x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Pochwała Głupoty
Po pierwsze, nad anime i mangę przedkładam J‑horrory, dlatego o Kuroshitsuji wiem mniej niż na przykład o duchu z Yotsuya, którą to legendę poznałam w wielu wersjach, a która jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
Po drugie, mam świadomość, że prawdopodobnie nie starczy mi życia, żeby obejrzeć wszystkie możliwe japońskie produkcje animowane. A już dawno przekonałam się, że nie wszystko, co ma nalepkę made in Japan, jest warte uwagi.
Dlatego zgadłeś, zamierzam skupić się na mało różnorodnych seriach, ponieważ już wiem, co lubię, a czego nie. Jednak, jak już po raz N‑ty powtarzam, że sądząc, iż istnieje relacja między techniką rysowania, a grupą odbiorców, popełniłam błąd.
Co do polityki… nie chcę offtopować. Dobranoc.
Re: Pochwała Głupoty
Re: Pochwała Głupoty
Co do kobiety… Byłam na pierwszym roku studiów i miałam praktyki w wiejskim szpitalu. Przywieziono nam na izbę młodą kobietę w zaawansowanej ciąży, praktycznie w stanie agonalnym (zator wodami płodowymi, fragmentem łożyska czy innym materiałem – ciąża niestety sprzyja zakrzepom i zatorom). Nawet nie poród ją zabił, tylko ciąża sama w sobie. Nie sądzę, żeby wiedziała o jakiejkolwiek chorobie (np. trombofilii, toczniu itd., które mogłyby predysponować do zakrzepów). Nie wiem, jaka byłaby jej decyzja, gdyby wiedziała, że może się jej to przydarzyć. I gdyby wiedziała, ile wspólnego ma taka śmierć z bajkowymi wyobrażeniami.
Wspominam o niej w kontekście tego, że śmierć na skutek powikłań ciąży/porodu nie ma w sobie nic romantycznego. To nie jest tak, że taka osoba jest przytomna i ma siłę wygłaszać ckliwe banały, a potem malowniczo zasypia i umiera. Tamta kobieta została przywieziona w stanie wegetatywnym. Zresztą, żadna śmierć, ani ginekologiczno‑położnicza, ani żadna inna, nigdy nie jest romantyczna. Nigdy! Człowiek umierający nie kontroluje pęcherza ani jelit. Dobrze to opisał Sapkowski w rozmowie Bonharta z Ciri: Tak się umiera, Szczurzyco...
Byłam też obecna przy innych zgonach (internistycznych). Również zero romantyzmu.
Śmierć jest potwornością, nie pięknem. Zmarły człowiek to nie śliczna, wielkooka narysowana postać, która wygląda jakby spała. To sa ciężkie, gumowate zwłoki, które już nie są osobą.
Z kolei o żonie, którą zabił poród jako taki, mówił mi jeden z pacjentów. Mogę jedynie domyślać się, że obiłby facjatę każdemu cwaniakowi zachwycającemu się, jakie to romantyczne, piękne i wzruszające. Jakoś mu się nie dziwię.
Razi Cię pisownia imienia przez długie u:? Wiesz, czym się różni yuki od yuuki, seki od seiki (czyt. se:ki), dosei od dousei, kashu i kashuu? Wyraźnie było u: długie, tak jak w nazwisku Miaki Yuuki. A F brzmiało jak H, bo japońskie F tak brzmi. Dosłownie brzmiało to jak „hu:ko ćian”.
Nie bój się, obejrzałam. Przebojowymi, zaradnymi osobami były Kyou i Tomoyo… i żadnej z nich Tomoya nie wybrał… a szkoda, bo jego z kolei ceniłam za inteligencję i cięty dowcip, przynajmniej początkowo.
