Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Tassadar

  • Avatar
    Tassadar 5.02.2013 20:30
    Komentarz do recenzji "Fairy Tail"
    Pomijając fakt, że Nana nijak się ma do Fairy Tail, bo to zupełnie inny styl (a to sprawa równie ważna co czysto jakościowe elementy), to jeszcze jej recenzję pisała zupełnie inna osoba, tak więc przy porównywaniu obu cyferek przy ocenach radziłbym nieco większy dystans.

    „recenzji nie czytalem ale oceny jakie zostaly dane temu anime poprostu az mnie rozbawily…"


    Polecam w takim razie przeczytanie recenzji i zapoznanie się z argumentami, jako że garść suchych ocen liczbowych ma znikomą wartość.
  • Avatar
    Tassadar 3.02.2013 21:21
    Re: @ recenzja by Slova
    Komentarz do recenzji "Comic Party"
    Nie. Bo te teksty są i nie zostaną zdjęte, aja się z nimi nie zgadzam.


    Owszem tu widzę pewien problem, ale go w dużej mierze rozwiązuje pozycjonowanie recenzji i przestawianie starych na alternatywne. Można by się teoretycznie pokusić o wydzielenie działu na opinie jak swego czasu zrobione było na Azu wobec starych tekstów zbyt krótkich i uproszczonych jak na nowe standardy, ale to znowu kwestia, której realizację blokuje 1 słowo  – informatyk :( Bo całkowite usunięcie to jednak strata, choćby historii serwisu.

    Czytając moje teksty mógłbyś zauważyć, że wszystkie w jakiś sposób piszę na przekór komuś.


    I nie mam nic przeciwko temu, bo zwykle robisz to z głową i w określonym celu. Ostrzegam tylko, żeby przed ewentualnym pisaniem innego tego rodzaju tekstu zastanowić się mocno, czy rzeczywiście ma to sens.
  • Avatar
    Tassadar 3.02.2013 20:12
    Re: @ recenzja by Slova
    Komentarz do recenzji "Comic Party"
    Mi też idea wydaje się niekoniecznie trafnie umiejscowiona. Polemika jako komentarz albo tekst w czytelni – jak najbardziej. Budowanie na tych podstawach całej recenzji – już niekoniecznie. Przede wszystkim zawiera przydługi wstęp, niezbędny do zrozumienia idei powstania recenzji, sensowny zwłaszcza po pierwszych 2­‑3 tygodniach jakie upłyną od publikacji. Tylko co, jeśli jeśli miałyby powstać kolejne według tego schematu? Wstęp miałby się znów powtórzyć? To oznacza sporo pisania o tym samym, i to będącego smutną koniecznością, bo przecież bez wcześniejszego wyjaśnienia, losowo natrafiając na taki tekst czytelnik może się mocno zdziwić.

    Co więcej, cała ta „polemika” wydała mi się średnio udaną zagrywką mającą na celu próbę urozmaicenia klasycznego schematu recenzji, a merytorycznie istotne fragmenty zostały zepchnięte na dalszy plan . Tekst nawiązuje do ogólników, bo w dwóch poprzednich recenzjach brakuje rozwinięcia tematu. Oba składają się w zasadzie wyłącznie z opisów (ewentualnie przemyśleń na temat cech charakterystycznych fabuły), bez kluczowej dla polemiki analizy i szerszej argumentacji. W efekcie dyskusja może się toczyć jedynie na poziomie wrażeń z seansu. Nakreślasz swoją interpretację, ale ponieważ druga strona nie zawarła niemal niczego, co może służyć za kontrargumenty, to całość wygląda zbyt jednostronnie. Sensowną polemikę widziałbym w odniesieniu do recenzji Jormunganda, Kokoro Conect, Mouretsu Pirates, Sword Art Online (przykładów ze swojego podwórka nie podam, pozostawiając to innym do ewentualnego zasugerowania) – tam padają liczne (często kontrowersyjne) stwierdzenia, ale oparte na konkretnych przesłankach. Sam zauważasz, że teksty z którymi polemizujesz, nie przeszły by dzisiejszych standardów. Po co więc w ogóle próbować się do nich odwoływać? Nie lepiej potraktować Comic Party jako coś pozbawione recenzji i napisać wszystko od zera, bez uprzedzeń?

    Z tych ośmiu akapitów największą wartość mają te, z których bezpośrednio wynika na czym się koncentruje fabuła albo próbują zanalizować postępowanie bohaterów. Rozumiem (ewentualnie tylko podejrzewam), że to właśnie one były bezpośrednią przyczyną chęci nawiązania dyskusji, ale czy uzasadniały aż tak silne jej zaakcentowanie? Nie lepiej było poświęcić więcej miejsca sprawom istotniejszym?

    W skrócie – pomysł może i ciekawy, ale cel zupełnie nietrafiony. Jak dla mnie ideę można zakopać i o niej zapomnieć, ale na swój sposób jest cenna, wszak wynik negatywny jest równie cenny jak każdy inny, po prostu daje dowód na to, że takiej próby nie warto powtarzać. Chyba, że na przekór innym, ale to już czysty trolling, od którego taki portal jak Tanuki powinien się jednoznacznie odcinać (pomijając może pierwszy kwietnia).
  • Avatar
    Tassadar 12.01.2013 18:41
    Komentarz do recenzji "Jormungand: Perfect Order"
    Owszem, plan gwarancji sukcesu nie daje (do wypowiedzi Kaspara zresztą nawiązałem), czepiam się tu raczej faktu, że kluczowe założenia są błędne. Powtórzę – Koko jest postacią ogarniętą szaleństwem, ale też (przynajmniej w założeniach autora) diabelnie inteligentną i przebiegłą. W związku z tym dziwi mnie jak łatwo ignoruję luki w swoim planie. Jormungand może namieszać w skali lokalnej, ale wystarczyłoby żeby Koko zalazła za skórę niewłaściwym ludziom, i nie pomogłoby jej nawet dwadzieścia  kliknij: ukryte 

