x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ale i tak najbardziej boli brak jakiegokolwiek doradcy historycznego (a nawet jak był, to go nikt nie słuchał). Pomijam płonące strzały, to już klasyka kinowych bzdur. Gorzej, że nikt najwyraźniej nie widział tarana, nie wie jak wygląda oblężenie i jak wygląda starcie okrętów. Można się popłakać ze śmiechu. Przynajmniej jest to jakaś rozrywka…
Re: Odcinek 9
1. Ma zmodyfikowany, bliższy mandze rysunek.
2. Mocno zmodyfikowane efekty komputerowe.
3. Zrywa z fabularną stagnacją i brakiem pomysłów jakie można było zaobserwować pod koniec pierwszego sezonu.
Można polemizować, że inne słowo może by się lepiej nadało, jednak według mnie pasuje i korekta też się nie przyczepiła, więc nie widzę problemu.
Re: Co jest adaptowane
Re: Co jest adaptowane
Re: Co jest adaptowane
Re: Co jest adaptowane
Re: Niespodziewane...
A taki choćby pochówek wroga w myśl jego wiary? Żadna, ale to absolutnie żadna siłą na świecie mnie przekona mnie, że starożytnych mieszczan i wieśniaków stać na tak daleko posunięte zrozumienie i wielkoduszność. Nawet współcześni, wykształceni i kulturalni ludzie mieliby z tym problemy.
Mogłem się być może rozpisać nieco o absurdach taktycznych żeby pokazać, jaki to z Narsusa w istocie „geniusz” – podczas finałowej walki powinien z miejsca chwycić Arslana za kudły i wybić mu z głowy ideę kliknij: ukryte szarżowania konnicą w wąską bramę twierdzy, gdzie kilka trupów i przeszkód spowodowałoby momentalnie zator i absurdalne straty, rozbicie natarcia, a przy odrobinie pecha najbardziej spektakularny konny karambol starożytności. Ale zaraz, zaraz, czy to w dużej mierze nie był jego pomysł…
Re: Niespodziewane...
Podkreślę raz jeszcze, wyobraźnia w literaturze sama dostosowuje poziom realizmu sceny do odczuć odbiorcy. Napisane „Sam jeden pokonał w walce stu ludzi.” nie jest nawet w połowie tak niewiarygodne jak zabawa w Whac‑A-Mole na ekranie.
Zgodzę się odnośnie kinematografii chińskiej, ale tam poza absurdalnymi walkami jest też piękno scen, emocji i rozmach, który to równoważy, przynajmniej w moich oczach.
Re: Niespodziewane...
Czytane jakoś to wygląda, bo wyobraźnia dopowiada sobie najbardziej przystępne rozwiązania. Ukazane na akranie pokazuje absurd sytuacji. Narracja w stylu eposu jest w starej wersji Arslana. Tu jest to wersja komedii.
No i „Iliada”? Serio?
W recenzji ani na moment nie piszę o „heroic fantasy”, a w komentarzu jedynie w odpowiedzi na twierdzenie Tablisa "W dodatku większość recenzji wypełniona jest ubolewaniem nad faktem, że anime heroic fantasy jest heroic fantasy.”. Arslan w nowym wydaniu nie jest „heroic fantasy”, a po prostu zakrojoną na szeroką skalę sagą. Heroizm jest tylko w angielskim tytule.
Re: Niespodziewane...
W heroic fantasy jest też coś takiego jak wyzwanie – bohater nawet tak potężny by obalać bogów bywa w tarapatach i nierzadko ktoś istotny po drodze ginie, zostaje ranny albo przynajmniej musi się nieźle napocić. W całym Arslanie jest jedna scena pod koniec kiedy jakieś tam wyzwanie się przed jednym z bohaterów pojawia. Reszta serialu to koszenie zboża na polu bitwy.
Tak więc Arslan powinien dać jej najszybszego konia i tak z dwa, trzy miesiące czasu, a wystrzela wszystkich Lusitańczyków. Problemem nie było to, co scena pokazywała, ale jak to robiła. Gdyby Farangis zamiast wchodzić spacerkiem chowała się za kolumnami, robiła uniki i ostatecznie wyszła z tego zwycięsko byłbym w stanie przyjąć „magiczną protekcję dżinów” do wiadomości. Tak stać mnie było tylko na parsknięcie.
Na każdym kroku pojawiają się poważne wątki – niewolnictwo, fanatyzm religijny, zdrada etc. ale za każdym razem, gdy miałem nadzieję, że zrobi się ciekawie, anime zamieniało się w niezamierzoną komedię.
No i @ „To jest heroic fantasy”. Przedstawicielami gatunku są choćby Guin Saga albo Kronika wojny na Lodoss. Arslan obok takich serii nawet nie stał, to zupełnie inny typ anime, przynajmniej w tym wydaniu. Scenariusz mógłby być podstawą do heroic fantasy, ale postawiono na przygodę i skakanie po słoniach.
