x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
*tzn. najprawdopodobniej niedługo zabiją mnie wyrzuty sumienia, że robię moim komórkom taki rozpiernicz zwykle do kilku razy dziennie ;___;
Jednak nie, podziękuję
Pierwszy odcinek był mimo wszystko całkiem klimatyczny, przynajmniej przez pierwszą połowę. Główna bohaterka też dawała radę, w zasadzie do drugiego odcinka włącznie. Motyw szalonego doktorka był oklepany, ale jeszcze uszedł.
Natomiast to, co działo się w odcinku 3, to była istna karuzela śmiechu, przynajmniej dla mnie. To anime było miejscami tak żałośnie patetyczne, że nie mogłam się powstrzymać od chichotu. Czułam się na przemian rozbawiona i zażenowana tym, co dzieje się na ekranie i że ja to oglądam. Nie jestem nawet w stanie stwierdzić, co bardziej mnie odrzuciło. Miałkość „fabuły”, która polega na… w sumie nie wiem czym, bo głównie dennych monologach i dialogach bohaterów i nieustannym szczuciu widza, że za moment będzie mhhhrrrrrok i krawa jatka, a tu koniec końców klops? Rachel i jej tryb emo „zabij mnie”, „O, Boże!”, „zabij mnie”? Chłopczyk‑Dziecię‑Kukurydzy i ta cudownie oklepana klisza „kocham cię, więc cię zabiję”? Ewidentny brak mózgu Zacka (uff, tym nazem na szczęście prawie się nie śmiał, to by tylko pogorszyło sytuację)? Cała ta mroczna, och‑jej‑morderczo‑psychopatyczna otoczka, a gdy przyszło co do czego – w momencie kulminacyjnym brak jaj, aby pokazać, jak ostrze wbija się w ciało?
Meh. A za tydzień jakaś masochistyczna panienka z pejczem. Świetnie. Już się cieszę, że tego nie zobaczę.
Re: Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem <3
Po pierwsze, bo jestem ich autentycznie ciekawa i zastanawiam się, co jeszcze mogło mi teoretycznie umknąć podczas seansu.
Po drugie, bo stwierdzenie „było wiele smaczków” bez podania przykładów jest takie trochę… mało przekonywające. Równie dobrze mogłabym napisać, że w „Violet Evergarden” było wiele smaczków nawiązujących do hodowli truskawek, koniec kropka, i nie rozwijać tematu, kto mądry, ten uwierzy mi na słowo.
Mój Boże. Chyba jutro napiszę list do Putina, czy by się nie chciał zamienić; w końcu rządzenie wielkim krajem to przy tym pikuś, a facet jest ambitny…
Przepraszam, Tamakara, ale ten argument jest w moim odczuciu po prostu… śmieszny.
Odc. 18: <facepalm>
kliknij: ukryte Rozumiem, że cała ta akcja z odziałem antyterrorystycznym podczas ślubu była tylko i wyłącznie dla młodzieżowej DRAMY? No bo chyba nie po to, by rozwiązać dość poważny problem polegający na tym, że młode mięso armatnie zaczyna samodzielnie myśleć. Gdyby Papie (czy komukolwiek) naprawdę na tym zależało, nie dość, że odebranoby Mitsuru i Kokoro obrączki, to jeszcze, a raczej przede wszystkim, po wykasowaniu wspomnień spróbowano umieścić ich w innych oddziałach, każde z osobna. Przecież podczas walk z Kleksami muszą ginąć jednostki, gdzieś by się ich dało upchnąć albo do czasu osiągnięcia kompatybilności z kimś innym nawet trzymać na standby'u.
Bo zwrócenie ich do starego oddziału, gdzie szanse na przywrócenie pamięci są ogromne (przecież mają wielki i namacalny dowód w postaci Hiro i 02, że system kasacji pamięci jest zawodny!), jest tak wielkim bezsensem, że nie jestem w stanie tego ogarnąć -.-
Re: Darling in the Franxx po 17 odcinku
kliknij: ukryte 1) Można być egoistycznym (i ciut fałszywym), a przy tym umiarkowanie sympatycznym i generalnie lubiącym ludzi, to się nie wyklucza.
