x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
Gdyby nie animowane postaci przysięgłabym, że oglądam film. Podoba mi się, że są przytaczane różne „możliwości” rozwiązania zdarzeń i to, że bohaterowie dzielą się pomysłami. Również ma u mnie plus dosyć spora ilość postaci. Jeśli nawet bohater nie rozmawia z innymi uczniami klasy c, to oni tam są, mają jakieś swoje charaktery i nie są tylko anonimowym tłumem. Również ludzie, o których się tylko wspomina, a jeszcze nie grają żadnej roli w fabule. To wiele przydaje realizmu. Kadry są tak zaprojektowane, że nawet jeśli nasza uwaga skupia się na bohaterach, wokół mogą się przechadzać postronni i zajmować się swoimi sprawami.
Zatem grafika, (z każdą chwilą się w tym utwierdzam) zasługuje na 10. (Czaję się też na OST, muzyka tworzy połowę klimatu 'ciarkowego')
Ludzie, nawet jeśli ich motywy nie zawsze są zrozumiałe, zachowują się również realistycznie. Często podczas oglądania losowego anime pojawia się wiele krytyki widza kategorii: No ale przecież w tej sytuacji powinni zrobić to, to i to. Coś w stylu: zamiast iść na piechotę z Shire do Mordoru, wrzućmy pierścień do wulkanu z powietrza przy pomocy orłów. ;P
W Another, odnoszę wrażenie, nie można się przyczepić.
7 ep. Zagadka z jednej strony się rozwija, a tak naprawdę gmatwa jeszcze bardziej.
Nie są to moje spostrzeżenia ale:
kliknij: ukryte Czy wiedzieliście, że ciotka Sakakibary to asystentka wychowawcy? W szkole mówi jej per sensei, a w domu po imieniu. Stąd też baba wszystko wie i Sakaki może z nią rozmawiać.
W openingu pojawiają się sposoby śmierci. Widzieliście ten żyrandol? Ciekawe…
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
więc chyba są po prostu w III klasie ;P
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
Skoro u nich jest '98 a Sakakibara ma 15(?)lat no to kliknij: ukryte urodziła go i zmarła w '83.
Asystent? Każdy wychowawca ma asystenta. Tyle wiem…
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
moment gdy Sakakibara buja w obłokach – bezcenny ^^
kliknij: ukryte Z tymi nazwiskami znikającymi i pojawiającymi się na koniec roku pogubiłam się również.
Bibliotekarz, myślę, wie tylko tyle co powinien będąc wychowawcą klasy matki Sakakibary, a jedyny ślad po duchach to listy obecności gromadzone w kronikach.
Zastanawia mnie wciąż, czy duch wygląda tak jak tamten pierwszy chłopiec – Misaki Y. Ale wtedy bibliotekarz by go raczej poznał.
Poza tym, myślę, że ten Kos w klatce coś wie ;>. Ale główny bohater nie powinien raczej rozmawiać o 'klątwie' z rodziną. To było raczej ryzykowne ;P.
No i skoro Sakakibara właściwie urodził się w tym mieście, to siłą rzeczy w nim już był :P.
Końcówka straszna. Choć myślałam że facetwyciągnie pistolet.
Re: Karuta!
Jeśli karta byłaby wielkości pokerowej* karty czyli załóżmy 6x9cm mogłoby się rzeczywiście zmieścić nawet ze 20 sylab (rozpisałam sobie dużymi literami):
po‑wia‑da‑ją
że z‑baj‑ki
pły‑ną‑ca
na‑u-ka
mniej‑łat‑wo
-wier‑nym
u‑czy‑ni‑ła
kru‑ka.
I to załóżmy TmNR 18.
Rzeczywiście da rade…
I mogą być ze sobą niepowiązane.
A najlepiej wymyślić samemu i rozprowadzić na konwencie… <zaciera łapy>
Problem polega tylko na tym, by odpowiednio przeczytać. I to z super‑dykcją.
*przykład
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
A poprzednie lata przechodziły przez to samo.
