Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Eire

  • Avatar
    Eire 27.05.2011 14:53
    Re: Goku vs. Vegeta
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    Wady, które opisujesz pochodzą z mangi, więc trudno by naprawić je kręcąc anime- chyba, że za ekranizację wezmą się wizjonerzy
     kliknij: ukryte 

    Resztę komentarza napiszę pod recenzją mangi, bo tam raczej przynależy.
  • Avatar
    Eire 27.05.2011 12:15
    Re: Goku vs. Vegeta
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    To nie masochizm. To kopanie leżącego. Taką mam złą naturę.
  • Avatar
    Eire 27.05.2011 12:15
    Re: A mógł zabić
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    I-[link][link][/link]

    II- Jako dziecko Goku był agresywny jak cholera, zmienił się dopiero, kiedy dostał w łeb.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Eire 27.05.2011 10:24
    A mógł zabić
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    W takim razie Freezer był od niego lepszy, bo raz, że oszczędził Vegetę gdy mordował jego rasę,a dwa, że nie trzasną Dendiego. Ludzki pan, nie ma co.
  • Avatar
    Eire 26.05.2011 22:49
    Re: Goku vs. Vegeta
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    Gdzie Ty widzisz odwieczne pytanie w stosunku do małpoludów, dla których liczy się tylko władza, siła i rozwalanie planet po kolei? Wcale po nich nie płakałam i uważam, że od tego, co ich wysadził w powietrze nie byli ani trochę lepsi.
  • Avatar
    Eire 26.05.2011 22:23
    Re: Goku vs. Vegeta
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    Najlepsze jest to, że wielu fanów widzi Vegetę i Sayian w ogóle jako tych dobrych. W ciągu paru lat trafiłam na JEDEN fanfik opisujący Sayiańską inwazję z krwią, przemocą, flakami i jeńcami nie pałającymi miłością do nowych panów.
    I mało jest takich, co przyznają, że w ogólnym rozrachunku Sayianie i Freezer to w sumie jedna paczka,a ten drugi jest zły, bo zabił dwóch tatusiów podczas Najgłupszego Powstania Jakie Widziałam w TV.
  • Avatar
    Eire 26.05.2011 22:08
    Re: Goku vs. Vegeta
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    Jest ciekawy, bo konkurencję miał po diable. Jeśli wierzyć fanowskim legendom w historii utrzymał go wydawca motywowany listami czytelników.
  • Avatar
    Eire 26.05.2011 21:50
    Re: Goku vs. Vegeta
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    Tylko skąd to oko dostał z powrotem?
  • Avatar
    Eire 26.05.2011 21:35
    Re: Goku vs. Vegeta
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Kai"
    Co do wybicia oka- musiałabym sprawdzić, ale czy nie pomieszał Ci się serial z filmem i nie Goku i Vegeta, a dwaj zupełnie inni Sayianie?

    Kwestia ogona jest nieistotna, podobnie jak fakt, że w DB Kamesennin zniszczył księżyc na Budokai Tenkaichi, a w DBZ Piccolo uczynił to ponownie…

    Tysiące postów na Daizex udowadniają, że kłamiesz.

    Łykanie wszystkiego jak pelikan to nie wyznacznik gatunku, a naiwnego podejścia. Wymienione wyżej nieścisłości to tylko wierzchołek góry lodowej. Toriyama radośnie przelewał na papier, co mu się wymyśliło, nie tylko nie zastanawiając się nad jakimkolwiek uzasadnieniem, ale też beztrosko zapominając o tym, co sam napisał. Jak już brał się do jakichkolwiek wyjaśnień, to brak przemyślenia i ogólnej wiedzy bije po oczach. Dobra historia w konwencji fantasy to spójny świat przedstawiony- a ten w DB leży i kwiczy w każdym aspekcie.
  • Avatar
    Eire 22.05.2011 12:24
    Re: Fenomenologia głodu
    Komentarz do recenzji "Versailles no Bara"
    Dyskusja na temat dobrej serii przewyższa przyjemnością samo oglądanie. Zamiast myśleć o szafocie powinnyśmy założyć salon.