Co do Hameryki, jak najbardziej jest tam przemoc i inne patologie, ale jednocześnie jest poprawność polityczna posunięta do granic absurdu. Tam nie wolno powiedzieć Murzyn (Nigro) ani Indianin, bo to już jest obelga – trzeba mówić Blackman i Rdzenny Amerykanin. Czarnoskóry nastolatek nie ma prawa nazwać zioma z dzielni czarnuchem (nigger), bo dostanie naganę od białej nauczycielki, że jest rasistą.
Oczywiście, że w USA jest rasizm itd. Ale jest też jednocześnie olbrzymia poprawność polityczna, nakazująca tępić go akurat właśnie tam, gdzie go nie ma!
Wiem, że w Japonii też pewne rzeczy są karalne. Ale tam nie jest to posunięte do granic absurdu…
Widziałeś kiedykolwiek japoński film, w którym protagonistą jest przedstawiciel mniejszości: Koreańczyk, Chińczyk, Ainu lub biały gaijin, a Japończycy występują w roli tych złych? Widziałeś kiedykolwiek, żeby Japończycy co i rusz przepraszali we własnym kraju za to, że są żółci? I tym się różnią od białych Amerykanów.
Co do stereotypów dotyczących Japończyków, oni sami je powielają. To, że są istotami stadnymi z tendencją do monolitu, że nie okazują emocji, że nie lubią inności, że są genialnymi naśladowcami, ale mało oryginalnymi; że mają dziwne dla Europejczyka zwyczaje i przsądy itd. – musiałabym poszukać tych książek, bo nie mam przed sobą i nie chcę skrzywdzić autorów wypowiedzi, przypisując jednemu, co powiedział drugi. Generalnie korzystałam z wypowiedzi japonistów, antropologów i podróżników, a nie mangaków.
Znajomi, którzy byli w Japonii, dziwnym trafem również powielają stereotypy na temat sztywnej, ciasnej, skostniałej kultury, w której czuli się jak w gorsecie. Tam jest inaczej, oni są zupełnie inni niż w bajkach – no właśnie. Największy szok przeżywają najgorliwsi otaku, którzy naprawdę byli wcześniej przekonani, że Japończycy są wielkookimi stworkami z ADHD…
Re: Pochwała Głupoty
Nie mówię też, że poza Japonią nie ma bullyingu. Chodzi o to, że oni mają zasadę, że „odstające gwoździe się dobija”. W jednym z artykułów uderzył mnie fakt, że nawet wyróżnianie się w sensie pozytywnym nie jest zbyt dobre, ponieważ budzi zawiść. Dlatego zdolni uczniowie są poddani podwójnej presji: nie tylko być najlepszym, ale i być normalnym. (Nie mówię, że mi się to podoba!)
Co do „diametralnie się zmienia”, to też nie do końca. Jedną z cech Japończyków jest ich zdolność przystosowania się do panujących reguł. Są też doskonałymi naśladowcami. (To też z artykułów.) Jednak, czy naprawdę biorą sobie do serca słuszność tych reguł, czy tylko jest to powierzchowne? Oficjalnie cesarz nie jest bogiem. Ale kto zagwarantuje, co Japończycy w głębi ducha myślą na ten temat?
James Clavell nie był antropologiem, japonistą ani innym specjalistą. Ale miał okazję poznać Japończyków jako ich jeniec podczas wojny. W Szogunie podoba mi się jedna scena: kliknij: ukryte Mariko mówi Blackthorne'owi o swoim cesarzu, który jest bogiem. Rozmówca jest w szoku, bo Mariko jest ochrzczona. Ta odpowiada, że jest chrześcijanką, ale przede wszystkim jest Japonką...
Dlatego nie postawiłabym złamanego grosza za szczerość japońskiego „nawrócenia” z dobijania gwoździ. Dążenie do normalności i jednakowości jest ich cechą od wielu wieków i nie sądzę, żeby nagle, z dnia na dzień, wyrzekli się swojej mentalności, tylko dlatego, że Europejczykom się ona nie podoba. Oni sami czasami przyznają się, że ich kultura jest sztywna i skostniała… więc nie wierzę w tego typu rewelacje. Jakoś bardziej jestem skłonna podejrzewać, że jest to kolejna maska, którą przywdziewają „na odczepnego”, bo się „tego od nich wymaga”.