    Pomijam już fakt, że gdyby rządy potężniejszych krajów dowiedziały się o istnieniu Jormunganda, to nie trzeba by dużo czasu, bo ktoś go przejął, zniszczył, czy też skopiował. Ten sam problem co w filmach z Bondem – możliwości pojedynczych osób w starciu ze światowymi potęgami są bardzo przeceniane. Tyle że w niniejszym anime zabrakło mi głębszego pochylanie się nad niedoskonałościami (ewentualnie większego dystansu do pomysłu). Niech pokażą ludzi takich jak Bookman wytykających błędy protagonistce, niech chociaż minimalnie zastanowią się co w planie może pójść nie tak, poza rzucaniem widzom pretensjonalnego uzasadnienia pod tytułem „Koko jest szalona więc myśli w innych kategoriach niż przeciętny człowiek”. Pojawia się kilka ciekawych cytatów, ale sprawiają wrażenie wyjętych z kontekstu suchych cytatów, nad którymi nikt się specjalnie nie pochylił na dłużej.
  • Avatar
    Tassadar 12.01.2013 10:05
    Komentarz do recenzji "Jormungand: Perfect Order"
    Czyli od fajnych bajerów, które się nijak mają do osobowości postaci i wymowy jaka towarzyszyła poprzednim odcinkom? Zresztą, czym jest podsumowanie z ostatniego odcinka, jak nie dowodem na to, że Jormungand ma być środkiem zapobiegania konfliktom?
  • Avatar
    Tassadar 8.01.2013 20:13
    Komentarz do recenzji "Fairy Tail"
    Juvia jest postacią, którą autor mangi, a za nim twórcy anime idealnie wprowadzili do opowiadanej historii. W teorii, jest standardowym przypadkiem  kliknij: ukryte , ale ponieważ ten wątek został potraktowany z dużym dystansem i mnóstwem humoru, to trudno jej było nie polubić. Później Juvia stała się ważną bohaterką jednoodcinkowych, czysto komediowych fillerów (z dobrym skutkiem), a także wykazała się w  kliknij: ukryte , pokazując charakter i zaangażowanie. Dlatego też, nawet jeśli jej rola została potem przesadnie spłycona i zepchnięta na dalszy plan, to jednak zdążyła sobie zaskarbić sympatię sporej części widzów.
  • Avatar
    Tassadar 29.12.2012 23:35
    Re: 7 grzechów SAO
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    Owszem, konkurencja jest duża, ale w SAO ciekawe jest właśnie to, że problem jest przedstawiony właśnie z punktu widzenia VR MMO. Nietypowe podejście, które w oryginale sprawdza się całkiem nieźle – stare pytania w bardziej przystępnej formie. Na pewno było łatwiej to zwyczajnie porzucić w wersji animowanej, ale to nie powód do dumy. Czasem warto podjąć ryzyko i spróbować nieco trudniejszej opcji.

    A pisania recenzji alternatywnej raczej nie zakładam, bo nieco cieplejszy odbiór całości raczej mnie nie dziwi (podobnie jak jeszcze surowsza krytyka). Jedynie wybitnie skrajna opinia w pierwszej recenzji miała by szansę mnie zmotywować :)
  • Avatar
    A
    Tassadar 29.12.2012 19:28
    7 grzechów SAO
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    1. Fatalna reżyseria – dopóki w SAO prezentowane są lżejsze, przygodowe wątki, całość jeszcze trzyma się kupy i przyjemnie daje się oglądać. Niestety, niemal każdy ważniejszy fabularnie wątek jest wyraźnie sztuczny i przesadnie naładowany emocjonalnie – zakończenie ALO, finał śledztwa w sprawie morderstwa w SAO, czy też wątek przesadnie przywiązanego do Asuny  kliknij: ukryte  z zakonu. Wyraźnie zabrakło kogoś, kto z papierowym wachlarzem w ręku stałby nad twórcami i walił ich po głowach za każdym razem, gdy ci uznawali, że przesadna ekspresja = dobrze, umiar i wyczucie = źle. Niby szkoda, że zabrakło kilku scen z oryginału, które bardzo sobie ceniłem, ale jak tylko pomyślę, co by z nimi zapewne zrobiono, natychmiast przestaję żałować. Ale czy jest się czemu dziwić? Według list jakie udało mi się znaleźć reżyser SAO wcześniej samodzielnie zajmował się tylko średnim Seikimatsu Occult Gakuin. Asystował przy kilku niezłych anime, ale generalnie SAO można traktować jako jego pierwszy naprawdę poważny projekt. O ile rozumiem, że aspirujący twórca musi się wykazać, to jednak tendencja do powierzania debiutantom mainstreamowych anime jest niepokojąca. Wariant oszczędnościowy? Chyba jednak lepiej było zaprosić do współpracy takiego Kenjego Kamiyamę, który ze względu na część tematyki anime (patrz punkt 4) miałby o wiele lepsze referencje. A nawet jeśli nie byłby zainteresowany, to jednak dać projekt w ręce uznanego i sprawdzonego twórcy, panu Itou dając okrzepnąć przy mniej wymagających anime.

    2. Wypaczenie osobowości postaci, poprzez uwypuklenie skrajności – czarny charakter jest obłąkany aż do przesady, Kirito z początkowego prosa powoli zmienia się w opętanego maniami i na siłę „mhrocznego” woja, a o tym co zrobiono z Asuną, Yui, jak i w szczególności Suguhą, nie warto nawet wspominać. Boli zwłaszcza w zetknięciu z doskonale wyważonymi proporcjami zachowań u postaci w light novel.

    3. Tanie efekciarstwo i zbędne fanserwisowe dodatki – najbardziej poszkodowana jest znowu Suguha, ale też Keiko i Asuna sporo wycierpiały. Ujęcia z damskimi pośladkami na pół ekranu proszę postawić anime ewidentnie na nich bazującymi – tam się sprawdzają. Sceny z ślimakowymi mackami chyba gorzej się już nie dało nakręcić, podobnie zresztą jak „wyczynów” Sugou z przedostatniego odcinka.

