Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Maciejka

  • Avatar
    A
    Maciejka 21.08.2011 20:49
    Dużo krwi, oj, duuużo
    Komentarz do recenzji "Deadman Wonderland"
    Pytanie, które towarzyszy mi od ostatniego odcinka do chwili pisania tego komentarza – po co zdecydowano się na stworzenie tego anime? Służy chyba tylko i wyłącznie jako reklamówka mangi, bo innego przeznaczenia tego dziełka nie mogę dostrzec. Bo, tak naprawdę, co obserwujemy przez całą serię? Wypruwanie flaków, hektolitry krwi, beczącego Gantę, Gantę rozpaczającego, Gantę przestraszonego, Gantę potykającego się o własne stopy… Od mniej więcej siódmego odcinka myślałam, że historia być może zmierza do jakiegoś sensownego końca, ale gdzie tam, byłam w monstrualnym błędzie. O Shiro nie dowiadujemy się praktycznie niczego, nic się nie wyjaśnia, nic nie prze do przodu. Ten odetnie rękę tamtemu, temu wydłubią oko, tamtej siekną w żebra… I anime tylko to przekazuje – nieustanną sieczkę. Ganta to beznadziejny bohater, beznadziejny, beznadziejny, beznadziejny. Gorszej ofiary losu nie widziałam już dawno. A za Gantą snuje się po ekranie banda świrów, jakich świat jeszcze nie widział.
    Co mogę pochwalić – bez wątpienia grafikę i opening, naprawdę świetnie się go zarówno słuchało, jak i oglądało. Sam seans też nie był jakiś najgorszy, niektóre wątki potrafiły zainteresować, ale w ogólnym rozrachunku mam wrażenie, jakby fabuła kręciła się w kółko.
  • Avatar
    Maciejka 21.08.2011 11:58
    Re: nawrzućcie mi
    Komentarz do recenzji "No.6"
    Po siódmym odcinku pozbyłam się złudzeń – najprawdopodobniej to jest shounen­‑ai. Nie to, że mam coś przeciwko, ale do tej produkcji mi to po prostu jakoś nie pasuje – od początku nastawiłam się na to, że relacje Nezumiego i Shiona nie wybiegną poza piękną, chłopięcą przyjaźń. No, istnieje jeszcze możliwość, że to, co widzimy w No.6, to przejaw bardzo bliskiej, iście japońskiej przyjaźni między dorastającymi chłopcami (tak, tak, też w to teraz wątpię). Ale, no… I tak miło się ogląda.
  • Avatar
    Maciejka 6.08.2011 18:02
    Opinia po pięciu odcinkach
    Komentarz do recenzji "No.6"
    Zanim zaczęłam oglądać No.6, nigdzie nie spotkałam się z wyróżnikiem shounen­‑ai przy opisie fabuły, ale mimo to – nawet, jeśli faktycznie zmierza do takiego wątku – nie mam nic przeciwko, anime samo w sobie jest po prostu sympatyczne. Na palcach jednej ręki mogę zliczyć takie, których endingi oglądałam za każdym razem do końca. Z jednej strony szkoda, że ma tylko jedenaście odcinków, ale chyba byłoby jeszcze gorzej, gdyby na siłę przeciągano wydarzenia.
    Ciekawam tylko, jakiej recenzji doczekamy się tym razem, ostatnie dosyć mocno mnie zawiodły.
  • Avatar
    A
    Maciejka 25.07.2011 17:17
    A tak pięknie się zapowiadało
    Komentarz do recenzji "Hanasaku Iroha"
    To jest nudne. Po trailerach oczekiwałam naprawdę wiele nie tylko ze względu na grafikę, ale też ilość przewijających się postaci i sam pensjonat jako miejsce akcji. Na początku było miło, przyjemnie itd., jednak im dalej w las, tym ciemniej, do kolejnych odcinków aż się zmuszam. Przede mną do końca serii jeszcze dziesięć epizodów i naprawdę nie wiem, co twórcy mają zamiar w nich zawrzeć. Jestem trochę zawiedziona.
