x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Teraz jest odwrotnie i dla mnie serial stracił przez to jego największą zaletę. Bo wyjąwszy „naukę”, bajka nie ma zbyt wiele do zaoferowanie. Postacie są sympatyczne, fabuła ma kilka fajnych pomysłów, niektóre sekwencje (samoloty) są dobrze zrobione, ale to można powiedzieć o co drugim anime.
Na plus można zaliczyć muzykę, podczas seansu można usłyszeć parę niezłych kawałków, które nie służą tylko jako tło (znowu, samoloty). Wydaje mi się też, że ktoś dosypał szczyptę pieprzu do całości, bo kamera lubi się zapatrzyć na przód lub tył, bo mamy obrazy dość brutalnej przemocy, no widać, że delikatnie to podkręcili. Ale nadal to tylko szczypta.
Btw, wydaje mi się, czy poprawili projekt kobiecych postaci? Tzn. wcześniej wyglądały one wszystkie jakby miały ciut za dużo chromosomów, szczególnie ta „główna” blondyna (Kohaku?).
Ogólnie śmiało bym polecił ten sezon wszystkim tym, którym spodobał się pierwszy. Jednak liczba wątków, postaci i sposób ekspozycji, powoduje że po kilkumiesięcznej przerwie ciężko przypomnieć sobie wszelkie szczegóły. Dlatego jeśli nie widziałeś jeszcze 2, to poczekaj na ostatni sezon i wtedy machnij wszystko na raz, IMHO to najlepszy sposób konsumpcji tego dzieła.
Trochę Gundamów oglądałem, głównie z UC, i według mnie najlepsze to te właśnie o krótkiej formie. Treściwe, zwarte, bez nastoletniego pajacowania.
Co do samej Kieszonkowej Wojny, pamiętam że była spoko, ale też ciut przedramatyzowana, ciut zbyt gorliwie antywojenna.
Tutaj jest zbiór anime promujących dany region/miasto w Japonii.
[link]
Patrząc jednym okiem, cześć jest w pełni komercyjna, a cześć powstała za publiczne pieniądze.
A, i IMHO, nie ma nic gorszego niż hajs podatników w branży kreatywno‑rozrywkowej.
Powyżej jest zbiór anime zahaczających o Okinawę. O większości nie mam pojęcia ale:
Blood+ to akcyjniak „w Okinawie” niż „o Okinawie”
E7:Ao oglądałem 10 lat temu, ale tu też Okinawa jest raczej tylko tłem
Gyo horror+jw.
Zbiorze jest kilka historycznych tytułów oraz jeden zrobiony na zlecenie prefektury (na pewno świetny), więc jeśli masz chęć na eksperymenty to może trafisz na coś ciekawego.
Oprócz klasycznych komediowych chwytów, czyli dialogów, gagów itp., mamy też specyficzne użycie grafiki. Zależnie od ujęcia niektóre przedmioty mogą być znacznie większe, sylwetki postaci raz maleją, a raz się powiększają, taki meta‑humor, którego ujęcie w słowie jest dość trudne (przynajmniej dla mnie).
Tu sprawdza się zasada trzech odcinków, bo te pierwsze są trochę meh, ale potem poziom bardzo szybko się podnosi.
Co do tego rozróżnienia, to nie byłem do końca pewny, ale jeśli zrobił to Madhouse, to plus dla nich. Zazwyczaj studia psują adaptowany materiał (jeśli wierzyć ludkom w Internetach).
I Chryste Panie, tak, ALBERT, aż mi głupio XD
Widziałem komentarz, taż miałem podobne przemyślenia, jednak zostanę przy swojej, książkowej. Bo tłumaczy ona tą totalną ahistoryczność.
Bo jakby nie patrzeć, anime już w pierwszych chwilach mówi, że jest fikcją totalną. Chodzi mi o to pierwsze miasto:
- ogromne mury, na oko 30‑metrowe, co na mury miejskie jest wartością absurdalną,
- Ogromna, bezdenna rozpadlina leżąca 10 metrów od murów,
- Zamek, zamiast na wzgórzu, stoi se pod nim,
- Zbyt dużo odległość od źródła wody,
i ta symetryczność zabudowy/kształtu miasta.
