Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

San-san

  • Avatar
    San-san 30.12.2017 16:08
    Re: nieważne...
    Komentarz do recenzji "Net-juu no Susume"
    acha… i:
    To nie jest tak, że trzydziestoletnia osoba musi się zawsze i w każdej sytuacji zachowywać, jakby połknęła kołek.
    tak jest! A ja się utożsamiałam z główną bohaterką, jestem niewiele młodsza, a miewam podobne odpały… Żebyście widzieli mnie przed komuterem jak radośnie reagowałam na znajome produkty ze sklepu combini ^^'
  • Avatar
    A
    San-san 30.12.2017 16:03
    nieważne...
    Komentarz do recenzji "Net-juu no Susume"
    Wszystko nie ważne, te zbiegi okoliczności i cukierkowatość… To było takie urocze!!! Super miłe i ciepłe i w sam raz na dwa wieczory *-*
    jak ciepło na serduchu, cudnie się bawiłam ;3
  • Avatar
    A
    San-san 29.12.2017 20:50
    stare a nowe
    Komentarz do recenzji "Kino no Tabi: The Beautiful World - Animated Series"
    Stare Kino było znakomite nowe… cóż. Przeszkadza mi to, że Kino tutaj to śliczna dziewczynka. W starym Kino nie było tego widać. Ale to moje prywatne indywidualne poczucie.

    Niemniej seria mi się podobała. Jeśli chodzi o elementy filozofii: cóż, do mnie przemawia nawet tekst z końca – to może być koniec, albo początek z mojego włąsnego punktu widzenia. Dla was to może być bezustanna tułaczka, a ja kończę ją tu i teraz i zaczynam jutro. Bardzo mi to odpowiada i pasuje do mojego włąsnego życia. Sama lubię sobie postawić takich kilka kamieni milowych na drodze z napisem: „tu był koniec czegoś”.

    Książę był pokazany dla kontrastu do Kino. Podobało mi się to, bo to pokazywało jej sposób myślenia i swego rodzaju mądrość. on był dobry, a ona mądra.

    podobało mi się jeszcze bo pokazali kilka historii, których nie znałam. Te które znałam w starym Kino były lepiej wyreżyserowane.
    Ishio.
  • Avatar
    A
    San-san 25.12.2017 19:02
    meh
    Komentarz do recenzji "Kujira no Kora wa Sajou ni Utau"
    ...Czy tylko ja mam poczucie, że robi się nudno?

    Z jednej strony niby fabuła idzie do przodu, z drugiej te pełne natchnienia dialogi…
    Najbardziej męczy mnie Suou. Jest bardzo pozytywny, milutki i przyjacielski. I zupełnie rozumiem, że mieszkańcy Błotnego Wieloryba są tacy… Mają (za wyjątkiem może zakał trzewi) super łagodne, przyjacielskie usposobienie. Są dziećmi, które prędo dorosły, ale zachowały całą swoją niewinność! O właśnie! Mieszkańcy Błotnego Wieloryba są tacy niewinni. I jest to zrozumiałe i dobre… ale również trochę męczy. Tak samo  kliknij: ukryte i  kliknij: ukryte  i w ogóle antagoniści są aż zanadto. Nie wiem czy ten kontrast mnie męczy… w końcu o to niby chodzi w fabule. Sama nie wiem. Może jest to spowodowane oglądaniem z odcinka na odcinek, zamiast ciągiem…