Zgadzam się jednak, że to nie jest naród, który głośno mówi, co ma na myśli… zwłaszcza przed obcymi narodami. Przecież domowych brudów nie pokazuje się gościom. Natomiast to, co jest w czterech ścianach, to już inna sprawa…
Re: Pochwała Głupoty
Co do Hollywood i X‑Men, to prawda. Ale weź pod uwagę różnice kulturowe między Ameryką i Japonią. W Ameryce za dyskryminowanie inności możesz trafić pod sąd. Natomiast w Japonii inność jest powodem szykan w szkole, a nauczyciele najczęściej nie chcą się w to mieszać, bo ofiara sama sobie winna, bo inna, a w ogóle to lepiej on niż ja... Dlatego o ile w Ameryce takie osoby jak Nagisa, Fuuko czy Kotomi zostałyby niezwłocznie objęte opieką i troską (kolegów, nauczycieli i zapewne psychologa szkolnego), o tyle w japońskiej szkole natychmiast znalazłyby się na celowniku szkolnych bullies przy braku reakcji władz szkoły.
Rozumiem, gdyby inność tych bohaterek polegała na zaletach, np. przebojowości, zaradności, talencie artystycznym, wybitnej inteligencji, znajomości sztuk walki lub jakichś zdolnościach paranormalnych. Natomiast wymienione przeze mnie bohaterki, podobnie zresztą jak dziewczęta z Air i Kanonu, wyróżniają się niezaradnością w najprostszych sprawach, aspołecznością, sprawiają wrażenie ociężałych umysłowo lub niezrównoważonych – czyli na niekorzyść. Często robią problem z niczego, więc kiedy stanie im się rzeczywista krzywda, nie potrafi mnie to wzruszyć, a jednie zirytować.
W całym Clannad podobał mi się tylko początek pierwszej części i tylko pojedyncze postaci: Tomoya, Tomoyo i Kyou – chyba nie bez powodu te dwie dziewczyny doczekały się własnych alternatywnych odcinków…
Co do ostatniego akapitu – nie tylko małych dziewczynek, wielu dorosłych również :)
Re: Pochwała Głupoty
Re: Pochwała Głupoty
Wstydź się :)
Morał brzmi nie tylko: „mama zmarła na ciężką chorobę”, ale jeszcze „posiadanie dzieci = śmierć kobiety”... bardzo pouczające…
OK, do tej pory z tego co pisałam, w większości była to ironia. Ale teraz na serio – rozumiem, że Japończycy chcą, jak już ktoś napisał, oderwać się od rzeczywistości i pofantazjować. Niestety w Polsce jest to rzeczywistość, co jakiś czas z prasy dowiadujemy się z prasy. Sama byłam świadkiem podobnej śmierci – młoda kobieta, która miała całe życie przed sobą. Japończycy takich problemów nie mają, bo mają normalne prawo i normalnych rządzących, więc im się w głowach przewraca…
Re: Pochwała Głupoty
Jak oglądam horror, SF, fantasy – to wszystko jest wyszczególnione. A to podobno są okruchy życia, a nie fantasy, więc przyzwoicie byłoby zadbać przynajmniej o okruchy realności… Np. wiarygodności psychologicznej postaci (tu możemy o tym zapomnieć, takiego zbiorowiska mutantów to ja nie widziałam nawet w He‑Manie).
Co do kobietobójstwa, Clannad pretendował do miana bajki promującej wartości prorodzinne – nawet sam tytuł został opacznie przetłumaczony przez autorów jako Klan kliknij: ukryte na Drzewie. Stąd czepiam się antyrodzinnego przekazu, że mothers must die. Nie jest to odosobniony przypadek, z wielu wyciskaczy muzgó wynika, że w Japonii nie ma ani jednej matki, ino kupa sierot… Trudno się potem dziwić, że Japonia ma tak niski przyrost naturalny – adresatkami shoujo są młode dziewczynki, naoglądają się takiego czegoś, a potem nie chcą mieć dzieci, bo wolą żyć :P Stąd się bulwersuję o owe wzorce.
