Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

San-san

  • Avatar
    A
    San-san 19.08.2022 10:40
    W dechę!
    Komentarz do recenzji "Blue Period"
    Uważam, że to bardzo dobra seria. Autor recenzji wskazywał na pojawienie się wielu wątków, które nie zostały rozwinięte. Uważam, że wszystko zostało poprowadzone w sposób zbalansowany.

    Na pierwszym planie jest sztuka i praca nad warsztatem artystycznym. W tle pytania powiązane z tworzeniem. Pytania o własne miejsce, identyfikację, własne spojrzenie na sztukę i spojrzenie na nią przez pryzmat wiedzy i dalej trochę wątków obyczajowych. Pytania, które na które wskazał także recenzent, zostają postawione, ale są wydaje mi się zbyt obszerny tematem by móc na nie odpowiedzieć ot tak, albo chociaż rozwinąć. Zwyczajnie seria odbiegłaby od tematu gdyby poświęciła więcej czasu niż na to co było zaplanowane. Także obecność innych postaci (niekiedy epizodyczna obecność), jest dla mnie zupełnie zrozumiała aby z serii nie powstał monodram ku czci jednego bohatera. Aby było realistycznie, mamy sporo różnorodnych postaci, które zupełnie prawdziwie oddają gromadki na kierunkach artystycznych.

    Ale tym co mnie najbardziej urzekło, były prace tworzone przez różne postaci w trakcie całej serii. I ktoś musiał się doprawy napracować i zapewne było to kilka osób by tak zróżnicować jakoś i styl prezentowanych rysunków i malunków.

    Po pierwsze wystawa szkolna: Tam na ścianie mamy zestawienie typowo szkolnych prac z plastyki, gdzie niektórzy nie mają zainteresowania ani wprawy nad rysunkiem wcale, niektórym brakuje warsztatu, ale widać zamiłowanie do ulubionych tematów – postać, psy/koty, pejzaż, martwa natura. Są też prace niezłe, dobrze zapowiadających się twórców. Są szkice ołówkiem, rysunki węglem, jakaś niezdarna plakatówka, akwarela.

    Widać te prace gdy Ryuji ogląda malunek protagonisty i następnie gdy trzeba te rysunki pościągać pod koniec roku. Widać próby pejzaży, krzywe żyrafy, konar drzewa, zdobne kolumny. Widać też szkic miasta, kolejny lekki ekspresyjny pejzaż, oraz toporny „fragment widziany z okna pokoju” malowany „prosto z tuby” z wyrazistymi konturami i krzywą perspektywą, oraz portrety domowych ulubieńców – poprawne, ale bez pomysłu na tło.
    Świetne studium przeciętnych prac. I to każda w innym stylu, inną techniką! Odrębne, przygotowane osobno przez rysowników obrazki.

    Także rysunek, który bohater zrobił  kliknij: ukryte  – świetnie realistycznie kiepski :). Taki właśnie, jaki zrobiłaby osoba ucząca się, która już umie zarysować postać, ale np. nieszczególnie wychodzą jej dłonie i jeszcze perspektywa jest koślawa, kontury za mocne, walor za słaby i nieco rozmazane palcem.

    No i pierwsze szkice chłopaka, który ćwiczy sobie martwą naturę, oraz porównanie prac różnych osób z kółka malarskiego. Szkicowniki… Bardzo fajnie się na to patrzyło. Nie dlatego, że były tak wybitnie dobre, tylko dlatego, że właśnie celowo nie były.

    No znakomite!

    Później wchodzimy w świat aplikujących na studia. I te prace znacznie już różnią się jakością. Mamy studium człowieka, widzimy prace abstrakcyjne i prace w muzeum. Szczególnie projekty na temat na zajęciach przygotowawczych. I znów nie są to dzieła sztuki, tylko typowe prace przyszłych studentów.

    I wreszcie prace rzekłbym – konkursowe. (Minispojler dotyczący tematyki:  kliknij: ukryte 

    Nie mam nic do kreski serii jako takiej, niespecjalnie obchodziło mnie czy postaci poruszają się płynnie czy się nie wykoślawiają, bo to było dla mnie bardzo drugorzędne. Skupiałam się właśnie na dziełach ich rąk.

    Poza tym technikalia, uwagi, warsztat, materiały – bardzo dobrze ukazane. Jedyna rzecz która mnie zastanowiła to ten wyścig szczurów i ta szalona konkurencja ze strony ubiegających się na studia. W Polsce jest zdecydowanie łatwiej dostać się na studia artystyczne i raczej brakuje studentów niż miejsc na uczelni. Ale w tym przypadku to w końcu Japonia i bardzo prestiżowa uczelnia więc w sumie przestałam się dziwić.

    Jestem ogromnie ciekawa kontynuacji i z pewnością będę polować na 2 sezon jeśli się ukaże.
    Polecam to anime wszystkim miłośnikom rysunku i malarstwa. Nie mam pojęcia jak odbierze to ktoś, kto sam tego nie przeżył, ale jak dla mnie… a niech będzie: 9/10
  • Avatar
    San-san 15.08.2022 20:13
    Re: Elitarne popłuczyny
    Komentarz do recenzji "Youkoso Jitsuryoku Shijou Shugi no Kyoushitsu e"
    Jestem już po 6 odc. 2 sezonu i choć trochę mi się dłuży, to w sumie jestem zadowolona, że do głosu dochodzą pozostałe postaci. Podoba mi się też zachowanie głównego bohatera. Teraz sprawia o wiele bardziej wrażenie, że wie co robi.

    Poza tym dwie postaci robią na mnie szczególne wrażenie.

    Ryuen, który jest znakomitym antagonistą. Jest okrutny i bezwzględny, ale wcale niegłupi.

    i Koenji, który mam nadzieję nie jest tylko „humorystycznym” akcentem. Sprawia wrażenie egocentrycznego dupka, ale jestem pod wrażeniem, że potrafi wyciągnąć z każdej sytuacji jak najwięcej korzyści dla siebie. Jestem ciekawa co z niego za ziółko i czemu w zasadzie działa na niekorzyść klasy.
  • Avatar
    A
    San-san 15.08.2022 16:53
    Elitarne popłuczyny
    Komentarz do recenzji "Youkoso Jitsuryoku Shijou Shugi no Kyoushitsu e"
    Wypowiadam się z punktu widzenia osoby, która nie zna ani mangi, ani nowelki, zatem oceniam samo wykonanie anime.

    Zacznę od plusów.
    Ayanokouji jest apatyczną inteligentną postacią, która za wszelką cenę chce się nie wychylać. Takie przynajmniej sprawia początkowe wrażenie, ale najwyraźniej postanowiono dodać do tego głębszy motyw. Trochę niepotrzebna drama. Lubiłam postać Orekiego z Hyouki, albo Okazakiego z Clannad, za to, że byli trochę zblazowani i leniwi. Wystarczyłoby powiedzieć, że Ayanokouji jest także bardzo, bardzo leniwy i nie pokazuje swojego potencjału bo nie. I tyle. Bo kto jest szarym obywatelem z klasy to niewiele musi. Nie ciąży na nim odpowiedzialność ani nie zbiera cięgów. Średniaki górą.

    + W każdym razie lubiłam to, że sama postać protagonisty nieco przełamuje schemat haremu. Wszystkie laski się do niego kleją, a on jest oczywiście pomocny, ale też dość obojętny. Nie działa na niego fanserwis, ani nawet bardziej dosłowne zetknięcie z płcią przeciwną. Jest to zarazem osobliwe, ale bardzo pomaga fabule oszczędzając czasu na zbędne piski i rumieńce.

    Ayanokouji działa jako szara eminencja i w zasadzie tylko Horikita zna jego dokonania i przynajmniej jest w stanie ocenić potencjał. Zgadzam się natomiast z komentarzem Kysz, że jest przekokszony. Jeśli postać jest ukazana jako wszechwiedząca, wszechdomyślna, planująca wszystko od początku i potem okazuje się, że wszyscy zostali przez nią oszukani i zmanipulowani, to w istocie wcale nie sprawia wrażenie inteligentnej.

