x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Jasne, to nie tak, że w dziełach dla grup shoujo/shounen lub nawet ich kombinacjach nie mieliśmy odpowiedniej ilości atrakcyjnych panien/ przystojnych panów (w zależności od targetu). Sęk w tym, że tutaj jak dla mnie licznik wywala poza skalę, co w połączeniu ze wspomnianym przez Kurubuntu brakiem wydarzeń i założeniami fabularnymi tworzy serię, która nawet nie udaje, że ma coś jeszcze do zaoferowania. Co w pierwszych odcinkach było nawet urocze w swojej bezczelności :)
Ja również życzę panu Nakayamie szczęścia :) Zwłaszcza, że według idbm to jednak działa w branży od 2019 (chyba, że na portalu połączyli dorobek dwóch osób). Natomiast jak obsadza się w pozostałych dużych rolach znanych seiyuu, a w tej największej debiutanta bez doświadczenia już nawet nie w głównej, a w jakiejkolwiek dużej roli, to jednak dla mnie jest to co najmniej zagadkowe. Co nie zmienia faktu, że aktor rolę obronił ;)
A to ciekawe, bo choć nie mam żadnego przyzwoitego dowodu (poza mailem, który napisałem do innego forumowicza, ale to się pewnie nie liczy), to w pierwszej wersji recenzji był akapit o „Wind Breakerze” jako o serii shoujo‑shounenowej. Ostatecznie wyleciał, bo tekst zrobił się za długi i zbyt rozlazły.
Dlaczego w pierwszym sezonie „Wind Breakera” mi to nie przeszkadzało, a tutaj tak? To już trudniejsze pytanie, trochę nad nim dumałem przez ten wieczór. Chyba wynika to z faktu, że „Wind Breaker” jest serią akcji, więc po pierwsze, choć miałem podejrzenia, że panowie stanowią materię fanserwisową (o czym akurat w recenzji wspominałem), to jednak był w tym jakiś odruch solidarności i emocji wśród towarzyszy broni. Co prowadzi nas do drugiego argumentu, czyli tego, że w „Wind Breakerze” jednak mamy duże i budzące niepokój watahy wandali, a główna ekipa stanowi wyjątek . W „Kaoru i Rin” zwyczajnie nie dostajemy jakiejkolwiek stawki kliknij: ukryte (nb. problem jedynych prawdziwych chuliganów kolega Rintarou rozwiązuje w mikro‑scenie, a właściwie poza kadrem). No i trzecia sprawa – jednak „Wind Breaker” w dużej mierze łączy w pierwszym sezonie ekspozycję wraz z akcją (i olbrzymią ilością postaci), więc jak dla mnie fanserwis aż tak nie wybrzmiewa. Co faktycznie następuje w drugim sezonie, ale to inna opowieść.
Tu mam kilka drobiazgów do sprostowania. Po pierwsze, żeby było jasne – pół‑żartobliwy tekst nie miał absolutnie na celu „trafić” w aktora, a w studio. Jeśli ktoś robi projekt z którego hasło komercja wali w nas z każdego rogu, tak niekomercyjna decyzja brzmi nieco podejrzanie. „Po prostu wygranie castingu” będąc już zdecydowanie niemłodym aktorem w stricte kasowym projekcie jest chyba czymś, co można uznać za rzadko spotykane, prawda? Choć oczywiście mogło być jak mówisz.
A jeżeli moja teoria o wzięciu zastępstwa na ostatnią chwilę jest prawdziwa, to cóż, to tylko nobilituje aktora. Akurat od paru tygodni dłubię przy „Amadeuszu”, gdzie główna aktorka na dzień przed rozpoczęciem zdjęć wzięła rolę Konstancji i jakoś nie spotkałem się z opiniami krytycznymi pod jej adresem. Przeciwnie ;P
Ufff...
Być może to też kwestia tego, że była to koprodukcja francusko‑belgijsko‑japońska, więc tworzenie nowego sezonu praktycznie od podstaw byłoby trudne. ;)
Francuzi później zrobili samodzielnie trzy sezony, aczkolwiek ich poziom jest według mnie dyskusyjny (choć są tam też niezłe elementy).
Re: Po pierwszym odcinku...
Po pierwszym odcinku...
Ugh...
Ostatni odcinek
Re: Z "rozrywkowego kina klasy B" do "kina klasy B"
Problem w tym, że Kaijuu… usiłował w pierwszym sezonie zrobić opowieść o 30‑latku z kryzysem, wyraźnie sugerując dylematy mało‑shounenowe. Zatem przeskok w totalnie klasycznego shounena i dylematy typowe dla tego gatunku średnio pasują do pierwotnych założeń. :)
PS – a tak, słyszałem, że podobno zakończenie jest całkiem‑całkiem. :)
Bardzo nierówny
Natomiast zastanawiam się, czy akurat wyjątkowo nie lepiej było stworzyć serii z totalnie nowymi bohaterami, mierzącymi się z dziwną mocą. Po pierwsze jest tu zdecydowanie za dużo postaci (nowe + plus prawie wszyscy z pierwszego sezonu mają coś do dodania), zwłaszcza jak na w sumie prosty koncept fabularny. Po drugie, zdecydowanie wołałbym protagonistę jako osobę na drugim planie do której ewentualnie zwracają się osoby z prośbą o pomoc. W obecnym kształcie jest to zbyt przekombinowane i za mało angażujące.
