Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

San-san

  • Avatar
    A
    San-san 7.11.2011 23:41
    Komentarz do recenzji "Cossette no Shouzou"
    Trudno mi ocenić to anime, ponieważ moje pojecie estetyki kłóci się z moim pojęciem rozsądku… Estetyka mówi „Tak! śliczne”. Rozsądek mówi „cóż na Bogów!!?”... ( to mój prywatny rozsądek, ma prawo tak mówić).

    Oprawa graficzna i forma ujęły mnie, jednakże nie mogłam uwierzyć, że te 3 odcinki to już wszystko. Fabuła nie podoba mi się. Nie podoba mi się mroczność jaka się panoszy w każdym kolejnym momencie coraz bardziej. Mroczność, przepraszam raczej z gatunku: flaków, niż misterium. Główny bohater miał zadatki na ciekawego, a okazał się zombie.

    Uważam, że potencjał został zmarnowany, a anime daje przykład 'pustej głębi', albo udawanej głębi. Cosette z początku intrygująca, potem demoniczna, okazała się dla mnie  kliknij: ukryte .
  • Avatar
    A
    San-san 7.11.2011 23:13
    Komentarz do recenzji "Summer Wars"
    Recenzja jest moim zdaniem trochę zbyt surowa. Owszem fabuła jest przewidywalna, a przy tym wiele faktów jest naciąganych, ale skłaniam się ku temu, że jest to naciąganie celowe.

    Zarówno  kliknij: ukryte , ściągnięcie do posiadłości  kliknij: ukryte  kupuję najzupełniej jako element komiczny. Rodzina ma wtyki w każdych rodzajach służb. Babunia ma moc jak prezydent. Tak przyznaję się, taki rodzaj humoru mi odpowiada ;). Szczerze się przy tym uśmiałam i uważam to za dobry kontrast do smutnych wydarzeń. Jeśli ten humor nazwać by czarnym, to raczej bardzo delikatnym. Wiele w tym było przymrużenia oka i tak to odbierałam, co zapewniło mi świetną zabawę podczas seansu, a ostatnim 10 min towarzyszyły ciągłe radosne okrzyki moje i mojego towarzysza i głośne dopingowanie bohaterów.

    Wiele szczegółów nie zostało wyjaśnionych w filmie, ale pochłonęłyby tylko czas więc nikt się niepotrzebnie nad tym nie rozwodził. System jakim jest OZ jest najzupełniej prawdopodobny. To nie gra, w której konto oznacza tylko obrazek i nick. Najprawdopodobniej tak będzie wyglądała sieć za kilkanaście lat. Konto oznacza tożsamość. Tożsamość czyli pesel, nip, grupa krwi, konta bankowe, itp. oszczędza to masę papierków i powoli ku temu bądź co bądź, zdążamy. To bardzo wygodne rozwiązanie żeby podłączyć do takiego systemu energetykę, wodociągi, czy komunikację miejską.

    Dziwnym może się wydać, że konta mają małe dzieci, albo ludzie starsi. Dziwny jest telefon sznurkowy w tym świecie, ale uznajmy, że to fanaberia babci. Dziwny będzie płacz awatara… A to tylko taki drobiazg.
    Uważam, że nierzeczywiste było skupienie trzech (a tak!) geniuszy na polu kilkunastu metrów kwadratowych.  kliknij: ukryte . Ale łyknęłam to z całą świadomością, że gdyby dotyczyło to rzeczywistości, byłaby ona znaaacznie bardziej nudna.

    Podsumowując; Dobrze ogląda się to, co spełnia oczekiwania. Oczekiwania: co do epickości bohatera, co do potencjalnych jego możliwości. To dobrze znane odliczanie, które zawsze ustaje na ostatniej sekundzie, otrzymanie wsparcia z najmniej oczekiwanej strony. Porównanie – „taki wielki potężny przeciwnik wobec nas maniutkich”, sprowadza się i tak do optymistycznego – „nasi wygrają”. Cóż to byłoby za marnotrawstwo gdyby geniusz matematyczny nie mógł się wykazać, albo gdyby jakiś wujek nie przeszedł na jasną stronę mocy?
    (to całe zjawisko opisuje Umberto Eco w niedużej książce Superman w literaturze masowej polecam!)