Nie chce mi się wierzyć, że Autor/Madhouse nie zrobił tego specjalnie.
I czekam na recenzje!
kliknij: ukryte Serio ogromne.
Co do zakończania, to poszperałem po internetach i jedna teoria wydaje się całkiem całkiem. kliknij: ukryte Mianowice cała historia (bez epilogu) to… treść książki napisanej przez Artura. Po co to napisał? Może żeby przewalczyć do końca swoje traumy? Dla zabawy teorią heliocentryczną? Tego można się co najwyżej domyślać, ale teorią ta tłumaczy całą ahistoryczność dzieła.
„Dowodem” na jej poparcie jest zbieżność wydarzeń między „książką” a prawdziwym życiem Artura, jakby brał inspiracje ze swoich doświadczeń:
- Scena z Kubkiem i Rafałem
- Strach przed nocnym niebem u Artura i Oczy
- Podejście do popularyzacji nauki u Badiniego takie same jak ojca A.
- Ksiądz, u którego A. się „spowiadał”, mówi coś +- takiego: „przez to, że pewnym momencie nic nie zrobiłem, mój towarzysz zginał”, co mocno przypomina sytuację dwóch młodych inkwizytorów, tych co jeden z nich uwolnił Jolantę
- Słowa Księdza i Huberta o Cudzie jakim jest nasz świat.
- List do Potockiego
I pewnie jakby to obejrzeć raz jeszcze, znalazłoby się multum innych rzeczy.
Tu popłynę, ale poszczególne epizody wydają się pewnymi etapami życia u A.:
- Młody Rafi to młody Artur, ufny, szczęśliwy, beztroski. Oba etapy kończą się przez heliocentryzm/wiedze. Jedną śmierć przynosi Hubert, drugą Rafał.
- Oczy i cała jego przemiana z depresyjnego i bojącego się życia człowieka, do pewnego siebie i snującego plany na przyszłość. Jak Artur. Oczy odmienił się przez edukację, uczenie się, czyli to co Artur uwielbia i co utracił przez tragedię. Gras i Badani to jego przyszywany ojciec i Ksiądz, ludzie, dzięki którym którym mógł stać się nowym sobą. A Jolanta, cóż, dla mnie to personifikacja dziecięcej ciekawości, która mimo kompletnie niesprzyjających warunków przetrwała, aby móc nadal poznawać świat. Poza tym, kto uczy Oczy pisać i czytać? A dlaczego Oczy się uczy? Bo chce.
- Z etapem Drako jest trochę trudniej, bo „mentalnie” dzieje się ona równoległe z etapem Oczy. Nasz szermierz musiał się pogodzić ze samym sobą, tak jak Artur. Natomiast u tatarki(?)/romki(?), mamy utratę ideałów i konflikt ze światem zewnętrznym. Drako w dzieciństwie traci ojca, a jej jedyny bliski do którego ma zaufanie i który ją w końcu zdradza, podczas pocieszania kastruje ją z jakichkolwiek ideałów. Czy nie jest to łudząco podobne do przeżyć Artura? O ile końcowa scena śmierci z pokochaniem świata na nowo i w pewnym sensie, uwolnieniem się od traumy/helio jest jasna, tak nie do końca potrafię zinterpretować Shmita i Jolantę. Rycerz jako próba ucieczki w ekstremum i bunt przeciwko światu? Jolanta jako próba powrotu do tego jak było? Nie wiem.
Innymi słowy Chi jest historią zamkniętą w innej historii.
A jako bonus dla wytrwałych, porównanie miasta z początku do tego z końca:
[link]
Polecam szczególnie zobaczyć WIELKI KANION.
Twista chyba kojarzę, więc nawet jeśli to recykling to i tak dobrze wykonany ;)
Git grafika w postaci szczegółowych teł, dobrej animacji, choreografii walk, efektów specjalnych, projektów. Czasami zarzucą jakimś fajnym kadrem, montażem, szczegółem jak opadająca rura, gdy OP się ściany złapie itd. En'en przywrócił mi wręcz wiarę w to, że da się współcześnie zrobić faktycznie dobre elementy 3D do anime.
