Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

The Beatle

  • Avatar
    The Beatle 14.10.2017 00:54
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss"
    Ach, czyli siódmy odcinek, nie ostatni. No, było, co było, ale na pewno nie ecchi – nie do każdej muzyki trzeba zaraz tańczyć.
  • Avatar
    The Beatle 13.10.2017 19:27
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss"
    kompletnie z tyłka wyjęte sceny ecchi
    Ale że co??
  • Avatar
    The Beatle 9.10.2017 18:34
    Komentarz do recenzji "Re:Creators"
    W ujęciu, które przedstawiasz, nie warto.

    Używanie pojęć przekraczających możliwości prezentacji serii pojawia się do samego końca, dyskusje, z których wynika fabuła (a powinna z wydarzeń), również. Główny bohater przydaje się do czegoś raz i jest to naciągane, a jego pozycja jako głównego sama w sobie pozostaje nieuzasadniona.

    Ogólnie tak jak w okolicach 7 odcinka będzie do końca, w znaczeniu – nie ma katastrofy w końcówce, ale wszystkie błędy i niedociągnięcia są konsekwentnie powtarzane.
  • Avatar
    The Beatle 8.10.2017 16:45
    Re: Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Shoujo Shuumatsu Ryokou"
    Mi się wydaje że gdy Chito i Yuuri się urodziły, było już setki a nawet tysiące lat po apokalipsie
    Wykluczone – nawet najlepiej przygotowane racje żywnościowe nie mają szans tyle przetrwać (czołgi, bronie i inne żelastwo leżące na powietrzu też nie).
  • Avatar
    The Beatle 8.10.2017 16:06
    Re: Słaby tytuł
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss"
    Ja tu tylko o faktach, a konkretniej o fakcie. Nikt nie zgodził się na wyprawę Riko – w końcu to była ucieczka. Po zejściu w drugą warstwę Czerwone Gwizdki są uznani za martwych z przyczyn praktycznych i tak się stało w tym przypadku. Jeśli zaś chodzi o osoby, które nie powstrzymały bohaterów (to nie do końca to samo co zgoda), to mowa o tym Czarnym Gwizdku i Ouzen. Błędnym założeniem jest jednak, że w parze z doświadczeniem idzie rozsądek w kwestiach podobnych do tej – seria pokazuje wprost, że jest inaczej i że im wyżej jest się w hierarchii Gwizdków, tym jest się mniej normalnym. Natomiast jest jeszcze sprawa Gilo (instruktora), którego zachowanie faktycznie można odczytywać jako błogosławieństwo tej wyprawie (jeśli spojrzymy pod tym kątem, w takim razie jest dokładnie jedna osoba, która się „zgodziła”). Warto jednak mieć tu na uwadze, że dobrze znał Riko i nie łączyła go z nią sucha relacja dorosły­‑dziecko, a dodatkowo był uczniem Lyzy, co mogło dać mu inne od typowego spojrzenie na osoby o takim usposobieniu – być może ten gest był nierozsądny, ale na pewno nie nieumotywowany w realiach serii.
  • Avatar
    The Beatle 4.10.2017 22:08
    Komentarz do recenzji "Owarimonogatari [2017]"
    Ktoś się orientuje czy będzie więcej monogatari?
    Jeszcze nie zapowiedziano, ale w tej chwili dziwnym byłoby, gdyby miało nie być. Skoro nawet Koyomimono zekranizowali…
  • Avatar
    A
    The Beatle 3.10.2017 21:28
    Odcinek 1
    Komentarz do recenzji "Osake wa Fuufu ni Natte kara"
    Mąż upija żonę – The Animation. Kropka w kropkę jak na trailerze, chociaż  kliknij: ukryte  mnie zaskoczyli.
  • Avatar
    A
    The Beatle 3.10.2017 21:23
    Odcinek 1
    Komentarz do recenzji "Juuni Taisen"
    Wyszło, jak można by się było spodziewać, nie spojrzawszy na listę twórców, bo nic ten Nisio nie pomaga, a ze strony reżysera Mirai Nikki miało bardziej sensowny wstęp (wiem, ciężki kaliber krytyki). To paradoksalna synteza skrajności i nijakości, stosująca tanie zagrywki i serwująca ciężko strawną efektowność. Był moment, że pani Dzik wydawała się nie najgorszą postacią, ale szybko minął; innych zalet nie stwierdzono. Nie podoba mi się też toto graficznie ze swoimi poszarpanymi konturami. Jeszcze do końca sobie nie ufam, więc spróbuję obejrzeć drugi odcinek, ale nie zanosi się, żebym znalazł z serią wspólny język.
  • Avatar
    The Beatle 1.10.2017 23:51
    Re: nope
    Komentarz do recenzji "Made in Abyss"
    Na wstępie oznajmię, że nie czytałem mangi, więc nie wiem, co się dzieje później, i czy to nie zmienia wydźwięku historii, ale jako że to dyskusja pod anime, pozwolę tu sobie zachować ignorancję, a być może nawet narzucić niewychodzenie poza anime.

