Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Rinsey

  • Avatar
    A
    Rinsey 31.05.2018 00:08
    Koniec
    Komentarz do recenzji "Digimon Adventure tri"
    A mi się podobało straszliwie, od początku do samego końca. Nie znam całości uniwersum Digimon. Oglądałam jedynie pierwszą serię i kilka filmów kinowych. Sięgnęłam więc po to wznowienie jako po spotkanie z bohaterami, których bardzo polubiłam jako dzieciak, i chciałam się dowiedzieć, co tam u nich słychać po latach. Fabuła była ok, intryga, jakaś tam była, spełniała wymogi fabularne, ale był tutaj też zaklęty olbrzymi ładunek emocjonalny, co automatycznie winduje mi te filmy do oceny 8. Relacje, relacje, relacje… Między digimonami i ich partnerami, między digi­‑wybranymi, którzy w międzyczasie nieco dojrzeli i ulegli naturalnemu procesowi dorastania, oraz między innymi postaciami. I względem tego wszystkiego mam głęboko w ciemnym miejscu nieścisłości fabularne, kiepską animację czy inne zarzuty. Dla mnie 8­‑ka pełną gębą ^^ .
  • Avatar
    Rinsey 19.04.2018 21:15
    Re: Perfekcja...
    Komentarz do recenzji "Steins;Gate 0"
    A nie jest to pozycja, która można traktować jednocześnie jako prequel i kontynuację jednocześnie? Ja nie widzę przeciwwskazań zarówno co do jednego jak i drugiego określenia. Zależy od jakiego punktu wyjdziemy.
  • Avatar
    A
    Rinsey 18.04.2018 23:49
    Perfekcja...
    Komentarz do recenzji "Steins;Gate 0"
    Absolutnie przedoskonała kontynuacja. Ładunek emocjonalny, muzyka, animacja, jestem absolutnie przezachwycona!
  • Avatar
    R
    Rinsey 19.02.2018 23:51
    Komentarz do recenzji "Houseki no Kuni"
    Dawno, dawno, temu, bodajże pod artykułem na Tanuku, „Rola recenzji” czy coś takiego, dawno to było, jest późno i nie chce mi się już dokładnie sprawdzać, ale pojawił się temat, czy sama recenzja może stanowić odrębny byt literacki, czy też powinna pełnić tylko i wyłącznie funkcję informatywną. Ten tekst niewątpliwie spełnia obie te funkcje. Jest jednocześnie bardzo dobrze napisaną analizą anime oraz sam z siebie stanowi przepiękny utwór. Fantastycznie mi się go czytało, sama dowiedziałam się kilku nowych rzeczy. Gratuluję świetnego tekstu :)
  • Avatar
    Rinsey 6.01.2018 14:04
    Komentarz do recenzji "Houseki no Kuni"
    A jak najbardziej się zgadzam :) Uwypukliło to przemianę, którą przedstawiono bardzo wiarygodnie. Zaznaczyłam jedynie, że z początku to był jedyny irytujący element serii. A jeśli to zostało później uzasadnione, to oczywiście, nie jest to powód do czepiania się :)
  • Avatar
    A
    Rinsey 5.01.2018 00:57
    Komentarz do recenzji "Mahou Tsukai no Yome"
    Po zakończeniu pierwszej połowy mogę z czystym sumieniem przyznać, że jestem absolutnie zachwycona. Przepiękna animacja, klimat muzyka i reżyseria. Oby tak dalej :)
  • Avatar
    A
    Rinsey 5.01.2018 00:54
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Bezdyskusyjnie najsłabszy z Fate'ów, jakie dotychczas oglądałam. Nie udało mi się polubić głównego bohatera. Udziwnianie postaci niekoniecznie mnie przekonywało. Aśka miała swoje lepsze i gorsze momenty. Muzyka była ok. Fabularnie było przeważnie bez składu i bez sensu.