Więc klasa o której mowa (ta, która zauważyła naddatek ucznia) to była jakaś inna, wcześniejsza klasa. Hm. W zasadzie to powinna być ta klasa/ ten rocznik od którego się zaczęło. I teraz tylko trzeba pilnować, żeby nikt nie był ponad liczbę określoną. A może jeśli osób miało być po prostu o 1 mniej to np. wystarczyłoby przetransferować Misaki Mei do innej klasy i nikt nie musiałby jej ignorować. :P
A duch jest zdaje się ciągle ten sam…? Jeśli tak, to Sakakibara nie może być duchem. Chyba.
Pass. Nie wiem już nic.
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
Jibun de mite, kiite, kangaeru.
Elementy nadprzyrodzone były znośne. Co prawda element wspomnianych w recenzji eksperymentów na ludziach kliknij: ukryte supertwarde mięśnie, przeszkadzał mi i był jak sądzę „przepakowaniem” postaci, czego nie znoszę (tolerowałam tylko wszelką wspaniałość Chico. Ona może ;D )
Kameleon ukazany został ciekawie, zarówno jako postać o ważnej przeszłości i jako idea. A chyba ta Idea Kameleona i posianych po świecie jego „dzieci” podobała mi się najbardziej. On sam nie wzbudzał we mnie jakiejś szalonej sympatii. Wyśmiejcie mnie proszę, ale kojarzy mi się z Vendettą. Jak ktoś, czyjej twarzy znać tak naprawdę nie musimy, ale wiemy co ona oznacza.
Kilka motywów pozostaje dla mnie niejasnych i w pewnym stopniu odczuwam niedosyt fabuły. Kilka spraw nie zostało zupełnie wyjaśnionych. Trochę szkoda. Kilka postaci zaś potraktowanych nieco po macoszemu. Ciekawych postaci, ale porzuconych samym sobie.
Natomiast do samego końca nie mogłam wybaczyć tego zwrotu akcji i nie jego konsekwencji, że tak się wyrażę, ale przyczyny. Oglądałam w emocjach do końca, ale z jednej strony żałuję, że nie skończyło się na tym (nie pamiętam)5‑tym, czy 6‑tym odcinku.
I wiem, że moja ocena będzie nieuczciwa, bo jednocześnie mając świadomość, że w porównaniu z innymi seriami ta bije je po częstokroć na głowę, jednak jej realizacja nie dorasta do pięt zamysłowi.
Jest też takie wyjście, że anime osiągnęło to co miało osiągnąć, a ja marudnie buntuję się przeciwko takim rozwiązaniom, jak dziecko któremu odmówiono łakoci. Wrażenie po obejrzeniu tego anime mam trochę jak po przeczytaniu Orwella. Stos chusteczek i pytanie? Ale dlaczego?!
P.S. Zakochałam się w muzycznej wersji Bonne Justice Paula Eduarda. Motyw tej piosenki w anime – złoty.
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
Ja myślę, że to albo kliknij: ukryte ten chłopaczek od rysowania, bo był obecny przy śmierci kolegi gdy ten próbował zdradzić tajemnicę klasową, no i sam najwięcej wspomina o śmierci i o tym że go przeraża albo kliknij: ukryte sam Sakakibara, na przykład zapadło mu się płuco i w rzeczywistości zmarł.
Misaki mnie zdziwiła w tym odcinku. kliknij: ukryte Myślałam, że jest duchem i cieszę się, że to rozwiązali subtelniej :).
Jeśli chodzi o kliknij: ukryte bibliotekarza, to ta kuzynka/ciotka go pamięta. Sakakibara mówił jej, że z nim rozmawiał.
Ale ta sprawa z ławką i krzesłem zagmatwana. Nie kminię tego :P
Re: Karuta!
Przede wszystkim różnice stanowi, moim zdaniem, kierunek pisania. I fakt, że aby podtrzymać trudność gry, należałoby czytać dzieląc sylaby. Wtedy miałoby sens tworzenie kart podobnych.
