x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
bo podobać się może, nie mówię, że nie.
Natomiast anime, choć akcji jest pełne,
na tle oryginału wypada dość miernie.
Czego mu brakuje? Ot, choćby postaci,
którymi autor mangę znacznie ubogacił,
jak Misty czy Gordy, choć panna z finału
tę drugą udawać próbuje pomału.
Poza tym relacje między postaciami,
w anime są dość sztywne, przyznacie to sami,
gdy je porównacie z komiksem, do czego
zachęcam cię gorąco, rymujący kolego.
Odcinek 4
Dalszy ciąg rozmowy o seksie (jakie efektowne nawiązanie do jednego z lepszych gagów z pierwszego sezonu) i wygląda na to, że następnym razem także Futayo może paść ofiarą złej interpretacji tego słowa. Generalnie, sporo żartów, a także sporo golizny – co prawda, także niestety z udziałem Toriego, ale nastąpiło wyrównanie, bo mieliśmy fragment w gorących źródłach – nota bene, chyba pierwsza seria aż tak odważna pod tym względem nie była. Aha, szkoła jedzenia ninja też była cacy.
Całkiem ciekawie – w sensie szybko, bez bawienia się w podteksty i jakieś tam dwuznaczności poszła kwestia związku Tenzo i cycatej blondi (jak ona to chowa pod tą szmatą, to ja nie wiem…). No i relacje pisarskiego duetu robią się nawet ciekawe, choć tu tak szybko romansu raczej bym się już nie spodziewał.
Odcinek 2
Fakt, boli trochę niedopracowanie tego i owego, bo gołym okiem widać, że mogłoby być lepiej. Beryl już nie stała i nie machała rękami nad kulą, jak kiedyś. Za to yuri radar mi piknął kilka razy przy scenkach z Ami i Usagi, a w dawnych czasach był to dla mnie pairing mocny abstrakcyjny – choć pamiętam co najmniej jeden dobry doujin na ten temat, który zresztą zainspirował mnie później do napisania „Legend of Galactic Senshi”. Ale to inna para kaloszy…
Tym, czego mi osobiście brakowało chyba najbardziej, to czegoś nowego, co by wychodziło poza mangowy pierwowzór – można było dać jakieś przebitki z czasów księżycowego królestwa, byłaby to miła niespodzianka.
Odcinek 2
Re: Pierwszy odcinek
Odcinek 3
Tak się zastanawiam, czy ta seria by nie zyskała, gdyby jednak nie poszła w stronę całkowicie na serio – kto wie, może dostalibyśmy coś nie tak znowu odległego od Crest of the Stars albo LOGH? Choć wówczas trzeba by całkowicie przerobić nielichą część projektów postaci.
Tak czy inaczej, ten odcinek był całkiem dobry (bo dowodem na to, że seria jest dobra jest fakt, iż można zrobić w zasadzie przegadany odcinek, który będzie nadal się przyjemnie oglądało) i przekonał mnie, że mimo wątpliwości, drugi sezon też może być udany. No nic, na razie nie ma co oceniać na zapas. Aha, przypomniano sobie o Suzu, która w pierwszych odcinkach też gdzieś się zgubiła.
Jeśli zaś chodzi o nowych bohaterów, to największą sympatię jak do tej pory wzbudziła we mnie meganekko Shakespeare.
Re: Odcinek 2
W sumie zaskakuje mnie fakt, że tam się nie tworzą żądne pairingi – tyle postaci, a poza tym, co było na początku przez cały pierwszy sezon nie było nawet kogo kojarzyć z kim – bohaterowie sprawiają wręcz wrażenie, jakby nie byli zainteresowani wchodzeniem w relacje uczuciowe między sobą, co przy tak licznym gronie, dodatkowo w japońskiej produkcji, wygląda dość dziwnie. Spodziewałem się na początku dostać wielokąt z Futayo, Masazumi i Horizon jako haremetkami głównego bohatera, ale szybko okazało się, że nie ma na to szans. Chyba, że autor zacznie pairingować Futayo z Masazumi, bez udziału płci brzydkiej.
Zastanawiałem się nad czytaniem LN, ale niestety jest tylko w wersji cyfrowej, a czytanie tak wielkich partii tekstu z komputera zbyt męczy moje oczy. Choć gdyby ktoś to wydał drukiem np. po angielsku lub niemiecku, kupiłbym chętnie.
