x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Polecam w takim razie przeczytanie recenzji i zapoznanie się z argumentami, jako że garść suchych ocen liczbowych ma znikomą wartość.
Re: @ recenzja by Slova
Owszem tu widzę pewien problem, ale go w dużej mierze rozwiązuje pozycjonowanie recenzji i przestawianie starych na alternatywne. Można by się teoretycznie pokusić o wydzielenie działu na opinie jak swego czasu zrobione było na Azu wobec starych tekstów zbyt krótkich i uproszczonych jak na nowe standardy, ale to znowu kwestia, której realizację blokuje 1 słowo – informatyk :( Bo całkowite usunięcie to jednak strata, choćby historii serwisu.
I nie mam nic przeciwko temu, bo zwykle robisz to z głową i w określonym celu. Ostrzegam tylko, żeby przed ewentualnym pisaniem innego tego rodzaju tekstu zastanowić się mocno, czy rzeczywiście ma to sens.
Re: @ recenzja by Slova
Co więcej, cała ta „polemika” wydała mi się średnio udaną zagrywką mającą na celu próbę urozmaicenia klasycznego schematu recenzji, a merytorycznie istotne fragmenty zostały zepchnięte na dalszy plan . Tekst nawiązuje do ogólników, bo w dwóch poprzednich recenzjach brakuje rozwinięcia tematu. Oba składają się w zasadzie wyłącznie z opisów (ewentualnie przemyśleń na temat cech charakterystycznych fabuły), bez kluczowej dla polemiki analizy i szerszej argumentacji. W efekcie dyskusja może się toczyć jedynie na poziomie wrażeń z seansu. Nakreślasz swoją interpretację, ale ponieważ druga strona nie zawarła niemal niczego, co może służyć za kontrargumenty, to całość wygląda zbyt jednostronnie. Sensowną polemikę widziałbym w odniesieniu do recenzji Jormunganda, Kokoro Conect, Mouretsu Pirates, Sword Art Online (przykładów ze swojego podwórka nie podam, pozostawiając to innym do ewentualnego zasugerowania) – tam padają liczne (często kontrowersyjne) stwierdzenia, ale oparte na konkretnych przesłankach. Sam zauważasz, że teksty z którymi polemizujesz, nie przeszły by dzisiejszych standardów. Po co więc w ogóle próbować się do nich odwoływać? Nie lepiej potraktować Comic Party jako coś pozbawione recenzji i napisać wszystko od zera, bez uprzedzeń?
Z tych ośmiu akapitów największą wartość mają te, z których bezpośrednio wynika na czym się koncentruje fabuła albo próbują zanalizować postępowanie bohaterów. Rozumiem (ewentualnie tylko podejrzewam), że to właśnie one były bezpośrednią przyczyną chęci nawiązania dyskusji, ale czy uzasadniały aż tak silne jej zaakcentowanie? Nie lepiej było poświęcić więcej miejsca sprawom istotniejszym?
W skrócie – pomysł może i ciekawy, ale cel zupełnie nietrafiony. Jak dla mnie ideę można zakopać i o niej zapomnieć, ale na swój sposób jest cenna, wszak wynik negatywny jest równie cenny jak każdy inny, po prostu daje dowód na to, że takiej próby nie warto powtarzać. Chyba, że na przekór innym, ale to już czysty trolling, od którego taki portal jak Tanuki powinien się jednoznacznie odcinać (pomijając może pierwszy kwietnia).
Pomijam już fakt, że gdyby rządy potężniejszych krajów dowiedziały się o istnieniu Jormunganda, to nie trzeba by dużo czasu, bo ktoś go przejął, zniszczył, czy też skopiował. Ten sam problem co w filmach z Bondem – możliwości pojedynczych osób w starciu ze światowymi potęgami są bardzo przeceniane. Tyle że w niniejszym anime zabrakło mi głębszego pochylanie się nad niedoskonałościami (ewentualnie większego dystansu do pomysłu). Niech pokażą ludzi takich jak Bookman wytykających błędy protagonistce, niech chociaż minimalnie zastanowią się co w planie może pójść nie tak, poza rzucaniem widzom pretensjonalnego uzasadnienia pod tytułem „Koko jest szalona więc myśli w innych kategoriach niż przeciętny człowiek”. Pojawia się kilka ciekawych cytatów, ale sprawiają wrażenie wyjętych z kontekstu suchych cytatów, nad którymi nikt się specjalnie nie pochylił na dłużej.