Musiałby zostać napisany poemat na 100 wersów stanowiący całość, ale by wersy nie były zbyt długie. Jeden musi się zmieścić na jednej karcie.
U nich sylabą jest znak, Nawet jak jest do góry nogami, można się domyślić – co to? U nas karty przeciwnika byłyby ogromnie trudne do zbicia.
Także myślę, że owszem można by spróbować zrobić karutę po polsku, ale to nie byłoby TO. :)
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
kliknij: ukryte Winda była straszna.
Kiedyś pytałam przyjaciela o to, z jakiego piętra można spaść w miarę bezpiecznie… brr Jak patrzyłam na śmigające cyfry, aż mnie ciary przeszły.
Wkurza mnie, że klasa nie chce Sakakibarze nic powiedzieć.
Re: Pierwsze wrażenie
Moim ulubionym endingiem pozostanie ten z drugiej serii. Op'ki 1 i 3, choć jak posłucham 50 razy ten najnowszy, również go polubię. Wydaje mi się jakby to śpiewał mały Natsume ^^. (nie mam słuchu do seijuu).
Teraz jestem tak wciągnięta przez Natsume i jego przyjaciół, że cieszę się jak głupia choćby nawet odcinek miałby być o niczym. Oświadczam zatem, że stwierdzono u mnie w stosunku do tej serii skrajną nieobiektywność i niepoczytalność w radości jej wchłaniania.
Dawkowanie stopniowe ratuje mnie przed kompletnym zmoeniem.
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
Ale może jest jeszcze szansa dla Another. Zobaczymy co przyniesie kolejny ep.
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
Jeśli tak to ma wyglądać, to chyba porzucę oglądanie.
przypuszczam, że:
kliknij: ukryte Kto zobaczy Misaki poza Sakakibarą zapewne, ten umrze. Lub, 'umarcie' następuje poprzez zadawanie się Sakakibary z jednooką duszycą. Krwawo i mało tajemniczo :/
Chciałabym oglądnąć anime o tak ładnej kresce jak ta i w tym klimacie, ale żebym jako widz do końca nie wiedziała kto zawinił/ kto jest głównym złym/ Dlaczego się boję skoro niby nic takiego się nie dzieje… coś w tym stylu :P
Jakieś zmyślne niedopowiedzenie…
sa-ka-ki-ba-ra-kun...
op mnie denerwował ale odsłuchałam parę razy i stwierdziłam, że jest tak psychodeliczny (zwłaszcza jak się czyta tłumaczenie), że aż pasuje.
Mimo wszystko mam wrażenie, że potencjał został zmarnowany. Anime jest tak jakby robione starannie, ale brakuje mi trzymającej w napięciu tajemnicy. Bo jak na razie widz wszystkiego się domyśla już od pierwszych scen. Może rozwinięcie będzie bardziej zagadkowe.
furuba
Anime przede wszystkim jest bardzo spokojne. Jeśli coś się dzieje, są to 'okruchy' z codzienności bohaterów, jednak nie uważam tego za wadę. Kilka razy było naprawdę zabawnie, zwłaszcza w momentach gdy Yuki i Kyou stawali ramię w ramię by bronić honoru koleżanki ;).
Za wadę nie uważam również rozwiązania. Końcówka zaskoczyła mnie naprawdę trzymając w napięciu, a zmiana charakteru z komediowego na poważny robiła wrażenie. Od połowy w zasadzie pojawiła się tendencja dramatyzująca i kilka scen mnie zaskoczyło z tego powodu.
Bohaterowie okazali się także całkiem, całkiem. Fanfary laur i oklaski ode mnie dla Hanajimy, Shigure i Yukiego. Z niewiadomych powodów moją sympatię zdobył także Hatori, choć boleję nad tym jak okaleczono jego zwierzę (chciałoby się powiedzieć: opiekuńcze) przeklinające.
Hanajima i Shigure bawili mnie najwięcej, a ich postaci nie da się chyba nie lubić.
