Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Sezonowy

  • Avatar
    Sezonowy 20.12.2012 00:55
    Re: anime na pewno nieprzeciętne
    Komentarz do recenzji "Guin Saga"
    Niech Cię nie irytuje fakt, że na tyle pytań nie znajdujesz odpowiedzi: anime to zaledwie początek historii opisanej w cyklu powieści liczącym sobie (uwaga!) 130 tomów! Ponoć jest to najdłuższa na świecie seria jaka kiedykolwiek została napisana przez jednego autora. A my z tego wszystkiego dostaliśmy jedynie wstęp.
  • Avatar
    Sezonowy 15.12.2012 12:50
    Re: Prawie ideał
    Komentarz do recenzji "Uchuu Senkan Yamato 2199"
    To zaskakujące, ale w remake'u wrażenie, że oglądam na ekranie okręty Cesarskiej Marynarki Japonii, jest jeszcze silniejsze niż w oryginale. Tym bardziej, że pokazane tu okręty noszą autentyczne nazwy jednostek walczących w drugiej wojnie światowej. Nawet klasy okrętów zgadzają się (niszczyciel Yukikaze, pancernik Kirishima itd.). A scena, w której niszczyciel Yukikaze rusza do samobójczego ataku, podczas gdy jego załoga śpiewa pieśń bojową – malownicza, symboliczna i wypisz,wymaluj pasująca do mentalności cesarskich marynarzy.

    A propos muzyki: świetna pieśń (bo przecież nie piosenka) z czołówki, podrasowana nowoczesnym brzmieniem, tu prezentuje się jeszcze lepiej.

    [link]

    Oby więcej takich udanych remake'ów.
  • Avatar
    Sezonowy 3.12.2012 18:20
    Re: Nie zazdroszczę recenzentowi :)
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    :) Teraz widzę, że już zaklepałeś dla siebie recenzję GuP.

    Z naszej krótkiej wymiany komentarzy pod GUP wiem, że tytuł bardzo przypadł Ci do gustu i że zasadniczo różnimy się w odbiorze całości. Jestem autentycznie ciekaw, co napiszesz, bo dobrze jest spojrzeć na film z innego, odmiennego punktu widzenia niż własny. To świetna okazja, by zastanowić się nad siłą własnych argumentów za lub przeciw.

    No, ale przynajmniej za recenzję GuP nikt nie spali ci domu. Altramertes, który wziął na siebie recenzję SAO, nie ma tego komfortu. Co prawda, nie sądzę, aby doszło na Tanuki do afery w rodzaju tej, jaka miała miejsce na rottentomatoes.com przy okazji premiery ostatniego Batmana, gdzie jednemu z recenzentów, który zjechał film, grożono śmiercią, gwałtem itp., ale…
  • Avatar
    A
    Sezonowy 3.12.2012 12:21
    Nie zazdroszczę recenzentowi :)
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    Czytając wypowiedzi co bardziej rozpalonych głów na temat SAO chcę powiedzieć, że nie zazdroszczę przyszłemu recenzentowi. Jakby nie napisał, połowa czytelników Tanuki będzie miała o nim jak najgorsze zdanie. Zostanie poplecznikiem tej wstrętnej Redakcji (faszystowsko­‑komunistyczno­‑ubeckiej i na wskroś antypolskiej organizacji, zatruwającej młode umysły ideami w rodzaju tych, że bezkrytyczne oglądanie filmów i podążanie za głosem większości zamienia widzów w lemingi), a wtedy animowani fanatycy spalą mu dom lub zhakują konto na fejsie, albo dzielnie opowie się po stronie tzw. masowego odbiorcy, za co czekiści z Redakcji wrzucą go do jednego worka z tzw. „gimbusami” i za karę zmuszą do napisania recenzji „Girls und Panzer”.

    Oczywiście, powyższe napisałem żartem, interpretując przesłanie płynące z co bardziej emocjonalnych komentarzy, za to sytuacja, do której się odnoszę, niezbyt daleka jest od prawdy. Jestem mocno zdziwiony, że akurat ten tytuł wzbudza tak skrajne opinie i tak bardzo dzieli widownię. Ponieważ moja prywatna ocena skrajna nie jest, choć faktycznie niewysoka (ale nie na poziomie rzecznego mułu), prawdopodobnie lokuje mnie to w okopie gdzieś pośrodku linii frontu. Niezbyt wygodna pozycja, przyznaję, ale za to pozwala z utęsknieniem czekać na recenzję i na wywołane nią komentarze oraz polemiki obu stron. Coś mi podpowiada, że wcześniej powinienem zapobiegliwie zaopatrzyć się w wielką torbę popcornu, bo zabawa zapowiada się przednia.