    4. Zmarginalizowanie ważnego elementu SAO – pytań o naturę i konsekwencję wirtualnej rzeczywistości i konsekwencje jej rozwoju – element, który w oryginale jest równie ważny, a czasami ważniejszy niż wszelkie przygodowe/romansowe pomysły. Czy należy jednoznacznie potępiać Akihiko Kayabę za to co zrobił, czy też za jego postępowaniem kryje się coś więcej? To pytanie pominięte niemal zupełnie – w ostatnim odcinku coś się tam twórcom przypomniało ale dostajemy jedynie wymawiane fatalnym Engrishem  kliknij: ukryte  i kilka zdań bez rozwinięcia. A ponieważ Sugou  kliknij: ukryte , także i kwestia  kliknij: ukryte  się rozpływa w bezmiarze  kliknij: ukryte . Deus ex machina z końcówki tak SAO jak i ALO to w dużej mierze efekt tych ograniczeń (oryginał próbuje przynajmniej sensownie uzasadnić ich wystąpienie).

    5. Zero odwagi, inwencji, czy też pomysłowości twórców w chwilach, kiedy naprawdę by się przydała – czy ktokolwiek z ekipy widział smoka choćby na jednym drobnym rysunku? Niesamowita scena z  kliknij: ukryte  zamiast cieszyć oczy, wygląda jak  kliknij: ukryte  Iluzoryczna transformacja  kliknij: ukryte 

    6. Chaotyczna narracja – główny wątek SAO i ALO zamyka się w osobnych tomach, zaś poboczne historyjki pojawiają się wydane później. Epizodyczna formuła, w której z rozdziału na rozdział zmienia się czas i miejsce akcji została zbyt dosłownie przeniesiona z light novel. Tam się sprawdzała, w anime niestety nie dość, ze brakuję wyraźniejszych łączników, to nadmiar pobocznych wątków (które swobodnie można było pozostawić na OVA albo nawet film kinowy) sprawia, że są one upchnięte w zbyt małym czasie ekranowym i okrojone o ważne dialogi/wydarzenia.

    7. Co oni zrobili z romansem? – Kirito i Asunę za mocno wiąże ze sobą scenariusz, za mało uczucie, a wrażenie potęgowane jest przez pośpiech i brak szacunku dla inteligencji widza – zazwyczaj wadą romansowych anime jest niedopowiedzenie, tym razem z kolei ktoś uznał, że jeśli nie faktów nie podetknie się odbiorcy pod nos, to sam się nie domyśli. No i ten odwieczny dylemat brata­‑z-którym­‑nie­‑łączą­‑mnie­‑więzy­‑krwi. Jakoś nie przypominam sobie, żeby w light novel autor trąbił o tym bez ustanku. Watek jakoś szybciej się klaruje – znów dlatego, że ktoś znał znaczenie słów takich jak „umiar”, „przesada”, w przeciwieństwie do ludzi robiących anime.

    Na adaptacji SAO zawiodłem się w większym stopniu przez wzgląd na oryginał, ale niezależnie od jego znajomości wrażenia byłby jednakowe (a może wręcz i gorsze). Cóż z tego, że od święta wyjdzie nawet znośny wątek, że tła są przepiękne a bohaterowie sympatyczni mimo ewidentnych „starań” ekipy by ten stan rzeczy zmienić. Ostateczny efekt jest podobny do tego, czym przy adaptacji Wiedźmina uraczyli nas rodzimi producenci, co prawda nie aż TAK tragiczny, ale mimo wszytko wyjątkowo rozczarowujący. Naprawdę chciałem polubić animowane SAO, ale zwyczajnie nie dałem rady. Remake jest bardzo, ale to bardzo potrzebny.
  • Avatar
    A
    Tassadar 29.12.2012 18:02
    Komentarz do recenzji "Jormungand: Perfect Order"
    W drugim sezonie nie udało się poprawić kulejących scen akcji, ale ponieważ jest ich zauważalnie mniej (i rozgrywają się w mniejszej skali), to problem nie jest tak istotny jak poprzednio.

    Niby dobrze się stało, że więcej można dowiedzieć się o poszczególnych członkach zespołu, ale mam wrażenie, że gdyby fabuła skupiała się bardziej wokół nich, anime by sporo na tym zyskało. Główny wątek nie został bowiem rozwinięty porządnie. Rozumiem, że można uznać niedopowiedzenie za krok celowy, ale powinno być konsekwencją jakiegoś w miarę spójnego planu. Wizja  kliknij: ukryte  kreowana w ten sposób jest wyjątkowo naiwna (paradoksalnie mówi o tym nawet Kasper w ostatnim odcinku, ale jakoś bez konsekwencji – tak jakby twórcy widzieli ewidentne luki w rozumowaniu, ale postanowili je z sobie tylko znanych przyczyn zignorować), a co więcej jest też bzdurna z czysto logicznego punktu widzenia. Bez  kliknij: ukryte  Jasne, pewne komplikacje na pewno byłby nieuniknione, jak i reorganizacja całych struktur wojskowych, ale to dla chcącego nic trudnego. Zresztą, w krajach trzeciego świata konflikty toczyły się zawsze  kliknij: ukryte  Koko to postać może i szalona, ale chyba nie głupia, żeby sobie z tak podstawowych faktów nie zdawać sprawy.
  • Avatar
    Tassadar 26.12.2012 23:34
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Na razie wstrzymuję się ze skatalogowaniem oceny, bo już tam mam że zawsze czekam na finalne epy, ale jednego jetem pewien – piękno tkwi w prostocie. Autorzy nie kombinowali jakby tu wymyślić coś oryginalnego z nietypowej koncepcji, i stworzyli konsekwentnie trzymali się lekkiego, rozrywkowego tonu. Inteligentne prowadzenie fabuły (za Chiny Ludowe się tego nie spodziewałem tak po tytule, jak i początkowych 2 odcinkach), ciekawe nawiązania, brak fanserwisu tylko w imię topienia nudy, jak to zwykle ma miejsce (choćby dlatego, że jej zwyczajnie nie było). Na minus kilka śladowych wpadek merytorycznych, ale to już ewidentne czepialstwo z mojej strony, nieco plastikowe czasami zachowanie czołgów i różne inne duperele będące tylko kwestią indywidualnego gustu. Dla mnie solidne 7/10, z bezproblemową rekomendacją dla każdego, kto nie podchodzi do anime śmiertelnie poważnie.
  • Avatar
    A
    Tassadar 13.12.2012 21:52
    Komentarz do recenzji "Fairy Tail"
    Arc turniejowy sprawdza się zaskakująco dobrze. Treść, która w mandze jakoś niespecjalnie zachwycała przeniesiona do serii TV zyskuje na jakości i świeżości. Być może wiąże się to ze specyfiką shounenów, które najczęściej dobrze radziły sobie ze zmaganiami podobnymi do sportowej rywalizacji (turnieje w Dragon Ballu, egzaminy w Naruto, początek starego HunterxHunter itp.). Postaci jest wiele, ale nie ma się wrażenia nadmiaru informacji i niepotrzebnych bohaterów znikąd, a przy tym każdy ma kilka chwil żeby się popisać zdolnościami. Czarne charaktery irytują jak należy, zwłaszcza Flare. Rozsądnie dawkowane napięcie, bo choć schemat  kliknij: ukryte  dalej się sprawdza, to jest dość umiaru, żeby nie zrobić z tego farsy. Powrócił humor na poziomie (koniec trzech trzęsizadków!), zwłaszcza Happy zaliczający wykop w kosmos za uwagi o  kliknij: ukryte ,  kliknij: ukryte , jak i sporo innych dobrze przeniesionych scen. Na minus Sting i Rogue, którzy jak i w mandze ewidentnie są tylko po to, żeby pokazać  kliknij: ukryte .
  • Avatar
    A
    Tassadar 9.12.2012 22:49
    Komentarz do recenzji "Ozuma"
    Nie pozostaje mi nic innego jak podpisać się pod wnioskami z recenzji. O ile bowiem styczność z twórczością Matsumoto mam nieporównywalnie mniejszą, to wciąż widziałem grzechy minionej epoki niemal w każdej scenie. Bardzo ceniłbym sobie anime wzorowane na starszych produkcjach, (w moim przypadku ze szczególnym uwzględnieniem lat 80.), ale ich twórcy muszą zdawać sobie sprawę z niedoskonałości starszych serii, a nie tylko powielać ich założenia. Zabrakło refleksji, inwencji i trzeźwej oceny sytuacji.