Yuki zaskoczył mnie zupełnie, bo nie gustuję w tego typu bishach, ale on był tak zniewalająco normalny. Nie mogę wyjść ze zdziwienia, że nie zrobiono z niego zadufanego księciunia. Bueno.
Postaci Kyou, Kagury czy Ayase w założeniu zdaje się dowcipne, irytowały mnie. Nie lubię humoru polegającego na wrzaskach. No Ayase się wobec tego trochę wybrania, ale tylko trochę.
No i coda: Tooru jest dobrą ale głupią dziewczyną. To, że jest miła i kochająca dla wszystkich sprawia, że można jej wybaczyć głupotę. Była bohaterką w mojej osobistej kategorii: 'może być'. W końcówce bardzo zacnie się zachowała. Podoba mi się że to jest postać działająca konsekwentnie. Jej działania są logiczne w stosunku do charakteru i jej gapowatość wynika z charakteru, nie błędów fabularnych.
Z FB można spędzić przyjemnie wieczór, nie zachwyca, ale trzyma konkretny poziom.
Karuta!
Kreska mi się bardzo podoba, Bohaterowie zarówno w wersji młodszej jak i licealnej mają przyjemne buzie i głosy. Bohaterka jest taka jakie najbardziej lubię: ma własne zdanie, własny styl, nie przejmuje się głosami innych ludzi, ma entuzjazm dla sprawy, łatwo się nie poddaje, nie należy do ludzi, którzy stwarzają problemy i wreszcie ma niegroźne wady, za które najwięcej się takie postaci lubi.
Chłopcy depczą Chihayi po piętach jeśli chodzi o nominację na przyjazny, ciekawy charakter. Tak samo nauczyciel od karuty. Mam zatem uzasadnioną nadzieję, że kolejni bohaterowie również okażą się ciekawi.
Cieszy mnie również równowaga wątków i to, że romans się nie wybija. Męczarnie tylko sprawia powolne dodawanie odcinków ;<.
Re: El Psy Congroo...
kliknij: ukryte zastanawia mnie, czy celowa była zmiana tekstu openingu gdy Okabe wraca z rzeczywistości alfa do beta(albo jak tam było)? Szkoda że nie zmienili też openingu po ostatnim D‑mailu. ^^ ciekawe wyjście ;).
El Psy Congroo...
Miejsce akcji trzyma się przeważnie laboratorium, działania bohaterów są zrozumiałe (no Moeka jest pewnym wyjątkiem) i występują różne ograniczenia czasowe ( kliknij: ukryte np. skok max o 48 h.) oto kilka wyznaczników, które sprawiają, że fabuła nie jest przekombinowana. Wielu osobom jak widzę po komentarzach przeszkadza początkowo powolny rozwój akcji gdzie dopiero zaznajamiamy się z bohaterami. Nie wnikam czy można było rozegrać to szybciej, czy było to konieczne… Moim zdaniem fabuła się rozpędza z każdym odcinkiem i stopniowo przy dwudziestym którymś osiąga znakomitą prędkość i początek wcale mnie nie zniechęcił.
Rozwiązania fabularne były dobre. Akcja wciągająca i bardzo ładnie rozegrana.
Bohaterowie również byli bardzo udani. Jedynie Moeka była moim zdaniem irytująca, choć znakomicie pasowała na kliknij: ukryte szwarc charakter. Rukako, Feyris córki fabuły. Miały swoje zadanie i tyle. Mayuri to chyba najmniej irytująca „słodka i urocza” postać z gatunku „niosę dobro i pokój”. Sama byłam zdumiona jak przyjemną postacią była i jak ważną. II miejsce w moim rankingu postaci. Naprawdę można ją s‑tolerować. Daru również zajmuje tą… To miejsce (jego dowcipy >_< uech) humor z tego gatunku był mi raczej obojętny. Suzuha i Makise mają ex‑aequo II miejsce. Przez nie najwięcej beczałam.