    Już dawno lektura komentarzy niezrecenzowanego jeszcze anime nie sprawiała mi tak wielkiej przyjemności.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 26.11.2012 12:27
    Obejrzałem z przyjemnością
    Komentarz do recenzji "Taiho Shichau zo [1996]"
    Dla widzów, którzy mają za sobą okres nastolatkowania czy studenckiej beztroski, serial może okazać się szczególnie miłą, lekką rozrywką, ponieważ opowiada o ludziach dorosłych, z ich dorosłymi problemami i dorosłym bagażem doświadczeń.

    To naprawdę świetna odskocznia od natłoku seriali dla gimnazjalistów, atakujących z ekranu jakby coraz to natarczywiej i z coraz większą siłą.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 24.11.2012 13:12
    Komentarz do recenzji "Szept serca"
    *do recenzji pióra Suplice9

    Zaskoczył mnie zarzut recenzenta dotyczący charakteru głównej bohaterki:

    Przez pierwsze pół filmu zadziera nosa, ledwo pomaga rodzinie (która, notabene, niewiele ją obchodzi), a jej mniemanie o sobie skacze od przesadnie wybujałego ego po syndrom nieudolnej beksy.


    Skoro zauważył, że jest taka przez pół filmu, to powinien zauważyć również, że przez drugą połowę filmu już taka nie jest. Dlaczego? Ponieważ jesteśmy świadkami tego, jak charakter dziewczynki stopniowo przechodzi przemianę, a ona sama, nieświadomie, stawia pierwsze kroki na ścieżce, która w przyszłości zaprowadzi ją ku odpowiedzialności i dorosłości. Ważne tylko, by zdać sobie sprawę, że „Szept serca” jest m.in. filmem o pokonywaniu umownej granicy „dziecko/młody człowiek”. W tym kontekście czynienie zarzutu z tego, że początkowo bohaterkę pokazano jako rozkapryszonego dzieciaka, uważam za, delikatnie mówiąc, nieporozumienie, bo gdyby nie smarkula z pierwszej połowy filmu, nie byłoby dziewczynki z zakończenia.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 5.11.2012 15:37
    Zaskakująco duży potencjał dramatyczny
    Komentarz do recenzji "Kokoro Connect"
    Kokoro Connect udała się trudna, a w przypadku anime bardzo rzadko występująca sztuka zmuszenia mnie do refleksji, za co jestem twórcom głęboko wdzięczny.

    Temat zamiany ciał łatwo potraktować jako fundament do zbudowania komedii pomyłek czy radosnej zabawy pełnej erotycznych podtekstów. W anime jako gatunku można znaleźć na to aż nadto przykładów. Tymczasem Kokoro Connect podpowiada, że taki transfer może mieć też (i ma) drugą, poważną, a nawet mroczną, stronę. Została tu ona stosunkowo łagodnie zasugerowana w postaci wątku związanego z przybranym ojcem Iori, bez uciekania się do scen dramatycznych czy brutalnych. Zamiast otworzyć drzwi prowadzące do wnętrza domowego dramatu, uchylono je zaledwie na kilka centymetrów. Ale znając życie można założyć, że gdyby rzecz cała przytrafiła się innym, mającym w życiu pod bardziej śliską i stromą górkę bohaterom, serial zostałby opatrzony etykietą „dla dorosłych widzów” a bohaterowie stanęliby w obliczu dylematów, z jakimi nigdy, za żadne skarby nie chcieliby się zmierzyć.

    Podam drastyczny przykład. Załóżmy, że ojciec bohatera to tyran i brutal. W szkole bohater robi dobrą minę do złej gry, ze wstydu starannie ukrywając siniaki i prawdę przed kolegami. Przez lata nauczył się dawać sobie z tym radę i żyć ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Ale teraz raptem staje w obliczu sytuacji, kiedy to ktoś inny może znaleźć się w jego ciele. Ktoś, kto nic nie wie o jego życiu rodzinnym i nie wie, co go może spotkać. Czy w związku z tym bohater powinien przygotować kolegów na ewentualną przemoc ze strony ojca? Uprzedzić, jak powinni się zachowywać, by uniknąć agresji, do której zwykle wystarczy lada jaki pretekst? Jeśli tak, to musiałby teraz wywlec na światło dzienne całą brutalną prawdę, którą ukrywał latami, przemóc wstyd i upokorzenie, praktycznie wyspowiadać się publicznie. Zakładam, że nie byłoby to łatwe. Może więc nic nie mówić? Niech się dzieje co chce? Tyle że w konsekwencji kolega będący w pożyczonym ciele, nieznający zasad panujących w domowym obozie koncentracyjnym, z pewnością szybko złamie którąś z nich i w konsekwencji doświadczy agresji na skalę, jakiej bohaterowi zwykle udaje się uniknąć dzięki doświadczeniu. Jak wtedy spojrzeć w oczy osobie, która dostała łomot tylko dlatego, że bohaterowi zabrakło odwagi, by spróbować zapobiec takiemu rozwojowi wypadków? Dylematy, rozterki, wątpliwości.