    Tak zupełnie na marginesie, nie zgadzam się jedynie z pozytywną oceną modeli postaci – o ile nie ma nic przeciwko charakterystycznemu stylowi rodem z Harlocka, to już z czysto technicznego punktu widzenia rysunek bohaterów i animacja ich ruchów byłby koszmarne. Części ciała zmieniające wielkość z ujęcia na ujęcie, szalejąca anatomia (momentami, aż się patrzeć nie dało), nierzadkie przekłamania proporcji w stosunku do elementów otoczenia, zbyt mocne odcinanie się sylwetek od tła, dziwne drgania podczas animacji i cała masa podobnych baboli wyjątkowo dały mi się we znaki. Jestem w stanie przeboleć naprawdę wiele jeśli chodzi o uchybienia rysowników, ale tutaj po prostu nie byłem w stanie.
  • Avatar
    Tassadar 26.11.2012 18:17
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    No i teraz argumenty są i mogę je wreszcie przeczytać. Mają sens. Nawet jest porównanie. Tylko czemu dopiero tu, w odpowiedzi do odpowiedzi do ... komentarza do recenzji.


    A tak poza tym, jak już koniecznie mam to napisać, to zapomniałeś o siostrze. Stosunkowo ważny element.


    Problem w tym, że jeśli tak podchodzić do każdego „ważniejszego” elementu, to pewnym momencie tekst zaczyna rozrastać się do niebezpiecznie wielkich rozmiarów. Nie ma obowiązku pisania o wszystkim, a wręcz jest to niewskazane. Rozmiary recenzji nie bez powodu tylko z rzadka wykraczają poza zakres od 1000 do 2000 słów. Tak więc, o ile mógłbym coś napisać o rodzinie bohatera, dodać coś o lenistwie Orekiego, rozwinąć kontekst w jakim powołany został klub itd., to zdecydowałem się tego nie robić (w pełni świadomie). Cóż, mogłem też skoncentrować się zupełnie na innych fragmentach. Mam nadzieję, że następnym razem uznasz, że wybrałem bardziej kluczowe zagadnienia :)

    Natłok rozluźniania lekki. „Polubić bohatera tak apatycznego jest prawdziwą sztuką”, „jest jednak całkowicie niereformowalny. Ten pozorny wesołek”, „plącze się w zeznaniach”...


    Nie wiem jakim sposobem akurat tym fragmentom przypisujesz cel rozluźnienia atmosfery. Taki mam akurat styl pisania, nie przywiązywałbym więc do nich specjalnej wagi.

    Odniosłem się do tej konkretnie recenzji, bo nie ma w niej nic z recenzji, tylko zagmatwane przedstawienie faktów w jak najgorszym świetle i barwny opis własnych doznań.


    Zapewniam, że pod względem formalnym jest wszystko, co recenzja zawierać powinna – przedstawienie faktów i opis doznań. A że akurat według ciebie pierwsze jest zagmatwane, a drugie stronnicze? Trudno, normalna sprawa. I choć rozumiem, to podobnie jak sam deklarujesz, że nie zmienisz zdania, ja też nie mam zamiaru zmieniać pewnych nawyków językowych.
  • Avatar
    Tassadar 21.11.2012 20:30
    Re: Fascynujące
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Czyli zatem stwierdzasz, że realizm „nudy” (a pisząc to słowo mam na myśli „przeciętny dzień przeciętnego ucznia”) w szkole to nie jest to, czego oczekujesz po szkolnych okruchach życia. Romansu też nie chcesz…to co ty tam właściwie pragnąłeś zobaczyć? Bo mam wrażenie, że odpowiedź na to pytanie da nam od razu jasną wizję tego, jak ty widziałbyś ten tytuł (i równocześnie wyjaśni krytykę).


