x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Szczerze? Za mocno, za bardzo, zbyt agresywnie i bezpośrednio. Na pierwszym odcinku, przy pierwszym „trzęsieniu ziemi” wręcz się zaśmiałem.
Czokapik gatunkowo jest dziwnym tworem, bo to niby strukturalnie kryminał/tajemnice, trochę a'la kliknij: ukryte Tokyo Revengers, ale tematycznie to mocny dramat obyczajowy.
I niby spoko, ale nie jest to rzecz dla fanów „klasycznych dramatów” takich jak Koi Kaze albo Punpun. Tu nie ma powolnej, samonakręcającej się spirali upadku, tu od razu wchodzimy do pełnej patologii. Bardziej to pokaz perwersji niż próba ugryzienia problematyki. Jakby to był romans, to zamiast podchodów i ostatecznie, konsumpcji, to by się przez 6 odcinków ruch***.
Może się czepiam, ale serio spodziewałem się czegoś z powyższych. Bliżej temu do Bokurano albo Ima, soko ni iru boku, ale nawet tam nie było to aż tak szybkie i bezpo``średnie.
Niby narzekam, ale bawiłem się naprawdę nieźle. Cudna grafa, ok fabuła, dobre tempo i tylko 6 odcinków.
Grafa jest świetna, ale raczej z tych statycznych. Wracając jeszcze do 86, tam bardzo dużo robiła reżyseria, tutaj jest to wszystko prostsze, mniej dynamiczne. Jakby obie te serie porównać, to 86 to subtelny, graficzny erotyk, natomiast Yofukashi to hardkorowe porno dla oczu.
Co to do gatunku, to dostajemy 70% obyczajo‑romansówki, 10% komedii, 10% dramy, 10% echii i jakieś śladowe ilości akcji. Wszystko jest to wymieszane, w szczególności humor, będący albo sytuacyjny, albo „dialogowy”.
Natomiast w kwestii romansu, jest to jak najbardziej „romans”, ale mocno niestereotypowy (albo niestereotypowo przedstawiony) jak na anime. Tu nie ma na start ogromnej miłości od pierwszego wejrzenia, nie ma tu wątków typu, „ona by chciała, on bym chciał, ale nie mogą, bo tamto, bo sramto, bo sztuczne dramy itp.”. Mamy za to romans pokazany od samego początku, gdzie dwie osoby dopiero się poznają i zwyczajnie jeszcze nie wiedzą czy to jest „to”. Z drugiej strony, anime zachęca lekko do przemyśleń o istocie miłości, czy jest to coś więcej niż pożądanie połączone z przyjaźnią, itp. Nie ma tu, broń boże, filozofowanie, to wszystko wychodzi z treści.
Na plus zaliczyć można również dialogi. IMHO są ponadprzeciętne.
Dla kogo to anime?
- fanów dobrej grafy (kolorystyka, tła, kompozycja, estetyka)
- dla fanów niebanalnych, nietotalnie słodko‑pierdzących romansów i obyczajówek
- oraz dla tych co szukają czegoś nietypowego, trochę innego.
Reżyseria też daje radę, chociażby ten kliknij: ukryte kolaż wspomnień Fido, no magia, jak pięknie to zagrało na emocjach. Wydaje mi się też, że nad wyraz często używano oświetlenia do „opowiadania”. kliknij: ukryte W dzień nie przydarzają się tragiczne rzeczy, prawie zawsze jest to noc, zmierzch/zachód słońca jest często używany gdy dzieją się rzeczy przełomowe, gdy bohaterka staje się coraz bardziej świadoma rzeczywistości, również jej rozmowy ze stryjem są prawie zawsze o zmierzchu (jak gdyby pokazać jego wewnętrzny konflikt służbista‑człowiek), rozmowy z Annette albo odbywają się przy świetle sztucznym, albo pada tekst o stopniu sztuczności jedzenia jakie wtranżała jej psiapsióła. Może i nadinterpretacja, ale szczerze, jak często jakieś anime pozwala na takie rzeczy?
Fabuła, w rozumieniu ciągu przyczynowo‑skutkowego, oraz postacie trzymają poziom, zwyczajnie chce oglądać odcinek za odcinkiem.