    To samo, jeśli np. bohater miałby w domu matkę alkoholiczkę, która obwinia go o odejście męża. Albo jest niechcianym dzieckiem, o czym rodzice nie dają mu zapomnieć. Albo, w skrajnym przypadku, jest wykorzystywany seksualnie przez kochanka matki. Patologie, do których dochodzi w rodzinach, których byśmy o to nigdy nie podejrzewali, można by wymieniać jeszcze długo. Dzielenie się prawdą o sobie i swoim życiu osobistym, szczerość, okazywanie zaufania i liczenie na wzajemność ze strony osób, które chcielibyśmy trzymać od tych spraw jak najdalej może okazać się próbą dużo trudniejszą niż znoszenie razów.

    Bardzo chciałbym zobaczyć, jak bohaterowie Kokoro Connect stają przed podobnym problemem i koniecznością podjęcia decyzji o zdjęciu maski z wymalowanym obliczem „wszystko w porządku”. Jak wyrzucają z siebie wszystko. I chciałbym wtedy zobaczyć reakcję kolegów. Raz, bo poznają okrutną prawdę, której istnienia nie spodziewali się. Dwa, bo w dowolnym momencie, wbrew swej woli mogą zetknąć się z tą ponurą rzeczywistością w bardzo bolesny sposób. Co wtedy zrobią? Wracając do przykładu z okrutnym ojcem używającym przemocy fizycznej: postawią mu się? Tyle że to, co wydawałoby się naturalnym odruchem obronnym, w konsekwencji może obrócić się przeciwko temu, z czyjego ciała skorzystaliśmy, bo tyrani nie tolerują sprzeciwu ani buntu i jeśli życie bohatera do tej pory przypominało obóz koncentracyjny, to po podniesieniu ręki na „pana i władcę” z pewnością zamieni się w piekło. Pójdą na policję? Tyrana zamkną, ale przecież wróci, a wtedy dysfunkcyjna rodzina bohatera rozpadnie się albo dojdzie do tragedii. Nic nie robić i pozwolić, by obcy facet złoił nam skórę? Uciec? Tylko co wtedy z tym, którego ciało pożyczyliśmy? Nasze czyny w momencie, gdy korzystamy z jego ciała, będą policzone na jego konto. Wyobrażam sobie, że w takiej sytuacji bardzo łatwo jest zrobić coś, czego sam właściciel ciała nigdy by nie zrobił, czego by sobie nie życzył, z różnych powodów. W tym momencie mamy do czynienia z kwestią odpowiedzialności. Jak poradziliby sobie z nią nastoletni bohaterowie, z jakimi mamy do czynienia w Kokoro Connect, dokonując zmian w czyimś życiu, choćby najbardziej słusznych z naszego punktu widzenia czy zasad moralnych, ale bez pytania zainteresowanego o zgodę? Tu wrócę do sytuacji rodzinnej Iori: chciałbym zobaczyć jak zachowałby się Taichi, gdyby przyszło mu znaleźć się w ciele Iori w chwili, gdy jej agresywny, pijany ojczym podniósłby rękę na matkę dziewczyny albo na nią samą? Czy doszłoby do konfrontacji? Jak wpłynęłoby to na stosunki między parą nastolatków? I jak ja, siedzący przed ekranem, poradziłbym sobie postawiony w takiej sytuacji?

    Sam jestem zaskoczony tym, jak duży potencjał dramatyczny ukrywa się w Kokoro Connect. Trudne, momentami mroczne czy nawet okrutne w pokazywaniu prawdy skrzętnie chowanej za zamkniętymi drzwiami prywatnych domów. Łatwo mogę wyobrazić sobie taką produkcję w postaci fabularnej, przeznaczonej dla dorosłych widzów. I właśnie za to, że dano mi możliwość, abym zdał sobie z tego sprawę i zmusił do wysiłku wyobraźnię, zapamiętam serial na długo.
  • Avatar
    Sezonowy 28.10.2012 12:38
    Re: Oda Nobuna vs logika
    Komentarz do recenzji "Oda Nobuna no Yabou"
    Japończycy mają doskonały własny przykład na zakończoną powodzeniem straceńczą szarżę kawalerii w dół zbocza: mam na myśli atak kawalerii Minamoto Yoshitsune na przełęczy Hiyodori, podczas wojny Genpei. W Kraju Kwitnącej Wiśni to dokonanie i zarazem legenda na miarę szarży polskiej husarii pod Kirholmem. Nie jest wykluczone, że autorzy anime mieli w pamięci czyn Minamoto, dlatego tutaj pozwolili sobie na jego twórcze rozwinięcie.