Postacie sympatyczne, wszystkie, ale niezbyt skomplikowane. Duży plus za protaga, który jest zwyczajnie ogarnięty.
Specyficzny humor, trochę głupkowato‑pocieszny, trochę samoświadomy, ale również „naturalny”. Ogółem jest zabawnie. I całkiem pieprznie, bo fanserwisu jest sporo i to całkiem wysokiej próby.
Audio też wydaje się bardzo dobre, np. jak bohater odbija się od lampy ulicznej to faktycznie słyszymy metalowy odgłos.
Fabuła wciąga, ale gdzieś dopiero po 6 odcinku, początek jest trochę niemrawy. Choć co do początku to muszę go, paradoksalnie, pochwalić. Dwa największe shounenowe pierdy, czyli tragiczne backstory protaga oraz „czy jestem wystarczająco tsuyoi, aby mamoru moich nakama?” przerabiamy już w pierwszym odcinku. Giga +
I tak na odchodnym, ja wiem że to manga autora Soul Eatera, ale ja cię kręcę, jak to jest podobne! Nazwy, imiona, charaktery, postacie, nawet grafika ma w sobie coś z Eatera! Z powiedział bym, że to trochę recykling, z drugiej strony, podobno jest to jego ostatnie dzieło. W takim wypadku też bym wykorzystał swoje ulubiene elementy.
PS
Obejrzałbym jakąś wersję 18+, z bardziej dosadną fabułą, przemocą, erotyką. Dawno nie miałem takiego poczucia „drzemiącego potencjału” w jakimś anime. Mam nadzieję, że Ookubo na starość odwali i zrobi coś takiego, niekoniecznie z En'en.
Cztery na dziesięć?
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Taki nikubou! Unsub leci i łapka w dół.
A tak na poważnie, fajna recenzja pokazująca jak dokładnie tą samą rzecz można w różny sposób odebrać.
Tu chyba wszystko obija się o tą „historyczność”. Tak jak piszesz, świat przedstawiony jest absurdalny, ale czy właśnie nie przez tą absurdalność autor wskazuję, że cała ta historia jest pewną przypowieścią? Alegorią? Że nie chodzi tu o Polskę, heliocentryzm, Kościół, Inkwizycję, a o pewne uniwersalne wartościTM?
Oczywiście można zadać pytanie: To dlaczego Polska itd., a nie jakieś fantasy? I tu bym strzelał że: z lenistwa, ale podyktowanego rozsądkiem. Grupa ludzi, postrzeganych przez władzę religijną jako heretyków, chcę rozpowszechnić teorię dla tej władzy szkodliwą. Żeby temu przeciwdziałać, wysyła ona swoje zbrojne odziały żeby tych heretyków udupić. Inkwizycja i kościół katolicki nasuwają się same.
I też się zgadzam, że teoria heliocentryzmu jest po to, aby móc się z nią utożsamiać i każdy głupi zrozumiał „o co ho”. Ale przez to czytelników nie musi się zastanawiać nad jej sensem, nie musi jej rozkminiać, bo odbiorca ma się skupić na wszystkim wokół. Na „akolitach”, na ich próbie zrozumienia świata, na walce o przetrwanie tej idei, itp. Tu dosłownie mogło być wszystko, ale czy jest coś bardziej popkulturowo popularne? Tezy Lutra? Wojny husyckie?
Co do Vinland Sagi, to fakt, pod względem historyczności to są kompletnie inne bajki i próba ich porównania w tym względzie to absurd. Pełna zgoda. Z drugiej strony, w Chi mamy konsekwentnie położoną lachę na historię, a w Sadze chłopa, rzucającego 3‑metrowymi palami skuteczniej od balisty. (Drugiej sezon lepszy).
Ogólnie, cały ten mój grafomański wywód jest o tym, czy powinno się traktować Chi jako bajkę historyczną? Według mnie, nie. Zbyt oderwana od rzeczywistości.
Co do bohaterów, to nie przesadzasz ciut ciut? kliknij: ukryte Rafał był walnięty, ok, ale Oczy? Miał chłop kryzys egzystencjonalny, ale przezwyciężył go dzięki edukacji, wyjściu do ludzi i zrozumieniu kilku rzeczy. A heliocentryzm był tego symbolem. Zresztą czy poświęcił się on tylko dla teorii? Czy również dla Badeniego? Shmitt był oszołomem co wierzył w Panteizm, ok, ale Drako? Do końca miała w dupie ten heliocentryzm, a jej „poświęcenie” było mocno przypadkowe.
