Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

San-san

  • Avatar
    San-san 26.10.2014 21:42
    komentarz do dwu komentarzy :)
    Komentarz do recenzji "Fate/stay night: Unlimited Blade Works [2014]"
    Jeśli chodzi o Rin, to w zremasterowanej wersji wypada stokroć lepiej. Już nie jest tylko rumieniącą się tsundere. Jest pewną siebie, zdecydowaną dziewczyną, która nie wścieka się o jakiś pierdoły, potrafi być życzliwa, zachowuje się bardziej jak na damę rodu Thousaka przystało niż w wersji Fate/Stay N. Zrobiła na mnie dobre wrażenie już od pierwszego odcinka. Jest wciąż niedoświadczona więc popełnia błędy, ale nie jest tylko gorliwą kukiełką miotaną tu i ówdzie. W szkole prezentuje klasę i spokój, w czasie walki ukazuje więcej emocji. Czasem wychodzi z niej dziewczynka, ale podoba mi się spokój i powaga z jaką ją rysują autorzy.
    Emyia jest jak na razie wypełeniony ideałami i pełen entuzjazmu, ale naturalnie dość bezużyteczny. nie zmienia to faktu, że zmężniał w porównaniu do FSN. Jego relacja z Thousaką jest też czystsza jak na razie. Nie ma jąkania się i rumieńców, nie robią z tego tkliwego romansidła, Emyia zdecydowanie nie jest tak mdły jak poprzednio. Jego charakter jak na razie jest logicznie prowadzony, zobaczymy co będzie później.

    Walki są przewidziane na pierwszy plan i tak być powinno, gdyż tematem jest bitwa o Graal i jeśli ktoś oczekiwał czegoś innego poza walkami, to powinien uważniej zapoznać się z opisem fabuły.

    Jeśli chodzi o samą fabułę to jak na razie nie mam wiele do zarzucenia. Może zastanowiłabym się jak to wszystko jest rozegrane w czasie, bo od jakiegoś czasu trwa noc. Poza tym jeszcze za wiele się nie wydarzyło. Powoli prezentują się kolejni bohaterowie, można się spodziewać w kolejnym odcinku, kolejnego mistrza/ lub i bohatera.

    Log Horizon natomiast wypada bardzo dobrze pod względem fabularnym, ale uważam, że ilość 'kolorków' i jakość walk w porównaniu do FUBW leci na łeb na szyję. LH miało dłużyzny i nie ustrzegło się przed błędami. Co by wiele nie mówić o FSN, obecnie wychodząca wersja ma się o niebo lepiej. Czekam na kolejny ep. w napięciu :).
  • Avatar
    San-san 26.10.2014 21:22
    Komentarz do recenzji "Ookami Shoujo to Kuro Ouji"
    jedno mi się podoba. Przyjaciółka głównej bohaterki, jest dojrzała, mądra, cierpliwa i zrównoważona, a Erika woła ją San­‑chan! XD buahaha to takie absurdalne słuchać tego imienia w stosunku do takiej bohaterki. Notabene całkiem udanej (aż nieprawdopodobnej :P)
  • Avatar
    San-san 17.10.2014 23:37
    Komentarz do recenzji "Atashinchi no Danshi"
    ... Chińczycy i będą sprzedawać amerykańskim dzieciom.
    Podsumowując: wynalazki były do kitu choć z pewnością przedstawiają sobą wartość sentymentalną.

    4. braciszkowie jadę od numerka sześć:
    Akira - dziwny dzieciak, któremu poświęcono minimum czasu. Niespecjalnie wykorzystano jego genialność i fakt, że zarabia na akcjach. Małomówny i trochę antypatyczny.

    Satoru hikikomori, który nie do końca jest prawdziwym hikikomori, bo rzecz nie tkwi w strachu przed ludźmi. Satoru sprawia wrażenie raczej obrażonego na cały świat i w zasadzie do końca nie łapię jego relacji z biologicznymi rodzicami. Mimo wszystko w zestawieniu z Masaru tworzy sympatyczno­‑komiczny duet.

    Masaru fobia przed kobietami jest uciążliwa z zawodzie modela, ale w zasadzie zdarza się i tak. Natomiast powód, dla którego Masaru posiada ową fobię jest doprawdy nieco kosmiczny. Zdumiewająco dobrze natomiast radzi sobie z nieco prawdziwszymi problemami… W sumie całe szczęście. Mimo to jest postacią pozytywną i pełną wiary w Chisato.

    Shou Najsympatyczniejszy i najbardziej rozsądny z całej gromadki. Od początku pomaga Chisato i wspiera ją. Mimo urazów stara się również jako pierwszy dogadać z braćmi. Jego historia podobała mi się najbardziej, była najbardziej „na miejscu” i wyglądała całkiem realistycznie. Shou pracujący na co dzień jako host jest także najprzystojniejszy z całej gromadki. Szczery i otwarty nie ukrywa swoich intencji (pierwotnie chodziło o znalezienie „prawdziwego” pieniężnego spadku) z czasem okazuje się również lojalny wobec przybranej rodziny.

    Takerudziwak, błazen i z początku najbardziej krzykliwa i irytująca postać. Takeru pozytywnie rozczarowuje. Ale także jest pracowity i uczciwy. Mimo fałszywych (jak sądzę) zapewnień, jest mocno związany z braćmi, o których się troszczy i martwi. Nie stroni od pomocy słabszym dzieciakom, których gnębią silniejsi koledzy. Przy tym nie traci okropnie teatralnej postawy, która jednak z czasem traci na znaczeniu. Do końca pozostaje błaznem, ale wszyscy akceptują go takim, bo jego charakter dodaje kolorów i wrzawy.

