Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

The Beatle

  • Avatar
    The Beatle 19.05.2015 21:13
    Komentarz do recenzji "Durarara!!x2 Shou"
    Niektórzy wychodzą z bazowego 10 i odejmują po punkciku za każdą ogólną wpadkę, która sobie na to zasłużyła. No a potem niby ta ósemka sugeruje ścisłą czołówkę pod względem graficznym, przy czym w rzeczywistości jest inaczej, bo to ledwie średnia. Drrrx2 to raczej takie 5/6 (chyba jednak bliżej 5, bo standardy się podwyższają).
  • Avatar
    The Beatle 12.05.2015 13:39
    Komentarz do recenzji "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka: Familia Myth"
    No to mamy różnicę w definicjach. Ciężko tu cokolwiek dalej rozstrzygać, bo nie ma rzetelnych źródeł w tym zakresie, a jedynie fanowskie zestawienia również różniące się opiniami. Wnioskuję, że w Twojej definicji Tachibana Kanade, Ayanami Rei, czy Shiina Mashiro też są dandere. Na tle różnych internetowych zestawień to dość ekstremalny pogląd, choć i takie się widuje – problem tylko polega na tym, że wówczas grupa kuudere okazuje się jakimś dziwnym zlepkiem postaci, których nigdy nie klasyfikowałbym do typów -dere (w stylu Holo, czy C.C.)
  • Avatar
    The Beatle 12.05.2015 13:13
    Komentarz do recenzji "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka: Familia Myth"
    Zimna tak (i tę cechę tu mamy), nieprzyjazna ani wroga niekoniecznie. Kluczem jest tu obojętność i wycofanie, przynajmniej z początku, a wszelka agresja jest raczej działaniem typu tsun-. Z cech fizjologicznych kuudere ma zazwyczaj ciężkie powieki i dalekie, lekko nieobecne spojrzenie (tu występują). Gdybyśmy mieli do czynienia z dandere, bohaterce szkliłyby się oczy i rumieniłaby się w stopniu wyraźnie zauważalnym.
  • Avatar
    The Beatle 12.05.2015 12:47
    Komentarz do recenzji "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka: Familia Myth"
    Bohaterka jest cicha i wycofana przez swój sposób bycia, a nie nieśmiałość, wiec nie ma podstaw do nazywania jej dandere. Nie widać u niej trudności w nawiązywaniu relacji międzyludzkich (jedynie jakąś zdawkowość), nie unika głównego bohatera (uciekanie jest raczej domeną Bella), a do większości spraw ma nastawienie o treści „aha”. Modelowa kuudere.
  • Avatar
    The Beatle 11.05.2015 23:44
    Komentarz do recenzji "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka: Familia Myth"
    Samica alfa (nie, nie Hestia – Hestia to pakiet startowy) to w 100% kuudere, więc o ile -dere nie okaże się być jakąś zaborczą częścią charakteru, Bell może sobie mieć harem dowolnej wielkości, a dodatkowo nawet reverse harem jako alter ego, a dziewczyna nie powinna się przejąć. No ale tego w animowanej reklamie Light Novel możemy się już nie doczekać.
  • Avatar
    The Beatle 6.05.2015 21:24
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    Jeśli wyeksponowaliby to w znaczący sposób, pojawiłyby się głosy, że realizm wziął w łeb, bo ledwo co klub sobie potrenował i już wyczynia cuda. W taki sposób, jaki mamy obecnie, nie wyglądało to, jak gdyby występ celowo pominięto, a wiarygodność została. Poza tym wydaje mi się, że serii dość daleko do idolkowego schematu, gdzie występ musi być odpicowany, żeby nadgonić ewentualne braki fabularne. Tu nacisk raczej kładzie się na coś innego. Nie uważam, że wyszło idealnie, ale daleko mi do krytyki.
  • Avatar
    The Beatle 6.05.2015 17:50
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    Szykuje się najlepsze slice of life ostatnich lat.

    Może mieć ciężko przy niedawnym Shirobako.

    A link do utworu z Hibike przypomniał mi o pewnej kwestii. W pokazanym fragmencie występu było widać i słychać dzwonki lub jakieś pochodne instrumenty, a nie przypominam sobie, żeby wcześniej poświęcono im jakąś uwagę. Mogłem coś przeoczyć, ale troszkę mnie to zdziwiło.
  • Avatar
    The Beatle 5.05.2015 22:32
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    A JAK PRZYCHODZI CO DO CZEGO TO TEGO WYSTĘPU NIE POKAZANO.


