x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Nieoderwanie (seans polecam , głównie introwertykom)
Dziewczę jest stłumione dobrym wychowaniem. Typowa presja rodziny w stylu bądź grzeczna a bedziesz chwalona
i rób to czego oczekujemy a będziesz przez nas kochana.
To oddziela ją od rówieśników w gimnazjum i sprawia że staje się ofiarą własnego bycia potulną.
Złote dziecko zostaje zdeptane a rodzice nie są tego świadomi.
Jak większość rodzin samobójców.
Na szczęście Uka kocha życie.
Chce czuć, przeżywać i doświadczać przyjaźni i kontaktów z rówieśnikami.
Chce iść do zwyczajnej, nienapuszonej, barwnej szkoły.
Jeszcze zanim spotka Miurę.
On da tylko niezbędny napęd i impuls do działania.
Sam Miura w odróżnieniu od Bestii z ławki obok jest wewnętrznie zrównoważony, a przy tym odważny i traktujący ludzi nie jak pionki i nie jak rośliny.
Jasne, w mandze przeczytanej po kilku odcinkach anime widać lepszy obraz rodziny i relacji głównej pary.
I tego kto Ukę akceptuje, kto lubi a kto ledwie toleruje z musu.
Miura to nie jest drabina.
To ktoś kto wziął Ukę do dżungli i pomaga karczować drogę.
I uczy jak przetrwać.
Budzi w niej to co najlepsze.
Budzi odwagę do życia.
Zdrową odwagę, a nie tę nastoletnią.
Jest szlifierzem diamentu co nie bardzo widać bo to początek szlifowania.
Ale żeby ktoś zmienil się i dojrzał musi tego bardzo chcieć.A Uka Chce.
Padło tu zdanie że Uka to cierpienia młodego Wertera.
Tak.
Do 15ego roku życia blokowała uczucia, blokowała emocje, blokowała działania.
Ale TYLKO NA ZEWNĄTRZ.
Zawsze dużo czuje.
Jest ona jak sangwinik zmuszony być dotąd stoikiem – aby być kochaną.
A Miura Chce żeby Uka była sobą.
Zaakceptuje ją taką jaką jest naprawdę.
Pod tym względem anime bezcenne.
To nie jest levelowanie.
To wyjście motyla z kokonu.
Delikatne szlifowanie kamienia.
szlachetnego
Bez wymuszania
Za to pełne zachęty zaoferowanie przez Miurę parasola ochronnego i wsparcia, przy zachowaniu szacunku dla jej wolnej woli.
I o ten szacunek do wolnej woli się rozchodzi.
Miura, dobrze że jesteś tylko 2d.
Rewatch
Ale bawi nadal.
Dawno nie widziałam dobrego obyczajowo i aż tak zabawnego romcom.
Formuła abstrakcyjna podkreśla komizm.
Duży plus za seiyuu i fabułę.
Nawet gdy początek robi inne wrażenie
Jeden z głosów w ankiecie sezonu lato 2024
Ale Pan Pisarz to przyjemne zaskoczenie.
Niezła parodia isekai, czasami czarny humor, czasami lekki.
A do tego kilka różnych historii i bohaterów z sensem.
No i protagonista z każdym odcinkiem zdobywał u mnie kolejne punkty.
Z początkowego 5/10 na 8,5 w trakcie.
Nie polecam porzucać po trzech odcinkach, bo według mnie seria nabiera wyrazu nie od razu.
Ach…i polecam też uzbroić się…w empatię? Serio. I jakby coś, to nie tylko moje zdanie.
Pewnie skuszę się też na mangę. Ale aktorzy głosowi, oraz walory kolorystyczne dały dodatkowe plusy. Zobaczę jak to wypadnie na papierze.
Film raczej metaforyczno - obyczajowy ...
Główny bohater to miły i uczynny chłopak który latami robi tylko to, czego od niego się oczekuje.
Dopiero niespodziewanie okazana przez niego pewnej dziewczynie życzliwość zmieni ich życie.
Sam film… niby stale coś się dzieje, ale te realia za bardzo umiejscowione są w świecie rzeczywistym…
I nawet Oni, czy Bogowie śniegu nie mają fantasy wydźwięku, tylko fizyczny i metaforyczny.
Polecam obejrzeć pierwsze dwadzieścia pięć minut.
Powie dużo o fabule, tempie i narracji.