    Fuu Gość, któremu można wiele zarzucić. Jeśli przyjrzeć się bliżej to absurdalnie Takeru okaże się o wiele bardzie odpowiedzialny niż najstarszy syn. Fuu traktuje lekko wiele spraw i przysparza tym innym kłopotów. Pojawia się w środku fabuły sieje wokół zamęt, ale jego problemy można przyrównać trochę do urazów i fochów obrażonego dzieciaka. Jego przemiana następuje prędko, ale niestety już pod koniec, tak, że chyba nawet nie zdąży się go na dobrą sprawę polubić. Jest mało wiarygodny.

    reszta:
    pokojówka – bomba pomysł i świetna komediowa postać ^^. Nie ma to jak pełna powagi silna baba, która mimo iż w całej serii się nie uśmiechnie ani razu, wzbudza wiele wesołości.
    prawniczka – pojawia się znikąd i to jest do pewnego stopnia zabawne. Natomiast kompletnie nie rozumiem jej motywów i moralności działania. Mam wrażenie, że do końca gra na dwa fronty. Robi wiele tajemniczych min, ale nic z tego nie wynika.
    zastępca – dziwaczna postać, która jest równie nieokreślona co prawniczka (może dlatego, że oboje znają całą „fabułę” ^^) ale pod koniec dramatycznie zmienia front i staje się kimś innym… w zasadzie całkiem ciekawy zamysł, ale nie wiem czy do końca udany.
    tata Chisato – nie. Nic go nie usprawiedliwia, że zrobił córkę żyrantem. Może i miał dobre intencje, ale pozostawił ją z tym całym maglem samą i na niewiele się zdał. Mogłoby go nie być i fabuła by niewiele ucierpiała.
    przyjaciel rodziny – bezinteresowne czyste dobro… eee i tyle. Ma swój moment gdy „wyznaje skrywaną prawdę” i na tym się kończy.


    Jak patrzę na to co napisałam, to w zasadzie oceniłam ich wszystkich dość surowo. Trzeba przyznać, że narobiło się sporo minusów i powyższy opis wcale nie zachęca do oglądania…

    ale drama ma u mnie 8/10 bo bawiłam się świetnie. Gagów jest sporo, cały czas się coś dzieje, wszystko przebiega tak jak powinno i jak na komedię Atashinchi no danshi sprawdziło się znakomicie. Po przebrnięciu przez pierwsze dwa/ trzy odcinki widz wkręca się w akcję i ani się spostrzeże, a już jest na końcu.

    Co mi się najbardziej podobało? Lubię to, że Japończycy wciąż bazują na podstawowych wartościach i prawdach, o których w naszych filmach się już nie bardzo mówi, bo to są sprawy oczywiste. Oczywistości oczywistościami, ale czasem warto sobie takie rzeczy uzmysłowić i wesprzeć znużonego ducha nutką pozytywnych emocji. AnoD pokazuje, że ważne są nie tylko więzy krwi, ale więzy pomiędzy ludźmi, którzy są po prostu sobie bliscy i w jakiś sposób z sobą zżyci. To po pierwsze. Po drugie, że warto jest niektórym dać szansę i mimo trudnego charakteru obu ze stron dbać o wspólne porozumienie. Miło się patrzy na happy­‑endy, gdzie docenione zostaje to, że jest się kim się jest. Gdzie ludzie sobie wybaczają i zapominają o urazach. To podnosi na duchu i w jakiś sposób odbudowuje wiarę w ludzi ^^.

    i tyle.
  • Avatar
    A
    San-san 17.10.2014 21:46
    Komentarz do recenzji "Atashinchi no Danshi"
    Przede wszystkim oglądając Atashinchi no Danshi trzeba się nastawić, że to w gruncie rzeczy parodia i komedia w stylu kina absurdu (na którego cierpimy w Polsce niedobór). To, że kilka odcinków smarkałam w chusteczki wcale nie psuło mi zabawy, dostałam dokładnie to czego oczekiwałam:
    1. surrealistycznego humoru,
    2. wciągającej, zakręconej fabuły nastawionej na akcję,
    3. wyciskacza łez to tu, to tam,
    4. bohaterów ciekawych, mających swoje dziwactwa, czasem trochę nietypowych, czasem miło zaskakujących (o tym więcej za chwilę),
    5. szczyptę romansu ale nie za wiele,

    Jako, że AnD zaczęło już po HanaKimi miałam pewne przygotowanie i wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać po tych samych aktorach ^^. W dramach tego typu aktorzy najwyraźniej starają się z całych sił upodobnić zachowaniem i ekspresją do postaci animowanych. Wychodzi to trochę karykaturalnie i teatralnie, ale można się do tego przyzwyczaić i olać kwestię.

    To i inne mniejsze lub większe wady rzucają się w oczy. Czasem totalnie niepotrzebne dygresje fabularne, nierozwiązane sprawy i potwornie kiczowaty wygląd zamku. To oczywiście obniża ocenę dramy, ale można to przełknąć i zupełnie dobrze się bawić.