Jedyny spory zarzut jaki mam do tej serii, to debilny świat przedstawiony, a raczej jak w ogóle doszło do powstania dystryktu 86. kliknij: ukryte Przecież to się kupy nie trzyma. Jaka była struktura ludności przed wojną? 50‑50, 60‑40, 70‑30 na rzecz Albów? No bo musiała być dość wyrównana, bo przecież aby obronić ten cały perymetr, ten cały kraj przez 9 lat, to trzeba setek tysięcy ludzi w polu. A jeśli tak, to jakim cudem Albowie ich zniewolili? A jeśli nie, jeżeli do zatrzymania Legionu wystarczy „garstka”, to po co ten cały bajzel?
Czystki etniczne? kliknij: ukryte Więc dajemy 86 broń i sprzęt, no bo co złego może się stać. Przecież to jest tak bzdurne na wielu poziomach. Po pierwsze, dlaczego 86 nie zrobili powstania? Dlaczego nie szantażowali Albów? Dlaczego nie sabotowali działań wojennych? Gdzie jakieś białe NKWD, Gestapo, no jakiekolwiek oddziały do zwalczania ewentualnych niedobitków po wojnie? Dlaczego nie ma „zdrajców” wśród białych? Przecież wystarczy jeden dowódca średniego szczebla i naukowiec, by przejąć stanowiska artyleryjskie xd. Nie mówiąc o konkretnej degrengoladzie panującej w białej armii. W takim stanie to by ich powstanie chłopskie na kosach wyniosło.
po 4 epku
Szukacie komedii?
Nie ten adres, jest co prawda parę gagów, ale tylko przyprawa, a nie danie główne.
Szukacie przygotówki fantasy w stylu Mushoku/Grimgar albo przygody w ogarnianiu „jak tu żyć i zarobić by się nie na robić” w stylu Log Horizon?
Nie dostaniecie ani tego, ani tego. Świat przedstawiony jest ekstremalnie płytki i sztampowy, a system „gry” wydaje się póki co tak samo prostacki. Również mało co się dzieje, a cały przygodowy „komponent” jest co najwyżej pretekstem. Fajnych walk też nie ma.
No to może choć komizm postaci a'la Saitama z OPM, Saiki lub Sakomoto?
No, tego też jest, póki co, mało, a co najgorsze jest to dość nudno przedstawione. Patrząc po tym 4 epizodzie, zacząłem się zastanawiać czy motyw półboga ma w tym anime sens. Tzn. czy historia cokolwiek by straciły gdyby protag był tylko zwykłym graczem?
Więc co to jest?
Na ten moment wydaje mi się, że oglądamy mobilną grupę wsparcia dla ludzi z problemami psychiczno‑życiowymi. Pewnie będą latać po święcie i jakiś sposób „naprawiać” te połamane dusze.
Jest tu trochę akcji, trochę przygody, ale takiej se, dużo jest za to dramatu obyczajowego, takiego lekkiego (okruszki), jak i ciężkiego (dramy), posypanego dojrzało‑sarkastycznym podejściem bohatera. Ogólnie nie wydaje się to złe, ale i tak wszystko rozbije się wykonanie, o to jak bardzo to wszystko będzie melodramatyczne. Najciekawszy wątkiem wydaje się budowa więzi między Grubym a Fioletową, bo zamiast romansu dostajemy chyba relację ojciec‑córka. Reszta postaci też coś tam skrywa, też coś się tam dzieje, no ale to już spoilery.
Póki co nie polecam, ale też nie odradzam, zobaczymy jak seria dalej się rozwinie i jak bardzo ten komentarz się zestarzeje.
Ty, fajne to
-jest to Gonzo (stare)
-bajka może was łatwo odrzucić, ale też może wejść jak kebab o 3 w nocy trakcie ostrej libacji
-jest to akcyjniak ze sporą ilością romantycznej dramy.
-gore gore gore i sporo „ciężkich tematów”
No, podstawy mamy, no to lecimy.
Fabuła
Pomysł na nią jest w sam w sobie zajebisty, dodatkowo dzieje się tyle rzeczy, mamy tyle wątków, postaci, dram, wydarzeń, że tempo jest naprawdę srogie i nie ma dłużyzn jako takich, co w anime z początku wieku nie jest takie oczywiste. O samych wydarzeniach nie chcę nic pisać, bo to jedno z tych dzieł, gdzie cały myk polega właśnie na jej odkrywaniu. Ale jest to historia mocna i pełna napięcia.
