x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Nie lubię pana Nakano, Doktorze Nakano.
Ewentualnie są jeszcze trzy osobne historie (łączące się w całość) w filmie „Wielki pan” z 1965, gdzie zamykają w Paryżu dom publiczny i panie szukają szczęścia na różne sposoby. Film średni, nie licząc ostatniej historii z jedną z lepszych kreacji Louisa de Funes (do tego komentarze z offu są znakomite).
Serdecznie pozdrawiam.
Re: Recenzja
O, to chętnie usłyszę, co Cię zainteresowało :), bo ja mam na razie w planach tylko kontynuowanie „Boku no hero academia” i czekam z niecierpliwością na „Kyoukou Suiri” (mam nadzieję, że tym razem będzie więcej o samych bohaterach). Poza tym „Tomo‑chan wa Onnanoko!” miło mnie zaskoczyło, przynajmniej w pierwszym odcinku.
„Bocchi” jest w porządku, aczkolwiek trochę nie rozumiem o co tyle szumu – tzn. są tam rzeczy genialne (kreacja głównej bohaterki, jej „odpały”, gdy snuje wręcz postapokaliptyczne scenariusze swoich działań), ale cała reszta jest dla mnie co najwyżej „OK”. Z gatunku „słodkich dziewcząt robiących słodkie rzeczy” zdecydowanie bardziej przekonało mnie „Do it yourself” :)
„Akiba Maid Sensou” – doskonale rozumiem. Mi się ta seria strasznie podobała, ale jest tak dziwna, że mogę usłyszeć dowolną ocenę i nie będę zaskoczony (taki odpowiednik „Kreta” w kinie animowanym – swoją drogą polecam zobaczyć choćby trailer do filmu Jodorowsky'ego. Żaden inny film nie zrobił mi takiego „WTF?” :) ). „Summer time render” obejrzałem wyłącznie dlatego, że latem praktycznie nie miałem niczego do oglądania i bardzo miło się zaskoczyłem, choć horrorów normalnie nie tykam :) „Sono Bisque Doll wa Koi o Suru” jest trochę problematyczne z powodu frywolności całej serii (jakoś ten przymiotnik dobrze mi tu pasuje), ale jak człowiek odsunie na bok fanserwis, to dostaje zaskakująco ciepłą opowieść o związku dwojga porządnych, trochę zdziwaczałych nastolatków :)
W „Do it yourself” urzekło mnie to, że animacja idzie razem z fabułą i jej przesłaniem (czyli styl animacji, lokacje, kolorystyka – wszystko podąża za historią). No i główna bohaterka jest bardzo oryginalna. Zwykle takie postacie robią za komediowe tło, a tu siedzi sobie w pierwszym rzędzie i miejsca nie chce oddać :)
Re: Recenzja
Aha, nie będę pisać o filmowej wersji „Odd taxi – in the woods”, bo napisanie jej byłoby chyba większym wysiłkiem niż zrobienie tego filmu. W dużym skrócie – nie polecam.
Eh… szkoda, że nie mogę znaleźć niczego ciekawego w nadchodzącym sezonie (poza dwoma kontynuacjami), z drugiej strony, może będzie czas by pisać :)
Recenzja
Re: Chybiony komentarz do opisu z głównej strony...
Pozdrawiam!
Chybiony komentarz do opisu z głównej strony...
„Smutna historia pewnej nastolatki ostatnią opowieścią ze studia Ghibli” – jeżeli najpierw zarzuca mi się, że opis jest chybiony, a następnie posiłkuje się tekstem „moim zdaniem”, to „kwestia odbioru” to ten argument nijak pasuje do tytułu udzielonego komentarza. To brzydka zagrywka i tyle. Po drugie, co najwyżej mogę się zgodzić, że zakończenie kliknij: ukryte daje nadzieję na lepszą przyszłość i sprawne poskładanie psychiki Anny. Koniec filmu (zakładając jego ostatni kwadrans) na pewno nie jest wesoły, chyba, że ktoś jakimś cudem uzna, że kliknij: ukryte życie Marnie było usłane różami.. Natomiast na pewno nie napisałem nic, że jest to wyciskacz łez, co nawet podkreśliłem w recenzji – autor komentarza na pewno by to zauważył, gdyby zechciało mu się przeczytać recenzję zanim weźmie się za rzucanie mięsem.