Zaś tytuł Pochwała Głupoty odnosi się właśnie do promowania owej cechy. Przepis na złapanie męża wg Key Visual Arts: należy zaczepić nieznajomego, łazić za nim jak stalker, gadać do siebie nie do końca z sensem, mamrotać pod nosem niezrozumiale, chichotać bez powodu, w wieku 17‑18 lat szczebiotać głosem trzyletniego dziecka, a na koniec zaśpiewać piosenkę dla przedszkolaków. Zwłaszcza chichot należy doprowadzić do perfekcji, aby przerazić ofiarę: Zgoda, będę twoim chłopakiem, tylko odłóż ten nożyk, krzywdę sobie zrobisz... W innych animcach Keya stosowane jest też: naśladowanie oszalałej Caski z Berserka (AUU, GUU itd.), kobyli śmiech NIHAHA oraz skakanie „na barana” na plecy ofary lub atakowanie go w inny sposób. TO DZIAŁA!!!
Re: Pochwała Głupoty
Re: Pochwała Głupoty
Re: Pochwała Głupoty
Co do realizmu w „chińskich bajkach” – jak ja dawno nie słyszałam tego określenia – jeśli twórca bierze się za tzw. trudne tematy, to mówiąc A, powinien powiedzieć B. Czepiam się tego w każdej bajce. Albo bierzemy się za poważną twórczość dla dorosłych, albo radosną z happy endem dla dzieci.
Co jest złego w szpitalach (ratujących życie) i cesarkach (ratujących życie)? Odpowiedź brzmi: nic. Natomiast bardzo złe jest kliknij: ukryte uśmiercanie kobiet, którym można było uratować życie, gdyby na czas udzielono im pomocy. Jeszcze rozumiem, gdyby to był jakiś dopust boży, np. wypadek samochodowy, pożar, powódź itd. Ale to była głupia i bezsensowna śmierć, której można było uniknąć, gdyby postaci chociaż raz myślały mózgiem...! Złe jest również sieroctwo samo w sobie – tułanie się po bidulach, chyba że ktoś ma to szczęście, że ma dziadków lub wujostwo…
Za dokładnie to samo – kliknij: ukryte Strraszliwą Chorobę i zabijanie matek przez autorów – zaatakowałam Full Moon wo sagashite. Tak samo zirytował mnie Air, w trakcie którego jestem: kliknij: ukryte Matka była słabego zdrowia, oboje z ojcem byli lekarzami – i nie umieli się zabezpieczyć przed wpadką??? Nieważne, że dla matki będzie to wyrok śmierci, ojciec potem umrze z żalu, a córka będzie się winić za to… Co to za wzorce???…
Nie wiem, jaki to ma wpływ na młode, kształtujące się umysły japońskich dzieci, wiem natomiast, że dzieciom amerykańskim takie „romantyczne bajki do popłakania”, kliknij: ukryte w których matki umierają, robią sieczkę z mózgu. Cytat z niewinnej zabawy dwóch 4‑latek po sesji jednej z bajek Disneya: OK, pretend our parents are dead...
To popatrz na posty poniżej…!
Re: Pochwała Głupoty
Pochwała Głupoty
Autorzy mang i anime dla dziewcząt często zadają swoim bohaterkom wyszukane udręki, aby potem dokonać na nich możliwie najbardziej pokazowej egzekucji. Najlepiej, żeby była to Tajemnicza Choroba, której w kraju Kwitnącej Technologii nikt nie potrafi wyleczyć… lub Śmiertelne Urodzenie Dziecka, bo przecież wiadomo, że w XXI wieku „na to się umiera” masowo, jak w afrykańskiej dżungli – w sumie nic dziwnego, skoro kobiety rodzą po chałupach, w bólu i brudzie… A najlepiej połączyć Śmiertelną Chorobę z Porodem Trumiennym – i denatkę można skreślić z listy obecnych, po czym nieziemsko się wkurz… że co, popłakać? Ja się wkurzyłam. Nienawidzę ogłupiania widzów i przekłamywania rzeczywistości.