  • Avatar
    Maciejka 24.07.2011 18:28
    Re: Co to za śmieć? ><"
    Komentarz do recenzji "Blood-C"
    Masz rację, nie dogadamy się. Wyraźnie napisałam, że:
    Też nie jestem zachwycona tym, jak do tej pory rozwija się fabuła Blood­‑C, ale nie popadajmy w paranoję.
    , ale tak, masz rację, jestem bezkrytyczną fanką i radośnie nie dostrzegam żadnych wad – cudowne podsumowanie, przejrzałaś mnie, gratuluję. Staram się nie spisywać serii na straty i liczę, że nas czymś zaskoczy, bo nie chciałabym wystawiać czemuś z uniwersum Blood niskiej oceny. Zresztą od kiedy dowiedziałam się, że za tę serię odpowiada Clamp, moje oczekiwania bynajmniej nie wzrosły.
    Pozdrawiam, życzę miłego wieczoru.
  • Avatar
    Maciejka 24.07.2011 17:58
    Re: Co to za śmieć? ><"
    Komentarz do recenzji "Blood-C"
    To jest Clamp – od nich się wiele sensu nie wymaga. Denerwuje mnie to, że jeśli seria nie przypadła do gustu, to widzowie objeżdżają ją od góry do dołu, z lewej do prawej i po skosie, czepiając się wręcz drobnostek. Taki Clampice wymyśliły charadesign i tyle w tej sprawie. W takim przypadku równie dobrze mogłabym się czepiać, czemu w Blood­‑C niebo jest niebieskie, przecież to seria o wampirach, powinno być ciemne i mhoczne.
  • Avatar
    Maciejka 24.07.2011 17:37
    Re: Co to za śmieć? ><"
    Komentarz do recenzji "Blood-C"
    Może po prostu jej się podobają? Zawiedzeni fani poprzednich serii Blood próbują się przyczepić do wszystkiego. x.x Też nie jestem zachwycona tym, jak do tej pory rozwija się fabuła Blood­‑C, ale nie popadajmy w paranoję. Ma okulary, to ma, nie ma co niepotrzebnie dyskutować nad tym, do czego są jej potrzebne.
  • Avatar
    Maciejka 24.07.2011 16:35
    Re: Co to za śmieć? ><"
    Komentarz do recenzji "Blood-C"
    Czytałam, że litera C w tytule pochodzi od Clampa. Poza tym nie rozumiem, w czym wam tak przeszkadzają te okulary? Już enty raz widzę, jak ktoś na nie narzeka. Kitki jestem w stanie pojąć, bo faktycznie są dziwne, ale okulary? ...
  • Avatar
    A
    Maciejka 22.07.2011 21:15
    "Ore wa kaizoku-ou ni naru otoko da!!!"
    Komentarz do recenzji "One Piece"
    O One Piece mogłabym pisać elaboraty, ale wątpię, czy komukolwiek chciałoby się to czytać, zatem spróbuję ująć swoje myśli w kilku słowach.
    Bieżące odcinki dogoniłam dopiero kilka dni temu i ogromnie, ogromnie żałuję, bo mając przed sobą perspektywę ślęczenia przed monitorem z załogą Słomianych Kapeluszy, byłam znacznie spokojniejsza niż teraz, kiedy na każdą kolejną odsłonę ich przygód będę musiała czekać aż tydzień. Ale do rzeczy.