    Fabuła: posiada masę zakrętasów i zwrotów bardziej lub mniej oczekiwanych. Mając szóstkę panów oczekujemy, że każdy dostanie swój czas antenowy. Dzieje się to wcale nie po kolei i w zasadzie jedni dostają tego czasu więcej, inni mniej. Pewne problemy wychodzą na wierzch od razu inne dopiero pod koniec. To moim zdaniem dobrze, gdyż zapobiega monotonii.
    Fakt iż część bohaterów okazuje się ze sobą magicznie powiązana nie stanowi dobrego wyjścia w tej sytuacji, a tylko sprawia, że wszystko robi się bardziej nieprawdopodobne i naciągane. Łączenie losów tych kilku osób osłabiło efekt końcowy i nie przypadło mi do gustu, choć jak kto woli.
    Zakończenie było specyficzne i nie wiem czy mogę z całą pewnością stwierdzić, że mi się podobało. Ostatnie dwa­‑trzy odcinki były najsłabsze.

    Bohaterowie:
    1. Główna bohaterka… spełniała swoją rolę. Nie była ani rewelacyjna, ani zła choć to w sumie ze względu na nią wybrałam tę dramę. Nie powiem żeby okazała się bardzo bystra.
    1. ani razu nie zapytała ile jest zadań w kontrakcie.
    2. gdy chłopcy „naparzali się po bratersku” co wyglądało w istocie jak całkiem realistyczna bójka z mordobiciem, bohaterka śmiała się i cieszyła jak durna, że braciszkowie tak świetnie się dogadują (tak było praktycznie całą serię).
    3. w swej naiwności wierzyła, że w jeden dzień zdoła zdobyć milion (czy ile tam było) jenów. Nie muszę chyba mówić, że próby kończyły się za każdym razem fiaskiem.
    4. zamiast krzyczeć i wkurzać się na swojego paskudnego tatusia, ganiać go po ulicach i częstować kopniakami mogła zatelefonować na policję.
    5. Z niewiadomych przyczyn mieszkała w domku z brezentu, zamiast wprowadzić się na stałe do przyjaciela rodziny, który wszak mieszkał sam i potrzebował rąk do pracy >.<... z tych samych niewiadomych przyczyn wspaniały dzielny i wierny kumpel z liceum nie postarał się dla niej o jakąś posadę w firmie… taaak… to w zasadzie braki fabuły, ale spadają na karb głupiutkiej Chisato. Więcej grzechów nie pamiętam.

    2.bliżej nieokreślony tłum „ochroniarzy” eh… denerwujące tło papuziastych i absurdalnych kolesi za jakiegoś powodu lecących na Chisato (hen). Czasem byli pomocni… byłabym uradowana, gdyby chociaż ograniczyli swoje zbiorowe istnienie do liczby 1.

    3. Okhura Shinzou – świetny facet, naprawdę. Gdzie takich trzymają i czemu tak szybko odchodzą? W gruncie rzeczy złote serce, cud miód maliny… dobry duch wiszący nad wszystkimi jak fatum. Synowie go nienawidzą. Tajemnicą pozostają jego dziwne wynalazki, które z pewnością robił w szczytnym celu i z dopiskiem: produkt czystej dobroci. W rzeczywistości bezwartościowy chłam, który zapewne odkupią Chińc
  • Avatar
    San-san 8.10.2014 15:59
    Komentarz do recenzji "Ookami Shoujo to Kuro Ouji"
    Bohaterka jest głupia i mam nadzieję że koleś da jej ostro popalić :D. Jemu się wcale nie dziwię. Jak na pierwsze wrażenie jest całkiem w porządku, chociaż nie sądzę aby przebił się do 10 moich ulubionych męskich bohaterów. W każdym razie przebija Kou z AoHaru. Mam nadzieję, że nie ma super tragicznej przeszłości. Albo, że nie zrobią z niego tragicznego księcia w stylu „jestem uczulony na psią sierść i kiedyś rodzice zabrali mi mojego ukochanego szczeniaczka…”. Czekam na little yandere type ;> buahahahaaha <zanosi się obłąkańczym rechotem>.
  • Avatar
    A
    San-san 30.09.2014 02:53
    gwiazdki w oczach i miód na sercu
    Komentarz do recenzji "Jinrui wa Suitai Shimashita"
    To moje klimaty!

    Absurd, logika snu, sarkastyczna bohaterka (tylko jej głos mi odrobinę przeszkadzał)...

    Podobało mi się :) 7/10

    Najbardziej podobała mi się część z manzinami, a po Mediatorce drugą moją ulubioną postacią był Asystent. Postać tak bardzo drugoplanowa ^^'

    I podobały mi się wróżki. Cieszy mnie to, że w gruncie rzeczy były niepodobne do ludzi, podobały mi się ich dziwaczne cechy i creepy uśmiech.

    W zasadzie po wciągnięciu 12 odcinków na raz czuję trochę przesyt tęczowymi kolorami i „słodkimi” wysokimi głosikami… Ale ma to swój urok kiedy nagle stadko wróżek z radością na mordkach i w pastelowych kolorkach zaczyna gadać o śmierci XD.

    Mediatorka pozytywnie mnie zaskoczyła. Myślałam, że będzie przesłodzoną dziewoją o manierach panienki. A dostałam nieco zblazowanego babsztyla o nieco cynicznym podejściu do niektórych spraw, potrafiącego manipulować i grać… Ah! bynajmniej te cechy nie stawiają Mediatorki w złym świetle. Wręcz przeciwnie, sprawiają, że robi strawniej i ciekawiej.

