x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Eh...
Re: Eh...
Może ktoś ogląda, bo liczy, że akurat tym razem będzie inaczej. Ktoś z czystej ciekawości. Ktoś inny, bo jeszcze nigdy nie widział czegoś podobnego i chce spróbować. Albo ktoś lubi takie anime, ale odrzuciły go relacje między bohaterami. Komentarze nie są przeznaczone wyłącznie dla osób zachwyconych serią, ale też dla uwag krytycznych.
Re: Eh...
Re: (nie) do rozgryzienia
kliknij: ukryte A może byliśmy świadkami jej przejściowego buntu? Łączy się to z odejściem od profesora Akadamy. Właściwie przez całą serię widać, ze Benten wyraźnie się na nim mści, no i jest współwinna wypadku, któremu uległ stary tengu. Na końcu znowu są razem, czyli może „jej przeszło”. W ogóle ich relacje są dziwne.
To, że Akadama beznadziejnie duży się w Benten jest oczywiste, ale sprawia wrażenie zupełnie bezradnego i uległego. Inaczej to musiało wyglądać na początku, przecież ją porwał z jakąś konkrentą intencją i to pewnie dość niecną.
tak, zdecydowanie chce przynależeć, ale zauważ, że funkcjonuje tylko pod imieniem bogini. To jest znamienne. Chyba wszyscy pozostali członkowie piątkowego klubu w jakiś sposób przyznają się do prawdziwych nazwisk czy też „cywilnego” życia, ona jedna nie, jakby całkowicie wyrzekła się starego, ludzkiego ja. I ile ona właściwie ma lat? Wydaje mi się, że już swoje przeżyła. Kiedy Akadama ją porwał, był zdecydowanie młodszy. No chyba, że zestarzał się tak szybko przez jej charakterek xD
Re: (nie) do rozgryzienia
co do fabuły, rzeczywiście trudno ją zinterpretować. myślę, że przydałyby się do tego szybkie studia nad zen. Z jednej strony historia jest wybitnie prosta, z drugiej wymyka się słowom, dokładnie jak piszesz.
kliknij: ukryte Benten przepełnia nostalgia za utraconym człowieczeństwem. Nie miała przecież wpływu na swój los, teraz więc działa jak przekorna ręka losu. Trochę ją to bawi i chyba chce budzić strach, a przynajmniej respekt.
Jedyną nadzieją, jak na razie, jest chłopiec z limuzyny, jak‑mu‑tam. Wydaje się mieć aspiracje do bycia wielowymiarową postacią, poza tym idea rewanżu zawsze mnie pociągała.
Znaczy coś musiałoby być jawnie (tanim) yaoi, żebyś zaczęła mieć wątpliwości, czy przez przypadek nie jest yaoi XD No i ok, skoro pozwala Ci to spać w nocy. Dodam przy okazji, że tak skonstruowane yaoi nudzą mnie i męczą w równym stopniu co typowe shoujo. Nie lubię się tak męczyć :| W temat męskich łez nie będę nawet wchodzić, bo wyjdzie mi jeszcze większy esej.
Myślę sobie również, że brak jasnej deklaracji o orientacji seksualnej jakiejś postaci nie powinien mieć wpływu na docenienie sposobu, w jaki jest narysowana/animowana. Kurczę, nawet jawna deklaracja nie powinna mieć wpływu, ale masz prawo do innego zdania.
Nie odbieraj moich słów jako personalnego ataku, nie było to moim celem, ale naprawdę zabrzmiałaś dość dramatycznie i poczułam się z tym dziwnie.
Liczę, że będziesz mieć wspaniały dzień.
Anime podoba mi się bardzo. Wyczułam to już przy pierwszym odcinku i zdania nie zmieniłam. Tyle radości, tyle śmiechu!
