x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Pierwsze wrażenia
Jak to, mieszkańcy Kraju Kwitnących Wiśni tworzą okołohistoryczny serial w chińskich realiach?
To nie może się dobrze skończyć;)
Po pierwszym odcinku jestem bardzo mile zaskoczona. Seans jest lekki, przyjemny, ładnie animowany.
Co prawda mężczyzni (bisze) chińscy nie są tak ładnie ukazani jak w chińskich produkcjach, ale co tam. Z przyjemnością popatrzę dalej na serial :))
z każdą chwilą Protagonista zyskuje w moich oczach.
I choć dziewczę przy nim bleknie, to głównie On ratuje seans, zresztą np kliknij: ukryte siostrzyczka także.
Jak ktoś lubi takie lekkie komedie fantasy, to polecam.
Dość jest fajnych obyczajowych smaczków, relacja kliknij: ukryte rodzeństwa też zabawna i wow – kliknij: ukryte bez fanserwisu i bez „oniiii‑sama” czy „oniiiiiii‑chan” .
Sceny z trzeciego odcinka nadal bawią po powtórnym obejrzeniu, a to już spory plus :)
Zasada 3 odcinków i wiadomo, czy ta lekka komedia się sprawdzi, czy nie. Więcej, wiele więcej jest tu slice of life – niż przygodowej fantasy, a jednak ten nieprzesadzony humor bawi. Przynajmniej mnie bawi (choć jak czytam to nie tylko mnie :))
Cute Mix :))
Jakby bohaterkę CGDCT wrzucono w miks bajkowej komediodramy. Jednak główny motyw to urocza opowieść o pomaganiu ludziom w zaleczaniu ich wewnętrznych smutków, czy ran. I chęć pomagania ogółem, jaka budzi się pod wpływem budowanych więzi.
" kliknij: ukryte kiedy chcę pomóc moje ciało samo zaczyna się poruszać.” Odcinek czwarty nieco dramowo i nieco uroczo, ale wprost pokazuje ten mechanizm.
Motyw jak we Fruit Basket, czy serii Aniołek z Sąsiedztwa. Tyle, że w bardziej bajkowej i póki co ciepłej, uroczej oprawie.
👍
Natomiast na tyle plastycznie zobrazowałeś serial, że go nie obejrzę. kliknij: ukryte A przynajmniej w obecnym czasie.
Widać (wedle mnie), że klimat serii wpłynął na klimat recenzji.
Re: 1
Stąd zapewne taki głos protagonisty. Do charakteru tej postaci mi bardzo pasuje. Do wyglądu już nie za bardzo.
Niby zaczęli prawie tak jak w mandze, ale swoje trzy grosze dorzucili zamieniając puchatą baję – w fantasy komedię ( kliknij: ukryte przynajmniej na razie).
10 na 10 mimo wszystko
Stworzyć wiarygodny, prawdziwy i nieprzesadzony obraz ludzkich emocji i niuansów relacji tak, aby to było choć trochę interesujące – już zasługuje na pochwałę.
Dodatkowo film mówi o rzeczach ważnych, o naturalnej potrzebie bezposredniej bliskości, otwartości i szczerości – zanikającej obecnie w dobie cyfryzacji i płytkich kontaktów. W których ilość przedkłada się nad jakość.
Zaskoczyło mnie, że twórcy mówią o tym wprost, ale nie prostacko. Oczywiście można przyczepić się do tego, że dziewczyna uderzyła chłopaka, żeby dotarł do niego jej ból i jej emocje.
Główny bohater tak bardzo jest skupiony na swoich własnych uczuciach, myślach i przeżywaniu, że nie dociera do niego, co czuje jego najbliższa przyjaciółka, i to osoba z którą od lat codziennie spędza mnóstwo czasu.
Temat „jestem blisko kogoś a jednak daleko” bardzo dobrze tutaj ukazano. Jednocześnie wprost i naturalistycznie, ale nie w sposób nierealnie przesadzony.
Zazwyczaj wolę produkcje oparte o zestaw metafor i symbole jak Wielka ryba i begonia albo jak Sonny Boy.
