x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Warzywa...
Warzywa...
Wodnista zupa z nieświeżymi warzywami
Zacznijmy może od początku. Wbrew opinii większości, także pierwsze odcinki nie zdołały mnie zainteresować. Całe interesujące założenie fabularne zostało zarżnięte przez nieodpowiednie jego prowadzenie i, co gorsza, bohaterów. Tak mdłej i nieciekawej mieszanki postaci nie widziałem już dawno. Główny bohater to najbardziej nudny, odpychający i nieciekawy przykład samca omega, jaki znam (a było już ich sporo zważając, że w połowie anime głównym bohaterem jest niedojda życiowa nie umiejąca prowadzić dialogów poza „eto… ano…”. Ja rozumiem, że trzeba dowartościowywać hikikomoryczną społeczność japońskich otaku, którzy wierzą, że pewnego dnia mimo waifowania 24/7 w swoim pokoju znajdzie ich piękna i biuściasta dziewczyna 3D, ale bez przesady). Naprawdę, jego tępe dialogi na poziomie średnio inteligentnej paprotki wnerwiały niemiłosiernie. Tym bardziej to dziwne, że w Steins;Gate tych samych twórców od vn potrafiło stworzyć przesympatyczną postać nerda i świetnego bohatera głównego. O pozostałych bohaterkach (tak, bohaterkach, cycki muszą być) nie ma co się rozpisywać, bo każdą można określić za pomocą od 1 do 3 słów. Stanowią wzorcowe przykłady standardowych haremetek, którym twórcy nie pokusili nadać się indywidualnego sznytu, odróżniającego je od miliona podobnych panienek.
O czym to było… Tak, fabuła. Gdybym nie musiał oglądać mordek bohaterów, a cały jej zarys przeczytał w postaci tekstowej na pewno byłaby interesująca. Jednakże jak już było powiedziane – interesujący początek z upływem czasu zmienia się w ciąg absurdów, a ostatnie odcinki są tak do bólu stereotypowe i przewidywalne, że na pewno każdy widział podobne motywy w anime miliony razy. kliknij: ukryte Chociaż scena wbijania na pal była fajna, lubię takie momenty. Szkoda tylko, że twórcy ją zgwałcili cenzurą i urojeniami głównego bohatera.
Mimo wszystko zdecydowałem się ocenić anime na 5/10, głównie za ciekawy pomysł, który w lepszych rękach na pewno wydałby się naprawdę interesujący (ponoć tak jest w vn, nie wiem, nie jestem fanem tej formy snucia opowieści). Szkoda tylko, że tak niemiłosiernie zarżnięty przez… Wszystko inne? No, może poza grafiką i fajnym openingiem, ale tak. Wszystko inne. Wyglądająca apetycznie na pierwszy rzut oka zupa okazała się niedoprawiona, niedokładnie zaprawiona, a pływające w niej kawałki warzyw trzeciej świeżości. Na szczęście, drugie danie które dopiero napocząłem wydaje się smakować wiele lepiej.
Re: Cudeńko
Re: Pytanie
Recenzja Grisznaka w Otaku
Re: kicz
Jednak jest nadzieja
Re: Ciasteczkowy Potwór vs Matoł z Gatlingiem
Bezsens
No dobra, starczy żółci na dzisiaj.
Sayonara Bakemono Sensei?
No właśnie, zmiana stylu uderza jak rozpędzony pociąg towarowy, tym boleśniej, że dopiero co skończyłem skądinąd bardzo dobrą część pierwszą. Dodatkowo serio wręcz stała się kalką innego (skądinąd również bardzo dobrego) tytułu – Sayonara Zetsubou Sensei. O ile w samym Bakemono widać było charakterystyczną manierę ludzi_odpowiedzialnych_za_to_anime_nie_nazwę_ich_Shaftem_bo_widziałem_za_mało_tytułów_tego_studia znaną ze Zrozpaczonego Nauczyciela, to Nisenmonogatari zapowiada się na średnio strawną hybrydę dwóch tych anime.
No bo właśnie, jeszcze wczoraj krytykowałem na pewnym forum pewnego tłumacza mówiąc mu, że o ile języki polski i japoński osobno brzmią wspaniale, to łączenie ich obu w jednym wyrazie może co najwyżej wywołać mdłości, a dzisiaj trafia mi się bardzo podobny przypadek. To trochę jak z kwaśnym mlekiem i słodką bitą śmietaną – niby podobne, ale nie wolno tego podawać na raz. Rzekłem.
Wybaczcie mi to powyżej, jest czwarta w nocy…
Nichijou
Podtytuł
Re: bla bla bal
Re: bla bla bal
Nieźle, nieźle
Po pierwsze – niektóre postaci. Większość dziewczyn, pomimo wpadania w pewne standardy, da się lubić (najbardziej mi przypadła do gustu yaoistka chyba – większość jej scen była przekomiczna). Męscy bohaterowie niestety albo z osobowością płaską jak kartka papieru, albo niemiłosiernie standardowi (główny bohater, którego wszyscy uważają za zboczeńca mimo jego wielkich chęci… Taaa, oryginalne). Nie powinno być więc źle, jednak…
Są w anime postaci irytujące, wkurzające i takie, w które w momencie pojawienia człowiek ma zamiar rzucic co najmniej krzesłem. Do tej ostatniej grupy bez wątpliwości zalicza się Ume Shiraume. Najbardziej znienawidzony przeze mnie typ wrednej, bijącej wszystkich dookoła idiotki, której nikt nie waży się postawić, nawet słownie. Odcinki skoncentrowane na niej to istna męczarnia, przez które anime straciło przynajmniej półtora oczka. Do końca miałem nadzieję, że w finale od kogoś dostanie.
Druga sprawa to deko niewykorzystany potencjał. Zamiast stworzyć spójną fabułę, anime skacze z wątku na wątek, nie pozwalając należycie się rozwinąć żadnemu z nich. W pewnym momencie zaś dość znacznie odchodzi od swoich pierwotnych założeń, spychając walki o jedzenie na dalszy plan, a koncentrując się na sprawach dla fanservice'owców, typu wyprawa na basen czy inne fetysze. Cóż, nie można mieć wszystkiego, przynajmniej finał był ciekawy i poniekąd zaskakujący.
Finalny werdykt brzmi 6/10 – anime nie było niczym niezwykłym, aczkolwiek oglądało się je przyjemnie, i o ile pewna postać się nei pojawiała, potrafiło wywołać uśmiech na twarzy. Jeśli macie ochotę na szybką, niewymagającą rozrywkę – śmiało mogę polecić.
Re: Ale...
Poprawiono zgodnie z sugestią. :) Morg.
Re: Ale...
Re: Z tego co po was widzę
Do pewnego momentu bardzo dobre