    Czy ktoś ma podobne odczucia?
  • Avatar
    San-san 25.12.2017 18:51
    Komentarz do recenzji "Inuyashiki"
    To znaczy… Trochę jak z żołnierzami na wojnie. Część z nich to normalni ludzie, z zupełnie przyzwoitą moralnością. Ale zostają przeszkoleni do zabijania. Muszą zabijać, takie mają rozkazy. Część wraca z dużą traumą i chorobami psychicznymi. Niektórzy jakoś sobie radzą. Rozmawiałam w zeszłym roku z chłopakiem, który walczył z Iraku…
    Natomiast są tacy, którzy fakt, że są żołnierzami traktują jako przepustkę zwalniającą ich z wszelkiego poczucia, że mogą robić coś złego… To było też pokazane w Juuni Taisen (szczególnie wydaje mi się w przypadku Trygrysicy, ale nie tylko). Jest sporo ludzi, którzy w obliczu „przyzwolenia” na zabijanie, uważają, że to nic złego. Mogą. Shishigami MÓGŁ. I to bardzo. To nie chodziło nawet o to, że on tych ludzi nienawidził. Nie. Był wściekły kiedy  kliknij: ukryte . Ale tak… zabijał zupełnie randomowych ludzi. Robił to, bo mógł. W dodatku czuł się nieczłowiekiem, co w jego mniemaniu dawało mu przyzwolenie. Zwalniało go z ludzkiej moralności.
  • Avatar
    A
    San-san 25.12.2017 18:44
    nawiązując...
    Komentarz do recenzji "Juuni Taisen"
    Podobało mi się rozważanie życzeń. Przeczytałam wszystkie. Wraz z ich negacją.

    Czego byście sobie życzyli mając jedno życzenie?
    Wykluczam mnożenie życzeń w nieskończoność, to przesada…

    Jak się zastanowić systemem Szczura to dość frapujące. Na przykład gdyby zażyczyć sobie aby można było przywrócić życie wybranym osobom. Przyjaciołom, rodzicom przyjaciół, rodzinie… Jak się nad tym zastanowię jest wiele osób, z którymi chciałabym się zobaczyć, a nie mogę bo nie żyją. Pytanie, czy gdyby ich przywrócić do życia, to na zasadzie: nigdy nie umarli/ nie zginęli, pojawili się nagle, uszczęśliwiając rodziny… I kiedy umrą ponownie? Samo myślenie na ten temat jest stresujące :<
    Bo gdyby zażyczyć sobie na zasadzie: „nie stało się” to rzeczywistość zmieniłaby się diametralnie. Nawet przeżyta przeze mnie… Mogłabym nie dokonać tego co zrobiłam, albo niepopełnić błędów, które uczyniły mnie mną. I kto zadecydowałby kogo pozostawić martwym, kogo żywym?


    Może jakieś lżejsze życzenie? Uszczęśliwianie ludzi wkoło jest… trudne, czasem niemożliwe… Więc może supermoce? Tu już łatwiej
    Zawsze w takiej sytuacji pojawia mi się:
    - chcę umieć latać!
    (Najlepiej w fukncji niewidzialności, nienamierzalnej dla radarów),
     – albo funkcja Jumper: teleportacja – którą osobiście używałabym do podóży po świecie… Ogromnie ryzykowne, ale jest to moc, której mi bardzo brakuje. Choć z drugiej strony… kiedy przejdę na pieszo 10 km to jestem dumna. Jak przejadę rowerem – to jest to normalne, jak samochodem – to kpina. Za bardzo kocham chodzić… Z drugiej strony gdyby teleportowała się do Mongolii albo w Tatry, to kontynuowałabym podróż na pieszo do momentu aż bym chciała się ogrzać, zjeść, albo miałabym dosyć. Czy jednak na pewno doceniałabym taką podróż? Jak lecę samolotem i jestem na końcu świata, to mam poczucie braku dystansu. Co innego gdy w pokonywaniu dystansu pomagają mi własne mięśnie – wtedy mam respekt dla odległości i w ogóle poczucie oddalenia :)

    - Najbardziej jednak chciałabym móc wejść do własnej głowy. Zobaczyć światy które sama stworzyłam i porozmawiać z tymi, których stworzyła moja głowa. Trochę się obawiam, czy chciałabym stamtąd wyjść…

    - ostatecznie chcę mieć monitor, w którym nagrywam swoje sny, mam możliwość ich cięcia, kasowania i odtwarzania. Niektóre sceny i pomysły mogłyby być warte zapamiętania.