Tu jednak nie przeszkadzało mi, że tak ważna tematyka omawiana była wprost, ustami bohaterów.
Po około 42 minutach wszystko zaczęło się zmieniać, zaczęłam też mieć obawy, czy fabuła i przebieg zdarzeń nie pogrążą tematu i treści. Na szczęście autorom udało się nie zdeptać tematu w kolejnych wątkach. Nie jest to film, który polecam oglądać „jednym okiem”, albo z innymi, albo będąc zmęczonym. Żeby nasycić się tym jednocześnie spokojnym i niespokojnym tempem emocji budowanym w obrazie, słowach i dźwięku – potrzeba skupienia. Trzeba też obejrzeć te produkcję od pierwszych sekund aż do ostatnich, w trakcie napisów końcowych i po.
Film przemawia do widza wprost. Symboli jest niewiele i też są one jasne i czytelne.
Być może rozwinięcie fabuły do postaci serii zadowoliłoby część osób, dla mnie osobiście Grało tu rolę drugorzędną w stosunku do postaci, ich zachowań, ich relacji. Jak na japońska produkcję o nastolatkach, z dodatkiem „metafizyki” i sci‑fi było tu dla mnie niewiele przesady. Czasem w wykonywanych ruchach postaci, czasami w grze kolorów. Jednak w odróżnieniu od najbardziej uznanych produkcji anime – tła nie były lepsze niż postacie, wyraźnie były według mnie spójniejsze niż w niektórych topowych animowanych filmach kinowych z Japonii. W pełni zgadzam się z recenzencką 10 za grafikę.
Rownie wysoka ocena ocena byłaby dla mnie za postacie, za treści, za klimat.
I choć nie przeżyłam tego co na ekranie w sposób niezwykle emocjonalny, i mimo że fabuła wahała się od 4 do 10, czyli od metafizyki/sci‑fi(4) do warstwy obyczajowej(10) – to jednak za jakość strony wizualnej i audialnej i za tematykę według mnie ten film zasługuje na pelne 10.
Mało jest produkcji animowanych, które nie są tylko cukierkiem dla oczu, czy służą jedynie relaksowi i rozrywce. Twórcy podjęli się trudnego zadania, żeby zrobić film „o czymś” i zatrzymać uwagę widza na niemal dwie godziny.
Ja ze swojej strony polecam. Są emocje bohaterów, są uczucia i jednocześnie dzieje się na ekranie opowieść, która wybrzmiewa jak delikatne dźwięki strun np w harfie.
Lubudubu nie ma, ale i tak jest zaje… Znaczy naprawdę nieźle.
Zwłaszcza dla wielbicieli okruszków obyczajowych, lekkiego sci‑fi, czy romantycznych klimatów.
Ekhm
I tak, w zasadzie, jak ktoś koniecznie chce to obejrzeć, to niech zerknie na odcinek pierwszy, a potem siódmy. Siedem, czy osiem minut, a może kogoś rozbawi. W sumie odcinki od drugiego do szóstego są zbędne :)
Albo i nie, jeszcze koty w jednym z „odcinków” były ładnie według mnie rysowane jak na anime :)
To, co mnie zaskoczyło w pyerwszej połowie „serii”, to fakt, że można zrobić tak krótkie odcinki, które mogą być nużące.
Potem zaś próbować zrobić z tego komedię, dramat, sci‑fi… Czego tam jeszcze nie było?
Jeśli to było wtedy zrobione jako reklamówka, to Ekhm…
Jeżeli dla tych, co znali pierwowzór, to… Może… Może…
Jeżeli zaś potraktować to jako ecci, to chyba klasy E ;D
Jak by zatem ocenić. Pierwsza połowa „serii” za wyjątkiem odcinka z kotkami, a raczej scen z kotkami – 0/10
Za odcinek siódmy 6,5/10 albo i 7 zwłaszcza w porównaniu z resztą serialiku.
Jeszcze potem kilka razy coś mnie trochę rozbawiło.
Była też jedna krótka, przyjemna dla oczu scena, trochę nawet klimatyczna.