Nic, o ile nie podażą za nimi ślepo zgraja doświadczonych ludzi, którzy powinni coś wiedzieć o życiu. A może świata Arslana to też idealiści, w końcu są w większości młodzi? Cóż, powodzenia w odzyskiwaniu kraju, tak do pierwszej rewolucji.
Arakawa nadała serialowi swój styl i w konsultacjach brała udział, tak więc ponosi sporą odpowiedzialność za to, jak serial wygląda. Na razie jest tak, że to co dobre wychodzi od Tanaki, ale gdzieś tam niknie w oddali, a wady są między innymi spowodowane interpretacją Arakawy. Nie wszystkie, ale spora ich cześć, w tym te kluczowe, wynikające ze stylu. A wersja mangowa jak na razie broni się jedynie tym, że bardziej otwarcie posługuje się magią w świecie, co czyni klika kuriozalnych scen z anime nieco lepszymi, ale już na przykład taki Bodin jest identycznym klaunem co w serialu i nie wierzę, żeby poszedł za nim choć jeden głuchoniemy wyznawca.
Re: Jednak nie tym razem
O ile dobrze pamiętam, było to wspomniane w jednej z rozmów. Cały szkopuł w tym, że jeszcze wtedy nie było wiadomo, na czym będzie polegało anime, każdy spodziewał się typowego przygodowego fantasy z siekaniem demonów, więc mało kto tak uważnie śledził każdą rozmowę.
Paradoksalnie tu nie byłbym taki pewien. Wiadomo z pewną dozą prawdopodobieństwa, że kliknij: ukryte siódmy miał wspólnika. Cóż więc prostszego, by okazało się, że kliknij: ukryte Adlet to tak naprawdę ósmy? Mimo pokazania widzowi jak dostaje znak każda jego kwestia była tak stylizowana, żeby nie było oczywiste, czy martwi się, bo go podejrzewają i sprawa wyszyłaby na jaw, czy rzeczywiście się o nich martwi. Ba, może po prostu wciąż grać, a numer z Nashetanią miał służyć pozyskaniu zaufania reszty, co się ostatecznie udało. Teraz, już jako przywódca może sterować poczynaniami grupy i spokojnie doprowadzić do upadku ich misji. Ewentualnie stracił pamięć z jakiegoś powodu, być może nawet celowo sam do tego doprowadził, co mogło by być możliwe z jego wiedzą. To już nieco naciąganie, ale byłoby interesujące.
Najciekawsze w tym wszystkim jest jednak to, że pod koniec autorzy kliknij: ukryte znów zaczynają rozsiewać podejrzenia – dlaczego Hans pobiegł w las za Nashetanią? Trudno uwierzyć, by mógł się zorientować w jaką stronę zmyła się osoba, która się najzwyczajniej w świecie rozwiała.
kliknij: ukryte Poza tym wciąż nie mogę wyjść z podziwu dla głupoty, którą poraziła mnie kliknij: ukryte Nashetania w swojej końcowej przemowie. To była zdecydowanie najdurniejsza motywacja o jakiej słyszałam w życiu.
I to właśnie jest podejrzane, to równie dobrze mogła być celowa zagrywka.
Re: Jednak nie tym razem
Byłby to mankament, gdyby świat fantasy miał jakikolwiek wpływ na zagadkę, ale w tym przypadku nie miał. Wszystko było dokładnie i logicznie wytłumaczone, a każda kluczowa informacja podana jak trzeba. Pozostaje jedynie kwestia jej dostrzeżenia wśród fałszywych tropów. Pod tym względem anime broni się znakomicie, bo mimo umiejscowienia w świecie fantasy robi wszystko jak należy, że tak to ujmę – jak na rasowy kryminał przystało. To czy zagadka jest skomplikowana, czy też nie, to już sprawa drugorzędna, natomiast sam zamysł i sposób przedstawienie był bezbłędny.
Re: na bezrybiu i rak ryba... chyba
Generalnie cała seria wydaje się zbierać pomysły z innych anime (białowłose bliźniaki to wręcz bezczelna kalka , a jeśli szefowej gildii tagów nie skopiowano jako krótkowłosej Bałałajki, to jestem skłonny zjeść swoją czapkę.
Przynajmniej para głównych bohaterów jest rzeczywiście nietuzinkowa, ale mogli trafić do o wiele lepszego anime, tu się marnują.
Poza tym za szybko jak na pierwszy odcinek, więcej producentów powinno popatrzeć na ufotable i ich prologi o podwójnej długości, to niegłupi pomysł, naprawdę.
Re: Ze pejn and de pleżer ol kom tugedherr! Ders noł rizon łaj!
Co zaś się tyczy muzyki… Standard anime mi się już nudzi, to brzmiało bardziej filmowo i świetnie trzymała tempo w walkach. A przyzwanie Archera, miodzio. Z kolei jak w recenzji – This Illusion mnie raczej zirytowało niż zainteresowało. Ale akurat wojna o muzyczne gusta jest bezcelowa, bo jest ich tyle, co ludzi.
Re: Synu mój - odcinek 3
Re: Czy rzeczywiscie potrzebna jest recenzja?