    Kto ma jeszcze jakieś pomysły?
  • Avatar
    A
    San-san 25.12.2017 13:34
    Komentarz do recenzji "Inuyashiki"
    Końcówka rozczarowała wielu, mimo iż wszyscy spodziewaliśmy się tego. Ja uroniłam łezkę i przyjmuję taki koniec, choć było to szybkie :P. Zgadzam się natomiast z opinią większości w innej kwestii: Inuyashiki był niesamowity, świetna postać, mega pozytywna… Gdyby nie jego specyficzny wygląd to może aż przeidealizowana.

    Shishigami był, eh. Trudna kwestia. Podobały mi się momenty z nim. Gdy okazywał emocje… Ale masakra jaką robił na ludzaich, była straszna i bezsensowna. Mnie się krajało serce, ale seria potrzebowała antagonisty, który w dodatku miał okazać skruchę. Moim zdaniem powinien zatrzymać morderstwa do momentu kliknij: ukryte . Może nie do końca „psychopata”. Poczuł się wszechmocny i co w zasadzie miałoby go powstrzymać przed zabijaniem? Często ludzie tacy są.

    W każdym razie fabuła zmierzała w jednym kierunku. Była stabilna i niezaskakująca. Ale jeśli chodzi o całą resztę podobało mi się. Grafika – uważam bardzo zacnie, starannie. Choć były momenty, że Shishigami przestawał wyglądać jak on. Zachwiania jakości. Do CGI nie mam zastrzeżeń.

    Uważam, że w tym anime chodziło o ukazanie emocji ludzi. Fabuła była pośrednia. Było nieźle.
  • Avatar
    A
    San-san 23.12.2017 22:01
    złote!
    Komentarz do recenzji "Houseki no Kuni"
    nie tylko ręce ^^ Ha.

    Seria ma moim zdaniem wszystko to, co dobre anime mieć powinno:

    Ciekawy, nietuzinkowy świat

    Zróżnicowanych bohaterów, którzy mają swoje ciekawe charaktery,

    Głównego bohatera, który przechodzi przemianę,

    Muzyka – podtrzymująca charakter serii

    Grafika – jak wyżej…

    Moim zdaniem wszystko się sprawdza. Lubię sposób w jaki poruszają się postaci, ten blask we włosach, akcje ataku i momenty gdy się kruszą. Z muzyki lubiłam moment gdy pojawiali się Lunarianie – zawsze pojawiał się niewinny leitmotiv, który zaczęłam kojarzyć z niebezpieczeństwem.

    Phos – okazała się doskonałą bohaterką. Początkowo denerwująca i leniwa zmienia się i wszystko okazuje się uzasadnione. Mimo że świat teoretycznie jest ubogi (jedna mała wysepka i morza wokół) to okazuje się znakomitym tłem wydarzeń.
    Fabuła – myślałby kto, że będzie nudno, nic z tych rzeczy. Każdego odcinka wypatrywałam z nieceirpliwością, a trzy ostatnie obejrzałam już po angielsku bo nie mogłam sie doczekać tłumaczenia.
    Najwięsze brawa dla postaci, które mają swoje przywary, motywacje, zajęcie, nastawienie.

    Najbardziej poza Phos lubiłam Euclise (choć to może być zasługę Seijuu) i Yellow Diamond. No i Antarkcyt. <3 Ale reszta również była świetna Dia i Bort i Cinna, Rutyl, Alex… ^^

    Chcę jeszcze!!!!

