x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Idealne podsumowanie.
OP i ED są mocno stylizowane, estetyczne ale muzycznie takie se.
To że jest przesłodzone i momentami absurdalnie schematyczne to nie da się zaprzeczyć. Dwa ostatnie odcinki głównie przewijałem, bo poziom cukru wywaliło poza skalę. Ale poza tym, animiec niema jakiś wielkich problemów, w szczególności że schematyczność jest bardzo subiektywna w odbiorze.
Ocena powyżej ósemki na malu mnie nie dziwi, ale 8.75 i Top 50? Mózg rozyebion. No chyba, że po bajkę sięgnęło mnóstwo małolatów.
Są jednak dwie kwestie, które warto omówić:
Pierwsza kwestia, pozytywna, tyczy się sfery wizualnej. Drugi sezon jest znacznie obfitszy w różne graficzne bajery, takie jak; fragmenty innego anime, dodatkowe panele, różne „mangowe” efekty, zabawa kadrami, ujęciami, no widać ewidentnie, że ten sezon dostał więcej miłości.
Druga kwestia, negatywna, tyczy się… braku echii! W pierwszym sezonie było tego tak wiele, że seria wchodziła wręcz na rejony komedii erotycznej (delikatnie co prawda), tak tutaj mamy dosłownie dwie takie sekwencję. I żeby było jasne, to nie żal za animowanym cycem za mną przemawia, a pozbycie się jednego z filarów, na którym to anime się opierało. W jedynce spora część humoru na tym bazowała a i całość nabywała takiego pieprznego, unikatowego vibe'u. Bez tego seria zrobiła się nieco mdła.
I tak jeszcze informacyjne, pojawia się znacznie więcej (i na dłużej) postaci drugoplanowych, a sam związek między głównymi kliknij: ukryte raczej stoi w miejscu.
Ogólnie ten początek, te kilka pierwszych odcinków, ma trochę vibe tych shounenowych arców, gdzie zbieramy tą 'corową' ekipę. Blech, OP, Król Szamanów, wiecie dużo dram, backstory, walki z pierwszymi „bossami”, którzy po tym staną się naszymi najlepszymi psiapsi itd.
Nie wiem dlaczego tak to wygląda, może ta zmyła wynika z nacisków wydawcy, aby się młodzieży na to złapała?
Te wysokie oceny na Mal'u w kontekście początku serii to zwykłe xd. Natomiast jeśli mówimy o późniejszych epkach to widzę tu już jakieś pole do dyskusji.
A, i jedna rzecz, romans ten, czy też raczej cała seria to, imho, całkowite „male fantasy”
Re: 9/10
Miałem do‑kła‑dnie tak samo xd
Ale też trzeba przyznać (imho), że Hyouka, lepiej smakuje im więcej bajek obejrzysz. Bo pod względem oprawy wizualnej to do dzisiaj jest topka, a narracyjne to spokojnie jakiś wyższy tier.
Po 2 epkach
I ten motyw wrogich sobie szkół xd
kliknij: ukryte Po cholerę robić osobne szkoły z podziałem na płeć, jak i tak STOJĄ OBOK SIEBIE?
I jakim cudem, obok typowej, japońskiej „tysiąclatki” stoi jakiś pieprzony, neoromański/neorenesansowy obiekt rodem z XIX? Słyszeli w tej Japonii o planowaniu przestrzennym?
Poza tym, bajka jest trochę specyficznym działem, bo z jednej strony mamy dość przyziemną tematykę, w miarę racjonalnych bohaterów i wydarzenia, z drugiej natomiast mamy absurdalne zawiązanie akcji oraz związane z tym elementy fabuły i całość przez to ma sznyt bardzo długiego i rozbudowanego skeczu komediowego. Tyle że puenta jest jak najbardziej na poważnie.
Można zobaczyć jak szukasz anime z nietypowym klimatem, ale poza tym nic specjalnego.
PS
Piąty odcinek ma zawierać „anime original addition”.
Ale i tak mam parę czepialstw.
'po prostu każda generacja dysponuje listą ulubionych zagadnień.” – to prawda, ale wiele tych zagadnień się powtarza. Straszne historie o duchach i legendach miejskich? Gry i zabawy? Własna przyszłość? Kto o tym nie gadał w wieku dziecięcym i/lub nastoletnim? To jest całkiem fajne w tym anime, że o tych tematach sam kiedyś dyskutowałem.
