Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Anonimowa

  • Avatar
    A
    Anonimowa 16.11.2023 16:08
    Pierwsze wrażenia
    Komentarz do recenzji "Kusuriya no Hitorigoto"
    Długo zabierałam się za seans, w sumie w ogóle go nie chciałam napoczynać.

    Jak to, mieszkańcy Kraju Kwitnących Wiśni tworzą okołohistoryczny serial w chińskich realiach?
    To nie może się dobrze skończyć;)

    Po pierwszym odcinku jestem bardzo mile zaskoczona. Seans jest lekki, przyjemny, ładnie animowany.

    Co prawda mężczyzni (bisze) chińscy nie są tak ładnie ukazani jak w chińskich produkcjach, ale co tam. Z przyjemnością popatrzę dalej na serial :))
  • Avatar
    A
    Anonimowa 20.10.2023 00:44
    Komentarz do recenzji "Kon'yakuhaki Sareta Reijou o Hirotta Ore ga, Ikenai Koto o Oshiekomu"
    Zdaję sobie sprawę z tego, jakie to mało animowane i że oprócz projektów postaci i gadżetów to niewiele jest na plus do grafiki, ale… No właśnie,
    z każdą chwilą Protagonista zyskuje w moich oczach.
    I choć dziewczę przy nim bleknie, to głównie On ratuje seans, zresztą np  kliknij: ukryte  także.

    Jak ktoś lubi takie lekkie komedie fantasy, to polecam.
    Dość jest fajnych obyczajowych smaczków, relacja  kliknij: ukryte  też zabawna i wow –  kliknij: ukryte .

    Sceny z trzeciego odcinka nadal bawią po powtórnym obejrzeniu, a to już spory plus :)

    Zasada 3 odcinków i wiadomo, czy ta lekka komedia się sprawdzi, czy nie. Więcej, wiele więcej jest tu slice of life – niż przygodowej fantasy, a jednak ten nieprzesadzony humor bawi. Przynajmniej mnie bawi (choć jak czytam to nie tylko mnie :))
  • Avatar
    A
    Anonimowa 16.10.2023 14:16
    Cute Mix :))
    Komentarz do recenzji "Taishou Otome Otogibanashi"
    Póki co dopiero odcinek 4, a seria już łączy elementy komedii, tragifarsy, szczypty przedramatyzowania, oraz cute okruszki.

    Jakby bohaterkę CGDCT wrzucono w miks bajkowej komediodramy. Jednak główny motyw to urocza opowieść o pomaganiu ludziom w zaleczaniu ich wewnętrznych smutków, czy ran. I chęć pomagania ogółem, jaka budzi się pod wpływem budowanych więzi.

    " kliknij: ukryte 

    Motyw jak we Fruit Basket, czy serii Aniołek z Sąsiedztwa. Tyle, że w bardziej bajkowej i póki co ciepłej, uroczej oprawie.
  • Avatar
    A
    Anonimowa 14.10.2023 20:28
    👍
    Komentarz do recenzji "Tengoku Daimakyou"
    Dobrze mi się czytało tę recenzję, spostrzegłam nawet, że gdyby była dłuższą – też bym przeczytała :)

    Natomiast na tyle plastycznie zobrazowałeś serial, że go nie obejrzę.  kliknij: ukryte 

    Widać (wedle mnie), że klimat serii wpłynął na klimat recenzji.
  • Avatar
    Anonimowa 10.10.2023 21:39
    Re: 1
    Komentarz do recenzji "Kon'yakuhaki Sareta Reijou o Hirotta Ore ga, Ikenai Koto o Oshiekomu"
    Zaczęłam czytać mangę i jest to kolejny raz, gdy anime próbuje podkręcić emocje, charaktery, wydźwięk zdarzeń.