  • Avatar
    A
    San-san 19.12.2017 14:50
    walcem...
    Komentarz do recenzji "Ballroom e Youkoso"
    pierwszy zmienny, drugi zmienny, trzeci zmienny czwarty zmienny i. Prawa kręci, lewa kręci, prawa kręci, lewa kręci i…

    Dobra sportówka ma dla mnie ten szczególny element, który sprawia, że nie obchodzi mnie cała reszta… albo nie tyle „nie obchodzi”, co przechodzi na drugi plan. Otoż dobra seria sportowa w moim przypadku zachęca mnie do spróbowania tego co główny bohater. Przy „Baby Steps” miałam ochotę pójść na kort i popróbować jak to się robi. Gdy oglądałam znienawidzoną przez siebie siatkówkę w „Haikyuu” nagle miałam ochotę wziąć do ręki piłkę i nakłonić jakichś ludzi by ze mną zagrali…

    Co by nie mówić o BeY… zapisałam się na kurs tańca towarzyskiego. Tak jakoś wyszło ^///^

    Główny bohater jest trochę wkurzający, rysunek postaci jest specyficzny… mnie najbardziej przeszkadzały usta – te krechy… Wygięte do granic możliwości ciała nie były zbyt piękne ani realistyczne. Przebitki artystyczne (czworonożne wrażenie Tatary) były paskudne.

    Ale fabuła była nawet niezła. Zawody, taniec… Nic zbędnego. Odrobina pobocznych historii. Jakoś tak się działo, że i tak cieszyłam sie na każdy odcinek i nie miałam poczucia ani dłużyzn, ani że jest nudno. Do końca mi się podobało.

    Jak to się stało? To ja nie wiem. Ale mimo, że od początku miałam do tej serii jakieś ale, to podobało mi się :)
    Postaci były całkiem fajne i na ich relacje (zwłaszcza pod koniec) patrzyło się z sympatią.

    Jakby poszedł II sezon – oglądałabym
  • Avatar
    San-san 12.11.2017 18:41
    Re: wciągnęta
    Komentarz do recenzji "Sagrada Reset"
    O wiele ciekawsza dla mnie była postać tej której Haruki się najbardziej obawiała.


    Ta postać była niesamowita. Zwłaszcza w 10tym odcinku

    Dla tego anime odłożyłam wszystkie inne na potem. Idealne na niedzielny wieczór.
  • Avatar
    A
    San-san 10.11.2017 22:16
    wciągnęta
    Komentarz do recenzji "Sagrada Reset"
    Mój ulubiony typ anime!!

    Absolutnie trafione w moje gusta.
    Wszystko mi się podoba, to że bohaterowie są spokojni i myślący, to jaka jest relacja między głównymi bohaterami, to że są szczerzy i jednocześnie nie mówią sobie wszystkiego. To, że jest tu ciekawy pomysł, rozmowy, intrygujące postaci, które wcale nie muszą się obrażać, krzyczeć i zachowywać jak tsundere, to że nadzwyczajne zdolności są różnorodne, ciekawe, nietuzinkowe i pomysłowo wykorzystwane, a nie robi się z nich fajerwerków, to że w anime się dzieje mnóstwo, ale sposób prowadzenia fabuły jest spokojny i relaksujący… Faktycznie przeszkadzało mi trochę jeśli bohater był ranny a zachowywał się jakby nawet nie czuł bólu… Trochę zbyt zrównoważony. Z kolei Haruki, która powinna być bardziej zmulona pokazywała cały szereg emocji i była przy tym zabawna. To jak stara się cały czas dopasować, zmienić i zaskarbić sobie uznanie Keia. Wciągam jeden odcinek po drugim i mi dobrze :)
  • Avatar
    San-san 5.11.2017 21:45
    Komentarz do recenzji "Kujira no Kora wa Sajou ni Utau"
    Macie rację, niemniej ja bym jeszcze nie stawiała krzyżyka.

     kliknij: ukryte  Ha, nie przeczę, że jest psycholem, ale zastanawia mnie zaplecze charakterologiczne tych postaci.
  • Avatar
    San-san 5.11.2017 21:39
    Komentarz do recenzji "Kujira no Kora wa Sajou ni Utau"
    To prawda, że nie ma przesłanek do sf.

    Mamy thymię, która na razie funkcjonuje jak magia…
    Ale ciekawa jestem samych statków­‑wysp.

