Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

San-san

  • Avatar
    San-san 7.01.2016 16:05
    Re: ojej
    Komentarz do recenzji "Prison School"
    ^^ może tak zrobię… Jak psychicznie odpocznę i efekt wyparcia pozwoli zapomnieć o niektórych scenach XD
  • Avatar
    A
    San-san 7.01.2016 12:09
    ojej
    Komentarz do recenzji "Prison School"
    Zdecydowałam się na kilka odcinków z masochistycznej ciekawości i to jeszcze optymistycznie włączyłam sobie wersję uncensored.

    Żeby być obiektywną muszę skomplementować kilka rzeczy.
    Przede wszystkim jestem urzeczona grafiką. Twarze są prześliczne zwłaszcza starannie narysowane oczy dziewcząt. Zdarzają się sceny, w których rysunek staje się humorystycznie realistyczny co też jest nie bez znaczenia. Zwłaszcza postaci chłopców, którzy mają celowo charakterystyczny różnorodny wygląd zasługuje na uznanie. Główny bohater jest normalny, Gotou jest celowo „nie­‑za­‑piękny”, grubas jest grubasem w ciele buddy, uroczy chłopiec w typie aryjczyka jest pokazowym przystojniaczkiem, no i tajemniczy zakapturzony typ z wrzodami gardła, który twarzy nie posiada XD.
    Dziewczęta jako wzorowe prześladowczynie są niemoralnie urodziwe, a postaci pobocznych się jakoś nie zapamiętuje.

    Drugą sprawą jest opening, który muzycznie bardzo przypadł mi do gustu i przyłapałam się na tym, że go czasem nucę. Ending wypada słabiej, a muzyka w środku akcji jakoś uszła mojej uwadze.

    trzy: fabuła. Jest jak na komedię całkiem ciekawa, jeśli można tak powiedzieć. Dopasowana do stylu. Chętnie dowiedziałabym się jak to się wszystko rozwinie i skończy o ile ktoś by mi to opowiedział, albo zrobiono serię pozbawioną całego tego przerażającego humoru, scen katowania i mocno przerysowanego ecchi.

    No właśnie. Może kogoś to raduje i śmieszy, ale mnie aż wewnętrznie ściska jak na to patrzę i przypomnę sobie wszystkie upokorzenia jakich doznają bohaterowie. Oczywiście są sceny, które autentycznie mnie bawiły, ale obejrzałam 3 odcinki i więcej chyba nie dam rady. Będę wdzięczna za spojlery XD.
    Za bardzo się stresuję jak na to wszystko patrzę i pomyślę sobie jak bardzo autorzy przesuną jeszcze granicę to mi się niedobrze robi.
  • Avatar
    A
    San-san 23.12.2015 00:06
    po 21 odc.
    Komentarz do recenzji "Code Geass: Lelouch of the Rebellion"
    Zdecydowałam się wreszcie zerknąć do osławionego CG i stwierdzić samodzielnie czy należą się tej serii pochwały czy wręcz przeciwnie.

    Uwaga spojlery. Nie chce mi się wyszczególniać, chowam więc wszystko.

     kliknij: ukryte 

    Podsumowując: postaci mają dużo pozytywów i niektóre można naprawdę lubić, a inne na dodatek cenić za dobrą i ciekawą konstrukcję ;).

    Fabułę doceniam. Nie jestem mocna w logice fabuły – mnie się ona podoba, bez względu na to czy są tam jakieś luki, czy nie. Nie jest wcale zbyt przewidywalna jak dla mnie ani przegadana (mówimy cały czas o 1 sezonie), ja bym takiej nie wymyśliła.

    Muzyka: openingi i endingi sa okropne. Środkowe motywy budujące atmosferę są ok. Ale nie wywyższałabym. Ot melodyjki.

    Grafika – niezła. Choć bawią mnie nadmiernie wysokie, chude postaci. Grunt, że oprawa wizualna nie przeszkadza w odbiorze.