2) To, w jaki sposób była Kokoro przedstawiana na początku, taka dobra duszyczka, wcale nie neguje jej rzekomej fałszywości, a raczej nawet ją potwierdza – dziewczyna mogła zwyczajnie dojść dawno temu do wniosku, że bycie bardzo, bardzo miłym na pokaz o wiele bardziej się opłaca niż bycie miłym od czasu do czasu. Wszyscy cię wtedy lubią i w ogóle.
3) Naobiecywała Futoshiemu to i owo w odruchu podtrzymywania swojego fałszywego obrazu blondwłosego anioła, ale kurczę no – Mitsuru jej się zwyczajnie zaczął podobać, to było widać, więc gdy nadarzyła się okazja, nagle się przełamała i wykorzystała okazję, przy okazji po raz pierwszy pokazując swój prawdziwy, nie taki anielski, ale całkiem mocny charakter. I wtedy chyba po raz pierwszy była ze sobą i w stosunku do innych całkiem szczera.
4) Podnosiła morale Mitsuru, bo się jej chłopak podobał, tak po prostu. Futoshiego olała, bo się jej nie podobał. To normalne, tak się dzieje w życiu.
5) Jeśli chodzi o sprawę „zaciągnięcia” (seriously? -.-') przez Kokoro Mitsuru do łóżka i zrobienia sobie dzieciaka, bo bardzo chce mieć bobaska… Jeśli zależałoby jej tylko na posiadaniu dziecka – mogła poprosić Futoshiego, który ją wielbił od dawna, co za różnica, jaki partner, chodzi o sam akt zapłodnienia, czyż nie? Ale tego nie zrobiła. Nie można przecież mieć do niej pretensji, że do zrealizowania swojego celu wybrała chłopaka, który się jej podoba. Pomijając sprawę bobasów, Kokoro była też w równym stopniu po prostu ciekawa ciała Mitsuru i zafascynowana zarówno nim, jak i emocjami, które się w niej przez to budziły – i moim zdaniem w scenie w szklarni to własnie było widać, a nie próbę zaciągnięcia chłopaka do łóżka w celu – tylko i wyłącznie – zmalowania sobie dzieciaka.
Re: 15
Re: 15
Re: Otaku ni Koi wa Muzukashii, ha... normiki...
Mam tylko taką jedną ogólna uwagę: ludzka natura jakoś tak ma, że rozczeniowa postawa innych w stylu „Ej, wy kmioty, na niczym się nie znacie, weźcie to poprawcie, W TEJ CHWILI!” wcale nie sprawia, że chętnie się takie rozkazy wypełnia. Grzeczniejszą i bardziej spolegliwą wypowiedzią naprawdę więcej można osiągnąć.
Ep. 1
Nie tylko animacja 3D, nawet ta tradycyjna była… szkodliwa.
Re: Odcinek 9
Re: Po ep. 6 - MEH
Trochę mi nawet pochlebiło, że ktoś wyprodkował tak konkretną ścianę tekstu, żeby mnie zjechać.
A tak w ogóle to trochę nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.
1) Opinie są subiektywne z natury, więc owszem, i moja taka była. Niesprawiedliwa? Dlaczegóż to? Pewnie dlatego, że ty oceniasz to anime inaczej i twoja opinia jest tą sprawiedliwą i prawą. Spoko, nie mam za złe, to bardzo powszechny sposób myślenia – „moja racja jest najmojsza, a jeśli myślisz inaczej, to się mylisz i zaraz podam argumenty ciężkie jak menhiry”.
2) Akurat opinie z MALa mam głęboko gdzieś, zaglądam tam tylko żeby sprawdzać seiyuu, a poza tym w życiu nie napisałabym „NA MALU PISZO”, bo nie znoszę błędów i jestem osobą, która dopisuje przecinek na pudełku po pizzy (już zresztą zjedzonej), bo powinien tam być, a go nie ma. Nie spłycaj więc, z łaski swojej, mojej inteligencji i wiedzy.