    Stąd zapewne taki głos protagonisty. Do charakteru tej postaci mi bardzo pasuje. Do wyglądu już nie za bardzo.
    Niby zaczęli prawie tak jak w mandze, ale swoje trzy grosze dorzucili zamieniając puchatą baję – w fantasy komedię ( kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Anonimowa 13.08.2023 19:40
    10 na 10 mimo wszystko
    Komentarz do recenzji "Nerawareta Gakuen"
    Do około czterdziestej minuty miałam nieodparte wrażenie, że film znacznie wychodzi poza skalę dziesieciopunktową w kategorii anime obyczajowe z okruchami życia.

    Stworzyć wiarygodny, prawdziwy i nieprzesadzony obraz ludzkich emocji i niuansów relacji tak, aby to było choć trochę interesujące – już zasługuje na pochwałę.

    Dodatkowo film mówi o rzeczach ważnych, o naturalnej potrzebie bezposredniej bliskości, otwartości i szczerości  – zanikającej obecnie w dobie cyfryzacji i płytkich kontaktów. W których ilość przedkłada się nad jakość.

    Zaskoczyło mnie, że twórcy mówią o tym wprost, ale nie prostacko. Oczywiście można przyczepić się do tego, że dziewczyna uderzyła chłopaka, żeby dotarł do niego jej ból i jej emocje.
    Główny bohater tak bardzo jest skupiony na swoich własnych uczuciach, myślach i przeżywaniu, że nie dociera do niego, co czuje jego najbliższa przyjaciółka, i to osoba z którą od lat codziennie spędza mnóstwo czasu.

    Temat „jestem blisko kogoś a jednak daleko” bardzo dobrze tutaj ukazano. Jednocześnie wprost i naturalistycznie, ale nie w sposób nierealnie przesadzony.
    Zazwyczaj wolę produkcje oparte o zestaw metafor i symbole jak Wielka ryba i begonia albo jak Sonny Boy.
    Tu jednak nie przeszkadzało mi, że tak ważna tematyka omawiana była wprost, ustami bohaterów.

    Po około 42 minutach wszystko zaczęło się zmieniać, zaczęłam też mieć obawy, czy fabuła i przebieg zdarzeń nie pogrążą tematu i treści. Na szczęście autorom udało się nie zdeptać tematu w kolejnych wątkach. Nie jest to film, który polecam oglądać „jednym okiem”, albo z innymi, albo będąc zmęczonym. Żeby nasycić się tym jednocześnie spokojnym i niespokojnym tempem emocji budowanym w obrazie, słowach i dźwięku – potrzeba skupienia. Trzeba też obejrzeć te produkcję od pierwszych sekund aż do ostatnich, w trakcie napisów końcowych i po.
    Film przemawia do widza wprost. Symboli jest niewiele i też są one jasne i czytelne.

    Być może rozwinięcie fabuły do postaci serii zadowoliłoby część osób, dla mnie osobiście Grało tu rolę drugorzędną w stosunku do postaci, ich zachowań, ich relacji. Jak na japońska produkcję o nastolatkach, z dodatkiem „metafizyki” i sci­‑fi było tu dla mnie niewiele przesady. Czasem w wykonywanych ruchach postaci, czasami w grze kolorów. Jednak w odróżnieniu od najbardziej uznanych produkcji anime – tła nie były lepsze niż postacie, wyraźnie były według mnie spójniejsze niż w niektórych topowych animowanych filmach kinowych z Japonii. W pełni zgadzam się z recenzencką 10 za grafikę.

    Rownie wysoka ocena ocena byłaby dla mnie za postacie, za treści, za klimat.

    I choć nie przeżyłam tego co na ekranie w sposób niezwykle emocjonalny, i mimo że fabuła wahała się od 4 do 10, czyli od metafizyki/sci­‑fi(4) do warstwy obyczajowej(10) – to jednak za jakość strony wizualnej i audialnej i za tematykę według mnie ten film zasługuje na pelne 10.

    Mało jest produkcji animowanych, które nie są tylko cukierkiem dla oczu, czy służą jedynie relaksowi i rozrywce. Twórcy podjęli się trudnego zadania, żeby zrobić film „o czymś” i zatrzymać uwagę widza na niemal dwie godziny.