    Ale…

    Kilka scen, zwłaszcza tych na sam koniec, mnie ujęło a miejscami nawet i wzruszyło. Nie podobał mi się wątek miłosny  kliknij: ukryte  Końcowe walki oglądało mi się też całkiem przyjemnie. No i Mordred. Za nią podnoszę ocenę o oczko w górę :)

    Ostatecznie, pomimo zawodu, daję 7, ale nie jest to pozycja dla każdego.
  • Avatar
    A
    Rinsey 5.01.2018 00:36
    Komentarz do recenzji "Houseki no Kuni"
    Pierwsza rzeczą, która mnie przyciągnęła do tego tytułu była dziwna tematyka. To był prawdziwy powiew świeżości w morzu sezonowych nowości. Pierwsze odcinki zgrabnie wprowadzały w bardzo nietypowy świat, w czym olbrzymie znaczenie miała animacja. CGI w tej formie, w takiej tematyce, to najlepsze, co mogło spotkać tę serię jako adaptację. Od samego początku byłam po prostu oczarowana dbałością o szczegóły, co rekompensowało mi nieco drażniącego główną bohaterkę (wiem, wiem, że kryształy nie mają płci). Jednak już w pierwszych kilku odcinkach pojawiał się póki co tylko w tle mroczniejszy pogłos, który zasiewał w widzu ziarno niepokoju. A po odcinku z Antarc klimat uległ nieodwracalnej zmianie. Patrzyłam na te sceny jak zahipnotyzowana. Ładunek emocjonalny, muzyka, reżyseria. Coś pięknego. Po odcinku 10 nie wytrzymałam i sięgnęłam po mangę. Niesamowita, klimatyczna i nietuzinkowa historia.

    9,5, ze względu na całości daję 9, ale bardzo możliwe, że jak pojawi się całość zmienię na 10.
  • Avatar
    A
    Rinsey 23.10.2017 10:49
    Super, super, super!
    Komentarz do recenzji "Anime-Gataris"
    Raaaajuuuuu! Jak cudownie ogląda się serie o samym sobie (no może troszkę młodszej wersji samej siebie)! Zawsze marzyłam o takim klubie w liceum! I te odniesienia do tony anime! I jaki jest tu widoczny dystans twórców do swojego dzieła (zasada 3 odcinków)! :D

    Nie ma tu wielkiej i mrocznej fabuły, ale serię ogląda się po prostu przesympatycznie. A interakcje między bohaterami to dla mnie rewelka! Minoa może być zielona w temacie anime, ale doskonale wpasowuje się w w barwne klubowe osobowości, dzięki swojemu entuzjazmowi i jednoczesnej umiejętności łagodzenia konfliktów, będąc doskonałym buforem dla tego zwariowanego towarzystwa. Jak dla mnie póki co jest super i polecam serdecznie!
  • Avatar
    A
    Rinsey 16.10.2017 17:42
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Jest to chyba najsłabszy z oglądanych przeze mnie Fate'ów. Przy Siegu chyba zaczynam troszkę tęsknić za starym, dobrym pociumanym Shiro. (Rany, nie myślałam, że taka myśl, kiedykolwiek wyjdzie z moich ust/klawiatury). Aśka też trochę zawodzi, ładny z niej bezstronny Ruler… Z „Command Spell” robią, co im się żywnie podoba. No, ale jest Mordred ^__^. Dla Mordred będę oglądać do samego końcuszka! :D
  • Avatar
    A
    Rinsey 12.10.2017 18:52
    Komentarz do recenzji "Black Clover"
    Ech… Jestem doskonałą widzową glebą na tego rodzaju serie. Lubię shoneny, lubię power­‑upy, nakama­‑powery i takie tam. I w zasadzie niewiele trzeba, aby mnie zadowolić w tym temacie. Sam świat chociaż prosto, ale prezentuje się dosyć sympatycznie. Magia też wygląda ładnie i fajnie działa, na magię zawsze jestem łasa. Ale dwójka głównych bohaterów, a zwłaszcza seiyuu Asty to po prostu masakra. To znaczy, nie czytałam mangi, może jego gra wynika z oryginału książkowego? Ale tak jak moich przedmówców ten… dźwięk irytował mnie bardziej niż ostatnimi czasy moe'owskie „Oni­‑chan!”, co jest naprawdę nie lada osiągnięciem. I to na każdym kroku „zostanę Królem Magów!”... Nie wiem… Jak Luffy wypowiada swoje „Kaizoku no ou ni ore wa naru!”, wierzę mu i trzymam kciuki za każdym razem jak padają te słowa. U Naruto hokagowanie było okraszone silną motywację z dzieciństwa, chociaż czasem kręciłam nosem. A u Asty to brzmi jak pusta kwestia powtarzana, aby, jak już niektórzy pisali, odhaczyć kolejną cechę sztandarowego shounena.