    Natomiast tutaj nie mam pojęcia, na ile Otchłań jest rzeczywiście nieprzyjazna ludziom (poza pojawianiem się tego swoistego efektu dekompresji), więc trudno mi wczuwać się w rzekomą grozę ich sytuacji.
    Bohaterowie też nie mają pojęcia – znają najwyżej jakieś szczątki wiedzy encyklopedycznej, która jednak jest związana z kreacją świata, a nie kreacją niebezpieczeństwa. Jesteś dokładnie w takiej pozycji jak oni, więc nie rozumiem trudności we wczuciu się. Jeśli chodzi o to, że chciałbyś pojąć wymiar niebezpieczeństwa, to masz okazję oszacować go „w praktyce”, bo Made in Abyss trzyma się raczej zasady „show, don't tell”. I generalnie o to tu chodzi – Abyss jest nieznanym, w ujęciu: kompletnie nieznanym, i zdradzenie jego zarysu psułoby pomysł w samym środku. Jeśli tu możemy zgodzić, to teraz kwestia tego, dlaczego postacie są dziećmi – to dość wygodne i wiarygodne przy tak wykreowanym świecie, bo dorośli nie rzuciliby się w taką przygodę, myśląc bardziej racjonalnie i mając ciut więcej pojęcia o niebezpieczeństwie. To chyba było dobrze i spójnie przedstawione, dlaczego to akurat Riko postanowiła zejść do środka. Natomiast dysonans między niewiedzą na temat Abyssa i naiwnym, dziecięcym podejściem do sprawy, jest właśnie tym, czym ten tytuł jest. Nie widzę, jak tu kierować zarzut, skoro bez tego, powstałby kompletnie inny twór. Z kolei nie ma w tym fundamentalnie nic złego.

    Białe Gwizdki radzą w niej sobie bez najmniejszych problemów.
    Oceniając dwa poznane przypadki, da się dojść do wniosku, że to nie dzieje się za darmo. Wystarczy spojrzeć na to, jak bardzo ludzcy są noszący Białe Gwizdki. Wyjątkiem jest tu Lyza, ale ją znamy tylko z retrospekcji. Bardzo zdziwiłbym się, gdyby bohaterowie ją spotkali i byłaby „taka jak na obrazkach”.

    A skoro dzieci mogą swobodnie eksplorować Otchłań (i tłumaczenie, że Reg jest potężny i tak dalej nic tu nie pomoże, bo Reg mentalnie i wizualnie również jest dzieckiem!), to znaczy że cały wątek niedostępności i grozy Otchłani jest czysto pretekstowy, przez co w praktyce nie odczuwa się tego ani przez moment.
    Nie wiem, czy w „mogą” chodziło tu o zdolności bohaterów, czy o przyzwolenie innych postaci. Pierwszego seria broni tak bezpośrednio, że nie trzeba w zasadzie nic pisać – widać jak na dłoni, co się bohaterom dzieje, co może się stać, i dlaczego dzieje się akurat tyle (szczęście też tu gra rolę). Jeśli chodzi o drugie, to bohaterowie zasadniczo uciekli, a dotychczas powstrzymać ich mogli Czarny Gwizdek i Biały Gwizdek, czyli ludzie, najogólniej mówiąc, dalecy od normalności. A sam fakt, że akurat dzieci eksplorują Abyss, nie osłabia wiarygodności na temat niebezpieczeństwa Abyssa – tak być może jest pozornie, zanim fakty dojdą do głosu, ale to wspomniany już dysonans, na którym seria stoi.