    Błotny Wieloryb brzmi trochę tak, jakby ogromny pradawny organizm zgromadził na grzbiecie cały piaskowy zamek. Niczym krab pustelnik. Miałam przez jakiś czas poczucie, że to czym pływają jest żywe. Ale nie zanurza się ani nie wynurza… (choć można go „zatopić”).

    wyspa­‑statek Lycos bardziej przypomina wyspę. Pojawia się  kliknij: ukryte ... Na ile można kontrolować wyspy jak statki? Czy dzieje się to za sprawą thymii, a może tych  kliknij: ukryte ?

    Zastanawiam się też nad działaniem thymii. Naznaczeni żyją krócej, więc to tak, jakby użycie thymii zabierało ich energię życiową. Nie ma zaklęć i inkantacji. To wykorzystanie wrodzonej umiejętności, może genetycznej? Może ludzie zostali tak zaprogramoani… tzn uruchomiono coś metodą eksperymentów?

    Na pewno ogromną rolę grają tu emocje. Okazywanie ich jest trochę tabu. Przez łzy i rozpacz wcale nic się nei wydarza, brzmi na razie jak tradycja… A może uznano, że to emocje prowadzą do nieszczęść? Może to, byłoby grzechem Falainy?

    Brak natomiast jakiejkowlwiek energii elektrycznej. Nie ma prądy mimo iż możnaby wykorzystać siłę wiatru ku temu…
  • Avatar
    San-san 2.11.2017 10:30
    Komentarz do recenzji "Kujira no Kora wa Sajou ni Utau"
    ;) myślę, że to dobra propozycja.

    Z drugiej strony może systematyka pomogłąby nieco w ocenie sytuacji. To znaczy Jeśli niewtajemniczonemu mówi się, że lubi się np fantasy to od razu przychodzi mu do głowy Tolkien, Narnia albo jakiś schematyczny świat smoki, magia, baśń. A autorzy miewają tak niesamowite pomysły, wychodzą poza granice szufladek, że byłoby niekiedy krzywdzące stawiać uroczą dziecięcą bajkę fantasty z zawiłym politycznie światem pełnym intryg i zwrotów akcji. Nie, żeby mroczniejszy świat równał się od razu z wysoką literaturą. Niemniej sądzę, że ludzie lekceważą fantasy i sf ze względu na uproszczcenia…
  • Avatar
    San-san 1.11.2017 16:21
    Komentarz do recenzji "Kujira no Kora wa Sajou ni Utau"
    Rzeczywiście nigdzie nie powiedziano o tym, że to przyszłość, a nie po prostu niezależny, osobny świat. Po prostu takie odniosłam wrażenie.

    Podobną sytuację mamy w Houseki no Kuni. Ale tam jest powiedziane, że to bardzo, bardzo odległa przyszłość. Chyba…

    Niemniej podgatunków fantasy i sf jest tak wiele, że czasem trudno sprecyzować. A mnie to ogromnie frapuje.

    Mamy bowiem typowe fantasy, które dzieje się w czasach, które naśladują średniowiecze, pojawia się magia, oraz nadnaturalne stwory typu smoki. Z drugiej mańki mamy science fiction, które udaje, że opiera się na nauce i często dzieje się w przyszłości albo wręcz w kosmosie.

    A dalej pojawiają powieści i fabuły kompetnie rująujące, wychodzące poza ten podział.

    Bo mamy cykl Kushiela, który dzieje się niby w renesansie… a rzeczy nadprzyrodzone wielokrotnie nawiązują raczej do religii niż magii.

    Mamy Le Guin (np. „Urodziny świata”), której światy na innych planetach są symulacjami pozamagicznymi, gdzie nie wiadomo czy to jeszcze sf, czy fantasy, czy dysertacja socjologiczna.

    Jest „Cieplarnia” Aldissa, gdzie przyszłość miliony lat w przód, ludzi tyle co kot napłakał i żadnej technologii… no powiedzmy. To już wykracząło poza post­‑apo.

    „Dzień Tryfidów” – sf, które nie ma nic z technologii ani magii może inżynieria genetyczna. Jak to nazwać? Przyszłość? Niech będzie sf.