    Zgadzam się, że Lady Oscar to znakomita seria o dostaniu- na naszych postacie zmieniają się fizycznie (niby oczywiste) i psychicznie- a obie te przemiany są wiarygodne przez to, że nie zachodzą równolegle. Oscar dojrzewa powoli w każdym aspekcie- z wersalskiego hajduczka do dorosłej, świadomej siebie i świata kobiety. Niestety, o Marii Antoninie nie można powiedzieć tego samego. Cierpienie, którego doznała sprawiło, że dojrzała jako matka i żona. Obserwujemy jej rozwój na polu osobistym, gdzie z trzpiota przeistacza się w głowę rodziny, kosztem wyrzeczenia marzeń. Moim zdaniem jednak nigdy nie dojrzała do roli królowej. Zaraz po przyjeździe trwoni kapitał zaufania, urodziwszy dziecko beztrosko ucieka z dworu lekceważąc obowiązki, a świata poza nim nie umie i nie chce widzieć. Zamotana w świecie uczuć wije swoje gniazdko nie zwracając uwagi na swoje powinności. Pamiętasz scenę, kiedy Oscar kliknij: ukryte 
    Ciekawe, co by się stało, gdyby jednak zdobyła się na szczerą rozmowę. Maria zebrałaby się w sobie? Rozgniewała? Zlekceważyła? Oscar zawiodła, ale ta scena po mistrzowsku pokazuje, że dwie posągowe kobiety mają swoje rysy i skazy, które czynią je interesującymi.

    Myślę, że Oscar można polecić każdemu od rozgarniętego starszego dziecka w górę. Wiadomo, że nasz odbiór zmienia się z wiekiem, ale nie jest to powód, by nie spróbować. Sama obejrzałam Oscar jako nastolatka i wolałam wtedy I część- taką ładną, czystą. Pisałam fanfiki, w których wszyscy uciekają do Ameryki i żyją długo i szczęśliwie. II doceniłam w miarę jak sama dorastałam i obecnie jestem zdziwiona jak bardzo mogło zmienić mi się podejście.

    Pozdrawiam
    Eire
  • Avatar
    Eire 21.05.2011 16:59
    Re: Beznadziejna recenzja beznadziejnego portalu
    Komentarz do recenzji "MM!"
    Podejrzewam Wielką Lożę, ewentualnie grupkę mijanych cyklistów.
  • Avatar
    Eire 14.05.2011 10:04
    Re: Fenomenologia głodu
    Komentarz do recenzji "Versailles no Bara"
    Pozwolę sobie nie zgodzić się, ze stwierdzeniem, że postacie w pierwszej części są jednowymiarowe. Czy za pozytywne postacie można uznać parę dzieciaków, które nie chcą i nie umieją zdać sobie sprawy z należnej im roli i obowiązków? Czy można za złe uznać panie du Barry i Polignac (zwłaszcza ta druga potrafi paroma słowami zmienić nastawienie widza do siebie.

    Problemy, z jakimi w I części stykają się postacie wydają się nam dziwne i przesadzone (nawet osoba znająca epokę nieraz pomyśli, że szukają dziury w całym). Ta etykieta, ukłony, sukienki- sztuczny świat, klatka ze szkła w której zamknięto wybrańców losu.
    W I części jest świeżość i nadzieja- ślub jak z bajki, po którym wszyscy mają nadzieję żyć długo i szczęśliwie. Nawet biedota na ulicy jest ukazana jak w książeczce dla grzecznych panienek- ludzie cieszący się z końca wojny i dzieci śpiewające o przyjeździe księżniczki (gdzie będą one pod koniec serii?).
    Trochę to przesłodzone, ale jakie cudowne- jak śnieżny widoczek zamknięty w szklanej kuli. Oglądamy uroczą pocztówkę, ze świata, o którym już wiemy, że skazany jest na zagładę, ale jeszcze nie widzimy jej symptomów.

    Bez tego preludium nie byłoby mocnego uderzenia części II, gdzie wszystko zaczyna się walić, co zauważa część postaci, a część chce za wszelką cenę nie dostrzec tego, co dla widza jest oczywiste. Postacie raz po raz dostają w twarz problemami ponad siły, a my zdążyliśmy je polubić i wiemy, co utraciły.

    Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że z całego serca życzyłam postaciom, by stan z części I trwał jak najdłużej, mając jednocześnie świadomość, że gdyby zostawiono to w takiej formie to seria straciłaby wszystko, co czyni ją wyjątkową.
  • Avatar
    Eire 18.04.2011 19:31
    Re: Pamiętacie te czasu: DB4ever? ;D
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball"
    Poza piosenkami nic nie zmieniono. Podmieniony soundtrack zaobserwowano w wydaniu made in USA.
  • Avatar
    Eire 10.04.2011 22:44
    Re: Da się jeszcze uratować to anime ;)
    Komentarz do recenzji "Bakuman"
    Dla mnie to małe „poza” wydało się tak żenujące, że nie byłam w stanie skończyć.
  • Avatar
    Eire 16.03.2011 17:13
    Re: BŁAD
    Komentarz do recenzji "Cutey Honey: The Movie"
    Jedna i druga forma są używane w odniesieniu do bohaterki.
  • Avatar
    Eire 24.02.2011 08:36
    Re: Oceny (zapewne po raz 2987239482-gi)
    Komentarz do recenzji "Yojouhan Shinwa Taikei"
    ocenę za postacie na poziomie 7 to dostają na Tanuki głupkowate komedyjki ecchi, gdzie postacie zaczynają się i kończą na włosach, oczach i cyckach.

    Przy najbliższym flejmie pokażę to miłośnikom ecchi.

    Kolejny niezadowolony z systemu ocen. Przez takich człowiek nie ma ochoty pisać czegokolwiek- choćby nie wiadomo jak się naprodukował i tak popatrzą tylko na cyferki.
  • Avatar
    A
    Eire 14.02.2011 18:07
    Zupa pomidorowa
    Komentarz do recenzji "Takahashi Rumiko Gekijou"
    Istnieją serie o których można dyskutować długo i z zapałem, ale zdarzają się też takie po których obejrzeniu w sumie niewiele ma się do powiedzenia. Nie znaczy to, że te drugie są w jakiś sposób gorsze (bo o seriach złych pisze się dużo i łatwo). Te pierwsze to ekwiwalent wyjścia do restauracji po którym długo komentuje się smak dań, wygląd stołów i kolor dywanów. Te drugie to animowana zupa pomidorowa- codzienny rytuał, który syci, uspokaja i na dobrą sprawę zauważany dopiero, kiedy wracamy do niego po długiej przerwie.

    W omawianej serii wszystko jest proste i klarowane- japońska codzienność z odrobiną magii. Niby mocno zakorzeniona w tamtej kulturze i przez to egzotyczna w szczegółach, ale na szerszej płaszczyźnie opowiadająca o problemach bliskich i znanych. Świat tutaj przedstawiony nie jest wolny od problemów, ale nawet poważne sprawy zmiękczono i rozmyto w porządnej dawce optymizmu. Zalecam każdemu, zwłaszcza na deszczowe dni.
  • Avatar
    Eire 7.02.2011 20:42
    Re: Klasyk
    Komentarz do recenzji "Dragon Ball Z"
    No jeszcze tego by brakowało, żeby mieli ich bronić ludzie, którzy pakują miłośników nielubianych przez nich serii do wora „wpół niedorozwiniętych dzieci”. W ten sposób nikogo nie nawrócisz, więc lepiej idź sobie, zanim ściągnę Cię do swojego poziomu.

    W o to porównanie zwłaszcza Mozart pewnie się nie obrazi, bo chłop tworzył muzykę nie do słuchania na klęczkach, a właśnie dla rozrywki. Swoją drogą do scen z Freezerem znakomicie pasuje „Symfonia Praska”.

    Shun­‑Shun trochę przesadza, ale ma rację jeśli odniesiemy jego wypowiedź do osób zajmujących się historią animacji. Tak jak tamci wpłynęli na muzykę, tak Dragon Ball wpłynął na całokształt animacji.
  • Avatar
    A
    Eire 11.01.2011 21:56
    Świetna seria obyczajowa
    Komentarz do recenzji "Tajemniczy opiekun"
    Sama nie wiem, co przyciągnęło mnie do tej serii- „Tajemniczy Opiekun” nie należał do moich ulubionych książek, a pierwsze wrażenie nie nastroiło mnie pozytywnie. Zachowanie głównej bohaterki trochę mnie irytowało i szybko wywęszyłam zapowiedzi nadciągających klisz.