OP świetny, szczególnie to przejścia z Rafałem z sieni do kościoła, ahh.
Czepne się za to modeli trzyde, momentami wyglądały jak sprzed 20 lat. Było jedno takie ujęcie, kamera umiejscowione pod powozem, spoglądająca na jego podwozie. Chryste, na Internecie ogarniesz bardziej szczegółowe modele.
Re: Nie śpię, bo czekam aż Betelgeza wybuchnie
Też tak myślałem xd kliknij: ukryte Ale to jeszcze nic! W momencie jak Nowak wspomina po pierwszy, że ma 4‑letnią córkę, ja byłem przekonany, że Jolanta i Rafał będą parą xd I będzie konflikt Ojciec inkwizytor – maż kacerz xd
kliknij: ukryte Co do końcówki, jezu jest świetna! Ale też jaka piękna! To że ich całe poświęcenie nie poszło na marne, bo gdyby nie ich praca Artur nie usłyszałby tego co usłyszał, że prawdzie wystarczy strzępek, drobne nasionko by wykiełkować. Że ludzka wyobraźnia i ciekawość jest czymś uniwersalnym i łączy wszystkich ludzi, niezależnie od wszystkiego. No cudowne po prostu.
Tutaj musiał bym zasiąść do seansu ponownie, ale w animcu widać parę fajnych rozwiązań narracyjnych, montażowych, jak czasami postacie w słowie lub czynie odnoszą się to wcześniej wypowiedzianych słów.
kliknij: ukryte A ta scena jak dorosły Rafał wypija tą wodę i mówi, że dla nauki poświęci wszystko, kurna mać, jaka to klamra ze sceną samobójstwa z początku! Aż ciary miałem!
Widać, że ktoś przysiadł nad materiałem źródłowym i dokładnie przemyślał i zaplanował co i jak.
To nie jest anime historyczne, miejsce akcji to czysta fikcja stworzona na podstawie późnośredniowiecznej Polski. Brak realnych miejsc, architektury, wydarzeń, postaci, geopolityki. Świat przedstawiony to li tylko kanwa pod fabułę i nic więcej.
A jeśli boisz się gimbo‑ateizmu i jeb**** Kościołowi dla samego jeb**** to… O chłopie! Jak zdziwisz! Praktycznie 90% postaci jest otwarcie religijna, a większość jedynie chcę reformy tej instytucji. Dawno nie widziałem czegoś tak dojrzałego w tej kwestii.
Chi jest serią przygodową, mamy całkiem sporo akcji, jak i znacznie więcej dialogów. Ale nie jest to (prawie) anime przegadane. Rozmowy służą do podbijania napięcia, kreacji bohaterów oraz do filozofowania.
I tu się na chwilę zatrzymamy. To anime daje nam mnóstwa fajnych rozkmin i myśli, na takie tematy jak współczesna metodologia badań, fundamentalizm vs wolnomyślicielstwo, przekonania vs wygodne życie, jak pogodzić naukę z wiarą, jak znaleźć sens w życiu. Ale co jest najważniejsze, oni to mówią wprost. To nie jest kolejny NGE, gdzie proste rzeczy są chowane za barokowymi konstrukcjami słownymi, albo za wymyślną symboliką. Tu skupiamy się na treści przekazu, nie jego formie.
A co po za tym? Fajne, charakterne postacie, trzymająca w napięciu fabułą z mocnym posmakiem intryg i spiskowania, garść dobrze wykonanych walk bronią białą. Nic tylko oglądać.
Tła
Jakie to cudowne orzeźwienie, obejrzenie stylizowanej grafiki po tych wszystkich współczesnych anime, używających „fotorealistycznej” kreski i teł, przez co wyglądających identycznie (hiperbola). Tła w KLB są często proste, momentami wręcz prymitywne, ale za jak ładnie narysowane. Wydaje się, że były tworzone za pomocą kredek świecowych/ołówkowych lub farb. Przyjemne, ciepłe kolory, dużo gradientu, od czasu do czasu dodanie jakieś tekstury/efektu w postprodukcji. Jest to zwyczajnie estetyczne. A i strasznie podobają mi się te brązowe/pomarańczowe, niechlujne kontury. Przypomina to trochę concept arty, co nadaje całości unikatowego stylu.