    Minusem może być to, że mimo krótkiej przestrzeni fabularnej niektóre odcinki dłużyły się jak krówka ciągutka, przy tym nie wszystkie kwestie zostają wyjaśnione…

    Nie powiem żeby było jakoś super­‑komediowo, ale za nagromadzenie pomysłów ---> brawa.
  • Avatar
    San-san 27.09.2014 23:24
    Komentarz do recenzji "Ao Haru Ride"
    Co do tych dwu scen, również się zgadzam, dodam od siebie jeszcze jedną: j kliknij: ukryte .
    W op. podoba mi się również, że Futaba „śpiewa” fragmenty :].
  • Avatar
    A
    San-san 27.09.2014 21:56
    Komentarz do recenzji "Ao Haru Ride"
    anime było by bardzo dobre gdyby nie brak fabuły… lubię anime, w którym się nic nie dzieje, ale to się na takie nie nadaje. Zaczęło się frapująco, czekałam na bum i tak obejrzałam 12ep. i trochę zgłupiałam. Ponoć w mandze dzieje się więcej, okropnie przeciągają. Sceny Yoshioki Futaby która czerwieni się z rozdziawioną gębą trochę mi się przejadły. Kou z jakiegoś powodu zaczął mnie wkurzać. Ten cały dramat przerósł całą fabułę i ... och powinno mi być go żal i w ogóle, okropna ze mnie baba… Ale facet tak mnie zmęczył, że zmianę tej wściekle nijakiej miny powitam z radością. pomarańczowowłosa jest jakoś mało wiarygodna. Murao jest ponura i mdła. Trzymam kciuki za Kominato (blondyn).

    Futaba jest całkiem niezłą postacią. Choć ja bym jej przylutowała gdyby ktoś się tak bardzo wtrącał w moje sprawy, gdybym wyraźnie dała znać, że sobie tego nie życzę. W końcu wyszło jej to na dobre, ale w rzeczywistości chyba nie było by tak różowo. Stalkerka jedna. Ah! Tanaka­‑sensei jest fajowy :) musi być chyba tuż po studiach. Przyjaźniłabym się XD.

    Jak na razie seria nie szaleje. Nie przebija żadnych schematów. W sumie nie spodziewam się fajerwerków na II część, chyba, że na letnim festiwalu (kto głosuje za tym, że będzie poruszająca scena w yukatach gh).

    Zrobiona jest ładnie, kilka scen jest udanych. Opening i ending zasługują na wysłuchanie ^^
  • Avatar
    A
    San-san 19.09.2014 13:42
    spóźniona
    Komentarz do recenzji "Psycho-Pass"
    W zasadzie trochę nieładnie z mojej strony, że dopiero obejrzałam PP do końca. Przede wszystkim podobają mi się założenia fabularne… a raczej podoba mi się struktura tego świata. Kilka szczegółów (jak puderniczka Akane ;D) było ciekawych, kto wie czy niektórych z tych rozwiązań nie będziemy oczekiwać w przyszłości. Jeśli chodzi o sam system Sybilla, jest również interesujący tak pod względem praktycznym i moralnym… hm zwłaszcza, że jestem tuż po „Rajach utraconych” Le Guin, które sprzedały mi także społeczeństwo idealne. Ciągle trudno się przyzwyczaić do myślenia praktycznego. Dobry system to taki, który minimalizuje straty i zapewnia jak najwyższe bezpieczeństwo obywatelom, dobrobyt i organizowanie. Ogromnie ciekawy aspekt, bo ludzki uczucia i emocje są czasem zbyt dynamiczne na taki chodny osąd. Pod tym względem Akane urosła w moich oczach, zwłaszcza na końcu. Podobał mi się taki obrót spraw. Ale nie powiem żebym jakoś szczególnie lubiła któregoś z bohaterów. No… Makishima był niezwykły, znakomity czarny charakter. Panie egzekutorki też były niczego sobie, ale jakichś szczególnych więzi nie odczułam. Kilka razy przysnęłam w środku odcinka… Fabuła niekiedy nużyła mi się niemiłosiernie i nie miało to nic wspólnego z ilością krwi i okrucieństwa zaserwowanego na ekranie. Zastanawiam się na ile można było to zrobić lepiej? hm… Wyjątkowo lepiej by mi się czytało o czymś takim niż oglądało :<.
  • Avatar
    A
    San-san 24.08.2014 16:56
    niedopowiedziane
    Komentarz do recenzji "Harmonie"
    Zaczęło się ciekawie i grafika także mi się podobała, nawet była dramaturgia i moje ulubione elementy sf…
    Ale zaraz… gdzie zakończenie? Co w ogóle z tego wynika? Zamiast opowieści o więzi między ludźmi dostałam historyjkę o stukniętej dziewczynie, która może i wcale stuknięta nie była, ale finał historii doprowadził do takich wniosków. ;/
    W zasadzie mniejsza o dziewczynę, bo wydała się całkiem sympatyczna i czuję, że miałabym z nią nutkę porozumienia. Ale bohater był jakiś taki w sumie nie teges.
    Wyraźnie mu się podobała i jak wreszcie znalazł z nią nić porozumienia to chyba się jej przestraszył i na tym się skończyło. Tak jest! Skończyło się na tym, że on uprzejmie jak to uprzejmy nijaki bohater postanowił dać jej kosza. Takie były moje wnioski, więc jestem zawiedziona i mimo nadziei na rzecz interesującą wlepiam wątłe 6/10 :P
  • Avatar
    A
    San-san 26.06.2014 00:00
    bish - a kysz!
    Komentarz do recenzji "Yamato Nadeshiko Shichihenge"
    Wobec jednej zasadniczej sprawy się zgadzam z autorką recenzji w wersji niepochlebnej. Czterech bishów było tak koszmarnych i paskudnych, że porazili mnie swoją brzydotą w pierwszej chwili i aby się uratować musiałam rozchylić firanki i wpuścić słońce.