    Bo czasem od zaskakującej akcji wolę przyjemne postaci, nieco humoru i happy end.
  • Avatar
    A
    San-san 28.10.2011 20:06
    ;-/
    Komentarz do recenzji "Uta~Kata"
    Przyznaję, że utknęłam w środku. Zdarza mi się to bardzo rzadko skoro już wciągnęłam parę odcinków, zazwyczaj kończę serię choćby dla przyzwoitości. W tym wypadku musiałabym narzekać na nadmiar czasu, by się za to zabrać.

    Po pierwsze zniechęciła mnie bohaterka, która nieco dramatyzuje. Myślałby kto, że nie wiadomo jak trudne i wyniszczające są te wezwania duchów. Krzywda jej się żadna tak naprawdę nie dzieje. Myślałby kto, że nadprzyrodzona umiejętność jaka jej przypadła w udziale i możliwość uczestnictwa w całym rytuale przyzwania ducha stanowią nie wiadomo jak ciężkie brzemię.

    Po drugie: niesamowite, potężne żywioły (personifikacje przedstawiają się dumnie, władczo i groźnie) są wykorzystywane do tak banalnych zadań, że to zakrawa na ich obrazę. Czy nie byłoby ciekawiej przywołać ducha żeby zrobił coś dobrego na wielką skalę, a nie:  kliknij: ukryte 

    Po trzecie: nudny schemat. Powtarzalny, przewidywalny układ każdego epizodu. (Nawet Princess Tutu choć z początku wydawała mi się podobnie schematyczna, w porównaniu z UK. znakomicie się obroniła)

    Plusem są bohaterowie. Manatsu jest o tyle bardziej sympatyczna, bo o wiele bardziej energiczna i pełna życia niż nieco drętwa Ichika.
    Przyjemni są też bliźniacy.
    Ukryty za firanką czarny charakter jest nudnawy. Poproszę o czarny charakter, który na to nie wygląda.

    Wszelkie głębokie myśli i nabrzmiałe patetycznością frazesy nie przekonują mnie. Są niezbyt zgrabną próbą udawania poetyckości i dramatyczności. Uważam, że nie kryje się za nimi zbyt wiele treści.

    Seria jest dla młodszego widza (gimnazjum?) który da się jeszcze nabrać na patetyzm.
  • Avatar
    A
    San-san 18.10.2011 22:17
    w trakcie
    Komentarz do recenzji "Oniisama E..."
    Nie mogę powiedzieć, że jestem oczarowana tym anime. Nie porusza mnie nawet tak bardzo, jak potrafią zrobić to prostsze animacje. Wreszcie nie mogę zaprzeczyć, że trochę mi się dłuży i z utęsknieniem (choć również z ciekawością) upatruję końca.

    Anime pociągają mnie zazwyczaj dlatego, że zostaję pochłonięta przez przedstawiany świat i bohaterów, przez konwencję i ekspresję w jakiej są tworzeni. Wiele razy jednak ryczę z uciechy w quasi­‑wzruszających momentach i irytuję się na bezsensy pustych frazesów i pompatyczności, na którą mam alergię.

    W Oniisama e jest inaczej. Wszystko tu jest dla mnie inne. Nie pociąga mnie ani kreska, ani konwencja zatrzymanych obrazów jako kulminacja napięcia (trudno mi je nazwać). Postaci są również tak specyficzne, że wcale się z nimi nie utożsamiam. A jednak coś mnie pociąga w tym dziwnym stylu (piszę „dziwnym” w kontekście: dziwnym dla mnie, dziwnym w stosunku do tego, do czego się przyzwyczaiłam).

    Może nieco o bohaterach. Główna bohaterka – Nanako jest dosyć ciekawa, a to tylko i wyłącznie z tego względu, że niekiedy przejawia własny rozum, jeszcze częściej własną inicjatywę, a choć zazwyczaj ogranicza się po prostu do obserwacji i rozmyślania na temat tego co zaobserwowała ma u mnie plus.

    Mariko i Rei nieco mnie denerwują. Mariko jednak dodaje nieco humoru, w dodatku ma tak zadziorną osobowość, że trudno się czasem nie uśmiechnąć. Rei natomiast odpycha mnie swoim sposobem bycia, swoim gorzkim śmiechem, swoimi papierosami i męskim ubiorem. Rozumiem, że taka właśnie powinna być, ale nie lubię jej i tyle.

    Dwaj panowie, wokół których wszystko po trochu się kręci są w porządku, choć brakuje mi w nich nieco realności. Są zbyt idealni. Nie traktuję ich jak ludzi, raczej jako konieczne kreacje.