Lekka komedia fantasy, cgdct i przygody
Jako parodia czy komedia wypada średnio, ale jako zwyczajna przygodowa fantasy z czwórką dość sympatycznych dziewczęcych postaci może się sprawdzić.
Niekoniecznie do obejrzenia naraz, ale po trochu, dla umilenia kilku wieczorów czemu nie?
Ocena oczko wyżej za ogólną spójność. I za przyjemny vibe całości.
O przesłaniu słów kilka
No właśnie…
Każdy w tym filmie może zobaczyć inne przesłanie.
Bez względu na to, „co krzyczy bohater w ostatnich minutach”.
Dla mnie tym przesłaniem wynikającym z całości treści, fabuły, dialogów – jest to, żeby docenić codzienną rutynę. Żeby robić to co dla nas ważne, codziennie, krok po kroku. Nie zniechęcać, nie poddawać, nie uciekać w iluzję – iluzji, lub filozoficznego myślenia.
Po prostu żyć, robić to co należy i co ma znaczenie.
Nawet mimo poczucia nietrwałości, beznadziejności, bądź przy niezauważaniu, że ta codzienna rutyna daje efekty, rezultaty, nawet jeśli ich nie doceniamy, nie zauważamy, nie skupiamy się na nich.
Drugie przesłanie to fokus przesunięty z egoistycznego i destrukcyjnego myślenia tylko o sobie – na myślenie o innych, na robienie czegoś dla nich. Nawet jeżeli oznacza to „tylko” wspólne spędzenie czasu, czy umycie kogoś.(jak tutaj).
To nieprzekreślanie kogoś, bo jest inny, to odrzucenie ksenofobii. I wyciągnięcie pomocnej dłoni.
Kolejna rzecz przekazywana w tym filmie – to nie bać się własnych emocji ani własnych uczuć. I przekraczać strefę komfortu. Ponosić ryzyka emocjonalne.
I wcale jak widać w tym filmie nie dotyczy to tylko nastolatków dorastających do związków.
Są przecież pokazane postacie dorosłe, które boją się owych ryzyk jeszcze bardziej niż te nastolatki.
Kolejne przesłanie – żyć Carpe Diem.
Nie w znaczeniu nihilistycznym, ani w dionizyjskim.
Celebrować każdy dany nam dzień i każdy moment. Bez umartwiania się tym, ile nam zostało czasu, ani tym co nas czeka. Umieć cieszyć się codziennością, oraz żyć tu i teraz, pozostawiając po sobie jakiś wkład. Nawet jeśli jest to tylko napis na ścianie tunelu „Tu byłem”. Albo rysunek przedstawiający dwoje kochających się osób.
Zbyt minimalistycznie
Mimo wszystko seria pomaga zresetować emocje, zwłaszcza te „niezbyt wysokie”.
Dla odmiany...
Stał się cud, bo wcześniej ani kilka osób, co już serię widziały, ani tutejsze pochlebne komentarze w tanuki nie zdołały mnie dotąd do tego zachęcić.
Nie jestem jakąś superfanką klasycznego fantasy, zwłaszcza w postaci anime.
Ale Twoja argumentacja przekonała mnie do seansu :)
Nie mogę obiecać, że ocenię serial równie życzliwie jak Ty, ani nawet że ukończę ów seans, ale przynajmniej spróbuję.
Tym razem – z odpowiednim nastawieniem :)
iyashikei
Dokładnie tak. Zaczyna wręcz pomału dominować różne gatunki.
Słodycze plus mnóstwo ironii
Czasami bezpośredniego, czasami bardziej wyważonego.
Jedna jedyna postać wolna od tej przypadłości to Panna Gapa, z dobrym serduszkiem i przyjmująca wszystko ze szczerym zaufaniem i dosłownie.
Reszta grupy, a nawet dalszych postaci albo stroi sobie żarty z innych, albo ironizuje, albo kogoś wkręca.
Na temat głównych postaci, czy raczej głównej dwójki mam
zupełnie inne zdanie, niż w recenzji.