    Jak dotychczas moja ocena sytuuje się gdzieś w okolicy 8/10. Ogląda się w gruncie rzeczy dobrze, wciągnęłam się, łezka się gdzieś tam zakręciła, szkoda mi ogromnie bohaterów bo to wygląda jak grecki dramat gdzie każdego ściga nieubłagane fatum. Nie jestem jeszcze przekonana czy chcę widzieć drugi sezon. Nun, czas pokaże zobaczymy co mają mi do zaoferowania ostatnie 4 odcinki.
  • Avatar
    San-san 21.11.2015 14:52
    Re: Pomnik Cesarzowej Achai
    Komentarz do recenzji "Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri"
    To anime skojarzyło mi się z „Achają” Ziemiańskiego, a przede wszystkim z jej kontynuacją, „Pomnikiem Cesarzowej Achai”


    Słuszna uwaga, nawet motyw mycia się był podobny. W Gate bohaterki zachwycały się możliwością wykąpania się w ciepłej wodzie nie tyle w wannie, co urządzonej w polowych warunkach łaźni – niewielkim basenie. W drugiej trylogii Achaji jeśli pamiętam, dziewczyny zachwycały się również mydłem ;).

    Tubylcy zachwycali się Polakami i ich sprzętem, ale każdy na swój sposób. Jak starannie próbowali przecież skonstruować własne karabiny, albo jak specjaliści z Troy cieszyli się nowo odkrytymi właściwościami ropy.
  • Avatar
    San-san 21.11.2015 14:36
    Re: hah? ;D
    Komentarz do recenzji "Makura no Danshi"
    Arecchi, ja nie mam nic przeciwko żeby przerabiać coś takiego na jakiś polski dialekt. Ale mam wrażenie, że Ów Ktoś przedobrzył, bo połączył jakieś dwie tajemnicze gwary i to jeszcze w formie archaicznej. Dlatego się śmiałam, że to nawet nie jest SCS tylko SCR :P
  • Avatar
    San-san 21.11.2015 14:34
    Re: hah? ;D
    Komentarz do recenzji "Makura no Danshi"
    ^^ recenzja była tak plastyczna, że nabrałam ochoty chociaż zerknięcia na jej źródło i przekonania się czy w efekcie będę miała przyjemność zetknięcia się z czymś tak pociesznym i fatalnym w wykonaniu jak obiecuje recenzentka.
    Nie rozczarowałam się pod tym względem ;D
  • Avatar
    A
    San-san 20.11.2015 20:27
    hah? ;D
    Komentarz do recenzji "Makura no Danshi"
    Recenzja mnie jakoś tak zachęciła, że od razu wciągnęłam wszystkie odcinki…

    Buahhaah XD oprócz kilku żenujących panów (bliźniaki, skrzypek i bibliotekarz) to było nawet zabawne ;D

    Najlepsi byli wg mnie współpracownik z firmy (bo nie był irytującą ciapą, ani pewnym siebie bufonem) zachowywał się przyjaźnie, normalnie i nie rumienił się jak baba.
    Jako drugi podbił me serce „wujaszek” kucharz XD był zabawny, wcale mi się już odechciało spać.
    Na koniec studenciak całkiem nieźle wypadł, choć jak bym spotkała takiego na żywo, to bym czym prędzej poszła spać gdzieś indziej.

    A pięciolatek był okropny, ale zabił mnie atakiem na „bombę kaloryczną”. Nie wiem też kto tłumaczył kansai­‑ben, ale przedobrzył i z języka polskiego wyszedł jakiś staro­‑cerkiewno­‑rumuński.

    To było dziwno doświadczenie. Nie wiem czy Japonki jarają się faktycznie standardowymi tekstami jakie puścili tutaj w monologi, ale mogę uznać je za pouczające streszczenie „12 najgorszych tekstów na podryw z anime” XD.
  • Avatar
    A
    San-san 18.10.2015 17:50
    Komentarz do recenzji "Jitsu wa Watashi wa"
    Superproste, trochę głupawe anime, bazujące na schematujących schematach, które może wypełnić bardzo nudne jesienne wieczory ale wcale nie musi.

    Zacznę od plusów: Postaci są całkiem sympatyczne, zdarzały się nawet zabawne scenki. Bardzo podobała mi się seiyuu Shiragami i jej dialekt. Pojawia się naturalnie gromadka żeńskich postaci, ale na szczęście kilku facetów również.

    Mamy więc główną bohaterkę Shiragami Youko  kliknij: ukryte . Która jest cudownie głupia i całkiem urocza. Naturalnie stanowi obiekt sympatii i to ona ma największe szanse na „sparowanie” z Kuromine Asahim. Notabene sam bohater jest nastawiony przez całą serię na zielonowłosą co czyni go szczerym w zachowaniu i dającym się lubić protagonistą.

    Aizawa Nagisa – Przewodnicząca  kliknij: ukryte , wprowadza masę zamieszania przez swoje niepełne informacje… na różne tematy i stanowi oczywisty harem­‑element. Ma swój mini­‑dramat, kiedy powoli rozwija się jej uczucie i choć z początku miała zamiar honorowo usunąć się w cień, okazuje się, że to wcale nie jest takie łatwe.