    Postać inteligentna, która mi przychodzi do głowy to Kate z Shadows House. Wiem, te serie nie mają ze sobą kompletnie nic wspólnego, ale to pierwsza postać, która przychodzi mi do głowy, a której dedukcji jestem pod wrażeniem. Kate rozważa wszystko to czego się dowie i wyciąga poprawne wnioski, a jeśli nawet nie, to nie z powodu braku inteligencji tylko z powodu braku informacji.

    Ale przyjmijmy, że protagonista robi swoje i taki ma być. Chyba najlepiej wychodzi mu obserwacja i ocena innych.

    + Podoba mi się, że zakładamy iż klasa D to osoby z jakimiś niedoskonałościami, ale nie musi chodzić o brak rozumu. Sposób prowadzenia charakterów sprawia, że nie ufa się prawie nikomu, nie wierzymy w czyste intencje. Wręcz przeciwnie, w każdym bohaterze zaczynam się doszukiwać ukrytych zamiarów. Naturalnie pokazano też taki czysto ludzki efekt, że jak jest dobrze, to się lubimy, ale jak coś idzie nie tak, to łatwo się wzajemnie oskarżać. Zaufanie w grupie to delikatna sprawa. No to takie zachowania grupowe są pokazane w miarę interesująco.

    Jest natomiast mnóstwo minusów.

    - Absurdalne rzeczy: jak wygląd niektórych uczniów. Niektórzy mają aparycję ludzi w sile wieku. Co najmniej po 40. Ha ha, ha. Ja wiem, że to w anime norma. Ale tutaj mnie to jakoś wkurza.

    - Przekoksana szkoła. Nawet protagonista zwrócił na to uwagę. To w zasadzie też częste w anime, ale wciąż. Absurd!

    To sprawia, że jak uważam wcale nie należy brać tej serii zbyt poważnie. Więc oglądałam bez spiny i bez oczekiwań ostrzeżona komentarzami przed odc. 7. Zatem nie jest to seria szkolna na poważnie, a wciąż nieco komedia. Tylko mało śmieszna. Trochę jakby anime nie umiało się zdecydować. Komentujący poniżej twierdzi, że seria jest poważna, wręcz ciężka. No, nie. Poważne momenty zdarzają się, ale jakoś mnie nie powalają. Trochę kojarzy mi się to z pomysłami fabularnymi Juna Maedy, ale tutaj nie jest tak, że drama wylewa się uszami. W zasadzie oprócz przemocy w klasie C i sprawy z prześladowcą nikomu nie dzieje się krzywda. Bo groźba wyrzucenia ze szkoły bo się słabo uczysz? Łaaaa naprawdę taki problem? Jak dla mnie zupełnie logiczne w takiej szkole. Jeśli chodzi o zamknięcie w instytucji jaką jest taka super szkoła to bardziej dramatyczne było Gakuen Alice. Niezbyt udane jako anime, ale manga mi się bardzo podobała.

    Trochę liczyłam na to, że akcje „odbijemy się od dna” klasy D będą bardziej społeczne, bardziej jak praca od podstaw. W stylu mobilizacja wszystkich, coś w stylu właśnie urządzania korków, wynajdywania mocnych stron każdego. Taki Sposób na Alcybiadesa. Ale tutaj wychodzi na to, że jednostki w klasie są nieistotne, liczy się tylko lider. Jak w klasie C, gdzie wszyscy służą Ryuenowi i psio­‑wiernie wykonują jego polecenia. Notabene osobliwe, może to wyjaśnią w drugiej serii?
    Aż do ostatniego odcinka w zasadzie nie mamy działań mogących podnieść status klasy D, a jedynie próby wyciągnięcia jej z bagna. Unikanie zgnojenia jeszcze bardziej. Może nieco działanie głównego bohatera w celu podniesienia klasowego poziomu zdawalności. Trochę zresztą słabe. Bo to moim zdaniem nie rozwiązuje problemu.

    Jestem ciekawa kontynuacji, ale jest to prawdę powiedziawszy zupełnie przeciętna seria, mająca jakieś plusy, ale bez przesady.
    Jak na razie po pierwszym sezonie 6/10
  • Avatar
    A
    San-san 10.08.2022 18:20
    po 11 odc. Finał
    Komentarz do recenzji "Dance Dance Danseur"
    Akcja jest wciągająca i bohater jest bardzo ujmujący. To jakiś wyjątek od reguły, ale tutaj wszyscy inni mnie trochę wkurzali, zaś Junpei był w kluczowych momentach bardzo odważną postacią, o absolutnej szczerości, która wyziera z każdego jego postępku. Niczego nie ukrywa i odkrywa wszelkie karty, zacierając wszelkie nieporozumienia. Podobało mi się, że od momentu podjęcia decyzji o balecie za każdym razem działał dokładnie tak jak podpowiadało mu sumienie i był wierny sobie.

    Byłam pod wrażeniem, że rozpoznawszy swój błąd bohater umiał się za każdym razem przyznać do błędu, zapomnieć o urazach i odsunąć na bok subiektywne odczucie. Tak było w przypadku Luou Chizuru Godai i Ayako Oikawy. Nawet gdy kogoś nie lubił, nie obrażał się, tylko potrafił się dogadać. Na tle bardzo emocjonalnej, ekspresywnej postaci, bardzo rozsądne postępowanie.

    Cringe natomiast  kliknij: ukryte . Wywołuje ucisk żołądka. Brr.

    Wkurzało mnie to, że Miyako była traktowana przez niego trochę przedmiotowo. Bo czy istotnie uszanował jej uczucia? Czy raczej pozbył się jej. Nie wiem, moje emocje jakoś nie poszły za sceną na plaży. To znaczy było mi żal Luou, z powodu tego co przeszedł i tego, że był używany jako narzędzie sukcesu, jakoby bez cech własnych, pozbawiony indywidualności. Natomiast cały trójkącik, chyba jak to trójkąty był irytujący. Niezła sama w sobie była pewność siebie Luou i to jak zszokowany był, że rzeczywistość mogła się różnić od tego co zakładał. Niemniej Miyako i jej odczucia. Hm… Była w tym litość przywiązanie, poczucie obowiązku. Trochę tęsknoty i podziwu dla weselszego i bardziej kontaktowego kolegi. No ale niestety jej brak zdecydowania sprawił, że wyglądała na tło dla obu konkurentów. Taka nijaka.

    Natomiast drugą ulubioną przeze mnie postacią stała się Natsuki. Poważna, pracowita zdecydowana. Trochę tsundere, ale zachwyciła mnie scena gdzie trochę się wygłupiali z Junpeiem i gdzie próbowali tańczyń synchronicznie. To chyba mój ulubiony moment.

    Seria niezła, ciekawa, choć nie wiem czy chciałoby mi się kontynuować. mocne 7/10
  • Avatar
    A
    San-san 8.08.2022 23:25
    zaledwie 2 odc. i ...
    Komentarz do recenzji "Dance Dance Danseur"
    Wkurzają mnie niezmiernie kreski na oczach. Projekt postaci przypomina mi właśnie: „Ballroom e Youkoso”. No i skojarzenia są automatycznie w związku ze zbliżonym tematem.

    Natomiast pierwsze co mnie ujęło to animacja. A szczególnie ending. Co za rewelacyjny collage! jakie piękne ruchy. Można by jeszcze przywieźć na myśl „Yuri on Ice”, też znakomite taneczne ruchy. Ale tutaj ta rysunkowość, wydzieranki… śliczności.