No właśnie odbieram ich zupełnie inaczej. Dla mnie mnie ona nie jest cicha i nieśmiała, tylko mocno zablokowana, ale z bardzo gorącym sercem i przesadnymi reakcjami emocjonalnymi. Które co prawda mają tu być elementem komediowym, ale jakby to ująć – „przemoc to przemoc”. Tsukiki pozwala też sobie na ironiczne komentarze, a czasem można odnieść wrażenie, że przyklaskuje wkręcaniu swojej łatwowiernej koleżanki i nie tylko jej. Własną nieumiejętność mówienia wprost maskuje czasami agresją, co ma w serialu wyglądać uroczo, te jej wszystkie rozmaślania o ścianę kolezanki – wynalazczyni gdy ta klepie bez zastanowienia, co ślina na język przyniesie. Albo gryzienie Otonashiego, gdy ten się z nią droczy.
No właśnie, Otonashi może i jest stoikiem, ale właśnie wydaje się bardzo ogarnięty i inteligentny. Widać to po jego sposobie żartowania, po wychodzeniu z niezręcznych sytuacji, radzeniu w przypadku „bitew”, czy w innych sytuacjach. Oraz w czytaniu niewyraźnych sygnałów Tsumiki.
Dla mnie wygląda to tak, że to on kontroluje sytuację.
Jest też niezwykle, niebywałe elokwentny. Co nie znaczy, że się z tym obnosi. Raczej używa języka niczym narzędzia, w określonych sytuacjach. Potrafi też przewidywać zachowania przyjaciół.
Tzn są to wrażenia z pierwszych odcinków, ależ tego co pamiętam później będzie tego jeszcze więcej.
Generyczne, ale sympatyczne
Uczuleni na seriale haremopodobne, na siskonów, bądż (w kilku dosłownie momentach) yuri bajty – też być może powinni odpuścić.
Natomiast jeśli szukasz czegoś tylko na relaks przed snem, gdzie nawet ubijanie potworów nie ma w sobie zbytniej brutalności, to możesz spróbować pierwsze dwa, trzy odcinki.
Dark to na pewno nie jest. Już prędzej wygląda to jak ekranizacja jakiejś RPG, w dodatku przez prawie cały seans w stylu iyashikei. I to pomimo, że wciąż trwają rajdy w celu zdobycia „labiryntów”.
Czy to kolejna wersja Wyrzuconego z drużyny bohaterki, który postanowił wieść spokojne życie na wsi?
Absolutnie nie. Owszem seria przez większość czasu jest lekka. Owszem bohater na starcie jest wyrzucony z drużyny, ale cały czas przyświeca mu cel uzdrowienia chorującej od lat siostry, stąd zdobywa kolejne lochy w poszukiwaniu mitycznych kamieni spełniających życzenie.
Sam bohater na pierwszy rzut oka robił wrażenie osoby zafiksowanej na punkcie własnej siostry niczym Gauche Adlai z Black Clover. Na szczęście wrażenie to bardzo szybko ustępuje. Więź z siostrą jest może i niezwykle silna, ale wynika bardziej z jego nadopiekuńczości jako starszego brata, oraz z jej słabości fizycznej i ich wczesnej utraty rodziców. Sama siostra stara się nie być ciężarem i robi co może, żeby wesprzeć brata zajmując się choćby domem.
Wkrotce okaże się, że Protagonista po prostu taki jest – troskliwy i opiekuńczy, także względem członków drużyny, czy nawet w sprawach takich jak dbanie o bezpieczeństwo i rozwój miasteczka w którym żyje z siostrą.
Ciężko mi określić grupę docelową. Poziom lekkości mógłby kwalifikować serial nawet dla dwunastolatków. Z drugiej strony jest trochę różnych elementów fanserwisu, bardzo rzadko jednak przekraczają granice dobrego smaku. Bohater stara się zachowywać przyzwoicie, a jego pruderyjność jest bardziej urocza, niż budząca zażenowanie. Jest po prostu skromnym, zwyczajnym człowiekiem. A do tego obecnie lubianym i budzącym uzasadnione zaufanie. Znając swoje mocne strony może spełniać się w grupie jako Tank i mediator. Jego charakter pasuje do pełnionej roli i do funkcji w drużynie.
Sama drużyna składa się głównie z dziewcząt, ale nie stanowią one według mnie wzdychającej jedynie bezmyślnie gromadki. O każdym dostaje się w trakcie jakiś niewielki fragment historii określający czemu dana osoba jest taką, jaką jest.
We mnie wszyscy wzbudzili ostatecznie emocje pozytywne.