Bilans z całości na pewno nie wychodzi mi poza 3/10, ale że nic też nie było irytującego, a niektóre postacie zostały przyjemnie rysowane, czy odwzorowane, to dam 4/10, takie pozytywne 4 :)
I znowu pisze, czemu książę ceni swoją wybrankę ;)
Zwłaszcza, że być może wybiegnę fabularnie przed serię kliknij: ukryte
Rzecz w tym, że z punktu widzenia osoby, która chce być zadowolona i szczęśliwa w związku, to Książę Pan ma rację, zostawiając sobie Mio jako żonę.
Podobna argumentacja padła już przy omawianiu zakończenia serii o pięcioraczkach i o tym, czemu tam główny bohater wybrał tę, a nie inną bliźniaczkę.
Po prostu, Mio można ładnie ubrać i nauczyć zachowań stosownych do pełnienia funkcji żony księcia, a że ma ona dobry charakter, to „zasiewy” wydadzą dobre, zdrowe plony.
W przypadku osoby złośliwej, albo trudnej, albo bardzo ambicjonalnie podchodzącej do wszystkiego i rywalizującej na każdym kroku z mężem – takie życie być może będzie ciekawsze i nastręczające więcej wyzwań, ale Książę Pan ma odpowiedzialną, trudną, czasochłonną, wymagającą i energochłonną pracę. I z jego punktu widzenia posiadanie miłej, kochającej, ciepłej i dbającej żony to jedyny możliwy sensowny wybór według mnie.
Bo nie rozpatrujemy Mio jak osoby pojedynczej, ale jako materiał na żonę przecież.
Codzienne okruszki z mangaką i jego księżniczką
Żeby to była dobrze wychowana, kulturalna osoba, pracowita i troskliwa.
To anime to właśnie realizacja takiego marzenia.
Jest tu normalny, zwyczajny chłopak, który po śmierci ojca zajmuje się młodszym rodzeństwem,
jest pisanie, rysowanie mang i jest dwójka małych dzieci, tzn wystarczająco małych, żeby fabuła miała ręce i nogi. I jest owa księżniczka.
O zawiązaniu fabuły nie będę pisać, bo każdy, kto przetrwał pierwszy odcinek wyrobi sobie własne zdanie.
Dość powiedzieć, że księżniczka zostaje asystentką owego młodego mangaki.
Czy są zalety tego anime?
Na razie, czyli w odcinkach 1 do 7 nic zdrożnego się nie działo. Można według mnie posadzić własne młodsze rodzenstwo, lub dzieci przed ekranem i niech oglądają.
Jako zupełnie stonowane – przed snem z pewnością się nadaje. Można usnąć w połowie odcinka, a następnego wieczoru dokończyć.
Natomiast to, co może zaboleć, to wizualny sposób realizacji i ścieżka dźwiękowa podobnie według mnie brzmiąca – jak w programach dla kilkulatków.
Z pewnością dobra realizacja techniczna dodałaby temu anime kilka punktów. A tak seans w większości momentów smakuje jak słoiczkowe dania dla niemowląt. Na szczęście było też kilka minimalnie bardziej uroczych scen.
I najbardziej dopasowane pod każdym względem jest tu zapewne młodsze rodzenstwo głównego bohatera.
Natomiast temat radzenia sobie z trudną codziennością po stracie bliskiego członka rodziny – został potraktowany w mojej ocenie zdecydowanie zbyt lekko. Bardziej jak dla grupy wiekowej kodomo.
Re: Dobra adaptacja i nie tylko, dlatego aż 9/10
Dopiero w ostatnim odcinku widać mangowe przebitki, gdy w oryginale twarz Yamady czasami wydawała mi się jakby… różna trochę xd
Podobał mi się dobór seiyuu, paleta barwna (choć oryginał to pierwsza cz‑b manga, w której brak koloru dawał mi pole do własnego uzupełniania :)
Może Pan Kamota był nieeeco przesadzony, parę detali moooże bym zmieniła, ale ogólnie jest wierna pierwowzorowi, dopełniająca, i nawet momentami twórcza, ale w taki sposób, że nie tworzy żadnego dystansu od mangi, a to już dla mnie naprawdę duży plus :)
To za tak dobrą dla mnie adaptację musiałam dodać punkt xd
Dobra adaptacja i nie tylko, dlatego aż 9/10
więc mogłam na bieżąco przyglądać się adaptacji, mając świeżo w pamięci kadry mangowe.
