x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Legendy
Rzeczywiście, dyskusja Grisznaka z gościem‑o-długim‑nicku, chociaż ciekawa, zboczyła trochę w inną stronę. Tak się składa, że chyba mogę spróbować Ci odpowiedzieć.
Problemem pierwszym jest to, co zdefiniujesz jako „polską legendę”. Polska, w odróżnieniu od Japonii, nie jest tak fajnie wyizolowanym geograficznie kawałkiem świata, a jej granice jeździły nieco po mapie. Z tego wynika, że jeśli pominąć pewną niewielką grupę opowieści „założycielskich” i lokalnych, duża część opowiadanych u nas baśni to warianty historii powtarzanych za każdą z naszych granic. Co ważne, one nie stają się od tego „mniej polskie”, po prostu pochodzą z tego samego pnia. Problemem drugim jest to, że baśnie i legendy, pochodzące z tradycji ustnej, to tak naprawdę pewne schematy fabularne, na których opowiadacze i pisarze opierają swoje wersje. Nie ma jednej prawdziwej wersji danej baśni, choć oczywiście bywają wersje, które zyskują ponadczasowy status (osobną rzeczą są baśnie „autorskie”, wymyślone przez konkretnego pisarza, ale nie o tym mówimy). To dotyczy także baśni o księżniczce Kaguyi.
Tu się kryje odpowiedź na Twoje pytanie o to, co jest dobre – baśń czy adaptacja. Baśnie ludowe z natury swojej nie są skomplikowanymi, wielowątkowymi analizami charakterów. Opowiadają proste historie, często po to, żeby poprawić humor albo poczucie wartości słuchaczy (wszystkie opowieści typu „z chłopa król”), pokazać, jak sprawiedliwości staje się zadość i tak dalej. Baśnie z innych kultur, takich jak dalekowschodnie, są tworzone przez ludzi z nieco innym systemem wartości, dlatego dla nas wydają się bardziej skomplikowane i egzotyczne, ale to w dużej mierze kwestia tego, że nie łapiemy odpowiedniego kodu kulturowego (przykład na to strasznie rozepchnąłby tę ścianę tekstu, więc sobie daruję). Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, by twórcy współcześni wykorzystywali te „szkielety” do opowiedzenia historii pięknych i złożonych. Tak właśnie jest w przypadku tego filmu – to dzieło autorskie, luźno osnute na prawdziwej baśni.
Czy w polskich baśniach jest podobny potencjał? Jak najbardziej. Jeśli ciekawi Cię, jak *mogą* wyglądać baśnie, to poszukaj nie w prostych zbiorkach, ale właśnie wśród literackich interpretacji, bo Księżniczka Kaguya to też interpretacja artystyczna i z takowymi należy ją porównywać. Na dzień dobry polecam Klechdy polskie Bolesława Leśmiana (przy których wszystko inne blednie), ale żeby do nich się nie ograniczać, dorzucę jeszcze chociażby Baśnie spod Gorców Antoniny Zachary‑Wnękowej. Więcej na razie nie, bo musiałabym odsunąć stół i dostać się do reszty półki, ale jeśli ciekawią Cię nie tylko ludowe, ale i bardziej współczesne rzeczy, to jest taka cieniutka książeczka Baśnie Jerzego Afanasjewa… Z każdej z tych rzeczy dobry reżyser zrobiłby perełkę!
Re: Słowo o recenzji
Odpowiedź na końcowe pytanie brzmi: to jest recenzja. Nie jest to natomiast szkolne wypracowanie. Recenzjom w naszym portalu zawsze bliżej było do felietonów niż do esejów, a co za tym idzie, niektórzy recenzenci – w tym właśnie Slova – mogą używać stylu zawierającego pewne kolokwialne sformułowania. Szczególnie jeśli „wyczyszczenie” recenzji wymagałoby poważnej ingerencji w styl autora i spowodowałoby, że tekst stanie się zwyczajnie nijaki i pozbawiony charakteru. To, którym recenzentom i dlaczego „wolno” takiego stylu użyć, to temat na dłuższe wyjaśnienia, na pewno nie tutaj, bo za daleko odchodzi to od tematu dyskusji.