Mimo różnych „trudnych przeszłości” i wyzwań jest to głównie seria dość pogodna i relaksująca, i to przez zdecydowaną większość czasu. W dodatku nie miałam odczucia realizowania kolejnych punktów programu kliknij: ukryte Nawet jeśli tak było :) a rozwój postaci wynika sensownie z zachodzących zdarzeń.
Ocena obiektywna grafiki, postaci i fabuły byłaby na poziomie maksimum 5/10, jednak oglądało mi się to naprawdę przyjemnie, i większość czasu można było odczuć pozytywny vibe.Jedynie zakończenie nie ma tego relaksującego działania, zdecydowanie mogli to rozłożyć na dwa odcinki, zamiast upychać w jednym.
Mimo to przez kilka godzin można było wytchnąć od codzienności. Nie jest to serial do oglądania w sezonie co tydzień, ale taki na poprawę nastroju przez maksimum dwa, trzy dni. Ewentualna przyjemność z seansu zależy od tego, czy choć trochę polubimy bohaterów serii.
Bell - krótkie wprowadzenie i wrażenia z seansu.
Dzwoneczek to „zwyczajna nastolatka” – z niezbyt zwyczajną traumą. Kiedy była dzieckiem widziała jak na jej oczach ginie jej własna matka – w sposób bohaterski ratując obcą tonącą dziewczynkę.
Obecnie siedemnastoletnia dziewczyna żyje z ojcem, a raczej tylko obok ojca, pod jednym dachem, i ma jedną zaufaną przyjaciółkę, oraz czuwającego z dala nad jej bezpieczenstwem przyjaciela z dzieciństwa. Ukochanym hobby jest śpiew dla samej siebie, jej własnych kompozycji.
Nie radząc sobie z otaczającym ją światem, odgrodzona murem cierpienia przyjmuje od przyjaciółki zaproszenie do aplikacji wirtualnej, w której tworzony jest indywidualny awatar na podstawie danych biometrycznych.
Tam powstaje BELL, piękna piosenkarka. Tam też spotka niebezpiecznego, walczącego ze wszystkimi Bestię.
Przez większość czasu fabuła w sposób prosty i znany, w Hollywoodzkim stylu prowadzi nas do rozwiązania i ujawnienia kim jest tajemniczy Bestia. Przyznam, że spodziewałam się kliknij: ukryte klasycznego rozwiązania w stylu Piękna i Bestia. A film pozytywnie mnie zaskoczył.
Obok tych bajkowych, lukrowanych warstw pokazano dramat. Na koniec doskonale widać podobieństwo kliknij: ukryte córki do matki.
Ocena ogólna, nienumeryczna:
Grafika ładna, cukierkowa, dla mnie w wydaniu wirtualnym zbyt Disneyowska. Natomiast w tym realnym świecie jak najbardziej na plus.
Muzyka – piosenki wg mnie świetnie przekazały uczucia dziewczyny. Rodzima wersja na plus. Podobnie jak nasi seiyuu dziewczyn i chłopaków.
Emocje i odbiór ogólny – przez większość seansu miałam wrażenie przesłodzenia i to pomimo dramatu wewnętrznego głównej bohaterki. Natomiast finalnie film kilka razy wywołał u mnie wzruszenie, czy też raczej poruszył mnie. Cieszę się, że kliknij: ukryte całe rozwiązanie nie było sztampowe jak się zapowiadało.
Najlepiej obejrzeć nie spojlerując sobie, oraz nie wiedzieć co się zdarzy. Jeśli ktoś jeszcze nie widział – polecam polską wersję, można po kilkunastu minutach przywyknąć i skupić się na obrazie, dźwięku a potem być może na emocjach.
Polecam do kompletu mangę
Niezłe jest skojarzenie z BNHA, ale Wind Breaker to nie
parodia. Nie tylko dlatego, że nie ma i nie będzie jakich znikąd super mocy.
Za to będzie sporo adrenaliny.
Przynajmniej powinna tu być coraz bardziej adrenalinowa opowieść.
Oby dali radę, tak jak dali w odcinku pierwszym.
Nie wiem zupełnie jak to w następnych odcinkach pociągną, bo na razie anime jest nieźle zrobione, ale mam wrażenie, że jakby wypłaszcza tematykę z mangi.
kliknij: ukryte A tym tematem z mangi jest dla mnie pytanie o granice – np kiedy jest coś zwykłymi, młodzieżowymi walkami, bijatykami, a kiedy to już jest patologia, przemoc i zagrażanie życiu.
kliknij: ukryte Albo to, że liderzy, ideały i idealiści często rodzą się z ostego bólu, solidnych traum i z cierpienia.