    One Piece to bez wątpienia najlepszy shounen, jaki dane było mi oglądać (proszę nie sugerować się tym, że na mojej tanukowej liście nie ma ani Bleacha, ani Naruto – były, ale się zmyły, bo nie chciało mi się ich dalej oglądać), skłoniłabym się nawet ku stwierdzeniu, że to jedno z najlepszych anime. Prawda, jest cholernie długie, prawdą jest też to, że dosyć długo się rozkręca, ale jak już przyspieszy, to z tak zawrotną prędkością gna już przez cały czas, nie zwalniając na zakrętach. Na dużą uwagę zasługuje bogactwo świata przedstawionego – Oda zaprezentował nam dziesiątki wysp, a każda z nich ma swoje charakterystyczne cechy i niesie bohaterom niesamowite przygody. Fabuła nie kręci się tylko wokół Słomianych Kapeluszy, oprócz nich poznajemy wiele postaci – każda ma swoją własną historię i cele, do których dąży. Jeśli zaś chodzi o samą załogę, jest to zbiorowisko szalonych osobowości i po prostu nie ma możliwości, żeby ich nie polubić. Żadna osoba nie jest denerwująca, co nieczęsto się zdarza; tworzą wspaniałą grupę przyjaciół pomagających sobie w nawet najgorszych okolicznościach. Zazwyczaj spotykam się ze stwierdzeniem, że Luffy to idiota i nikt dawno nie widział tak beznadziejnego, głupiego bohatera. Ale to absolutnie nie jest prawdą! Luffy może zachowywać się dziecinnie i głupkowato, ale w tym tkwi jego urok, (i niech się przyzna ten, kogo pozytywny uśmiech Luffy'ego nie rozbraja!) poza tym bynajmniej nie jest idiotą. Sam zwykle dochodzi do tego, w jaki sposób powinien skopać przeciwnika, który z pozoru jest nie do pokonania. Pierwszy z brzegu przykład – walka z Crocodile’em i jego piaskową mocą (swoją drogą, uwielbiam w Odzie to, że jest totalnie nieprzewidywalny. kliknij: ukryte . Tym, co często­‑gęsto odrzuca potencjalnych widzów, jest grafika. I faktycznie, początek pod tym względem nie należy do najlepszych i, jeśli mam się przyznać, też miałam z tym problem. Usopp (i kilka innych postaci, w tym np. Buggy) przez kilka pierwszych odcinków wręcz mnie obrzydzał. A później, sama nie wiem kiedy, przyzwyczaiłam się do takiego rysunku i teraz nie wyobrażam sobie, by postaci mogły wyglądać inaczej. W One Piece cenię też umiejętność grania widzowi na emocjach – tu jest dosłownie wszystko! Śmiech, radość, smutek, łzy, irytacja i dreszcze podniecenia w epickich momentach, których chyba jeszcze nie widziałam w tak wielkiej ilości. Oda­‑sensei przechodzi sam siebie. Ciężko mi nawet zliczyć, ile razy rechotałam się jak nienormalna, a ile ryczałam, ukradkiem przecierając oczy. No i jedno jest pewne – nigdy, przenigdy nie myślałam, że będę tak płakać, kiedy kliknij: ukryte  Jak już raz wspomniałam, ten człowiek jest nieprzewidywalny. Po tylu rozdziałach i odcinkach chyba nikt nie spodziewał się, że jest w stanie  kliknij: ukryte 
    Dziesiątka, na którą oceniłam One Piece, jest chyba jedną z niewielu całkowicie zasłużonych dziesiątek, jakie wystawiłam. Na koniec tego dość wylewnego komentarza chciałabym podzielić się kilkoma zdankami, na które kiedyś się natknęłam, a które bardzo utkwiły mi w pamięci:
    One piece made me laugh.
    One piece made me cry.
    One piece made me laugh while crying.
    One piece taught me things that I'll remember forever.
    One piece shows how strong a friendship's bond is.
    I to powinno mówić wszystko.
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Maciejka 22.07.2011 13:45
    Re: ooochhh
    Komentarz do recenzji "Mahou Shoujo Madoka Magica"
    No, mnie altruizm Madoki nie rusza w ogóle, wcale a wcale. I porównanie jej do partyzantów wydaje się nie na miejscu, oni nie mogli poprosić pluszowej maskotki o spełnienie życzenia. Madoka miała taką okazję i zamiast postąpić rozważnie, kliknij: ukryte  Dla mnie to jest nielogiczne, idiotyczne, przedramatyzowane i rozczarowujące, bo wszystkie spekulacje w Internecie dotyczące jej życzenia były bardziej racjonalne niż to, co nam zaprezentowała. Właśnie przez zakończenie moja ocena Madoki nieco spadła.