    Ale kolejnym plusem są dla mnie dwie sprawy:

    1. Bohater ćwiczył jako dziecko. Więc nie jest zupełnym świeżakiem, jak w podobnych seriach, (gdzie w zasadzie amator mierzy się z profesjonalistami. Tu mi też nasuwa się „Baby Steps”). No i ma zaplecze jako aktywnie trenujący różne sporty – sztuki walki, czy piłkę nożną, nawet zna podstawy gry na pianinie więc ewidentnie ma słuch muzyczny. To robi z niego istotnie świetny materiał do pracy.

    2. Po drugie ujmuje mnie temat łapania siedmiu srok za ogon. Znam to uczucie, kiedy wiele rzeczy sprawia Ci radość i chcesz robić po trochu wszystko i naprawdę trudno ocenić co ma pierwszeństwo, co warto szlifować, co sobie odpuścić… A z kolei nawet świadomość, że do czegoś ma się jako takie predyspozycje oznacza poświęcenie się temu, oddanie bez reszty, a zatem rezygnacja z wszystkiego innego… Borze, dla mnie horror wyboru. Nigdy go nie dokonałam. Trzymam wszystkie moje sroki. Chyba utożsamiam się z bohaterem.

    Jestem ciekawa dalszego ciągu. Jakże miło by oglądało się bez białych półkoli na tęczówkach… No cóż zobaczmy co będzie się działo dalej.
  • Avatar
    San-san 4.08.2022 12:34
    Re: Odpowiedź dla użytkownika Miroll
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss: Retsujitsu no Ougonkyou"
    Wydaje mi się, że użycie dzieci jako bohaterów zwiększa po porostu kontrast ich niewinności do przerażającego świata otchłani.

    I naturalnie nadal jestem zniesmaczona albo przerażona scenami całej serii, co nie zmienia faktu, że jestem również oczarowana. Uważam, że stworzenie tego świata wymagało ogromnej wyobraźni. To pokazanie, że nie jest to przyjazny świat fantasy.

    Fantasy kojarzymy przeważnie z elfami smokami i bitwami, w których bierze się udział albo nie. Tutaj istotne dla autora jest podkreślenie, że jeśli wkroczyłeś do otchłani, to w każdej chwili niemal wszystko może cię zabić. Mam jakieś mgliste skojarzenia z Dukajem („Inne pieśni”, albo „Córka łupieżcy”), z Grzędowiczem („Pan lodowego ogrodu”, szczególnie Boshowski fragment), oraz z sf czyli „Piknikiem na skraju drogi” Strugackich znany bardziej jako gra „Stalker”. W „Pikniku” Zona robiła nieraz z ludzi to co tutaj Otchłań. Ktoś się ze mną zgodzi z taki porównaniem? I to wrażenie czyhającej zgłady – nieznanego, obcego, dziwnego, wrogiego świata.

    Pamiętam swoje pierwsze wrażenie – kolorowy pastelowy świat „Made in Abyss” i potwory, wymioty i makabra. To zestawienie od początku mnie ujęło. Tutaj brutalność nie ma wiele wspólnego z ludźmi, natomiast zawęża się do rzeczywistości, realiów tego świata. Podobną satysfakcję odczuwałam podczas seansu anime „Hai to Gensou no Grimgar”, które zamiast być zwykłym isekaiem, okazało się okrutne dla własnych bohaterów. Ta walka z goblinem! Ah.

    Jak już wspomniałam w jednym z komentarzy nie przepadam za samymi postaciami. Riko i Reg są zupełnie niesympatyczni dla mnie. Ale pasują mi do fabuły i odgrywają takie role jakie powinni. I całe szczęście. Gdybym miała zbyt wiele sympatii do bohaterów, stres nie pozwoliłby mi chyba na zaglądanie do Otchłani :D
  • Avatar
    A
    San-san 25.07.2022 11:26
    Coś tu się wylewa...
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss: Fukaki Tamashii no Reimei"
    Moja pierwsza myśl po ukończeniu filmu, jest taka, że może nie trzeba było oglądać tego do śniadania. Przerażających aspektów nie brakuje. Nawet już pierwsze sceny… Oj.

    Film zdecydowanie utrzymuje charakter serialu. Zostajemy przez cały czas na piątym piętrze i poznajemy Bondrewda i jego ekipę, Ha. ha. ha. I Pruszkę.

    Z Pruszką mam trochę problem, bo niespecjalnie ją lubię. A może chodzi o coś innego? Może fakt iż od ostatniego seansu 1 sezonu Made in Abyss minęło już trochę czasu? Wydaje mi się, że byłam od początku bardziej zafascynowana samym światem i fabułą niż bohaterami których traktuję obojętnie. Bohaterowie są w porządku tacy, jacy są. Riko ma wiedzę encyklopedyczną i swoją misję, która wyznacza cel podróży. Reg jest siłą, a Nanachi czymś w rodzaju rozsądku i wiedzy praktycznej. Mają swoje funkcje i żadne nie jest bezużyteczne. Nanachi oczywiście jest najbardziej dramatyczną postacią, a jej przeszłość i relacja z Bondrewdem ma tu wielkie znaczenie.

    Natomiast Pruszka jest dodatkowym elementem dramatycznym, z tym że… no właśnie sposób przedstawienia tej historii nie oddaje chyba w pełni tego co chciano przekazać. Znaczną rolę odgrywa też charakter Pruszki, który jest trochę nierealistyczny, nieprawdopodobny. Jej Losy poznajemy w sposób poszatkowany i od końca, ale jej osobowość i poczynania wydają mi się zbyt absurdalne by istotnie się nią przejąć. Nikt tak nie działa!

    tu dalszy ciąg irytacji na bezsensowność Pruszki:
     kliknij: ukryte 

    Notabene, jeśli chodzi o Nanachi to jej relacja z Bondrewdem była przedziwna.  kliknij: ukryte 

    Wreszcie sam Bondrewd. Zgadzam się z pochwalnymi wpisami na jego cześć. Ktoś napisał, że kryje się pod płaszczykiem uprzejmości… A ja sądzę, że on naprawdę taki był. To nie były udawane pochwały czy udawane przywiązanie. To niezwykle szczera postać. Można powiedzieć, że ani razu nie skłamał. Po prostu jego moralność jest skrajnie wypaczona. On nie był szalony. To trochę tak, że on nie odczuwał ani strachu, ani wściekłości, ani niechęci, ani wstydu czy współczucia. Nie miał w sobie żadnych negatywnych uczuć.  kliknij: ukryte  Był skrajnie zafiksowany na punkcje swoich eksperymentów i w swoich poczynaniach nie widział nic złego. Sądzę, że istotnie darzył Pruszkę i inne dzieci sympatią i przywiązaniem.  kliknij: ukryte  Taak… Sądzę, że taki Bondrewd jest jeszcze bardziej przerażający.

    No cóż, teraz już razem z bohaterami mogę się udać na szósty poziom i z ciekawością będę śledzić, co też otchłań ma jeszcze do zaoferowania.
  • Avatar
    San-san 22.07.2022 22:17
    Re: pytanie
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss: Fukaki Tamashii no Reimei"
    weiter napisał(a):
    Kinówka jest kontynuacja po pierwszym sezonie


    Pytam, bo opinie co do jakości filmu są bardzo ambiwalentne i nie byłam pewna czy to nie jest zapychacz.
  • Avatar
    A
    San-san 22.07.2022 13:57
    pytanie
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss: Fukaki Tamashii no Reimei"
    Mam pytanie do czytających mangę, bądź tych co podjęli się już może 2 sezonu, czy dla potrzeby ciągłości ten film jest konieczny aby się zorientować w wydarzeniach? czy Należałoby po pierwszym sezonie obejrzeć „Fukaki Tamashii no Reimei” a dopiero później się zabrać za drugą serię?
  • Avatar
    A
    San-san 21.07.2022 12:57
    Red Cliff
    Komentarz do recenzji "Paripi Koumei"
    Obejrzałam Trzy królestwa, nawet pełną wersję (288 min XD)
    Kreacja roli Zhuge Lianga czyli Kongminga była cudowna. Ciekawie było oglądać sprytne strategie i to jak Kongming wystrychnął wojska Cao Cao na dudka. Szczególnie podobał mi się numer ze strzałami.