    Moim słoneczkiem paradoksalnie okazała się Sunako.
    Owszem karykaturalnych, sanbsurdalnych sytuacji nie brakuje. A sceny gdzie „olśniewające kreatury” [jakże celne!!] sparklą się paskudnie są ohydne do po*****. Ale gdy przetrwałam to okazało się, że natrafiłam na jedną z najbardziej zabawnych komedii jakie udało mi się w anime widzieć. Uwielbiam białe deformacje bohaterów, uwielbiam chibi­‑Sunako, czy raczej pamperek Sunako w jej dresie i z przerażającą aurą, która tak naprawdę bardzo często przemienia się w coś super­‑uroczego. Podobała mi się zarówno jako mini­‑Sunako, jak i Sunako­‑demon zemsty. Obie formy uważam za wspaniałe. Pozostałe panie z serii: Noi­‑cchi, śliczna blondyneczka, „ciocia” i mamusia są na drugim miejscu, ale zyskały wiele mojej sympatii.

    Bishe okazali się znośni przede wszystkim jako bezosobowe białe duszki, ew. w wersjach pozbawionych szczegółów twarzy. Mieli chamskie podejście do Sunako bo traktowali ją jako gospodynię domową, która wszystko za bogatych chłoptysiów zrobi. Druga rzecz, że Sunako lubi to robić i w ogóle ma wiele przyczajonych, sympatycznych i zdumiewająco normalnych cech. Co tworzy w sumie z niej postać nieco ciekawszą. Powód dla którego taka się stała był oczywiście absurdalnie- absurdalny i „gupi”, ale mam wrażenie, że twórcom o to chodziło. Zresztą zamiłowanie Sunako do rzeczy strasznych zaczęło się (co widać szczególnie w ostatnich odcinkach serii) o wiele wcześniej i wcale nie miało wiele wspólnego z dupkiem, na którego natknęła się dopiero w szkole jako nastolatka, dwa lata przed wydarzeniami.

    Bez względu na zasadność sytuacji i motywy kierujące postaciami, co odcinek robi się zdziwniej i zdziwniej i o to właśnie chodzi. Oklepane walentynki, czy jakieś letnie festiwale nie pasują tutaj. Tu wszystko jest kosmiczne i nietypowe. Cudownie się to oglądało w kontraście do wszystkich typowo szkolnych serii. Śmiałam się przed ekranem podczas każdego kolejnego odcinka głośniej i zorientowałam się w połowie serii, że ogromnie lubię Sunako.

    Ta seria była wspaniała. Świetne było to, że tak naprawdę wątek „romantyczny” to raczej wygórowana nazwa. Ja bym nazwała tę sytuację szczerą przyjaźnią. [ kliknij: ukryte .

    Co prawda przede wszystkim lubię spokojne anime, nie znoszę wrzaskliwych, hałasujących postaci robiących wokół siebie niepotrzebny szum. Lubię stonowane charaktery i delikatne tła… Ale tutaj przy wszystkich ogniach piekielnych, chmurach burzowych, wybuchach, wrzaskach, piskach (szczególnie Sunako) i dynamizmie: bawiłam się znakomicie, śmiałam się głośno i nie żałuję czasu spędzonego nad serią. :)
  • Avatar
    A
    San-san 4.05.2014 21:00
    Komentarz do recenzji "Gokukoku no Brynhildr"
    Typowa średnia przygodówka­‑haremówka. To znaczy błędów co niemiara, cycków zdecydowanie za dużo, mhrok, traumatyczna przeszłość i oczywiście wspólny klub… Ale ogląda się bo w sumie wciąga. Zaraz czemu ja to w ogóle oglądam? No właśnie nie wiem… pewnie jak zabrnie w granie totalnego przerysowania i absurdu to porzucę.
  • Avatar
    A
    San-san 4.05.2014 20:54
    po 3 ep.
    Komentarz do recenzji "Ryuugajou Nanana no Maizoukin"
    W zasadzie mniej mnie interesuje fabuła, która jest jak na razie w porządku, niezbyt oszałamiająca i bez ochów­‑achów. Ale bohaterowie mają szansę podbić moje serce :)

    główny bohater: Yama Jūgo może nie jest ideałem, ale przynajmniej nie zachowuje się jak największa sierota i oferma w stadzie. Jest pewny siebie i taki kojąco normalny przez co daje się go lubić. Zobaczymy co jeszcze pokaże. Trochę mnie zawodzi swoim męskim upodobaniem do „meido” itp. ale w sumie niech im tam będzie.

    duch: Ryūgajō Nanana ma kilka cech irytujących ale i kilka, które wychodzą na plus. Zobaczymy co przeważy.

    błyskotliwa detektyw: Ikkyū Tensai Luv it! Moim skromnym zdaniem jest wspaniałym zaprzeczeniem stereotypów. Wygląda trochę i zachowuje się jak Taiga z Toradory, ale na szczęście tsunderowatość to nie jest jej najważniejsza cecha, a w zasadzie objawia się nawet dość rzadko. Wydaje się trochę zarozumiała, a potem wychodzi, że jest tego warta, bo faktycznie główkuje znakomicie! Ogromnie podoba mi się ta postać. I jakby nie było to dla niej będę oglądać kolejne odcinki XD

    („assystenta”) przemilczę. Mebel potrzebny jak wszystkie meble. Hah ^^'
  • Avatar
    A
    San-san 4.05.2014 20:43
    Komentarz do recenzji "Tonari no Seki-kun"
    Podoba mi się w tym anime kilka elementów :)

    1. podoba mi się op. i ed. które są krótkie (dopasowane do długości odcinków) i zabawne.