    Miya­‑sama (nie umiem inaczej o niej myśleć) przeraża mnie. Jest najbardziej realna i właśnie dlatego mnie przeraża. Choć jest w niej ogromnie dużo tego „czegoś”. Jestem dopiero po 22ep. ale mam przeczucie, że postać ta oprócz strachu wywrze na mnie znacznie większe wrażenie… Zobaczymy.

    Najbardziej pozytywnymi postaciami są naturalnie Kaoru­‑no­‑Kimi i Tomoko. Są obie do siebie trochę podobne. Takie urocze, nie pozbawione uroku: chłopczyce. Chłopczyca starsza i młodsza. Tryskające energią, pewne siebie, potrafiące postawić na swoim, nie przejmujące się tym co mówią inni. Prezentują sobą najbardziej ulubione przeze mnie typy dziewcząt.

    Wreszcie fabuła: Jej ciągłość i konsekwencja pomaga mi zapomnieć o irytujących mnie drobiazgach i wtopić się w intrygującą atmosferę. To prawda, odcinki ciągną się jeden za drugim, ale bez uszczerbku dla akcji. To po prostu takie subiektywne wrażenie. Pewnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do takiej konwencji.

    Cóż. Jakkolwiek kilka szczegółów nie pozwala mi Zachwycać się, jednak warto mieć tę pozycję na liście oglądniętych anime. pewnością dotrwam do końca i będę zadowolona z faktu zetknięcia się z czymś Innym. Z czymś co będę mogła przyrównać do przyszłych pozycji, a co stawia wcale nie najniższą poprzeczkę.
  • Avatar
    A
    San-san 15.10.2011 21:03
    1,2 , 3, 4...
    Komentarz do recenzji "Maria-sama ga Miteru 4th"
    Największym plusem MariMite jest ciągłość. Wszystkie serie są dla mnie przemyślane i równorzędnie dobre. Zanim przystąpiłam do pierwszego odcinka pierwszej serii byłam sceptycznie nastawiona do tak pozytywnych recenzji i komentarzy. Sama nie wiem kiedy i jak to się stało Marimite mnie pożarło i zjadło, a raczej sama dałam się pożreć. (Wiem, że to dość dziwaczna metafora, ale pasuje do tego jak się mam).

    Bohaterki są świetnie zbudowane. Każda ma własny styl, charakter, sposób mówienia (nie mam na myśli seiyu), były dla mnie jak żywe i to cenię w Marimite. Uwielbiam Yoshino, za jej energię i charakter. Pozytywnie zaskakuje Noriko, która potrafi wyrazić swoje zdanie. Sachiko także, choć z innych względów. Moje nastawienie do niej ewoluowało bym teraz mogła stwierdzić, że jest naprawdę sympatyczną postacią.
    Z poprzednich serii najwięcej śmiechu dostarczały mi Sei i Erico, wręcz szkoda mi było się z nimi rozstawać. Także zupełnie drugoplanowe postaci nie są bynajmniej traktowane po macoszemu, byłoby miło zobaczyć kilka postaci jeszcze raz w piątej serii.
    Jeśli chodzi o postać Touko uważam, że nie nie jest typową tsundere i jest to jej zaleta. Jej charakter został bardzo dobrze oddany i mam nadzieję, że nie zmieni się zbyt diametralnie. Za największą jej zaletę uważam to, że (poza wyjątkami gdy poniosą ją nerwy) bywa raczej uprzejma. Nie jest chamska, nawet do niezbyt lubianych osób.

    Przy końcu każdej serii napięcie trochę wzrasta by doprowadzić do zgrabnej kulminacji. Wcześniej jest miejsce na różne poboczne epizody, tak, że nie ma się wrażenia ani dłużyzn, ani rozwoju akcji „na chybcika”, przynajmniej ja tak sadzę.

    Żeby jednak nie było idealnie. Yumi jest nieco infantylna i mimo poprawy od pierwszego sezonu, jej cechą jest co sama potwierdziła zupełna przeciętność. Musi być to cecha rodzinna, gdyż jej brat bywa irytująco bezwolny. Kashiwagi ciąga go w tę i nazad jak kukłę. Skoro mowa o Kashiwagim, zgadzam się z przedmówczynią. Szczególnie nie podoba mi się sposób w jaki traktuje Sachiko. Złe wrażenie pozostało mi z pierwszego z nim spotkania.
    Minusem bywa czasami też przewidywalność. Choć nie będę się upierać, bo przyjemnie jest również otrzymać to, czego się w zasadzie oczekuje.