    Ja ze swojej strony polecam. Są emocje bohaterów, są uczucia i jednocześnie dzieje się na ekranie opowieść, która wybrzmiewa jak delikatne dźwięki strun np w harfie.

    Lubudubu nie ma, ale i tak jest zaje… Znaczy naprawdę nieźle.

    Zwłaszcza dla wielbicieli okruszków obyczajowych, lekkiego sci­‑fi, czy romantycznych klimatów.
  • Avatar
    A
    Anonimowa 5.08.2023 23:05
    Ekhm
    Komentarz do recenzji "Saishuu Shiken Kujira"
    Większość z tych epizodów to scenki pozbawione większego sensu, fabuły, logiki a nawet, co ciekawe, humoru. Owszem, niektóre usiłują być śmieszne, (...)
    Czasem zdarzają się lepsze odcinki (jak siódmy,  kliknij: ukryte 


    I tak, w zasadzie, jak ktoś koniecznie chce to obejrzeć, to niech zerknie na odcinek pierwszy, a potem siódmy. Siedem, czy osiem minut, a może kogoś rozbawi. W sumie odcinki od drugiego do szóstego są zbędne :)

    Albo i nie, jeszcze koty w jednym z „odcinków” były ładnie według mnie rysowane jak na anime :)

    To, co mnie zaskoczyło w pyerwszej połowie „serii”, to fakt, że można zrobić tak krótkie odcinki, które mogą być nużące.

    Potem zaś próbować zrobić z tego komedię, dramat, sci­‑fi… Czego tam jeszcze nie było?

    Jeśli to było wtedy zrobione jako reklamówka, to Ekhm…

    Jeżeli dla tych, co znali pierwowzór, to… Może… Może…

    Jeżeli zaś potraktować to jako ecci, to chyba klasy E ;D

    Jak by zatem ocenić. Pierwsza połowa „serii” za wyjątkiem odcinka z kotkami, a raczej scen z kotkami – 0/10

    Za odcinek siódmy 6,5/10 albo i 7 zwłaszcza w porównaniu z resztą serialiku.

    Jeszcze potem kilka razy coś mnie trochę rozbawiło.

    Była też jedna krótka, przyjemna dla oczu scena, trochę nawet klimatyczna.

    Bilans z całości na pewno nie wychodzi mi poza 3/10, ale że nic też nie było irytującego, a niektóre postacie zostały przyjemnie rysowane, czy odwzorowane, to dam 4/10, takie pozytywne 4 :)

  • Avatar
    Anonimowa 27.07.2023 16:16
    I znowu pisze, czemu książę ceni swoją wybrankę ;)
    Komentarz do recenzji "Moje szczęśliwe małżeństwo"
    Wrzucam wszystko jako spojler, w ukryte.

    Zwłaszcza, że być może wybiegnę fabularnie przed serię  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Anonimowa 10.07.2023 18:58
    Codzienne okruszki z mangaką i jego księżniczką
    Komentarz do recenzji "Otonari ni Ginga"
    Nie wiem ile osób marzy o tym, żeby ta druga połowa była księciem, lub księżniczką, choćby współczesną…
    Żeby to była dobrze wychowana, kulturalna osoba, pracowita i troskliwa.
    To anime to właśnie realizacja takiego marzenia.

    Jest tu normalny, zwyczajny chłopak, który po śmierci ojca zajmuje się młodszym rodzeństwem,
    jest pisanie, rysowanie mang i jest dwójka małych dzieci, tzn wystarczająco małych, żeby fabuła miała ręce i nogi. I jest owa księżniczka.

    O zawiązaniu fabuły nie będę pisać, bo każdy, kto przetrwał pierwszy odcinek wyrobi sobie własne zdanie.
    Dość powiedzieć, że księżniczka zostaje asystentką owego młodego mangaki.

    Czy są zalety tego anime?
    Na razie, czyli w odcinkach 1 do 7 nic zdrożnego się nie działo. Można według mnie posadzić własne młodsze rodzenstwo, lub dzieci przed ekranem i niech oglądają.