    No i rozplanowanie akcji w drugim odcinku… średnio satysfakcjonujące delikatnie mówiąc. Zerknę pewnie na trzeci odcinek, ale nie jestem zbyt optymistycznie nastawiona.
  • Avatar
    A
    Rinsey 12.10.2017 18:23
    Trawa *.*
    Komentarz do recenzji "Houseki no Kuni"
    Jaka ta trawa była piękna! CG tutaj naprawdę daje radę. Poza tym świat i klimat jest naprawdę niespotykany. Po pierwszym odcinku oczekiwania mam dosyć wysokie.
  • Avatar
    A
    Rinsey 12.10.2017 18:18
    A mi się podoba!
    Komentarz do recenzji "Anime-Gataris"
    Rajuu! Poczułam się 10 lat młodsza! Czy tylko ja się czułam, jakbym po troszku oglądała samą siebie z liceum? XD Nie no może aż taka jak ta blondynka nie byłam, ale zwykle, jak tylko wyłapałam, że ktoś też się interesuje anime, obrzucałam nieszczęśnika podobnym wiadrem tekstu ;p

    Ta nutka nostalgii, sympatyczne postacie i zarysowanie pewnego niepokoju w tle póki co kupuje mnie całkowicie :)
  • Avatar
    A
    Rinsey 9.10.2017 23:25
    Komentarz do recenzji "Shoujo Kakumei Utena"
    Trochę wstyd się przyznać, że przy mojej długoletniej przygodzie z anime sięgnęłam po Utenę dopiero teraz. Niewątpliwie do seansu bardzo mnie zachęciła doskonała i jedyna w swoim rodzaju recenzja Avellany. Zastanawiałam się, jakie anime może wywołać u Redaktor Naczelnej Tanuki takie odczucia i po zakończeniu ostatniego odcinka mogę się z czystym sumieniem pod każdym słowem recenzji.

    Utena jest… magiczna? Niesamowita? Jedyna w swoim rodzaju? Jednym z kamieni milowych animacji japońskiej? Nie będę się tu rozpisywać z moją interpretacją. Może wrócę do tego wątku za kilka lat, gdy obejrzę serię po raz drugi i trzeci. Póki co mam wrażenie, że przyjęłam do wiadomości pierwszą warstwę przekazu, może nadgryzłam nieco drugą, bo zostałam ostrzeżona, że do seansu należy podchodzić niezwykle uważnie. Na razie mogę napisać, że jestem niebywale poruszona i zachwycona historią o dorastaniu i bardzo wielu kształtach, jakie potrafią przybrać emocje ludzkie.

    10­‑ka.
  • Avatar
    A
    Rinsey 9.10.2017 23:12
    Komentarz do recenzji "Utena la fillette révolutionnaire the Movie"
    To było… ojej… Gdybym nie była świeżo po oglądaniu serii, pomyślałabym, że ktoś się ładnie ziółek nawdychał. Dopiero teraz chyba poznałam też jedno z dzieł, którym się inspirowali twórcy Madoki… Ale chyba trochę odchodzę od tematu…

    Kategorycznie bym odradzała oglądanie filmu bez znajomości serii. Twórcy zmienili tu niemalże wszystko a jednocześnie zachowali główny sens Uteny (w każdym razie zgodnie z moją interpretacją, która może być bardzo, bardzo płytka i niedoskonała, bo w życiu nie stwierdzę, że zrozumiałam z Uteny absolutnie wszystko). Siłą faktu ze względu na krótszy czas antenowy charaktery uległy lekkiej zmianie, większość postaci jedynie przemyca się w kilkunastu kadrach (Nanami, co oni ci zrobili?! T.T). Jednak, gdy ma się za sobą już anime, nawet tych kilka chwil pozwala na nowo spojrzeć na znaną nam już wcześniej postać, co w moim odczuciu jest fantastycznym zabiegiem. I przy takim punkcie odniesienia z czystym sumieniem wystawiam 9.
  • Avatar
    A
    Rinsey 21.09.2017 20:49
    Komentarz do recenzji "Majutsushi Orphen"
    Już od dawna z tyłu głowy siedziała mi ta seria. Przyciągającym mnie do niej aspektem były nasuwające się przez kreskę i tematykę skojarzenia z miłością mojego życia animeowego, Slayersami. Przeczytałam tanukową recenzję, pogrzebałam dokładniej w specyfikacji serii i faktycznie, studio to samo, reżyser ten sam. Czego chcieć więcej? – spytałam siebie retorycznie i w przypływie wolnej chwili, zrealizowałam zachciankę z przeszłości.