Re: 7 grzechów SAO
A pisania recenzji alternatywnej raczej nie zakładam, bo nieco cieplejszy odbiór całości raczej mnie nie dziwi (podobnie jak jeszcze surowsza krytyka). Jedynie wybitnie skrajna opinia w pierwszej recenzji miała by szansę mnie zmotywować :)
7 grzechów SAO
2. Wypaczenie osobowości postaci, poprzez uwypuklenie skrajności – czarny charakter jest obłąkany aż do przesady, Kirito z początkowego prosa powoli zmienia się w opętanego maniami i na siłę „mhrocznego” woja, a o tym co zrobiono z Asuną, Yui, jak i w szczególności Suguhą, nie warto nawet wspominać. Boli zwłaszcza w zetknięciu z doskonale wyważonymi proporcjami zachowań u postaci w light novel.
3. Tanie efekciarstwo i zbędne fanserwisowe dodatki – najbardziej poszkodowana jest znowu Suguha, ale też Keiko i Asuna sporo wycierpiały. Ujęcia z damskimi pośladkami na pół ekranu proszę postawić anime ewidentnie na nich bazującymi – tam się sprawdzają. Sceny z ślimakowymi mackami chyba gorzej się już nie dało nakręcić, podobnie zresztą jak „wyczynów” Sugou z przedostatniego odcinka.
4. Zmarginalizowanie ważnego elementu SAO – pytań o naturę i konsekwencję wirtualnej rzeczywistości i konsekwencje jej rozwoju – element, który w oryginale jest równie ważny, a czasami ważniejszy niż wszelkie przygodowe/romansowe pomysły. Czy należy jednoznacznie potępiać Akihiko Kayabę za to co zrobił, czy też za jego postępowaniem kryje się coś więcej? To pytanie pominięte niemal zupełnie – w ostatnim odcinku coś się tam twórcom przypomniało ale dostajemy jedynie wymawiane fatalnym Engrishem kliknij: ukryte „The Seed” i kilka zdań bez rozwinięcia. A ponieważ Sugou kliknij: ukryte jest absolutnie szalony, także i kwestia kliknij: ukryte eksperymentów się rozpływa w bezmiarze kliknij: ukryte jego szaleństwa. Deus ex machina z końcówki tak SAO jak i ALO to w dużej mierze efekt tych ograniczeń (oryginał próbuje przynajmniej sensownie uzasadnić ich wystąpienie).
5. Zero odwagi, inwencji, czy też pomysłowości twórców w chwilach, kiedy naprawdę by się przydała – czy ktokolwiek z ekipy widział smoka choćby na jednym drobnym rysunku? Niesamowita scena z kliknij: ukryte szarżą smoczej kawalerii zamiast cieszyć oczy, wygląda jak kliknij: ukryte rajd jeźdźców na chorowitych, skrzydlatych legwanach, które zamiast miotać ogniem strzelają z pysków laserami. Iluzoryczna transformacja kliknij: ukryte Kirito w potężną bestię? Przecież to wyglądało jak zębaty mrówkojad a nie demon z piekła rodem!
6. Chaotyczna narracja – główny wątek SAO i ALO zamyka się w osobnych tomach, zaś poboczne historyjki pojawiają się wydane później. Epizodyczna formuła, w której z rozdziału na rozdział zmienia się czas i miejsce akcji została zbyt dosłownie przeniesiona z light novel. Tam się sprawdzała, w anime niestety nie dość, ze brakuję wyraźniejszych łączników, to nadmiar pobocznych wątków (które swobodnie można było pozostawić na OVA albo nawet film kinowy) sprawia, że są one upchnięte w zbyt małym czasie ekranowym i okrojone o ważne dialogi/wydarzenia.