    Mamy Żuławskiego powieść „Na srebrnym globie” gdzie pierwsza część jest unaukowiona, niemal realistyczna, poza kilkoma szczegółami, a zamienia się w fantasy, które opiera się na istnieniu ludu nie mającego już z Ziemią nic wspólnego i funkcjonującego na włąsnych zasadach.

    Są fantasy, które dzieją się współcześnie, z pomocą współczesnej i trochę zmodernizowanej technologii: jak w wielu współczesnych polskich książkach fantasy.

    w „Achaii” Ziemiańskiego mamy miesznke fantasy z nowszymi technologiami. Magia miesza się z techniką.

    W cyklu Aleksandy Rudej niby klasyczne fantasy, magia, te sprawy, ale w barzo nowoczesnym wydaniu, gdzie Uniwerek działa zupełnie jak nasze, społeczeństwo postępuje też bardzo nowocześnie mimo obecności elfów czy trolli. A magia ma wymiar nauki. Bliższa jest matematyce niż wróżeniu.

    Albo Orson Scott Card, który z upodobaniem miesza style. Czytasz, wydaje ci się klasyczne fantasy, a tu nagle z nieba spada statek kosmiczny. Albo odwrotnie. Współczesność, Walmart, New York, licealiści i równoległe typowo średniowieczne fantasy.

    No i słynni klascycy Strugaccy i Bułyczow. Dzieje się np. w ówczesnej teraźniejszości, albo odrobina przyszłości co nie zabrania magii.
    „Niewielki pojazd kosmiczny spadł na podwórko domu nr 16 przy ul. Puszkina w Wielkim Guslarze….” <3

    Wymieniać można jeszcze długą listę. Pomysłów wszak jest od groma. Nie wspomniałam nawet o fantasy pseudohistorycznych, których nie tykam, albo odjechanych w kosmos dukajowskich filozoficznych fantaso­‑sf, które mogą się dziać wszędzie na raz, odwoływać się do starożytności, wyruszać w kosmos, działaś na ksieżycu i kończyć w postaci małej implozji w mojej głowie.

    Wnioski i konkluzje są takie, że jestem świadoma jak to się dzieje z niestabilnością i niejednorodnością gatunku fantasy i sf. Ale jeśli ludzi jest mało

    Dla samego ułatwienia powiem, że rzecz jest bliższa sf jeśli ludzkość wyginęła, a wspomina się o jej dawnej historii. Tak jest tu na Błotnym Wielorybie, gdzie poznajemy w zasadzie jakieś niedobitki i mowa, że niespotykają za częśto ludzi nieprawdaż? To jest ginąca cywilizacja.

    Mamy magię – użycie thymii, ale jest to powszechne jak zachorowania na ospę :P. Brzmi nie jak magia, tylko cecha.

    Mamy strzelby, i technikę, która może i ogranicza się do zasobów, ale raczej nie kojarzy się ze średniowieczem.

    Bardziej przypomina przyszłość niż przeszłość. Takie odnosze wrażenie ;D

  • Avatar
    San-san 19.10.2017 09:54
    Komentarz do recenzji "Ballroom e Youkoso"
    Tak!
    no właśnie, lepiej bym tego nie ujęła. To jest takie brzydkie…. dlaczego zatem nie mogę się jakoś oderwać XD
  • Avatar
    A
    San-san 19.10.2017 09:52
    Komentarz do recenzji "Mahou Tsukai no Yome: Hoshi Matsu Hito"
    Obejrzałam te odcinki z ogromnym zainteresowaniem.
    Były bardzo dobre.