„Mianowicie – czy ta seria w ogóle nadaje się na anime?”
Z drugiej strony – czy ta seria coś traci na tym, że jest anime?
Z trzeciej strony – gdyby to nie była animacja, a twór „aktorski” to czybyśmy w ogóle mieli o czym rozmawiać? Tzn. czy ktokolwiek z Polski wiedziałby istnieniu tego dzieła? Bo o zapoznaniu się nie ma nawet co myśleć.
Z czwartej strony – anime jest o rozkminkach nastolatków dla głównie nastolatków/młodych dorosłych, a ile z nich ogląda dzisiaj TV? Bo słuchanie radia to już w ogóle kosmos.
"ekskluzywna animacja” – w jakim sensie ekskluzywna? Dopieszczona, dopracowana, „wyrobiona”? Może chodziło o „inkluzywna”?
Tu się czepiam, bo nie czaję użycia tego słowa.
Re: 4/10
W takim razie biere się za oglądanie!
I tak, 90% czasu antenowego to siedzenie na wyspie restauracyjnej w jakimś centrum handlowym i gadanie. Pozostałe 10% to gadanie gdzieś indziej.
Tematy są różne i całkiem naturalne, jak na dwie, lekko outsiderskie nastolatki. Tu leży też największa siła tego anime, czyli zabawne i niegłupie dialogi. Element komediowy opiera się głównie na nich, wspierane tam i ów wizualiami i reakcjami bohaterek.
Grafika jest niezła, tzn. świetne projekty postaci i ich animowanie, serio, dawno nie widziałem takich „kyut i kawaii” bohaterach. Obok są tła, które są ok, ale jest ich, ja wiem, 15 sztuk?
Bohaterów drugoplanowych jest bardzo mało i są to często krótkie, epizodyczne role. To jest spektakl dwóch aktorek.
Fajna seria, jeśli lubisz bardziej przyziemne i przegadane komedie. Ale ostrzegam, że warto sobie robić przerwy między odcinkami, może lekko znużyć.
Szczerze? Za mocno, za bardzo, zbyt agresywnie i bezpośrednio. Na pierwszym odcinku, przy pierwszym „trzęsieniu ziemi” wręcz się zaśmiałem.
Czokapik gatunkowo jest dziwnym tworem, bo to niby strukturalnie kryminał/tajemnice, trochę a'la kliknij: ukryte Tokyo Revengers, ale tematycznie to mocny dramat obyczajowy.
I niby spoko, ale nie jest to rzecz dla fanów „klasycznych dramatów” takich jak Koi Kaze albo Punpun. Tu nie ma powolnej, samonakręcającej się spirali upadku, tu od razu wchodzimy do pełnej patologii. Bardziej to pokaz perwersji niż próba ugryzienia problematyki. Jakby to był romans, to zamiast podchodów i ostatecznie, konsumpcji, to by się przez 6 odcinków ruch***.
Może się czepiam, ale serio spodziewałem się czegoś z powyższych. Bliżej temu do Bokurano albo Ima, soko ni iru boku, ale nawet tam nie było to aż tak szybkie i bezpo``średnie.
Niby narzekam, ale bawiłem się naprawdę nieźle. Cudna grafa, ok fabuła, dobre tempo i tylko 6 odcinków.
Grafa jest świetna, ale raczej z tych statycznych. Wracając jeszcze do 86, tam bardzo dużo robiła reżyseria, tutaj jest to wszystko prostsze, mniej dynamiczne. Jakby obie te serie porównać, to 86 to subtelny, graficzny erotyk, natomiast Yofukashi to hardkorowe porno dla oczu.
Co to do gatunku, to dostajemy 70% obyczajo‑romansówki, 10% komedii, 10% dramy, 10% echii i jakieś śladowe ilości akcji. Wszystko jest to wymieszane, w szczególności humor, będący albo sytuacyjny, albo „dialogowy”.
Natomiast w kwestii romansu, jest to jak najbardziej „romans”, ale mocno niestereotypowy (albo niestereotypowo przedstawiony) jak na anime. Tu nie ma na start ogromnej miłości od pierwszego wejrzenia, nie ma tu wątków typu, „ona by chciała, on bym chciał, ale nie mogą, bo tamto, bo sramto, bo sztuczne dramy itp.”. Mamy za to romans pokazany od samego początku, gdzie dwie osoby dopiero się poznają i zwyczajnie jeszcze nie wiedzą czy to jest „to”. Z drugiej strony, anime zachęca lekko do przemyśleń o istocie miłości, czy jest to coś więcej niż pożądanie połączone z przyjaźnią, itp. Nie ma tu, broń boże, filozofowanie, to wszystko wychodzi z treści.