7. Co oni zrobili z romansem? – Kirito i Asunę za mocno wiąże ze sobą scenariusz, za mało uczucie, a wrażenie potęgowane jest przez pośpiech i brak szacunku dla inteligencji widza – zazwyczaj wadą romansowych anime jest niedopowiedzenie, tym razem z kolei ktoś uznał, że jeśli nie faktów nie podetknie się odbiorcy pod nos, to sam się nie domyśli. No i ten odwieczny dylemat brata‑z-którym‑nie‑łączą‑mnie‑więzy‑krwi. Jakoś nie przypominam sobie, żeby w light novel autor trąbił o tym bez ustanku. Watek jakoś szybciej się klaruje – znów dlatego, że ktoś znał znaczenie słów takich jak „umiar”, „przesada”, w przeciwieństwie do ludzi robiących anime.
Na adaptacji SAO zawiodłem się w większym stopniu przez wzgląd na oryginał, ale niezależnie od jego znajomości wrażenia byłby jednakowe (a może wręcz i gorsze). Cóż z tego, że od święta wyjdzie nawet znośny wątek, że tła są przepiękne a bohaterowie sympatyczni mimo ewidentnych „starań” ekipy by ten stan rzeczy zmienić. Ostateczny efekt jest podobny do tego, czym przy adaptacji Wiedźmina uraczyli nas rodzimi producenci, co prawda nie aż TAK tragiczny, ale mimo wszytko wyjątkowo rozczarowujący. Naprawdę chciałem polubić animowane SAO, ale zwyczajnie nie dałem rady. Remake jest bardzo, ale to bardzo potrzebny.
Niby dobrze się stało, że więcej można dowiedzieć się o poszczególnych członkach zespołu, ale mam wrażenie, że gdyby fabuła skupiała się bardziej wokół nich, anime by sporo na tym zyskało. Główny wątek nie został bowiem rozwinięty porządnie. Rozumiem, że można uznać niedopowiedzenie za krok celowy, ale powinno być konsekwencją jakiegoś w miarę spójnego planu. Wizja kliknij: ukryte światowego pokoju kreowana w ten sposób jest wyjątkowo naiwna (paradoksalnie mówi o tym nawet Kasper w ostatnim odcinku, ale jakoś bez konsekwencji – tak jakby twórcy widzieli ewidentne luki w rozumowaniu, ale postanowili je z sobie tylko znanych przyczyn zignorować), a co więcej jest też bzdurna z czysto logicznego punktu widzenia. Bez kliknij: ukryte lotnictwa, komputerowych nowinek i innych bajerów też da się prowadzić wojny – czołgiści mogą wrócić do T‑34, komunikacja do najprostszych linii telefonicznych, a jeśli chodzi o lotnictwo, to skoro kręgosłup amerykańskiego transportu podczas IIWŚ stanowiły prościutkie konstrukcyjnie DC‑3, a niemieckie czołgi dziesiątkowane byłby przez równie nieskomplikowane Iły to i tu nie widzę powodu, dla którego Jormungand miałby w jakikolwiek sposób skutecznie zapobiegać wojnie. Pomijam już zaawansowane systemy zdolne do działania poza globalną siecią… Jasne, pewne komplikacje na pewno byłby nieuniknione, jak i reorganizacja całych struktur wojskowych, ale to dla chcącego nic trudnego. Zresztą, w krajach trzeciego świata konflikty toczyły się zawsze kliknij: ukryte z użyciem przestarzałego, ale nie mniej zabójczego sprzętu oraz przy użyciu bardziej klasycznych metod przekazywania informacji. Koko to postać może i szalona, ale chyba nie głupia, żeby sobie z tak podstawowych faktów nie zdawać sprawy.
Tak zupełnie na marginesie, nie zgadzam się jedynie z pozytywną oceną modeli postaci – o ile nie ma nic przeciwko charakterystycznemu stylowi rodem z Harlocka, to już z czysto technicznego punktu widzenia rysunek bohaterów i animacja ich ruchów byłby koszmarne. Części ciała zmieniające wielkość z ujęcia na ujęcie, szalejąca anatomia (momentami, aż się patrzeć nie dało), nierzadkie przekłamania proporcji w stosunku do elementów otoczenia, zbyt mocne odcinanie się sylwetek od tła, dziwne drgania podczas animacji i cała masa podobnych baboli wyjątkowo dały mi się we znaki. Jestem w stanie przeboleć naprawdę wiele jeśli chodzi o uchybienia rysowników, ale tutaj po prostu nie byłem w stanie.
