabułę. Owacje na stojąco dla Mamoru Miyano – pierwszorzędnie wcielił się w Okarina, nie potrafię wyobrazić sobie nikogo innego w tej roli.
    To samo mogę napisać o Kurisu. Zupełnie nie wiem, dlaczego w recenzent „zminusował” ją jako postać.

    Recenzent ma prawo mieć swoje zdanie, dlatego wyrzucać mu tej opinii nie będę, ale totalnie się z nią nie zgadzam. Makise to najsłodsza tsundere, jaką w ostatnim czasie widziałam. Jeśli już jesteśmy przy postaciach… Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Mnie nie przypadł do gustu moment, kiedy wokół Okarina zaczął tworzyć się barwny haremik (gdybym była chłopakiem, może uznałabym to za zaletę), ale na szczęście w porę wszystko się ustabilizowało, w dodatku anime ma jeden piękny moment –  kliknij: ukryte 
    Anime polecam, seans był świetny i oczekiwanie na kolejne odcinki wspominam bardzo miło.
  • Avatar
    Maciejka 5.11.2011 14:09
    Re: Żyjmy heroicznie
    Komentarz do recenzji "Shoujo Kakumei Utena"
    Oj tak, Anthy to postać dająca szerokie pole do popisu, jeśli chodzi o analizę jej osoby. :)
    Przez całą serię nie potrafiłam stwierdzić, czy w rzeczywistości pragnęła odzyskać wolność i pozbyć się tych łańcuchów Różanej Oblubienicy, czy faktycznie jej to nie przeszkadzało. I kiedy już myślałam, że chciałaby żyć jak normalna dziewczyna, Touga oświadczył, że Oblubienica mówi to, co rozkazuje jej narzeczony/a. Ale jeśli miałabym określić, jakie uczucia wzbudzała we mnie Anthy, to… chyba raczej była mi obojętna i nie potrafiłam jej współczuć. Za to Utena to prawdziwa postać z krwi i kości, brakuje mi takich głównych bohaterek w mangach i anime z gatunku shoujo. :)
  • Avatar
    Maciejka 1.11.2011 23:33
    Re: Żyjmy heroicznie
    Komentarz do recenzji "Shoujo Kakumei Utena"
    Nie ujęłam tego w swoim komentarzu, bo wydawało mi się nieco zbędne, ale te początkowe odcinki były potrzebne jak najbardziej, bo dzięki nim żadna postać nie została potraktowana po macoszemu, każda miała swoje pięć minut. Miałam na myśli tylko schematyczność, która z początku przypominała mi Czarodziejkę z Księżyca – poznajemy bliżej jakiegoś bohatera, ten bohater ma problem, wyzywa Utenę na pojedynek, Utena wygrywa. I mimo że tak te odcinki wyglądały, to wciągnęły mnie na tyle, żebym bez wahania dalej zagłębiała się w tę historię. I to się chwali. :)
    A odcinki z Nanami… No cóż, bardzo je polubiłam. Naiwność i niewiedza tej dziewczyny były wprost porażające, ale przypuszczam, że właśnie dzięki nim zdołałam ją polubić. I tak, z pozoru oschła i dość nieprzystępna Juri, koniec końców, też okazała się całkiem inna. Do grona lubianych postaci mogłabym również dołączyć Mikiego, taki pocieszny, sympatyczny chłopak. Cały czas nie wiem tylko, co sądzę o Anthy.
  • Avatar
    A
    Maciejka 1.11.2011 12:30
    Żyjmy heroicznie
    Komentarz do recenzji "Shoujo Kakumei Utena"
    Często natykałam się na wzmianki o Utenie na stronach internetowych, ale jakoś nie mogłam przemóc się, żeby ją obejrzeć. Dopiero zachęcona Mawaru Penguindrum sięgnęłam po to małe dziełko.