    Akemi Mikan – dziennikarka szkolna  kliknij: ukryte  i przyjaciółka z dzieciństwa Asahiego. Swoją sympatię wyraża dręczeniem przyjaciela zwłaszcza krępującymi artykułami w gazetce szkolnej. Jest znana jako złośliwa osóbka, która nie ugnie się przed żadnym pismo­‑czynem. W istocie od dzieciństwa podkochuje się w głównym bohaterze, ale świadoma braku zainteresowania z jego strony, skutecznie to ukrywa. Element haremu trzeci i w zasadzie można powiedzieć ostatni.

    Dalej pojawiają się:
    Shiho  kliknij: ukryte , która jest zboczeńcem i wprowadza to tu to tam niewymuszone nosebleedy, niemniej robi to w ramach hobby, a nie faktycznego zainteresowania bohaterem. Jest przyjaciółką z dzieciństwa Shiragami i choć czasem trochę przeszkadza, to generalnie jest duchowym wsparciem.

    dyrektorka  kliknij: ukryte  pod postacią dziewczynki z rogami z uciechą pałaszuje słodycze i podgląda swoich uczniów, aby czasem się zabawić ich kosztem. Nie ma żadnej romantycznej więzi między nią a Asahim, za to sporo zdewastowanych budynków.

    Kolejne panie czyli np. Nauczycielka i mama Youko są oczywiście wyłączone z haremu.

    No i mamy jeszcze trzech przyjaciół głównego bohatera – jeden ewidentnie zboczony, jeden inteligencik w okularach i jeden, który wygląda na kiblującego już kilka lat fana koszulek hawajskich. Stanowią fajny zestaw, bo nieczęsto raczej się zdarza, żeby główny bohater miał aż trzech kumpli. Zazwyczaj ma jednego. Chłopaki dają Asahiemu dobre rady, wspierają go i są głosem rozsądku. Ciężko powiedzieć czy posiadają poza tym jakiś charakter ^^'.

    Tyle o postaciach.

    Uważam za bardzo udany opening – przyjemna melodia podpasowana charakterem do anime, ending też w zasadzie był w porządku, choć akurat mnie nie zachwycił. Ścieżka dźwiękowa jakoś mi umkła… tam w ogóle był podkład muzyczny? O.o

    Grafika – poprawna. Jeśli komuś spodoba się projekt postaci oczywiście. Wszystko dopasowane do stylu. bardzo kolorowo. Na pokazywanie pięknego tła nie było za bardzo miejsca, bo większość wydarzeń dzieje się w szkole. Ale nie najgorzej.

    i dochodzimy do minusów.

    fabuła jest prościutka, najczęściej – historia na odcinek. Jest wizyta w wesołym miasteczku, i na festiwalu. Mamy plażę i kawiarnię. Standardzik. Nie wiele ponad normę.
    Akcji jest wiele – ganianie po korytarzach występuje chyba co odcinek, (wiem co powiecie – po prostu zdziadziałam) trochę eksplozji, krzyków, nieporozumień (oczywiście w prawdziwym świecie nikt nie robi chyba takiego rabanu, może dzieci w podstawówce). Gagi opierają się na dręczeniu głównego bohatera, który ucieka, albo wpędza sam siebie w niezręczne i bezsensowne sytuacje. Pytanie czy można było tego wszystkiego uniknąć? Myślę, że nie. Taka konwencja. W zasadzie to było bardzo dobre anime w swoim gatunku: słabej, wrzaskliwej, kolorowej komedii haremowej.
    Wszystko zostało zaplanowane aby wyglądało tak, a nie inaczej. Nie mamy tu błędów. Bohater jest ciapowaty, ale aż trzy baby rumienią się na jego widok. Wszyscy miło spędzają czas w szkole. Trochę konkurują ze sobą i wymyślają dziwaczne aktywności, aż dziw, że na przerwach jest tyle czasu…

    a koniec akcja nieco się zagęszcza w kierunku romansu, ale na końcu  kliknij: ukryte .

    Komu polecić? Każdemu, kto potrzebuje lekkiego odmóżdżacza, po którym nie będzie się spodziewał niczego poza cienkim kabaretem.