    Zacznę od plusów. Fabuła i klimat lat 90­‑tych. Opowiadana historia jest bardzo ciekawa i wciąga. Poza tym, pewnie to już pochodna mojego wieku, uwielbiam anime z lat 90­‑tych, więc już sama kreska wywołuje u mnie miłą nutę nostalgii. Natomiast, ech jednak już w akapicie mocnych stron zacznę nieco marudzić, jako że moim punktem odniesienia byli Slayersi, to w przypadku Orphena czułam, że dostałam coś troszkę podobnego, ale jednak wersję dużo uboższą. Humorystyczne elementy w postaci duetu Volcan­‑Dortin, jak do niektórych moich przedmówców, w ogóle do mnie nie trafiały. Część fillerów nie spełniała żadnej funkcji, ani nie dawała nam nowych informacji o bohaterach ani nie bawiła. Samą historię, która ma swoją drogą bardzo satysfakcjonujące zakończenie, zobaczyłabym bardzo chętnie raz jeszcze, gdyby została opowiedziana w inny sposób. Bo postacie naprawdę da się lubić, a miałam w wielu punktach poczucie zmarnowanego potencjału.

    W temacie wykonania byłam bardzo zaskoczona, gdy się okazało, że Majutsushi Orphen wyszedł w 1998r, czyli PO Slayers, Slayers Next oraz Slayers Try. A oceniając animację i muzykę, byłam przekonana, że Orphen był emitowany wcześniej, ew. po pierwszej serii Slayersów. Muzyka mówiąc delikatnie to szarpanina pseudo dźwięków, chociaż słyszałam rzeczy gorsze, jedyne co pozytywnego mogę o niej powiedzieć, to fakt, że jest charakterystyczna. Animacji się czepiać nie będę, bo na swoje lata jest bardzo ładna, chociaż w Slayers Next już była ładniejsza, a, jak już wspominałam, była to seria starsza.

    Podsumowując, seria miła i przyjemna, posiadająca swoje wady. Nie polecam każdemu, sama po raz drugi do niej nie wrócę, ale na zimny jesienny wieczór pasuje doskonale do kubka ciepłej kawy bądź herbaty.

  • Avatar
    Rinsey 18.09.2017 19:25
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online: Ordinal Scale"
    No proszę, jak różne są ludzkie gusta :) Może tak silne pozytywne wrażenia wzięły mi się stąd, że nastawiłam się na najgorsze, a seans mnie miło zaskoczył? Kto wie, może już po prostu dziecinnieję na stare lata ;p

    Podkreślę tylko, że wątek AsunaXKirito od połowy seansu z powrotem mnie nudził i przyprawiał o próchnicę. Doceniam po prostu pierwszą połowę filmu, w której występowali bardziej solo.

    Natomiast historia Yuny i fantazja technologiczna podobała mi się, co przerzuciło się na przyjazne odebranie całego filmu :)
  • Avatar
    Rinsey 17.09.2017 23:13
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online: Ordinal Scale"
    Wysłałam Ci linka na privie ;)
  • Avatar
    A
    Rinsey 17.09.2017 16:13
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online: Ordinal Scale"
    Aż jestem zaskoczona, jak bardzo podobał mi się ten film. Przy SAO zawsze mnie bolał zmarnowany potencjał. Że ze wszystkich możliwych do obrania dróg skupią się na romansie, co jak dla mnie zdecydowanie obniżyło jakość widowiska.

    A tutaj mamy do czynienia z 10000 ludźmi, których życie zmieniła gra. 4000 zabitych i ich bliskich. 6000 osób, które musi sobie jakoś poradzić po przeżytym koszmarze. Materiał na 10000 bardzo dobrych, mocnych, psychologicznych historii. Zamiast tego kolejne kontynuacje skupiały się głównie na „Kirito! Daisuki!” „Asuna! Daisuki!”. I co jest absolutnie niezaskakujące, każde odejście od tego rodzaju osi fabularnej przynosiło nam lepsze widowisko.