Oby dali radę odtworzyć to, co jest w mandze.
Re: Po dwóch odcinkach - akcyjniak w starym stylu
I to jest clou tego anime ;)
Seria zachęciła mnie nawet do przeczytania mangi.
Przypomina mi na razie trochę serial Beelzebub – gdyby całkiem tamten pozbawiono wątków ponadnaturalnych.
Ale tak, faktycznie to może być parodia kliknij: ukryte BNHA, przynajmniej w zakresie dwóch postaci które wymieniłeś.
Choć mnie się jakoś nasuwa na myśl Souma z Shokugeki no Souma
Babciu, dziadku... XD czyli odcinek pierwszy
Polecam początek wielbicielom komedii obyczajowych. Czas mi tak szybko zleciał, jakbym siedem minut oglądała, a nie pełny odcinek :) aż mi się Poyopoyo kansatsu przypomniało.
Komedia szkolna, anioły, demony, walki i cukier puder
Komediowo‑parodiowy, a nawet pastiszowy początek z 17letnim demonem, oraz jego naturalną przeciwniczką anielicą po trochu będzie się przekształcał w romcom.
Seria jednak długo i często żartuje ze schematów mangowych i z typowych anime romans, pokazując przy tym stopniowy progres bohaterów i nieraz puszczając oko do widza. Do tego dodaje małą szczyptę przygody, walk, niewielki fanserwis, posypkę z cukru i ociupinę dramy. Jednak twórcy postarali się, żeby to komediowa otoczka towarzyszyła widzom prawie cały czas. Pierwsze odcinki żartowały w inny sposób niż końcowe, kliknij: ukryte w których bedzie dominował humor o podłożu romantycznym.
Klimat to wg mnie tak trochę połączenie MM!, LOVE IS WAR, oraz kilku komedii o aniołach i demonkach.
Z każdą minutą coraz bardziej bohaterowie zyskiwali moją sympatię. A seria nieraz mnie ubawiła, bądź dała miły feeling.
W tyglu delikatnie zmieszane - smutek i nadzieja.
Bohaterka daje się polubić, jest w tym serialu jakiś nieuchwytny urok, wdzięk. Można jej „kibicować” .
Moze za dużo czasu wg mnie poświęcono na ostatni wątek, no i wreszcie było pełne uzasadnienie dla isekajowania. kliknij: ukryte i było takie nieco infantylne w końcowych odcinkach
Fabularnie proste, ale to dla głównej bohaterki jest stworzona ta seria.
Ja za to oglądałam to potem dla Ciel‑aczka :)
CIEL‑aczek cudny, jak żywy :)
Coś dla wielbicieli isekajowania i nie tylko
Komedia… Tu humor jest bardziej dojrzały, niczym w pierwszej adaptacji Spice and Wolf. Bez nachalnego fanserwisu i bez prostych, slaptikowych gagów.
Za to tu jest miejscami sporo abstrakcji, zwłaszcza początek i koniec.
Ale też mamy połączenie różnych gatunków, których da się wymienić minimum siedem, albo osiem kliknij: ukryte jeżeli parodia i satyra to jedno, a komedia, to inny rodzaj
Humor bazuje na postaciach, charakterach i sposobach rozwiązywania problemów, stąd wg mnie jest nieoczywisty.
Środek bardziej przypomina iyashikei, czy slice of life fantasy, oraz nie ma początkowego tempa, ale jeżeli lubi się bohaterów, to absolutne nie wadzi taka formuła.
Najlepsze dla mnie było to, że nie do końca było mi wiadome, co tu autorzy jeszcze wymyślą ;)) choć skrajnych abstrakcji przecież nie ma.
Za oprawę wizualną:
Animacja 5/10 i to już ocena podniesiona także za mimikę Piichana.
Projekty postaci dla mnie na 7.
Charaktery… Cztery postacie to wg mnie 8‑10, reszta to tło, ale też nie jakieś byle jakie, no i nawet epizodyczne postacie potrafią zaskoczyć na plus :)
Oczywiście moja topka to Sasaki, Piichan, kliknij: ukryte pewna stulatka, oraz pierwsza współpracownica Ale też kilka kliknij: ukryte z jednego i z drugiego świata.