Bo przecież w Kraju Kwitnącej Technologii „wcale” nie ma specjalistycznych szpitali ani oddziałów ginekologiczno‑położniczych, cesarek, OIOMów, aseptyki, antybiotyków, leków przeciwbólowych i innych rzeczy ratujących życie? A wszelkie dane o olbrzymim zagęszczeniu placówek medycznych przypadających na obywatela są zapewne „przesadzone”? Podobnie jak dane o najlepszym standardzie opieki medycznej na skalę światową? „Nie ma” też aborcji, mimo iż w Japonii jest ona niemal równie popularną metodą kontroli urodzeń jak antykoncepcja (o której istnieniu też postaci chyba nie mają pojęcia) – i jest legalna w każdym przypadku do 12 tygodnia, a w zagrożeniu życia kobiety także po tym terminie. (A jeszcze do połowy XX wieku była dozwolona na każdym etapie i z każdej przyczyny…)
Natomiast bohaterki wyciskaczy mózgu… eee, łez – najwyraźniej masowo przychodzą na świat pod opieką prof. Chazana, zostają oddane pod opiekę państwa Terlikowskich, a edukację zdobywają w szkole wyznaniowej prowadzonej przez zakon Redemptorystów w Toruniu… Myślołby kto, a nie wiedzioł, że akcja toczy się w pewnym kraju nad Wisłą, gdzie aż czarno… A te ich blond włosy i niebieskie oczy to zapewne przypadek, he he… Gdybym była bardziej podejrzliwa, pomyślałabym, że coś tu jest na rzeczy…
Wracając do śmierci i tortur… Twórcy, zanim kliknij: ukryte zafundują Nagisie okropną śmierć w mękach, dokonają na biednej gąsce amputacji mózgu i wszczepienia Tajemniczej Choroby. Nie wiadomo, na czym ona polega, oprócz Tajemniczości, częstego mdlenia i ogólnej Niewyleczalności, bo to lomańcikku. Ciekawe, że heroiny lomancideł… tfu! romansideł!, nigdy nie miewają raka odbytu czy jajnika, przecież na to się umiera częściej niż na omdlenie… ale to już nie byłoby lomańcikku? No jak mi przykro…
Pomijając już kobietobójstwo, poraża mnie głupota bohaterów i ich dążenie do autodestrukcji. Postaci, bez względu na płeć, przypominają modelkę ze Strasznego Filmu, parodii Krzyku. Otóż, gdy taka ofiara (losu) ma do wyboru dwa drogowskazy opisane jako OCALENIE i ŚMIERĆ, to jak sądzicie, w którą stronę pobiegnie? Ano właśnie. Parafrazując zabużańską mowę Pani Frau, jakbym bandę lamingów widziała...
Jednak największe zakłamanie polega na gloryfikowaniu choroby zarówno fizycznej jak i umysłowej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie kliknij: ukryte (Państwo Furukawa -> Nagisa -> Ushio). Japończycy nigdy tego nie przyznają wprost, ale do pewnych spraw mają stosunek jak, nie przymierzając, starożytni Spartanie. (Koreańczycy zresztą podobnie.) Osławione ijime jest niczym innym, jak odstrzałem słabych i kalekich sztuk ze stada. kliknij: ukryte Nagisa jest genetyczną bombą z opóźnionym zapłonem, upośledzoną na ciele i umyśle. W prawdziwym japońskim społeczeństwie nie dożyłaby femicide, bo wcześniej wykończyłoby ją ijime, podobnie jak bohaterki Kanon czy Air. Ale tego nie zobaczycie w żadnym anime. Bo zawsze lepiej pokazać widzom słodkie bzdurki niż gorzką prawdę…
można odpuścić
A tu zonk!