Problem w tym, że jeśli tak podchodzić do każdego „ważniejszego” elementu, to pewnym momencie tekst zaczyna rozrastać się do niebezpiecznie wielkich rozmiarów. Nie ma obowiązku pisania o wszystkim, a wręcz jest to niewskazane. Rozmiary recenzji nie bez powodu tylko z rzadka wykraczają poza zakres od 1000 do 2000 słów. Tak więc, o ile mógłbym coś napisać o rodzinie bohatera, dodać coś o lenistwie Orekiego, rozwinąć kontekst w jakim powołany został klub itd., to zdecydowałem się tego nie robić (w pełni świadomie). Cóż, mogłem też skoncentrować się zupełnie na innych fragmentach. Mam nadzieję, że następnym razem uznasz, że wybrałem bardziej kluczowe zagadnienia :)
Nie wiem jakim sposobem akurat tym fragmentom przypisujesz cel rozluźnienia atmosfery. Taki mam akurat styl pisania, nie przywiązywałbym więc do nich specjalnej wagi.
Zapewniam, że pod względem formalnym jest wszystko, co recenzja zawierać powinna – przedstawienie faktów i opis doznań. A że akurat według ciebie pierwsze jest zagmatwane, a drugie stronnicze? Trudno, normalna sprawa. I choć rozumiem, to podobnie jak sam deklarujesz, że nie zmienisz zdania, ja też nie mam zamiaru zmieniać pewnych nawyków językowych.
Re: Fascynujące
Co konkretnie w Hyouce chciałem zobaczyć? Jeśli napiszę, że anime z prostą, poprowadzoną składnie fabułą, bez irytujących bohaterów i ciekawymi zagadkami, zapewne zostanie posądzony o brak konkretów. Bo tak jest w istocie – miałem tylko ogólny zarys i byłem otwarty na propozycje ze strony twórców. Anime niestety wykazało się wieloma wymienionymi przeze mnie recenzji cechami, które traktuje jako wady. Bywa.
Każdy zwraca uwagę na co innego, a czynniki jakie o tym decydują są różnorodne, dlatego to, co dla jednego jest nieistotnym szczegółem, kto inny uzna za wart odnotowania element – czasem z uzasadnionych powodów, czasem przypadkowo. Interpretacji będzie zresztą równie dużo, a już tutaj istotne staje się przyzwyczajenie i doświadczenie. Inaczej będzie rozumował ktoś bazujący na literackich klasykach, osoba która z gatunkiem ma do czynienia tylko w telewizji, kompletny początkujący, czy wreszcie ktoś mający praktyczną styczność z tematem. Tyle że takich rzeczy się po prostu nie pisze, bo to zwykłe stwierdzenie faktu, że obiektywizm istnieje – to jakby przypominać, że warto oddychać. Inaczej do co drugiej wypowiedzi należałoby dodawać „Moim zdaniem…”. I dlatego warto do każdej opinii i recenzji podchodzić ze zdrowym dystansem.
Stwierdzam fakt, który stanowi podstawę do dyskusji. Co ma miejsce i co z tego wynika. Jak z podanym przykładem – informacja jakie są zagadki, a potem informacja, co z tego wynika/może wynikać dla oglądającego (tu siła przekazu zależy od nacechowania emocjonalnego, ale z samych założeń opinii wynika, że nie neguje innych możliwości, nawet jeśli nie są one wspomniane). Nie ma natomiast zagłębiania się w przyczyny takiego stanu rzeczy, o ile nie jest to uzasadnione np. oczywistą deklaracją autorów albo choćby kluczowym znaczeniem dla przebiegu fabuły.
Re: Fascynujące
To, że jest jak pisałem po prostu wepchnięty w treść fabuły, tylko po to żeby był.