    Dodam jeszcze, że przyjemnym dodatkiem było MariMite Naisho, szczególnie  kliknij: ukryte 

    Tak samo jak przy połknięciu zdziwiona jestem widząc, że to już koniec. Jak na razie. Z napięciem czekam ostatniej serii.
  • Avatar
    A
    San-san 13.10.2011 22:31
    czy ja wieeem...
    Komentarz do recenzji "Mayo Chiki!"
    Załóżmy, że plan jest dobry. Dziewczyna lokaj jest dobrą postacią. Ma przyjemny głos gdy udaje faceta. Jej pani przeraża mnie, (sugestywna!) też jest dobrze zbudowaną postacią. Główny bohater – do bani. Ciekawiej by było gdyby wyrzucić z fabuły w ogóle tego Kurczaka, miejsce głównego bohatera zajęła by Subaru. Lokaj alternatywną wersją bohaterki po Haruhi z Ouran.
    no i proszsz… Cycki nie tryskają humorem. >_<
  • Avatar
    A
    San-san 25.09.2011 22:04
    pierwszy gryz
    Komentarz do recenzji "Uta no Prince-sama: Maji Love 1000%"
    Dopiero zaczęłam UtaPri, ale nie spodziewam się, że zaskoczy mnie dramatyczna zmiana stylu, zatem decyduję się już teraz na krótki komentarz.
    Zgadzam się w większości z poprzednikiem. Zarówno w kwestii paskudnych oczu bohaterki jaki i endingu.

    Przyznam się, że sięgnęłam po serię z powodów: A chciałam raz zobaczyć coś w tym stylu, B podoba mi się temat szkoły muz. (w tym wypadku jestem zawiedziona, przy „Nodame Cantabile” UtaPri kwiczy żałosną nutką porażki). Taka to szkołą muzyczna jak z Nanami muzyk. Jak można zdać test do SM nie znając nut >_<!?
    I w dodatku:  kliknij: ukryte a ja dodam – niemożliwe.

    Główna bohaterka jest miałka i nie jest to typ z którym ja osobiście bym się chciała utożsamiać. Ale wśród bohaterów jest kilka przyjemnych postaci. Jak na razie łeb w łeb idą Ittoki i Shou (najlepiej razem, dając mieszankę komiczną) na drugim miejscu Masato Hijirikawa z panem „ciasteczko”.

    Fabuła i zachowania bohaterów dostarczają mi niezwykłej rozrywki, ale trudno mi to skomentować bez spojlerów.

    np z samego początku:
     kliknij: ukryte 

    np 2:
     kliknij: ukryte  Bogowie, aż serduszko się topi. Cóż za romantyzm :P.

    Ale całokształt robi miłe wrażenie i dla relaksu można poświęcić te 25 min dziennie.
  • Avatar
    San-san 20.09.2011 20:25
    Re: chcę drugi sezon -__-
    Komentarz do recenzji "Usagi Drop"
    A czy zdarza się, że ekranizacja idzie zupełnie swoją drogą?

    Któregoś razu myszkując po googlach znalazłam obrazek Rin i Koukiego siedzących koło siebie w wieku naście­‑coś. To oni powinni być razem i przygody tej dwójki chętnie bym obejrzała… Jak mnie przyciśnie tęsknota to wymyślę fanfika >_<
  • Avatar
    A
    San-san 19.09.2011 22:25
    Komentarz do recenzji "Tajemniczy świat Arrietty"
    Oglądaliśmy we dwójkę, na co ja nie zwróciłam uwagi to zauważał mój miły.
    Tak zatem wspaniale zachowane prawa fizyki: w małym świecie kropla nie zamienia się na mniejsze krople. Na Ariette deszcz zbiera się w kroplach zamiast ją moczyć. Herbatka z dzbanka wykapuje zupełnie realnie. Odgłos taśmy samoprzylepnej, głośny dla małych uszu ruch kota w trawie, odpowiednio duże znaczki pocztowe na ścianach domku Pożyczalskich jako obrazy ;). Dźwięk chodzenia po gwoździach, dźwięk jaki wydaje dachówka gdy się w nią stuknie. Cudnie.
    Choć z drugiej strony jeśli tak się pilnuje szczegółów, można by je dopilnować do końca. Czy cegła dałaby się odsunąć z taką łatwością tak małej istotce? Czy kostka cukru byłaby tak lekka? Czy jak wsuwa się szpilkę w materiał to czy powinna wydawać dźwięk jak wyjmowanie miecza z pochwy? Takie tam czepianie się.