Postacie
Postacie są mocno uproszczone i dość karykaturalne, co świetnie pasuje do przyjętej konwencji. Humor bazuje często na deformacjach, i ogólnie na grafice, przez co paradoksalnie, całość zyskuje na spójności. Styl współgra z humorem.
Animacja
Obiektywnie rzecz biorąc jest to największą wada, bo raz na jakiś czas uświadczymy pokaz slajdów, a nie faktyczną animacje, ale nie powinno to popsuć przyjemności z seansu.
Fabuła
Historia
Póki co fabuły brak. Jest to klasyczna, epizodyczna komedia, gdzie osią fabuły są dość randomowe gagi na podstawie „zwykłego szkolnego życia” i to tyle. Jedna bohaterka to zabójczyni, trzecia to ninja, ale są to wyłącznie wytrychy służące podkręcaniu żartów.
Postacie
Proste, o stałych charakterach. Blond sadystka z fobiami, która pomimo bycia zimną profesjonalistką, czasami traci rezon. Cwaniakująca szatynka, zachowująca się absurdalnie a zarazem świadomie prowokująco. Niby oderwana od rzeczywistości brunetka, która faktycznie jest najbardziej rozgarniętą osobą z paczki, choć nie zawsze jest to oczywiste. Jest pomiędzy nimi fajna dynamika, trochę jak grupa wyrzutków, która nie do końca się dogaduje, ale tak czy siak są na siebie skazani.
Humor
Absurdalne gagi mocno podkreślane przez obraz i dźwięk. W porównaniu do Shikanoko, mamy tu o wiele szybsze tempo (jpm – żarty na minutę), lepiej dopasowany styl artystyczny, głębszy rys psychologiczny postaci, a same żarty są bardziej przyziemne i lepiej podbudowane, przez co mogą mocniej wybrzmieć. Mnie osobiście bawią te wszystkie modulacje głosu przez Seiyuu, szczególnie szatynki, bo gdy zaczyna przepraszać albo się korzyć to mówi wówczas „prawdziwym” głosem aktorki.
Audio
Świetny głoś blondyny, niski i dźwięczny, i znowu, strasznie przyjemna odmiana po tych wszystkich piszczących „małolatach”. Szatynka świetnie bawi się głosem. Nie chcę się czepiać 15‑letniej recenzji, ale utworów w tle jest całkiem sporo, a takiej kompletnej ciszy prawie nie ma, bo słychać często różne dźwięki tła, zależnie od miejsca akcji (gwar szkoły, szum lasu). A nawet jak się zdarzy to służy to jako element komiczny. Mówiąc jeszcze o elementach, to często słyszymy jak różne dźwięki wydawane przez zwierzęta i przedmioty są imitowane przez aktorów. Mnie to bawi przednie.
OP&ED
Świetna czołówka, muzyka wpada w ucho i jest nieźle zgrana z obrazem. Duży plus za to, że op jest osobną historyjką, a nie kolejnym pokazem slajdów – recyklingiem złożonych z sylwetek postaci i scen użytych w samym serialu. Muzyka z tyłówki natomiast, broni się sama.
Ugólem całe te, możną polecić tą bajkę wszystkim fanom komedii, w szczególności tym co lubią „nie‑do‑końca słodkie dziewczynki, robiące nie‑do‑końca słodkie rzeczy”. Mimo wszystko jednak, polecam sobie tą przyjemność porcjować, bo łyknięcie na raz całości może spowodować lekką niestrawność.
Re: głupoty
O kurde, ale mi tekst przypomniałeś ! Ludzie kiedyś na serio tak argumentowali, co nie?
Za mało niedorzeczności i za powolne tempo jak na komedię absurdu.