3) Wow, ten wykład o gatunku „okruchy życia”... *brawo*
4) Nie istnieje coś takiego jak „obiektywna recenzja”. Recenzje z samej swojej definicji są subiektywne, więc piszesz bzdury. Rozumiem, że mogłeś nie być tego wcześniej świadom, to naprawdę jest wykonalne.
5) I na koniec: Boże drogi, mój komentarz z żadnej strony nie pretendował do miana recenzji. Recenzje tej długości zwykły być (kiedyś, teraz nie wiem) właśnie na wyśmiewanym przez ciebie MALu, nie na Tanuki. To był po prostu komentarz – trochę o całym anime, trochę o ostatnich dwóch odcinkach, a głównie o tym, jak różne od trailera i rozczarowujące dla mnie (!) jest faktyczne anime.
PS Teukros – dzięki :D
Po ep. 6 - MEH
W moim odczuciu to anime jest straszliwie… puste. Taka błyszcząca wydmuszka. Niby to okruchy życia, każdy odcinek zawiera jakieś ludzkie problemy, dramaty, melancholijne przemyślenia i podniosłe teksty – ale w tym wszystkim zwyczajnie nie ma serca.
Nie ruszają mnie te historie, wcale, nic a nic (no dobra, trochę ruszyła mnie historia tego irlandzkiego [ja wiem, że to świat alternatywny, ale jak dla mnie to był na 100% Irlandczyk] starszego brata, który wrócił z wojny i zapijał smutki). Może dlatego, że twórcy zbyt wiele chcą wcisnąć w jeden odcinek? Jak ma mnie wzruszyć historia postaci, której nie zdążę poznać, polubić, której motywy działania, problemy i przemyślenia generalnie zwisają mi i powiewają?
Poza tym jakie to anime jest idiotyczne naiwne. Żeby jeszcze było robione jak takie „K‑ON!”, dla zabawy, spoko, naiwność by uszła, ale „Violet Evergarden” towarzyszy taka ogromna aura powagi, twórcy robili to tak bardzo na serio. Jak dowiadujemy się z odcinka 6, Wioletka nadal nie do końca pojmuje uczucia. Jest sobą, która może i w teorii zna odczcia towarzyszące samotności, ale nie jest w stanie jej rozpoznać w normalnym życiu. I tak, właśnie taką osobę wysyłamy do pisania super ważnych (z PR‑owskiego punktu widzenia) listów miłosnych pomiędzy księżniczką a księciem dwóch państw, które do niedawna toczyły ze sobą wojnę. ŚWIETNY WYBÓR.
A ta cudowna przemiana chłopaczka z odcinka 6 – hm, czemu się dokonała? Bo nie wiem. Chyba coś przeoczyłam.
Poza tym mam zażalenia do grafiki. Serio. Połowa odcinka 6 jest ciemna, że choć oko wykol, a na dodatek jest cała masa ujęć, na których postaci niby rozmawiają ze sobą, ale np. są widoczne z bardzo daleka i tak naprawdę guzik widać albo siedzą skulone, zasłaniają dolną połowę twarzy ramieniem i nie widać ich ust, więc 2‑minutowy monolog to właściwie jedna długa stopklatka urozmaicana dwoma mrugnięciami oczu. Bida. Z rzeczy, które zauważyłam wcześniej – postaci męskie są trochę robione na jedno kopyto. Nie jestem w stanie odróżnić z wyglądu księcia Damiana od starszego brata ukochanego Wioletki.