I miejsce Okabe. Był najbardziej zabawny, mam chyba podobne poczucie humoru ^^'. Bez przesadnego patosu, a tylko z takim udawanym. Bohater pełną gębą. Podobało i się w jaki sposób pozyskiwał ludzi i jak ich traktował. Bez ogródek ale i ciepło. Nie żaden „wiotki Bish” ani wioskowy rębajło, nie zagubiony nieśmiały chłopaczek ani też żaden trudny charakter. Taki prawdziwy, chciało by się powiedzieć normalny… Nie jest to może do końca prawdą, ale się o nią ociera ;D.
Pozostaje kilka pytań ale dzięki temu mam wrażenie, że gdzieś mi tam w mózgu ta historia nadal funkcjonuje. Dla fanów SF obowiązkowa pozy… masaraksz! Obowiązkowe anime.
Umibozu ;3
Początek (zgodnie z recenzją) był bardziej obiecujący, środek do bani(jak ktoś już słusznie zauważył od 8 odc?), końcówka może być. (Wytrwała San‑san niczego nie przewijała ^^)
Postaci były sympatyczne, polubiłam i Risę i Otaniego (Yaaaay! Umiboooozu! – maniacy XD) choć te tony łez i czarne depresje pojawiały się nużąco często, a w komediowym anime były raczej irytujące.
Inni bohaterowie w porządku (choć po jakimś czasie wkurzało mnie trochę, że Nobu wrzeszczy ciągle to na jedno, to na drugie, z „zębami na wierzchu”), Chłopak Nobu świetny :) i para „milczków” rewelka. Mimi i Koho…Kohozi? mogliby jak dla mnie nie istnieć ;P . Maity‑sensei w ostateczności, choć pasował tam jak kwiatek do kożucha, Haruka robił ciągle sztuczny tłum, po co wprowadzać taką postać? Nie wiem :P. Małe blond‑włose 'coś' już lepsze. Ciekawy sposób na postać moim zdaniem.
Kilka razy brałam stronę Koizumi, to Otaniego śmiejąc się w kułak i mówiąc do siebie: „jak ja was rozumiem”. Tylko to pozwoliło mi przetrwać nudne fragmenty. Kilka scen jednakowoż zasługiwało na wycie z komputerowego_fotela „kaaaaawaiiiii!”: kliknij: ukryte sceny pocałunków świetne :).
Nie wiem czy już tak się przyzwyczaiłam czy może coś mam z oczami, ale Risa zbliżając się do ostatnich epków robiła się jakaś taka ładniejsza. Może rzadziej stosowała swoje paskudne miny?
Szczególnie podobało mi się, że Risa raczej nie jest „uroczą” postacią. Rest równie elegancka, zwinna i wdzięczna co żyrafa na lodowisku. kliknij: ukryte [Prawie jak ja ^^]
Można oglądać dla zabicia czasu, w długie grudniowe wieczory. W razie znudzenia, można przeskoczyć do dalszych odcinków (nastych) tam gdzie Risa mniej płacze ^^.
Re: minirecenzja ;)
aż strach pomyśleć ^^
tego nie lubię właśnie, że w przeważającej części anime facet daje z sobą robić co się dziewczynie żywnie podoba. Tutaj plusem mimo wszystko jest to, że Huey jest dorosłym mężczyzną.
Czy rzeczywiście? w wersji Nie animowanej: Czachy, trupy i krzyże… W takim razie przeraża mnie ta „norma” ;)
Po to się ogląda Hollywodzkie produkcje (tego typu ma się rozumieć, który urąga wszelkiemu realizmowi) żeby szydzić z nich i pastwić się nad kreacjami aktorskimi XD
Oczywiście, ale miałam tu na myśli raczej to, że nawet legendarność przestaje być… legendarna. Zwykli ludzie raczej (zazwyczaj) żyją nieświadomi obecności magii, a Tu nadzwyczajne wypadki przyjmują raczej „znieczulicowo” :].