Brak jakiejkolwiek fabuły, jak i totalny brak rozwoju postaci i relacji między nimi. Więc jak lubisz motyw „normlany vs świat wariatów” albo kwestie obyczajowe to się zawiedziesz. Zresztą, dobrze to wyjaśnili Yor i Knight. Oglądanie komedii z nijakimi/niesympatycznymi postaciami to jak czytanie samemu sobie kawałów. Niby śmieszą, ale najwięcej zyskują dopiero w dobrym towarzystwie.
Mało też w sumie nawiązań do innych dział kultury, ale tu muszę zaznaczyć mogłem zwyczajnie ich nie wyłapać.
Nie jest to złe anime, ma parę fajnych gagów, parę fajnych dialogów, parę fajnych grafik. Ale jeśli jesteście komediowymi wyjadaczami to raczej zmarnujecie czas. Natomiast jeśli dopiero zaczynacie to… lepiej poszukać sobie coś lepszego.
Kotka była fajna. Najfajniejsza chyba. Posiadała nawet jakiś charakter, co by więcej niż trzech słów potrzeba, by go opisać hej!.
Re: Sprawdziłem bo popularne
Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy"
Oczywiście jeśli weźmiemy fantasy jak najszerzej się da, to faktycznie, Frieren będzie miało sporo oponentów. Natomiast w tej klasycznej, Tolkienowskiej to elfka jest najlepsza. Zarówno z powodu jakości, jak i braku większej konkurencji.
Mushishi – jest to seria 10/10, ale to kompletnie inne gatunki i koncept na fabułę. To trochę jak porównać Franka Dolasa i szer. Rayana. Niby to i to o IIWŚ, ale jak bardzo inaczej.
Shin Sekai Yori – to jest utopijne postapo.
Made in Abyss — Po obejrzeniu wszystkiego, bardziej to przypomina SF niż fantasy. I to z tych groteskowych.
Kemono no Souja Erin – Fajne to było, ale ciut za dziecinne, za proste, widać że jest to obraz skierowany to młodszych. Gdzie Erin do Frieren pod względem psychologii bohaterów?
Katanagatari – opowieść "„historyczna”" z supermocami.
Kino no Tabi, Shoujo Shuumatsu Ryokou – ciężko to porównać Frieren, bo nie są to fantasy, a same fabuły te to specyficzne opowieści alegoryczne(?),w formie a'la opowieści szkatułkowej.
Grimgar jest blisko gatunkowo, ale raz, to isekaj, a dwa, miał mocno z gamifikowany świat przedstawiony (klasy, levele, itd.).
Reszty bajek nie widziałem, ale chyba Moribito będzie jeszcze blisko.
No i Frerien to nie isekaj, chyba że miał być to żarcik. Jeśli tak to nie załapałem xd
Re: Dwie sroki za ogony łapane . . . i jeszcze na kruka chęć jest . . .
Nie czaję kompletnie sposobu poprowadzenie wątku kryminalnego. kliknij: ukryte Po cholerę był te testy DNA, to wspinanie się Aqua'y na szczyt, jak po wszystkim okazuje się, że wystarczyło przejechać się do feralnego szpitala, a to całe mambo jambo było psu na budę, bo dues ex z kruka. I jak tak piszę, to uderzyła mnie jedna myśl – czemu oni do cholery NIGDY nie pojechali do tego miejsca?! Przecież to powinna być jedna z pierwszych rzeczy!
Echhhhhh, te przemiany mentalne kliknij: ukryte rodzeństwa… Jeden z dnia na dzień przechodzi z trybu, „Żyję wyłącznie dla zemsty”, do „A w sumie, to pooglądam się za dupami”, druga z kompletnie frywolnego dziewczęcia staję się tym, czym wcześniej był jej brat. I to, że po 16 latach nadal pała miłością wielką do doktora, ta.
Albo to, że nigdy kliknij: ukryte rozmawiali ze sobą o reinkarnacji. Śmieszne to trochę, jak pomyśli się, że Ruby mając wyłącznie strzępy informacji, domyśliła się co Aqua robił przez cały ten czas, ale to że jest jest „ukochanym” to już e e, za trudne.
To krucza dziewczynka, kliknij: ukryte z jednej strony cieszy, że cała ta reinkarnacja itd., będzie miała jakieś rozwinięcie, że te wątki paranormalne fatycznie mają jakiś większy sens, ale pasuje to do realnie przedstawionego świata showbiz jak pieść do nosa.