    Teraz o generalnej motywacji co do spotęgowania wrażenia bezsilności i operowania taką mocą przez serię – trochę tu też odpowiadam Diffiemu. To już jest bardziej spekulatywne, ale wydaje się, że seria zasadniczo ciągnie za sobą dwie nici przesłania. Pierwsze to podróż w nieznane z motywem odkrywania ludzkiej natury a la wspomniane już „Jądro ciemności”. Jak już wspomniałem i seria również wspomniała, Białe Gwizdki nie są normalne. Abyss zmienia ludzi, a jednocześnie ciągnie ku sobie. Być może lepiej, że bohaterowie są dziećmi, bo to może pozwoli im uniknąć zmian dzięki bardziej naiwnemu spojrzeniu na świat i tym samym utrzymać dla widza paradoksalny, ale nie dający się inaczej wprowadzić przy takich założeniach, punkt odniesienia. Ale wydaje mi się, że bardziej istotne jest tu drugie przesłanie, ekologiczne. To jest „life finds a way” w formie ekstremalnej, ale przez to dla widza egzotycznej i pozwalającej rzucić nowe spojrzenie na znane zasady. Abyss pomimo swojej magiczności splata się z uniwersalnymi prawami natury i w tym, nawet w brutalności, jest podstawowe piękno. Bardzo dobrze z tym grają wierzenia ludzi, że z Abyssa wszystko pochodzi i tam wraca. Ponownie postacie dzieci pozwalają lepiej to odkryć, jako mniej ukształtowane przez społeczeństwo i „bliższe natury”.

    Jeśli natomiast chodzi o kwestię tego, czy to właściwe pokazywać, jak fikcyjnym postaciom dzieje się źle, to jest to już bardzo ogólna kwestia filozoficzna, ale jest metoda, żeby pokazać, że nie trzymają się argumenty za tym, że to niewłaściwe. Trzeba pomyśleć o utworze metaforycznym, w którym zło dla fikcyjnych postaci odpowiada złu w rzeczywistości i przedstawienie ma na celu ukazanie tego rzeczywistego problemu. Tu chyba nie ma wątpliwości co do moralności utworu. Ale analogia jest tylko strzałką wskazującą na istotę problemu, więc usunięcie jej nie powinno niczego zmienić, jeśli zgodziliśmy się, że taki utwór nie jest niewłaściwy. Stąd wystarczy znaleźć dowolną analogię do sytuacji rzeczywistej (co nie jest trudne, jeśli spojrzymy na samą podstawę problemu), żeby stwierdzić, że to nie może być złe. Oczywiście inną sprawą jest komentarz na temat tego, co się przedstawia, ale co do tego nie widziałem bezpośrednich zarzutów.
  • Avatar
    The Beatle 25.09.2017 14:17
    Re: krótko o końcówce
    Komentarz do recenzji "Princess Principal"
    No tak… to kiedy kolejny sezon? Nie mam nic przeciwko zawiązaniu się akcji, ponieważ szczerze to nie dało się tego zrobić inaczej biorąc pod uwagę, że mieli jeden odcinek, lecz… Ostatni odcinek jest tak zrobiony jakby już w ogóle kolejny sezon był pewny, wydaje się on bardziej taką przerwą w emisji niż faktycznym zakończeniem. To może być problem, jeżeli to jest tyle.
    A że tak spytam: widziałeś też fragment po napisach? Dla mnie to wygląda na typowe rozwiązanie „przygoda dalej trwa” i nie zapowiada w żaden sposób kontynuacji. Mam przypuszczenia, że na płytach albo jako OVA umieszczone zostaną krótkie odcinki wypełniające numerację case'ów, a kontynuacja jako część dalsza może się kiedyś napisze, ale to nie są duże szanse.
  • Avatar
    The Beatle 18.09.2017 01:26
    Re: Kto waszym zdaniem zginie w ostatnim odcinku?
    Komentarz do recenzji "Princess Principal"
    Nikt.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 17.09.2017 20:46
    Komentarz do recenzji "Princess Principal"
    Na pewno w tej chwili twórcy chcieliby, żebyś tak myślał, ale czy to prawda, okaże się w następnym odcinku. Niegłupim rozwiązaniem byłoby wywrócenie tego jeszcze raz do góry nogami w retrospekcji (w znaczeniu, że  kliknij: ukryte ), więc stan obecny nie jest jeszcze taki oczywisty.
  • Avatar
    A
    The Beatle 10.08.2017 20:07
    po 5 odcinkach
    Komentarz do recenzji "Princess Principal"
    Póki co jest tak, jak mógłbym sobie wymarzyć. Dwie największe wątpliwości co do tej serii, czyli potencjalne wprowadzenie słabego głównego wątku i brak akcji, zostały rozwiane: odcinki przedstawiane są zupełnie niechronologicznie, co gwarantuje epizodyczność, i ku mojemu zaskoczeniu każdy jest wypełniony akcją. Zaburzenie chronologii jest póki co wykonane w pełni świadomie – widz ma najpierw zainteresować się pewnymi elementami obecnego stanu rzeczy, a potem otrzymać ich wyjaśnienie dzięki odcinkowi mającemu miejsce wcześniej. Dobrze napisany scenariusz sprawia, że wyjątkowo trudno jest się pogubić, a wytłumaczenia przychodzą akurat wtedy, kiedy by się chciało.