I jestem więcej niż zadowolona.
Nawet, jeżeli nie wszystkie odcinki zrobiły na mnie aź tak dobre wrażenie, jak dwa pierwsze epizody,
to niezłe zaadaptowanie pierwszych 40 rozdziałów podciąga moją ocenę o conajmniej punkt.
Nadal jest to też dla mnie pozytywna, a do tego realistyczna i momentami ciepła opowieść o młodych ludziach u progu dojrzałości.
I o uczuciach, które nie wybuchają jak sztuczne fajerwerki, ale zjawiają się w sposób swobodny i naturalny.
Gdybym nie czytała mangi
pewnie wahałabym się między 7 a 8/10,
aczkolwiek brak irytujących mnie postaci
pewnie by przeważył moją ocenę w kierunku 8/10.
Jednym zdaniem – polecam wielbicielom lekkich serii obyczajowych, albo nieprzesadzonych romansów :)
Re: Omoi, Omoware, Furi, Furare - krótka subiektywna opinia
Twórcy ewidentnie grają na emocjach, ale dodali przyjemną oprawę, oraz wcale nie tak przyziemne elementy.
A może nawet fundamenty?
W ten sposób, po ponownym obejrzeniu puncik w górę :)
Schematy
I ów kontent jest dla mnie istotniejszy…pod warunkiem że szablon mi odpowiada.
Noragami pamiętam do tej pory a minęło kilka lat i kiljaset serii.
Inne potrafią ulecieć po miesiącu ;)
Myślę, że to elementy, drobiazgi i postacie decydują czy nam coś odpowiada i zapada w pamięci.
Ja Noragami lubiłam a dwójkę jeszcze bardziej, poprzrz postacie oraz klimat tej opowieści,
Część szkolna, do odcinka 8 :)
Natomiast klimat serii wcale mi nie przypomina ostatecznie Sket Dance, raczej jest połączeniem pięknych Detektywów (Bishounen Tanteidan) połączonych z klimatem i dynamiką Kakegurui. Z tą różnicą, że obecna główna dwójka jest dosyć idealistyczna (nie mylić z idealna ;)
No i serial ten – to nie jest teatr jednego aktora, jak w Sakamoto.
Tu każdy członek zarządu „lśni”, haha, czasem aż za bardzo ;)
Na razie do połowy serii 7/10, plus pół punkcika za charakterystyczną kreskę. I drugie pół za shounenowe tempo i OP bohaterów.
Ps. Humor też jest raczej typowy bardziej dla ecchi komedii, niż szkolnych seriali, zwykle niższych lotów i łopatologiczny ;) ale mimo wszystko sporo tu przemycono przemyślanych treści. Nie jest to pusta, fanserwiśna wydmuszka, nawet jeśli wizualnie może robić takie wrażenie ;)
Chociaż trochę :) chociaż 4 odcinki
Fakt, ominęłam tym razem scenę z poprzedniego życia ;p
Na pewno jest to jeden z zabawniejszych, przyjemniejszych pseudo‑revers, do tego nie gubiący pierwszego planu :) kliknij: ukryte i głównej pary .
Mało mam isekai, które bawią mnie za drugim razem, a tej serii ta sztuka się udała :)
Re:
I czy dałoby się z tego wykroić drugi sezon?
Albo choć jeszcze odcinek dodatkowy?
Adaptacja do odcinka 5
Projekty postaci, wplatanie dialogów, budowanie nastroju – wszystko to jest dla mnie lepsze niż w manhwie, na której Kanojo ga Koushaku‑tei ni Itta Riyuu bazuje.
Trochę się obawiałam – jak zaadaptują ten fragment na odcinek piąty, a wyszło naprawdę dużo, dużo lepiej niż w wersji rysunkowej.