    Miło przyznać, że się myliłam. Agata to jedna z lepszych postaci kobiecych z jakimi spotkałam się w anime. W stosunku do innych postaci również uniknięto drogi na skróty serwując widzowi pięknie ukazanych młodych ludzi na progu dorosłości. To jedna z niewielu serii, gdzie upływ czasu to nie tylko zmieniające się daty, ale także dorastanie- fizyczne i duchowe. Jest to duża zaleta, dla której wybaczam tej serii drobne ahistoryzmy i naprawdę polecam każdemu.
  • Avatar
    A
    Eire 31.12.2010 14:01
    Niezłe, choć pozostawia niedosyt
    Komentarz do recenzji "Otome Youkai Zakuro"
    Zakuro pokazuje jak dużo można jeszcze wycisnąć ze znanych klisz. Praktycznie wszystkie ograne motywy dzięki umieszczeniu w ciekawym otoczeniu znowu dały mi wiele radości.

    Niestety mam wrażenie, że potencjał, jaki krył się w alternatywnym przebiegu reform Menji nie został do końca wykorzystany. Najlepsze momenty pierwszych odcinków to nawiązania do tradycyjnych wierzeń i ówczesnych zmian oraz ukazanie społecznych nastrojów towarzyszących odgórnie narzuconym zachowaniom. Druga połowa serii wiele straciła, rezygnując z tych elementów. Mimo to seria cały czas nie schodzi poniżej pewnego poziomu i do końca daje niezłą rozrywkę.

    Zakończenie daje wyraźny sygnał, że możemy się spodziewać drugiej serii. Mam nadzieję, że jeśli do tego dojdzie skupi się ona na wątkach z pierwszej połowy serialu
  • Avatar
    A
    Eire 31.12.2010 11:13
    Wszyscy uczniowie nasi są!
    Komentarz do recenzji "Azumanga Daiou"
    Azumanga jest dowodem na to jak bardzo osobiste przeżycia wpływają na odbiór każdego dzieła. Kilka lat temu zarzuciłam oglądanie po pierwszych odcinkach- seria wydała mi się niczym nie wyróżniającym się szkolnym anime, w dodatku zbyt dziecinnym i wyidealizowanym w stosunku do otaczającego mnie szkolnego życia.

    Drugie podejście zaliczyłam, kiedy świadectwo maturalne zarastało kurzem w archiwach uczelni, a w moich wspomnieniach
    zbladły wszystkie nieprzyjemne zdarzenia, a pamięta się żywo tylko to, że miało się te naście lat, przyjaciółki i rozmaite pomysły… Że był czas, kiedy nie trzeba było o niczym decydować, niczym wielkim się nie przejmować, można było żyć tylko dla siebie i nie myśleć o przyszłości…


    Nie należy się po Azumandze spodziewać wielkiego dzieła. To tylko­‑i aż- wizualizacja doskonała na atak sentymentu, kiedy nagle ogarnia nas apetyt na konkretne kanapki z tego szkolnego sklepiku, które we wspomnieniach smaczniejsze są od dań z najwykwintniejszych restauracji.

    Idealna japońska szkoła bardzo różni się od tej, do której uczęszczali polscy widzowie, ale emocje przeżywane na ekranie są uniwersalne- kto z nas nie bał się klasówek, nie szalał na wycieczkach, nie próbował wszystkich znanych guseł i przesądów czekając na wyniki egzaminu? Kto nie narzekał idąc do szkoły i nie czuł piekących łez, kiedy przyszło ją opuścić?

    Świetnym ukoronowaniem serii jest ostatni odcinek- przez wielu uważany za smutny, ale dla mnie opisujący najlepszy czas z życia- to cudowne zawieszenie, ziemie niczyją, kiedy (przynajmniej w naszym umyśle) „Eden za nami, Raj przed nami”.