    5/10
  • Avatar
    A
    San-san 11.10.2015 00:59
    goal
    Komentarz do recenzji "Yowamushi Pedal"
    Uff i po pierwszym sezonie…

    Zaraz oni nadal nie donikąd nie dojechali prawda? -_-

    blisko 40 odcinków to sporo jak na 1 sezon. Z jedne strony poznaje się bohaterów, z drugiej… Kurczę nadal uważam, że dla większości z nich szkoda czasu antenowego. Zwłaszcza dla gościa z rzęsami. I serio? Cały odcinek o tym jak jadą 200m?

    No dobrze, przestańmy się pieklić. Obejrzałam z ciekawością jak to się skończy, i więc jestem podirytowana, że najwyraźniej muszę oglądnąć również drugi sezon.

    Plusem jest główny bohater, który jest taki drobniutki i chuderlawy, ma ten swój skill ale nie jest wszechmocny. W zasadzie jaki by nie był, żałuję że dostał tak mało czasu. Jakieś wstawki pojedyncze w odcinkach, które skupiają się kompletnie na dhramatycznych retrospekcjach życia innych kolarzy. Podobało mi się jak Onoda wspinał się wyszczerzony na gębie z piosenką na ustach i to jeszcze taką żenującą jak „Love hime” (no wypisz wymaluj San jedzie swoim trekkingiem i drze się na całe miasto).

    Bardzo podobała mi się robota seyiuu. Kocham Naruko i drużynę z Kyoto za ich kansai­‑ben, a szczególną sympatię mam dla Makishimy. Włosy co prawda ma absurdalne, ale przy tym ta jego wykrzywiona szeroka morda, przećpany wzrok i zachrypnięty głos, uwiódł mnie.

    Midosuji jest straszny. Strasznie straszny. To chyba najbardziej obrzydliwa postać jaka mi teraz przychodzi do głowy z anime… Uh, brawa dla tego kto odważył się wpleść to Coś w fabułę i przenieść na ekran. Przerażające.

    Tak więc u mnie ta seria ma 6/10.
    aż 6 bo rowery <3 ;*** bo fajny bohater i zabawne wstawki gdzieniegdzie (zwłaszcza te końcowe ^^),
    i tylko 6 bo się ciągnęło okrutnie, a superskille były absurdalne i czasem zupełnie przedobrzone.
  • Avatar
    San-san 4.10.2015 10:39
    Re: Trala lala, all hail Yuu.
    Komentarz do recenzji "Charlotte"
    O to to to! ja właśnie byłam nastawiona na
    miłą serię o nastolatkach z mocami
    więc byłam wręcz pozytywnie zaskoczona, gdy działo się coś więcej niż „moc tygodnia”
    :)
  • Avatar
    San-san 4.10.2015 10:37
    Re: Trala lala, all hail Yuu.
    Komentarz do recenzji "Charlotte"
    Hai! zgadzam się z tym, że 13 odcinek, mógłby posłużyć za całą serię. To, że sprasowali wszystko w kilku minutach sprawiło wrażenie małego realizmu. Yuu jest moim zdaniem ciekawą postacią. Jest taki nierówny, raz chamski i bucowaty, a raz współczujący, raz rzuca się na heroizm i działanie, a z drugiej strony miał momenty załamki i czysto ludzkiego przerażenia. Super. Np. bardzo podobała mi się scena, w której  kliknij: ukryte  To był ciekawy moment. Yuu nie jest postacią, którą się lubi, przynajmniej ja go jakoś specjalnie nie polubiłam, ale nie o to tu chodzi. Moim zdaniem miał szansę być bardzo realistyczny. Myślę, że „miał szansę” to dobre określenie, bo niektóre momenty wymagały więcej czasu antenowego aby przedstawić problem i wytłumaczyć, dlaczego bohater zachowuje się tak, a nie inaczej. Niemniej główne postaci czyli Nao i Yuu uważam za fajnie zaplanowane. Pomysł fabularny też był wcale niezły. Nie wdrążając się w szczegóły ogólnie fabuła podobała mi się. Można było na pewno kilka kawałków pominąć, a coś wyciągnąć bardziej. Natomiast na pewno pozbyłabym się postaci drugoplanowych. Jako tako lubiłam tylko Misę i Kumamoriego, reszta była irytująca i psuła seans.

    zatem ode mnie 7/10 bo oglądałam z zaciekawieniem i wzruszałam się gdzie trzeba (no, mnie wiele nie trzeba) i choć nie nazwę tej serii „Bardzo dobrą” to doceniam niewątpliwe plusy.