    Pomysł by reinkarnacja Kongminga dopomogła początkującej piosenkarce z Shibyui wydała mi się cudownie absurdalna. Seria była dokładnie taka jak się spodziewałam.

    Trochę idolkowa komedia, z ulubionym motywem od zera do bohatera, odrobina taktyki, do tego kolorowy koktail i jedziemy z tym koksem! ;D

    Eiko jest urocza, ma sympatyczny projekt postaci, choć fakt iż cały rok chodzi w szortach trochę mnie zmraża. Nic to.
    Wspaniałe jest to, że skupiamy się na muzyce nie ma zbędnych romansów, ani niczego takiego. Pojawiają się licznie ciekawe postaci drugoplanowe i to robi świetne, zróżnicowane tło.

    Kongming wygląda znakomicie i nie musimy wątpić w jego nieomylność i magiczne zdolności przewidywania wszystkiego. Rzeczy niemożliwe działają i to wszystko z klasą. Przyjemnie się patrzyło na człowieka, który nie rezygnując z siebie, świetnie dopasował się do kolorowej klubowej społeczności i robi biznes. Pozostał wierny nawet swoim tradycyjnym szatom.

    Nie wiem w jaki sposób Kongminga było stać na mieszkanie, centrum dowodzenia, jakie sobie potem sprawił itp., ale dobra, nie wnikajmy w szczegóły. Nie będę się czepiać nieistotnych rzeczy w komedii XD.

    Przychylę się także do pozytywnych opinii w stosunku do openingu. Coś przesympatycznego. Wystarczy obejrzeć raz i już się nuci. I bardzo przyjemna animacja. Ktoś się postarał.

    Utwory w trakcie trwania seansu były w porządku, choć nie powaliły mnie. Wydawały mi się podobne jeden do drugiego i gdy pojawiały się w różnych konfiguracjach i momentach w zasadzie nie odróżniałam ich wcale :P. Taka tam papka muzyczna. Ale pełniły swoją rolę i nie mam z nimi w zasadzie problemu. Tak samo z animacją, która podczas śpiewania Eiko wyglądała jak zapętlona sekwencja podobnych ruchów. Niemniej wcale to wszystko nie przeszkadza w odbiorze.

    Fabuła jest na swój sposób przewidywalna, wiadomo, i też wcale to nie przeszkadza w przyjemnym spędzeniu czasu z Imprezowym Kongmingiem i resztą ekipy.

    7/10 niezła zabawa, komedia, Zhuge Liang, absurd, od 0 do bohatera, muzyka czyli wszystko to co tygryski lubią najbardziej.
  • Avatar
    A
    San-san 20.07.2022 14:36
    komedia szpiegowska
    Komentarz do recenzji "Spy x Family"
    Zgadzam się z wpisami poprzedników.

    To bardzo udana, zabawna seria, gdzie poziom absurdu jest wyznacznikiem komedii. Świetne nawiązania do rzeczywistości ale wszystko jest oczywiście w krzywym zwierciadle.

    Mamy zatem dwa kraje toczące ze sobą zimną wojnę. Wschodni i Zachodni czyli Westalia i Ostenia. A że akcja jest osadzona w stolicy Westani – Berlintcie to bardzo naturalnie przychodzi na myśl rozłam między Niemcami tudzież szeroko pojętym Zachodem, a blokiem wschodnim czyli Rosją. Mamy tu aparat bezpieki i siatkę szpiegowską, bezwzględne metody i slogan „pokoju na świecie”.

    Odrobina powagi tylko zwiększa komizm całej sytuacji.
    Nie musimy natomiast zagłębiać się w polityczne niuanse, bo szczęśliwie sytuacja polityczna stanowi tylko szkicowe tło życia rodziny Forger.

    Bardzo podobało mi się, że Anya wie o wszystkim i świetnie ukrywa zarówno tożsamość rodziców jak i własne umiejętności. Będąc niezdarnym, zupełnie przeciętnym sześciolatkiem (a może nawet pięcio…) nie robi za geniusza, za to dzięki swoim umiejętnościom telepatycznym posiada wysoko rozwiniętą inteligencję emocjonalną. W każdym razie bardzo łatwo ją polubić i jest bardzo logiczną postacią.

    Yor na całe szczęście nie została tsundere, czego trochę się obawiałam. Jest miła, szczera i naiwna a jej charakter także nie zostawia nam w zasadzie wątpliwości co do jej motywacji i logiki postępowania… No może jej życzliwość i naiwność czasem jest nieco zbyt absurdalna. Jak choćby to, że nigdy nie wścieka się na okropne koleżanki z pracy a tylko stara się podtrzymać dobre relacje.

    Loid za to jest istotnie tak dobrym szpiegiem, jak niesie fama. I jak na dobrego szpiega przystało, jest szalenie nieufny i podejrzliwy. Jego umiejętności zapamiętywania, czy kamuflażu są niesamowicie wyolbrzymione, ale o to tutaj chodzi. Wcale nie ma być realistycznie.

    Co do Yuriego brata Yor. Eh… Zgadzam się z Serene. Cecha, która miała śmieszyć, wkurza.

    Kolejnym plusem serii jest muzyka. Znakomity opening i ending, także pod względem graficznym.

    Natomiast są i pewne niedociągnięcia. Bezsensownym odcinkiem był dla mnie ten z wynajęciem zamku. Taki zapychacz, trochę zabawny, ale w mojej opinii – niepotrzebny. Seria jest lekka (przynajmniej na razie, bo nie znam oryginału), ale robi też wrażenie poszatkowanej, bo traci ciągłość. Czasem skupiamy się na Loidzie a czasem na Anyi. Dzięki temu nie wyróżniamy żadnego z bohaterów, ale chętnie skupiłabym się na dążeniu do głównego celu, czyli na szklonym życiu Anyi.

    Seria kończy się nigdzie bez żadnych cliffhangerów ale wyraźnie czeka na kontynuację.
  • Avatar
    San-san 24.06.2022 23:13
    Re: komyushou
    Komentarz do recenzji "Komi-san wa, Komyushou Desu [2022]"
    Wycieczka szkolna roztapia mi serce. Mnóstwo szczegółów mi się podobało. Te poruszone, zdjęcia robione telefonem :D
    Te życzliwie knujące koleżanki.

    Muminek Komi… Kawaii! XD
  • Avatar
    A
    San-san 24.06.2022 23:06
    Cień i jego sługa
    Komentarz do recenzji "Shadows House"
    W Piotrusiu Panu był samodzielny cień, który uciekał od swojego pana. Ale tutaj postawiono sprawę na głowie.

    W Shadows House To cień jest panem.
    Bardzo ciekawa koncepcja. Świat jest antyutopią i to od razu widać jak wspomnieli moi poprzednicy w komentarzach – wielu rzeczy możemy się domyślić. Ale wydaje mi się, że nie chodzi tu o zaskakiwanie widza. Jeszcze nie.

    Ja przez przypadek zaczęłam oglądać od 4 odcinka i wcale się nie zorientowałam, że to środek seansu. Wszystko można było zrozumieć bez poprzednich 3 odcinków ;D. Oczywiście nadrobiłam je, ale w zasadzie poza incydentem z chorobą sadzy nic bym nie straciła.

    To tylko pokazuje, że fabuła jest poprowadzona postępowo, logicznie i bez gmatwaniny. Tak, jest prosta, ale wydaje mi się, że tu chodziło najbardziej o ukazanie relacji między lalką a jej panem. I świetnie to wychodzi. Jakże podobało mi się, że nawet bez twarzy postaci mają swoje charaktery i w istocie różnią się od swoich „twarzy”. Na swój sposób urzekająca czerń ciał obleczona w kolorowe stroje.