A tak poza tym – w odcinku 6 ten krajobraz, który widzimy, gdy matka chłopaczka‑żaczka, jak mu tam było – a, Leona, odchodzi na poszukiwanie męża, niesamowicie skojarzył mi się z widokiem z doliny Glen Coe na szczyty Three Sisters. Łiii, Szkocja~ *^^*
Ep. 3
No bo chyba raczej nie da się tego oglądać dla fabuły. Ja rozumiem, okruchy życia i tak dalej, ale akcja w odcinku trzecim doprowadziła mnie do podwójnego facepalmu.
kliknij: ukryte Wysyłamy dziewuszkę o umiejętnościach społecznych na poziomie agorafobicznego homara, na dodatek nie umiejącą rozpoznać i nazwać najbardziej podstawowych ludzkich uczuć, na kurs ghostwritingu. Dziewuszka sobie ewidentnie nie radzi z najważniejszym aspektem kursu (odczytywanie emocji klienta i zgrabne zamienianie ich na słowa). Oblewa (razem z kilkoma innymi dziewczętami, bo nie widziałam, żeby były wywołane), zupełnie słusznie i zrozumiale. Nagle potem udaje jej się napisać jeden, JEDEN!!! niezwykle lakoniczny list, właściwie prawie słowo w słowo identyczny z tym, co bezpośrednio usłyszała od autora – i jeb!, zalicza kurs i dostaje elitarną (ha ha…) odznakę oraz zapewnienie (oparte NA CZYM?), że będzie wyjątkowym ghostwriterem.
Serio, KyoAni? To jest bardziej naiwne niż ustawa przewiduje… A można było zrobić tak, że, kliknij: ukryte owszem, Wioletka oblewa, potem siada przy genialnej Cattleyi, kiedy ta wykonuje swoje zlecenia i uczy się powoli uczuć i jak je nazwać (od biedy można to ukazać w przyspieszonym tempie przez 1‑2 odcinki). Potem jeszcze raz idzie na kurs i zalicza. Nadal nieco naiwne, ale już do przełknięcia.
Zawiodłam się. Już mniejsza ten hajp, który omijałam, ale zwiastuny były tak poetyczne…
Re: Niekoniecznie tego oczekiwałam
W drugim jest już lepiej. Ale tenchou nadal wkurza.
Niekoniecznie tego oczekiwałam
A tymczasem… Główna bohaterka zła nie jest – ma potencjał, ale zniechęciła mnie do siebie tym fochem i gniewem na wieść o tym, że manager ma dzieciaka (ergo jest żonaty) – no kurde, miał trwać w celibacie i stanie kawalerskim aż do spotkania z nią czy jak ona to sobie wyobrażała? Sam manager zaś to ciapcia (a liczyłam na kogoś w typie panów z „Ristorante Paradiso”). Okej, mężczyźni w średnim wieku, który okazjonalnie są trochę ciapciowaci, są uroczy, ale akurat ta jednostka na danym etapie anime jest kreowana na za dużą ciapcię. Zgadzam się z babiszczem o żabich ustach: pewnie dlatego żona go zostawiła.
Mam nadzieję, że to tylko takie wrażenie, kiedy ledwo co poznałam postaci – na razie jeszcze daję anime szansę, bo tematyka mi się podoba, a bohaterowie może mnie do siebie przekonają.
lol, co ja właśnie obejrzałam? xD
Jeśli całe anime utrzyma taki poziom absurdu, przerysowania i ogólnego przedstawienia gier otome w krzywym zwierciadełku jak to pokazano w odc. 1, to może być naprawdę udany seans xD
A heroina tym razem jest na poziomie. Ze swoimi wewnętrznymi komentarzami troszkę przypomina mi Chiyo z „Gekkan Shoujo Nozaki‑kun”.
Re: Klasyk
Nowelka była wydawana w czasopiśmie, w którym ukazywały się m.in. Spice and Wolf, Shakugan no Shana czy Sword Art Online, a już sama manga wychodziła w typowych magazynach shounen.
Na screenie jest cała szóstka głównych bohaterów. Jakbym nie wiedziała, że to screen z „Orange”, w życiu bym ich nie rozpoznała, a przeczytałam mangę parę razy, recenzowałam tomiki i obejrzałam anime – z wyglądu bohaterów znam bardzo dobrze.