Jak ktoś lubi takie stylizowane na europejską klasykę romanse, a do tego bardziej zwraca uwagę na wizualno‑rysunkową stronę, niż na tę animacyjną, to polecam spróbować :)
Co prawda nie ma żadnej gwarancji, że tego nie zepsują, ale – jak na shoujo romans, to nie jest obecnie nazbyt przesłodzony ;)
Szkolna seria, sci-fi, harem, dramat, przygodowe fantasy i niedoszły hentai
Myślę, że nie jest to łatwe, gdyby nie kierować się emocjami.
I że niezbędne jest obejrzenie całości.
Początkowo ta seria mnie męczyła, nudziła, w przeciwieństwie do przedmówcy pierwsza część wcale mnie nie zaintrygowała. Jeżeli coś mnie trzymało przy seansie, to komentarze poprzednich widzów i lekka ciekawość, co jeszcze (w domyśle – bzdurnego) wymyślili twórcy owego „dzieła”.
Dopiero część z kliknij: ukryte Dela Granto przyciągnęła moją uwagę – raczej na zasadzie kontrastu z pierwszą połową.
Jednak odniosę się do poszczególnych części tego widowiska.
Bohaterowie.
W pierwszej połowie nie było nawet jednej postaci, którą bym polubiła, czy jej kibicowała, czy która wzbudziłaby jakiekolwiek moje pozytywne odczucia. Jakby prawie każdy był otoczony lepką, brudną otoczką. Jeśli nie uczynków, to wewnętrznego zakłamania.
Główny bohater robił wrażenie za bardzo dojrzałego, dorosłego, ale w skórze nastolatka
i może nie raziłoby to tak bardzo, gdyby nie jego wieczne, nastoletnie napalenie na dorosłe żeńskie przedstawicielki.
Jakby w jedną postać upakowano cechy osoby dorosłej i nastoletniej, żeby tylko uzasadnić, czemu bohater ma być tym niezwykłym, jedynym, wybrańcem, zdolnym zbierać haremowe stadko. Ego przepakowane do granic i jeszcze kliknij: ukryte przyrząd pozwalający manipulować zdarzeniami.
Ale w części fantasy wszystko się zmieniło. Bohater zmienił się w człowieka, z jego zwykłymi pragnieniami, możliwościami, ograniczeniami. kliknij: ukryte Sceny, gdy cieszy się codziennością, albo gdy widząc obcych ludzi jest zasmucony, że nie zdążył porozmawiać, bo to były pierwsze inne od jego rodziny osoby od kilku lat. Ta potrzeba jednocześnie i rodzinności i socjalizacji czyniła go tu dużo bardziej wiarygodnym, niż w pierwszej części seialu.
W części tej nareszcie pojawiły się też postacie, które choć trochę polubiłam.
Szkolne okruchy – część mocno średnia, choć podobało mi się, że jakaś główna paczka zaczęła się klarować, w dodatku paczka kliknij: ukryte w końcu szczera i lojalna.
Sci‑fi
No tutaj wymieszano różne teorie naukowe – z czystą fantastyką twórców. Wyszedł miszmasz, któremu daleko według mnie do Stein Gate. Miało być epicko, a wyszło jak wyszło. Choć z drugiej strony… kliknij: ukryte No, ech, zakończenie, niezbyt dla mnie satysfakcjonujące i udane, w dodatku znowu to eroge psujące niemal każdy możliwy klimat w tej serii.
Harem – Na szczęście nie odbyło się to według powszechnego schematu zbierania w krótkim czasie – bezmyślnych haremetek‑ulęgałek po drodze.
Ktoś tu kochał, ktoś był wcześniej w relacji intymnej, ktoś inny był pożądany, kliknij: ukryte choć nie powinien, a czasem to był tylko czysty fanserwis. I puszczanie oka do widza.
O właśnie fanserwis – niedoszły hentai – o seksie w tej serii głównie tylko się mówi, mówi się sporo, ale kiedy już jest pokazana nagość, to jest zupełnie naturalna i niewyuzadana.