    Jak wspomniałem, zaskakuje obfitość akcji w rozmaitych wydaniach. Pościgi samochodowe, ogromne statki powietrzne, łodzie podwodne, walki w pociągu (tu się chyba spełniło marzenie scenarzysty, które spartaczono w Kabaneri) – widać póki co dominację pojazdów, ale to doskonały pretekst do nadania wszystkiemu dynamiki i trzymaniu się steampunkowego klimatu, pokazując dokonania techniki. Ale nawet w odcinkach „balowych” napięcie jest wystarczające, żeby oglądać serię w pełnym skupieniu. Wracając do klimatu, wbrew temu, czego się obawiałem, kaworyt, czyli „element magiczny” nie wydaje się antyklimatyczny – widać, że ma swoje ograniczenia, a każde jego użycie służy podniesieniu widowiskowości, a nie stosowaniu skrótu fabularnego.

    Jeśli chodzi o charaktery dziewczyn, to jestem zadowolony. Najlepiej wypadają Dorothy i Ange, które wykazują się sprytem i potrafią pokazać pazur, ale nie są przy tym „obce” dla widza. Przy Chise obawiałem się na początku, czy jej z kolei nie dotkną braki w kreacji, ale w odpowiednim momencie przedstawiono jej historię, wyjątkowo sensownie sprzedaną, jak na uzasadnienie, co robi shinobi w XIX­‑wiecznym Londynie, a też zdołano ją pokazać z bardziej ludzkiej strony. Co do księżniczki się nie wypowiem, bo nie mam konkretnego zdania, a Beatrice, choć wypada najsłabiej z grupy, potrafi sprawdzić się w momentach komediowych i wprowadzić trochę ciekawego dysonansu poznawczego swoim modyfikowalnym głosem.

    Oddaję zasłużone honory Made in Abyss, ale to jest seria nr 2 w tym niezbyt obfitym Lecie. Następny odcinek ma tytuł „case 18” (do tej pory w tej zaburzonej chronologii najwyższym numerem było 13), więc kto wie, może szykuje się tu dwusezonówka?
  • Avatar
    The Beatle 10.08.2017 19:36
    Komentarz do recenzji "Princess Principal"
    Rozumiem, że może się nie podobać, ale nie rozumiem, jak anime o szpiegach­‑dziewczynkach może zostać zniszczone przez to, że szpiegi są dziewczynkami. Chyba że środek ciężkości był w „poważnych” – powaga w takich założeniach jest faktycznie ryzykowna, ale póki co doskonale się sprawdza.
  • Avatar
    The Beatle 8.08.2017 22:31
    Re: 7/10
    Komentarz do recenzji "Kimi no Na wa"
    Nie są porównywalne w taki sposób, że cały czas piszę w kontekście pokazania, że anime nie musi być tylko dla dzieci i nie musi być niszowe. Przynależność do kina familijnego w takim ujęciu mocno osłabia argumenty. Innymi słowami, przy Spirited Away ktoś mógłby się uprzeć, że po pierwsze animacja, jak to animacja, była dla dzieci, po drugie wysoką sprzedaż zawdzięcza w dużej mierze rodzicom zaciągniętym przez pociechy do kina. Powtórzenie tego samego przy Kimi no Na wa jest już zupełnie absurdalne. Pieniądze pieniędzmi, ale gdy ktoś będzie zastanawiał się, czy warto zainwestować w kolejną superprodukcję anime nie dla dzieci, sukces drugiego filmu będzie miał dużo większe znaczenie.
  • Avatar
    The Beatle 7.08.2017 19:42
    Re: 7/10
    Komentarz do recenzji "Kimi no Na wa"
    Do Spirited Away nie ma co porównywać, a już na pewno nie w liczbach. Wszakże to film, który pod nadzorem można pokazać dzieciom i będzie im się podobał, podczas gdy Kimi no Na wa młodszych znudzi. A to ma ogromne znaczenie, jeśli chodzi o box office, bo każdemu dziecku towarzyszy dorosły na bilecie normalnym. Dlatego przytoczyłem inne przykłady filmów porównywalnych targetem i moim zdaniem otwierających szerzej medium, chociaż w obu przypadkach już nie za sprawą emisji w kinach. W każdym razie tu istotne jest, że Kimi no Na wa jest animacją i nie jest animacją dla dzieci. Aktualnie najlepiej sprzedającą się animacją nie dla dzieci w historii kina, inflację wliczywszy, jeśli uznamy, że film Simpsonów był pół na pół.