    Jako zupełnie stonowane – przed snem z pewnością się nadaje. Można usnąć w połowie odcinka, a następnego wieczoru dokończyć.

    Natomiast to, co może zaboleć, to wizualny sposób realizacji i ścieżka dźwiękowa podobnie według mnie brzmiąca – jak w programach dla kilkulatków.

    Z pewnością dobra realizacja techniczna dodałaby temu anime kilka punktów. A tak seans w większości momentów smakuje jak słoiczkowe dania dla niemowląt. Na szczęście było też kilka minimalnie bardziej uroczych scen.

    I najbardziej dopasowane pod każdym względem jest tu zapewne młodsze rodzenstwo głównego bohatera.

    Natomiast temat radzenia sobie z trudną codziennością po stracie bliskiego członka rodziny – został potraktowany w mojej ocenie zdecydowanie zbyt lekko. Bardziej jak dla grupy wiekowej kodomo.
  • Avatar
    Anonimowa 26.06.2023 01:56
    Re: Dobra adaptacja i nie tylko, dlatego aż 9/10
    Komentarz do recenzji "Yamada-kun to Lv999 no Koi o Suru"
    No właśnie bardzo ładnie zekranizowano według mnie mangę, miejscami panel w panel, ale z dodatkiem własnych środków stylistycznych i ujednoliconego wizerunku Yamady :) :)

    Dopiero w ostatnim odcinku widać mangowe przebitki, gdy w oryginale twarz Yamady czasami wydawała mi się jakby… różna trochę xd

    Podobał mi się dobór seiyuu, paleta barwna (choć oryginał to pierwsza cz­‑b manga, w której brak koloru dawał mi pole do własnego uzupełniania :)

    Może Pan Kamota był nieeeco przesadzony, parę detali moooże bym zmieniła, ale ogólnie jest wierna pierwowzorowi, dopełniająca, i nawet momentami twórcza, ale w taki sposób, że nie tworzy żadnego dystansu od mangi, a to już dla mnie naprawdę duży plus :)

    To za tak dobrą dla mnie adaptację musiałam dodać punkt xd
  • Avatar
    A
    Anonimowa 25.06.2023 16:18
    Dobra adaptacja i nie tylko, dlatego aż 9/10
    Komentarz do recenzji "Yamada-kun to Lv999 no Koi o Suru"
    Serial już za mną, manga wcześniej przeczytana, niż obejrzana została seria,
    więc mogłam na bieżąco przyglądać się adaptacji, mając świeżo w pamięci kadry mangowe.

    I jestem więcej niż zadowolona.

    Nawet, jeżeli nie wszystkie odcinki zrobiły na mnie aź tak dobre wrażenie, jak dwa pierwsze epizody,
    to niezłe zaadaptowanie pierwszych 40 rozdziałów podciąga moją ocenę o conajmniej punkt.

    Nadal jest to też dla mnie pozytywna, a do tego realistyczna i momentami ciepła opowieść o młodych ludziach u progu dojrzałości.
    I o uczuciach, które nie wybuchają jak sztuczne fajerwerki, ale zjawiają się w sposób swobodny i naturalny.

    Gdybym nie czytała mangi
    pewnie wahałabym się między 7 a 8/10,
    aczkolwiek brak irytujących mnie postaci
    pewnie by przeważył moją ocenę w kierunku 8/10.

    Jednym zdaniem – polecam wielbicielom lekkich serii obyczajowych, albo nieprzesadzonych romansów :)
  • Avatar
    Anonimowa 24.06.2023 01:29
    Re: Omoi, Omoware, Furi, Furare - krótka subiektywna opinia
    Komentarz do recenzji "Omoi, Omoware, Furi, Furare"
    Po Twoim wpisie odświeżyłam sobie seans po ok dwóch latach i tym razem wydał mi się bardziej słodko­‑gorzki, momentami melodramatyczny, a jednocześnie romantyczny i zwyczajny :)

    Twórcy ewidentnie grają na emocjach, ale dodali przyjemną oprawę, oraz wcale nie tak przyziemne elementy.