Orekiemu i Satoshiemu zafundowano filozoficzne rozważania nad swoim pomysłem na życie, które to nawet uwzględniając ich młody wiek, były strasznie naiwne i przesadzone – a przynajmniej na takie mi wyglądały.
Cóż, dla mnie Chitanda była nie do zaakceptowania jako postać. Jednowymiarowa i denerwująco przewidywalna. Może jakby rozwinąć jej rolę do kogoś bardziej znaczącego niż inicjatora zagadek…
Proza życia to nie telenowela, tak rozumianego realizmu starczy na co dzień. Wierność rzeczywistości nie może jednocześnie powodować nudy, a takie miałem odczucia było w tym przypadku.
I chwała im za to, ale raz jeszcze powtórzę – piszę o braku możliwości wykazania się dedukcją w oparciu o poprawnie zorganizowane wskazówki. Nawet przy braku kilku, chybionej ich prezentacji albo nietrafionym doborze wciąż można przecież dojść do rozwiązania. Pytanie tylko, czy będzie z tego równie dużo radochy (bo wiadomo, że z kolei przypadki zbyt proste raczej nie znajdują zwolenników). Zresztą, równie dużo osób udowodniło w komentarzach, że z zagadkami było coś nie tak, co wyraziło poparcie dla ich realizacji.
Choćby z 4 akapitu.
W skrócie – za rozwiązywanie łamigłówek biorą się członkowie klubu literackiego, odrestaurowanego w gruncie rzeczy jedynie dla zaspokojenia próżnej ciekawości jednej z bohaterek. Siłą rzeczy decyduje to o tematyce „śledztw” – od podejrzanych wypożyczeń książki ze szkolnej biblioteki po drobne kradzieże.
Minimalna waga problemów i nieumiejętna prezentacja powodują jednak, że trudno odnieść się z jakimkolwiek zainteresowaniem do procesu ich rozwiązywania. Sporadycznie trafia się coś bardziej wciągającego, ale wtedy efekt psują niedostatki fabularne pierwowzoru. A imię ich Legion.
Podane fakty, które są potem ocenione (wyróżnienie tylko w celu zaznaczenia dokładnie obu fragmentów). Negatywnie. Tak, wiele zdań w tekście jest jednoznacznie nacechowanych emocjonalnie i skutkiem tego łatwo je postrzegać jako próby zdyskredytowania serii. Znów dla przykładu – temu że Oreki jest leniem nikt przecież nie przeczy. A już to, czy jest przez to mało ciekawym obibokiem, czy sympatycznym gościem to już sprawa indywidualna.
Nie zakochanie ale tolerowanie napadów – cała ta trójka, z Orekim na czele sama sobie komplikuje życie. Niech on sam nawet będzie całkowicie zaślepiony, ale wtedy to jego znajomi nie wykazują się jakimś rozsądnym wsparciem.
Skoro tekst pada już chyba 4 raz w komentarzach, to poczułem się zobowiązany się ustosunkować.
Skoro nie zgadzamy się jeśli chodzi o pryncypia, to trudno żeby potem postrzegać tak anime jak i recenzję podobnie. Dla mnie założenia te są spójne i uzasadnione i oparte na konkretnych przesłankach. A że to nie matura, to na szczęście nie ma tylko jednego klucza odpowiedzi. Nie możesz zarzucać braku konstruktywności, jeśli negujesz założenia na których krytyka się opiera – co najwyżej możesz, tak jak teraz pisać, że są chybione, ale to dwie rózne sprawy.
A wziąłeś pod uwagę, że może po prostu uznaje za niemożliwe, aby taka sytuacja istniała w rzeczywistości? Wszystkie te interakcje (poza, momentami, zachowaniami Mayaki) są tak naciągane, że absolutnie do mnie nie trafiały.
Chciałem akurat ten zarzut olać, bo w swej naiwności wierzyłem, że coś takiego jak hiperbola jest ludziom nieobce, ale najwyraźniej się przeliczyłem.