Za to już ubrania kobiece – ekhm – od razu przywołują na myśl, że pierwowzorem jest gra eroge. No i harem w tej serii, to ujęcie nie tylko abstrakcyjne, czy uczuciowe. Ale czy tak naprawdę jest to harem? kliknij: ukryte Przecież bohater nigdy nie jest naraz, w jednym czasie – więcej, niż z jedną kobietą/dziewczyną w związku. Czy to emocjonalnym, czy fizycznym. Fanserwis zawiera też fetysze (każdy rozpozna jakie) ale – wszystko zostało bardzo mocno okrojone i ledwie przemyka na granicy. W zasadzie czasami tylko je sugerując nie pokazanymi zdarzeniami kliknij: ukryte np sceny z naczelnikiem .
W ten sposób nie da się tej serii doczepić etykietki hentai. Ba, to nawet za bardzo ecchi NIE jest, choć seksualizm przenika tu w wielu momentach. Ewidentnie – wpływy pierwowzoru.
Fantasy – no dla mnie z wszystkich tych elementów część najciekawsza, pomimo szczątków świata przedstawionego. A z drugiej strony ta szczątkowość ma uzasadnienie fabularne. kliknij: ukryte Jako isekai sprawdza się, aż za dobrze. Kontrast problemów pierwszego świata z trudem życia w realiach Dela Grante(Dela Granto?) . I miejscami realne zagrożenia życia, realność tego fantastycznego życia dużo większa, niż w pierwszej czci serii. Dla mnie to było na duży plus.
Rozumiem, że komuś może przeszkadzac brak pokazania fragmentu od kliknij: ukryte poznania dziewczyny do urodzenia dziecka , ale dla mnie raz, że według mnie to był jedyny zabawny moment tej serii, a dwa, że ominęłam nudne fillerowe okruchy. W części fantasy bohater przestał był super epicki i nareszcie oglądałam z zainteresowaniem, co może mu się przydarzyć.
Dramat.
W ten sposób dochodzimy do sedna serii.
"Dopóki człowiek żyje, póty jest nadzieja”
W żadnej innej sci‑fi, fantasy, czy przygodowej serii nie widziałam tyle elementów mówiących o nadziei. Ale nie o tej superbohaterskiej, wymyślnej, ale o tej zwyczajnej, ludzkiej, gdy człowieka przygniata obecne życie, albo jego przeszłość.
kliknij: ukryte Fragmenty z samobójstwami macochy, albo innych postaci. Albo z niedoszłymi samobójstwami.
Tak naprawdę to dla mnie jedyny spory plus tej serii, bo przełamuje japońskie tabu, jakim jest utrata wszelkiej nadziei. I z uporem maniaka próbuje przekonać nas, że warto się nie poddawać w sposób ostateczny.
"Pańskie oko konia tuczy" :)
Tylko, że w tej opowieści ma to uzasadnienie w przypadku protagonistki.
Ludzie mający bardzo wymagającego, chłodnego rodzica, czy rodziców,
to często te osoby, które będą starać się za wszelką cenę,
aby zasłużyć na szacunek i na miłość.
Bo jeśliby popatrzeć w szkole na co się działo – niby prawie każdy się nią zachwycał,
ale to był tylko zachwyt nad jej ujmującą powierzchownością.
Protagonista był pierwszy,
który przyłapał ją na chwili słabości,
ale nie przeszedł obojętnie lub udając, że nie widzi, tylko zareagował,
I zdecydował udzielić pomocy.
A to zwyczajowo nie jest w tej kulturze standardowe zachowanie.
Aż mi się znowu scena z Yamady lv999 przypomniała, gdy dziewczyna upada, a ludzie udają, że tego nie widzą, żeby tylko nie musieć się zaangażować osobiście.
Tu też jest ten motyw, chłopak zobaczył osobę zupełnie rozbitą psychicznie i zadziałał.
Nie byłoby reszty tej serii, gdyby tego nie zrobił.
Być może potoczyłoby się to tak, jak pisze Mana.
W końcu odsetek samobójstw jest tam jaki jest.