    Co konkretnie w Hyouce chciałem zobaczyć? Jeśli napiszę, że anime z prostą, poprowadzoną składnie fabułą, bez irytujących bohaterów i ciekawymi zagadkami, zapewne zostanie posądzony o brak konkretów. Bo tak jest w istocie – miałem tylko ogólny zarys i byłem otwarty na propozycje ze strony twórców. Anime niestety wykazało się wieloma wymienionymi przeze mnie recenzji cechami, które traktuje jako wady. Bywa.

    Jak zatem możliwe było rozwiązanie zagadek, skoro teoretycznie widz nie miał możliwości posiłkowania się wskazówkami? Raczej wątpliwe, by ci wszyscy, którym to się udało doznali jednakowego „przeczucia”.


    Każdy zwraca uwagę na co innego, a czynniki jakie o tym decydują są różnorodne, dlatego to, co dla jednego jest nieistotnym szczegółem, kto inny uzna za wart odnotowania element – czasem z uzasadnionych powodów, czasem przypadkowo. Interpretacji będzie zresztą równie dużo, a już tutaj istotne staje się przyzwyczajenie i doświadczenie. Inaczej będzie rozumował ktoś bazujący na literackich klasykach, osoba która z gatunkiem ma do czynienia tylko w telewizji, kompletny początkujący, czy wreszcie ktoś mający praktyczną styczność z tematem. Tyle że takich rzeczy się po prostu nie pisze, bo to zwykłe stwierdzenie faktu, że obiektywizm istnieje – to jakby przypominać, że warto oddychać. Inaczej do co drugiej wypowiedzi należałoby dodawać „Moim zdaniem…”. I dlatego warto do każdej opinii i recenzji podchodzić ze zdrowym dystansem.

    A odnośnie truizmów – To zdecyduj się wreszcie, czy ty je wygłaszasz tylko, czy uzasadniasz? Bo to drugie na pewno starasz się robić w recenzji wręcz nagminnie…


    Stwierdzam fakt, który stanowi podstawę do dyskusji. Co ma miejsce i co z tego wynika. Jak z podanym przykładem – informacja jakie są zagadki, a potem informacja, co z tego wynika/może wynikać dla oglądającego (tu siła przekazu zależy od nacechowania emocjonalnego, ale z samych założeń opinii wynika, że nie neguje innych możliwości, nawet jeśli nie są one wspomniane). Nie ma natomiast zagłębiania się w przyczyny takiego stanu rzeczy, o ile nie jest to uzasadnione np. oczywistą deklaracją autorów albo choćby kluczowym znaczeniem dla przebiegu fabuły.
  • Avatar
    Tassadar 21.11.2012 17:48
    Re: Fascynujące
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Poza tym co jest złego w delikatnie poprowadzonym romansie w okruchach życia?


    To, że jest jak pisałem po prostu wepchnięty w treść fabuły, tylko po to żeby był.

    I na koniec 5 akapitu zwracasz uwagę na wyeksponowane dramaty. Ekhem, przynajmniej raz bohaterowie nie cierpią z powodu śmierci, choroby wielkiej tragedii rodzinnej, braku pieniędzy na życie, czy innego tego typu „tragicznych pierdół”.


    Orekiemu i Satoshiemu zafundowano filozoficzne rozważania nad swoim pomysłem na życie, które to nawet uwzględniając ich młody wiek, były strasznie naiwne i przesadzone – a przynajmniej na takie mi wyglądały.

    Chitanda – kujonka bez wiedzy praktycznej to akurat nic nowego – pełno takich ludzi na świecie. Jej zainteresowanie wszystkim ma jak najbardziej fabularne wytłumaczenie – w końcu to ona „wykrywa” większość zagadek, no i można by się się zagłębiać w jej pochodzenie itepe, ale nie o to tu chodzi. Może i przesadnie wyeksponowane, ale jeszcze to z niej pustaka nie czyni.


    Cóż, dla mnie Chitanda była nie do zaakceptowania jako postać. Jednowymiarowa i denerwująco przewidywalna. Może jakby rozwinąć jej rolę do kogoś bardziej znaczącego niż inicjatora zagadek…

    Piszesz, czy on jest do czegoś potrzebny w serialu? A przecież on sam się nad tym cały czas zastanawia właśnie i na tym polega jego kreacja. Co potwierdza tylko realizm serii – czy w życiu w paczce przyjaciół masz tak, że każdy musi być do czegoś potrzebny, wyróżniać się czymś? Chyba właśnie nie bardzo na tym to polega…


    Proza życia to nie telenowela, tak rozumianego realizmu starczy na co dzień. Wierność rzeczywistości nie może jednocześnie powodować nudy, a takie miałem odczucia było w tym przypadku.

    Albo, że zagadki nierozwiązywalne? Tu również pudło – masa osób udowodniła w komentarzach, że dało się je śledzić z zaciekawieniem starając się samemu dojść do rozwiązania – pozytywnym skutkiem.


    I chwała im za to, ale raz jeszcze powtórzę – piszę o braku możliwości wykazania się dedukcją w oparciu o poprawnie zorganizowane wskazówki. Nawet przy braku kilku, chybionej ich prezentacji albo nietrafionym doborze wciąż można przecież dojść do rozwiązania. Pytanie tylko, czy będzie z tego równie dużo radochy (bo wiadomo, że z kolei przypadki zbyt proste raczej nie znajdują zwolenników). Zresztą, równie dużo osób udowodniło w komentarzach, że z zagadkami było coś nie tak, co wyraziło poparcie dla ich realizacji.

    Gdzie są zatem te twoje truizmy ja się pytam?


    Choćby z 4 akapitu.

    W skrócie – za rozwiązywanie łamigłówek biorą się członkowie klubu literackiego, odrestaurowanego w gruncie rzeczy jedynie dla zaspokojenia próżnej ciekawości jednej z bohaterek. Siłą rzeczy decyduje to o tematyce „śledztw” – od podejrzanych wypożyczeń książki ze szkolnej biblioteki po drobne kradzieże.
    Minimalna waga problemów i nieumiejętna prezentacja powodują jednak, że trudno odnieść się z jakimkolwiek zainteresowaniem do procesu ich rozwiązywania. Sporadycznie trafia się coś bardziej wciągającego, ale wtedy efekt psują niedostatki fabularne pierwowzoru. A imię ich Legion.