kliknij: ukryte Jakichkolwiek scen rozmów pomiędzy shinigami stanowią może pięć minut w całym filmie… liczącym ponad dwie godziny! Lwia część to po prostu powtórzenie ważniejszych scen z serialu, kropka w kropkę, z perspektywy widza (a nie Ryuka). Żeby chociaż któraś była opatrzona jakimkolwiek komentarzem Ryuka, jego refleksjami lub pytaniami rozmówcy – ale też nie. Można zapomnieć o tym, co robiły shinigami pod nieobecność „swoich” ludzi, czy Ryuk i Rem kontaktowały się ze sobą za ich plecami i jakie były relacje pomiędzy nimi…
Generalnie, można spokojnie sobie odpuścić. Polecam wyłącznie zagorzałym fanom serialu, jako ciekawostkę.
Re: at last...
Re: Air: the Movie
Filmowe wersje Air i Clannad były dużo lepsze od odpowiadających im serii anime, podobnie jak 13‑odcinkowy Kanon z 2002 r. przerastał swój 24‑odcinkowy remake z 2006 r. W filmach Air i Clannad wyrzucono wszystkie zapychacze, nierealne sytuacje oraz nielogiczne zachowania postaci, za to skupiono się na zasadniczych postaciach i wątkach. Stary Kanon był pełen magii i tajemnic, w nowym twórcy już na samym początku zdradzili większość tajemnic, więc na koniec zero zaskoczenia, tylko ogromna ulga, że wreszcie się skończył tasiemiec…
Takich praw fizyki w wyżej wymienionych produkcjach zauważyłam jeszcze kilka, między innymi odwrotną zależność między wielkością oczu i mózgu. Ale logika anime to już temat na inny post…
at last...
Najbardziej znienawidzoną przeze mnie postacią był oczywiście Kira – już w drugim czy trzecim odcinku mamy zaszczyt przekonać się, że mu odwaliło i chce używać Notatnika bynajmniej nie dla dobra świata, tylko dla własnych egoistycznych celów, otóż chce awansować na Boga. Chyba sądził, jak większość młodych ludzi, że śmierć ich nie dotyczy. A przecież w każdej chwili mógł zostać potrącony, zakłuty igłą zakażoną HIV, dowiedzieć się, że ma raka lub mógł mu nagle pęknąć tętniak w mózgu… Oczywiście, nie wziął też pod uwagę rzeczy, która pokonała wielu dyktatorów przed nim – starości. Najbardziej jednak nienawidziłam hipokryzji, tego zalewania się łzami kliknij: ukryte na widok śmiertelnie rannego ojca, którego sam do tego doprowadził. Z niewiadomych powodów nie trawię kiepskich aktorów…
Oprócz Lighta – wstrętny kusogaki – irytowała mnie niepomiernie ta cała „Misamisa”. W filmie aktorskim zrobili z niej typową japońską idio…idolkę – trochę rozpieszczoną, zachowującą się jak bachor, ale na swój sposób niewinną nastolatkę. A tutaj to jest po prostu ścierka – ugania się za chłopakiem, który jej nie cierpi, w pomieszczeniu pełnym ludzi wydziera się do swego lubego: „prześpij się ze mną” albo „wreszcie będę mieszkać z kochasiem we wspólnym gniazdku”, względnie kręci skąpo odzianym tyłkiem przed grupą młodych gliniarzy – i to w Japonii, gdzie o podkołdernych szczegółach nie trąbi się na całą ulicę, a dotyczy to w szczególności celebrytek, które przyłapane na nieobyczajnym prowadzeniu się mogą stracić pracę (dlatego wielu paparazzich‑szantażystów na tym zarabia)... Zero dyskrecji i poszanowania samej siebie, niejedna prostytutka prezentuje więcej klasy… potem nagle przełączają się jej trybiki w tworze mózgozastępczym i przypomina jej się: „aha, teraz mam udawać białą leliję i dziecię niewinne”...