    Początek właściwie wydawał mi się mało interesujący. Stopniowo przedstawiano głównych bohaterów, przy czym schematyczność odcinków aż biła w oczy, dopiero podczas drugiej części przestałam zwracać uwagę na to, że każdy odcinek przebiega w podobny sposób, bo zaczęło się robić mroczniej. Każda relacja, która początkowo wydawała się zwyczajna, z czasem zyskiwała na toksyczności. To, co z początku uważałam za wstawkę komediową lub coś czystego, w dalszych odcinkach nabierało ciemniejszych barw. Druga część anime skupiała się bardziej na mroczniejszej stronie ludzkiej natury, najczęściej wynikającej z nieszczęśliwej miłości. Trzecia część z kolei była tak niewulgarnie zmysłowa, że aż wbijała w fotel – tego nie uświadczyłam w żadnym anime. Nawet Utena – silna i szlachetna niczym wyśniony książę – w pewnym momencie uległa tej zmysłowości.
    Z pozoru zwykła historia o poszukiwaniu własnego księcia na białym rumaku zmieniła się w opowieść o… właśnie, o czym? O dojrzewaniu, różnych, niekoniecznie zdrowych, rodzajach miłości? I tak samo jest z bohaterami. Oprócz Uteny nie ma tu postaci, które zdołałabym tak do końca polubić – pierwsze wrażenie jest w porządku, ale im dalej w las, tym ciężej nazwać je dobrymi. Każda z nich ma w sobie jakiś cień i o ile motywy Nanami łatwo wytłumaczyć, tak Touga daleki jest od bycia typowym, głównym męskim bohaterem shoujo i wbrew temu, co sądziłam na początku serii, bardziej niż jego polubiłam Saionjiego.
    Akio to z kolei całkiem inna bajka, fascynuje i przeraża jednocześnie, ale jego też nie potrafię nazwać głównym złym. Bo w tej baśni właściwie nic nie jest takie, jakim się wcześniej wydawało.
    Warto też zwrócić uwagę na symbole, bo pojawia się ich naprawdę wiele, a takie wyłapywanie ich – nie wiem, jak innym – mnie sprawiało przyjemność. Niektóre można interpretować na wiele sposobów, ale już na przykład tak nachalnie eksponowana wieża, w której rezyduje Akio, w jego arcu jest raczej jednoznaczna.
    Bez żalu wystawiam dziesiątkę, mimo że wcześniej, podczas kilku pierwszych odcinków, zastanawiałam się, za co te wszystkie zachwyty. Teraz sama jestem zachwycona tą mroczną, surrealistyczną bajką. W dodatku mam pewność, że kiedyś będę wracała do niej nie raz, żeby zrozumieć wszystko, co się wydarzyło.
  • Avatar
    A
    Maciejka 22.10.2011 17:32
    Porażka porażkę pogania
    Komentarz do recenzji "Phi Brain: Kami no Puzzle"
    Dno i wodorosty, że tak to ujmę. Seria o zagadkach, czyli tytułowych „pazuru”, powinna traktować je z należytym szacunkiem, a nie raz­‑dwa, zagadka rozwiązana! Jako widz chciałabym zastanawiać się nad nią z bohaterem, a zamiast tego nasz wszechwiedzący Einstein wchodzi sobie w tryb „mam czerwone oko, więc rozwiążę wszystko”, a ja tylko myślę „kiedy, jak, ale o co chodzi?”. Humor jest żenujący, kąciki ust ani razu nie uniosły mi się choćby o milimetr, wszyscy bohaterowie bez wyjątku są irytujący, w dodatku podczas seansu czuję się tak, jakbym oglądała marną amerykańską kreskówkę, a to chyba niedobrze…
    Po końcówkach trzech pierwszych epizodów wnioskuję, że coś się kroi, ale czy ten Cosiek jest na tyle ciekawy i zajmujący, żeby męczyć się przez kilka następnych, w dodatku schematycznych, odcinków? Śmiem wątpić.
    Daję 2/10, co jest zasługą Fukuyamy Juna i Mamoru Miyano (poważnie, co oni robią w tej serii?), tutaj nawet grafika nie ma za bardzo czym się obronić.
    Potencjał był, ale najwyraźniej popełnił seppuku.