  • Avatar
    Eire 9.11.2010 13:32
    Re: dla fantazjowania...
    Komentarz do recenzji "KissXsis"
    Tak, prawnie, kulturalnie i kanonicznie to jest kazirodztwo.
  • Avatar
    Eire 4.11.2010 22:31
    Re: Parę słów na temat tego anime
    Komentarz do recenzji "Mushishi"
    Twoja reakcja była do przewidzenia.
    Skoro spodziewamy się Jeż wie czego to na 99,9% spotka nas rozczarowanie. Dzieło- choćby najlepsze- zawsze przegra z marzeniami. Następnym razem radzę poczekać, ochłonąć i dopiero oglądać. Będzie przyjemniej.
  • Avatar
    Eire 23.10.2010 18:44
    Komentarz do recenzji "W osiemdziesiąt dni dookoła świata z Willym Fogiem"
    Swego czasu emitowała go TVP, ale nigdzie nie znalazłam tamtego dubbingu.
  • Avatar
    A
    Eire 22.10.2010 13:52
    Tyle w nim demona, co trucizny w zapałce
    Komentarz do recenzji "Genji Monogatari Sennenki"
    Bardzo długo czekałam na to anime. Tym większe było moje rozczarowanie przy pierwszym podejściu. J­‑popowy opening odrzucił mnie skutecznie- chyba chciano tu powtórzyć manewr z „Marii Antoniny” Coppoli, ale coś nie wyszło.

    Historia o Księciu Promienistym uważana jest za jedną z najstarszych znanych powieści. Anime obejmuje ok. ¼ z kilkudziesięciotomowego dzieła opisującego życie syna cesarza w Japonii X wieku. Okres Henian był czasem względnego spokoju i przejęcia faktycznej władzy przez ród Fujiwara. Dwór pozbawionego realnej władzy cesarza stał się ośrodkiem wyrafinowanej, rozwiązłej kultury, gdzie bogaci i znudzeni pędzili czas na romansach i celebrowaniu bezczynności.

    W takiej atmosferze na świat przychodzi Genji­‑syn ukochanej, ale niskiej rangą cesarskiej konkubiny. Po przedwczesnej śmierci jego matki cesarz sprowadza na dwór łudząco podobną do zmarłej księżniczkę Fujitsubo. Dziewczyna zastąpi księciu matkę i starszą siostrę stając się w jego oczach ideałem kobiety, który będzie miał przed oczami uprawiając seks z każdą ze swoich licznych kochanek. I tak do końca… „beczenie, ruchanko”.

    Jako cesarskiemu synowi Genjemu nie zabraknie ptasiego mleka. Zdobyte bez wysiłku pieniądze, pozycja społeczna i poczucie bezkarności rodzą ten znienawidzony przeze mnie rodzaj nudy wyżywającej się w wynajdywaniu problemów. Genji ma wszystko o czym można marzyć, ale wyżej tyłka nie podskoczy i nawet nie ma na to ochoty. Jego sytuacja nasówa mi skojarzenie z „Niebezpiecznymi Związkami”, ale o ile tamci bohaterowie naprawdę mieli w sobie to coś, to Genji ma w sobie „tyle z demona, co trucizny w zapałce”.

    Przez większą część serii snuje się po ekranie wypatrując kolejnego materacyku, który po zużyciu wyrzuca bez wyrzutów. Poetka, posługaczka, żona własna, żona cudza… patrzyłam na to bez większych emocji. Około połowy serii zaczęłam życzyć mu jak najgorzej. No niech coś z robi we wte, albo we wte… zaraz pożałowałam swojego życzenia. Nie, niech, go coś trafi na miejscu. Trafia nie tą osobę. Nasz kochany książę popłacze nad trumną, odda dziecko teściom i przygarnie kawiai lolitkę… Ratunku, gdzie jest wiadro? Poczynania książątka wszyscy prócz mnie komentują z uśmiechem. W końcu, w końcu moje modły zostają wysłuchane… koniec serii.

    Z tego co wiem fabułę książki odwzorowano dość wiernie, ale efekt był taki, że główną postać po prostu znienawidziłam. Już chyba nigdy nie będę narzekać na Bohatera Takiego Jak Ty. Marudna, rozlazła łazęga była pewnie produktem swojego czasu, ale do mnie nie trafia w ogóle. Książka broniła się opisami dworskiego życia, których w anime jest jak na lekarstwo. Polecić mogę tylko naprawdę wielkim fanom powieści z dużą ilością samozaparcia.