Na plus zaliczyć można również dialogi. IMHO są ponadprzeciętne.
Dla kogo to anime?
- fanów dobrej grafy (kolorystyka, tła, kompozycja, estetyka)
- dla fanów niebanalnych, nietotalnie słodko‑pierdzących romansów i obyczajówek
- oraz dla tych co szukają czegoś nietypowego, trochę innego.
Reżyseria też daje radę, chociażby ten kliknij: ukryte kolaż wspomnień Fido, no magia, jak pięknie to zagrało na emocjach. Wydaje mi się też, że nad wyraz często używano oświetlenia do „opowiadania”. kliknij: ukryte W dzień nie przydarzają się tragiczne rzeczy, prawie zawsze jest to noc, zmierzch/zachód słońca jest często używany gdy dzieją się rzeczy przełomowe, gdy bohaterka staje się coraz bardziej świadoma rzeczywistości, również jej rozmowy ze stryjem są prawie zawsze o zmierzchu (jak gdyby pokazać jego wewnętrzny konflikt służbista‑człowiek), rozmowy z Annette albo odbywają się przy świetle sztucznym, albo pada tekst o stopniu sztuczności jedzenia jakie wtranżała jej psiapsióła. Może i nadinterpretacja, ale szczerze, jak często jakieś anime pozwala na takie rzeczy?
Fabuła, w rozumieniu ciągu przyczynowo‑skutkowego, oraz postacie trzymają poziom, zwyczajnie chce oglądać odcinek za odcinkiem.
Jedyny spory zarzut jaki mam do tej serii, to debilny świat przedstawiony, a raczej jak w ogóle doszło do powstania dystryktu 86. kliknij: ukryte Przecież to się kupy nie trzyma. Jaka była struktura ludności przed wojną? 50‑50, 60‑40, 70‑30 na rzecz Albów? No bo musiała być dość wyrównana, bo przecież aby obronić ten cały perymetr, ten cały kraj przez 9 lat, to trzeba setek tysięcy ludzi w polu. A jeśli tak, to jakim cudem Albowie ich zniewolili? A jeśli nie, jeżeli do zatrzymania Legionu wystarczy „garstka”, to po co ten cały bajzel?
Czystki etniczne? kliknij: ukryte Więc dajemy 86 broń i sprzęt, no bo co złego może się stać. Przecież to jest tak bzdurne na wielu poziomach. Po pierwsze, dlaczego 86 nie zrobili powstania? Dlaczego nie szantażowali Albów? Dlaczego nie sabotowali działań wojennych? Gdzie jakieś białe NKWD, Gestapo, no jakiekolwiek oddziały do zwalczania ewentualnych niedobitków po wojnie? Dlaczego nie ma „zdrajców” wśród białych? Przecież wystarczy jeden dowódca średniego szczebla i naukowiec, by przejąć stanowiska artyleryjskie xd. Nie mówiąc o konkretnej degrengoladzie panującej w białej armii. W takim stanie to by ich powstanie chłopskie na kosach wyniosło.
po 4 epku
Szukacie komedii?
Nie ten adres, jest co prawda parę gagów, ale tylko przyprawa, a nie danie główne.
Szukacie przygotówki fantasy w stylu Mushoku/Grimgar albo przygody w ogarnianiu „jak tu żyć i zarobić by się nie na robić” w stylu Log Horizon?
Nie dostaniecie ani tego, ani tego. Świat przedstawiony jest ekstremalnie płytki i sztampowy, a system „gry” wydaje się póki co tak samo prostacki. Również mało co się dzieje, a cały przygodowy „komponent” jest co najwyżej pretekstem. Fajnych walk też nie ma.
No to może choć komizm postaci a'la Saitama z OPM, Saiki lub Sakomoto?
No, tego też jest, póki co, mało, a co najgorsze jest to dość nudno przedstawione. Patrząc po tym 4 epizodzie, zacząłem się zastanawiać czy motyw półboga ma w tym anime sens. Tzn. czy historia cokolwiek by straciły gdyby protag był tylko zwykłym graczem?
Więc co to jest?