Najbardziej bałam się między innymi tego, że kliknij: ukryte te dwa potwory skrzyżują się ze sobą. Aż strach pomyśleć, czy ewentualne potomstwo byłoby genialnymi psychopatami, czy bezmózgimi psychopatami… Na szczęście nie zdążyły, świat by chyba tego nie zniósł. Natomiast dobrze, że L miał spadkobierców… Jednak o wiele bardziej podobało mi się zakończenie filmowe.
Re: Odcinki 21-22.
A tutaj? Podobno główni bohaterowie w jakiejś części przypominają autora, a trójca: Usa‑ChibiUsa‑Mamoru to jedne z najważniejszych postaci… wolę nie wiedzieć, co w tej relacji było zgodne z osobowością pani Takeuchi…
Re: Odcinki 21-22.
Re: Odcinki 21-22.
Re: nadzieja
Właśnie w „mangach i bajach do odstawienia” (shoujo zapewne?) proponowane są bzdurne rozwiązania: najgorsza oferma staje się królową balu i spotyka księcia na białym koniu – czyli takie jak tutaj. Rozumiem, że mam teraz odstawić książkę o Japonii, w trakcie czytania której jestem, żeby przejść grę fantasy, bo jest „bardziej wiarygodna” niż książki i artykuły oraz świadectwa znajomych, którzy byli w Japonii i rzeczywistość była dla nich jak kubeł wody – bardzo zimnej wody? Skoro tak mówisz…
Re: nadzieja
Re: Odcinki 21-22.
Zresztą, w Polsce też istniał zwyczaj, że zanim kat uciął głowę ofierze, prosił ją o wybaczenie – ja tylko wykonuję swoją pracę, nie gniewaj się za bardzo.
ChibiUsa ma kompleks Elektry – podkochuje się w tatusiu. W starej serii miało to charakter niewinny, takie przekomarzanie się z Usą, że jej zabierze chłopaka – a tutaj wychodzi jakaś ciężka obsesja. Najpierw myślałam, że kliknij: ukryte posądziła ojca o romans, że miałby on zdradzać jej matkę z Pluto, ale jej chodzi raczej o to, że zdradza JĄ (jak mogłeś, i to z moją najlepszą przyjaciółką?)... Brr… już wolałam ją jako różową paskudę ze starej wersji, przynajmniej zachowywała się bardziej jak dziecko, a nie przedwcześnie dojrzała Lolita kusząca Humberta…
potworek
To jest nieporównanie gorsze od oryginału. Obejrzyj starszą wersję, jest pełna magii i tajemniczości, której tutaj trudno szukać, za to nie było tam fillerów. Ani spoilerów – zaś tutaj już do pierwszego odcinka wepchnięto wszystkie postaci i ponadgryzano wszystkie wątki jednocześnie, zamiast jakoś je rozłożyć i później się nimi delektować – nie, trzeba było wszystko wrzucić do gara, zabełtać i podać na talerzu widzowi, żeby zepsuć zabawę… Nie trzeba nawet znać oryginalnego Kanonu, żeby znać imię Tej Jedynej kliknij: ukryte (naprawdę chcesz wiedzieć? na własne ryzyko: kliknij: ukryte wystarczy obejrzeć opening i ending!!!)