Poza tym:
„Łabędzi śpiew ma zabarwienie pejoratywne” – pierwszy raz słyszę, ale ok, możliwe, że obracamy się w innych środowiskach. Przynajmniej nigdzie nie znalazłem by był postrzegany negatywnie.
Nawiązanie do „Opus magnum” wiązało się raczej z tym, że studio Ghibli zakończyło swoją działalność, a poprzedni film („Kaguya no Hime Monogatari”) nadawał się idealnie by być „tym ostatnim”. Być może liczba ludzi oczekujących dzieła równie imponującego jak dwa poprzednie filmy od Ghibli nie była zbyt duża, ale ja oczekiwałem wielkiego zamknięcia. Stąd moje rozczarowanie w czołówce recenzji. A szkoda, bo film miał potencjał – tylko, że znowu: napisałem o tym w recenzji, którą wypadałoby przeczytać przed rozpoczęciem dyskusji.
Nie wiem, jakie definicje są uważane za „przestarzałe”, ale skoro są akceptowalne w słownikach będę się ich trzymał nie kierując się widzimisie kogoś, kto nawet nie czytał całej recenzji.
PS – i bardzo proszę nie traktować mnie protekcjonalnie (czy to wyrażenie też jest dla Pana przestarzałe?) – piszę na Tanuki od lat.
Re: Jeżeli wolno coś wytłumaczyć...
ad a – również nie czytałem książki, ale spodziewam się, że tam też tak było. Co nie zmienia faktu, że powielony błąd jest wciąż błędem (choć wiem, że nie wszyscy się tu ze mną zgodzą).
ad b i c – tu już sobie chyba wszystko wyjaśniliśmy :)
Pozdrawiam!
Re: Jeżeli wolno coś wytłumaczyć...
a) Japonia nie była niechętna cudzoziemcom – ona JEST im nieprzychylna :) (niektóre fanaberie jakie słyszałem od znajomych Japończyków sprzedałyby się dobrze w latach 30 XX wieku). Jasne, tłumaczy to niechęć służby, ale jeśli chciałbym oglądać tak płytki czarny charakter, odpaliłbym sobie jakąś kreskówkę z lat 80‑tych- jak uciekły niani, brakowało tylko krzyku „następnym razem na pewno cię dopadnę, Marnie”, :)
b) widzę, że plakat dalej jest ciut niejasny, więc może jeszcze raz – nie mam nic do tego, że bohaterka jest blondynką, chodziło mi tylko o to, że (jak sam wspomniałeś) film miał być cichy i pełen zadumy, pozwalając się skupić widzowi na kluczowym wątku – a właśnie mnie ta „międzynarodówka” strasznie rozpraszała. Może inni są mniej wrażliwi na takie rzeczy, ale ja w recenzjach muszę szczerze opisywać co mnie boli,
c) nie pisałem nic, że to źle, że Marnie jest na plakacie.
Nie zmienia to faktu, że pomimo pewnych niedociągnięć, główny wątek – czyli problemy i przemiana Anny (poprzez spotkanie Marnie) działa koncertowo i dzięki temu film można uznać za udany :)
Pozdrawiam!
Jeżeli wolno coś wytłumaczyć...
Nie rozumiem też za bardzo o co chodzi z tym „wyciaganiem” Miyazakiego: jego nazwisko pojawia się w mojej recenzji tylko 3 razy (z czego jeden raz o tym, że poszedł na emeryturę) i odniosłem się do jego dzieł tylko przy postaciach drugoplanowych. W przypadku „anegdoty z blondynką” trzymam się jego strony, bo ma rację, a nie „bo to Miyazaki”.