  • Avatar
    A
    Maciejka 19.07.2011 00:26
    Komentarz do recenzji "30-Sai no Hoken Taiiku"
    Obejrzałam jeden odcinek i stwierdzam, że taki typ humoru chyba jednak do mnie nie przemawia. W dodatku cenzura jest strasznie denerwująca – nie to, żeby nie było jej wcale, ale mogłaby być tyćkę subtelniejsza, bo w takiej formie, zasłaniając momentami pół ekranu, wzmaga irytację.
  • Avatar
    Maciejka 7.07.2011 00:04
    Re: łan pis???
    Komentarz do recenzji "One Piece"
    Przerwałeś w momencie, w którym Luffy poznaje Sanjiego? Oj, kolego. Nawet nie wiesz, co tracisz. W przypadku One Piece na początku najbardziej wskazana jest cierpliwość.
  • Avatar
    A
    Maciejka 5.07.2011 14:07
    Komentarz do recenzji "Blood the Last Vampire"
    Kiedy już naprawdę zaczęłam wciągać się w akcję, chwilę później znienacka pojawiły się napisy. Ot, zwykła nawalanka z ładną grafiką, która chwilami wydawała się taka… nienaturalna? Biega sobie dziewczę z kataną, sieka potwory i jest mroczna. Nie wiadomo kto z kim, co, jak, dlaczego, dokąd, kiedy. Nie wiadomo niczego z wyjątkiem tożsamości dziewczyny ujawnionej pod koniec filmu. Wiemy tyle, co ta biedna pielęgniarka wplątana w sam środek akcji.
  • Avatar
    A
    Maciejka 4.07.2011 13:10
    "Nankurunaisa"
    Komentarz do recenzji "Blood+"
    Skacząc po forach, zauważyłam pewną przypadłość – Blood+ znacznie bardziej ociera się o gust dziewczyn, natomiast Blood: The Last Vampire trafia do męskiej części widowni. Drugiego tytułu jeszcze nie oglądałam, dlatego powstrzymam się od porównań.
    Podobało mi się. Owszem, mam kilka zarzutów, konkretnie chyba trzy, ale anime jako całość podobało mi się. Początek prezentuje tempo iście żółwie, ale z biegiem czasu wszystko się rozkręca. Porządnie wciągnęłam się od ósmego odcinka, a resztę oglądałam już lawinowo.
    Historia bez wątpienia jest niebanalna, rozwinięta, szczegółowa i co najważniejsze – trzyma się kupy. Ale chyba najważniejszą rolę w budowie tej historii pełnią nie wydarzenia, ale postacie. Mamy ich naprawdę mnóstwo, każda ma swoją przeszłość, zadania i cele, do których dąży. Największy problem miałam z Sayą – na początku serii chciałam, żeby wreszcie pokazała pazur i przestała się tak cackać, a kiedy w środkowych odcinkach pokazała ten pazur aż za bardzo, zaczęłam tęsknić za dawną Sayą. Dopiero kilka epizodów dalej „wyśrodkowała się”. Haji w normalnych warunkach zasługiwałby na miano bohatera wkurzającego z tą jego uległością i wiecznym posłuszeństwem, ale, no… Polubiłam gościa i cóż ja poradzę, że kiedy tylko pojawiał się na ekranie, miękły mi kolana? W dodatku przez cały czas odnosiłam wrażenie, że znajduje się dla Sayi gdzieś na drugim planie, jest mniej ważny niż Riku czy Kai i tylko pomaga jej w walce, dlatego było mi go naprawdę szkoda, zważywszy też na wydarzenia mające miejsce w przeszłości.