    Hmm… dziwne. W mojej wersji był od 20:47 do 21:58.
  • The Beatle 5.05.2015 22:13:24 - komentarz usunięto
  • Avatar
    The Beatle 4.05.2015 23:48
    Re: niezły straszak
    Komentarz do recenzji "Mushishi"
    Początkowe odcinki obiecywały coś w rodzaju wiedźmina­‑egzorcysty­‑dr.House'a, wędrownego pogromcy wampirów/potworów/demonów. I podejrzewam, że autorowi mangi też początkowo przyświecała taka idea.

    A potem do autorki przyszli smutni panowie w garniturach i powiedzieli, że tak być nie może…

    Nie. Anime jest wyjątkowo wierną adaptacją mangi, a ta od samego początku do samego końca jest mocno kontemplacyjna. Tam nie ma miejsca na akcję z fantazyjnymi potworami w tle. Całe anime przedstawia najróżniejsze ludzkie problemy, czasem wyjątkowo proste i uniwersalne, a mushi pełnią tu rolę medium, które te problemy jest w stanie ubarwić i zaciekawić widza. A „początkowe odcinki” nie mają tu nic do rzeczy, bo mangi nie ekranizowano zgodnie z kolejnością jej rozdziałów.
  • Avatar
    The Beatle 4.05.2015 23:37
    Re: niezły straszak
    Komentarz do recenzji "Mushishi"
    zwyczajnie Artland ekranizował około jednego czasem pół lub dwa rozdziały na jeden odcinek dodając więcej przerw na pokazywanie pejzaży


    Zawsze była formuła jednego rozdziału na odcinek. Nie było przypadku, kiedy zekranizowaliby pół lub dwa.
  • Avatar
    The Beatle 4.05.2015 20:39
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    Więcej na kolejne zaczepki nie odpowiadam, bo widzę, że wyłącznie z laikami mam tu do czynienia.


    Och, jak dobrze, że przed dokładnym czytaniem rzucił mi się w oczy ten fragment, bo zaoszczędziłem trochę swojego czasu. Rzadko kiedy jest okazja „odwdzięczyć się” komuś, kto tak traktuje swojego rozmówcę i w ten sposób próbuje ucinać dyskusję. Tutaj jednak mam sposobność, żeby najzwyczajniej nie przeczytać Twojego komentarza, jakakolwiek by nie była jego treść i dać Ci tego świadomość. :)
  • Avatar
    The Beatle 4.05.2015 19:24
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    Założyłem, że to konkludujące cały komentarz stwierdzenie odnosi się do muzyki ogólnie. Skoro później pojawia się ogólne porównanie do łyżwiarstwa figurowego, to ciężko mówić o szczególnym przypadku (a swoją drogą ja nawet nie tyle mam wątpliwości, co jestem przekonany, że jazda łyżwiarza może o czymś opowiadać – to sport, który ma swoje korzenie m.in. w balecie, więc przekazywanie jakiejś historii jest mu przypisane). Jeśli jednak było inaczej i za „muzyka” stało „muzyka poważna w Shigatsu”, to rzeczywiście kwestia improwizacji nie jest zasadna, bo takie nie pojawiły się w anime.

    w muzyce klasycznej w ogólności [...] nie ma miejsca na improwizację

    Beethoven wykonywał improwizacje, jak wielu jemu podobnych. Czyżby jedna z bardziej znamienitych figur w muzyce poważnej nie miała w niej miejsca?

    Jeśli kiedyś usiądziesz nad pięciolinią i spróbujesz rozpisać utwór na kilkadziesiąt instrumentów, to wtedy zrozumiesz, że bardziej przyda ci się do tego matematyka, niż plastyka.

    Moja wyobraźnia jest na tyle rozwinięta i zgodna z rozsądkiem, że nie muszę siadać i rozpisywać utworu, żeby zrozumieć, jak jest to złożone i jak bardzo pomaga tam zastosowanie matematyki w większości przypadków. Mój punkt to, że matematyka nie jest warunkiem koniecznym to zaistnienia muzyki.

    Po trzecie, skoro moje stwierdzenie, że „muzyka ma więcej wspólnego z matematyką, niż z plastyką”, kłóci się twoim zdaniem z ideą improwizacji w muzyce, to wytłumacz mi proszę, w jaki sposób muzyczna improwizacja objawia się w sztukach plastycznych?

    Nie widzę powiązania logicznego między częściami tego zdania.
    Jeśli miałbym odpowiedzieć w zgodzie z prawdą, odpisałbym: muzyczna improwizacja nie ma odpowiednika w sztukach plastycznych, bo te wyłączają artystę w funkcji medium pomiędzy autorem dzieła, a jego odbiorcami (pomijam wymykające się temu kryterium instalacje). Natomiast muzyka wykonywana na żywo wymaga zaangażowania artysty, a w przypadku improwizacji artysta ten jest jednocześnie autorem.
    Tak czy siak, niezbyt rozumiem, gdzie ta odpowiedź ma nas doprowadzić.