Niby głupie podanie parasola ( a raczej wmuszenie jej tego parasola ;) i już czyjaś historia może się ułożyć inaczej.
Pod tymi tonami lukru też i według mnie pokazano dużo więcej.
Protagonista
Bo tu nie jest rozpatrywane, czy z Twojego, z mojego, czy z czyjejś innej perspektywy jest słuszny ostateczny wybór protagonisty.
Jedynym pytaniem, jakie tu można zadać, jest to,
czy Japończyk wychowany w takiej rodzinie jak rodzina Fuutaro, z takimi jak on przekonaniami, z takim jak on charakterem i z jego spojrzeniem na życie – wybrał dobrze dla NIEGO SAMEGO.
I o to myślę rozbija się całe rozgoryczenie fanów tej opowieści.
O to, że być może podstawiają własne spojrzenie i własne oczekiwania w miejsce oczekiwań kogoś takiego jak Fuutaro.
W pełni rozumiem, dlaczego nie lubisz protagonisty.
Jednak kliknij: ukryte gdyby to był żywy człowiek, to czy odradzałbyś mu jego wolny wybór i deprecjonowałbyś jego ostateczną decyzję?
Nie każdy człowiek chce, lub lubi podejmować określone ryzyka życiowe. Ktoś pracuje na etacie, ktoś inny zakłada własną działalność, czy posiada udziały w spółce, albo żyje jako freelancer. Tak samo można spróbować spojrzeć na Fuutaro, i spróbować przewidzieć, jak potoczyłoby się jego życie z każdą z nich, w dalszej perspektywie – dekad, nie lat.
Dla mnie ten jego wybór to taki zakup obligacji skarbu państwa ;)
Ale to mi naprawdę doskonale pasuje do takiej zachowawczej osoby/postaci jak on.
Zabawne, w inny sposób niż 1 sezon :)
Widać, że twórcy drugiego sezonu postanowili iść inną drogą z poczuciem humoru i prowadzeniem fabuły.
Brakowało mi w jedynce kliknij: ukryte Sarii w obu postaciach. . To przecież kluczowa haremetka. I to na niej bazował humor z pierwszych odcinków.
Nie znam pierwowzoru, ale mimo, że mogło to wszystko być przewidywalne, to zrobienie z tego sezonu parodii schematów, a nawet parodii konkretnych anime wyszło według mnie na dobre. Wisienką na owym torcie jest zakończenie.
Nic mi tak nie psuje seansu, niż isekai twardo podążający typowym schematem haremu, często odcinek za odcinkiem. Albo na siłę próbujący być czymś innym, niż tylko lekkim, komediowym wytchnieniem od codzienności.
Nawet, jeżeli autorzy wkładają czasem większe przemyślenia, to uważam, że w takim gatunku zazwyczaj przydaje się większy dystans serii do samej siebie :)
Tutaj się to udało. kliknij: ukryte A za owo zakończenie mam ochotę dodać jeszcze jeden punkt do oceny :)
Ładne
Inna sprawa, że te paseczki mi się bardzo spodobały. Do tego stopnia, że nadrabiać będę niektóre produkcje studia, które kiedyś ominęłam :)
Re: MMmmmmm...uscle~!
To był jeden z elementów,
który sprawił, że to przy tym sezonie nieco lepiej się bawiłam,
niż przy jedynce, która miała przekomiczny start, ale potem tylko kilka scen dla mnie zabawnych.
Ten zaś sezon obejrzałam ciągiem,
z większą, lub mniejszą, ale niemal cały czas z przyjemnoscią.
Jak ktoś polubił kiedyś to anime i lubi parodię/satyrę, to nawet polecam :)
:) czyli odcinki 3 i 4
Landynkowa rozrywka :)
Re: Yamada, Yamada, Yamadaaa
Ale, biorąc pod uwagę to jaka jest,
to myślę nie stanowi to różnicy między nimi ;)
A i też odstawiłam na zakończenie serii zakup mangi,
żeby móc cieszyć się seansem :) bo inaczej pewnie bym zerkała i porównywała xd