Akt związany z teatrem wciąga i sam w sobie jest świetny, kliknij: ukryte lecz jest też mocno rozciągnięty, przez co reszta wątków dostaje imho za mało czasu antenowego, przez co kluczowe rzeczy nie mogą odpowiednio wybrzmieć. Trochę jakby autor miał zajebisty pomysł na teatr, a reszt to tak na doczepkę, żeby fabuła jakoś szła do przodu.
Oshi no Ko to chyba jeden z tych przypadków gdzie mogliśmy dostać anime wybitne, a koniec końców dostajemy „tylko” bardzo dobre.
Re: Chiquita, you and I cry
Kurde, no dziwna scena, jakby skrócili to do dwóch zdań i pokazania ostrego, myślę że było by spoko. Wyszło by wtedy trochę jak kliknij: ukryte South Park i sonda analna. Mocno, ale bez fanserwisu.
Na przekór tego co napisałem powyżej, ja tego motywu baaardzo nie lubię, a jak tyczy się to protaga to w ogóle już kaplica. Te sceny (bo są w sumie dwie, taka klamra „zajebista”) w Dan Da Dan mimo to mnie aż nie odrzucały, bo mimo wszystko czuć, że żarty i sama konkluzja (vide kolec) jest niepoważna.
Sory za niegramotny komentarz, temat taki niezbyt w sumie prosty.
Re: Chiquita, you and I cry
To może jako pierwsze – wizualia.
Kurka pieczona, dostaliśmy anime, które faktycznie zasługuje na miano serialu ANIMOWANEGO. Tyle ruchów, ujęć, mimiki, deformacji na kurcze, jeszcze to wszystko okraszone taką ładną estetyką i stylem. Dosłownie, można tymi wygibasami obdzielić jakąś połowę pozostałych anime z sezonu, a i by jeszcze zostało.
Muzyka też wysoko, ale głównie za sprawą dwóch remixów pewnej znanej piosenki. Jeśli muzyka potrafi się wybić i być czymś więcej niż tłem, to już leci ode mnie leci.
Jako drugie fabuła – cóż, dość oczywista, ale solidnie wykonana i dość bogata w wątki. Ogólnie mam takie wrażenie, że Dan Dan mocno czerpie z anime przed 20 lat. Wiecie, dwójka bohaterów, ta trochę zbyt przebojowa, ten wycofany ale z potencjałem. Dodatkowo wyraźnie zarysowany wątek romantyczny, trochę obyczajówki, jakaś niewielka ekipa. Niby melodia znana, ale bardziej śpiewana za czasów Slayersów niż dzisiejszych isekajów.
Jest to anime akcji, które w składzie oprócz nawalania ma sporo wątków społeczno‑obyczajowych. Na tyle żeby nadać postacią ludzki sznyt i nie zanudzić.
No właśnie postacie (główne). Powiedzmy szczerze, to właśnie one powoduje, że ten fabularnie odgrzewany kotlet jest tak smaczny. Są trochę przerysowane, ale jednocześnie bardzo sympatyczne i ludzkie. Miłe dla siebie, ale potrafiące też się pokłócić, i dzięki Bogu, szybko pojednać. Tu nie doświadczymy żadnej taniej dramy jak z romansidła Aż człowiek chcę im kibicować i życzy im jak najlepiej, co nie jest takie oczywiste w innych tytułach.
Gorzej wypadają postacie drugoplanowe, ale nie tyle że źle, a że średnio. No dobra, to różowa jest kiepska, zbyt odrealniona, będąca bardziej postacią komediową niż faktyczną osobą. Trochę to wybija z rytmu.
W sumie jest sporo golizny, ale bardziej niż fanserwis, traktowana jest jako element komediowy. Mógłbym powiedzieć, że Dan Dan jest w bardzo niewielkim stopniu komedią erotyczną.
Polecić można praktycznie wszystkim, szczególnie fanom „grafiki”. No, może oprócz tych, dla których liczy się tylko i wyłącznie nietuzinkowa opowieść, tutaj wyjdą raczej nienasyceni.