Na ten moment wydaje mi się, że oglądamy mobilną grupę wsparcia dla ludzi z problemami psychiczno‑życiowymi. Pewnie będą latać po święcie i jakiś sposób „naprawiać” te połamane dusze.
Jest tu trochę akcji, trochę przygody, ale takiej se, dużo jest za to dramatu obyczajowego, takiego lekkiego (okruszki), jak i ciężkiego (dramy), posypanego dojrzało‑sarkastycznym podejściem bohatera. Ogólnie nie wydaje się to złe, ale i tak wszystko rozbije się wykonanie, o to jak bardzo to wszystko będzie melodramatyczne. Najciekawszy wątkiem wydaje się budowa więzi między Grubym a Fioletową, bo zamiast romansu dostajemy chyba relację ojciec‑córka. Reszta postaci też coś tam skrywa, też coś się tam dzieje, no ale to już spoilery.
Póki co nie polecam, ale też nie odradzam, zobaczymy jak seria dalej się rozwinie i jak bardzo ten komentarz się zestarzeje.
Ty, fajne to
-jest to Gonzo (stare)
-bajka może was łatwo odrzucić, ale też może wejść jak kebab o 3 w nocy trakcie ostrej libacji
-jest to akcyjniak ze sporą ilością romantycznej dramy.
-gore gore gore i sporo „ciężkich tematów”
No, podstawy mamy, no to lecimy.
Fabuła
Pomysł na nią jest w sam w sobie zajebisty, dodatkowo dzieje się tyle rzeczy, mamy tyle wątków, postaci, dram, wydarzeń, że tempo jest naprawdę srogie i nie ma dłużyzn jako takich, co w anime z początku wieku nie jest takie oczywiste. O samych wydarzeniach nie chcę nic pisać, bo to jedno z tych dzieł, gdzie cały myk polega właśnie na jej odkrywaniu. Ale jest to historia mocna i pełna napięcia.
Warto wspomnieć, że anime to ma mnóstwo brutalnych, bezpośrednich ujęć dekapitacji, rozczłonkowań, okaleczeń, itp. Jest dużo cycków, nagości, są nawet sceny seksu, nie hentajowe, ale blisko. Dodajemy do tego znęcanie się nad dziećmi, próby gwałtu, samobójstwa, kompletną znieczulice społeczną, wszechogarniającą przemoc, gangi i darwinizm społeczny. Ogólnie jest wesoło.
I muszę tu zaznaczyć, że jest to normalna historia z okrasą z powyższego, a nie na odwrót. To nie jest gore dla gore.
Postacie
Czasami irytujące, czasami irracjonalne, ale kurde, działa to. Idzie je, z trudem, polubić, ale co ważniejsze, można je zrozumieć. Podoba mi się szczególnie ewolucja głównego bohatera, z kompletnego zje**, do akceptowalnego dupka z perspektywami na normalnego ziomka.
Wideo
Pierwszy odcinek tragedia, ale potem jest coraz lepiej, szczególnie sceny akcji, fajnie, raczej nie ma na co narzekać.
Nie licząc jednego odcinka, gdzie prawdopodobnie zmienili zespół rysowników. Widać to chociażby po tym, że wszystkie postacie dostały długonose twarze bishów xdxd
Audio
Powiem wam, że dawno nie wsłuchiwałem się tak w bajkę. Można tu znaleźć kilka naprawdę fajnych, mrocznych kawałków. Przy pierwszym epizodzie pomyślałem wręcz, że to pierwsze anime, które lepiej brzmi niż wygląda xd
Przestrzegam przed 4 ostatnimi odcinkami. Są one TRA‑GI‑CZNE i gdyby reszta miała taki sam poziom, to zwyczajnie odpuścił po 2‑3 epku. Całość jest bazowana +- na mandze, a właśnie te ostatnie to już wesoła twórczość Gonzo.
Dla kogo to anime? Dla fanów akcji, ale ze sporą ilością dramatu, oraz rozwoju postaci. Dla fanów gore oraz naturalistycznie przedstawionego świata. I ostrożnie dla tych, co szukają trochę nietypowych serii. Poszczególne elementy Gantz'a nie są oryginalne, ale jako całość dają dość rzadki obraz.
A Hyouka jest na tyle dobra, że na pewno warto dać choć szansę.