    A może nawet fundamenty?

    W ten sposób, po ponownym obejrzeniu puncik w górę :)
  • Avatar
    Anonimowa 5.06.2023 12:05
    Schematy
    Komentarz do recenzji "Noragami"
    Mnie na przykład wcale nie przeszkadza użycie schematu, bo to jest niczym szablon, dopiero wypełniany contentem.

    I ów kontent jest dla mnie istotniejszy…pod warunkiem że szablon mi odpowiada.

    Noragami pamiętam do tej pory a minęło kilka lat i kiljaset serii.

    Inne potrafią ulecieć po miesiącu ;)

    Myślę, że to elementy, drobiazgi i postacie decydują czy nam coś odpowiada i zapada w pamięci.

    Ja Noragami lubiłam a dwójkę jeszcze bardziej, poprzrz postacie oraz klimat tej opowieści,
  • Avatar
    A
    Anonimowa 21.05.2023 14:12
    Część szkolna, do odcinka 8 :)
    Komentarz do recenzji "Medaka Box"
    Pierwsze siedem odcinkow stanowi sympatyczną całość komediowo szkolną. Trudno nazwać tę serię ecchi (według obecnych standardów ecchi), ale fanserwis wylewa się tu hektolitrami, co osobę bardziej wrażliwą na prezentację wdzięków mogłoby przyprawić o chęć wydłubania sobie oczu, gdyż twórcy serii wpychają biust Medaki w centrum wielu kadrów, zresztą panowie, czy raczej chłopaki też tu stale prezentują swoje „boskie” ciałka.

    Natomiast klimat serii wcale mi nie przypomina ostatecznie Sket Dance, raczej jest połączeniem pięknych Detektywów (Bishounen Tanteidan) połączonych z klimatem i dynamiką Kakegurui. Z tą różnicą, że obecna główna dwójka jest dosyć idealistyczna (nie mylić z idealna ;)

    No i serial ten – to nie jest teatr jednego aktora, jak w Sakamoto.
    Tu każdy członek zarządu „lśni”, haha, czasem aż za bardzo ;)

    Na razie do połowy serii 7/10, plus pół punkcika za charakterystyczną kreskę. I drugie pół za shounenowe tempo i OP bohaterów.

    Ps. Humor też jest raczej typowy bardziej dla ecchi komedii, niż szkolnych seriali, zwykle niższych lotów i łopatologiczny ;) ale mimo wszystko sporo tu przemycono przemyślanych treści. Nie jest to pusta, fanserwiśna wydmuszka, nawet jeśli wizualnie może robić takie wrażenie ;)
  • Avatar
    A
    Anonimowa 14.05.2023 20:56
    Chociaż trochę :) chociaż 4 odcinki
    Komentarz do recenzji "Akuyaku Reijou nano de Last Boss o Katte Mimashita"
    Nie wiem, czemu początek za pierwszym razem mi nie odpowiadał, dziś sobie powtórzyłam początek właśnie i bawiłam się od pierwszych minut :)

    Fakt, ominęłam tym razem scenę z poprzedniego życia ;p

    Na pewno jest to jeden z zabawniejszych, przyjemniejszych pseudo­‑revers, do tego nie gubiący pierwszego planu :)  kliknij: ukryte .

    Mało mam isekai, które bawią mnie za drugim razem, a tej serii ta sztuka się udała :)
  • Avatar
    Anonimowa 14.05.2023 09:33
    Re:
    Komentarz do recenzji "Soredemo Ayumu wa Yosetekuru"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Anonimowa 10.05.2023 13:22
    Adaptacja do odcinka 5
    Komentarz do recenzji "Kanojo ga Koushaku-tei ni Itta Riyuu"
    Po czwartym odcinku sięgnęłam po pierwowzór i muszę przyznać, że o wiele bardziej odpowiada mi jego animkowa wersja, nawet jeżeli nie jest zbyt animowana.