    No i skończyło się  kliknij: ukryte :)
  • Avatar
    San-san 26.09.2015 17:21
    Re: konsternacja
    Komentarz do recenzji "Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri"
    TO BYŁY F4 PHANTOM JAK MOŻNA WYKAZAĆ SIĘ TAK DALEKO ZAKROJONĄ NIEKOMPETENCJĄ BY TEGO NIE POZNAĆ


    hahaha ;D

    czy Ci umknęło, że oni są w świecie fantasy?

    no są, i nie żebym ja dyskryminowała królicze uszka albo co, (jeszcze się okaże, że laska należała do feministycznego ruchu na rzecz równouprawnienia dla mieszanek cyckowo­‑zwierzęcych… )
    chodzi mi o kontrast. Ja jestem całym sercem z fantasy, ale królicze uszka to nie wyznacznik fantasy. To wyznacznik japońskiego fantasy :P. No i robi mało poważne wrażenie na tle zielonych mundurów wojska :P
  • Avatar
    A
    San-san 23.09.2015 18:34
    konsternacja
    Komentarz do recenzji "Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri"
    No dobrze, obejrzałam 1 sezon do końca (ponoć w styczniu ma być 2?) i pozostałam z taką samą konsternacją jak na początku.
    Do licha! nie mogę ocenić, czy to anime jest słabe czy dobre.

    Z jednej strony prowadzą jakieś wątki polityczne, z drugiej moe moe elfiki, kocie uszka, goth lolity… Z jednej bohater, który wydaje się fajny, potem okazuje się, że jest leniwym farciarzem, potem, że bohaterem i znów fajtłapą. Tak samo księżniczka: Pina co Lada (serio O.o? to takie niepoważne i zabawne zarazem) księżniczka jest odważna i władcza, a potem zachowuje się jak dziecko, ma super oddział – który zasadniczo jest chyba faktycznie tylko pokazowy, ma pełnić rolę dyplomaty, aż wyskakuje jej fascynacja yaoicami. Rozumiem, że te niepoważne elementy są celowe dla humoru i rozładowania atmosfery, ale robi się przez to dziwacznie. Z jednej strony trauma po ataku smoka na wioski, pozostały tylko zwęglone szczątki, krwawa bitwa, w której legły masy imperialnych rycerzy, wrażenie robi kadłubek generała, który jakimś cudem przeżył, a w kontraście wycieczka do Akihabary, gorące źródła i sklepy z ciuchami… trochę powaga, a nagle słodko i ogólna wszechmiłość… Zgoda, ktoś mógłby powiedzieć: życie. Raz trudniej, raz weselej, trochę powagi, a trochę zabawy. Ale tutaj ten kontrast zrobił na mnie raczej złe wrażenie.

    Są elementy ciekawe: wizyta w parlamencie, sklep z artykułami z Japonii (przecena na karabińczyki XD to takie realne), wykorzystanie fizyki w magii ^^, rozmówki imperialno­‑japońskie i ogólnie trudności językowe.

    z drugiej strony chaos. Pokazane fragmenty wątków, które olano i zapomniano. Jacyś asasyni z Ameryki, gdzieś jakieś intrygi, w ogóle nie wiadomo o co chodzi, Cesarz to w ogóle chyba zasnął po pierwszych odcinkach. Szabrownicy rozpełzli się chyba od razu po bitwie o Italicę, Kapłanka Emloya ma za dużo wolnego czasu w życiu, łazi po mieście i robi za żandarma.
    Z jednej strony wojskowy osprzęt, migi, ciężka artyleria, wozy wojskowe full wypas, z drugiej kurde barmanka w króliczych uszkach. To trochę jakby na obrazie bitwy pod Racławicami pojawiły się atomówki, albo kucyponki.