    A teraz wychodzi wreszcie seria, która jest upragnioną kontynuacją. Przyznam, że wypada lekutko słabiej niż te trzy tutaj. Może ze względu na budżet… Ale seria i tak warta obejrzenia. Swój urok zawdzięcza chyba przede wszystkim bohaterom. Elias, który powinien być z pozoru mroczny a jest gentelmenem, oraz Chise, która jako dziewczynka powinna może być urocza, a jest raczej ponura i zamknięta w sobie, oczywiście co jest uzasadnione. I jest to doskonałe :) Postaci zyskują a autentyczności. Bien!
  • Avatar
    A
    San-san 19.10.2017 09:48
    Komentarz do recenzji "Kujira no Kora wa Sajou ni Utau"
    Strzał w dziesiątkę. Bohater daje się lubić. Ma swoje zadanie – swoją rolę. Nie jest typowym uselessem. Ma swoje zdanie i potrafi być niepokorny, a przy tym jest dość niewinny. Świetnie sprawdza się w roli narratora, komentatora. Nawet jego płaczliwość i emocjonalność ma tu swój sens, jak uważam.

    Świat jest odrobinę absurdalny, ale zapowiada się ciekawie. Niby fantasy, ale dziejące się w przyszłości. Takie fantasy/ sf
    jak Nausicaa, albo niektóre światy Le Guin
  • Avatar
    A
    San-san 19.10.2017 09:44
    Komentarz do recenzji "Kino no Tabi: The Beautiful World - Animated Series"
    Kino wygląda w tym remake'u bardziej uroczo, co nie do końca uważam za plus, choć nie przeczę patrzy się miło. W drugim odcinku uważam, że mocno okroili sprawę. W starej części działo się wiecej, miało to więcej emocji i było odrobinkę mniej przewidywalne. Ale Kino to Kino. Kocham. Pozostawia po sobie to przyjemne uczucie wyciszenia i zetknięcia się z naprawdę dobrą historią.
  • Avatar
    A
    San-san 19.10.2017 09:36
    Komentarz do recenzji "Houseki no Kuni"
    przeszkadza mi jedynie, że postaci są nadmiernie chude… coś im się dzieje z biodrami dziwnego. Natomiast uwielbiam włosy, które opalisują i mienią się delikatnie. Nareszcie uzasadnienie dla kolorowych włosów i faktu, że rozpoznajemy postaci kolorsystycznie XD super. Podoba mi się także klasyfikacja według twardości i fakt, że postaci są łamliwe.

    Dziwni antagoniści też są udani. Te beznamiętne twarze i splendor. No i drugi odcinek zostawił mnie z rozdziawioną gębą… Co teraz?! O,o jejku jej!

    Fantastycznie.

    Poza tym błękitne niebo, które jednak nie jest tak kiczowate jak w IOS… znaczy w serii o streat. Oraz falujące morze traw. Miodzio, wylądowało już na mojej liście wieczornego relaksu.
  • Avatar
    San-san 30.09.2017 22:10
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss"
    Ale Reg to właśnie nie jest postać bez skazy


    hm, w sumie racja :)

    no… że skrzynią czy nie, klątwa się Ozen jakoś nie ima. Ciekawe czy mieszkanie dłuższy czas w Abbysie daje lepsze rezultaty.
  • Avatar
    San-san 30.09.2017 22:08
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss"
    *.* ojeeeej nie zauważyłam. *wraca do teraźniejszości*
  • Avatar
    A
    San-san 28.09.2017 23:17
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss"
    Po 13 odcinku wyraźnie widać, że to czeka na kontynuację. Jeszcze w TAKIM miejscu… uah!

    Dla mnie Nanachi jest płci żeńskiej, choć mogę się mylić.
    Seria oczywiście wspaniała :) Bohaterka czasem trochę wkurza, ale nie można jej odmówić dużej wiedzy o Abbysie. To jest bardzo dobre, nie jest tylko idiotką z misją. Jest bardzo odważnym, trochę irytującym dzieckiem. Reg jest też odrobineczkę irytujący – taki nieskazitelnie prawy… Taki bez skazy. Ale to tylko drobiażdżki. NIe przeszkadzają w cieszeniu sie klimatem otchłani XD buahahaha…

    Mitty – super
    Ozen… jak ona się wydostała z dołu? i Lyza? Wróciła na górę nie? Jak to robią białe gwizdki? Może jednak jest sposób?