Och magiczna księga? A tak, widziałam jedną. Sąsiadka korzystała z niej przedwczoraj, choć stanowczo odradzałam. Jakież bywają paskudne te uroki nieprawdaż?
minirecenzja ;)
Zaczyna się zgoła poprawnie. Bohater przybywa do posiadłości dziadka, zauważa kurz i bałagan w pałacyku, podąża za śladem pozostawionym w kurzu. W piwniczce zastaje księgozbiór i dziewczynkę, którą wziął w pierwszej chwili za dużą lalkę. Tu moim zdaniem realizm potyka się na schodach i ląduje z nogami w górze na cegłach. Huey dziwi się trzy sekundy, po czym zupełnie się uspokaja i bierze dziwne dziecko pod swoją kuratelę nie zadając „zbędnych” pytań. Ilość nagromadzonego kurzu wskazywała by raczej, że ktokolwiek przebywający w domu dawno dogorywał by z głodu, ale bohater nie zaprząta sobie tym głowy. To tylko przykład, ale protagonista każdą niesamowitość przyjmuje do wiadomości jako coś naturalnego w piorunującym tempie.
Poza tym, mimo iż są pokazane momenty ładowania rewolweru, jego amunicja zdaje się nie kończyć, a zdolności akrobatyczne przekraczają kompetencje pilota. Dalian przydaje się w ostatecznym rozrachunku, ale w między czasie spełnia wszystkie cechy bezwolnej lalki, którą trzeba nosić, popychać i przestawiać, gdyż sama nie raczy się ruszyć.
Mimo iż mroczny klimat tego anime i dostosowana do tego grafika przemawia raczej na jego korzyść, zaskoczyły mnie dość drastyczne zdjęcia ukazane w kilku kadrach o tematyce wojennej. Nie jestem przekonana czy AŻ takie dramatyzowanie jest konieczne i właściwe.
Ciekawe są różne wzmianki Dalian dotyczące książek. Ona sama jest irytująco grubiańska. Aż ma się ochotę sprać to kapryśne, nieprzyjazne dziecko.
Jeśli chodzi o spadkobiercę bibliotecznej spuścizny, wygląda bardziej jak Tamaki z „Ouranu” i ma stanowczo zbyt wiele tolerancji dla rozwydrzonej pannicy… kliknij: ukryte Nawet jeśli nie jest ona do końca człowiekiem.
Mniej więcej po pierwszym odcinku wiadomo, czego się można spodziewać po pozostałych. Jeśli kogoś zainteresuje to dobrze. Jeśli pierwszy epizod nie wywrze specjalnego wrażenia – nie warto brać się za resztę. Zależne od gustu.
Książki, które (po jednej czy dwie na odcinek) są również jakoby bohaterkami akcji, stanowią ciekawy zestaw słynnych/legendarnych tekstów całego świata ( kliknij: ukryte mowa jest nawet o wersjach ksiąg utrwalonych w piśmie węzełkowym). Jednakże! Drogi Hugh czyta je bez najmniejszych problemów lingwistycznych choć nie jest powiedziane by ów miał jakieś specjalne ku temu zdolności.
Wydaje się także, że Upiorne Księgi wcale nie są tak tajemnicze, za jakie powinny uchodzić, ba! Można by przypuszczać, że każdy przeciętny mieszczanin coś o nich wie. W dodatku parka bohaterów wcale nie stara się ukrywać ich istnienia. Co ja wygaduję! Oni jawnie rozmawiają o nadprzyrodzonych mocach ksiąg z postronnymi. Jestem pewna, że na łożu śmierci Goethe powinien zakrzyknąć raczej: „Mehr Realismus!”
Czytanie ksiąg to moment, w którym akcja zamiera, a wrogowie spokojnie czekają na swoją turę, żeby przeciwnik mógł się wykazać. Samo „używanie klucza” jest nieco makabryczne i szczerze powiedziawszy wolałam już „bitewną przemianę Princess Tutu” niż te przydługie kawałki.
Muzyka jest bardzo w porządku, zgrywa się z klimatem, lepiej by było zrobić muzyczno‑plastyczną impresję na temat magicznych ksiąg, niż dorabiać do tego kulejącą fabułę.