Cudowna animacja, zwłaszcza scen w wodzie. Bohaterowie rysowani są prześlicznie i wszystko jest dopieszczone. Ale wiadomo – kyoani. Opening jest dynamiczny, a do endingu przyjemnie się gibało i strasznie uporczywie trzymał się zakamarków mózgu. Że fanserwis to wiadomo, wiele słów na ten temat już padło, ale nikt (?) nie wspomina o bardzo ważnym elemencie obsady. Gou! Gou jest cudowna i niepospolita. W odróżnieniu od większości dziewcząt pałętających się przy męskich drużynach, charakteryzuje się czymś więcej niż inteligencją spłoszonej kury. No i jest jawnym fangirlem, stąd chyba cały fandom ją kocha. Kocham ją także i ja, bo jest urocza i niegłupia. (ona i Kaisei z uchouten kazoku to moje ulubione bohaterki sezonu). kliknij: ukryte I bezwstydnie szipuję ją z Nagisą xP
Już dla niej samej warto dać o gwiazdkę wyżej :3
Oczekuję na drugi sezon i mam zamiar przeżyć tyle samo miłych chwil, co przy sezonie pierwszym.
Ale żaden z nic nie jest homo i homo nie będzie. Byłabym szczerze zaskoczona, gdyby twórcy któregokolwiek z nich przedstawili -oficjalnie- jako geja. Nie miałabym tego za złe, ale zdziwiłabym się.
O rany, mam straszny ubaw…
Rada: nie oglądaj endingu i obrazków „do zobaczenia za tydzień”, bo się załamiesz.
Po drugie dołączę się do Kysz i zapytam: Wy tak na serio? xD
Chudi X tam wyżej wyzwał/a mnie do znalezienia podtekstów w Slam dunk. Obejrzałam kilka odcinków i rzeczywiście, trzeba się specjalnie starać i oglądać z wyraźną intencją. W Kurobasach nie muszę się starać wcale.
Nie bardzo chce mi się oglądać całą pierwszą serię i szukać „momentów”, ale już samo budowanie fabuły na, choroba jak to neutralnie nazwać, współpracy Kagamiego z Kuroko i praktyczna nierozłączność tych dwóch jest jak podawanie ich fankom na tacy. Grają razem, jedzą razem, myją zęby razem, Kuroko smyra Kagamaiego psią łapką po twarzy. Albo Kise i ta chwila, kiedy po raz pierwszy zobaczył Aomine w akcji. Scena jakby wyjęta żywcem z shoujo :P Właśnie o takie sytuacje mi chodzi.
Przytaczając myśl mojej koleżanki – w tenipuri też pewnie nie ma żadnych podtekstów?
Oczywiście, że nie ma, w ogóle, bądź moim światłem, zupełnie nic, wymieńmy się pierścionkami na znak braterstwa, całe zero :D
Nagisa mówiący do wszystkich „chan” jest 'podejrzany', ale Kise zdrabniający do „kocchi” i zachowujący się równie infantylnie już nie. Wybacz, ale mam straszną ochotę Cię wyśmiać, nie bierz tego personalnie :|
Sportowe anime o chłopcach są specyficzne właśnie przez zdrową męską przyjaźń wykuwaną na wspólnych treningach i zdrową męską rywalizację podczas zawodów. Pot, łzy i kwaśne teksty o poświęceniu etc. To przemawia do wyobraźni omawianej przez nas grupy. Tylko zauważ, że w ostatnich latach takich kwaśnych tekstów, łapania się za ręce i ogólnego rzucania przeciągłych spojrzeń jest jakby więcej. Nie twierdzę przecież, że bohaterowie naprawdę się gejami, ale że robią fanserwis. Fanserwis się sprzedaje – sprawmy, żeby było co sprzedawać. Niech bohater A zezuje trochę na bohatera B, albo walnijmy w endingu obrazek z tymi dwoma, najlepiej spoconymi, na jakiejś wąskiej ławeczce. Na fabułę to nie wpłynie, a dziewuchy będą miały zaciesz. Zwiększymy oglądalność i sprzedamy więcej plakatów/breloczków – czysty marketing.