    Projekty postaci, wplatanie dialogów, budowanie nastroju – wszystko to jest dla mnie lepsze niż w manhwie, na której Kanojo ga Koushaku­‑tei ni Itta Riyuu bazuje.

    Trochę się obawiałam – jak zaadaptują ten fragment na odcinek piąty, a wyszło naprawdę dużo, dużo lepiej niż w wersji rysunkowej.


    Jak ktoś lubi takie stylizowane na europejską klasykę romanse, a do tego bardziej zwraca uwagę na wizualno­‑rysunkową stronę, niż na tę animacyjną, to polecam spróbować :)


    Co prawda nie ma żadnej gwarancji, że tego nie zepsują, ale – jak na shoujo romans, to nie jest obecnie nazbyt przesłodzony ;)
  • Avatar
    A
    Anonimowa 7.05.2023 13:44
    Szkolna seria, sci-fi, harem, dramat, przygodowe fantasy i niedoszły hentai
    Komentarz do recenzji "Konoyo no Hate de Koi o Utau Shoujo Yu-no"
    Czy da się serię taką jak ta ocenić numerycznie i jednoznacznie?

    Myślę, że nie jest to łatwe, gdyby nie kierować się emocjami.

    I że niezbędne jest obejrzenie całości.

    Początkowo ta seria mnie męczyła, nudziła, w przeciwieństwie do przedmówcy pierwsza część wcale mnie nie zaintrygowała. Jeżeli coś mnie trzymało przy seansie, to komentarze poprzednich widzów i lekka ciekawość, co jeszcze (w domyśle – bzdurnego) wymyślili twórcy owego „dzieła”.
    Dopiero część z  kliknij: ukryte  przyciągnęła moją uwagę – raczej na zasadzie kontrastu z pierwszą połową.

    Jednak odniosę się do poszczególnych części tego widowiska.

    Bohaterowie.
    W pierwszej połowie nie było nawet jednej postaci, którą bym polubiła, czy jej kibicowała, czy która wzbudziłaby jakiekolwiek moje pozytywne odczucia. Jakby prawie każdy był otoczony lepką, brudną otoczką. Jeśli nie uczynków, to wewnętrznego zakłamania.
    Główny bohater robił wrażenie za bardzo dojrzałego, dorosłego, ale w skórze nastolatka
    i może nie raziłoby to tak bardzo, gdyby nie jego wieczne, nastoletnie napalenie na dorosłe żeńskie przedstawicielki.
    Jakby w jedną postać upakowano cechy osoby dorosłej i nastoletniej, żeby tylko uzasadnić, czemu bohater ma być tym niezwykłym, jedynym, wybrańcem, zdolnym zbierać haremowe stadko. Ego przepakowane do granic i jeszcze  kliknij: ukryte  pozwalający manipulować zdarzeniami.
    Ale w części fantasy wszystko się zmieniło. Bohater zmienił się w człowieka, z jego zwykłymi pragnieniami, możliwościami, ograniczeniami.  kliknij: ukryte  Ta potrzeba jednocześnie i rodzinności i socjalizacji czyniła go tu dużo bardziej wiarygodnym, niż w pierwszej części seialu.
    W części tej nareszcie pojawiły się też postacie, które choć trochę polubiłam.

    Szkolne okruchy – część mocno średnia, choć podobało mi się, że jakaś główna paczka zaczęła się klarować, w dodatku paczka  kliknij: ukryte 

    Sci­‑fi
    No tutaj wymieszano różne teorie naukowe – z czystą fantastyką twórców. Wyszedł miszmasz, któremu daleko według mnie do Stein Gate. Miało być epicko, a wyszło jak wyszło. Choć z drugiej strony…  kliknij: ukryte 

    Harem – Na szczęście nie odbyło się to według powszechnego schematu zbierania w krótkim czasie – bezmyślnych haremetek­‑ulęgałek po drodze.
    Ktoś tu kochał, ktoś był wcześniej w relacji intymnej, ktoś inny był pożądany,  kliknij: ukryte , a czasem to był tylko czysty fanserwis. I puszczanie oka do widza.