    Tak więc jestem zmieszana i w zasadzie wcale nie powinnam wystawiać tej serii oceny. Bawiłam się nie najgorzej, kilka razy nawet się uśmiechnęłam, z drugiej strony nie przykuło mnie do ekranu tak, bym z niecierpliwością wyczekiwała następnego odcinka. Ani dobre, ani złe.
  • Avatar
    A
    San-san 22.09.2015 13:29
    Komentarz do recenzji "Aoharu x Kikanjuu"
    Okropnie schematyczne anime… Albo może raczej – przewidywalne.
    Ogląda się cały czas w zasadzie bez kruszynki zaskoczenia. Ponadto patetyczne mowy i naciągany dramatyzm albo bawią albo irytują, w zależności kto ma jaki próg tolerancji badziewia.
    Zasadniczym plusem jest jednak fakt, iż pominięto prawie romans. Niby wiadomo kto jest parą dla głównej bohaterki, ale do niemal ostatniej sceny traktowana jest ona jako kumpel, a nie przedmiot romantycznych westchnień. Bardzo dobrze. W dodatku sposób zachowania, wygląd i strój mógłby być naprawdę mylący.
    Ciekawe jest wykorzystanie tematu gier surwiwalowych, miła odmiana, tego jeszcze nie mieliśmy.
    Z postaci najbardziej podobał mi się Fujimon, na drugim miejscu bardzo dobry zły charakter.
    Dzielnie obejrzałam serię do końca i uznaję, że oprócz lekkiej tandety i wspomnianej już przewidywalności ogląda się całkiem nieźle. Możliwe, że zajrzę na drugi sezon jeśli taki powstanie.
  • Avatar
    A
    San-san 21.09.2015 16:44
    siedem?
    Komentarz do recenzji "Rokka no Yuusha"
    Jak wielu pewnie na początku spodziewałam się zwykłego naparzania w świecie fantasy. Zachęciła mnie grafika (mimo narzekań, na które natrafiam w komentarzach, podoba mi się styl rysowania postaci, wydaje mi się, że odbiega od standardowych okrągłych głów i wielkich oczu). Podobał mi się absurdalnie pewny siebie bohater, który nie ma supermocy tylko cwane sztuczki. Podobała mi się nawet księżniczka, która najpierw udaje głupiutką, a potem okazuje się całkiem cwana.  kliknij: ukryte  Z także przyjemnością słuchałam openingu i endingu.

    Później akcja drastycznie spowalnia. Zabierają mi mój ulubiony opening, związują bohaterom ręce i każą im myśleć… Co za bestialstwo! Przeca oni mają się naparzać, a nie myśleć. A w dodatku mieć problemy emocjonalne i rzucać się oskarżeniami jak pomidorami. Z jednej strony cieszyłam się, że akcja poszła nieszablonowo, z drugiej odrobinę męczyło mnie przeciąganie tematu. Nie uważam oglądania za czas stracony i przyznam, że gdy oswoiłam się ze zmianą trybu fabuły ciekawa byłam co wymyślą. Zrobiła się sprawa kryminalna dla Sherlocka Adleta. Kto jest zabójcą? Niby wiadomo, że ogrodnik, ale jakoś nie specjalnie się o tym myśli. W zasadzie głęboko wierzyłam, że Bogini była pod wrażeniem Adleta i dała mu buławę bohatera dla jaj i nie ma żadnego podstępu, poza tym, że Bogini to wredna pinda. Bo przecież kwiat na znamionach to tylko symbol, kogo obchodzi ilość płatków?  kliknij: ukryte 
    Wierzyłam, że aktywacja bariery wynika z samego rozwalenia drzwi, jak w klątwie Tutenchamona. Coś jak: wypuściłeś tajemne moce z grobowca i teraz wściekłe duchy będą robić w okolicy zamieszanie.

    Później mamy rozhisteryzowaną Flamie, której nie wiadomo o co chodzi, ale robi dramat, żeby główny protagonista nie miał za lekko. Choć w zasadzie uniki to ma na wysokim levelu, może Królicza łapka? ^^' Niechybnie sama dałabym sobie spokój, gdyby nie ciekawe walki i chęć poznania rozwiązania. Na koniec zostaję szczęśliwie zaskoczona co mnie tak cieszy, że tej radości nie przesłania nawet Krowa. No trochę przesłania. Tak na serio to tylko raz się tak cieszyłam w anime Kampfer, które było bardzo słabe, ale za to miało za głównego złego bohatera najmniej spodziewają mi osobę. To było jak kubeł chodnej wody w upał.

    Gdyby dali szansę serii i ukazał się jeszcze drugi sezon… Ale ponoć płonne nadzieje.

    Oceniam więc wysoko: za to, że anime nie było zwykłą rąbanką, że próbowali połamać kilka schematów, zawiązać jakąś intrygę, zrobić knucicielskiego bohatera, (a nie po prostu jakiegoś napalonego palanta, czy rozmemłaną ciapę)... za to, że cycki Nashietanii i Flamie trzymały się tak wzorowo swych koszulinek, za niezłą muzykę, ciekawą grafikę i udane walki (i Michael Bay! te wybuchy, te pościgi!!) i za gorącą rozkminę. Czerstwe 8/10
  • Avatar
    San-san 5.09.2015 08:09
    Re: pod wrażeniem
    Komentarz do recenzji "Charlotte"
    ^^' o Borze…

    Już mi szkoda bohatera… Wiecie anime mają w zwyczaju pokazywać jak wspólne działania, wytrwałość i przyjaźń pozwalają wykopać się z największego dołka. Rzeczywiście nie sądzę aby możliwe było takie zakończenie, chyba, że z góry ktoś obmyśłiłby anime o narkomanii ;D.