Co prawda w nowszych produkcjach więcej jest tego dwuznacznego fanserwisu -nalitośćwszystkiegokuroko-, bo twórcy czują, że to się sprzedaje wśród pewnej specyficznej grupy odbiorców. Ale ta grupa powstała znacznie wcześniej i na czymś musiała się wyhodować.
Free! jest jednak wyjątkowe, bo tutaj nikt nawet nie udaje, że chodzi o coś więcej niż hinty. Jest to anime robione jakby wyłącznie dla wszelkiej maści fangerli.
Masochizm w czystej postaci
Cóż, pierwszy raz spotkałam się z tym tytułem w wersji słuchowiskowej i zdecydowanie mi się nie spodobało. Stwierdzenie, że to nie mój typ fetyszy, to za mało. Po prostu mnie skręciło. Że też to jest takie popularne. Co też siedzi w naszych, kobiet, głowach? Fantazjowanie o yandere? Jasne, ale o byciu wyzywaną od dziwek, pomiataną w każdej możliwej formie no i oczywiście to wysysanie bez ani grama romantyzmu? Cudowna sprawa, zwłaszcza ta część o dziwce. We mnie wywołuje jedynie niesmak i bardzo wiele negatywnych emocji. Również do siebie samej, że słucham tego czegoś.
Anime wzbudziło taką samą reakcję, ale podniesioną do potęgi, bo tym razem wszystkie te urocze inaczej typy pojawiają się jednocześnie. Czuję agresję, obrzydzenie i chęć chwycenia za porządnie naostrzony osikowy kołek.
Główna bohaterka jest idealną ofiarą, smutną sierotką i nawet trochę mi jej szkoda. Współczucie jednak nie przekłada się na chęć obserwowania jej cierpień. Za bardzo to wszystko kojarzy się z gwałtem.
Fabuła? Widzę zalążek jakiejś, ale nie mam zamiaru poznawać jej dalej. Zawiązana jest jednak dość kulawo no i ten nieszczęsny Kościół, który ma dodać jeszcze pół grama mistycyzmu.
Chyba pójdę pod prysznic, czuję się brudna :/
Co do drapania się w krocze, zakładam, że u osobnika, który 24/7 nosi elastyczne majtki, taka czynność byłaby wręcz wskazana ;D
zadumałam się nad tym zdaniem i nagle mnie olśniło. Nikt tam nie dłubie w nosie ani nie drapie się po kroczu! masz rację, beznadziejni z nich faceci XD
btw, nie wiesz co to prawdziwy ból przy oglądaniu, dopóki nie masz ochoty przewiercić głowy bohatera kantem stołu *kiwa głową*
Momentami jest dość zabawnie, ale jakoś nie na moje nerwy. Może to wina głównego bohatera, który budzi we mnie wiele skrajnych emocji? Niby nie jest idiotą, ale jak czasem się odezwie… Arogancki mały gbur!
Zazwyczaj kwestie religino‑teologiczne w anime traktuję bez „zawodowego zaangażowania”, ale to co dzieje się tutaj jest tak żałosne… kliknij: ukryte Najbardziej ujął mnie chyba Sitri i jego przemiana rodem z sailor moon. Awww.
Z założenia miał to być lep na fudziosie i pewnie (duża?) część z nich będzie radośnie fantazjować do końca, ale ja sobie daruję, tak jak darowałam sobie karneval. Shoujo w przebraniu drażni mnie chyba bardziej niż jawne shoujo.
Re: Anime - ocena
Re: Anime - ocena
Z jednej strony mam nadzieję, że to tylko plotka, z drugiej… Nie mogę się doczekać, taki to będzie ubaw!
Re: Anime - ocena
Oczywiście wszystko jest kwestią gustu, ale wpisywać to na listę wad serii? Cóż. Ktoś ma jakieś straszne traumy.