x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Drugi punkt to zagadki… Hm… Niektóre z nich, zwłaszcza te rozłożone na kilka odcinków, były całkiem ciekawe. Zwłaszcza podobał mi się film i festiwal. Ale niektóre pojedyncze zagwozdki były tak… idiotyczne i błahe, że po prostu przewijałam odcinek…
Ogólnie oceniam serię na 7, ale podwyższam o jedno oczko za piękną, szczegółową animację. Niewątpliwie jest to miła, niewymagająca myślenia rozrywka na ciepłe letnie popołudnia.
Re: Shingeki! Kyojin Chuugakkou (Attack on Titan: Junior High) jako anime!!!
Shingeki! Kyojin Chuugakkou (Attack on Titan: Junior High) jako anime!!!
Może zacznę od tego, że od początku kibicowałam właśnie tej parze i stąd też byłam pozytywnie nastawiona do tego filmu i w sumie mi się całkiem podobał, chociaż w dużej mierze to kwestia mojego dobrego nastawienia, gdyż w filmie jest mnóstwo nieścisłości i naciągania faktów. Są dwa znane mi sposoby tworzenia fabuły, nieważne czy są to poważne scenariusze czy fanfiki. Albo piszemy coś od początku i na bieżąco nam się kształtuje akcja albo mamy ustalony punkt A oraz punkt B i musimy zrobić wszystko, aby w wyznaczonym czasie ten punkt B osiągnąć. W tym drugim przypadku, zwłaszcza gdy czas jest ograniczony, dosyć łatwo jest zatracić naturalność zachowań bohaterów. I w Last mam wrażenie troszeńkę tak się stało. Ale, jak już wspomniałam, chciałam, aby ten film mi się podobał, i dopowiedziałam sobie po swojemu drażniące mnie kwestie w taki sposób, aby wystawić 8.
Moim pierwszym zarzutem jest (powiedzmy, że to spoiler) kliknij: ukryte zrobienie na początku z Hinaty damulki w opałach. Na serio, ta dziewczyna pokazała, że potrafi sobie radzić. Ale nie, ciągle musiała lądować w ramionach Naruto, bo a to się potknęła a to to a to tamto. Bez tych zabiegów i tak udałoby się osiągnąć ustalony cel i tak. Kolejna scena, gdy kliknij: ukryte Hinata spada i trzyma się jedynie na szaliku. Zawsze mi się wydawało, że shinobi przy pomocy kontroli czakry są w stanie chodzić po ścianach, no ale powiedzmy, że to był skutek uboczny po tej zielonej kulce. A przy okazji można było zobaczyć pierwszy akt pt. „Mój szalik znowu jest rozdarty.” W ogóle cały ten motyw z szalikiem był sztampowy, relacja pomiędzy Hinatą a Naruto moim zdaniem nie potrzebowała aż tylu wpomagaczy. „Bajorko wspomnień” było wybitnie pójściem na łatwiznę. Myślę, że dałoby się dojść do tego punktu B w bardziej naturalny i niewymuszony sposób. Irytująca była też opcja, że kliknij: ukryte tryb Kuramy można aktywować tylko w ciągu ostatnich 20 minut filmu, no ale może Naruto chciał trochę czakry zaoszczędzić. No i znowu ta opcja z przenoszeniem oczu niczym na pendrive'ie. Brać oko do ręki? No, ale dobra, powiedzmy, że Hinata utworzyła minibarierę czakry broniącą oko przed bakteriami, które, chociaż mamy akcję na księżycu, i tak przyjechałyby z mieszkańcami ziemi. Wiem, że się czepiam, to takie spaczenie zawodowe.
No, ale było też całkiem sporo pozytywów. Z drugiej strony uczucia głównej dwójki po „bajorku” już całkiem ładnie się kształtowały… I bardzo, ale to bardzo podobała mi się Sakura. Widać, że dojrzała i jest prawdziwą przyjaciółką zarówno dla Naruto jak i dla Hinaty. No i film jest po prostu bardzo ładnie zrobiony i w sumie spójny sam ze sobą. Chociaż obejrzałabym to raz jeszcze, bez takiego wielkiego wroga. Po co znowu taki przepych? Po co znowu niszczyć świat? Nie wystarczyłaby zwyczajna misja, gdzie zamiast skupiać się na wybuchach, można by więcej uwagi poświęcić uczuciom bohaterów? Na przykład dorzucić Neji'ego w tle? Uczucie może się rozwijać nie tylko w obliczu zagrożenia, czego dowodem jest kilka pierwszych scen. Naprawdę nie można było utrzymać całego filmu w takim nastroju? I żeby nie było wątpliwości, film podobał mi się, co nie zmienia faktu, że scenariusz napisałabym trochę inaczej.
Podsumowując, myślę, że warto ten film obejrzeć. Zwłaszcza jeżeli spędziło się kilka lat, śledząc głównego bohatera i wreszcie zobaczyć, że wreszcie odnajduje on swoje zasłużone szczęście.
Po drugim odcinku
Przyjemne to to :)
A odstawiając na bok świeże emocje wciąż nieco pociągającego nosem widza, to jest pod każdym względem godna polecenia seria. Kupiło mnie tu niemal wszystko, przesympatyczne postacie, przemiana głównego bohatera, prowadzenie zarówno wątku romantycznego jak i wątków postaci pobocznych. Kaori i Kousei w duecie są po prostu fantastyczni. Zarówno pod kątem personalnym jak i muzycznym. Ach, muzyka… Te wykonania klasyki, bajka! Przyjemność najwyższego stopnia dla ucha melomana. A do tego ta gra światła i cieni… A z drugiej strony całkiem realistycznie oddali psychikę muzyków. Oczywiście sprawa ładunku emocjonalnego to kwestia, z którą się mierzą osoby mające opanowaną do perfekcji sprawy techniczne, tempa, w przypadku skrzypków odpowiednich smyczków… W sumie nawet konflikt pomiędzy wyższością emocji nad techniką bądź na odwrót jest do dzisiaj przedmiotem sporów muzyków. I zostało to moim zdaniem świetnie przedstawione. A to, że nieco to podkolorowali? A kogo to obchodzi, jeżeli w rezultacie dostaje się taką ucztę?
Oczywiście było kilka rzeczy, które trochę mnie kuły. Faktycznie trauma głównego bohatera została nieco wyolbrzymiona. Troszkę za dużo monologów wewnętrznych i łez, ale i tak i tak nie zmienia to faktu, że ma się do czynienia z wyjątkowym anime. Stawiam 9,5, a ze względu na skalę zatrzymuję się przy 9‑ce. Prawie postawiłam 10‑kę… Jednak 10‑ki zostawiam nawet nie dla serii idealnych, ale dla tych, które wywróciły moją duszę do góry nogami. Tej serii prawie się to udało… prawie, co i tak jest jednym z największych komplementów, jakie mogę kierować w stronę serii.
10-ka!
Re: OAV 2
OAV 2