x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Przesympatyczby solidniak
Animacja ostatniej sceny nie odrzuciła mnie jakoś strasznie, ale ogólnie przyznaję Ci rację :) Co do muzyki, jestem córką muzyków, więc sama mam fisia na punkcie ścieżek dźwiękowych, przez co chyba nawet zbyt dużą wagę przywiązuję do tej części anime ^^'
Przesympatyczby solidniak
Główny bohater niby nie jest skomplikowany (chociaż który z głównych bohaterów shounenów jest?), niby jest typowym dobroduchem, ale jest tak absolutnie przesympatyczny, że mnie po prostu kupił. Tak samo jak jego kumple. Uwielbiam dynamikę ich relacji. Jedyne, co mam do zarzucenia adaptacji (jak oni szpanowali prowadzeniem kamery w ostatnim odcinku), że się kończy w tak ciekawym momencie. Mamy zapowiedź filmu kinowego, co na arc z pociągiem jest całkiem dobrym rozwiązaniem. Nie jest on długi, ale jest bardzo ważny dla rozwoju głównych bohaterów. Forma filmu kinowego może się tutaj świetnie sprawdzić.
Podsumowując, bardzo dobra seria, niezwykle solidna w swojej tematyce. Dla mnie na 8.
Odcinek 23
Mam takie przykre odczucia, że to mogło być naprawdę dobre anime. Gdyby je skrócić o 10 odcinków, wyciąć postacie tygodnia bądź nadać im głębsze znaczenie dla rozwoju głównych bohaterek. Gdyby im nadać bardziej wyrazisty charakter. Jak Angeli. Ona póki co wydaje mi się być najlepiej zbudowaną postacią w całej serii, a dało się to budować często za pomocą nawet jednej sceny na odcinek. Więc dało się, twórcy potrafili. Dziewczyna żyje i reaguje no to, co ją spotyka. Widzimy w niej zmiany. A u C&T nic. Nie widzę w nich prawie żadnej zmiany poza tym, że mają siebie, więc troszkę więcej mogą. C&T spotykają różnych bohaterów, każde takie spotkanie powinno pozostawiać w nich ślad. C&T z następnego odcinka powinny się nieco różnić od tych C&T z odcinka poprzedniego. Na przykład po spotkaniu Desmonda, byłam przekonana, że dziewczyny dojrzeją, pojawi im się nowe spojrzenie na życie. A tu rzeczy się dzieją, a one są prawie niezmienne… Angela na ich tle w ogóle wydaje się być postacią z innej bajki. Każda z dziewczyn dostała obuchem życiowym, ale tylko po Angeli widzę zmiany i reakcję na rzeczywistość. C&T mają tylko tworzyć genialne piosenki od czynienia świata lepszym. Nudne to i płytkie. A dałoby się z tego wycisnąć o wiele więcej. Jak zawsze boli zmarnowany potencjał. Już nawet nie wspomninam o braku rozplanowania napięcia i poprowadzenia niektórych wątków.
Ale mogło być dobrze. Po niektórych odcinkach widać prześwit czegoś dobrego. I o to mam żal do twórców. Poczekam z oceną ostateczną na ostatni odcinek, ale żal mi na pewno już nie minie.
Co do tożsamości mordercy w ostatnim arcu. kliknij: ukryte Faktycznie, można było odgadnąć, że Caules zachowuje się trochę inaczej, ale ostatecznie, morderca się tylko pod niego podszywa. Nie mieliśmy prawa wiedzieć, że to dr Heartless, bo go wcześniej nie znaliśmy. Ale wiesz, chodziło mi trochę o taką trochę Agathę Christie, czy Jo Nesbo, że od początku znasz wszystkich bohaterów i możesz sam się bawić w detektywa, tutaj tylko możemy śledzić Wavera. Nie jest to duży zarzut, troszkę mi osobiście takiej zabawy tylko zabrakło.
Właśnie Reiness czy Luvię (zgadzam sie co do jej pleców;) )bardzo polubiłam. A Gray, której poświęcono dużo więcej czasu, mnie nie ziębi ni grzeje. Pewnie zabrakło mi właśnie tej historii, o której wspomniałeś.
Ale też mi się historia bardzo podobała, chociaż nie znam wersji pisanej.