    Klimat? Owszem. Może nie czułam się trzymana w napięciu jak przy Made in Abbys, ale był taki nieco gotycki klimat wielkiej ponurej posiadłości. Z początku nawet sądziłam, że tam nikt nie wychodzi na zewnątrz. Też byłaby to ciekawa koncepcja. Cienie trochę jak wampiry… Ale nie.

    Nie mogło być oczywiście do końca ponuro przy Emilco rozświetlającej każdy ciemny zakamarek swoim niezmąconym optymizmem. Mam słabość do takich postaci, a jeszcze prawdziwą radość sprawił mi fakt iż bohaterka jest spostrzegawcza i pomysłowa. To nie jest durna melepeta którą wszyscy muszą wyręczać. Ma cudowne przymioty wiary w dobro innych i wyciąga z nich to co najlepsze. Nawet początkowo beznadziejne postaci zyskują wiele w ostatnich odcinkach i swego rodzaju przemianę zawdzięczają kamyczkowi zmian czyli Emilco.

    Świat nie jest nadto skomplikowany, pod koniec serii wiemy i domyślamy się jak co funkcjonuje, ale nadal pozostaje wiele niewiadomych. Przede wszystkim przyszłe losy poznanych przez nas postaci. Z ciekawością wciągnę kolejny sezon.

    Myślę, że to solidne 7/10 :)

    (I bardzo podobał mi się ending)
  • Avatar
    A
    San-san 23.06.2022 18:52
    komyushou
    Komentarz do recenzji "Komi-san wa, Komyushou Desu [2022]"
    po odc. 21

    Znakomicie mi się ogląda.

    To takie relaksujące, urocze i puchate.
    Nic wielkiego, ale czekam każdy tydzień na kolejny odcinek i nie jestem zawiedziona.

    Podoba mi się, pewien postęp kolegów i koleżanek z klasy Komi, którzy coraz bardziej ją rozumieją i obchodzą się z nią jak z wystraszonym zwierzątkiem, co sprawia, że i sama Komi się nieco otwiera. Nadal jest często odrętwiała ze strachu, ale relacje zaczynają ja bardziej cieszyć niż tylko przerażać i nawiązuje porozumienie nie tylko z samym Tadano.

    Notabene co za urocza para.

    Lubię też styl deformed Komi, te jej wielkie oczy.
  • Avatar
    A
    San-san 15.05.2022 00:11
    Angielskie klimaty
    Komentarz do recenzji "Skorek i czarownica"
    Cóż za ciekawa propozycja!

    Nieco dziwnie patrzyło się na animację 3d, ale należy nadmienić, że jest bardzo dopracowana i sprawdza się zupełnie nieźle. Aczkolwiek wersja rysunkowa też miałaby tu rację bytu.

    Dziewczynka, wychowująca się w sierocińcu to Aya­‑tsuru czyli „skorek” tak istotnie wygląda, bo ma kiteczki jak skorkowe szczypczyki. Dyrektorka sierocińca nazywa ją zatem Aya co w wersji polskiej brzmi Skorek – Sara Kork… no. powiedzmy. A po angielsku to Earwig. Tak samo nazywa się zespół której płytę Aya ma przy sobie gdy znajdują ją na schodach sierocińca.

    Nie znam oryginału, który napisała ta sama autorka, która stworzyła między innymi Howl's Moving Castle.

    Ale….
    postaci wypadają świetnie!
    Film podobał mi się szczególnie ze względu na charakter postaci. Skorek jest nieco zadziorna, ale w istocie bardzo miła. Wie, że życzliwością może więcej zyskać. Bardzo jej się w sierocińcu podoba i uwielbia dyrektorkę, która jest wspaniałą, życzliwą osobą.

    Ayę adoptuje czarownica i jej towarzysz Mandrake. Aya ma być po prostu służącą i asystentką. Dziewczynka jest odważna i stanowcza, a wiedźma wredna, ale w rezultacie…

    Ale nie będę zdradzać. Podobało mi się w tym filmie szczególnie to, że postaci ni zachowywały się do końca stereotypowo. Że wielu rzeczy się nie spodziewałam. Fabuła nie jest jakaś nadto wartka, a chwilami może odrobineczkę się dłuży. Zakończenie w zasadzie figuruje w obrazkach towarzyszących napisom. Trochę jak w WALLY (tam po całej bajce towarzysząc napisom widać było scenki jak ludzi radzą sobie na ziemi).

    Świetnie wypada piosenka „Earwig – Dont disturb me”, oraz animacja podczas openingu.

    Fajna historyjka 7/10 :)
  • Avatar
    A
    San-san 14.05.2022 23:50
    Komedia??
    Komentarz do recenzji "Kotarou wa Hitorigurashi"
    Czekałam aż zostanie dodany ogryzek. :))

    Po pierwsze bardzo mi się podobało. Bawiłam się zupełnie dobrze i uśmiechnęłam się pod czas seansu często.
    Ale sama zdumiałam się opowiadając innym o obejrzanym przeze mnie anime.

    Kotarou Lives alone na Netflixie zdał mi się komedią. Wesolutkie intro, urocza prosta kreska i zawiązanie z poważnym chłopczykiem, który wita się z sąsiadami paczką chusteczek.

    Ale nie dajcie się zwieść, to opowieść o życiu pod płaszczykiem komedii.

    Naturalnie Wszystko jest sporo surrealistyczne. Wyolbrzymione. Nie ma takich dzieci jak Kotaro. Żaden 4 latek nie byłby w stanie tak się sam sobą zaopiekować. O to jest tutaj głównym źródłem komedii. Oczywiście wiemy, że to nie mogłoby mieć miejsca.

    Ale oprócz samodzielnego 4­‑latka, reszta staje się niepokojąco realistyczna. Sąsiedzi zaczynają się przejmować losem chłopczyka i z własnej woli zaczynają się nim nieco opiekować, pomagać mu. Poznajemy coraz więcej faktów z życia Kotaro i to są prztyczki w nos, które dają wiele do myślenia.

    np. (tu spojlery:)

     kliknij: ukryte 


    I wiele innych przykładów które trochę jeżą włos na głowie i uświadamiają, że niektóre dzieci mogą istotnie być w takiej sytuacji.

    Ale nie zapominajmy to mimo wszystko komedia.
    Postaci są świetne. Kotaro jako główny bohater jest zawsze poważny i niepodobny do rówieśników. W porównaniu z nimi dostrzegamy jaskrawy kontrast. Ale Kotaro ma także swoje nieco dziecinne zachowania, czym urzeka, jak również tym, jakiego używa języka, jak potrafi być szczery i tym, że strasznie fałszuje.

    Karino, mangaka – drugi główny bohater, poczuwający się do opieki nad młodszym sąsiadem chodzi w dresie, jest nieogolony i ma równie zachęcającą minę co urzędnik skarbówki w marcu przed rozliczeniami. Fakt iż samodzielnie mianował się opiekunem Kotaro, chodzi z nim do łaźni, do sklepu, do przedszkola, na spotkania rodziców sprawia, że mamy dla niego wiele sympatii.

    Wylewny yakuza, urocza Mizuki, czy pan wydawca (moja ulubiona postać i ten śmiech… Zaczęłam go stosować) stanowią barwne ciekawe tło dla różnych scen.

    Kotaro ma śmieszną buzię i kanciaste źrenice, ale to uwypukla jego powagę.

    Bardzo mi się spodobał ending, którego ostatnie obrazki stanowią miłe podsumowanie każdego odcinka.

    Polecam. 10 odcinków ciekawych okruchów na wieczór.
    8/10 może nawet 8,5/10
  • Avatar
    A
    San-san 14.05.2022 23:19
    Banieczki
    Komentarz do recenzji "Bubble"
    Bez sensu.