Bez zaskoczeń. Niestety.
Myślałem, że stworzenie kliknij: ukryte jednej większej fabuły dobrze się przysłuży tej historii i marzenie producentów, by kliknij: ukryte z materiału na małą kameralną historię zrobić epicką opowieść przysłuży się serii. Sęk w tym, że by to zrobić trzeba jednak dysponować mniej pretensjonalnymi bohaterami i mniej wydumanym scenariuszem. Na plus mniejsza ilość dziwacznych przeskoków scenerii, gdy postacie prowadzą rozmowy.
Mimo wszystko, jeśli pojawi się trzeci sezon, to grzecznie odmówię.
Z "rozrywkowego kina klasy B" do "kina klasy B"
Szkoda.
Mocny to sezon
A tak na marginesie, naprawdę jestem ciekaw jak się ułoży głosowanie
Re: Droga bluza z butku za... 4000 jenów
Re: Człowieka nie ma parę dni na portalu i tyle się dzieje :D
Nigdy o tym nie wspominałem w recenzjach, bo to raczej moje przeczucia, ale skłaniam się ku tej teorii. Z tym, że śpiewacy mają oczywiście trudniej, bo w czasie spektaklu nie pomaga im mikrofon i nie mogą robić dubli ani przerw.
O, akurat „Opowieści Hoffmanna” to moje ulubione dzieło… Jednak może pomimo tych różnic jakoś się dogadamy. :)
Serdecznie pozdrawiam.
Droga bluza z butku za... 4000 jenów
Część na pewno. Akurat w tym akapicie bardziej chciałem uwypuklić, że omawiana tu nuda nie wynika z charakteru „tej dzisiejszej młodzieży” tylko faktu, że każde pokolenie ma swoją tematyczną topkę. Poza tym, te tematy ewoluują – dobrze to zademonstrowano na przykładzie obiektów westchnień. Jasne, że za mojej młodości chłopaki i dziewczyny kochali się w celebrytach, ale to były raczej gwiazdy kina niż „narzeczeni 2D” lub sławy z YouTube'a. Oczywiście, pozostaje pytanie czy to już nowy temat, czy stary w nowych szatkach.
Moim zdaniem tak – środki artystyczne typowe dla serialu, transmisji lub skeczu bardziej by pasowały od tego co oferuje animacja.
Touche ;)
Radio może nie, ale podcasty lub kanały na YouTubie, gdzie ktoś tylko opowiada do kamery swoje przemyślenia (więc można robić inne rzeczy jednocześnie) cieszą się wzięciem. Choć oczywiście prawda, to na pewno nie jest najpopularniejszy środek przekazu.
Tak. Można użyć synonimu „luksusowa”. Fakt, nie pomyślałem, że od czasu, gdy „inkluzywność” stała się bardzo modnym słowem, „ekskluzywność” nie jest już tak często używana jako wyrażenie luksusu.
Serdecznie pozdrawiam :)
Re: Człowieka nie ma parę dni na portalu i tyle się dzieje :D
Jasne, po prostu na szybko szukałem potwierdzenia tego, czego używam na co dzień. ;)
Poprosiłem redakcję o wzięcie słowa przyziemny w cudzysłowie.
Pozdrawiam.
Człowieka nie ma parę dni na portalu i tyle się dzieje :D
W każdym razie, nawet jeśli to nie najniższy głos, to według mnie „bardziej niski niż wysoki”.
Druga sprawa – cóż, ujawnia się to, że napisałem przez te lata zdecydowanie więcej recenzji operowych niż poświęconych anime ;P Przy określeniach „ziemisty”, „herbaciany” lub „szklany”, „przyziemny” brzmi jeszcze dość zwyczajnie. ;) Choć z drugiej strony przepuściłem przez AI ten przymiotnik i akurat tym razem internety się nie dziwią: Może oznaczać zwykły, naturalny głos bez szczególnych cech, lub głos, który jest niski, pozbawiony rezonansu i ekspresji. To mniej więcej mam na myśli – głos wyzbyty wzniosłych emocji, skupiony na tu i teraz, gdzie romantyzm zostawiono za drzwiami.
To może spróbujmy przykładem muzycznym, te jakoś na mnie działają (redakcjo, informuję, że wybrałem rzeczy oficjalnie dodane przez wytwórnie płytowe):
Zamiast głosu przywołującego skojarzenia z młodym i naiwnym młokosem ([link] lub nawet romantycznym, ale już bardziej znającym życie amantem ([link], mamy wokalny cynizm, sceptyczny wobec wielkich uczuć, nauczony doświadczeniem, ([link].
Dobra, jak na tak krótkie pytanie, to pewnie i tak za długa odpowiedź :D
Serdecznie pozdrawiam. :)