    Chciałbym jeszcze wrócić na główny tor dyskusji i dopowiedzieć, że nie podoba mi się takie ujęcie muzyki jako rzemiosła i wydaje mi się ono niezgodne z rzeczywistością. Muzyka jest sztuką, a sztuka przekazuje jakieś uczucia. W tym przypadku źródła uczuć są dwa: kompozytor i wykonawca. O ile wpływ artysty na utwór nie jest duży, to jednak występuje – sam znam liczne wykonania tych samych utworów mające zupełnie inny wydźwięk emocjonalny.

    W Shigatsu została uwydatniona część interpretacyjna muzyki i nie widzę w tym nic złego. Czy widownia rzeczywiście mogła usłyszeć zmiany nastroju grającego? Zapewne nie ze stuprocentową trafnością, ale znając dobrze dany utwór co bardziej doświadczeni słuchający pewnie byli w stanie wyłapać różnice. Nawet jeśli rzeczywistość nie odnotowuje podobnych przypadków, wspomniane anime nie dawało komunikatu „wszystko zostanie przedstawione z ekstremalnym realizmem”. Tytuł zachowuje wewnętrzną spójność i to jedyny aspekt, który tu można ocenić.
  • Avatar
    The Beatle 4.05.2015 10:02
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    Zresztą, muzyka ma więcej wspólnego z matematyką, niż z plastyką, więc utwory naprawdę są przede wszystkim odpowiednio konstrukcyjnie zaplanowane, a nie są jakimś strumieniem emocjonalnej świadomości kompozytora. Wszystkie dźwięki muszą się w końcu ze sobą zgrywać w czasie i harmonizować.


    Powyższe stwierdzenie zdaje się negować miejsce wszelkich improwizacji w muzyce. A gdyby niejaki Don Van Vliet jeszcze żył, zapewne zastanawiałby się, o co chodzi w matematyce, zgraniu w czasie i harmonizowaniu.
  • Avatar
    The Beatle 30.04.2015 23:55
    Re: Cud, miód i muzyka^^
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    Czyli dokładnie te serie, które są źródłem wysokiej reputacji KyoAni ^^


    A mnie się wydawało, że źródłem tej reputacji jest niejaka Haruhi. Do tego Lucky Star czy K­‑ON – Clannady się tu raczej chowają w kwestii popularności, sprzedaży i pieniędzy, które zarobiło studio.
  • Avatar
    The Beatle 30.04.2015 00:01
    Re: Cud, miód i muzyka^^
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    ale… to w końcu KyoAni – oni potrafią zepsuć wszystko

    Już któryś raz widzę taką teorię i po raz kolejny pytam: czym sobie to studio zasłużyło na tego typu opinię? Rzeczywiście zepsuło jakikolwiek materiał poza Chuunibyou 2?
  • Avatar
    The Beatle 22.04.2015 22:03
    Komentarz do recenzji "Nihon Anima(tor) Mihon'ichi"
    Oj, nie. To nie tak, że uważam ME!ME!ME! za złe. Plasuje się tak między dobrym a przeciętnym i do zachwytów mi daleko, ale oglądanie w żadnym wypadku nie jest uciążliwe. Przy takiej efektowności i krótkim czasie trwania musiałoby być wybitnie niestrawne, żebym miał się do czegokolwiek zmuszać.

    Za Evangelionem rzeczywiście nie przepadam, choć doceniam niektóre jego elementy. To jednak dosyć rozległa kwestia. Do (nie-?)sławnego reżysera mam raczej neutralne podejście (liczę, że w filmach ostatecznie zreflektuje się i da serii rozsądne zakończenie), więc jego rola producenta wykonawczego jest mi dla odbioru obojętna.

    Mogłabyś rozwinąć, o co chodzi z Obake­‑chan? Przyznam, że niespecjalnie przykładałem się do szukania jakichś ukrytych sugestii, bo uznałem to za przyjemną komedię ze zdrowym „retro” poczuciem humoru.
  • Avatar
    The Beatle 22.04.2015 16:11
    Re: Ep3
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
     kliknij: ukryte 
    CHAMSTWO!