    Końcówka nas nieco zawiodła, choć przepowiadaliśmy kilka obiecujących wersji (Spodziewaliśmy się np. walki ze szczurem ^^).  kliknij: ukryte 

    Czy to minus czy plus nie wiem: ale rzeczywiście postaci studia Ghibli są wizualnie wszystkie do siebie podobne. Różnią się fryzurami :P. Dla przykałdu Sho przypomina nieco głównego bohatera z „Opowieści Ziemiomorza”. Szeroka twarz gosposi ma w sobie coś z twarzy babci z „Tonari no Totoro”. Jednak bohaterowie sprawiają przyjemne wrażenie tak zewnętrzne jak i z charakteru, choćby nieco idealizowani, na takich przyjemnie się patrzy.

    Podsumowując: chcę jeszcze :)
  • Avatar
    A
    San-san 19.09.2011 22:03
    po namyśle...
    Komentarz do recenzji "Usagi Drop"
    „Dokształciłam się”
    Jeśli jednak drugi sezon miałby wyglądać tak jak manga to podziękuję.
  • Avatar
    A
    San-san 19.09.2011 21:36
    chcę drugi sezon -__-
    Komentarz do recenzji "Usagi Drop"
    Czy ktoś przeczytawszy mangę może mnie pocieszyć, że byłaby szansa na II sezon?
    Zupełnie mi to obojętne, że Rin to dziecko idealne. Jest kochana, uwielbiam jej miny jak się złości na Daikichiego. On sam zaś ma uroczą skwaszoną minę. Jego twarz i krzywe nogi: nawet takie szczegóły mnie cieszą jak oglądałam to anime. Kouki jest niesamowicie prawdziwy. Natomiast Reina to dziecko takiego typu, które zawiesiłabym za włosy na klamerkach od prania na sznurze.
    Miłe były także dowcipy sytuacyjne z końcówek epizodów. Dlaczego to jest takie krótkie? Chcę zobaczyć jak Rin dorasta ;(.
    Słodko. Mogę jeść taki miód łyżkami.

    A nawiasem mówiąc ja nie znosiłam lalek (wolałam kamyki i pluszaki), a gdy byłam z mamą w sklepie szczytem chciwości było poprosić (samym wzrokiem) „mamo czy mogłabym dostać lizaczka?”
  • Avatar
    A
    San-san 31.08.2011 22:33
    ?
    Komentarz do recenzji "Melancholia Haruhi Suzumiyi"
    Jestem nadal w trakcie oglądania i mam mały kłopot. Zaczęłam chronologicznie 1, 2, 3, 4 a później zastosowałam się do tego co mówi na końcu Kyon. Zatem dodajmy jeszcze: 7, 9, 11, 13, 14. Po finałowym odcinku zgłupiałam, bo nie wiem za co się dalej zabrać i czy warto?

    Przechylam się na stronę zwolenników Kyona i jednocześnie tych którym Haruhi średnio przypadła do gustu. Jestem tuż po Clannadzie, a Kyon (jego komentarze) bardzo mi się kojarzy z Okazakim. Postać jest sympatyczna, choć (mam na myśli Kyona) dosyć bezwolna. Rozumiem ideę charakteru Haruhi, ale czy to powód, by tak rozsądny chłopak, dawał sobą tak pomiatać? Irytujące.

    Postać Haruhi toleruję, bo podoba mi się pomysł fabuły. Fajną postacią jest Nagato. Bez szaleństw, ale w porządku. Żywy komputerek, czemu bohater wciąż traktuje ją jak zwykłą… no dobra czepiam się.

    Mikuru. Mikuru też jest niemożliwie uległa. Może być sobie słodka i urocza, ale na Bogów, gdyby Haruhi była jeszcze odrobinkę bardziej paskudna, to biedna drugoklasistka by chyba zeszła ze stresu.

    Kozumi jest przerażający, boję się go. Świetna postać.

    Ogląda się dobrze, ale nie wciągnęło mnie specjalnie. Specjalny plus ma dla mnie endingowy taniec. Ilekroć widzę Kyona którego Haruhi zmusiła do wykonania takiej choreografii, to chce mi się śmiać.
    Nie wiem czy chce mi się oglądać resztę odcinków. Który polecacie?