    Przechodząc do muzyki – jest genialna. Zawsze pasowała do sytuacji, budowała napięcie, nawilżała oczy, wyciągała na twarz uśmiech. Inna sprawa to openingi i endingi. Nie powiem, żeby jakoś specjalnie podobały mi się piosenki – wyłączywszy pierwsze dwa openingi i chyba przedostatni ending – ale zachwyca ich animacja. Tego nie sposób przewijać, są naprawdę piękne. Szczególnie upodobałam sobie animację drugiego openingu, pewnie dlatego, że dużo w nim Hajiego. ;)
    Teraz może przejdę do moich trzech zarzutów:
    a) to, o czym wspomniał poniżej Anielski_Pył, aczkolwiek nie jest to sprawa wielkiej wagi –
    Anielski_Pył napisał(a):
    największą bolączką tej serii jest to, że bohaterowie mówią zawsze to, co już wiemy, np. kiedy na horyzoncie zaświta Fantom, Sayia powie: „Fantom!” lub „Fantom…”
     – mała sprawa, ale czasami faktycznie było to irytujące.
    b)  kliknij: ukryte 
    c) trzeci zarzut brzmi tak, że albo oglądałam nieuważnie, albo jestem przytępawa, albo twórcy tego nie wyjaśnili. Otóż interesuje mnie,  kliknij: ukryte Trochę to zagmatwane.
    Przy dwóch czy trzech odcinkach złapałam się też na myśleniu, że te walki między Sayą a Divą i ich kawalerzystami czasami były bezsensowne. Zamiast raz przycisnąć jedni drugich, to w chwili, kiedy już mogliby wygrać, puszczali ich wolno, żeby powalczyć sobie następnym razem.
    Pomimo wymienionych wad Blood+ jest naprawdę dobrą serią i chyba dręczyłoby mnie sumienie, gdybym oceniła je niżej niż na 8. Cały czas tylko chodzi mi po głowie zakończenie i  kliknij: ukryte Skończyło się tak jak powinno, ale mimo wszystko jest to zakończenie trochę słodko­‑gorzkie. Pięćdziesiąt odcinków to naprawdę sporo, ale mam wrażenie, że nawet taka liczba mi nie przeszkodzi i kiedyś obejrzę to jeszcze raz.
  • Avatar
    Maciejka 30.06.2011 20:17
    Re: Kiepsko
    Komentarz do recenzji "Vampire Knight"
    amarlagoon napisał(a):
    Jedyną rzeczą ratującą anime jest miła dla oczu grafika.

    Nawet grafika wcale nie jest taka miła dla oczu, wystarczy zerknąć do pierwowzoru, żeby przekonać się, jak topornie wyglądają postacie w swojej animowanej wersji. W mandze prezentują się o niebo lepiej.
  • Avatar
    Maciejka 29.06.2011 19:24
    Re: parodia
    Komentarz do recenzji "Seto no Hanayome"
    solter napisał(a):
    Odradzam oglądanie tego anime – naprawdę szkoda czasu.

    Si, si. Porzuciłam po trzech odcinkach, doszedłszy do wniosku, że jednak nie jestem masochistką.
  • Avatar
    Maciejka 27.06.2011 00:01
    Komentarz do recenzji "Ano Hi Mita Hana no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai"
    Co się tyczy muzyki – rzadko się zdarza, żebym odpalając nowy odcinek, nie przewijała obydwu albo chociaż jednego.

    Miałam tam na myśli opening i ending, ale gdzieś mi zdanie wcięło.
  • Avatar
    A
    Maciejka 26.06.2011 23:59
    Komentarz do recenzji "Ano Hi Mita Hana no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai"
    Dziwna sprawa – z początku myślałam, że Ano Hana będzie czymś nieco innym, niż to, co zaserwowali nam twórcy. Właściwie nie za bardzo potrafię powiedzieć, czego oczekiwałam. Chyba liczyłam na trochę więcej optymizmu i inaczej przebiegającą naprawę relacji, a to, co otrzymałam trochę się z tym rozminęło, ale czy było źle? Na pewno nie. Na każdy odcinek wyczekiwałam z niecierpliwością, każda końcówka zaskakiwała mnie mniej lub bardziej, ale zawsze pozostawiała po sobie jakieś emocje ( kliknij: ukryte . Paczka przyjaciół to cudowna gama postaci. Dawno nie spotkałam się z anime, w którym polubiłabym tylu bohaterów i którzy, jak na standardy anime, są realistyczni. Moją faworytką bezapelacyjnie jest Anaru, zaś funkcja irytującej przypadła Menmie (Juntan czasami też mnie wpieniał, ale było to tylko kilka momentów). Co się tyczy muzyki – rzadko się zdarza, żebym odpalając nowy odcinek, nie przewijała obydwu albo chociaż jednego. Tutaj natomiast nie ma bata, słuchanie tych piosenek i oglądanie towarzyszącej im animacji było samą przyjemnością, której nie mogłam sobie odmówić. Graficznie też bez zarzutu, podobał mi się ruch włosów Menmy i Anaru oraz buźki bohaterów.