Re: Fascynujące
Słabą realizację okruchów życia krytykuję w recenzji (niemal całość 5 i 6 akapitu) – tak choćby cytując Nie widzę też najmniejszego powodu do wpychania w treść wątków romansowych, przesadnie wyeksponowanych i mało wiarygodnych dramatów albo, co gorsza, rozważań filozoficznych. Psuje to całkowicie ów lekki, przyjazny klimat, jaki serial teoretycznie stara się budować, w zamian oferując mało odkrywczy i naciągany dramat obyczajowy. Nawet jeśli bohaterowie mają po piętnaście‑szesnaście lat, nie znaczy to, że ich problemów nie dałoby się pokazać w sposób dojrzały! Albo przynajmniej spróbować. Możemy się nie zgadzać, czy jest to prawda, ale trzymajmy się faktów.
Bo to grzechy powszechne w anime. Co nie oznacza, że ich brak automatycznie czyni tytuł nawet przeciętnym.
Truizmów się nie uzasadnia, je się wygłasza, a to że dla kogoś innego truizmami już nie są niewiele w tej materii zmienia. Natomiast jak już napisałem wcześniejszej w innym komentarzu – chętnie poznam, jakich to dokładnie zarzutów nie postawiłem w recenzji, a jakich obecność byłaby według ciebie uzasadniona w kontekście mojego postrzegania Hyouki.
Stosując identyczną retorykę – gdzie tu argumenty? To, że bohater miał być leniem, nie oznacza, że został dobrze wykreowany. Nieróbstwo z pomysłem i interesującym podejściem do postaci cechuje Tylora (z anime z jego imieniem w tytule) albo Rynera z Densetsu no Yuusha no Densetsu. Obu poświęcono więcej czasu i z większym sensem. O Orekim dowiadujemy się za to tyle, że jest leniem, bo taka jest jego filozofia życiowa (której jego zachowania notorycznie przeczą tylko dlatego, że autorzy niespecjalnie się przyłożyli do podjęcia tego wątku). Ale różnica poglądów bierze się tak naprawdę z innej przyczyny:
Konstruktywna krytyka = zgodna z moimi poglądami? Pod zacytowanym przez Ciebie fragmentem znajduje się opis filozofii życiowej bohatera, i jej konsekwencji dla zachowania (ponownie, w moim odczuciu), a także zaznaczenie drobnych cech pozytywnych i korzystnej przemiany osobowości w trakcie serii. Z chęcią się dowiem co dokładnie pominąłem, dlaczego decyduje to konstruktywnym podejściu.
Ewentualnie rozluźnić atmosferę, bo to nie protokół oględzin zwłok.
Czytanie również warto uprawiać bez emocji, podobnie jak późniejszą polemikę.
Re: Fascynujące
Żeby nie być gołosłownym, doskonałym przykładem jak z takimi wskazówkami może sobie radzić serial jest Detective Conan a konkretniej odcinek kliknij: ukryte 4 – Dai Tokai Angō Map Jiken, w którym to dzieciaki znajdują zapisany na kartce ciąg piktogramów i usiłują rozwikłać jego znaczenie. Sposób zaakcentowania śladu, analiza możliwych interpretacji i tempo wyciągania wniosków są tam nieporównywalnie lepiej przygotowane.
Re: Fascynujące
Binbougami dostało 7 za styl, projekty postaci, mimikę i drobne bajery – odsyłam do treści poświęconego temu akapitu. Hyouka dostaje 8 za detale i techniczną jakość – genialnie zrobione cieniowanie, piękna kolorystyk (pomijając ostatni odcinek). Porównywanie obu ocen nie ma większego sensu, bo w obu przypadkach inne elementy decydują o ocenie. A 10/10 za grafikę to poziom, który w mojej opinii osiągnęły bodaj 4 anime jakie widziałem – nawet (tylko?) za techniczną perfekcję więcej niż dziewiątki nigdy bym nie wystawił.