    Podane fakty, które są potem ocenione (wyróżnienie tylko w celu zaznaczenia dokładnie obu fragmentów). Negatywnie. Tak, wiele zdań w tekście jest jednoznacznie nacechowanych emocjonalnie i skutkiem tego łatwo je postrzegać jako próby zdyskredytowania serii. Znów dla przykładu – temu że Oreki jest leniem nikt przecież nie przeczy. A już to, czy jest przez to mało ciekawym obibokiem, czy sympatycznym gościem to już sprawa indywidualna.
  • Avatar
    Tassadar 20.11.2012 21:18
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Niemożliwym jest żeby facetowi zawróciła w głowie atrakcyjna dziewczyna. Taka wizja zupełnie do ciebie nie trafia, bo przecież nie mogłaby mieć miejsca w rzeczywistości. Aha.


    Nie zakochanie ale tolerowanie napadów – cała ta trójka, z Orekim na czele sama sobie komplikuje życie. Niech on sam nawet będzie całkowicie zaślepiony, ale wtedy to jego znajomi nie wykazują się jakimś rozsądnym wsparciem.

    A potem napisałeś to w tym samym zdaniu, w którym ewidentną hiperbolę i żart wziąłeś za poważny zarzut. Go figure.


    Skoro tekst pada już chyba 4 raz w komentarzach, to poczułem się zobowiązany się ustosunkować.

  • Avatar
    Tassadar 20.11.2012 09:05
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Konstruktywna krytyka = krytyka, która sama w sobie trzyma się kupy i odnosi się do tego co krytykujesz. Recka nie spełnia obu kryteriów – jeśli zarzucasz serii że robi coś wbrew „założeniom gatunku” a potem próbując te założenia sformułować dochodzisz do czegoś, co wyklucza nawet część oryginalnego Holmesa, to jednak coś tutaj nie działa.


    Skoro nie zgadzamy się jeśli chodzi o pryncypia, to trudno żeby potem postrzegać tak anime jak i recenzję podobnie. Dla mnie założenia te są spójne i uzasadnione i oparte na konkretnych przesłankach. A że to nie matura, to na szczęście nie ma tylko jednego klucza odpowiedzi. Nie możesz zarzucać braku konstruktywności, jeśli negujesz założenia na których krytyka się opiera – co najwyżej możesz, tak jak teraz pisać, że są chybione, ale to dwie rózne sprawy.

    Jeżeli pół akapitu rozważasz, jak nierealistyczne i nieracjonalne jest tolerowanie zachowań Chitandy, podczas gdy seria od pierwszego odcinka dość wyraźnie daje do zrozumienia że Oreki robi to, bo najzwyczajniej w świecie nie umie odmawiać dziewczynie na którą leci (co Mayaka i Satoshi widzą i mają z tego niezły ubaw), to jednak coś tu jest nie tak i sugeruje, że jakimś cudem nie zauważyłeś połowy interakcji między postaciami.


    A wziąłeś pod uwagę, że może po prostu uznaje za niemożliwe, aby taka sytuacja istniała w rzeczywistości? Wszystkie te interakcje (poza, momentami, zachowaniami Mayaki) są tak naciągane, że absolutnie do mnie nie trafiały.

    kto lubi ten żyd i fanatyk KyoAni – okej, twoje zdanie, twoja sprawa.


    Chciałem akurat ten zarzut olać, bo w swej naiwności wierzyłem, że coś takiego jak hiperbola jest ludziom nieobce, ale najwyraźniej się przeliczyłem.

  • Avatar
    Tassadar 20.11.2012 08:44
    Re: Fascynujące
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Akurat JJ poruszył temat zagadek, to i w tym kierunku rozwinęliśmy wymianę zdań.

    Tak, to może być nudne i potrafię zrozumieć zawód osoby, która podchodzi do tego, jak do nie wiadomo jak skomplikowanego kryminału, ale też od początku jak byk stoi tam w tagach „okruchy życia” i pominięcie całego tego aspektu w recenzji nie najlepiej o niej świadczy.


    Słabą realizację okruchów życia krytykuję w recenzji (niemal całość 5 i 6 akapitu) – tak choćby cytując Nie widzę też najmniejszego powodu do wpychania w treść wątków romansowych, przesadnie wyeksponowanych i mało wiarygodnych dramatów albo, co gorsza, rozważań filozoficznych. Psuje to całkowicie ów lekki, przyjazny klimat, jaki serial teoretycznie stara się budować, w zamian oferując mało odkrywczy i naciągany dramat obyczajowy. Nawet jeśli bohaterowie mają po piętnaście­‑szesnaście lat, nie znaczy to, że ich problemów nie dałoby się pokazać w sposób dojrzały! Albo przynajmniej spróbować. Możemy się nie zgadzać, czy jest to prawda, ale trzymajmy się faktów.

    Jako fanka tego gatunku znam naprawdę niewiele tytułów, w których uczniowie nie są obdarzeni żadną nadnaturalną mocą/nie wzdychają do siebie przez całą serię w nieszczęśliwej miłości/nie nic, czego uczniowie nie byliby w stanie zrobić, a po prostu skupiają się na zagospodarowaniu swojego czasu w szkole.


    Bo to grzechy powszechne w anime. Co nie oznacza, że ich brak automatycznie czyni tytuł nawet przeciętnym.

    Bo tak szczerze to konkretne zarzuty wyciągasz dopiero w komentarzach niestety…


    Truizmów się nie uzasadnia, je się wygłasza, a to że dla kogoś innego truizmami już nie są niewiele w tej materii zmienia. Natomiast jak już napisałem wcześniejszej w innym komentarzu – chętnie poznam, jakich to dokładnie zarzutów nie postawiłem w recenzji, a jakich obecność byłaby według ciebie uzasadniona w kontekście mojego postrzegania Hyouki.
  • Avatar
    Tassadar 19.11.2012 22:55
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Co to w ogóle jest? Po pierwsze bohater w zamyśle miał być leniem, więc skoro jest leniem to chyba dobrze, a przykładem ostatecznego zmanierowania to nie jest. (...)