    Ano Hana zostawiło po sobie miłe wrażenie i, przynajmniej dla mnie, jest jednym z lepszych anime, o ile nie najlepszym, tego sezonu.
  • Avatar
    A
    Maciejka 26.06.2011 19:54
    Kochane, słodkie, urocze
    Komentarz do recenzji "Sekai-ichi Hatsukoi"
    Tak czytam te komentarze i dochodzę sobie do konkluzji, że jestem jedną z nielicznych osób, której Sekai­‑ichi spodobało się bardziej niż Junjou Romantica. Nie wiem, jaka jest tego przyczyna, ale główna para bohaterów wydaje mi się sympatyczniejsza. Bardziej spodobał mi się klimat, przyjemnie też obserwowało się pracę w wydawnictwie Marukawa. Naprawdę, ten wątek wcale mnie nie nudził, wręcz przeciwnie – być może to dlatego, że i mnie, podobnie jak Onoderę, ciągnie do książek. Opening był, bo był, ale za każdym razem go przewijałam, bo tylko refren był w miarę znośny, z endingiem lepiej, całkiem dobry. W tle przewija się też taki wolny motyw, w ostatnim odcinku odgrywany był chyba gdzieś pod koniec – po prostu mnie kupił, jakby to powiedziała Małgorzata Foremniak. Co się tyczy kreski; arcydziełem na pewno nie jest, ale znacznie przewyższa JR, w którym odstręczały mnie twarze. Takano ma ładną buźkę. Jedynie wątki dwóch innych par wydają się mniej ciekawe niż w JR, niezbyt interesowało mnie, jak im się układa w związkach, a odcinki z ich udziałem oglądałam z braku laku.
    Po ostatnim odcinku na usta cisną mi się przede wszystkim słowa: kochane, słodkie, urocze!
    Czasu spędzonego przy Sekai­‑ichi wcale nie żałuję, ba, liczę na drugą serię i mam nadzieję, że się nie przeliczę.
  • Avatar
    A
    Maciejka 9.05.2011 21:28
    Nana...
    Komentarz do recenzji "NANA"
    ... to jedno z tych anime, które na długo zapadają w pamięć i o których nie sposób później zapomnieć. Dosyć długi czas temu często natykałam się na forach na ludzi, którzy opisywali zarówno anime jak i mangę w samych superlatywach, a ja – jako że nie znoszę dramatów, a czytałam, że sporo tu smutnych sytuacji – trzymałam się od tego małego dziełka z daleka. Przyszła jednak chwila, kiedy miałam ochotę sobie popłakać, albo chociaż trochę poemować jak Werter nad żywotami bohaterów, padło więc na Nanę. Po pierwszym odcinku myślałam sobie: „Co w tym może być smutnego? O, spotykają się dwie dziewczyny w tym samym wieku, w dodatku noszące to samo imię, a w wyniku psikusa od losu zamieszkują razem w jednym mieszkaniu”. Mimo to wciągnęło mnie i to bardzo, a tym, co zmusiło do obejrzenia dalszych epizodów, bez wątpienia była sama końcówka pierwszego odcinka i towarzyszący jej utwór A little pain. Po ciarkach na ciele jasnym dla mnie było, że nie zostawię Nany i w ten oto sposób dotarłam do końca serii. Przechodząc do sedna; mamy Nanę i Hachi. Pierwszą część historii poznajemy z perspektywy tej drugiej – dziewczyny uczuciowej, kochliwej i łatwowiernej. Przyznaję, w większości przypadków kumulacja tych cech to gwóźdź do trumny, ale, o dziwo, Hachi nie denerwowała mnie. W swoim zagubieniu zdawała się całkowicie naturalna – normalna, zwyczajna dziewczyna, która po prostu pragnie być kochana i otoczona ciepłem. Z biegiem czasu jej postępowania wzbudzały we mnie różne uczucia i nie, nie było to zdenerwowanie; bardziej coś na kształt żalu, współczucia, a czasami nawet ja – zwykły widz – czułam się autentycznie bezradna wobec jej zachowania.