    Film jest po to by popatrzeć na widoki i sceny stride… zaraz czy ja tego gdzieś już nie widziałam?
    [link]

    Zawiązanie fabularne w zasadzie nie jest wyjaśnione. Widzu po co wnikasz? Tak jest i już! – tego chcą scenarzyści. Skąd to całe dziadostwo się wzięło? A nikt nie wie. Koniec.

    Sceneria jest baśniowo­‑post­‑apokaliptyczna i przyjemnie się patrzy na kadry. Poruszające się postaci wypadają nieźle, choć bez rewelacji. Wiemy na co stać współczesną technikę i już mnie to tak nie jara. Czasem w ciągu całego seansu ukazane są wypieszczone ujęcia twarzy dwu głównych bohaterów. Podwójnie mi żal, że tylko tylko w tych niektórych ujęciach. Czuję się, jakbym dostała do ogryzienia kość i co jakiś czas ktoś mi podrzucał malutki aromatyczny kawałek mięska. Niedosyt.

    Sama fabuła jest bez sensu. Można machnąć na nią ręką.
    Różne sceny w fabule są bez sensu. I generalnie trochę zmarnowany pieniądz na produkcję, ale nie mam pojęcia jak można by było to uratować. A może już jestem za stara na tego typu serie?
    Dziś 3 razy lepiej bawiłam się przy Komi­‑san… Także tego.
  • Avatar
    A
    San-san 12.03.2022 23:48
    meh
    Komentarz do recenzji "Kamiarizuki no Kodomo"
    Nie podobała mi się oprawa graficzna.

    Uważam, że postaci były krzywe i nieładnie narysowane. Wkurzały mnie kreski na twarzach a la Naruto. Takie kocie wąsy, jakby wszystkie postaci były podrapane przez kota. Poza tym bohaterka wydaje się raz starsza raz młodsza, raz mniejsza, raz większa i nie, nie mam na myśli retrospekcji. Po prostu była dziwnie rysowana. Nie podobało mi się, że dorośli wyglądali jak dzieci, a zwierzęta jak źle wykonane plastikowe zabawki made in Tajwan.

    Cała opowieść jest skierowana chyba do dzieci. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym, bo taki jest poziom fabuły. Przy czym tłumaczenie o bóstwach, było tak zawiłe, że sama nie rozumiem o co chodzi. Jest uczta na którą przychodzą bóstwa i część z nich zostaje i pilnuje, a część nie, i są jeszcze jakieś Yayorozu­‑coś­‑tam i potrzebują ludzkiego posłańca, który jak się nie pojawi na czas to będzie apokalipsa. Kurna chata moi uczniowie w życiu by nie skapowali o co chodzi.

    Fabuła jest prosta jak budowa cepa. Co samo w sobie nie jest może problemem, ale ten film ma coś takiego, że nie ujął mnie ani trochę. Znaczy tak beczałam, ale ja płaczę nawet na reklamach w tv więc to nie jest żaden wyczyn.

    Nawet jak zacisnę zęby na paskudne gęby i przymknę oko na zawiązanie fabularne, jak uznamy wartość przeżyć bohaterki i jej walkę z poczuciem straty i dziecięcym poczuciem winy to… nie. Por prostu to do mnie nie trafia. Może komuś się spodoba. Jak dla mnie 5/10.
  • Avatar
    San-san 22.02.2022 23:49
    Re: Nu pagadi
    Komentarz do recenzji "Beastars"
    O! faktycznie, w drugim sezonie sporo się wyjaśnia.
    Pojawiają się nauczyciele i mowa jest o innych szkołach, także kwestia Beastara staje się ciut bardziej zarysowana, nawet koledzy wypytujący Legoshiego…

    Choć dochodzą też specyficzne elementy. Sama nie wiem jeszcze jak się do nich ustosunkować. Postaci postępują tutaj ciut dziwnie i choć teoretycznie rozumiem ich motywacje, pewne działania są… trochę bezsensowne.

    Ale odcinki płynnie przechodzą jeden przez drugi a ja bardzo chcę wiedzieć co dalej, aż trudno się zatrzymać. Co charakteryzuje wciągającą, a zatem dobrą fabułę.
    Co z tego wyniknie?
    Serce mi mówi: „Dajcie mega happy end! Taki, żebym się popłakała ze wzruszenia i smarkając przekrzykiwała się bohaterami – no bez sensu! co za kit mi to wciskacie! Ale dobra… Więcej, więcej!"

    a rozum mówi:

    „Ale bagno, nikt nie powinien tu być zadowolony. Zero kompromisów, dajcie dramę”.

    Po czym rozsądek łapie oboje za fraki:

    „A jakie to ma znaczenie, cieszcie się do cholery seansem”.

    ;D


  • Avatar
    A
    San-san 21.02.2022 23:31
    Nu pagadi
    Komentarz do recenzji "Beastars"
    Beastars ma bardzo wiele zalet i tylko kilka drobnych wad. Wady te nie przeszkadzają nadto w oglądaniu. Choć jednej można było uniknąć, mianowicie wspomnianego przez wszystkich momentu:

     kliknij: ukryte 

    Zatem to jest jeden cierń w oku, reszta rzeczy, która pewnie przeszkadza tylko mnie to już detale ale pozwolę sobie je wyszczególnić i zostawić Wam do namysłu. Ukrywam treści jeśli ktoś sobie nie życzy drobnych spojlerów:

     kliknij: ukryte 

    5) Brakuje mi obecności nauczycieli. Czasem się nawet zastanawiałam czy opiekun koła teatralnego pelikan jest nauczycielem czy starszym uczniem. To oprócz niego i pawianicy praktycznie nie widać dorosłych na terenie szkoły. A przecież przydałby się nauczyciel patrolujący korytarze. Taki, który też studził by konflikty i zapobiegał szykanowaniu. Przynajmniej po części.

    6) Szkoła z internatem jest ok, ale czemu uczniowie są zamknięci? Czemu po zajęciach nie mogą iść na miasto? Muszą mieć specjalne pozwolenie.. Znaczy takie odniosłam wrażenie, zwłaszcza, jak uczniowie przygotowywali się do festiwalu i się cieszyli, że będą mieli okazję wyjść na miasto. Niektórzy jak Haru są pełnoletni. No, chyba, że jak w Japonii pełnoletność uzyskują po dwudziestce. Z drugiej strony Haru bywała na dzielni. To coś tu się nie klei, jakaś niekonsekwencja.

    7) Funkcja Beastara jak dla mnie nie jest do końca wyjaśniona. Rozumiem gdyby taka osoba stawała się przedstawicielem szkoły, bądź po prostu dostawała taki prestiżowy, honorowy tytuł. Ale z tego co mówił burmistrz, Beastar po szkole może zyskać jakąś realną władzę. Nie czaję. A w innych szkołach też tak jest? Jest tylko jedne liceum? Młodzież chodzącą po mieście dorośli pytają „Chodzisz do Cherryton?”… A są jakieś inne opcje?

    8) Zwierzęta są podzielone na roślinożerów i mięsożerców, ale przecież wiele zwierząt jest wszystkożerna. Czy zjadanie owadów jest mięsożerstwem? Bo owady są niehumanoidalne. To małe stworzenia mogłyby jeść owady i pozostać przy swojej normalnej diecie. A wiewiórki? Przecież one jedzą pisklęta. No i nosorożec czy hipopotam. One bywają bardziej niebezpieczne niż lwy. Ale to akurat można by wpisać w fabułę zupełnie nieźle.

    To takie rozważania i roztkliwianie się nad drobiazgami, bo mi to wszystko przyszło do głowy, natomiast niewiele przeszkodziło w cieszeniu się seansem.

    Grafika pasuje znakomicie. Płynność ruchów, praca kamery, piękne gesty w tańcu, budynki trójwymiar i głębia kadrów, a przy tym rysunkowy charakter kreski. Przepięknie. Takie CGI ale bez nachalności. Możliwość różnorodnych ujęć i celowe ukazanie dysproporcji we wzroście, świetnie się na to patrzyło.