Re: Odcinek 2
Odcinek 2
Natomiast wiem już, czego (a raczej – kogo) mi brakuje. Chodzi o takie postacie jak Sakai, Makiko czy Tadakatsu. Teraz już wszystkie role powierzono młodzieży, nie zostawiając starszym niczego – a szkoda, stanowili oni bardzo udane dopełnienie całości.
Dalszy ciąg biegania Toriego na golasa męczył, ale pod koniec jednak go ubrali. Natomiast teraz, gdy już się jako tako zna świat i jego realia, to seria ta wydaje się całkiem zwyczajna. Owszem, jest całkiem niezła od strony części postaci i nadal potrafi zainteresować. Niemniej, kolejne państwa wydają się do siebie zbyt podobne – na czele każdego stoi cycata panienka, każde ma armię złożoną z jakichś groteskowych dziwadeł – na tle tego, co tu pokazano, walki w pierwszej serii wydawały się zaskakująco poważne.
Re: Odcinek 1
Ale, to mogłoby być nawet dobre, gdyby dać temu ciut więcej czasu, bo tak wszystko gna tu tak szybko, że nawet czasu na przyzwoite gagi brakuje.
No i fanserwis yaoi, którego wcześniej nie było. Nie wiem, czy ja to chcę dalej oglądać…
Odcinek 1
Pierwszy odcinek, podobnie jak w przypadku poprzedniej, jest bardzo efektowny i skupia się na prezentacji nowych postaci w konfrontacji ze starymi. Zauważalna jest pewna zmiana – tym razem niemal wszyscy przeciwnicy są śmieszni, groteskowo wyglądający, a walki z nimi są także jakby mniej epickie niż poprzednio. Nie wiem, czy to stała tendencja dla tej serii – po pierwszym odcinku nie sposób tego oceniać. Do tego biegający przez cały epizod na golasa Tori był już lekko żenujący – coś, co śmieszy w jednym gagu, w kilku kolejnych – już nie.
Jasne, animacje cacy, same walki – eleganckie, ale jakby bez tego całego zagmatwania, które było tak wadą jak i zaletą pierwszej serii.
Pierwszy odcinek nie zapowiada rewolucji, w zasadzie dostajemy to samo, co w pierwszej serii, dopiero finał dorzucił coś nowego. Nie wiem, czy takie rozwiązanie fabularne przypadnie mi do gustu, zobaczymy…
Aha, detal – sekwencja otwierająca pierwszy odcinek była identyczna z tą otwierającą „Fate/Zero”. Mam wrażenie, że teraz wszystkie rzeczy z Nasuverse będą interpretowane przez pryzmat tamtej serii. Może to i dobrze? Poczekajmy do kolejnego „Carnival Phantasm”.
Dałem ostatecznie 7. Problem był tu podobny do Akuma no Riddle. Gdybym oceniał te serie przez pryzmat wyłącznie zabawy, jaką z nimi miałem, pewnie dałbym mocne osiem. Ale obie mają jakiś poważny feler – w przypadku Akumy – zakończenie, zaś w przypadku Horizona – konieczność doczytania tego i owego przed rozpoczęciem seansu. Dlatego leci siódemka, a może kolejny sezon, pozbawiony już tej skazy pierwszego, dostanie więcej. Zobaczymy, jeśli go obejrzę, rzecz jasna.
Sam świat tej serii prosi, wręcz błaga o rozwinięcie, jakieś spin offy itd – niestety, z tego co widzę, takich nie ma. Jest LN, ale tylko w Japonii, poza nią na wydanie bym nie liczył.
Odcinek 13
Podsumowując – seria, która początek ma bardzo mocno pod górkę i od której cholernie łatwo odpaść na starcie, ale jeśli uda się przejść przez te pierwszych parę odcinków, to potem jest już tylko i wyłącznie przednia zabawa. Dlatego warto się wysilić, mimo wszystko. Niemniej, właśnie przez to nie sposób dać tej serii aż tak wysokich ocen, jakby się chciało to zrobić.
Odcinek 12
Większość odcinka zjadła rozmowa Toriego z Horizon – można to zrozumieć, ale jak na mój gust to jednak za dużo było tam powtarzania tego samego. Poza tym – zniknięcie śmiercionośnego muru dzięki potędze miłości? Chyba, że wyjaśnią to jakoś inaczej w następnym odcinku…
Re: Odcinek 10
Odcinek 11
Aha, pokazali tytuł książki czytanej przez Horizon. Urocze to było.
Odcinek 10