    2. podoba mi się, że Seki nic nie mówi. A Yokoi tylko komentuje wszystko i podoba mi się to, że czasem rozumieją się bez słowa XD

    3. podoba mi się taki maleńki szczególik, a mianowicie to, że za każdym razem końcowe słowa „Tonari no Seki­‑kun” Yokoi mówi innym tonem.

    4. podoba mi się, że odcinki są krótkie i niemęczące.

    5. i podobają mi się pomysły, to jak Yokoi się wczuwa :D i fakt, że Seki w wielu rzeczach jest naprawdę dobry.  kliknij: ukryte  Absurdalnie nie ucząc się na lekcji, ćwiczy różne praktyczne niekiedy rzeczy… Choć nie zawsze. Ale jak w coś gra to wykonywana przez niego rzecz jest precyzyjna i przemyślana :D. To świadczy w sumie o inteligencji.

    Jak dla mnie bomba ^^ w gronie niewymagających przytulaśnych anime gdzieś z 7 (A u mnie to górny pułap dla takiego gatunku).
  • Avatar
    A
    San-san 20.04.2014 03:05
    analiza jaja (na Wielkanoc)
    Komentarz do recenzji "Tenshi no Tamago"
    Po seansie i po pobieżnym zaznajomieniu się z komentarzami postanowiłam się pokusić o sztubacką, czysto akademicką analizę, z której na dobra sprawę nic nie wynika, ale może po obejrzeniu filmu pozwoli nieco uporządkować obrazy. Symboli nie rozwinęłam zanadto, gdyż szkoda mi na to nocy. Dokonałam raczej opisu tego co zaobserwowałam i postawiłam kilka pytań. Takie już zboczenie zawodowe. Umieszczam jako jeden wielki spojler, gdyż odnoszę się szczegółowo do „akcji” XD.

     kliknij: ukryte 
    Nie umiem postawić oceny, bo film mi się podobał, takiego właśnie klimatu po nim oczekiwałam, ale z racji późnej pory był miejscami mocno nużący.
  • Avatar
    A
    San-san 26.12.2013 21:45
    :<
    Komentarz do recenzji "Katanagatari"
    Nie akceptuje zakończenia!  kliknij: ukryte 

    Historia była bardzo dobra, choć nie można było zaprzeczyć, że kierowała się pewnymi schematami i pewne akcje można było przewidzieć. Kolejny minus: czasem Togame była nadmiernie wkurzająca, choć jestem zadowolona, że w rzeczy samej nie samym narcyzmem była przepełniona. Lubiłam gdy jej umysł pracował i strategie się sprawdzały. Z początku wkurzały mnie projekty postaci, zwłaszcza Maniwani. Potem trochę mniej. Przyzwyczajenie jak przy Casshern Sins. I te oczy…
    Natomiast jak kompletny osioł dopiero gdzieś przy 10 ep. zorientowałam się, że każdy odcinek ma ok. 50 min. a nie jak zwykle 25. Tak mi zlatywały jeden po drugim… Cóż 9ep skończyłam gdzieś o szóstej nad ranem. Historia była wciągająca. Może jeszcze denerwowała mnie miejscami nadmierna gadanina, zwłaszcza w pierwszej walce… Nie raz miałam ochotę mało empatycznie wrzasnąć w ekran „umieraj wreszcie!”. A często denerwowało mnie, że ginął ktoś, kto wg mnie wcale nie powinien. :<
    Za dużo wad i smuteczku San. Dlatego nie ma 10.

    Najbardziej lubiłam Nanami, Meisai Tsurugę i sennina.
  • Avatar
    A
    San-san 15.12.2013 09:06
    miła obyczajówka z kiksami
    Komentarz do recenzji "Nagi no Asukara"
    Jak już wcześniej wspomniał Tassadar podwodne miasto jest absurdalnie sprzeczne z wszelka fizyką. Jest tam pięknie i kolorowo. Bardzo podoba mi się (jakby odrobinę grecka) architektura. Arkady. piętrowo rozmieszczone budynki, kolorowe ławice przepływające tu i ówdzie. I tu już koniec zachwytów. Nie istnieje coś takiego jak opór wody, choć bohaterowie bez problemu podpływają na wysokość piętra i zeskakują z dużych wysokości. Gdyby ktoś spróbował stworzyć tam wielka bańkę nad miastem, żeby w środku była zwykła atmosfera, to może bym to łyknęła. Ale tak uczynili pierwszy kiks. Drugi to słodki romansik we wszelkich możliwych konfiguracjach, bo nie zdradzając wiele, tu każdy z bohaterów w kimś się tam kocha i to niemal zawsze jest jakaś nieszczęśliwa miłość. O dziwo wbrew poniższym narzekaniom Manaka okazała się najbardziej czynna, sympatyczna i zdecydowana (prawie zawsze). Natomiast Chisaki mnie wkurza i nie lubię jej wcale. Hikari ma więcej dobrych cech niż zwykł mieć chłopak o takim charakterze (męskiego tsundere). Interesujący jest Tsumugu, który rozbraja swoim spokojem. Staruszek. Znakomity kontrast charakterów z Hikarim.  kliknij: ukryte 
    Ogromnie mi się podoba konflikt między ludźmi morza i lądu. To napędza cała fabułę. Mnie osobiście ogromnie interesuje taka tematyka (my­‑oni, czyli kto jest Innym). I sama zdumiewam się, że takie niby mdłe anime jednak mnie wciąga.
    Poza tym duże plusy dla endingu. Wylądował już na mojej liście :).
  • Avatar
    A
    San-san 5.12.2013 09:09
    chillout
    Komentarz do recenzji "Super Seishun Brothers"
    Ogromnie lubię „nudne” anime. Nazywam tak te serie typu Lucky star czy Acchi Kocchi i Super Seishun Brothers też się do nich zaliczają. Jest to typ anime, w którym praktycznie nie ma akcji, ani wiodącej fabuły, tylko bohaterowie. I ci właśnie gadają o wszystkim, a czasem o strasznych pierdołach. Liczy się wtedy ich charakter, teksty i zachowanie.