    Czyli co – dobrze skonstruowana i przedstawiona postać.


    Stosując identyczną retorykę – gdzie tu argumenty? To, że bohater miał być leniem, nie oznacza, że został dobrze wykreowany. Nieróbstwo z pomysłem i interesującym podejściem do postaci cechuje Tylora (z anime z jego imieniem w tytule) albo Rynera z Densetsu no Yuusha no Densetsu. Obu poświęcono więcej czasu i z większym sensem. O Orekim dowiadujemy się za to tyle, że jest leniem, bo taka jest jego filozofia życiowa (której jego zachowania notorycznie przeczą tylko dlatego, że autorzy niespecjalnie się przyłożyli do podjęcia tego wątku). Ale różnica poglądów bierze się tak naprawdę z innej przyczyny:

    Po trzecie niekonstruktywna krytyka zamysłu serii – nie otworzyła mi oczu na to co było nie tak, za to dowiedziałem się jakie to uczucia szarpały biednym recenzentem podczas seansu.


    Konstruktywna krytyka = zgodna z moimi poglądami? Pod zacytowanym przez Ciebie fragmentem znajduje się opis filozofii życiowej bohatera, i jej konsekwencji dla zachowania (ponownie, w moim odczuciu), a także zaznaczenie drobnych cech pozytywnych i korzystnej przemiany osobowości w trakcie serii. Z chęcią się dowiem co dokładnie pominąłem, dlaczego decyduje to konstruktywnym podejściu.

    A tu wskakuje Chuck Norris, żeby pocieszać zapłakanego widza i temperować nędznego, chuligańskiego nieroba.


    Ewentualnie rozluźnić atmosferę, bo to nie protokół oględzin zwłok.

    Naprawdę chętnie bym przeczytał argumentację, a nie wybuch emocji.


    Czytanie również warto uprawiać bez emocji, podobnie jak późniejszą polemikę.
  • Avatar
    Tassadar 19.11.2012 16:32
    Re: Fascynujące
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    W tym przykładzie nie chodzi mi o skomplikowanie zagadki, ale jej złe przedstawienie. Chodzi o to, że o ile Oreki ma możliwość sprawdzenia szczegółów  kliknij: ukryte , to dzieje się to poza ekranem i poza akcją. To, że widz może odwołać się o Internetu, nie zmienia istoty problemu, bo do tego nie dość, że trzeba przerwać oglądanie (albo szperać między odcinkami, tak czy inaczej niespecjalnie wierzę, żeby komuś się chciało aż tak bardzo zagłębiać w poszukiwania), to jeszcze potrzebna jest pełna treść od A do Z, w jednym skondensowanym ujęciu, albo dłuższym omówieniu. Nic takiego nie ma miejsca, obie  kliknij: ukryte  pojawiają się w dwóch ujęciach po 2­‑3 sekundy. Żeby je zanalizować trzeba odtwarzanie zatrzymać na dłużej (i to sporo dłużej) i zagłębić się w treść, co zupełnie nie pasuje do filmowej formuły. O wiele sensowniejsze byłoby fabularne cięcie i ograniczenie do 3­‑4 przypadków, dzięki wystarczy  kliknij: ukryte  przez jednego z bohaterów – w ten sposób odcinek stał by się płynny i lepiej dostosowany do realiów TV bez burzenia integralności zagadki. A i tak mówimy o najlepiej według mnie zrobionej łamigłówce, bo choćby numery pod tytułem „Dlaczego zdenerwowałam się na nauczyciela?” były poniżej wszelkiej krytyki.

    Żeby nie być gołosłownym, doskonałym przykładem jak z takimi wskazówkami może sobie radzić serial jest Detective Conan a konkretniej odcinek  kliknij: ukryte  Sposób zaakcentowania śladu, analiza możliwych interpretacji i tempo wyciągania wniosków są tam nieporównywalnie lepiej przygotowane.
  • Avatar
    Tassadar 18.11.2012 20:25
    Re: Fascynujące
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Słuszna wątpliwość do której śpieszę z odpowiedzią – po pierwsze ze względu na specyfikę różnic między telewizją a książką pewne rzeczy sprawdzające się w jednej formie słabo sobie radzą w drugiej. Choćby ze względu na sposób narracji, jak ta nieszczęsna  kliknij: ukryte , która awansuje do statusu dowodu dopiero gdy znamy jej treść – wcześniej to tylko trudna do wyklarowania sugestia, że jest to ważna poszlaka. Po drugie, o ile pewne dowody mogą być zawoalowane, to uczciwość autora względem odbiorcy wymaga, aby jedyną przeszkodą w ich odkryciu była czujność i zdolności analityczne, a nie fakt niedopowiedzenia. Nawet w słynnych Dziesięciu Murzynkach (czy żołnierzykach jak każe „poprawna politycznie” wersja), kluczowy nie jest co prawda podany wprost, ale można go łatwo dojrzeć w kontekście późniejszych wydarzeń – fabułą w pewnym momencie nie pozostawia wątpliwości co do rozwiązania. I nawet jeśli ktoś się go nie domyślił, to puka się w czoło i myśli „No fakt, przecież tak było” a nie, „Ale skąd ja miałem wiedzieć akurat o tym!”.
  • Avatar
    Tassadar 18.11.2012 20:12
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Ja zaś zawsze zdziwiony jestem jak przedkłada się cyferki nad treść teksu :)

    Binbougami dostało 7 za styl, projekty postaci, mimikę i drobne bajery – odsyłam do treści poświęconego temu akapitu. Hyouka dostaje 8 za detale i techniczną jakość – genialnie zrobione cieniowanie, piękna kolorystyk (pomijając ostatni odcinek). Porównywanie obu ocen nie ma większego sensu, bo w obu przypadkach inne elementy decydują o ocenie. A 10/10 za grafikę to poziom, który w mojej opinii osiągnęły bodaj 4 anime jakie widziałem – nawet (tylko?) za techniczną perfekcję więcej niż dziewiątki nigdy bym nie wystawił.
  • Avatar
    Tassadar 18.11.2012 18:24
    Re: Fascynujące
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Dodaj do tego zdania "...jaką ja sobie, w sumie bez żadnych podstaw, założyłem” i będzie robić sens. Choć niekoniecznie poprawi moje zdanie o recenzji.


