x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: odcinek 2
Re: Można rzucić okiem
Re: Popularność
A czemu nie jest popularny? Nie ma bishonenów, nie ma yaoi, nie ma walk na jutsu i wielkie miecze, nie ma romansów, tylko jakieś nudne, niezrozumiałe medyczne bzdety i dużo gadania. I jeszcze taka brzydka kreska. Toć przeciętni polscy fan czy fanka mangi nie daliby rady nawet jednemu odcinkowi czy rozdziałowi.
odcinek 1
odcinek 2
Ale fajnie, że pokazują go od nieco innej strony, bo „stary” Black Jack od razu zrobiłby to, co ostatecznie zrobił ten tutaj, natomiast młody miał wyraźną ambicję i chęć zostania „pierwszym”. Dobrze wykorzystano tu Yabu. Finał był trochę a'la deus ex machina, ale mieścił się w sumie w konwencji serii.
Tego fanserwisu nie było nawet aż tak dużo jak się bałem. Gorzej, że główna panienka może ciut zajeżdżać Releną – obym się mylił. Jeśli chodzi o grafikę – ciut przerysowane projekty niektórych postaci średnio służą tej serii. Za to projekty mechaniczne – nie mówię, całkiem miłe dla oka, mechy ciut bardziej ascetyczne, choć przyznam, że bardziej podobały mi się podstawowe pojazdy głównych bohaterów.
Co z tego wyjdzie? Cholera wie, Mari Okada ma na koncie serie znakomite, ma i totalne porażki. Po pierwszym epie wyrokował nie będę.
To, czego bodaj najbardziej się bałem, czyli cenzura, okazało się najmniejszym problemem, nie było wszechobecnej pary, piany, plam światła i innych takich irytujących pierdół. Dobre, uczciwe ecchi.
Liczę na sezon drugi, należy się.
- serie osadzone w uniwersum Uinversal Century, rozpoczęte przez pierwszego Gundama i kontynuowanie do dziś.
- serie niezależne, osadzone we własnych wszechświatach, z których każda jest osobną, nie związaną z innymi, opowieścią. Takimi są Wing, Seed, Age czy 00.
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Mangi takie jak Oniisama E… to odniesienie do japońskiej twórczości literackiej z pierwszej połowy XX wieku, kiedy kwitły tam takie właśnie dziewczyńskie opowieści w realiach szkół średnich. Na zachodzie mieliśmy to w np. „Dziewczętach w Mundurkach” (film przepiękny, zwłaszcza jego remake z Romy Shneider i Lili Palmer w rolach głównych, ale też bardzo smutny). Zaś względem roli samorządów – Japończycy mają po prostu fetysz, co widać w każdym niemal anime. Acz owszem, w realiach elitarnych szkół europejskich istniały tego rodzaju „kółka” zrzeszające wybranych uczniów. Choć naturalnie o władzy jak w anime raczej nie mogli pomarzyć – jeśli czytałaś „Małą Księżniczkę”, to pewnie pamiętasz, jak była traktowana Sara czy Lawinia – to było bliższe faktom niż wszechwładza SS (Strasznej Siostry).
Kwestia interpretacji – ja bym powiedział, że miała syndrom odrzucenia i rozpaczliwie szukała kogoś, kto by ją zaakceptował, a w całym tym towarzystwie zabrakło właśnie takiej osoby, która potrafiłaby jej okazać nieco zwyczajnego, ludzkiego ciepła.
Jakby liczyć wszystkie próby, udane i nie, to mieliśmy Rei, Fukiko, matkę Rei, Mariko i po raz drugi Rei. Tyle pamiętam, acz zaznaczam, anime widziałem wiele lat temu.
Po pierwsze, nie wiemy, co tak dokładnie w tych książkach było, po drugie, pamiętaj, że to historia stylizowana. Mariko aspiruje do „dobrego towarzystwa”, a zawód ojca jej przeszkadza, więc musi to sobie jakoś zracjonalizować, bo w końcu to niemożliwe, żeby ludzie, na których patrzy jak na bogów, mogli się mylić.
Ikeda lubiła się bawić kreacjami postaci, szczególnie tych, które sama lubiła (a przyznawała, że do tworzenia mang pchnęła ją m.in. lektura „Marii Antoniny” Zweiga), ale tu ograniczyła się do kwestii wyłącznie wizualnych. Inna inszość, że pamiętaj, iż Japonia w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku miała recepcję kultury europejskiej via Francja i to tamtejsze wzorce oddziaływały na nią silnie. Fryzura a'la Maria Antonina byłą modna, także wśród twórczyń mang, jeśli chciały podkreślić prawdziwą bądź też jedynie sugerowaną królewską proweniencję postaci.
A to jest po prostu japońska wariacja na słowo „wampir”, którą znajdziesz też w „Klanie Poe” Hagio Moto (obie autorki w końcu należały do Grupy 24).
Mangę. Film jest niezły, ale to jednak adaptacja. A mangi Ebine Yamaji są naprawdę udane.
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Jakże miałbym się gniewać, skoro Twój post po części jednak potwierdza klasę tego tytułu. Może i piszę to nieco ironicznie, ale skoro anime skłoniło cię do napisania tak obszernego postu, który właściwie mógłby być recenzją alternatywną, to jedno można stwierdzić z całą pewnością – to nie była przeciętna seria.
I serio, daleki jestem od przekonywania ludzi na siłę, że tylko mój gust jest najlepszy. Acz sięgnij kiedyś po „Maria Sama Ga Miteru” – dostaniesz bardziej „ludzką” i uroczą, momentami wręcz zabawną wersję tej historii, choć także z pewną dozą dramatyzmu.
No i masz nade mną wyraźną przewagę, bo ja Twoich W.I.T.C.H.-uś nie dałem rady obejrzeć, ty zaś dzielnie zmogłaś prawie całą Oniisamkę.
pierwszy odcinek
Re: Kocham <3
Nie no, akurat aktorstwo większości było na poziomie szkolnego kółka teatralnego, zwłaszcza Sawaii Miyu (Usagi), ale i większość obsady, złożona z wannabe modelek i modeli ubranych w peruki i ciuchy powyciągane babci z szafy (generalicja) śmieszyła, zwłaszcza w pierwszych kilkunastu odcinkach, bo potem siłą rzeczy się wyrobili. Bodaj jedynym wyjątkiem była Beryl, którą grała doświadczona aktorka.
Ale tak, jakby porównać Crystal i Live Action, to LA wygrywa przez nokaut.
Re: Jaki ja jestem wredny
epizod 2
Znaczy, będzie do oglądających zwracał się per „mama‑san” czy „Onee‑sama”?
No nic, choć alta nie wykluczam, bo ma toto potencjał.
Chyba, że sama chciałabyś pisać recenzję – wówczas oddam ją spokojny w dobre ręce.
Tylko czemu, po tym jak okazało się, że frontalne ataki guzik dają, nikt w tym neverlandzie nie wpadł na to, żeby wywabić przeciwnika z umocnień i szarpać go działaniami nieregularnymi?
Czy tylko mi się wydaje, że Hinako miała więcej „fabuły”?