    Zgadzam się z Impos. Czekam na jakiś ciekawy rozwój wypadków powodowany  kliknij: ukryte . Nieoczekiwane śmierci już mi nie podchodzą. Będzie dostatecznie dramatycznie jak zginie ktoś z tła. Jak robili wielki rozpierdziel w Attack on Titan to po pewnym czasie znudziły mi się latające ciała i gorąco się modliłam żeby wreszcie ktoś skutecznie zabił Erena.
  • Avatar
    San-san 3.09.2015 07:43
    Re: pod wrażeniem
    Komentarz do recenzji "Charlotte"
    No wiecie… jak liczę jeszcze, że zrobią burzę mózgów coś stylu wielkiej intrygi albo przezwyciężenia dnia świstaka… Idzie o wybranie najlepszego rozwiązania. Kiedyś był taki odcinek w Xenie wojowniczej księżniczce (XD) gdzie miała dzień świstaka i jej zadaniem było uratowanie jak największej liczby osób…
    W Steins;Gate też był podobny motyw i zupełnie mi to wszystko pasowało (chrzanić logikę ;3).

    Jeśli zakończy się odratowaniem Ayu, brata Nao, połączenie rodzinki, pairing z Nao, uwolnienie ludzi z ośrodka i ewentualne utrata wzroku po tak wysiłkowym wydarzeniu to nie uważam, ze byłoby źle… No bo jak mogłoby się zakończyć żebyśmy czuli się usatysfakcjonowani? Ja chcę happy end ;3
  • Avatar
    A
    San-san 2.09.2015 19:43
    pod wrażeniem
    Komentarz do recenzji "Charlotte"
    Sugoi!

    jestem po 9 odcinku i to zrobiło na mnie duże wrażenie, nie mówiąc o 6 odc, który mnie rozbroił zupełnie.

    Od początku oglądałam z umiarkowanym zainteresowaniem. Ah, dzieciaki z supermocami phi., Ale niech tam. Główny bohater był tak antypatyczny, że aż fajny. W końcu nie żaden „Taki­‑Jak­‑Ty”, anu super heros, ot nastolatek, z wyjątkowo wrednym charakterem. Główna bohaterka (jeśli tak mogę o niej powiedzieć) – Nao, ujęła mnie tym, że nie jest zwykła krzykliwą tsundere. Roztropność przedkłada ponad emocje i ma w sobie coś fajnego. Nie ma rumieńców, spojrzeń z ukosa, ani trzepotania rzęsami jak odświeżająco. No to nie ma super thraumy mhroku i extra tajemnicy – jest smutna historia i przejście z nią do porządku dziennego.

    Fabuła zapowiadała się miałko, w zasadzie wcale jej nie było, ale do pewnego momentu można uznać to po prostu za wprowadzenie. Co robią, jak się w zasadzie nic nie dzieje. Dzień jak co dzień. Bohaterowie poboczni tylko mnie trochę denerwowali, stanowili trochę bezwartościowe tło. Czasem robiło się miałko, nie powiem, dowcipy i gagi niespecjalnie mnie śmieszą. Zwłaszcza irytuje mnie bohater z umiejętnością „teleportacja” eh…

    Ale po 9 odcinku mam już inny pogląd na tę serię, zastanawiam się usilnie jak to zamkną i mam nadzieję, że nie będzie tandety bo akcja stanęła na niebezpiecznej granicy. Albo będzie akcja- kulminacja – i spektakularna zmiana fabuły, albo kraksa z okrzykami i chaotyczną bieganiną… Na pewno nie oszczędzę sobie kolejnych odcinków!
  • Avatar
    A
    San-san 15.07.2015 23:03
    metafory mocno
    Komentarz do recenzji "Houkago no Pleiades [2015]"
    Głęboka metaforyka mnie przerosła.

    Mam wrażenie, że niektóre sprawy zostały okropne wyolbrzymione.
    Coś jednak miało w sobie to dziwno mahou­‑anime.
    Bardzo podobały mi się ciekawostki ze świata astronomii. To było zaskakująco realistyczne :D – naukowe mahou­‑shoujo.
    I podobał mi się wątek romantyczny.