Zgadzam się z Orzim. Dałabym 5 i pół.
Re: Czy ja wiem...
NK było zabawne i bardzo przyjemne. T! natomiast ma co najmniej dwa plusy wyżej, jeśli nie więcej.
+ zupełnie przyzwoita ilość fanserwisu (czyli mała)
+ ewoluujący bohater (np. Taiga)
+ inteligentny, dojrzały bohater (Ami i Minorin)
+ ciekawie rozgrywająca się akcja pomimo braku nadprzyrodzoności
+ ładnie pokazane relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami.
Nie biję przed tą serią pokłonów, choć uznaję przeważającą w niej ilość zalet. Nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, a seria mnie zaskoczyła. Nie ważne zresztą, jak obejrzę do końca, to skomentuję krytyczniej. Ale Nyan Koi z pewnością kuleje z błędami bardziej. Stereotyp, przewidywalność i zupełnie niepotrzebnie dodane umagicznienia >_<.
Clara! Tequila...
Fabuła jest prosta (ale nie prostacka!). Przewidywalna i powielona historia kopciuszka/brzyduli/brzydkiego kaczątka… Ale oprawa jest cudna, a rozwiązania nie są takie znów banalne.
Bohaterowie są wyraziści i każdy ma swoje pięć minut. pseudo‑spojler:
kliknij: ukryte Fanka miłych starszych panów xD, magiczne zdolności szyjerskie chieko, mięsko i pociągi! Kierowca i jego mania samochodowa ^^, jego kumpel detektyw (który wygląda jak mój promotor ;D), nieśmiały Shu, Fryzury Kuranoske, piękne rysunki meduz, wujek‑pyon, „i następny kwiatek ma mieć więcej płatków”... Za to pokochałam tę serię.
Oglądać! :)
Plus ma dla mnie fabuła, która bywała chwilami dosyć interesująca oraz główny bohater, który mimo jak wszyscy twierdzą kliknij: ukryte ułomności‑zdolności, potrafił zawalczyć o swoje (i nie swoje), a także oprócz pięścią ruszyć mózgiem.
Oprócz Toumy, przyjemnymi bohaterami są Stell i Kanzaki, tacy… bezpretensjonalni. (oprócz tego, że kliknij: ukryte atutem Kanzaki są stygmaty i jest święta XD).
Fabuła dotyczy kilku wydarzeń, więc nie czułam się zmęczona wieczną walką. Skrajnie irytująca była sama Index, którą oficjalnie uznaję za najmniej lubianego przeze mnie bohatera/kę. Mimo potencjału, nie robiła praktycznie nic ( kliknij: ukryte jak dla mnie mogłaby na zawsze zostać w trybie awaryjnym), żyła jak pasożyt, bez większego celu uczepiwszy się głównego bohatera. Marudna, nie mogąca o siebie zadbać, sprawiająca wrażenie głupiej i infantylnej.
Reszta bohaterek (płeć ma znaczenie) jak dla mnie również zbędna, chyba tylko jako konieczny element do ratowania. tylko „Siostry Misaki”, udane i ich wątek również. Bohaterowie… Zaraz jacy bohaterowie? Epizodyczni. No Akcelerator. Jak dla mnie szajbus na pełnej linii. Nie zyskał mojej sympatii do końca.
Wspomniałam o fabule, dzięki niej zignorowałam zrównanie kościoła i magii. Bardzo skutecznie zignorowałam, choć tylko do śmiechu doprowadzały mnie kolejne nazwy i źródła „czarów”. Bezsensowne użycie tematyki chrześcijańskiej.
Świat nauki prezentował się lepiej, choć rzeczywiście zbyt biednie. Przyjemniej byłoby oglądać anime osadzone tak właśnie w esperskim miasteczku akademickim. Bez magii, bez zbędnych bab, bez efekciarstwa. Czyżbym obrała serię z wnętrzności?
Mimo wszystko oglądnęłam z przyjemnością, choć nie zamierzam, sięgać po kontynuację.
5.5/10