Warto wspomnieć, że anime to ma mnóstwo brutalnych, bezpośrednich ujęć dekapitacji, rozczłonkowań, okaleczeń, itp. Jest dużo cycków, nagości, są nawet sceny seksu, nie hentajowe, ale blisko. Dodajemy do tego znęcanie się nad dziećmi, próby gwałtu, samobójstwa, kompletną znieczulice społeczną, wszechogarniającą przemoc, gangi i darwinizm społeczny. Ogólnie jest wesoło.
I muszę tu zaznaczyć, że jest to normalna historia z okrasą z powyższego, a nie na odwrót. To nie jest gore dla gore.
Postacie
Czasami irytujące, czasami irracjonalne, ale kurde, działa to. Idzie je, z trudem, polubić, ale co ważniejsze, można je zrozumieć. Podoba mi się szczególnie ewolucja głównego bohatera, z kompletnego zje**, do akceptowalnego dupka z perspektywami na normalnego ziomka.
Wideo
Pierwszy odcinek tragedia, ale potem jest coraz lepiej, szczególnie sceny akcji, fajnie, raczej nie ma na co narzekać.
Nie licząc jednego odcinka, gdzie prawdopodobnie zmienili zespół rysowników. Widać to chociażby po tym, że wszystkie postacie dostały długonose twarze bishów xdxd
Audio
Powiem wam, że dawno nie wsłuchiwałem się tak w bajkę. Można tu znaleźć kilka naprawdę fajnych, mrocznych kawałków. Przy pierwszym epizodzie pomyślałem wręcz, że to pierwsze anime, które lepiej brzmi niż wygląda xd
Przestrzegam przed 4 ostatnimi odcinkami. Są one TRA‑GI‑CZNE i gdyby reszta miała taki sam poziom, to zwyczajnie odpuścił po 2‑3 epku. Całość jest bazowana +- na mandze, a właśnie te ostatnie to już wesoła twórczość Gonzo.
Dla kogo to anime? Dla fanów akcji, ale ze sporą ilością dramatu, oraz rozwoju postaci. Dla fanów gore oraz naturalistycznie przedstawionego świata. I ostrożnie dla tych, co szukają trochę nietypowych serii. Poszczególne elementy Gantz'a nie są oryginalne, ale jako całość dają dość rzadki obraz.
A Hyouka jest na tyle dobra, że na pewno warto dać choć szansę.
Z początku spodziewałem się totalnego mindfucka, ewentualnie, kolejnej przebieżki przez systemy filozoficzne/eksperymenty myślowe al'a Kino no Tabi. A tu zonk! Zwykła historia!
Spoko jest to, że pomimo szaleństwa jakie opanowało świat, główne bohaterki mimo wszystko trzymają rezon i całość nie ma takiego wariacko‑onirycznego wydźwięku.
Jest to seria obyczajowa, gdzie główny nacisk kładziony jest na przeżycia wewnętrzne protagonisty, natomiast zagadki i tajemnice, choć ważne fabularnie i całkiem ciekawe, służą bardziej jako fundament okruchowej opowieści, grunt na którym relacje między bohaterami mogą się rozwijać.
No właśnie bohaterowie.
Oroki, czy on faktycznie był zwykłym leniem, kliknij: ukryte czy zwyczajnie bał się zaangażowania w cokolwiek, chociażby z braku pewności siebie? IMHO, miał on wręcz lekkie stany lękowe, które było widać w „odrealnionych” segmentach, jak przy tablicy z rekrutacją do klubów. A jego motto, brzmiące bardziej jak wymówka człowieka, który zwyczajnie się poddał i teraz oszukuje samego siebie.
Wtem!
Pewnego dnia fatalnie się zakochuje w pewnej dziewoi, przez co kliknij: ukryte odwala różne głupoty, często działając przeciw sobie, byle zaru…, znaczy, przypodobać się pannicy.
I to jest cudowny wątek!
kliknij: ukryte To jest przecież tak naturalne i „życiowe”, że szok. I to że Oroki nie zmienia się pod koniec o 180 stopni. Nadal jest mrukliwy, ale już nie tak negatywny, zyskuje też pewną inicjatywę.
kliknij: ukryte Fajnym szczegółem jest natomiast rozmowa o grzechach głównych. Chitanda jako ostatnią wspomina/tłumaczy „nieczystość/lust”, czyli to co jako pierwsze, pozwoliło wyjść z Orokiemu z marazmu.
