x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Idolki natomiast są popularne w Japonii również jako koncepcja na anime. Według mnie to co pokazuje Uta Musume jest do tej koncepcji podobne. Mamy SoL, mamy moe, dramę, jakąś rywalizację i przyjaźnie. No i samą namiastkę idolkową. Co ważne bardziej zaznaczoną na początku serii, by przyciągnąć tą część publiczności. Według mnie, aspekt idolkowy może być traktowany po macoszemu, ale nie jest przypadkowy.
Aczkolwiek fakt faktem, koniodzołchy nie są zaprojektowane, by podobać się ludziom o tego typu odchyleniach.
Mimo to twórcy nie zapomnieli w oświadczeniu przypomnieć fanom, że to koniodziołchy, a nie nie zwykłe dziołchy, więc należy konie szanować i nie rysować z nimi pornosów. Taaa…
No właśnie. Seria nie robi nic z tym konceptem, a koncept zawiera. Po co zawiera? Ano dlatego, żeby fani idolek kupili BD. Czysty geniusz.
Dałem 3/10 bo na pewno poniżej średniej. Zobaczę S2, który chyba wybiega poza poprzednią ekranizację.
Moe. Anime jest Moe i wpisuje się poniekąd w schemat SoL. Aczkolwiek moim zdaniem SoL jest dość słabym z powodu sportowego settingu. Z drugiej strony mamy aspekt sportowy, czyli gonitwy. Tu mamy pewien problem, bo o ile sportówki najczęściej lepiej lub gorzej przechodzą przez fazy treningu i zawodów, to tutaj jest to wszystko do picu. Zawody wygrywa się zgodnie z fabularnymi zachciankami twórców. Treningi nie wiele wnoszą. Dlaczego? Bo to koniodziołchy. Innymi słowy nie ma tu mowy o realistycznej technice biegowej.
Technicznie wygląda to nierówno, aczkolwiek nie można nic zarzucić dynamice gonitw. Moe też jest moe tam gdzie ma być.
Innymi słowy wychodzi, ze to taki sobie SoL (z jego wszystkimi ograniczeniami) i taka sobie sportówka. Wykonanie też takie sobie. 5/10 – nienajgorsze anime wymyślone tak, by się podobało fanom idolek, moe, furry i wyścigów konnych.
Ot przykład:
John Batchelor: An Ainu‑English‑Japanese Dictionary (1905 r.)
[link]#page/204/mode/2up
Co mi przypomina zapomniałem:
5. Antagoniści do kitu.
Co do śmiesznych scenek w nowej serii, nie zauważyłem.
1. Po tylu latach nie czułem żadnej więzi z postaciami. Więcej, w ogóle nie pamiętałem części z nich.
2. Wycięto ważny aspekt FMP – humor. Miało to uzasadnienie fabularne, tylko co z tego?
3. Wizulanie tylko tak se.
4. Fabularnie tylko tak se.
Jak dla mnie tego anime mogłoby nie być. 4/10
Re: Ukryty skarb wśród anime
Osobiście polecam zacząć od serii OVA Pailsen Files, która (podobnie jak OVA The Red Shoulder Document: Roots of Ambition) jest prequelem serii TV i parę rzeczy wyjaśnia.
Re: Ukryty skarb wśród anime
Zacznijmy od tego, że Japonia o Votoms nie zapomniała, mimo że to nie jest Code Geas, które nadal jest tam najpopularniejszym mecha (dane z ankiety dla NKH z marca 2017). Więc, podobnie jak ja kiedyś, nie dowartościowałeś tych dobrych stron tego anime.
Wracając do meritum.
Oprawa dźwiękowa nadal jest jednym z najlepszych punktów programu serii TV. Co prawda, moim zdaniem, OP z Shining Heresy jest najlepszym OPem Votomsa, lecz ten pierwotny stawia poprzeczkę bardzo wysoko.
Cała reszta serii się aż tak ładnie niestety nie starzeje. Design postaci strasznie trąci myszką. Jedyna kontynuacja, która stanowi logiczną całość, czyli Pailsen Files ma strasznie słabe CG‑mechy. Osobiście właśnie wolę fabularnie PF od oryginału, który ma dużo wolniejszych momentów. Słaba jak na dzień dzisiejszy oprawa potęguje dyskomfort w oglądaniu tej serii.