    Pomijając charaktery postaci, treść zagadek, setting, studio. Może i nie są to założenia stuprocentowo trafne (to wiedzą tylk autorzy), ale zamiast tego mogę też je radośnie olać i próbować za wszelką cenę dopasować anime do targetu. Tylko że na takiej zasadzie wszystko od Guilty Crown po Queen's Blade zasługuje na przychylniejszą ocenę, bo przecież komuś się podoba i jakiś tam pomysł realizuje. A to przecież zaledwie jeden element składowy.

    Nie? Znaczy, to ja jestem jakiś dziwny, jeśli zaczynając kryminał uwzględniam wielość możliwości, a potem odrzucam te, które nie pasują do przedstawionych faktów? Normalni widzowie od początku wyprowadzają jedną, spójną dedukcję, a potem czekają do końca żeby dowiedzieć się, czy jest prawdziwa? Okej. Mój błąd, obiecuję się poprawić.


    Nie mówię o mnogość teorii, tylko o tym, że ich podstawą częściej są domysły niż poszlaki. Naturalnym jest, że każdy rozważa kilka potencjalnych możliwości, ale zadaniem twórców jest tak prowadzić fabułę, aby w miarę upływu czasu solidne dowody dominowały nad gdybaniem.

    A tak serio – zarzut miałby jakikolwiek sens, gdyby albo widz nie miał możliwości odgadnięcia takiego rozwiązania, albo postać wpadła na nie w sposób niezbyt wiarygodny. A w konkretnym przypadku jaki podajesz ani jedno, ani drugie nie miało miejsca.


    Wybacz ale teraz spadłem z krzesła. Bohater w rozmowie z Irisu  kliknij: ukryte . Pierwsze zakłada  kliknij: ukryte  – dowód który trzeba mieć przed oczami i z tego względu musi być w TV inaczej wyeksponowany, podobnie jak drugi, gdzie też kluczowa jest treść. Do tego dochodzi konieczność dokładnej znajomości literatury, kolejny czynnik dyskwalifikujący – potrzebna wiedza jest zbyt szczegółowa. Wskazówka powinna być tak zaprezentowana, by nie było różnicy między tym co może dostrzec bohater dysponujący czasem i środkami poza akcją a widz, działający z musu w warunkach limitowanego przedziału parudziesięciu minut (i nie ratuje tego nawet fakt, ze historię podzielono na 3 odcinki).
  • Avatar
    Tassadar 18.11.2012 17:09
    Re: ??
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    – to był żart jak coś xd W każdym razie ja osobiście lubię się skonsultować z innymi osobami, które daną serię widziały, bo a nuż nie zwróciłam na coś uwagi, ale to inna sprawa…


    Takie luźne, koleżeńskie rozmowy faktycznie mają miejsce, np. na kanale IRC, zawsze można też samemu wpaść i podyskutować :) Serdecznie zapraszam.

    Skracając to wszystko – osobiście traktuję ten tytuł jako szkolne okruchy życia z zagadkami, a nie kryminał z uczniami. Wbrew pozorom to spora różnica i chyba ona leży u podnóży tej rozbieżności ocen, acz i tak mam wrażenie, że ktoś tu zapomniał (bądź celowo pominął) o drugiej części składowej tytułu…


    Hyouka naraz podejmuje wiele wątków, ale żadnego według mnie nie czyni dobrze i stąd ta rozbieżność – niezależnie pod jakim kątem bym spoglądał na to anime, nie jestem w stanie ocenić go przychylniej.

    A skoro już i tak wychodzę na czepialską – zatem według Ciebie zagadki prezentowane w tym tytule do pięt nie dorastają tajemnicom serwowanym przez „Another”? Jakoś tak już straciłam wiarę w rodzaj recenzencki…


    Obu anime nie można w ten sposób porównywać, ponieważ Another to wierny schematom przykład opowieści grozy, gdzie tajemnica oparta jest na niedopowiedzeniach, fałszywych tropach i właśnie na domysłach a dopiero później faktach. Tak widz jak i postacie niczego nie mogą być pewni – czy wypadki to rzeczywiście sprawa nadprzyrodzona, zbieg okoliczności a może z premedytacją zaplanowana zbrodnia? Ostatnią opcję w Another ukazuje np. osoba  kliknij: ukryte  Zjawiska paranormalne w klasycznym horrorze niejednokrotnie wręcz przeczą zimnej logice, podczas gdy Hyouka jest tak bliska codzienności jak to tylko możliwe. To tak jakby zestawiać razem City Huntera i GitS:SAC tylko dlatego, że obie serie mają w sobie pierwiastek kina sensacyjnego.

    Jeśli zaś takie wytłumaczenie Cię nie przekonuje, nie ma problemu. Po prostu następnym razem czytając jakiś tekst mojego autorstwa obejmujący wątki tajemnicze możesz swobodnie wziąć poprawkę na różnice w poglądach i podejść do moich opinii z dystansem.
  • Avatar
    Tassadar 18.11.2012 15:18
    Re: Fascynujące
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    „Pierwszy przypadek można jeszcze zrozumieć” + drugi stanowi całkowite zaprzeczenie istoty gatunku” = drugi nie ma logicznego uzasadnienia przy takiej koncepcji serii, i to właśnie wynika z tego zdania.

    zrobione całkowicie wbrew kanonicznym rozwiązaniom
    (cokolwiek by to miało znaczyć, możesz chociaż rzucić przykładem?)


    Choćby klub filmowy. Uważam to za jeden z lepiej zrobionych fragmentów tego anime gdyby nie to, że rozwiązanie wymagało założenia z góry określonych relacji między postaciami, a nie oparcia się na faktach. Jasne, Oreki nie znał wszystkich i podobnie jak widz miał z tego powodu kliknij: ukryte  Tyle że jeśli autorzy każą snuć teorie zamiast przeprowadzać dedukcje, to ja dziękuję, ale tak gatunek nie operuje.