    O właśnie fanserwis – niedoszły hentai – o seksie w tej serii głównie tylko się mówi, mówi się sporo, ale kiedy już jest pokazana nagość, to jest zupełnie naturalna i niewyuzadana.
    Za to już ubrania kobiece – ekhm  – od razu przywołują na myśl, że pierwowzorem jest gra eroge. No i harem w tej serii, to ujęcie nie tylko abstrakcyjne, czy uczuciowe. Ale czy tak naprawdę jest to harem?  kliknij: ukryte  Fanserwis zawiera też fetysze (każdy rozpozna jakie) ale – wszystko zostało bardzo mocno okrojone i ledwie przemyka na granicy. W zasadzie czasami tylko je sugerując nie pokazanymi zdarzeniami  kliknij: ukryte .
    W ten sposób nie da się tej serii doczepić etykietki hentai. Ba, to nawet za bardzo ecchi NIE jest, choć seksualizm przenika tu w wielu momentach. Ewidentnie – wpływy pierwowzoru.

    Fantasy – no dla mnie z wszystkich tych elementów część najciekawsza, pomimo szczątków świata przedstawionego. A z drugiej strony ta szczątkowość ma uzasadnienie fabularne. kliknij: ukryte . Dla mnie to było na duży plus.
    Rozumiem, że komuś może przeszkadzac brak pokazania fragmentu od  kliknij: ukryte , ale dla mnie raz, że według mnie to był jedyny zabawny moment tej serii, a dwa, że ominęłam nudne fillerowe okruchy. W części fantasy bohater przestał był super epicki i nareszcie oglądałam z zainteresowaniem, co może mu się przydarzyć.

    Dramat.
    W ten sposób dochodzimy do sedna serii.
    "Dopóki człowiek żyje, póty jest nadzieja”
    W żadnej innej sci­‑fi, fantasy, czy przygodowej serii nie widziałam tyle elementów mówiących o nadziei. Ale nie o tej superbohaterskiej, wymyślnej, ale o tej zwyczajnej, ludzkiej, gdy człowieka przygniata obecne życie, albo jego przeszłość.
     kliknij: ukryte 

    Tak naprawdę to dla mnie jedyny spory plus tej serii, bo przełamuje japońskie tabu, jakim jest utrata wszelkiej nadziei. I z uporem maniaka próbuje przekonać nas, że warto się nie poddawać w sposób ostateczny.

  • Avatar
    Anonimowa 3.05.2023 13:07
    "Pańskie oko konia tuczy" :)
    Komentarz do recenzji "Otonari no Tenshi-sama ni Itsunomanika Dame Ningen ni Sareteita Ken"
     kliknij: ukryte 

  • Avatar
    Anonimowa 3.05.2023 12:27
    Protagonista
    Komentarz do recenzji "Eiga Go-Toubun no Hanayome"
    Może po prostu warto byłoby w tym przypadku oddzielić własne oczekiwania od życia – od oczekiwań od życia stworzonej przez autora postaci Fuutaro.

    Bo tu nie jest rozpatrywane, czy z Twojego, z mojego, czy z czyjejś innej perspektywy jest słuszny ostateczny wybór protagonisty.

    Jedynym pytaniem, jakie tu można zadać, jest to,
    czy Japończyk wychowany w takiej rodzinie jak rodzina Fuutaro, z takimi jak on przekonaniami, z takim jak on charakterem i z jego spojrzeniem na życie – wybrał dobrze dla NIEGO SAMEGO.

    I o to myślę rozbija się całe rozgoryczenie fanów tej opowieści.

    O to, że być może podstawiają własne spojrzenie i własne oczekiwania w miejsce oczekiwań kogoś takiego jak Fuutaro.

    W pełni rozumiem, dlaczego nie lubisz protagonisty.