  • Avatar
    A
    Maciejka 30.09.2011 19:07
    Teatrzyk Sayi
    Komentarz do recenzji "Blood-C"
    No to tego…
    Dzieło toto nie jest, predyspozycji do anime sezonu też raczej nie ma, ale w ostatecznym rozrachunku chyba nie jest skończoną tragedią, chociaż wydaje mi się, że ogólna ocena serii jest sprawą mocno, mocno subiektywną. Z jakiegoś bliżej mi nieokreślonego powodu od samego początku nie traktowałam Blood­‑C jako kolejnej odsłony wampirzego światka z uniwersum Blood, a raczej jako coś odrębnego. I chyba to pozwoliło mi spojrzeć na Sayę Kisaragi z dystansu, a nie przez pryzmat poprzednich dwóch Bloodów. Pierwsze trzy odcinki wspominam z uśmiechem zażenowania, no bo jak inaczej? Wciąż powtarzająca się ta sama konwencja przypominała mi Czarodziejkę z Księżyca (nie żebym coś do niej miała, wręcz przeciwnie, bo to moje anime dzieciństwa, ale odcinki rozgrywające się wg schematu nikogo dziś nie zainteresują). Potem stopniowo klimat zaczynał się zmieniać (a że w żółwim tempie to już swoją drogą).

    Na pierwszy plan wysuwa się główna bohaterka, która aspirowała do stanowiska najbardziej wkurzającej i głupkowatej protagonistki tego roku, ale! Tutaj chciałabym podziękować albo mojej niesamowitej intuicji, albo po prostu wrodzonej, idiotycznej naiwności, albowiem któraś z tych dwóch sprawiła, że po każdym odcinku myślałam sobie: „Ale przecież żadna bohaterka nie może być aż tak głupia. Aż tak dziecinna. Aż tak nieobyta. Aż tak beznadziejna. Aż tak upośledzona emocjonalnie”. No bo gdyby, przykładowo, przewodniczący wysyłał mi tak sugestywne sygnały, to musiałabym chyba być na poziomie rozwojowym ameby, żeby nie zorientować się, że coś jest na rzeczy. Dlatego znając przebieg sytuacji w poprzednich Bloodach, łatwo było dojść do wniosku, że  kliknij: ukryte  i to właśnie pomogło mi przetrwać przez większość odcinków. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że takie cotygodniowe śledzenie przygód Sayi było nawet przyjemne. Od końcówki dziesiątego odcinka akcja odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, CLAMP, I'm proud of you - kliknij: ukryte  Graficznie całkiem fajnie, chociaż czasami zdarzały się wpadki twarzowe – Tokizane raz wyglądał bizonowato, później znowu był z lekka kanciasty. A tak przy okazji, Tokizane, kliknij: ukryte 

    No, ostatnie odcinki zaostrzyły mi apetyt na kinówkę, którą z chęcią obejrzę. Kto by nie chciał oglądać Sayi z przepaską na oku?
  • Avatar
    Maciejka 19.09.2011 22:17
    Re: chcę drugi sezon -__-
    Komentarz do recenzji "Usagi Drop"
    San-san napisał(a):
    Czy ktoś przeczytawszy mangę może mnie pocieszyć, że byłaby szansa na II sezon?

    Ja jestem zdania, że drugi sezon pogrzebałby miłe wrażenia po sezonie pierwszym, przynajmniej jeśli twórcy skoncentrowaliby się na, hm, drugiej(?) części mangi, która zniszczyła mój światopogląd.
    Ale szansa jest, owszem.