    Muzyka też udana. Opening znakomity i zupełnie przyjemny ending (choć fabuła wciągała na tyle, że nie chciało mi się przesłuchiwać do końca), klimat zapewniony.

    Postaci fajnie zaprojektowane. Legoshi jest, jak się sam charakteryzuje, pesymistą. Ale ma w sobie cechę, którą ogromnie cenię: brak unoszenia się honorem. Jego postępowaniu nie można niczego zarzucić. To jak się stara, jak panuje nad sobą, jak waży słowa i jak trudno mu z narastającymi emocjami. Znakomite. Taki introwertyk, czy zgodzicie się ze mną? To dla mnie jedna z podstawowych cech introwertyków. Osoby, które tłumią w sobie emocje wobec innych ludzi, a emocje te gromadzą się i czekają czasem na wybuch.

    Haru nie jest Mary Sójką. Jest nielubiana, pogardzana, przez żeńską część społeczności. Ma w sobie dużo siły, cierpliwości, choć też rezygnacji, jest uparta, wytrwała i dumna. Ale całkiem nieźle wypada w swojej roli.

    Louis – jakże też wielopoziomowa postać. Ile wspaniałych cech. Znowu duma, ale też zawziętość, dążność do perfekcji i sporo pychy, gniew i wstyd… No doskonałe zestawienie, takie realistyczne, namacalne. Nie można Louisa za łatwo zaszufladkować i ustawić na półce dobry/zły.

    Juno też jak Louis jest zbieraniną przeciwstawnych cech. J est niegłupia, sprytna, ale też dobra, życzliwa, ma swoje przekonania, jest pewna siebie, ale też ma w sobie tę dumę, zawziętość, nie lubi, gdy rzeczy nie układają się po jej myśli.

    To główne postaci, a później trochę drugoplanowych, którzy są bardziej jednowymiarowi, ale dzięki temu nie przesłaniają tych w blasku fleszy. Też zupełnie udana gromadka różnych typów.

    Fabuła jest prosta i opiera się na relacjach. A dzięki dobrze skonstruowanym postaciom działa dobrze. Mamy elementy grozy, problem, kontrasty, ciekawie zarysowane tło i romans.

    Jak dla mnie mocne 8/10. Warto obejrzeć i przymknąć oko na jedną zupełnie nieudaną scenę akcji.
  • Avatar
    A
    San-san 3.12.2021 20:01
    fobie?
    Komentarz do recenzji "Komi-san wa, Komyushou Desu"
    To lekkie anime składające się z zestawienia celowo typowych i schematycznych postaci wypełnione scenkami sytuacyjnymi. To typ serii, które bardzo lubię.

    Przede wszystkim podkreślmy lekkość. Fobia Komi, która sprawia, że boi się do kogokolwiek odezwać, a także lęka się kontaktów i tłumów – nie jest przesadzona. Niektórzy ludzie naprawdę mają tak silne fobie. W zasadzie odwrotnie – Komi wcale nie ma tak silnej fobii jak niektórzy ludzie, zapewne dlatego, że byłoby to bezsensowne w fabule takiego anime. Osoba o tak silnych lękach takiej antropofobii, ma problem by w ogóle wyjść z domu.

    W każdym razie nie jest to anime o traumie radzenia sobie z fobią. Tak naprawdę wcale nie mamy żałować Komi ani rozmyślać nad jej problemami. Komi to postać komiczna. To komedia – pamiętajmy o tym.

    Główny bohater nazywa się Hitohito Tadano i jego imię jest celowe: „tada no hito” oznacza w wolnym tłumaczeniu „po prostu jakiś koleś” i jest bohaterem, u którego podkreśla się, że jest ultra przeciętny, jest królem przeciętności. Ani przystojny, ani brzydki, ani głupi ani specjalnie mądry, ani utalentowany, ani łamaga, ale ma jedną umiejętność – rozumie ludzi. Rozumie Komi i robi za jej tłumacza i pomocnika. Zupełnie legitna rola.

    Kolejna postać: Osana Najimi to osoba o niesprecyzowanej płci zapewne chłopiec, której imię (Osananajimi) oznacza przyjaciela z dzieciństwa i aby było śmiesznie to przyjaciel z dzieciństwa wszystkich osób w szkole. Absurd nie? No pewnie! Tak ma być.

    Albo Yadano Makeru to dziewczyna która „makeru no yada” – nie znosi przegrywać.

    Yamai Ren – ponoć jej imię powiązane jest z określeniem yandere (kim właśnie jest)

    itd. Wszystkie postaci reprezentują jakiś typ i Dzięki temu pełnią swoje komediowe role. Poza tym szkoła roi się od zwariowanych i udziwnionych postaci. Nikogo nie dziwi dziewczyna w zbroi czy chłopak ninja.

    I wśród tej zgrai jest Komi, która bardzo by chciała robić zwykłe rzeczy z kolegami i koleżankami, ale pożera ją lęk, drętwieje i nie może wykrztusić słowa. Bardzo prędko przechodzimy do jej wersji w stylu deformed, gdzie z twarzy wystają jej tylko wielkie skupione oczy. Pozbawiona jest mimiki, widzimy jedynie zmieniające się tło, drżenie i didaskalia.
    Taka Komi­‑san jest urocza i jej niemy wkład w scenki bawi mnie. Raczej nie w głos. Ale fabuła odpręża mnie i ogląda się przyjemnie.

    Mam sympatię do Tadano, który jest nikim specjalnym, a zarazem jest wyjątkowy, bo ma w sobie najwięcej empatii i zrozumienia, a wraz z Komi stanowią ładną parę. Mają się wyraźnie ku sobie, ale jest to miła relacja bez nieporozumień, gdzie obojgu sprawia przyjemność wzajemne przebywanie ze sobą. Jak dla mnie spoko.

    I tyle, w zasadzie. Anime nie ma aspiracji do niczego wielkiego, to zupełnie poprawna i przyjemna lekka komedia.
    Poza tym ma sporo ładnych ujęć zwłaszcza z Komi, która nie jest w stylu deformed, acz przeszkadzają mi jej bardzo maleńkie usta.

    Zupełnie przyjemne są też opening i ending.

    jak dla mnie 6/10 albo 7/10 bo to max ile może wyciągnąć seria tego typu. Czekam na następne odcinki. Obejrzałam 7 na Netflixie.
  • Avatar
    A
    San-san 8.08.2021 13:02
    Yamazakura
    Komentarz do recenzji "Cider no You ni Kotoba ga Wakiagaru"
    Szalona grafika, dynamiczna i zwariowana animacja. Zwłaszcza początkowa pogoń w centrum handlowym. A przy tym niespieszne lato, plumkająca, nienatrętna muzyczka, słońce, cykady, festiwale i haiku.

    Romantyczna opowieść o nastolatkach z lekkimi kompleksami, którzy naturalnie… no przecież wiecie, jak to się skończy. W tle coś co mnie rozczula najbardziej i każe ocierać łezkę – historia miłosna sprzed 50 lat.

    Opowieść miła, sielska, dość nudnawa chwilami. Akcja tak naprawdę trochę się wlecze, ale zdaje mi się, że wszystko by podtrzymać lekki charakter letniego zauroczenia.

    Na plus haiku w tle. Z jednej strony zastanawiam się, czy przypadkiem głębia haiku nie jest trochę wyolbrzymiona… może to kwestia tego, że się nie znam.

    Ujęcia CGI trochę dziwne, niekompatybilne z płaską kolorową kreską reszty.

    Bohaterowie główni – ot typowi. Bardziej mi się podobał Cherry – grzeczny, pomocny, nieśmiały ale mający swoją pasję. Smile była nieco… no słodka idiotka troszeczkę. Ale do zniesienia jak na pełnometrażówkę.

    Cóż na mnie w szkole mówili Królik albo Szczurzyca ze względu na zęby, choć nigdy nie miałam z tego powodu kompleksów.