Ogólnie to jest fajny temat – co przynosi więcej szczęścia, Nirwana jaką uprawiał protag, czy też próba balansowania miedzy 7 grzechami głównymi, o czym wspomina Chitanda.
Satoshi kliknij: ukryte IMHO, bardzo przypomina Orokiego, i o ile dobrze zrozumiałem, Sato zwyczajnie boi się przegrywać, czy może też ryzykować. Fajnie pokazano jego zniechęcenie, a potem irytację w stosunku do protaga, spowodowaną jego rozwojem. W sensie „ej byłeś ze mną w jednym bagnie, a teraz starasz się z niego wygrzebać?! Stajesz się lepszym ode mnie?!” Ach, klasyczne i jakże naturalne.
O dziewczynach ciężko mi w sumie coś napisać.
kliknij: ukryte Ibara jest normalną, lekką zadziorną postacią. Fajnie napisana, naturalna i w sumie tyle.
Chitanda jest za to typem żyjącym trochę w innym świecie, lekko oderwanym od zwyczajnych śmiertelników, co szczególnie widać w ostatnich odcinkach.
O postaciach styknie, fabuła jest za to dość prosta i jedyny lekki zarzut mam do kliknij: ukryte zakończenia. Lubię jak takie wątki kończą się dosadnie, mimo wszystko końcówka jest dość jednoznaczna.
Świetny fanservice, bo bardzo naturalny, widziany z perspektywy Orokiego. Jest tak dobrze umiejscowiony, że wręcz wydaje się niezbędny, co sami przyznacie, jest sztuką.
Kosmicznie dobra oprawa wizualna. Jakość teł, ilość ruchomych elementów, ruchy postaci, zabawa światłem, perspektywą, kadrami, to jest coś zupełnie zajebistego. Momentami miałem wrażenie, że oglądam serial aktorski, a nie animację o szkolnym życiu (sic!). Ktoś niżej wspominał o jakości filmowej, i fakt znajdą się takie momenty.
No koniec wspomnę o jeszcze festiwalu, bo to wzór jak powinny takie rzeczy wyglądać. Mnóstwo detali, koloru, ludzi, sporo ruchu, no naprawdę czuć, że jest to spora, lokalna impreza.
Polecam każdemu, kto lubi po prostu dobre anime, z wyjątkiem tych, których odrzuca połączenie wolnego tempa, sporo gadaniny oraz brak skomplikowanej fabularnych, czy też podwójnego dna.
po 2 epku
Grafika, w szczególności tła, raczej z tych biednych.
Fajne, ale pewnie dokończę oglądanie jak wszystek wyjdzie
Ogólnie można, ale bez musu.
Teraz jest odwrotnie i dla mnie serial stracił przez to jego największą zaletę. Bo wyjąwszy „naukę”, bajka nie ma zbyt wiele do zaoferowanie. Postacie są sympatyczne, fabuła ma kilka fajnych pomysłów, niektóre sekwencje (samoloty) są dobrze zrobione, ale to można powiedzieć o co drugim anime.
Na plus można zaliczyć muzykę, podczas seansu można usłyszeć parę niezłych kawałków, które nie służą tylko jako tło (znowu, samoloty). Wydaje mi się też, że ktoś dosypał szczyptę pieprzu do całości, bo kamera lubi się zapatrzyć na przód lub tył, bo mamy obrazy dość brutalnej przemocy, no widać, że delikatnie to podkręcili. Ale nadal to tylko szczypta.
Btw, wydaje mi się, czy poprawili projekt kobiecych postaci? Tzn. wcześniej wyglądały one wszystkie jakby miały ciut za dużo chromosomów, szczególnie ta „główna” blondyna (Kohaku?).
Ogólnie śmiało bym polecił ten sezon wszystkim tym, którym spodobał się pierwszy. Jednak liczba wątków, postaci i sposób ekspozycji, powoduje że po kilkumiesięcznej przerwie ciężko przypomnieć sobie wszelkie szczegóły. Dlatego jeśli nie widziałeś jeszcze 2, to poczekaj na ostatni sezon i wtedy machnij wszystko na raz, IMHO to najlepszy sposób konsumpcji tego dzieła.
Trochę Gundamów oglądałem, głównie z UC, i według mnie najlepsze to te właśnie o krótkiej formie. Treściwe, zwarte, bez nastoletniego pajacowania.