Redaktor w zasadzie nie powinien ingerować w zamysł i przekaz autora, jedynie sugerować poprawki stylistyczne i usuwać ewentualne usterki językowe. Niemniej, jako że jednocześnie jestem redaktorem naczelnym i właścicielką portalu, zdarzały się przypadki, gdy wykreślałam lub łagodziłam zbyt ostre sformułowania w recenzjach (oczywiście takie zmiany zawsze wymagają zatwierdzenia przez autora). W tym przypadku aż głupio mi pisać o tym, bo przytoczone sformułowania, wraz ze swoją teatralną przesadą, mają raczej komiczny wydźwięk i zostały użyte żartobliwie. Nie zmienia to faktu, że nie zamierzam polemizować z uwagami dotyczącymi treści recenzji – to zadanie jej autora. Chciałam tylko dać znać, że redakcja odpowiada za treść recenzji w portalu w tym zakresie, że pilnuje, by treść ta była zgodna z polskim prawem. Natomiast redakcja nie musi podzielać poglądów autora, ani też nie odpowiada za nie.
Re: OMG
Re: 3 odcinek
Re: A może by tak w końcu zabrać się za precurki...
Na plus muszę jednak zapisać, że obie dziewuszki są sympatyczne, zabawne w sposób zamierzony i mają dobrą „chemię”. To znaczy, są różne, ale łatwo da się uwierzyć w ich przyjaźń i kooperację. Poza tym misio‑maskotka o bardzo małym rozumku jest fajna, przyznam że wolę to od tych takich sztampowych „wróżek” z Precure, które zawsze wydawały mi się okropnie brzydkie.
Re: A może by tak w końcu zabrać się za precurki...
Re: Magiczne eksplozje na zamek zmiotły siłą wybuchu literę w.
Dokładnie! I w paru jeszcze innych miejscach. Wytępiłam, co się dało (chyba że coś jeszcze przeoczyłam). Oczywiście w każdym przypadku forma z „wo” zostaje jako tytuł ukryty, więc jeśli ktoś będzie szukać tej formy, to znajdzie.
Problem jest dokładnie taki, jak piszesz, czasem „przyjmuje się” jedna forma, a czasem druga. Bywa też, że sprawa jest nieustalona i obie pisownie funkcjonują obok siebie. Dlatego dla konsekwencji uznaliśmy, że będziemy stosować w tytułach głównych jeden rodzaj zapisu (z małymi wyjątkami – jeśli rzecz wyjdzie po polsku, stosujemy tytuł okładkowy). Do wyboru mieliśmy tylko porzucenie konsekwencji na rzecz „form utartych”, ale w wielu przypadkach naprawdę trudno powiedzieć, co jest utarte, a co nie.
Re: A może by tak w końcu zabrać się za precurki...
Wszystkie serie Precure są dla dzieci, więc trzeba brać na to poprawkę: zło jest umiarkowanie straszne, ludzie zawsze są dobrzy i na pewno nie będzie nic ryzykownego, ani fabularnie, ani obyczajowo. Zobaczę, sama jestem ciekawa, czy to wyjdzie, bo konwencja zapowiada się sympatycznie.
Re: Ave, czekamy na twoją ocene
Re: Ave, czekamy na twoją ocene
Re: Le sarcastico
Czy to przypadkiem nie oddaje idealnie tego, o czym opowiada to anime? Że odmienna opinia jest czymś niekomfortowym w porównaniu do konsensusu? Mnie też większą przyjemność sprawiają komentarze podzielające mój punkt widzenia, mimo że na logikę doskonale rozumiem, iż nie wszyscy będą go podzielać i niby przyznaję im do tego prawo, ale…