    I beczałam nawet nie wiedząc czemu i za czym.
    Zakończenie mi się nie podobało. Było za smutne :<
  • Avatar
    A
    San-san 3.07.2015 12:19
    owacje na stojąco
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    owacje dla tego anime :)

    Podobał mi się realizm, wszystkie szczególiki życia orkiestrowego zostały oddane wzorowo. Pod tym względem Hibike wypada chyba nawet lepiej niż Nodame Cantabile. Kreska jest ładna, tła i postaci wyglądają bardzo miło dla oka. Ruchy palców na wentylach, animacja grających – miodzio!

    Główna bohaterka jest świetna. Jest przeciwieństwem rozwrzeszczanych i słodziachnych heroin. Jest opanowana i trochę skryta. Wygląda na cool, kąśliwe uwagi i kwaśne miny były znakomitą cechą, a przy tym Kumiko jest wrażliwa i w gruncie rzeczy nieśmiała. Późniejsza relacja z Kousaką też mi odpowiadała. Wyszło to dość naturalnie. Zachowywały się jak licealistki – takie jeszcze trochę dzieciaki, a nie dorosłe panny. Próby były świetne, orkiestra podkładająca głos pod pierwsze ćwiczenia orkiestry Kitauji miała trudne zadanie przed sobą. Naprawdę było słychać zacięcia, fałsze i niepewność, co czyściło się z czasem i ostatnie wykonanie było naprawdę udane! Wreszcie nie był to tylko playback odtwarzany w kółko z płyty. Było nawet słychać różnicę w trąbkach walczących o solówkę. I jak Kumiko ćwiczyła na eufie, było słychać, że nadal jest niepewna, że się myli, zwłaszcza w porównaniu z czystym tonem eufa Asuki. Świetna postać również. Ta trójka: Kumiko, Kousaka i Asuka – gwiazdeczki. Przy czym Kousaka bywała niekiedy trochę sztuczna. Trudno spotkać taką osobę na żywo… Asuka była znakomita moim zdaniem. Silny i niezależny charakter. buziaki od Sana.

    A na końcu cała orkiestra dęta gra opening. Kakkoi!
  • Avatar
    San-san 4.05.2015 21:15
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    *.* <podziw>
    chcę!

    nasz waltornista kiedy mówił, że możliwe jest granie dwudźwięków. Ale to chyba raczej w formie śpiewania drugiego dźwięku. Czy jest jakaś inna metoda?

    Czyli Spiegel im spiegel da się zagrać samym szeregiem alikwotów ;D jejku.
  • Avatar
    San-san 4.05.2015 20:28
    Re: Chyba to nie jest do końca tak
    Komentarz do recenzji "Death Parade"
    Z drugiej strony dochodzi jeszcze prosty fakt, że niemal nikt nie jest do końca zły i do końca dobry. Jeśli ktoś chce wyciągnąć średnią ważoną z uczynków to nagle okazuje się, że miał krzywdzące go otoczenie i od razu zmienia się sposób postrzegania go. Widzimy bardzo wiele postaci w anime, które z początku grają złe charaktery i odruchowo ich nie lubimy, życzymy im jak najgorzej, a potem okazuje się, że „wcale nie są tacy źli” – bo mieli trudne dzieciństwo, jakąś traumę, albo dokonali jednego szlachetnego uczynku.
  • Avatar
    San-san 4.05.2015 20:22
    Komentarz do recenzji "Death Parade"
    mnie się wydawało, że nie chcąc wybrać, Mayu po prostu postanowiła z własnej woli towarzyszyć idolowi.
    To coś w stylu powiedzenia "*&**&%^%#% się!” i wysadzenia się w powietrze razem z ukochaną osobą. :P
  • Avatar
    San-san 4.05.2015 20:13
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    ... W każdym razie możemy założyć, że „SanFes” jest tuż przed zakończeniem roku? :P
  • Avatar
    San-san 4.05.2015 20:12
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    ah… to trochę tak jak mieć szereg flażoletów na jednej strunie.

    eh, sugoi, puzon wydaje mi się przy tym o wiele łatwiejszy bo można sobie suwakiem ustalić wysokość dźwięku.

    czyli jeśli dobrze rozumiem, wentyle bardziej pomagają w subtelnościach przejść na mniejsze interwały, a na dobra sprawę w przy pewnym wysiłku można zagrać melodię bez wciskania wentyli?