Z początku spodziewałem się totalnego mindfucka, ewentualnie, kolejnej przebieżki przez systemy filozoficzne/eksperymenty myślowe al'a Kino no Tabi. A tu zonk! Zwykła historia!
Spoko jest to, że pomimo szaleństwa jakie opanowało świat, główne bohaterki mimo wszystko trzymają rezon i całość nie ma takiego wariacko‑onirycznego wydźwięku.
Jest to seria obyczajowa, gdzie główny nacisk kładziony jest na przeżycia wewnętrzne protagonisty, natomiast zagadki i tajemnice, choć ważne fabularnie i całkiem ciekawe, służą bardziej jako fundament okruchowej opowieści, grunt na którym relacje między bohaterami mogą się rozwijać.
No właśnie bohaterowie.
Oroki, czy on faktycznie był zwykłym leniem, kliknij: ukryte czy zwyczajnie bał się zaangażowania w cokolwiek, chociażby z braku pewności siebie? IMHO, miał on wręcz lekkie stany lękowe, które było widać w „odrealnionych” segmentach, jak przy tablicy z rekrutacją do klubów. A jego motto, brzmiące bardziej jak wymówka człowieka, który zwyczajnie się poddał i teraz oszukuje samego siebie.
Wtem!
Pewnego dnia fatalnie się zakochuje w pewnej dziewoi, przez co kliknij: ukryte odwala różne głupoty, często działając przeciw sobie, byle zaru…, znaczy, przypodobać się pannicy.
I to jest cudowny wątek!
kliknij: ukryte To jest przecież tak naturalne i „życiowe”, że szok. I to że Oroki nie zmienia się pod koniec o 180 stopni. Nadal jest mrukliwy, ale już nie tak negatywny, zyskuje też pewną inicjatywę.
kliknij: ukryte Fajnym szczegółem jest natomiast rozmowa o grzechach głównych. Chitanda jako ostatnią wspomina/tłumaczy „nieczystość/lust”, czyli to co jako pierwsze, pozwoliło wyjść z Orokiemu z marazmu.
Ogólnie to jest fajny temat – co przynosi więcej szczęścia, Nirwana jaką uprawiał protag, czy też próba balansowania miedzy 7 grzechami głównymi, o czym wspomina Chitanda.
Satoshi kliknij: ukryte IMHO, bardzo przypomina Orokiego, i o ile dobrze zrozumiałem, Sato zwyczajnie boi się przegrywać, czy może też ryzykować. Fajnie pokazano jego zniechęcenie, a potem irytację w stosunku do protaga, spowodowaną jego rozwojem. W sensie „ej byłeś ze mną w jednym bagnie, a teraz starasz się z niego wygrzebać?! Stajesz się lepszym ode mnie?!” Ach, klasyczne i jakże naturalne.
O dziewczynach ciężko mi w sumie coś napisać.
kliknij: ukryte Ibara jest normalną, lekką zadziorną postacią. Fajnie napisana, naturalna i w sumie tyle.
Chitanda jest za to typem żyjącym trochę w innym świecie, lekko oderwanym od zwyczajnych śmiertelników, co szczególnie widać w ostatnich odcinkach.
O postaciach styknie, fabuła jest za to dość prosta i jedyny lekki zarzut mam do kliknij: ukryte zakończenia. Lubię jak takie wątki kończą się dosadnie, mimo wszystko końcówka jest dość jednoznaczna.
Świetny fanservice, bo bardzo naturalny, widziany z perspektywy Orokiego. Jest tak dobrze umiejscowiony, że wręcz wydaje się niezbędny, co sami przyznacie, jest sztuką.
Kosmicznie dobra oprawa wizualna. Jakość teł, ilość ruchomych elementów, ruchy postaci, zabawa światłem, perspektywą, kadrami, to jest coś zupełnie zajebistego. Momentami miałem wrażenie, że oglądam serial aktorski, a nie animację o szkolnym życiu (sic!). Ktoś niżej wspominał o jakości filmowej, i fakt znajdą się takie momenty.
No koniec wspomnę o jeszcze festiwalu, bo to wzór jak powinny takie rzeczy wyglądać. Mnóstwo detali, koloru, ludzi, sporo ruchu, no naprawdę czuć, że jest to spora, lokalna impreza.
Polecam każdemu, kto lubi po prostu dobre anime, z wyjątkiem tych, których odrzuca połączenie wolnego tempa, sporo gadaniny oraz brak skomplikowanej fabularnych, czy też podwójnego dna.