Re: Fascynujące
Pomijając charaktery postaci, treść zagadek, setting, studio. Może i nie są to założenia stuprocentowo trafne (to wiedzą tylk autorzy), ale zamiast tego mogę też je radośnie olać i próbować za wszelką cenę dopasować anime do targetu. Tylko że na takiej zasadzie wszystko od Guilty Crown po Queen's Blade zasługuje na przychylniejszą ocenę, bo przecież komuś się podoba i jakiś tam pomysł realizuje. A to przecież zaledwie jeden element składowy.
Nie mówię o mnogość teorii, tylko o tym, że ich podstawą częściej są domysły niż poszlaki. Naturalnym jest, że każdy rozważa kilka potencjalnych możliwości, ale zadaniem twórców jest tak prowadzić fabułę, aby w miarę upływu czasu solidne dowody dominowały nad gdybaniem.
Wybacz ale teraz spadłem z krzesła. Bohater w rozmowie z Irisu kliknij: ukryte przedstawia dwa podstawowe dowody – kartkę z analizą opowiadań i listę głosowania. Pierwsze zakłada kliknij: ukryte dokładną znajomość każdego z opowiadań, tak aby móc samemu odnaleźć wspólny element – dowód który trzeba mieć przed oczami i z tego względu musi być w TV inaczej wyeksponowany, podobnie jak drugi, gdzie też kluczowa jest treść. Do tego dochodzi konieczność dokładnej znajomości literatury, kolejny czynnik dyskwalifikujący – potrzebna wiedza jest zbyt szczegółowa. Wskazówka powinna być tak zaprezentowana, by nie było różnicy między tym co może dostrzec bohater dysponujący czasem i środkami poza akcją a widz, działający z musu w warunkach limitowanego przedziału parudziesięciu minut (i nie ratuje tego nawet fakt, ze historię podzielono na 3 odcinki).
Re: ??
Takie luźne, koleżeńskie rozmowy faktycznie mają miejsce, np. na kanale IRC, zawsze można też samemu wpaść i podyskutować :) Serdecznie zapraszam.
Hyouka naraz podejmuje wiele wątków, ale żadnego według mnie nie czyni dobrze i stąd ta rozbieżność – niezależnie pod jakim kątem bym spoglądał na to anime, nie jestem w stanie ocenić go przychylniej.
Obu anime nie można w ten sposób porównywać, ponieważ Another to wierny schematom przykład opowieści grozy, gdzie tajemnica oparta jest na niedopowiedzeniach, fałszywych tropach i właśnie na domysłach a dopiero później faktach. Tak widz jak i postacie niczego nie mogą być pewni – czy wypadki to rzeczywiście sprawa nadprzyrodzona, zbieg okoliczności a może z premedytacją zaplanowana zbrodnia? Ostatnią opcję w Another ukazuje np. osoba kliknij: ukryte bibliotekarza, który choćby poprzez powiązania z klubem teatralnym z miejsca staje się podejrzany, ale nie ma żadnych rozstrzygających dowodów na jego udział w wypadkach. Zjawiska paranormalne w klasycznym horrorze niejednokrotnie wręcz przeczą zimnej logice, podczas gdy Hyouka jest tak bliska codzienności jak to tylko możliwe. To tak jakby zestawiać razem City Huntera i GitS:SAC tylko dlatego, że obie serie mają w sobie pierwiastek kina sensacyjnego.
Jeśli zaś takie wytłumaczenie Cię nie przekonuje, nie ma problemu. Po prostu następnym razem czytając jakiś tekst mojego autorstwa obejmujący wątki tajemnicze możesz swobodnie wziąć poprawkę na różnice w poglądach i podejść do moich opinii z dystansem.
Re: Fascynujące
Choćby klub filmowy. Uważam to za jeden z lepiej zrobionych fragmentów tego anime gdyby nie to, że rozwiązanie wymagało założenia z góry określonych relacji między postaciami, a nie oparcia się na faktach. Jasne, Oreki nie znał wszystkich i podobnie jak widz miał z tego powodu kliknij: ukryte dylemat po przedstawieniu pierwszej wersji, kiedy teoria o kamerzyście ewidentnie nie trzymała się kupy. Tyle że jeśli autorzy każą snuć teorie zamiast przeprowadzać dedukcje, to ja dziękuję, ale tak gatunek nie operuje.