    SSB traktuje o dwu starszych siostrach (w wieku studenckim) i dwu młodszych braciach (w wieku licealnym). Część zajść komentuje narrator nie szczędzący ironii uznając np. „z zewnątrz normalni, wewnątrz żałośni”.
    Projekty postaci są przyjemne dla oka. Zmieniane są części ubioru i fryzury dziewcząt. Większość fabuły dzieje się w domu, oszczędzając nam przetartych szkolnych schematów.

    Seria ta jest znakomita, żeby wciągnąć ją w niedzielny depresyjny wieczór na raz i odprężyć się zupełnie.
    Bohaterowie są sympatyczni i z każdym króciusieńkim odcinkiem czegoś się o nich dowiadujemy.
    Polecam tym, którzy jak ja lubią „nudne” anime, takie odrobinę urocze, ale nie powodujące pękania szkliwa na zębach.
  • Avatar
    San-san 8.11.2013 20:53
    a co by się stało...
    Komentarz do recenzji "Outbreak Company"
    W podobny sposób wymyślałam ostatnio co by się stało, gdyby np. statki elfów z Władcy Pierścieni (Mogli by wyglądać trochę inaczej niż na to wskazują książkowe standardy) zamiast do swych cudownych zaświatów wypłynęły na południowym Pacyfiku w naszej rzeczywistości. W dodatku każdy z obcych byłby w stanie korzystać z choćby najprostszej użytkowej magii. Pewnie wystąpiłoby wielkie spięcie narodowe, bo każde z mocarstw chciałoby zagarnąć przybyszów dla siebie jako łup. W rezultacie przydzielono by im kilka niezbyt zaludnionych wysepek jakiegoś wielojęzycznego archipelagu. Próba wsadzenia w rezerwaty nie powiodłaby się do końca, gdyż mimo kompletnej nieznajomości języka, Elfowie prezentowaliby rasę (! może nawet genetycznie odmienni, a więc może stanowiliby i odrębny gatunek) inteligentną i na swój sposób wykształconą. Nawiązałby się międzynarodowy fanklub elfi, w opozycji do kseno­‑ku­‑klux­‑klanu, elfy zaczęły by się mieszać z ludźmi…

    I takie tam, ale to jest wszystko zależne kto zareaguje najpierw. Jaka kultura i jak zachowają się sami obcy. Scenariuszy jest wiele i są tylko częściowo do przewidzenia. Teoretycznie więc próba nawiązania kontaktu poprzez elementy kultury rozrywkowej i popularnej jest zupełnie dobrym sposobem, zwłaszcza, że my jako obcy nie pokazaliśmy krainie Petrarki nic czego mogliby się prawdziwie obawiać. (Jak broń czy elektryczność). Chyba, że to wyczytała w mangach. Chociaż jak się nie wie na co patrzy i nie widzi się dowodów to trudno jest sobie wyobrazić „bezustanne źródło światła” z.B.
  • Avatar
    San-san 3.10.2013 10:33
    Re: 1. Zanim się zacznie
    Komentarz do recenzji "Coppelion"
    W GG to przynajmniej o tyle miało sens

    O to to! A to anime, jak się zdaje na pierwszy rzut oka, jest dla fanów 'spódniczek' i nastolatek ze spluwą. Meeh.
  • Avatar
    A
    San-san 26.09.2013 17:12
    1. Zanim się zacznie
    Komentarz do recenzji "Coppelion"
    Podoba mi się pomysł i projekty graficzne. Czemu tylko to muszą być nastolatki w szkolnych mundurkach? Czyżby inna opcja dla Gunslinger Girl?
  • Avatar
    San-san 8.09.2013 11:02
    Re: W sumie czemu nie.
    Komentarz do recenzji "Chihayafuru"
    Nee, ale oni w sumie dość często przegrywali. A ja gorąco kibicowałam Chihayi, bo choć jest niepoukładana i chaotyczna, to ma talent i ciężko pracuje. Nie można jej tego odmówić. Ile razy przecież oglądała film z walką Shinobu. Takim samym geniuszem co Arata była Shinobu zresztą, tylko Shinobu dało się jakoś lubić ^^, a Arata mógłby dla mnie nie istnieć.
  • Avatar
    A
    San-san 13.08.2013 18:32
    plusy i minusy
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin"
    Grafika: Podobają mi się postaci, choć mimo podobnego jak myślę wieku niektórzy wyglądają na 16 a inni na 30 (np. Armin wygląda jak dzieciak, Mikasa jak dorosła kobieta). Także mundury są bardzo ładne i postawa przy salucie. Jednak nie podobają mi się Tytani. Pewnie jest jakieś uzasadnienie na ich wygląd, ale nawet te szczęki nie są wcale przerażające. Strach budowany jest jedynie poprzez zachowanie bohaterów. Gumowate wielkoludy są nieco śmieszne. Mogłaby podziałać ta bezmyślność spojrzenia i jakby obłęd na niektórych twarzach… Ale nie. Znacznie bardziej bałabym się, gdyby to była zgraja wilków niż To.