Nic mnie tu nie irytowało, kilka rzeczy mocniej (lub lżej) zaskoczyło.
Bawiłam się przy tym doskonale, bo trafia w moje ulubione gatunki.
Jestem na tak :)
Postać Ani(Anyi) polubiłam z czasem, za to z każdą chwilą coraz bardziej :)
Sezon drugi przede mną :)
Uśmiech co tydzień. Czyli odc 1 do 8
Każda postać budzi jakąś moją sympatię, nie ma nikogo i niczego zbyt mocno irytujacego, co tydzień czekam co dalej.
Niby wszyscy mają możliwości, ale też rozwagę. Postacie myślą, są inteligentne, często rozważne, ale mają też swoje słabości i gorsze momenty. Czystych i megaidealnych brak wg mnie. kliknij: ukryte No może blond hrabia pasował do tej definicji.
No i moja ulubiona postać żeńska kliknij: ukryte Czyli „czarownica” też zdecydowanie na plus, podobnie jak główny bohater. A Piichan potrafi mnie rozbawić swoją mimiką i powagą.
Gdyby grafika i animacja były poziomu Zielarki, to byłby mój pierwszy isekai z 10/10
Mam nadzieję, że tego nie zepsują.
Serial udawania, że isekai nie musi być szablonowy i schematyczny :)
W ciszy uczucia wybrzmiewają mocniej
Anime sprzed lat
I pierwsze moje skojarzenia w trakcie filmu, gdy już widzimy przez chwilę głównych bohaterów to właśnie takie, że wizualnie (a potem i charakterem) główna para przypomina mi protagonistów z serii Inuyasha.
Nawet jeżeli fabuła była pozornie zupełnie inna.
A tu widzę, że to moje skojarzenie było prawidłowe.
Może autorka wykorzystała później tę mangę do stworzenia Inuyashy. Wzbogaciła fabułę, kliknij: ukryte dała „sensowniejsze” przeskoki w czasie, a głównemu herosowi dodała uszka i magiczną moc, kliknij: ukryte żeby nie było, że zwykły człowiek tak dobrze sobie radzi z przeciwnikami :)
Czy warto obejrzeć ten film? Dlaczego nie. Oldschoolowo, klimat minionych stuleci i kilka brutalniejszych scen.
Jedynie wątek kliknij: ukryte z przenoszeniem się w czasie trochę od czapy i pokręcony.
kliknij: ukryte
Zaskakujące trochę, że główna bohaterka zdecydowała jak zdecydowała, ale co poradzić. Miłość… xd
Z pozytywnych rzeczy – kilka scen było zabawnych, no i autorka nie wrzuciła tutaj żadnych kliknij: ukryte trójkątów, czworokątów, ani innych tego typu historii.
Choć być może to nie jest dokładnie Kagome plus Inuyasha.
Może tego bohatera kliknij: ukryte rozdzieliła potem na obydwu adoratorów Kagome :)
Fargirl, a jak :)
I tak, nadal jestem wielką fanką tej produkcji.
I nie chodzi mi tu o to, że ów romans „ma ręce i nogi”
I że ma właściwe, naturalniejsze niż zwykle tempo rozwoju relacji
Ani o balans postaci, męskich, żeńskich, dorosłych i niedorosłych.
Ani nawet nie o to że dramy są nieprzedramatyzowane, tylko te zwyczajnie ludzkie.
Bo według mnie mają one właśnie – wymiar ludzki.
Bo nikt tu kliknij: ukryte nie rozdziera szat i nie odbiera sobie życia, ale też nikt tutaj nie udaje – że nie boli go pęknięte serce.
Fajnie też pokazują jak czas koi wnętrze, kliknij: ukryte jeżeli pozwoli mu się – nadpisać to co już minęło.
Dla mnie cały ten seans – to podróż sentymentalna, w dodatku dosyć osobista.
A takich anime nie spotykam zbyt często.
I choć nie wiem czy jednoczesne czytanie mangi nie wpływa na mój odbiór, to jednak tak, z czystym sumieniem mogę zagłosować na Yamadę,
a właściwie to na Akanecci i resztę.
„A manga jeszcze lepsza”
Odc 2
😁
Co do lukru. Hehe, ale przecież pierwsze zakochania często bywają takie właśnie lukrowane ;)
Dlatego dla mnie to lekko sentymentalna podróż w te rejony emocji ;)