Na moją ocenę filmu nie wpłynął fakt, że „to nie jest film Miyazakiego/Takahaty” – jest to drugi obraz Yonebayashiego i widać w nim dużo zagrywek, które możliwe, że staną się jego znakiem firmowym. Mamy chorą/chorego bohaterkę/bohatera, jej/jego konfrontację kliknij: ukryte z nietypową istotą, jednoznaczny czarny charakter, mądrą starszą panią (nieingerującą w wydarzenia), wiejski klimat, bazowanie na angielskiej literaturze i kameralną muzykę. Nie miałem powodu by nie oceniać tego filmu jako dzieła dojrzałego i znającego swój fach artysty.
Pozdrawiam!
PS – i przypominam wszystkim, że ocena 8/10 to żadna ujma. Po prostu nie każdy film musi dostać od razu 10/10.
Re: Świetna recenzja
Re: Zmiany języków
Na razie jestem po pierwszym, ale...
Re: A myślałem, że tej wiosny nic mnie już nie zdziwi
Może o to poniekąd chodzi...
Nie do końca zgadzam się, z problematyką filmu – twórcy wyraźnie przesadzili z rolą jaką mają niby jej decyzje w tym wieku – owszem, są ważne, ale tak naprawdę „życiowe decyzje” podejmuje się aż do śmierci…
Serdecznie pozdrawiam!
PS – na przyszłość sugerowałbym zaznaczać, że post jest do anime i do recenzji, wtedy zauważę ewentualną polemikę i będę mógł szybciej odpowiedzieć :)
Hm...
Na swoją obronę chciałbym tylko zauważyć, że rzadko staram się w recenzjach komentować fabułę poza ogólnikami (a tu mamy raczej zbiór epizodów niż ciągłą historia), a poza trójką głównych bohaterów nie bardzo jest o kim pisać…
Serdecznie pozdrawiam!
PS – moją następną recenzją (jestem na etapie wstępnego szkicu) będzie „Blood Lad” i tu mogę obiecać, że będę bardzo konkretny (ale to już inna historia…)
Okładka...
Monolith bije kolejne rekordy po opisie z „Podniebnej poczty Kiki” i niewykupieniu dubbingu od Canal+ do „Mojego sąsiada Totoro”
Na znak protestu...
Francuskie płyty zwykle zawierają trailery (z płyt, które posiadam tylko „Księżniczka Mononoke” jest bez dodatków, ale była to pierwsza wydana płyta, więc mogę im to wybaczyć). W przypadku „Arrietty” załączono świetny zwiastun „Opowieści z Ziemiomorza” i „Ponyo”. Następnie otwiera się menu, gdzie mamy tradycyjny (choć nie w przypadku polskich wydań) zestaw: start filmu, wybór scen,napisy i ścieżka dźwiękowa, a na koniec bonusy.
W przeciwieństwie do naszych rodaków, Francuzi dubbingują swoje filmy i nawet jeśli nie daje to dobrych rezultatów („Mój sąsiad Totoro”, „Ruchomy zamek Hauru”), zdarzają się prawdziwe perły („Rodzinka Yamadów”, „Księżniczka Mononoke”). Dubbing do „Arrietty” znajduje się gdzieś pośrodku. Na szczególną pochwałę zasługuje Michele Bardollet jako absolutnie przezabawna Haru (choć dziwnie brzmi, że wszyscy mówią do niej „Aru”, ale co poradzić – Francuzi nie czytają „h”).
Warto dodać, że Cecile Corbel, francuska harfistka odpowiedzialna za muzykę do filmu, zaśpiewała piosenkę Ariety na potrzeby francuskiej wersji językowej (zamiast angielsko – japońskiego tekstu, jest francusko -angielski).
A skoro o Corbel mowa, do płyty załączono jej teledysk z piosenką „I’m fourteen years old, I’m pretty”. Osobiście koncepcja nie przypadła mi do gustu, ale na teledyskach się nie znam.
Poza trailerami innych filmów studia Ghibli dołączono do płyty osiem japońskich mini‑zwiastunów i czternaście reklam dla japońskiej telewizji. Oczywiście, wiele z nich jest podobnych, ale twórcom udało się pokazać to, co w filmie najlepsze.