    O Netflixie można by długo pisać. Ja nie mam najlepszych przeczuć ze względu na to, że ma większe tendencje do sterowania widzami niż do współpracy z nimi. No ale zobaczymy – to sprawa długofalowa i zanim poznamy efekty, na pewno coś ładnego zostanie ufundowane, więc anime jako takie nie straci.

    A rosół… easy to learn, difficult to master.
  • Avatar
    The Beatle 5.08.2017 14:01
    Re: Recenzje tanuki
    Komentarz do recenzji "Kyoukai no Kanata"
    Takie niskie wartości? Skąd te dane, jeśli można spytać, bo wierzyć mi się chce?
  • Avatar
    A
    The Beatle 29.07.2017 20:02
    Arrivederci Vaticano
    Komentarz do recenzji "Vatican Kiseki Chousakan"
    Komuś za sterami chyba się pomyliły tytuły, bo  kliknij: ukryte  to raczej domena czegoś pokroju Hellsinga i wszystko powinno mieć miejsce w atmosferze krwi zalewającej ekran, strzelania z dwumetrowych karabinów snajperskich, szaleńczych okrzyków oraz wytrzeszczonych oczu. W każdym razie to na pewno nie jest materiał na Kryminalne Zagadki Watykanu, jakkolwiek tolerancyjnym by się nie było na japońskie pojęcie o wyobrażeniu. Dwóch biszów w sutannach właśnie  kliknij: ukryte  Już pal licho religię – to jest bezczeszczenie dzieła sztuki.

    Ja wysiadam. Mógłbym zostać i trochę się pośmiać, bo przy czwartym odcinku pozostało już tylko to, ale naśmiewanie się z czyjegoś upośledzenia jest co najmniej niegrzeczne.
  • Avatar
    A
    The Beatle 29.07.2017 03:00
    7/10
    Komentarz do recenzji "Kimi no Na wa"
    Jakoś tak się złożyło, że twórczość Makoto Shinkaia poznałem od deski do deski. Każdy film, któremu można przypisać jego pełne autorstwo, zmaga się z tym samym problemem: Shinkai nie potrafi w przekonujący sposób sprzedać swoich pomysłów – brakuje mu odpowiedniego twórczego słownika, bądź też sam gubi się w tym, co chce powiedzieć. Dlatego za każdym razem powtarzam, że przydałby się mu partner­‑scenarzysta, który wiedziałby, jak pewne rzeczy nazwać, inne przetłumaczyć, a jeszcze inne wybić autorowi z głowy. Shinkai wydaje się jednak ponad wszystko stawiać sobie niezależność i chce sam sobie być sterem, żeglarzem i okrętem, czym kastruje się jako potencjalnego twórcę czegoś wielkiego.

