x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
To chyba istota problemu. Zastanawiałem się, skąd tak wyraźna rozbieżność między moim postrzeganiem ostatniego wątku, a większością opinii, jakie się na jego temat pojawiają. Gdyby Railgun był emitowany w jednym bloku jako tasiemcowa sera licząca 100+ odcinków, to na nieco ponad 2 godziny fillerów nikt by uwagi nie zwrócił, choćby Miska z reszta ekipy zajmowały się w nich wyłącznie zbijaniem bąków. Sprawy się komplikują, gdy stanowią one ponad 1/4 czasu ekranowego, a tym bardziej, gdy pojawiają się po rzeczywiście najlepszym wątku z uniwersum.
Fillery maja jednak jedną zasadniczą zaletę – dają więcej czasu postaciom, które w normalnych okolicznościach za wiele go nie otrzymują. Są ukłonem w stronę fanów bohaterów drugoplanowych, choć podstałym z mniej szlachetnych pobudek (ramówka telewizyjna, konieczność wyczekania postępów w powstawaniu pierwowzoru etc.). Tak też radzę je traktować, choć wiadomo, że nie każdy będzie w stanie znieść mniej przemyślaną fabułę.
Re: Golden Time a NANA
Re: Spoiler
Kirito niestety dużo stracił w adaptacji, bo wbrew pozorom też był niegłupim bohaterem. Niestety styl w jakim podjęto się ekranizacji zakładał przede wszystkim efekciarstwo i kreowanie wszechstronnie uzdolnionego herosa, przez co jego charakter został bardzo spłycony.
Re: Ok.
A serio, to pomijając kakofoniczne openingi, BGM‑y powtarzają się zbyt często, o czym wspomniałem w recenzji.
Re: Choć życie tytana łatwe nie jest, to o wygląd trzeba dbać.
Co więcej, koń wyrasta na jednego z większych trolli w dziejach.
Tego bym spojlerem nie nazwał, bo nie jest to informacja przed widownią ukryta, a jedynie odłożona w czasie, z braku okazji do jej przedstawienia. Nie ujawnia też niczego nadzwyczajnego, kiedy się o niej dowiadujemy i dopiero w kontekście późniejszych wydarzeń wyjaśnia się jej powód.
Proponują dokładniej przeczytać kolejny akapit. Podstawowe trzy powody są w nim ujęte. Faktycznie, nie odniosłem ich wprost do tego stwierdzenia, ale pozostawiłem je domyślności czytelnika, który nawet zaczynając przygodę z anime mniej więcej orientuje się, z czym związane są serie shounen.
Jaki to ma bardziej całościowy sens? Anime opowiadające o świecie z gry MMO zapowiada się na lepsze fantasy niż 90% przedstawicieli gatunku. Shame on you, Nippon…
Niepokoi mnie jedynie liczba odcinków – zaledwie jedenaście. To jak na anime przygodowe mało, ale ponieważ mamy do czynienia z oryginalnym scenariuszem, istnieje szansa, że został on przyzwoicie rozpisany.
Tony fanserwisu (bez golizny) – są.
Przyszły haremik urozmaicony yuri dla ubogich – jest.
Fabuła z recyklingu – owszem.
Małomówny main z traumatyczną przeszłością – a jakże!
Nierozgarnięta bohaterka z różowymi włosami – klasa sama w sobie. Wystarczy zobaczyć jazdę konną w ww jej wykonaniu podczas openingu. I do tego jej seiyuu, Ai Shimizu, która miała chyba największy ubaw w życiu podkładając głos do tego anime.
Boob armor – we wszystkich formach i kształtach.
Zero poszanowania dla logiki – oczywiście.
OK, teraz już na serio. Jeśli najciekawszym bohaterem anime jest KOŃ, to resztę możecie już sobie sami dopowiedzieć.
Gdyby robili to na serio, wówczas mainem nie zostałby otaku, ale doświadczony dyplomata nawiązujący polityczne relacje, tudzież członek pomocy humanitarnej, naukowiec, pedagog. Biorąc pod uwagę jak moralizatorscy potrafią być pod tym względem niektórzy twórcy m&a, wcale nie jestem przekonany, czy bym wolał taką wersję. Może jednak zostawmy to autorom książek.
Niestety, jak tylko przedstawili władczynię królestwa, moje oczekiwania związane z tym anime gwałtownie spadły. Mam wrażenie, że pociągnie to za sobą starsze niż świat schematy i nieśmieszne gagi. Będzie potrzeba naprawdę potężnej dawki kreatywności, by z zrobić z tego wątku coś znośnego, bez koncentrowania się na kolejnej jednowymiarowej podróbce tsundere.
PS. Gość który stwierdził, że niemal zagłuszające dialogi „Dadadada” jest dobrą ścieżką dźwiękową powinien zostać solidnie obsobaczony.
Re: Jak ja kocham romanse!
Anime jak dotąd, poza nietypowym pomysłem na świat, zanosi się raczej na kolejny dość oklepany romans. Może coś z tego wyjść znośnego, ale cudów bym się nie spodziewał.
W sumie do wydarzeń z Railguna podchodziłem zawsze nieco bardziej rozrywkowo przez świadomość, że postacie ze spin‑offu nie są fabularnie zagrożone i szczerze powiedziawszy przyjemniej mi się to oglądało.