Co do samej Kieszonkowej Wojny, pamiętam że była spoko, ale też ciut przedramatyzowana, ciut zbyt gorliwie antywojenna.
Tutaj jest zbiór anime promujących dany region/miasto w Japonii.
[link]
Patrząc jednym okiem, cześć jest w pełni komercyjna, a cześć powstała za publiczne pieniądze.
A, i IMHO, nie ma nic gorszego niż hajs podatników w branży kreatywno‑rozrywkowej.
Powyżej jest zbiór anime zahaczających o Okinawę. O większości nie mam pojęcia ale:
Blood+ to akcyjniak „w Okinawie” niż „o Okinawie”
E7:Ao oglądałem 10 lat temu, ale tu też Okinawa jest raczej tylko tłem
Gyo horror+jw.
Zbiorze jest kilka historycznych tytułów oraz jeden zrobiony na zlecenie prefektury (na pewno świetny), więc jeśli masz chęć na eksperymenty to może trafisz na coś ciekawego.
Oprócz klasycznych komediowych chwytów, czyli dialogów, gagów itp., mamy też specyficzne użycie grafiki. Zależnie od ujęcia niektóre przedmioty mogą być znacznie większe, sylwetki postaci raz maleją, a raz się powiększają, taki meta‑humor, którego ujęcie w słowie jest dość trudne (przynajmniej dla mnie).
Tu sprawdza się zasada trzech odcinków, bo te pierwsze są trochę meh, ale potem poziom bardzo szybko się podnosi.
Co do tego rozróżnienia, to nie byłem do końca pewny, ale jeśli zrobił to Madhouse, to plus dla nich. Zazwyczaj studia psują adaptowany materiał (jeśli wierzyć ludkom w Internetach).
I Chryste Panie, tak, ALBERT, aż mi głupio XD
Widziałem komentarz, taż miałem podobne przemyślenia, jednak zostanę przy swojej, książkowej. Bo tłumaczy ona tą totalną ahistoryczność.
Bo jakby nie patrzeć, anime już w pierwszych chwilach mówi, że jest fikcją totalną. Chodzi mi o to pierwsze miasto:
- ogromne mury, na oko 30‑metrowe, co na mury miejskie jest wartością absurdalną,
- Ogromna, bezdenna rozpadlina leżąca 10 metrów od murów,
- Zamek, zamiast na wzgórzu, stoi se pod nim,
- Zbyt dużo odległość od źródła wody,
i ta symetryczność zabudowy/kształtu miasta.
Nie chce mi się wierzyć, że Autor/Madhouse nie zrobił tego specjalnie.
I czekam na recenzje!
kliknij: ukryte Serio ogromne.
Co do zakończania, to poszperałem po internetach i jedna teoria wydaje się całkiem całkiem. kliknij: ukryte Mianowice cała historia (bez epilogu) to… treść książki napisanej przez Artura. Po co to napisał? Może żeby przewalczyć do końca swoje traumy? Dla zabawy teorią heliocentryczną? Tego można się co najwyżej domyślać, ale teorią ta tłumaczy całą ahistoryczność dzieła.
„Dowodem” na jej poparcie jest zbieżność wydarzeń między „książką” a prawdziwym życiem Artura, jakby brał inspiracje ze swoich doświadczeń:
- Scena z Kubkiem i Rafałem
- Strach przed nocnym niebem u Artura i Oczy
- Podejście do popularyzacji nauki u Badiniego takie same jak ojca A.
- Ksiądz, u którego A. się „spowiadał”, mówi coś +- takiego: „przez to, że pewnym momencie nic nie zrobiłem, mój towarzysz zginał”, co mocno przypomina sytuację dwóch młodych inkwizytorów, tych co jeden z nich uwolnił Jolantę
- Słowa Księdza i Huberta o Cudzie jakim jest nasz świat.
- List do Potockiego
I pewnie jakby to obejrzeć raz jeszcze, znalazłoby się multum innych rzeczy.
Tu popłynę, ale poszczególne epizody wydają się pewnymi etapami życia u A.:
- Młody Rafi to młody Artur, ufny, szczęśliwy, beztroski. Oba etapy kończą się przez heliocentryzm/wiedze. Jedną śmierć przynosi Hubert, drugą Rafał.