    Z drugiej strony jest Nana – silna, niezależna, twardo stąpająca po ziemi i dążąca ku realizacji swoich marzeń. Ciężko powiedzieć mi, którą z nich wolę bardziej, bo z nimi obiema zżyłam się naprawdę mocno.
    Poza bardzo realistyczną fabułą przepełnioną życiowymi problemami, niewątpliwie największą zaletą anime jest muzyka. Openingi, endingi, cała ścieżka dźwiękowa to po prostu coś pięknego. Podkład zawsze pasował do danej sytuacji, a szczególnie upodobałam sobie te smutne kawałki przewijające się w tle najbardziej przykrych momentów.
    Nana to z pewnością jedna z pozycji must see i gdyby zdecydowano się na kontynuację, byłabym wniebowzięta.
  • Avatar
    A
    Maciejka 8.05.2011 21:18
    Komentarz do recenzji "Sekai-ichi Hatsukoi"
    Obejrzałam cztery odcinki, które ukazały się do tej pory i co mogę powiedzieć? Jest słodko. :) Okazuje się, że wcale nie potrzeba hardcorowych czy nawet lekko pikantniejszych scen, żeby zauroczyć widza. Panuje taka ciepła, sympatyczna atmosfera, a przy okazji mamy możliwość poobserwowania trochę pracy w wydawnictwie. Głównych bohaterów da się lubić – jeszcze ani razu nie czułam irytacji albo zażenowania typu „dlaczego ja to oglądam?!”, widząc ich zachowanie. Graficznie też jest dość ładnie; wydaje mi się, że nieco lepiej niż w JR, przynajmniej w przypadku twarzy, a dokładniej rzecz ujmując – kanciastych bród.
  • Avatar
    A
    Maciejka 7.05.2011 01:02
    Komentarz do recenzji "Highschool of the Dead: Drifters of the Dead"
    Kompletnie nie wiem, jak to ocenić. Pierwsza połowa była tak porażająco żałosna, że więcej niż 2 nie planowałam wystawić, ale w drugiej za to nie sposób było nie wybuchnąć śmiechem, widząc Hirano, miotłę i revolution. Że o końcówce nie wspomnę.
  • Avatar
    A
    Maciejka 2.05.2011 17:57
    I like it
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    Wciąż nie mogę się nadziwić, jak to mogło się stać. Pamiętam, jak jeszcze pół roku temu zarzekałam się, że yaoi to plaga, zło i tak dalej, a teraz daję temu czemuś ósemkę… Proszę nie zrozumieć mnie źle, wyrażenie „temu czemuś” nie ma być obraźliwe w stosunku do Junjou Romantica, to po prostu wyraz mojego zdumienia… Wystarczy zresztą prześledzić listę obejrzanych/ przeczytanych przez mnie anime i mang, żeby zauważyć, że nie mam już nic przeciwko yaoi. A to tutaj było wyjątkowo sympatyczne, pełne humoru i przedstawiające zwykłą codzienność w związku, między innymi dlatego wyróżnia się na tle innych tego typu produkcji. Problem miałam tylko z oceną grafiki; ciężko powiedzieć o twarzach bohaterów, że są ładne, ale nie można też powiedzieć, że brzydkie. Te kwadratowe brody są rzeczywiście… charakterystyczne. Pomimo kilku wad oglądało się naprawdę miło, stąd moja ósemka.
  • Avatar
    Maciejka 1.05.2011 17:48
    Re: Ciekawe, ale...
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Jak dla mnie było dosyć jednoznaczne. :)
  • Avatar
    Maciejka 1.05.2011 15:18
    Re: Ciekawe, ale...
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Standardowe pytanie – obejrzałeś końcówkę po endingu?