    Tak czy owak, wydaje mi się, że dyskutowanie o realiach historycznych w przypadku tego akurat tytułu nie ma większego sensu, ponieważ „Oda” wydaje się być jedynie radosną zabawą konwencją historyczną i tyle.
  • Avatar
    Sezonowy 28.10.2012 12:10
    Re: Ech, gdyby tak podobnego coś z polskiego podwórka
    Komentarz do recenzji "Oda Nobuna no Yabou"
    Bolesław Chrobry nie wygrał bitwy pod Cedynią (miał wtedy zaledwie 5 lat): to Mieszko I i jego braciszek.

    Gomen.

    Ale… właściwie dlaczego nie mógłby wygrać? W anime dzieci dokonują nie takich rzeczy! Pomyśleć tylko: pięciolatek staje na czele armii! :)
  • Avatar
    A
    Sezonowy 28.10.2012 12:03
    Ech, gdyby tak podobnego coś z polskiego podwórka
    Komentarz do recenzji "Oda Nobuna no Yabou"
    Zastanawiałem się nad słowami „Japończycy podchodzą do swojej historii swobodniej niż Polacy”. Zresztą, chyba nie tylko Japończycy są pod tym względem bardziej elastyczni, bo podobnie zakręcone historie można obejrzeć w niejednym filmie produkcji zachodniej (stosunkowo niedawno pokazywany w kinach „Abraham Lincoln: łowca wampirów” może posłużyć za przykład). Z drugiej strony, trudno o takowe w krajach, które miały wątpliwy zaszczyt zapoznać się bliżej z wiekopomną myślą panów Lenina, Marksa i Engelsa. My na razie wciąż jeszcze na klęczkach wobec historii, śmiertelnie poważni i gotowi toczyć między sobą zażarte bitwy o interpretacje faktów, które miały miejsce wieki temu.

    Tymczasem ja chętnie obejrzałbym na ekranie jakąś odjechaną wersję polskiej historii, (nie)prawdopodobną opowieść z polskimi postaciami historycznymi w rolach głównych. Mogą być Nobunaga – dziewuszką albo Lincoln – łowcą wampirów? Mogą. Dlaczego więc nie mogło by być Bolesława Chrobrego, który wygrywa bitwę pod Cedynią dzięki magicznej pomocy niezwykłego duetu: kapłanki Światowita i młodego chrześcijańskiego księdza (a jaki tu mógłby być materiał na romans!), wspomaganych przez podróżującego w czasie sprzedawcę kserokopiarek z Gdyni? Albo oddziału powstańców­‑wilkołaków, walczących z Rosjanami w Powstaniu listopadowym? Czy Tadeusz Kościuszko mógł być kobietą przebraną w męskie szaty?

    Pole do popisu dla twórców jest tu wciąż dziewicze i praktycznie nieograniczone. Gdyby tylko znaleźli się odpowiedni ludzie i odpowiednie pieniądze…

    Ech, marzenia.






  • Avatar
    Sezonowy 17.10.2012 23:26
    Re: Pancerny fanserwis?
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Fanów militariów nie wnerwia samo założenie dziewczynek w czołgach. Wnerwia ich to, że załoga nie używa hełmów ani hełmofonów, a najczęstszy rodzaj kontuzji u czołgisty to kontuzje głowy. Poza tym hełmy czołgowe osłaniają nie tylko głowę przed obrażeniami fizycznymi: chronią również uszy przed hałasem (ochronniki słuchu stanowią integralny element hełmu) panującym wewnątrz czołgu podczas jazdy, nie wspominając już huku w czasie strzelania.

    Do tego szczerze żal im ładowniczych: pocisk ppanc. W przypadku Panzer IVD ważył ponad sześć kilogramów, a w przypadku Panzer VI (a nie wątpię, że i za sterami Tygrysa przyjdzie zasiąść bohaterkom) ponad dziesięć. Nie bez powodu na ładowniczego Rudego 102 porucznik Olgierd Jarosz wybrał osiłka Gustlik, a nie szczupłego Janka. Tymczasem w GuP ładowniczymi są chucherka, które miałyby kłopoty z przyniesieniem ze sklepu torby pełnej zakupów.

    Fani militariów chcieliby też zobaczyć odcinek, w którym dziewczynki zakładają na miejsce zerwaną gąsienicę (mordęga!), jak robiła to choćby wspomniana wyżej załoga Rudego. Co wtedy zrobią bohaterki? Zadzwonią po tatę, niech przyjedzie z kolegami?