- Oczy i cała jego przemiana z depresyjnego i bojącego się życia człowieka, do pewnego siebie i snującego plany na przyszłość. Jak Artur. Oczy odmienił się przez edukację, uczenie się, czyli to co Artur uwielbia i co utracił przez tragedię. Gras i Badani to jego przyszywany ojciec i Ksiądz, ludzie, dzięki którym którym mógł stać się nowym sobą. A Jolanta, cóż, dla mnie to personifikacja dziecięcej ciekawości, która mimo kompletnie niesprzyjających warunków przetrwała, aby móc nadal poznawać świat. Poza tym, kto uczy Oczy pisać i czytać? A dlaczego Oczy się uczy? Bo chce.
- Z etapem Drako jest trochę trudniej, bo „mentalnie” dzieje się ona równoległe z etapem Oczy. Nasz szermierz musiał się pogodzić ze samym sobą, tak jak Artur. Natomiast u tatarki(?)/romki(?), mamy utratę ideałów i konflikt ze światem zewnętrznym. Drako w dzieciństwie traci ojca, a jej jedyny bliski do którego ma zaufanie i który ją w końcu zdradza, podczas pocieszania kastruje ją z jakichkolwiek ideałów. Czy nie jest to łudząco podobne do przeżyć Artura? O ile końcowa scena śmierci z pokochaniem świata na nowo i w pewnym sensie, uwolnieniem się od traumy/helio jest jasna, tak nie do końca potrafię zinterpretować Shmita i Jolantę. Rycerz jako próba ucieczki w ekstremum i bunt przeciwko światu? Jolanta jako próba powrotu do tego jak było? Nie wiem.
Innymi słowy Chi jest historią zamkniętą w innej historii.
A jako bonus dla wytrwałych, porównanie miasta z początku do tego z końca:
[link]
Polecam szczególnie zobaczyć WIELKI KANION.
Twista chyba kojarzę, więc nawet jeśli to recykling to i tak dobrze wykonany ;)
Git grafika w postaci szczegółowych teł, dobrej animacji, choreografii walk, efektów specjalnych, projektów. Czasami zarzucą jakimś fajnym kadrem, montażem, szczegółem jak opadająca rura, gdy OP się ściany złapie itd. En'en przywrócił mi wręcz wiarę w to, że da się współcześnie zrobić faktycznie dobre elementy 3D do anime.
Postacie sympatyczne, wszystkie, ale niezbyt skomplikowane. Duży plus za protaga, który jest zwyczajnie ogarnięty.
Specyficzny humor, trochę głupkowato‑pocieszny, trochę samoświadomy, ale również „naturalny”. Ogółem jest zabawnie. I całkiem pieprznie, bo fanserwisu jest sporo i to całkiem wysokiej próby.
Audio też wydaje się bardzo dobre, np. jak bohater odbija się od lampy ulicznej to faktycznie słyszymy metalowy odgłos.
Fabuła wciąga, ale gdzieś dopiero po 6 odcinku, początek jest trochę niemrawy. Choć co do początku to muszę go, paradoksalnie, pochwalić. Dwa największe shounenowe pierdy, czyli tragiczne backstory protaga oraz „czy jestem wystarczająco tsuyoi, aby mamoru moich nakama?” przerabiamy już w pierwszym odcinku. Giga +
I tak na odchodnym, ja wiem że to manga autora Soul Eatera, ale ja cię kręcę, jak to jest podobne! Nazwy, imiona, charaktery, postacie, nawet grafika ma w sobie coś z Eatera! Z powiedział bym, że to trochę recykling, z drugiej strony, podobno jest to jego ostatnie dzieło. W takim wypadku też bym wykorzystał swoje ulubiene elementy.
PS
Obejrzałbym jakąś wersję 18+, z bardziej dosadną fabułą, przemocą, erotyką. Dawno nie miałem takiego poczucia „drzemiącego potencjału” w jakimś anime. Mam nadzieję, że Ookubo na starość odwali i zrobi coś takiego, niekoniecznie z En'en.
Cztery na dziesięć?
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Taki nikubou! Unsub leci i łapka w dół.
A tak na poważnie, fajna recenzja pokazująca jak dokładnie tą samą rzecz można w różny sposób odebrać.