    Jednak  kliknij: ukryte 


    Nie każdy człowiek chce, lub lubi podejmować określone ryzyka życiowe. Ktoś pracuje na etacie, ktoś inny zakłada własną działalność, czy posiada udziały w spółce, albo żyje jako freelancer. Tak samo można spróbować spojrzeć na Fuutaro, i spróbować przewidzieć, jak potoczyłoby się jego życie z każdą z nich, w dalszej perspektywie – dekad, nie lat.

    Dla mnie ten jego wybór to taki zakup obligacji skarbu państwa ;)

    Ale to mi naprawdę doskonale pasuje do takiej zachowawczej osoby/postaci jak on.

  • Avatar
    A
    Anonimowa 28.04.2023 19:02
    Zabawne, w inny sposób niż 1 sezon :)
    Komentarz do recenzji "Shin Shinka no Mi ~Shiranai Uchi ni Kachigumi Jinsei~"
    Pasowałby tu tag parodia/satyra. :)

    Widać, że twórcy drugiego sezonu postanowili iść inną drogą z poczuciem humoru i prowadzeniem fabuły.

    Brakowało mi w jedynce  kliknij: ukryte . To przecież kluczowa haremetka. I to na niej bazował humor z pierwszych odcinków.

    Nie znam pierwowzoru, ale mimo, że mogło to wszystko być przewidywalne, to zrobienie z tego sezonu parodii schematów, a nawet parodii konkretnych anime wyszło według mnie na dobre. Wisienką na owym torcie jest zakończenie.

    Nic mi tak nie psuje seansu, niż isekai twardo podążający typowym schematem haremu, często odcinek za odcinkiem. Albo na siłę próbujący być czymś innym, niż tylko lekkim, komediowym wytchnieniem od codzienności.

    Nawet, jeżeli autorzy wkładają czasem większe przemyślenia, to uważam, że w takim gatunku zazwyczaj przydaje się większy dystans serii do samej siebie :)

    Tutaj się to udało.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Anonimowa 28.04.2023 18:00
    Ładne
    Komentarz do recenzji "Deji Meets Girl"
    Jestem wielbicielką miniatur, ale zazwyczaj mają budowę epizodyczną, a ta seria wygląda, jakby ktoś nakręcił krótki film, po czym pociął go na paseczki.

    Inna sprawa, że te paseczki mi się bardzo spodobały. Do tego stopnia, że nadrabiać będę niektóre produkcje studia, które kiedyś ominęłam :)
  • Avatar
    Anonimowa 27.04.2023 20:51
    Re: MMmmmmm...uscle~!
    Komentarz do recenzji "Shin Shinka no Mi ~Shiranai Uchi ni Kachigumi Jinsei~"
    choć niektóre sceny były bardzo dobrą satyrą.


    To był jeden z elementów,
    który sprawił, że to przy tym sezonie nieco lepiej się bawiłam,
    niż przy jedynce, która miała przekomiczny start, ale potem tylko kilka scen dla mnie zabawnych.


    Ten zaś sezon obejrzałam ciągiem,
    z większą, lub mniejszą, ale niemal cały czas z przyjemnoscią.
    Jak ktoś polubił kiedyś to anime i lubi parodię/satyrę, to nawet polecam :)
  • Avatar
    A
    Anonimowa 27.04.2023 02:26
    :) czyli odcinki 3 i 4
    Komentarz do recenzji "Tensei Kizoku no Isekai Boukenroku ~Jichou o Shiranai Kamigami no Shito~"
    Umiejętności i potencjały małego protagonisty przekroczyły granice absurdu, humor czasem też balansuje na krawędzi, przy czym twórcy starają się, żeby było lekko i zabawnie. Jak dotąd im się udaje :)

    Landynkowa rozrywka :)
  • Avatar
    Anonimowa 26.04.2023 18:13
    Re: Yamada, Yamada, Yamadaaa
    Komentarz do recenzji "Yamada-kun to Lv999 no Koi o Suru"
     kliknij: ukryte