Co mnie boli najbardziej, wszystkie postaci poddano lobotomii, w związku z czym:
kliknij: ukryte - Kuzynka jest idiotką‑moeblobem;
- Mama Kuzynki (chyba siostrzyczka, z wyglądu!!!) – trucicielką i również idiotką‑moeblobem;
- Blondasek jest żałosnym popychadłem (bardziej przypomina obleśnego Clannadowego Sunoharę niż w oryginalnym Kanonie, gdzie nie był taką oślizłą kreaturą),
- Przewodnicząca Klasy niby ma klasę, ale prowadza się z żałosnym Blond‑zwierzątkiem na smyczy (szkoda, że nie nałożyła mu skórzanej maski i nie popędza go pejczem: Szybciej, niewolniku!);
- panna Grypa zamiast wzruszać wywołuje odruchową chęć ijimowania: A co wy tu robicie na terenie szkoły? Podobno chorujecie, po cholerę pętacie się na mrozie? Jak macie siłę, żeby przywlec tu swoje żałosne cztery litery, to nie bumelować, tylko marsz na lekcje! Dlaczego jesteście bez mundur(k)u? Wam się, poborowi, zupełnie w (ocenzurowano) poprzewracało, za dużo luzu macie, tępe (ocenzurowano i zmieniono na) żołnierze! Do klasy biegiem maaarsz, lewa, lewa, i żeby mi to było ostatni raz, bo wyczyścicie kible na całym piętrze! Od jutra widzę was w mundurze, odmaszerować!; wcześniej też mnie irytowała (jak ktoś jest chory, to nie lata po mrozie, i to jeszcze na terenie szkoły, z której specjalnie się zwolnił, żeby do niej nie chodzić – a do tego jeszcze ten ktoś wygląda jak okaz zdrowia), ale nie budziła we mnie aż takiego demona;
- panna Zemsta („AUU”) i panna dwojga nazwisk Machająca‑Kijaszkiem są spłycone i nie będzie chyba niespodziaką, jeśli dodam, że również mają małe rozumki.
- to stadko gęsi ma zapewne zniwelować złe wrażenie wzbudzane przez kosmiczną tępotę panny „UGUU”, żeby na ich tle była mniej irytująca niż w oryginale… Za każdym razem, kiedy słyszałam to „UUU”, to miałam ochotę, żeby rozmówca potraktował ją jak Rosa Marię w Umineko...
Skutek jest odwrotny do zamierzonego, bo wrażenie niesmaku zamiast się rozmyć, tylko się potęguje. Wydaje mi się, że miasteczko leży na złożach Kretynu 206, który jest izotopem promieniotwórczym. To tłumaczyłoby stopniową degradację mózgu głównego bohatera do poziomu otoczenia.
Stare przysłowie mówi, że lepsze jest wrogiem dobrego. Jak ktoś usiłuje poprawiać udaną produkcję, jaką był stary Kanon, to powstają potworki takie jak ten tutaj.
Dlatego pomęczę się jeszcze trochę, a potem pewnie też bedzie drop...
Re: Kilka słów gorzkiej prawdy...
Nie dziwi mnie owa znieczulica – to były takie czasy, że w obliczu nędzy i głodu zanikały uczucia rodzinne i w ogóle humanitarne (np. uśmiercanie starców i nadprogramowych noworodków, sprzedawanie dzieci do burdelu), a prawa kobiet pozostawiały wiele do życzenia. Irytuje mnie natomiast hipokryzja, z jaką autorka usiłuje pokazać człowieka w gruncie rzeczy okrutnego i bezwzględnego jako „kochającego mężusia”... Chrzanię taką „miłość”...
Z Ginko też kawał (ocenzurowano) się zrobił. Ten wieśniak, który kliknij: ukryte zjadł śliwkę i został opętany przez drzewo, zaczepił go i zaczął coś mówić. Ginko przerwał mu niegrzecznie, wydrwił i kazał spadać na drzewo. A kiedy ten zrobił to dosłownie, jaśnie pan łaskawie się przytoczył i stwierdził „no jak mi przykro, spóźniłem się” i dodał, że od samego początku coś podejrzewał. No to skoro żeś „od początku podejrzewał”, to czemuś nie pomógł zawczasu, tylko przepędził z buta? Chyba wiem, na jakim lekarzu z pewnego znanego serialu się wzorował, tamten też był chamem i brał różne podejrzane używki… Jedyna przewaga Ginko to ta, że nie miał świty pomagierów, którzy odwalaliby całą robotę za niego…