Tu chyba wszystko obija się o tą „historyczność”. Tak jak piszesz, świat przedstawiony jest absurdalny, ale czy właśnie nie przez tą absurdalność autor wskazuję, że cała ta historia jest pewną przypowieścią? Alegorią? Że nie chodzi tu o Polskę, heliocentryzm, Kościół, Inkwizycję, a o pewne uniwersalne wartościTM?
Oczywiście można zadać pytanie: To dlaczego Polska itd., a nie jakieś fantasy? I tu bym strzelał że: z lenistwa, ale podyktowanego rozsądkiem. Grupa ludzi, postrzeganych przez władzę religijną jako heretyków, chcę rozpowszechnić teorię dla tej władzy szkodliwą. Żeby temu przeciwdziałać, wysyła ona swoje zbrojne odziały żeby tych heretyków udupić. Inkwizycja i kościół katolicki nasuwają się same.
I też się zgadzam, że teoria heliocentryzmu jest po to, aby móc się z nią utożsamiać i każdy głupi zrozumiał „o co ho”. Ale przez to czytelników nie musi się zastanawiać nad jej sensem, nie musi jej rozkminiać, bo odbiorca ma się skupić na wszystkim wokół. Na „akolitach”, na ich próbie zrozumienia świata, na walce o przetrwanie tej idei, itp. Tu dosłownie mogło być wszystko, ale czy jest coś bardziej popkulturowo popularne? Tezy Lutra? Wojny husyckie?
Co do Vinland Sagi, to fakt, pod względem historyczności to są kompletnie inne bajki i próba ich porównania w tym względzie to absurd. Pełna zgoda. Z drugiej strony, w Chi mamy konsekwentnie położoną lachę na historię, a w Sadze chłopa, rzucającego 3‑metrowymi palami skuteczniej od balisty. (Drugiej sezon lepszy).
Ogólnie, cały ten mój grafomański wywód jest o tym, czy powinno się traktować Chi jako bajkę historyczną? Według mnie, nie. Zbyt oderwana od rzeczywistości.
Co do bohaterów, to nie przesadzasz ciut ciut? kliknij: ukryte Rafał był walnięty, ok, ale Oczy? Miał chłop kryzys egzystencjonalny, ale przezwyciężył go dzięki edukacji, wyjściu do ludzi i zrozumieniu kilku rzeczy. A heliocentryzm był tego symbolem. Zresztą czy poświęcił się on tylko dla teorii? Czy również dla Badeniego? Shmitt był oszołomem co wierzył w Panteizm, ok, ale Drako? Do końca miała w dupie ten heliocentryzm, a jej „poświęcenie” było mocno przypadkowe.
OP świetny, szczególnie to przejścia z Rafałem z sieni do kościoła, ahh.
Czepne się za to modeli trzyde, momentami wyglądały jak sprzed 20 lat. Było jedno takie ujęcie, kamera umiejscowione pod powozem, spoglądająca na jego podwozie. Chryste, na Internecie ogarniesz bardziej szczegółowe modele.
Re: Nie śpię, bo czekam aż Betelgeza wybuchnie
Też tak myślałem xd kliknij: ukryte Ale to jeszcze nic! W momencie jak Nowak wspomina po pierwszy, że ma 4‑letnią córkę, ja byłem przekonany, że Jolanta i Rafał będą parą xd I będzie konflikt Ojciec inkwizytor – maż kacerz xd
kliknij: ukryte Co do końcówki, jezu jest świetna! Ale też jaka piękna! To że ich całe poświęcenie nie poszło na marne, bo gdyby nie ich praca Artur nie usłyszałby tego co usłyszał, że prawdzie wystarczy strzępek, drobne nasionko by wykiełkować. Że ludzka wyobraźnia i ciekawość jest czymś uniwersalnym i łączy wszystkich ludzi, niezależnie od wszystkiego. No cudowne po prostu.
Tutaj musiał bym zasiąść do seansu ponownie, ale w animcu widać parę fajnych rozwiązań narracyjnych, montażowych, jak czasami postacie w słowie lub czynie odnoszą się to wcześniej wypowiedzianych słów.
kliknij: ukryte A ta scena jak dorosły Rafał wypija tą wodę i mówi, że dla nauki poświęci wszystko, kurna mać, jaka to klamra ze sceną samobójstwa z początku! Aż ciary miałem!
Widać, że ktoś przysiadł nad materiałem źródłowym i dokładnie przemyślał i zaplanował co i jak.