Jedno moim zdaniem jest jasne – wielka czwórka real robots to Gundam, Macross, Patlabor i Votoms. Innymi słowy nic lepszego w temacie nie wyszło i to raczej się nie zmieni (Code Geas trudno tu wpisywać w ten gatunek). Tym samym Votoms zawsze gdzieś się będzie pojawiać w dyskursie okołomechowym.
A że nie jest popularny? Przy ilości wypuszczanych anime i coraz większym zasobie starych serii, do których fani mogą sięgać nie ma się co dziwić.
VA naprawdę robią robotę.
Wydawane jest w jakiejś wersji Young Animala, więc target męski raczej. Aczkolwiek to kwestia poczucia humoru. Po pierwszym odcinku dam szansę. Ma potencjał.
Element obyczajowy związany z budową dystopii jest poważny i (pseudo)realistyczny, a element superrobots jest głupkowaty. W tym drugim zazwyczaj niczego złego nie ma, ale do tego połączenia mi tu nie pasuje.
Nadal jest to dla mnie seria z szczyptą innowacji i powyżej przeciętnej. Ocena tylko 6/10. Choć może to kwestia tego, że za dużo tego typu serii obecnie nie powstaje.
Szkoda tylko, że wykonanie dość mierne (aczkolwiek nie jest to full CG całe szczęście).
Re: O co chodzi
Re: Tytuł
W zasadzie tłumaczenie tego terminu na zachodni powinno być „otaku”, bo u nas ten termin jest jednoznaczny. Pomimo to tytuł jest zapisany z błędem. Dlaczego? Bo autorka w mandze używa min. romanji do zapisu tytułu, a to przekreśla prawa do jakiejkolwiek interpretacji. Dopiero w tłumaczeniach tytułu można zatem pozbyć się „w”. CR na ten przykład używa „Wotakoi: Love is hard for otaku”.
2 ep
Ed mi się podoba, op mniej.
Otaku ni Koi wa Muzukashii, ha... normiki...
Że nie ma takiego słowa jak „Wotaku”? No właśnie! W waszym słowniku normalnych ludzi nie ma! Dziś każdy może być nazwany otaku. Kupi sobie taka/taki na allegro parę komiksów i obejrzy Devilmana lub Violetkę na Netfliksie i każdy może jej/jemu przypiąć broszkę otaku. Nawet TVNowa Uwaga nie pochyli się już nad fandomem jako siedliskiem chorób psychicznych i niedoboru mózgu.
Słowo otaku się zdewaluowało. Nie można pozwolić, by elita elit była tak samo nazywana jak ten plebs. Ludzie poświęcają swój wizerunek i zdrowie psychiczne zasługują na lepszą i bardziej wzniosłą nazwę! Całe szczęście istnieje internet (i 2ch), który w swej mądrości dostarczył rozwiązania! Wotaku! Tak, nareszcie zwrócono prawdziwym otaku godność! (a raczej jej brak) Poprawcie to czym prędzej, bo się nie godzi zostawić tak tego tytułu…
PS. Dziś odkryłem to wspaniałe słowo. Legenda głosi, że tylko prawdziwi wotaku wiedzą, co znaczy wotaku. Tym samym po przeczytaniu tego posta liczba waszych komórek mózgowych zmniejsza się. Swoją drogą, dziś poniedziałek.
PS2. Anime wyszło ok. Ciekawe jak to pociągną, bo manga to w zasadzie luźne wynurzenia o miłości i otakiźmie przy alkoholu (dlatego dobrze się czyta).
Z dobrych stron: to Golden Kamuy! Nie cackają się, nie cenzurują, czyli tu duży plus (bo mogło być różnie). O ile wykonanie może troszkę tą serię zepsuć, to raczej nie aż tak bardzo, by nie dało się tego oglądać. Jestem optymistą, aczkolwiek ciekaw jestem jak zakończą, bo zawsze daje duże pole do skopania sprawy.