    Właśnie dlatego, że wiem, jak ciężka i fizycznie wyczerpująca była (i nadal jest) służba w wojskach pancernych, nie kupuję pomysłu dziewczynek w czołgach. Z drugiej strony, i nieco paradoksalnie, nie mam nic przeciwko dziewczynkom za sterami mechów czy kosmolotów, gdzie króluje elektronika, ekrany dotykowe i fotele automatycznie dopasowujące się do ciała pilota. Przy odrobinie dobrej woli i talentu nawet drobna dziewczynka poprowadziłaby Gundama. Ale Panzer IV? Szczerze wątpię.

    A tak już zupełnie z innej beczki i z przymrużeniem oka, jeśli przyjąć na dobrą wiarę koncepcję pancernych dziewczynek, wypada podziękować losowi, że nie wcześniej wpadł na nią Hitler. Wyobrażasz sobie Dywizję Pancerną SS Hitlerjugend, gdzie z wieżyczek czołgów wychylałyby się bez wyjątku same blondwłose dziewczęta o błękitnych oczach i piegowatych, zadartych noskach? Makabra (albo świetny pomysł – w zależności od gustu).
  • Avatar
    Sezonowy 17.10.2012 10:43
    Re: Pancerny fanserwis?
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Zauważ, że wspomniałem o Upotte w kontekście „rozsmarowania masła na zbyt wielkiej kromce chleba”, nie pisałem natomiast, że nie jest adresowany do fanów militariów. Właśnie Upotte, w odróżnieniu od GuP, jest robiony ewidentnie z myślą o nich i dla nich. Jeśli zabrać broń z Upotte, serial straci sens i rację bytu, co dowodzi, że militaria są osnową tej produkcji. Tymczasem jeśli zabrać czołgi z GuP i zastąpić je jakąkolwiek inna działalnością sportową, jak choćby siatkówką czy wyczynowym dzierganiem na drutach, fabuła nie straci nic a nic na tym zabiegu, co dowodzi, że Panzerwaffe w GuP pełni rolę zaledwie dekoracji, a sam scenariusz serialu to zaledwie pozbawiona treści wydmuszka.

    Zresztą, może przesadzam, może niepotrzebnie robię z igły widły. Prawdopodobnie należałoby przeciągnąć grubą kreskę między dwiema grupami widzów: militarnych otaku i fanami militariów. Przedstawiciele pierwszej grupy będą się znakomicie bawić, podczas gdy przedstawicieli grupy drugiej, wyposażonej w rzetelną wiedzę zaczerpniętą z innych źródeł niż popkultura, co rusz będzie irytował brak realizmu, sensu, pomyłki i przekłamania dowodzące tego, że autorzy dysponują jedynie bardzo powierzchowną wiedzą na temat, którego realizacji się podjęli (krytyczne komentarze Tassadara są prawdopodobnie przykładem takiej irytacji).

    Biorąc to wszystko pod uwagę, muszę odszczekać pierwsze zdanie, jakie napisałem w poprzednim komentarzu i tym samym przyznać Ci rację: tak, GuP jest celowane w militarnych otaku. Teraz, kiedy zdaję sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie nie jestem w grupie docelowej odbiorców GuP, cała moja irytacja nagle ulotniła się jak kamfora.
  • Avatar
    Sezonowy 16.10.2012 22:51
    Pancerny fanserwis?
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Nie wydaje mi się, żeby ten serial był celowany w militarnych otaku. Odnoszę wrażenie, że to po prostu niefortunny pomysł na przeciętny szkolny serial komediowy, skrojony według tradycyjnego formatu. Wystarczy zauważyć, że zamiast Panzerwaffe mógłby tu być klub kendo, baseballa czy parzenia herbaty, a scenariusz wyglądałby bardzo podobnie, jeśli nie identycznie. Broń pancerna jest tu jedynie rekwizytem, który z łatwością mógłby być zastąpiony przez jakikolwiek inny bez szkody dla serialu. Niewykluczone, że autorzy zdecydowali się na konwencję pancerną w akcie desperacji, żeby ich serial za wszelką cenę wyróżniał się na tle innych komedyjek o słodkich dziewczętach w szkolnych mundurkach. Może któryś z nich, podczas jednej z wielu bezsennych nocy spędzonych na bezskutecznym wymyślaniu „o czym by tu zrobić nowe szkolne anime, kiedy już wszystkie pomysły dawno zgrane”, sięgnął po grę „World Of Tanks”, jak to zasugerował niżej MBVR i w jej trakcie wpadł na „genialny” pomysł?