    Świat jest przebogaty i ma swoją wypaczoną logikę. Czekam na dalsze części jak na mandarynki w sezonie ;3
  • Avatar
    A
    San-san 22.09.2017 09:29
    Komentarz do recenzji "Koi to Uso"
    Zakończenie serii zostawia naturalnie wiele do życzenia. Przede wszystkim niesmak, że główny bohater okazał się tak miałki i ciapciakowaty. Sam to zresztą podsumował w ostatnim odcinku. Jest średni, średniomądry, średnioprzystojny, średniozabawny…

    Ale uważam, że seria nie była czasem straconym. Podobali mi się pozostali bohaterowie Nisaka, Ririna i Misaki. Uważam, że byli realistyczni i mieli podstawy aby zachowwywa się tak a nie inaczej, a przy tym zwłaszcza Ririna robiła dobre wrażenie dziewczyny szczerej i inteligentnej. Bardzo podobało mi się, że zminimalizowali sceny tsundere a bohaterowie byli niekłótliwi i starali się jakoś ogarnąć problem.

    Z drugiej strony mimo wszystko nie mogę w 100 procentach potępić głównego bohatera. Yukari wciąż jest tylko licealistą. Nie ma żądnych doświadczeń i także wcale się nie dziwię jego postępowaniu. Bo czyż było nielogiczne? Podobało mi się, że otwarcie przyznawał się do swojego zauroczenia Misaki.  kliknij: ukryte . To że nie umiał w rezultacie wybrnąć z tego jest frustrujące, ale nie irracjonalne.

    Łatwo jest oceniać bohatera nie będąc samemu zaangażowanym. Ale jeśli wyobrazić sobie inne zakończenie, czy rzutowałoby to na całą serię? Moim zdaniem Koi to Uso można znacznie lepiej ocenić niż np. Kuzu no Honkai nie nudziłam się, lubiłam bohaterów i czekałam na następny odcinek.

    Oczywiście to po prostu romans, nie spodziewajmy się niesamowitego dzieła na miarę tragedii szekspirowskiej.

    dla mnie 7/10 (najwięcej ile można moim zdaniem wlepić romansowi).
  • Avatar
    A
    San-san 3.08.2017 22:28
    Komentarz do recenzji "Kono Sekai no Katasumi ni"
    Obejrzałam w samolocie ;D

    Trochę mi przypomina Grobowiec świetlików. Pewnie przez to, że tak samo rzecz dzieje się w czasie wojny a dotyczny zwykłych ludzi. Tego jak sobie radzili cywile.

    Przede wszystkim uważam ten film za graficznie niezwykle przyjemny. Postaci wyglądają nieco dziecinnie, ale to nic. Główna boahterka lubi rysować i często zdarzenia pokazywane są także z perspektywy uproszczonej rysunkowo. To nie znaczy, że rzecz wygląda infantylnie. Wręcz przeciwnie. Uważam, że taki zabieg dodał realizmu swego rozdzaju autentyzmu. Jakby to był pamiętnik ralnej osoby. Sytuacje są proste, codzienne. Nie ma tam przygód i pościgów. Jest gotowanie i chodzenie do miasta, wizyta rodziny i podlewanie grządek. Jest też kopanie schronu i oczekiwanie na męża i teścia czy wrócą do domu żywi, wypatrywanie nowych statków jakie pojawiły się w zatoce.
    Bohaterka jest roztrzepana i potrafi zawstydzić rodziców swym gapiostwem. A czasem rozweselić, gdy przez swoje zamiłowanie do rysunków podpadnie policji. Nie ma tu zbędnego dramatyzmu, patosu, pompatyczności… Nie. Są zdarzenia, które po prostu się przytrafiają i wszyscy wokół musza sobie z tym radzić. Czas akcji przypada krótko na młodość bohaterki przed wojną, lata wojny, szczególnie te miesiąca najbardziej dotkliwe dla Japonii i tuż po wojnie. Film zostawia po sobie gorzawy posmak. I nie jest to wada.