    6,5/10
  • Avatar
    A
    San-san 29.07.2021 12:42
    Furuba po raz kolejny
    Komentarz do recenzji "Fruits Basket the Final"
    Nie wiem jak to się stało, że mimo iż oglądnęłam starszą serię praktycznie nic z niej nie zapamiętałam. Tylko oczywiście początkowe założenia i może pierwszy odcinek.

    Nie wiem jak to się stało, że sięgnęłam po remake i nagle skończyłam wszystkie sezony… Ups?

    Najlepsze jest to, że oglądając jęczałam nieraz z zażenowania, albo strzelałam facepalmy na drętwość tekstów, rozdmuchany dramatyzm i telenowelowatość po czym zorientowałam się, że zapełniłam już cały kosz wysmarkanymi chusteczkami. Cóż, raczej nie ma się czym chwalić.

    Zawiązałam worek na śmieci z miną winowajcy „Dałam się złapać”, po czym oglądałam kolejne odcinki.

    Furuba stosuje chwyty poniżej pasa! Przecież nie można tak bezczelnie rozklejać ludzi… Prawda?

    Całe anime to są rozmowy. Kilka poszczególnych dramatycznych scen akcji urozmaica, ale nie są to sceny wiodące. To kilka kropli czekoladowego sosu w morzu budyniu waniliowego. Budyń waniliowy jest dość nijaki (ot mleczna breja), a urozmaica go banan czyli Tooru (mniejsza o pisownię). Banan sam w sobie też nie jest jakimś bardzo ciekawym owocem. Smaczny, słodki, czasem lekko młdy gdy poleży. Tooru jest leżącym jakiś czas mdło­‑słodkim bananem, nieco rozciapcianym, ale o dziwo dobrze pasującym do budyniu. I z odrobiną czekolady… Polecam.

    Tooru nie jest wyjątkowa, jest naiwna i dość dzielna. Jest normalna choć aż zbyt wyrozumiała czasem. Ale rodzina Souma takiej osoby najwyraźniej potrzebowała. Fabuła potrzebowała takiej osoby.

    Reszta postaci przedstawia się ciekawie. Mamy różne problemy i generalną dążności do akceptacji i bliskości z drugą osobą. Bo przecież nie motyw fantastyczny z postaciami zmieniającymi się w zwierzęta jest tu ważny. Ten motyw to tylko pretekst by stworzyć nieco odizolowaną od społeczeństwa grupę ludzi z problemami.
    Wśród bohaterów pierwszo i drugoplanowych każdy znajdzie sobie bardziej i mniej ulubionych. Nieco wkurzających, a także ciekawych. Ja lubiłam Ayase, Hatoharu, Momijiego i Kyoko bez przerwy obecną w retrospekcjach.
    Postaci mają swoje motywacje, swoje pragnienia i przeważnie są dość legitne.

    Fabuła odkrywa po kawałeczku kolejne tajemnice, powoli także te, których nie znałam z starej Furuby. Czas mija zbliżając się do momentu ukończenia liceum. Niektórym wraz z upływem czasu zmienia się wygląd – rzecz bardzo na plus.

    Z Tooru spojrzenie widza kieruje się również na Yukiego i Kyo, na postaci poboczne, na samorząd, na przyjaciółki Tooru, generalnie dość dobrze poznajemy otoczenie. Można kibicować nie tylko główny bohaterom. Dzięki temu zakończenie jest uważam bardzo satysfakcjonujące.

    Openingi i Endingi są sympatyczne, niektóre bardzo miło było przesłuchać kilka razy, niektóre przewijałam ciekawsza bardziej kolejnych perypetii.

    Oczywiście są i dziury. Można się nad pewnymi rzeczami zastanawiać. Czy na pewno rodzina ojca pozwoliłaby Tooru mieszkać u obcych ludzi? Jak to możliwe by chodzić do szkoły, mieć pracę i ogarniać dom, obiady, sprzątanie i jeszcze mieć czas wolny w takim stopniu jak to było w przypadku Tooru? Czemu rodzina pozwala jednym członkom na robienie własnego biznesu, a innych zamyka się w pokoju na kilka lat? Jak można… Nooo bez spojlerów. Ale są dziury, niekiedy i spore, ale jakoś nie wydają mi się istotne aby zaprzątać sobie nimi głowę na dłużej.
    Kreska się poprawiła w stosunku do starej serii, choć nie żeby była jakaś wybitna.

    Generalnie telenowela pełną gębą. Zaopatrzcie się w zapasy chusteczek i zajadajcie ten sympatyczny ciepły budyń.

    7 / 10
  • Avatar
    A
    San-san 29.07.2021 09:35
    Violet po raz kolejny
    Komentarz do recenzji "Violet Evergarden Gaiden ~Eien to Jidou Shuki Ningyou~"
    Mam słabość do Violet. Po pierwsze daję się czarować cudnej grafice i chyba nie potrzeba mi fabuły, wystarczy by się gapić na te cudnie falujące stroje i „kosmyki włosów” jak to ujęła recenzentka.
    Fabuła ma swoje słabości. Bohaterka a la Kopciuszek i cała lista elementów z tym związanych. Ale mogę śmiało machnąć na to ręką.

    Ale jest kłaniająca się nisko Violet i jest dobrze.

    Jeśli komukolwiek spodobała się seria „Violet Evergarden” to może śmiało posilić się tym sympatycznym acz nieco długim seansem.

    Muzyka sięga do tematów z serii (nic nowego, ale wciąż wspaniale).

    Czy jest sens w ogóle to oceniać? Wydaje mi się, że ten film jest dokładnie tym czym miał być. Włącznie z ckliwym wyciskaniem łez, fanserwisem i dramatyzmem.

    nie żałuję.
  • Avatar
    A
    San-san 29.07.2021 09:22
    Just Pretender
    Komentarz do recenzji "Great Pretender"
    Zgadzam się z kilkoma przedmówcami, w kwestii przekombinowanego zakończenia i pewnej naiwności fabuły. Niemniej…

    Great Pretender posiada wszystkie cechy dobrego anime. Kilku niezłych bohaterów, nietuzinkową, przyciągającą wzrok grafikę, interesującą fabułę i dobrze dopasowaną muzykę. Całość obejrzałam z przyjemnością delektując się rozrywką oglądania ciekawej serii. Ale nie postawię 10/10.

    O wiele lepiej ogląda mi się anime niż filmy aktorskie. Kreska animacji wabi mnie i pozwala wybaczać. Atrakcyjność designu czy szalone zwroty akcji, tudzież bezczelne wyciskacze łez – na to wszystko się złapię, nie znaczy jednak, że nie wiem jak to działa. Filmy aktorskie tyle nie wybaczają. Gdyby Great Pretender był filmem sensacyjnym w hollywoodzkiej obsadzie to wiele by stracił. Jak na anime ma wiele plusów. Ciekawe projekty postaci – nie wszyscy są na jedno kopyto. Nie wszyscy są piękni, mamy różne nacje i rasy, odcienie skóry, rysy twarzy. Bardzo podobało mi się, że bohaterowie mówili w różnych językach, że pojawił się bardzo przekonujący chiński, że poruszaliśmy się po wielu krajach, wielu lokacjach i to robiło duże wrażenie rozmachu i swobody. Bo to jest nietypowe dla anime. Ale w zwykłych filmach najzupełniej normalne.

    Główny bohater był na wskroś japoński, typowy, animowy. Szkoda mi go było, że daje się tak robić i wrabiać i że zamiast być błyskotliwym oszustem to tak daje sobą manipulować.

    Sprawa z Dorothy jest absurdalna, szczególnie zakończenie po zakończeniu.

    Zresztą wiele elementów jest naiwnych i nierealistycznych.

    Może oceniam Great Pretender surowo, ale sądzę, że autorzy sami sobie wysoko postawili poprzeczkę.
    Nie odbiera to przyjemności z oglądania.

    8/10