Tymczasem nam pozostaje się łudzić, że polscy wydawcy postarają się chociaż o dubbing…
Tak głupie i okrutne, że aż śmieszne :)
Gdyby autorzy i aktorzy potraktowali serię na poważnie, prawdopodobnie skończyłbym na pierwszym odcinku. A tak, skręcałem się ze śmiechu do ostatniej minuty ostatniego odcinka.
Polecam jako świetną czarną komedię – w innym wypadku możecie być rozczarowani. Ode mnie 7/10 za przednią rozrywkę ;)
Re: Dobre kino dla dorosłych
Ładnie powiedziane – w każdym razie, cieszę się, że ktoś ma podobne zdanie do mojego. Szkoda, że tak rzadko to, co ambitne jest doceniane przez wszystkich.
No, ale taki godzący obie strony „Spirited Away” zdarza się bardzo rzadko…
Re: Przeciętniak z jednym bardzo mocnym punktem
Natomiast w mojej opinii, muzyka do filmu/anime/serialu (niepotrzebne skreślić) powinna pełnić choć jedną z trzech funkcji:
a) być na tyle „chwytliwa” (melodyjna) by dało się zanucić jakikolwiek fragment albo chociaż pamiętać dany utwór po obejrzeniu (np. Mitchiko & Hatchin, Podniebna Poczta Kiki)
b) budować napięcia i podkreślać atmosferę danej sytuacji, w ambitniejszym przypadku wręcz ją kreować (w tym przypadku niedościgłe mistrzostwo prezentuje Spirited Away)
c) zadziwiać wirtuozerią, bądź sprawnością techniczną wykonawców (Kowboj Bebop)
W mojej opinii żaden z powyższych punktów nie klasyfikuje się pod Oda Nobuna no Yabou – ani żaden utwór mnie nie urzekł, ani nie przypominam sobie by muzyka sugestywnie budowała atmosferę jakiejkolwiek sceny i nie wydaję mi się, by artyści byli więcej niż kompetentni. Ale to tylko moje odczucia oczywiście.
PS – na przyszłość prosiłbym o unikanie form rozkazujących, nie jestem psem by spełniać czyjeś zachcianki, a słowo „proszę”, czy inny zwrot grzecznościowy nikogo nie zabiją
Przeciętniak z jednym bardzo mocnym punktem
Miło w końcu obejrzeć anime o „tym innym przeciętnym chłopaku”, który (w większości przypadków) bywa albo kompletnym idiotą/mięczakiem (Fate/Stay night) albo przerysowanym geniuszem (Gease Code chociażby). Tutaj w przygody przeciętnego nastolatka nareszcie stworzono przeciętnego nastolatka. Yoshiharu jest bystry (czy raczej przebiegły), ale geniusz z niego żaden, wulgarny, ale potrafi też zachować się jak człowiek, nie zawsze opanowany, choć w krytycznej sytuacji potrafi zachować zimną krew. I w sumie dla tego przekonującego (w ramach rzeczywistości anime oczywiście!) bohatera obejrzałem całą serię i może nawet skuszę się na drugi sezon kliknij: ukryte (bo na pewno powstanie, sądząc po ostatnim odcinku).
Reszta – nie ziębi ani nie chłodzi. Panie są OK, w animacji trochę za dużo efektów komputerowych, ale ogólnie też jest dobrze, fabułę poprowadzono całkiem przyzwoicie (może nie licząc wstępu, który zapowiadał komedię absurdów). Na wyróżnienie zasługuje kilka postaci drugoplanowych (zwłaszcza przekabaceni na stronę „tych dobrych” stratedzy), ale mamy poważniejszą wadę w postaci miernej muzyki.
W każdym razie, ode mnie 7/10 i przyjemne wspomnienia po lekkiej (acz na pewno nie wybitnej i ambitnej) rozrywce :)
Re: To jednak nie to...
Miyazaki tłumaczył siwe włosy jako symboliczny rytuał przejścia, zdobycie życiowego doświadczenia, etc.
Nooo… Mam nadzieję, że jakoś to pomogło :) Oczywiście, to tylko moje zdanie :D