    Żeby nie było, w Ordinal Scale naturalnie znajdziemy kolejne „Daisuki”, natomiast tutaj antagonistami nie są zboczeńcy tylko ludzie, których dotknęła strata bliskiej osoby, co mi się szalenie podobało. Fajnie jest, jeśli da się zrozumieć drugą stronę barykady, a nie mamy narzuconego antagonisty, który po prostu jest Wielkim Złym TM. Nie chcę dać nikomu do zrozumienia, że fabuła jest doskonała, natomiast określiłabym ją jako przynajmniej dobrą.

    Najmilej mi się oglądało pierwszą połowę filmu. Asuna w duecie z Kirito zwykle przyprawia mnie o atak próchnicy, natomiast na samym początku filmu nasza wieczna para wreszcie, podobnie jak w bardzo dobrym Mother's Rosario (od którego zaczęłam żywić do Asuny pewną sympatię), porusza się samodzielnie. Miło oglądać akcję, w której brak Kirito i wreszcie Asuna może przypomnieć widzowi, że sama jest szalenie zdolnym graczem i liderem, a nie panienką do ciągłego ratowania  kliknij: ukryte . Samego Kirito najbardziej lubię w duecie z Sinon, które to odczucie naszło mnie również przy oglądaniu Ordinal Scale, no ale to temat na innego posta.

    Tak z innej beczki ciekawa jestem, kiedy autor zrozumie, że Yui zabija jego dzieło? Po pierwsze jest jednym wielkim cheatem, a jej brak zmusiłby bohaterów to większego ruszania mózgownicą, co by wyszło serii na dobre. W filmie, dokładnie jak w serii, każda scena z Yui jest dużo gorsza niż mogłaby być bez niej. Nie czaję, czemu twórca z uporem maniaka trzyma się tego czegoś.

    Muzyka to średnia Kajiura, bardzo dobra, lecz wtórna. To wszystko już gdzieś wcześniej było. Z drugiej strony skłamałabym jakbym powiedziała, że żadna z piosenek nie wpadła mi w ucho.

    Animacja, jak można było się spodziewać po filmie kinowym, bardzo dobra.

    Smaczkiem SAO jest ten element fantastyki naukowej, która może się stać rzeczywistością w ciągu kilkunastu, a może nawet kilku lat. Po prostu fajnie patrzy się na ten nowy sprzęt ^^.

    Podsumowując, serdecznie polecam. Jeśli ktoś lubi SAO i toleruje to anime w jego najgorszych momentach, powinien być bardzo usatysfakcjonowany seansem.
  • Avatar
    A
    Rinsey 16.09.2017 23:36
    Komentarz do recenzji "Re:Creators"
    Anime troszkę nierówne. Pomysł sam w sobie był intrygujący, lecz pomiędzy początkiem a środkiem było kilka odcinków za bardzo przegadanych… co absolutnie nie zmienia faktu, że szalenie miło spędziłam czas z tym anime :)

    Postacie sympatyczne i dające się lubić, super muzyka, i ciekawy motyw powstawania anime i działania fandomu, to niewątpliwe zalety serii. A zwłaszcza najbliżej odebrałam wątek tworzenia własnej historii… Uwielbiam pisać, tworzyć nowe historie… I to anime niesie niesamowicie ciepłe przesłanie takim osobom jak ja. Samo tworzenie jest cudownym zjawiskiem. Warto jest tworzyć dla samej radości tworzenia. Nie dla poklasku, sławy i blasków reflektorów… Właśnie mam wrażenie, że to anime to bardzo osobiste dzieło twórców, w którym przemycono wiele ich osobistych przemyśleń na temat własnej pracy, co samo w sobie sprawia, że Re:Creators stanowi bardzo ciekawą pozycję.