  • Avatar
    A
    Maciejka 18.09.2011 15:29
    Miłe wrażenie
    Komentarz do recenzji "No.6"
    ... ale że No.6 zostało przez recenzenta ocenione tak samo jak Deadman Wonderland? ... Utwierdza mnie to tylko w tym, że moje postanowienie, by nie czytać niektórych recenzji, to słuszna decyzja, dlatego też po rzuceniu okiem na ilość wystawionych gwiazdek, zwyczajnie zrezygnowałam z zapoznania się z opinią osoby recenzującej. Tak z troski o własne zdrowie. (:

    Historia jest ładna. Sprawnie opowiedziana opowieść, miła dla oka oprawa graficzna i interesujące relacje między dwójką głównych bohaterów sprawiły, że – pomimo nieco przekombinowanego zakończenia – oceniam anime tak, a nie inaczej. Kupiło mnie ono właściwie od samego początku, tylko gdzieś w środku był taki moment, że mój entuzjazm troszeczkę opadł, ale im bliżej byłam zakończenia, tym bardziej chciałam wiedzieć, do czego to wszystko zmierza. Ostatni odcinek był wzruszający, ale w taki pozytywny sposób –  kliknij: ukryte  aż radował serce, ale ja już tak mam, że bardzo przejmuję się tym, co oglądam, dlatego chyba nie można mnie nazwać zbyt wymagającym widzem. Nie przeszkadzał mi też wątek shounen­‑ai, mimo że raczej się go nie spodziewałam. Jestem nawet zdania, że w jakiś pokrętny sposób dodawał smaczku tej niezwykłej przyjaźni. Jest jeszcze jedna rzecz, która totalnie mnie zauroczyła, mam na myśli ending. Dawno nie słyszałam tak ślicznej, emocjonalnej ballady, której ani razu nie przewijałabym, a wręcz przeciwnie. Cofałam ją, żeby posłuchać raz jeszcze i obejrzeć towarzyszącą jej animację. I nie wiem też, kiedy będę miała przyjemność zobaczyć bohatera takiego jak Nezumi, był po prostu fantastyczny. Mam tylko nadzieję, że niebawem  kliknij: ukryte 
    Jedyny minus, jaki w tej chwili przychodzi mi do głowy, to brak wystarczających wyjaśnień w ostatnim odcinku, mało konkretów, dużo ogólników i nieco dziwne rozwiązania  kliknij: ukryte , ale przecież nie będę przez to przekreślać całej serii. I tak jak nie przepadam za SF, tak cieszę się, że No.6 obejrzałam.
  • Avatar
    Maciejka 17.09.2011 10:29
    Re: parodia
    Komentarz do recenzji "Seto no Hanayome"
    prawdziwe pytanie: po co sie za to zabieraliście?

    Prawdziwa odpowiedź: prawdopodobnie z tego samego powodu, z jakiego sięga się po każdą inną serię anime. Zaciekawienie, zachęcający opis, ot całkiem zwyczajne pobudki. Zrozumiałabym twoje pytanie, gdybym obejrzała wszystkie odcinki w wielkich męczarniach, a potem objechała całość od góry do dołu, ale porzucenie po trzech odcinkach to chyba nic złego w przypadku, gdy anime kompletnie nie podchodzi pod gusta. Widocznie nie jestem targetem tej produkcji. (:
  • Avatar
    Maciejka 25.08.2011 19:51
    Re: Dużo krwi, oj, duuużo
    Komentarz do recenzji "Deadman Wonderland"
    Oczywiście, nigdzie przecież tego nie neguję, co nie zmienia faktu, że oglądanie Ganty po prostu rodzi we mnie irytację. Jest jedną z najgorszych postaci, z jaką miałam nieprzyjemność się zetknąć, nawet biorąc poprawkę na to, w jakiej sytuacji się znalazł.
  • Avatar
    Maciejka 25.08.2011 17:17
    Re: Szczerze? Niech Death Note się schowa!
    Komentarz do recenzji "Code Geass: Lelouch of the Rebellion R2"
    I ja się pod tym podpisuję – do CG zdarza mi się wracać dosyć często, w dodatku za każdym oglądnięciem doświadczam tych samych emocji, DN natomiast obejrzałam raz i czułam się nim oczarowana tylko do  kliknij: ukryte  Potem to była równia pochyła, ale mimo wszystko miłe wrażenie zostało. W tym pojedynku CG i Lelouch to zdecydowani zwycięzcy.
  • Avatar
    Maciejka 22.08.2011 22:57
    Komentarz do recenzji "IS: Infinite Stratos"
    Ależ nie kłopocz się – wątpię, żeby te wyjaśnienia zdołały mnie przekonać.
  • Avatar
    Maciejka 22.08.2011 22:33
    Komentarz do recenzji "IS: Infinite Stratos"
    Pozwólcie, proszę, że wtrącę się na sekundkę z moimi pięcioma groszami i szybciutko zniknę. Nie rozumiem po prostu, jak można tak uparcie obstawać przy tym, że postać może być i tsundere, i yandere. Przecież jedno tak naprawdę wyklucza drugie. :P