x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Podobnie ze scenami walk: są niskobudżetowe i momentami trudno je nazwać animacją.
Podaj rozdział, numeru tomu i akapit.
Żadna z postaci nie posiada instynktu samozachowawczego, co jest nieprawdopodobne. Wszyscy to roboty? Każda postać przeszła pranie mózgu? Albo to psychopaci? Kosmici? Inny gatunek?
Człowiek pozbawiony instynktu samozachowawczego to jednostka dysfunkcyjna, która w normalnych warunkach swoich genów dalej nie przekaże, bo nie zdąży.
Jakoś nikt nigdzie nie wspominał, że technologię NerveGear'ów można użyć do czegokolwiek poza graniem. Nie bawmy się w gdybanie i 'co można zrobić z kawałka sznurka, pięciu kamieni i kleju do papieru', bo to jałowe wymyślanki. Autor nic nie wspomniał = inne potencjalne zastosowania są nieistotne w tej historii.
Czego się spodziewałam po tych przygłupich postaciach, to nie wiem. Że mają chociaż odruchy jak ludzie, a nie jak źle zaprogramowane roboty?
Czyli przed Aincradem NerveGeary testów nie przechodziły mam rozumieć? I pewnie wtedy też 'spece' i rząd zapewniali, że te >10 000 cholernych urządzeń ma wszelkie możliwe atesty bezpieczeństwa? (Takie rzeczy to tylko w Japonii, autor powinien szczegółowo opisać smarowanie łap na wysokich szczeblach i testowanie produktu jedynie na papierze).
No i w myśl zasady 'z racji tego, że coś zdarzyło się raz, to tym bardziej może się zdarzyć w przyszłości' absurdalne wydaje się wszechobecne nieprzejmowanie się potencjalnym ryzykiem wynikającym z grania. ABSOLUTNIE ŻADNA Z NAZWANYCH POSTACI się tym nie przejmuje. To jest tak naciągane, że nie wiem. Jedyną traumę, jaką dostaliśmy w II to wyciągnięte z realnego świata choroby weneryczne Sinon i jakiś asspull z Kirito mającym niby wyrzuty sumienia z powodu kropnięcia paru bezkarnych morderców, o czym oczywiście pierwsza część się nawet nie zająknęła.
Re: Zmarnowany potencjał...
Dodatkowa nielogiczność: czy te wszystkie dzieciaki nie mają rodziców czy co? W głowie mi się nie mieści, że ich rodziciele nadal im pozwalają na te gry po tym do czego doszło w pierwszej części.
Mimo wszystko najgorszym grzechem tej serii jest epatowanie widza informacjami i gdybaniami, które nie miały powiązania z fabułą. To jakby do każdego odcinka Silver Spoon wrzucić 15‑minutowy wykład poszczególnych profesorów z zakresu przedmiotów, których nauczają. Cóż to by była za inteligentna i zmuszająca do myślenia seria! Nie ma jak dogłębne zaznajomienie się z modus operandi nowoczesnego japońskiego gospodarstwa rolnego!
No i po co było animować te gadające głowy, drogie Madhouse? Nie szkoda było zachodu? Wrzucilibyście parę obrazków i puścili w tle drama CD z tymi dialogami i monologami i nie byłoby widać różnicy.
Mieć świetny pomysł na serię detyktywistyczno‑psychologiczną i tak go zaprzepaścić robiąc z tego męski odpowiednik K‑ON!, tylko bez muzyki. Tak wiem, to wina studia, a nie autora.
Re: Odc. 4
Mam skromną nadzieję, że od tej chwili trup zacznie się ścielić gęsto, ku mojej uciesze.
Odcinek 4, czyli uczeń rzeźnika.
Re: po premierze