    Nie polecę tej serii miłośnikom akcji. Jeśli ktoś szuka czegoś nowego, sam lubi tworzyć i ma nieco cierpliwości, spotka ciepłą historię wywołująca chwilę refleksji, nawet i wzruszenia, wciąż będącą dobrą rozrywką :) 8.
  • Avatar
    R
    Rinsey 4.07.2017 09:03
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin [2017]"
    Dokładnie tak, jak poprzednio, doskonała recenzja :)
  • Avatar
    Rinsey 29.06.2017 00:19
    Komentarz do recenzji "Zero kara Hajimeru Mahou no Sho"
    Ech, panowie, nie musi być romans, aby można wyczuć chemię. W serii romansu nie było, natomiast, zapewniam Wam panowie, że w trakcie dalszej podróży głównej dwójki, której co prawda nigdy nie ujrzymy na ekranie, romans się pojawi :) Chemia, którą wyczuwam i którą nagrodziłam to tylko i aż potencjał uczuć jest w istocie :)
  • Avatar
    A
    Rinsey 27.06.2017 23:59
    Komentarz do recenzji "Zero kara Hajimeru Mahou no Sho"
    Ciepłe, miłe i przyjemne :) Spokojnie stawiam 7, obiektywnie dałabym 6, ale za tę uroczą, niewymuszoną chemię pomiędzy parą głównych bohaterów daję oczko wyżej :)
  • Avatar
    A
    Rinsey 21.06.2017 23:20
    Wiaderko tęczy
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin [2017]"
    Ach, kontynuacja Tytanów… Marudy kręcące nosem na wspaniałość tej serii mogą nie czytać dalszej części tego komentarza, gdyż zaraz nastąpi wylewanie wiader tęczy.

    Jedyną wadą jest faktycznie trochę gorsza jakość animacji (chociaż najważniejsze momenty wciąż wyglądają przepięknie), i może czasem było trochę zbyt statycznie, ale kto by się tam przejmował przy tak genialnej reżyserii. O i dochodzimy już do stada zalet drugiego sezonu SnK. W składzie reżyserskim zaszła maleńka zmiana i mam wrażenie, że wyszło to serii na dobre. Nawet jeśli znałam materiał mangowy, nie mogłam nie docenić, jak doskonale przekazano treść zawartą w komiksie. Powiem więcej, ponownie historia ukazana w anime wydaje mi się spójniejsza. Akcenty i organizacja czasowa wydarzeń wydaje mi się bardziej uporządkowana i przemyślana.

    Ogromnym plusem tej serii jest poprawne zaprezentowanie Hanji, której charakter w pierwszej części bardzo spłycono. Hanji nie jest nieodpowiedzialnym szalonym naukowcem, jak ją ciągle lubili przedstawiać w serii pierwszej. Jest ona doskonałym przywódcą, strategiem, o ogromnej wrażliwości na krzywdę ludzką, mającą swoją szaloną i ciemną stronę, co tutaj wreszcie w pełni ukazano.

    Niestety, nieco spłycają postać Mikasy, wciąż eksponując jej szaleńcze przywiązanie do Erena, ucinając jej przemyślenia, że potrafiła się przyznać do poprzednich błędów, co nadawało w mandze jej nieco większej głębi.

    Bardzo podobało mi się rozbudowanie tutaj postaci drugoplanowych. Wiadomo, że ta historia ma już swoich głównych bohaterów, lecz SnK to długa opowieść pokazująca wiele postaw ludzkich. I chociaż pośród nich najciekawsi są weterani Zwiadowców, dzieciaki tworzą sympatyczną bandę, a ich postępowanie wynika z ich doświadczeń, a nie wymogów fabuły.

    Czytając jednocześnie najnowsze rozdziały mangi i oglądając regularnie odcinki drugiej serii, z jeszcze większym zainteresowaniem zwracałam uwagę na wiele pozornie nieistotnych szczegółów. Długo czekaliśmy, ale dzięki temu wypowiadane przez głównych antagonistów kwestie zyskiwały nowe znaczenie. To jedna z tych rzadkich serii, gdzie naprawdę można zrozumieć obie strony barykady.

    Muzyka. Tak samo jak poprzednio, zniewalająca, hipnotyzująca, czysta doskonałość.

    Największą siłą Tytanów nie jest akcja, ani zagadki, ani postacie. Dla mnie są to subtelnie stawiane pytania, o coś więcej. Zwykle są one zadawane szeptem, w międzyczasie. A odpowiedzi często nie są jednoznaczne. Może nawet powstały one tylko w mojej małej główce… Ale nawet jak nikt inny ich nie widzi, to nie szkodzi. Śledzenie tego tytułu budzi we mnie całą gamę emocji, których nie mam co szukać przy innych seriach. Dlatego jestem świadomie głucha na wszelkie niedoskonałości tak długo, jak czuję w swoim wnętrzu ten niezmienny rezonans.

    10­‑ka pełną gębą.
  • Avatar
    A
    Rinsey 17.06.2017 17:12
    Ha!
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin [2017]"
    Trzeci sezon w 2018!!! :D