    Opierając się na własnym doświadczeniu i guście twierdzę, że militarni otaku woleliby oglądać na ekranie prawdziwą, „poważną” wojnę i sprzęt wojskowy wykorzystywany zgodnie z jego śmiercionośnym przeznaczeniem, jak w „The Cockpit” czy „Zipang”. Tymczasem to, co prezentuje „Girls und Panzer” bawi w pierwszym odcinku, ale w drugim już nuży i budzi irytację. Podobna sytuacja miała miejsce wcześniej z „Upotte”, gdzie zabawny pomysł zasługujący na jednoodcinkową OAV­‑kę niepotrzebnie rozdmuchano do rozmiarów serialu.
  • Avatar
    Sezonowy 10.10.2012 15:06
    czy aby na pewno josei
    Komentarz do recenzji "Sakamichi no Apollon"
    Z przypisywaniem SNO do gatunku „dla pań” byłbym bardzo ostrożny, bowiem jeśli się nad tym przez chwilę zastanowić to wydaje się, że anime adresowane jest raczej do mężczyzn, a nie do kobiet. Już sam fakt, że bohaterki kobiece znajdują się tu na drugim planie (Yurika nawet na trzecim) i akcja skupia się na męskim duecie Kaoru­‑Sentaro, ich przyjaźni i dojrzewaniu, zdecydowanie przemawia za przyznaniem anime kategorii seinen.

    Tak, wiem, utarł się stereotyp, że jak nie strzelają, nie walą się po pyskach ani nie łapią za cycki to na pewno musi być coś dla bab. Nie musi, nawet jeśli podoba im się tak samo jak nosicielom chromosomu Y.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 23.09.2012 12:51
    Nie do końca tak pieknie, ale bardzo grymasił nie będę
    Komentarz do recenzji "Natsuyuki Rendez-vous"
    Serial oglądało mi się przyjemnie mniej więcej do połowy. Cielesne i duchowe zamieszanie między Ryosuke­‑Atsushi jest jest co prawda interesującym pomysłem i prawdziwym wyzwaniem dla bohaterów, tyle że nieumiejętnie wprowadzonym w życie przez scenarzystę; więcej w ten sposób stracono niż zyskano.

    Od pierwszego odcinka akcja koncentrowała się wokół postaci Ryosuke budującego relacje z szefową oraz kwiaciarki otwierającej się na nowe uczucie. Stosunki między dwudziestolatkiem a starszą od niego o parę lat szefową rozwijały się na tyle interesująco, że autentycznie kibicowałem obojgu w nadziei, iż sprawy między nimi ułożą się jak najlepiej. Niestety, raptem twórcy postanowili przenieść punkt ciężkości serialu z Ryosuke na Atsushi, a to już zupełnie inna historia, zamiast na uczucia „hormonalne” kładąca nacisk przede wszystkim na kwestie duchowe, egzystencjane i etyczne. Co gorsza, męski bohater okazał się antypatycznym egoistą, a jego oglądanie nie sprawiało mi żadnej przyjemności. Do tego dochodzi motyw z Ruosuke wędrującym po stronach kart historyjki obrazkowej, który niczego nie wniósł ani do filmu ani do postaci bohatera i uważam go za zwyczajnie zbędny; równie dobrze można było wcale nie pokazywać chłopaka przebywającego na zesłaniu.

    Na koniec, wielka szkoda, że kiedy serial wreszcie wrócił na pierwotne tory, w zasadzie scenarzysta nam tego nie pokazał. Gdyby zdecydował się poświęcić jeden czy dwa odcinki na to, by opowiedzieć w jaki sposób Ryosuke i Rokka wracają do siebie i naprawiają szkody, które ich związkowi wyrządził Atsushi, wątek romantyczny byłby bardziej interesujący i wiarygodny, tymczasem jest nierówny i dziurawy. Mam nadzieję, że przynajmniej w mandze poświęcono tej kwestii tyle uwagi, na ile zasługuje.
  • Avatar
    Sezonowy 9.09.2012 17:04
    Re: Nie rozumiem zachwytu
    Komentarz do recenzji "Accel World"
    Mogę tylko podpisać się pod powyższym komentarzem.

    Nie pamiętam, kiedy ostatni raz oglądałem anime, którego bohater tak bardzo działałby mi na nerwy. Oczywiście rozumiem, że Haruyuki realizuje tu schemat „od zera do bohatera”, ale tym razem sięgnięto po wyjątkowo żałosne zero. Nie ma w nim niczego, z czym jako widz chciałbym się utożsamiać albo co przynajmniej chciałbym poznać, zrozumieć lub tolerować. Nie dość, że ma samoocenę na poziomie podłogi, to przez większość czasu spędzonego na wizji użala się nad sobą i przeprasza wszystkich wokół za to, że żyje i że oddychając zabiera cenny tlen lepszym od siebie.