    Z życia wzięte.
  • Avatar
    The Beatle 21.04.2015 16:16
    Komentarz do recenzji "Nihon Anima(tor) Mihon'ichi"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 19.04.2015 17:22
    Komentarz do recenzji "Nihon Anima(tor) Mihon'ichi"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 19.04.2015 12:18
    Komentarz do recenzji "Nihon Anima(tor) Mihon'ichi"
    Memories nie zaliczałbym już do krótkiego metrażu, ale średniego. Nie chodzi tylko o bezmyślne zaszufladkowanie, ale widać tam sposób przedstawienia historii i rozwiązania fabularne, których nijak nie można porównać do krótkometrażówek.

    Ani*Kuri15 jest samo w sobie wyzwaniem, bo przedstawienie czegokolwiek zapadającego w pamięć w czasie jednej minuty to niełatwa sprawa. Mniej więcej połowa historii wychodzi dokładnie taka, jak można by się spodziewać: jakieś mniej lub bardziej ambitne graficznie obrazy i nic poza tym. Natomiast druga połowa już coś sobą prezentuje i wywołuje podziw samym faktem posiadana tak krótkiego czasu. Dla mnie szczególnie wyróżniające się jest Ohayou, któremu jako osobnemu tytułowi wystawiłbym najwyższą notę. Zdecydowanie najgenialniejsza w swojej prostocie minuta w japońskiej animacji. Listę płac dla konkretnych dzieł specjalnie sprawdzałem po seansie, ale Kon był tu więcej niż oczywisty.

    W odniesieniu tych samych zarzutów do Nihon Animator: dla mnie właśnie ta seria jest dość bezpostaciowa. Nie widać w niej żadnej celowości poza pokazaniem różnorodnych typów animacji. Większość historii ma ciekawy pomysł przewodni, któremu pod żadnym względem nie dorównuje jego wykonanie. Do tego część pozycji nie pokazuje żadnej fabuły (a czasu mają zdecydowanie więcej niż minutę). O ile takie until You come to me. jestem jeszcze w stanie przeboleć, to zupełnie nie rozumiem, co tu robi zbiór klatek z Gundama. W zasadzie do tej pory tylko 4 tytuły ze zbioru oceniłbym jednoznacznie pozytywnie: 20min…, Tomorrow from there, Kanón oraz The Diary of Ochibi. Na 18 to dość kiepski wynik, chociaż reszta w większości nie jest zła, a nijaka.

    ME!ME!ME! jest może i znakiem rozpoznawczym – w końcu wywołało spory odzew w internecie – ale na pewno nie nazwałbym go wyróżniającym serię. Za pierwszym razem mi się spodobało, ale po zapoznaniu się ze słowami piosenki moja interpretacja się posypała.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 19.04.2015 10:12
    Komentarz do recenzji "Nihon Anima(tor) Mihon'ichi"
    Powinnaś zobaczyć Genius Party (widzę, że Ani*Kuri15 już widziałaś). Moim zdaniem obydwa swoją pomysłowością i wykonaniem wypadają lepiej niż Animator Expo, które naprzemiennie zalicza wzloty i upadki, choć ostatnio jest już na dobrej drodze do dorównania poprzednikom.
  • Avatar
    The Beatle 14.04.2015 17:48
    Komentarz do recenzji "Arslan Senki [2015]"
    Animacja fajna

    W którym miejscu? Ja w drugim odcinku widziałem mnóstwo przeskoków między klatkami kluczowymi, jakby nagle osoby odpowiedzialne za pośrednie odeszły ze studia i zatrudniono tam jakichś przybłędów. Budżet serii jest taki, że aż mi się smutno robi, a na domiar złego z tym odcinkiem chyba ledwo się wyrobili w terminie. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze w tym sezonie zobaczymy ze dwa recapy. Ogólnie bardzo porwane i daleko temu do „fajne” No chyba, że „animacja” to inne określenie na projekty postaci, jak to często bywa, chociaż i tu można by się spierać. A nie wspomnę o proporcjach, kontroli jakości (niektóre statyczne ujęcia z końmi dawały do myślenia na temat praw fizyki) i… tak, CG. Jaka piękna katastrofa.
  • Avatar
    The Beatle 10.04.2015 21:25
    Komentarz do recenzji "Kanojo to Kanojo no Neko"
    Jedynym wcześniejszym dziełem Makoto Shinkaia jest Tooi Sekai (pomijając praktycznie niedostępne już Kakomareta Sekai). Nie uwierzę Ci, jeśli napiszesz, że według Ciebie wypada to graficznie lepiej.
  • Avatar
    The Beatle 9.04.2015 20:56
    Komentarz do recenzji "Etotama: Eto Tamashii"
    To anime jest głupie. I niektóre żarty są na takim poziomie że zastanawiam się czy nie obrażają inteligencji widza.


    Jak tak możesz pisać, desudesu!