    Muzyka: Przekonałam się do pierwszego openingu, a ujął mnie zarówno graficznie i muzycznie ending i żałuję trochę, że postaci w anime nie wyglądają tak jak tam. Muzyka w czasie trwania akcji jest znakomicie dobrana i świetnie potęguje napięcie, choć jak zwykle obraz przesłania mi cały odbiór i nie jestem w stanie powiedzieć czy coś mi się podobało szczególnie. OST muszę odsłuchać osobno.

    Fabuła:
    Ja wciągnęłam 13 odcinków na raz i akcja była dla mnie płynna, wciągająca pełna nieoczekiwanych napięć i niekiedy ciekawych zwrotów akcji. Ale nie wyobrażam sobie ucięcia akcji po tych 14 odcinkach. Jak dla mnie to seria na spokojne 50 episodów. Świat, jak ktoś już wspomniał ma wiele do życzenia. Przede wszystkim pod względem muru i Tytanów. Wyobrażam sobie bardzo mgliście jak można by w prędkim czasie stworzyć tak potężną budowlę (wystarczy sobie przypomnieć Chiński mur, przypuszczam, że te mniej więcej 7 tys. km zbudowanych siłą ludzką mogłoby stanowić obwód trzech murów w SnK, ale mur Chiński jest niższy), choć zrozumiałe jest powstanie „kultu muru”, notabene ciekawy element. Jednak póki akcja się nie rozwikła przymykam na niedogodności świata oko.

    Postaci: każdy chyb znajdzie sobie ulubioną postać. Wszyscy działają zrozumiale dla psychiki ludzkiej i są logicznie zbudowanymi postaciami. Choć uważam, że Mikasa jest przepakowana. Eren stracił dla mnie w oczach po tym jak  kliknij: ukryte . Najbardziej lubię zwykłe postaci, tych kadetów, z biednych wiosek. I moją ulubienicą stała się dziewczyna od ziemniaka. Lubię tez Armina, który jest słaby, ale bazuje na inteligencji.

    Konkluzja: Jednak najważniejszym elementem i tym co najbardziej mnie kusi i pociąga w SnK, jest napięcie. Dlatego uważam, ze anime nie jest o niczym. „Tylko o walce” ktoś powie? Nie chodzi tu o naparzanie. Wspaniale ukazany jest strach przed walką, zwykłe ludzkie odruchy i przekonanie, że nawet jak nie chce się umierać i walczyć, to się to robi. My pokolenie ludzi, którzy nie znamy wojny, obyśmy nigdy nie musieli stawać wobec takich dylematów. Ale czasem świadomość tego jak to może wyglądać jest cenna. Tak na to patrzę.
  • Avatar
    San-san 10.07.2013 08:31
    Re: ...
    Komentarz do recenzji "Free!"
    Hime­‑san, to był sarkAzm ^^'
  • Avatar
    A
    San-san 6.07.2013 23:48
    Komentarz do recenzji "Hatsukoi Limited"
    Przyjemne romansidło. Bez fajerwerków i oklasków.
    Z początku byłam ogromnie zainteresowana pomysłem, by słodka gimnazjalistka zaczęła się przekonywać do typa o dość strasznej aparycji. Ale dziewucha raczej późno doceniła zalety misiowatego stalkera i  kliknij: ukryte .
    Yamamoto aka Saki, była bardzo fajną postacią. I ogromnie mi było żal, że spodobał jej się taki nijaki typ.
    Nao – malarka miała uroczy motyw i jako wdzięczna, cicha dziewuszka subtelnie zabarwiła ekran na różowo.
    Wątek Enomoto i Kusudy(kappy) był sympatyczny, prędko polubiłam samego Kusudę, ale o Enomoto miałam jak najgorsze zdanie. Trochę się wyrobiła, ale kilka razy miałam ochotę wytargać babsztyla za kudły. Za głupotę, egoizm, zadzieranie nosa, wielkopaństwo… mam wyliczać dalej?
    Dobashi była chyba moja ulubiona poza Yamamoto. Spokojna i bardzo cool. Głos rozsądku wobec szalonej fanatyczki brata i szalonej fanatyczki Zaitsu.
    Wątek z cyckami niepotrzebny i nudny.
    Ecchi bynajmniej mnie nie radowało. Wciąż tylko się zastanawiam kto ustala tak absurdalnie bezsensowną długość spódniczek. Nosiłabym męski mundurek.
    Wątek z podróżą inspirujący.
    Ale niektóre sceny były… sztuczne i naciągane. Ilość osób zamieszanych w romanse porażająca. Porażająco nierealistyczna. Nie rozumiem upodobania Japończyków do incestów. Śmieszne mi się też wydaje, że tak wiele ludzi w jednej klasie kocha się w sobie nawzajem.
    Marudzę, ale mimo iż oglądało się to miło i z przymrużeniem oka zaskakują mnie tak wysokie opinie.
    nie więcej niż 6.
    Już wolałam Lovely Complex.