    Gdy zorientowałem się, że emocje, które we mnie budzi to irytacja połączona z politowaniem, dałem sobie spokój z dalszym oglądaniem. A szkoda, bo sam pomysł wirtualnych pojedynków w cyfrowym świecie dostępnym tylko dla wybranych zapowiadał się bardzo ciekawie.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 31.08.2012 13:32
    "Anime animowi animowanym wilkiem"
    Komentarz do recenzji "Hakuouki Reimeiroku"
    Pierwszy raz żałuję, że oglądałem „Gintama”, ponieważ teraz, gdy w „Hakuouki Reimeiroku” na ekranie pokazuje się Kondou, ja dostrzegam w nim coś z goryla. Kiedy Hijikata sięga za pazuchę i wyjmuje wachlarz, oddycham z ulgą, ponieważ spodziewałem się, że ujrzę w jego ręku butelkę majonezu. Co nie zmienia faktu, że sam serial oglądam z przyjemnością, bo jak dotąd prawie nie ma w nim siekaniny, za to dużo jest o ludziach, a nie są to postaci tuzinkowe.
  • Avatar
    Sezonowy 27.07.2012 17:14
    Re: Recenzja - fatalna.
    Komentarz do recenzji "Ghost in the Shell"
    Jeśli się nie mylę, to pierwsza recenzja, jak wyszła spod klawiatury Szamana Fetyszy: data jej publikacji odpowiada dacie rejestracji autora na Tanuki, a było to nieco ponad osiem lat temu. Od tego czasu styl recenzenta bardzo się poprawił, co trzeba mocno podkreślić bo to najlepiej świadczy o tym, ile pracy włożył w pisanie. Zamiast ganić za to, jak pisał stawiając pierwsze kroki, wypadałoby pochwalić za to, do czego doszedł.

    Szamanie! Głowa i pióro do góry! Popatrz z góry na drogę, którą od tego czasu przeszedłeś: widzisz? Te niewyraźne, rozmazane kropki w dole to my, zwyczajni maluczcy użytkownicy. :)

  • Avatar
    A
    Sezonowy 19.07.2012 19:42
    Świetne
    Komentarz do recenzji "Beck"
    Obejrzałem z przyjemnością, posłuchałem z jeszcze większą. Mam wrażenie, że zamiast recenzji powinny tu znaleźć się linki do piosenek na Youtube, aby potencjalni widzowie mogli posłuchać, o czym będzie film. Gdyby nie to, że część utworów jest śpiewana w języku engrish zamiast po angielsku, ścieżka dźwiękowa byłaby że mucha nie siada. I gdyby jeszcze liczyła sobie dwa razy tyle tytułów…

    (Przykład: Brainstorm)
  • Avatar
    Sezonowy 13.06.2012 18:52
    Re: Szalony pomysł
    Komentarz do recenzji "Upotte!!"
    Tak z nieco innej beczki: sądząc ze scen pokazujących pierwsze spotkanie FNC z nauczycielem i jej na niego naturalną reakcją, „Upotte!!” świetnie sprawdziłoby się jako bardzo mocne ecchi, jeśli nie hentai. W końcu dziewczę jest bronią i jej przeznaczeniem jest znaleźć się w rękach mężczyzny (lub kobiety) i być używaną zgodnie (lub niezgodnie) z przeznaczeniem. Parę zdań o wyraźnym charakterze erotycznej przenośni padło w pierwszym czy drugim odcinku, w rodzaju „kiedy o nim myślę mam uczucie, jakby miała mi zwolnić iglica”. :)
  • Avatar
    Sezonowy 13.06.2012 14:14
    Re: Krytyka z prawa
    Komentarz do recenzji "Sakamichi no Apollon"
    Niestety, nie znam innego anime w jazzowych klimatach, którego muzyka byłaby tak istotnym, integralnym wręcz elementem, czymś więcej, niż tylko rekwizytem.

    A jeśli chodzi o jazz w lżejszej postaci, to obawiam się, że pod koniec lat sześćdziesiątych w powszechnym obiegu praktycznie nie było jeszcze „lekkiego” jazzu, który wtedy dopiero się rodził. Trzeba by przenieść akcję jakieś 10­‑15 lat do przodu, tyle że to byłaby już epoka disco i nastolatki nie te same. Na scenie szkolnego festiwalu zobaczylibyśmy nie naśladowców The Beatles, a Bee Gees [link][link][/link]. Też fajnie, ale jednak klimat zupełnie inny.

    ...

    Po namyśle… jednak chętnie zobaczyłbym anime z muzyką disco jako motywem przewodnim. :)
  • Avatar
    A
    Sezonowy 13.06.2012 11:27
    Szalony pomysł
    Komentarz do recenzji "Upotte!!"
    Personifikacja śmiercionośnych narzędzi walki, z ich wszystkimi wadami i zaletami, w postaci moe dziewuszek: szalony pomysł i cieszę się, że miałem okazję zobaczyć, jak wprowadzono go w życie. Inna sprawa, że całość powinna liczyć sobie góra dwa odcinki, gdyż to, co w tym anime istotne, stanowi materiał zaledwie na króciutką opowieść. Wszystko ponad to jest zwyczajnym biciem piany i rozciąganiem oryginalnego pomysłu do granic wytrzymałości fizycznej widza i monitora. A piszę to jako miłośnik militariów, do którego serial powinien przemówić bardziej niż do większości zjadaczy rysunkowego chleba. Nie trafił.