Ale skoro już zaczęłam :D
Jak wielu widzów, pierwszą styczność z Fruits Basket miałam przy pierwszej serii anime. Seria spodobała mi się straszliwie, potem połknęłam mangę, chlipiąc przy każdym rozdziale. Ucieszyłam się bardzo na wiadomość o remake'u, ale nie sądziłam, że nowa wersja wzbudzi we mnie takie same, a może nawet i większe emocje. Seria jest zrobiona po prostu doskonale, muzyka, ładunek emocjonalny, dynamika zachowań międzyludzkich, wszystko, co tak bardzo cenię w anime, mogę odnaleźć tutaj. Tutaj będę bronić nawet Toohru, rozumiem, że niektórych może denerwować, ale dla mnie to świetnie zbudowana postać. Pod pozorem głupiutkiej, anielskiej dobroci, mamy kolejnego złamanego człowieka, który dąży do własnej destrukcji. Dziewczynę o ogromnej inteligencji emocjonalnej, która naprawdę może koić i leczyć dusze. Kto może lepiej pomóc cierpiącemu od osoby, która sama zna cierpienie najlepiej. Szalenie mi się jej wątek podoba oraz powolny, subtelny proces, jak dziewczyna dokładnie jak Kyo i Yuki wychodzi z własnej jaskini. O innych pisać nie będę, bo i tak ich większość lubi :)
Sam temat jest dla mnie niesamowicie zgrabny. Opowiedzenie historii Wavera było dla mnie fantastyczną odskocznią od głównych Fate'ów. A do tego poprowadzenie historii jako kryminału (uwielbiam gatunek) dla mnie było jak miód na serce. A jak wykonanie? Muzycznie i wizualnie jak zawsze zrobiono serię doskonale. Opening to doskonałość, nie przewinęłam ani razu. Ogromnym plusem jest dla mnie sam Waver, który troszkę dojrzał, ale wciąż pozostał genialnym, ale jednak o średniej mocy magicznej magiem, co sprawiało, że musiał częściej polegać na innych. To stwarzało bardzo ciekawe możliwości fabularne. Również ciągle gdzieś przewijające się w tle echo Wojny o Graala, które było obecne, ale nigdy nie przyćmiło głównego wątku Wavera, który musiał sobie poradzić z tym, ze przeżył. Ta jednoczesna prostota i złożoność tego wątku mnie ujęła, a za każdym wspomnieniem Ridera odczuwałam wzruszenie, anu razu nie doświadczyłam przesytu, co jest dla mnie znakiem doskonale wykonanej roboty.
Seria jednak ma i wady. Pierwsza, że nie do końca sprawdza się jako kryminał. Zawsze widz ma największą zabawę, jak sam może odgadnąć tożsamość mordercy. Tutaj jest to niemożliwe. Rozwiązania zwykle opierają się na założeniach magicznych, który widz nie zna. Fajnie to poszerza wiedze o uniwersum, ale odbiera tę fajną cechę przynależną do kryminałów.
Druga – Grey. Ja wiem, że każdy Fate musi mieć swoją Saber, ale byłoby lepiej, jakby tak nie było. Grey jest tutaj dla mnie postacią całkowicie zbędną, dodaną jedynie jako pretekst do bardziej błyszczących walk, no i, aby postać z twarzą Saber mogła zostać odhaczona. Nie polubiłam jej ani trochę, jej historia została tylko muśnięta, przez co w zasadzie nie widziałam żadnego jej wpływu na fabułę poza wartością ofensywną. A szkoda, bo klasa Wavera składa się z sympatycznych dziwaków, mogliby się wykazać.
Oceniam na 7, choć zwykle Fate'y mają u mnie 9 bądź 10, co nie zmienia faktu, że przemiło spędziłam z tą serią letni czas :)
Re: Odcinek 19
Re: kilka uwag
Odcinek 19
Nie jest to seria wybitna, skłaniająca to głębokich refleksji nad światem, ale bawi, ciekawi i budzi sympatię. I niczego więcej od niej nie oczekuję :)
Re: Po co?
Odcinek 17 wydaje się mi się być nieco lepszy od poprzednich, co, nie jest w sumie dużym osiągnięciem. Jak napisałaś, seria potwornie się pogubiła i to wrażenie chyba już nie zniknie, chociaż już dociągnę seans do końca.
Re: Dużo czasu...
Dużo czasu...
Postaram się wyrażać swój zachwyt krótko. Nastrój, emocje, klimat, akcja, relacje międzyludzkie, muzyka, niesamowite wyczucie reżyserskie… Perfekcja. To jedna z najlepszych produkcji anime, jakich miałam zaszczyt doświadczyć. 10‑ka, bez chwili zawahania.
Ech...
Po 4-tym odcinku
Mamy tu miszmasz różnych rzeczy, trochę Fate'a (mam na myśli same reguły rozgrywki), trochę Madoki (motyw z drugiego odcinka), tu mechy, tam magiczne dziewczynki. Ale wychodzi z tego zaskakująco strawna papka. Najbardziej irytuje mnie antagonistka (chociaż nie mogę nie docenić dbałości o szczegóły w rysowaniu jej wiecznie zmarszczonego w gniewie oblicza). Za główną bohaterką nie przepadam, ale kupiła mnie swoją motywacją udziału w rozgrywce. Na tym etapie pojawiła się pewna (nie mówię, że nie wiadomo jak ogromna) głębia postaci, dzięki której postanowiłam dać serii kredyt zaufania.
Póki co wiadomo, że nie mamy do czynienia z żadną wybitną serią, ale miłośnicy gatunku mogą doświadczyć całkiem porządnego przeciętniaka, a nawet o takie w ostatnich czasach trudno. Zobaczymy, co będzie dalej.
Więc podsumowując krótko, gratuluję kolejnej bardzo udanej recenzji :)