    Tu wchodzi Kimi no Na wa. To film inny niż poprzednie, bo skrojony na miarę możliwości Shinkaia jako scenarzysty i pod wieloma względami skazany na powodzenie. Autor dobrze zdawał sobie z tego sprawę, zdawali sobie sprawę również producenci, bo, nie oszukujmy się, znaczną część komercyjnego sukcesu film zawdzięcza odpowiedniej akcji reklamowej. Tak powstał tytuł wzorcowy, bo nie silący się na jakiekolwiek odstępstwa i rewolucje. W centrum wydarzeń jest para nastolatków w wieku doskonałym dla pozyskania jak najszerszej widowni, tematyka obraca się wokół uwielbianego przez Japończyków losu i przeznaczenia, ale też bliskich Japonii katastrof naturalnych; jest po trochu wszystkiego i im dłużej się przyglądam, tym mocniej utwierdzam się w spostrzeżeniu, że to przekrój przez istotę anime jako japońskiej animacji. Japońskiej.

    Animacji. Bo strona graficzna filmu jest absolutnie zapierająca dech w piersiach. Nie ma co się tu rozpisywać, jest to po prostu absurdalnie dobre. Początkowo miałem obawy, że przegapię fabułę, wpatrując się w tła, i faktycznie tak się stało, ale ostatecznie „jakoś to zadziałało” – obudziłem się akurat wtedy, kiedy Taki obudził się w ciele Mitsuhy. Wątpię, żeby to był zamierzony efekt, ale na pewno zrobił wrażenie.

    Problem jest tylko jeden: to film bardzo zamknięty. Nie sprawia widzowi trudności i przyciąga przed ekran, ale nigdzie nie wychodzi poza swoje ramy, bo łapanie szerszego kontekstu odbywa się praktycznie podświadomie, a dominującym wrażeniem po seansie jest płytkie „podobało mi się”. To sprawia, że anime nie może zostać nazwane pełnoprawnym dziełem kultury, a jego rola sprowadza się do używki. Taki jest wynik posiadania twórcy­‑kastrata, który może i śpiewa ładniej i ciekawiej od innych, ale niczego specjalnego nie spłodzi. Jeśli spojrzeć na to nieco szerzej, można jednak stwierdzić, że film sam w sobie jest nieistotny; wystarczy wydźwięk, który przynosi. To odważne przedsięwzięcie produkcyjne, po raz kolejny i jeszcze mocniej pokazujące, że anime to nie tylko bajki dla dzieci i nisza otaku. Należy spodziewać się, że tak jak kiedyś Akira i Mononoke Hime, Kimi no Na wa przetrze nowe szlaki i przyczyni się do ewolucji anime jako medium.
    A co w końcu z tym konkretnym tytułem? Wyszedł, udał się, tak jak może udać się rosół. Dobra robota.
  • Avatar
    The Beatle 19.07.2017 20:39
    Re: odcinek 2
    Komentarz do recenzji "Vatican Kiseki Chousakan"
    Wpadłem. Gdyby odpowiednio to pokazali, byłby to fakt; teraz jednak ma status domysłu o cechach usprawiedliwiania na siłę śmiesznej prezentacji.
  • Avatar
    The Beatle 18.07.2017 22:32
    Komentarz do recenzji "Isekai wa Smartphone to Tomo ni"
    Jeszcze nie wskrzesza.
  • Avatar
    The Beatle 16.07.2017 19:59
    Re: Code Geas przez Valvrave
    Komentarz do recenzji "Princess Principal"
    Niestety nie są to dobrze napisane twisty
    To znaczy?
  • Avatar
    The Beatle 16.07.2017 11:14
    Re: >franczyza
    Komentarz do recenzji "Little Witch Academia [2017]"
    Dokładnie to oznacza „media franchise”.
  • Avatar
    A
    The Beatle 16.07.2017 01:18
    odcinek 2
    Komentarz do recenzji "Vatican Kiseki Chousakan"
    Takie tam tylko spostrzeżenie, bo pełną opinię będę miał wyrobioną po skończeniu pierwszej „sprawy”.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 16.07.2017 01:12
    Komentarz do recenzji "Shoukoku no Altair"
    A ja się zastanawiam, czy oni w ogóle do końca chcą ciągnąć wątek tego złego ministra. Bo jego błędy błędami, ale kreacja postaci jest z nimi zaskakująco spójna. W drugim odcinku mogliśmy popatrzeć, jak wygrywa w szachy z… jakimś chłopczykiem. No geniusz. Albo to jest jakiś kontrast, żeby kolejny przeciwnik wyglądał groźniej, albo to podwójna głupota.