    Tu ciekawostka: jeśli mnie oczy nie zmyliły, to w ostatnim odcinku, w scenie, w której „kałasznikówny” uciekają samochodem, za pojazd mają enerdowskiego Trabanta. Jakim cudem trafił do Japonii – nie wiem, ale fajnie było raz jeszcze zobaczyć ten tekturowy cud techniki. :)
  • Avatar
    Sezonowy 12.06.2012 13:48
    Re: Krytyka z prawa
    Komentarz do recenzji "Sakamichi no Apollon"
    Abstrahując od poziomu wykonania i tego, czy umiejętność pisania nut ze słuchu wymaga geniuszu czy jedynie dobrego ucha i odpowiedniej ilości ciężkiej pracy, najważniejsze wydaje mi się, że SnA prezentuje gatunek muzyczny, który w anime pojawia się niezwykle rzadko, a jeśli już, to w nowoczesnej postaci fusion, łączącej z jazzem elementy rocka, metalu, popu itp., gdzie nieosłuchany odbiorca może nie zdawać sobie sprawy z tego, że ma do czynienia z muzyką jazzową. Ciekawa rzecz, że choć w wielu państwach, różnych ustrojach i różnych okresach jazz był zakazany ze względu na amerykańskie (Japonia i kraje bloku komunistycznego, w tym Polska) lub czarne (hitlerowskie Niemcy) korzenie, to ludzie grali go i grają nadal.

    Poza tym, bardzo sobie cenię też fakt, że pięknie pokazano jam session i frajdę, jaką daje wolne, nieskrepowane granie z grupą ludzi, którzy tak jak Ty mają fioła na punkcie muzyki. Kto kiedykolwiek grał w jakimś zespole, niezależnie od gatunku muzyki, wie o czym mowa.
  • Avatar
    Sezonowy 10.06.2012 19:02
    Komentarz do recenzji "Sakamichi no Apollon"
    Draczeks napisał(a):
    Kawałki jazzowe trochę leżą tutaj


    W jakim sensie „trochę leżą”? Że nie brzmią tak dobrze, jak na najnowszej płycie Pata Metheny'ego? Nie odpowiada ci aranżacja, dobór repertuaru, a może wykonanie? Jeśli to ostatnie, to przypominam, że anime opowiada o docierającym się amatorskim kwartecie (teraz znowu tercecie) jazzowym, nie o zawodowej orkiestrze. Musi brzmieć naturalnie, a nie jakby wyszło prosto ze studia nagraniowego. Jeśli rozwiniesz swoją myśl , chętnie na ten temat podyskutuję, ponieważ jako wierny słuchacz i od lat miłośnik jazzu mogę z ręką na sercu powiedzieć, że to najlepsze anime ilustrowane tego typu muzyką, jakie kiedykolwiek dane mi było oglądać. Zwłaszcza, że jazz pojawia się tu w klasycznym, kameralnym brzmieniu, jakie dziś rzadko można usłyszeć na płytach.

    Przy okazji chwała animatorom, że nie popadli w rozpacz ani w opilstwo podczas zgrywania w czasie dźwięków muzyki z ruchem palców śmigających po instrumentach, co przecież stanowi nie lada wyzwanie, jak się dowiedziałem przy okazji czytania o procesie produkcji „Nodame Cantabile”.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 19.05.2012 12:44
    Niesmaczne
    Komentarz do recenzji "Hen Zemi"
    Szaman Fetyszy o fetyszach! Chyba jeszcze nigdy nick recenzenta nie współgrał tak znakomicie z zawartością recenzji. ;-)

    „Hen Zemi” to jeden z tych seriali, po obejrzeniu których rodzice dostają białej moralnej gorączki i nakładają swoim pociechom szlaban na oglądanie anime, wcześniej starannie dezynfekując komputer przy pomocy wody święconej i środka do czyszczenia rur „Kret”. Za sprawą obecności elementów obrzydliwych siła deprawacyjnego rażenia może okazać się tu większa niż w przypadku niejednego genitalno­‑ginekologicznego hentaja.

    W mojej ocenie sam serial fabularnie jest słabiutki, a w dużej części po prostu nudny. Ci, którzy nie należą do wąskiego grona poszukiwaczy skrajnie ekstremalnych doznań seksualnych powinni potraktować jak najbardziej poważnie ostrzeżenie recenzenta, żeby trzymać się od tej pozycji z daleka, ponieważ odejdą od ekranu zniesmaczeni. Niestety, mnie nie miał kto ostrzec i teraz żałuję.