Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

The Beatle

  • Avatar
    The Beatle 10.12.2014 23:50
    Re: Zakończenie
    Komentarz do recenzji "Hitsugi no Chaika: Avenging Battle"
    No nic, Kamijanie. Chyba nie dojdziemy do konsensusu, bo nie zamierzam zmieniać swojej intuicji w kwestii wprowadzania nazw własnych obcego pochodzenia do języka polskiego tylko dlatego, że ktoś ma na to, jego zdaniem, lepszy pomysł, w dodatku dość słabo uargumentowany. Chaika pozostanie dla mnie Chaiką i raczej nic mnie od tego nie odwiedzie. Na całe szczęście reszcie moich rozmówców to nie przeszkadza, choć natknięcie się na taki punkt widzenia było dość pouczające.
  • Avatar
    The Beatle 10.12.2014 22:58
    Re: Zakończenie
    Komentarz do recenzji "Hitsugi no Chaika: Avenging Battle"
    Znam bardzo dobrze, choć nie jest to powiedzenie. Za takowe można by uznać jedynie fragment „Polacy nie gęsi (i swój język mają)", bo całe zdanie jest rzadko przytaczane. Są to natomiast słowa Mikołaja Reja użyte w bardzo ścisłym kontekście – jako apel o włączenie języka polskiego do twórczości poetyckiej na równi z łaciną dominującą w tamtych czasach. Ktoś sobie to później wyrwał z tego kontekstu i zinterpretował po swojemu, ale świadczyło to raczej o ignorancji tej osoby, więc nie zamierzam się temu przychylać.

    Owszem, rosyjskie nazwy mają polskie transkrypcje, jak również transkrypcje angielskie, czy japońskie. W przypadku słowa „Chaika” używam takiej formy, a nie „Czajki”, gdyż ta pierwsza wydaje mi się bardziej estetyczna, a nie poczuwam się do śmiesznego nawyku robienia amatorskich tłumaczeń wszystkich słów obcego pochodzenia. Uwagę uznaję za drobne czepialstwo i mam nadzieję, że wyjaśniłem swoje zapatrywanie na tę kwestię. :)
  • Avatar
    A
    The Beatle 10.12.2014 22:25
    Zakończenie
    Komentarz do recenzji "Hitsugi no Chaika: Avenging Battle"
    Nie zgodzę się z przedmówcami w kwestii zakończenia Chaiki.

     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 10.12.2014 17:54
    Re: Piosenka
    Komentarz do recenzji "Higurashi no Naku Koro ni"
    Piosenka jest na wspomnianym image albumie, a poza tym występuje jako ending w Kaku.
  • Avatar
    The Beatle 17.11.2014 22:09
    Re: Akatsuki
    Komentarz do recenzji "Log Horizon 2"
    Wydaje mi się, że ona nigdy nie była jakaś wspaniała. Raczej rzadko walczyła z graczami, a jeśli już, to zgodnie z taktykami protagonisty, które to zazwyczaj przeważały szalę zwycięstwa.

    Wolę, gdy głównym czasem coś nie wyjdzie, niż gdy mają na siłę „założony” plot armour – wychodzi bądź co bądź bardziej realistycznie.
  • Avatar
    R
    The Beatle 13.11.2014 15:20
    ...
    Komentarz do recenzji "Mahouka Koukou no Rettousei"
    Chciałbym, jak to zwykle bywa, doczepić się do paru rzeczy – mówię bez ogródek.

    Po pierwsze, recenzent był może nie tyle niekompetentny, co niestaranny kwitując cały soundtrack serii „najprościej mówiąc kiepski dubstep”. Po szybkim przesłuchaniu znalazłem tylko 4 utwory z elementami gatunku dubstep. Czy kiepski czy nie, odłożę na bok, bo nie chcę tego rozstrzygać. Natomiast przy kilkudziesięciu utworach, 4 to dość słaba miara całości. No chyba, że wg piszącego cała elektronika podpada pod kategorię dubstepu – wtedy jednak muszę zarzucić niekompetencję. OST filmu Paprika też można by tak sklasyfikować stosując podobne rozumowanie. Muszę oddać, że rzeczone utwory w Mahouce były dość często pojawiającymi się motywami, ale zdecydowanie nie zdominowały reszty elektroniki, jak również muzyki filmowej i wpływu innych gatunków.

    Po drugie, zastanawia mnie ogólna krytyka OP/ED. Szczególnie pierwszy OP jest wykonywany przez tę samą artystkę, jak również podobnie skomponowany do openingu SAO, który to według tego samego recenzenta „miał w sobie to coś, co sprawiało, że słuchało się go z przyjemnością”. Przyznam, że SAO miało może bardziej chwytliwy wokal, ale ścieżka rytmiczna zdecydowanie lepiej prezentowała się w Mahouce. Pod innymi względami wypadły niemal identycznie, wiec nie wiem, skąd ta nagła zmiana opinii.

    Biorąc te dwie kwestie razem, dochodzę do wniosku, że wystawienie oceny w kategorii „muzyka” robione było nieco przymusowo, a na pewno nierzetelnie. Muzyka była zdecydowanie najbardziej dopracowaną stroną tego anime. Możliwe jednak, że po wspomnianych kilku głębszych miły szum w uszach zakłócał doznania dźwiękowe recenzenta i stąd wynikła cała sytuacja.

    Do reszty w zasadzie nie mam zastrzeżeń (może też nie do końca rozumiem, dlaczego postaci oceniono lepiej niż fabułę, podczas gdy większość krytyki spadała na postaci właśnie), bo mogę w pełni zgodzić się z przedstawionym punktem widzenia, choć mam o Mahouce nieco lepszą opinię. Nawet będąc świadomym wszechmocy TaSTUyi, idąc za pewnym przykładem „zignorowałem tę część jego charakteru i cieszyłem się wariactwami, jakie wyprawiał na ekranie”. W tym wypadku były to wariactwa polityczno­‑wojenne.

    (Odnosząc się do recenzenta miałem na myśli podmiot wypowiadający się w recenzjach tej oraz SAO. Proszę nie odbierać tego osobiście, chyba, że użytkownik chce być mocno utożsamiany ze swoimi recenzjami.)
  • Avatar
    The Beatle 30.10.2014 17:02
    Re: Japońskie anioły nie mają płci?
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    A jest jakiś głębszy sens w zastanawianiu się nad płcią?
    Skoro autorzy nie wykładają nam tego wyraźnie, wydaje mi się, że nie ma sensu ograniczać się do takiego czarno­‑białego podziału stosującego się do ludzi, szczególnie, że anioły przedstawione w anime wydają się funkcjonować inaczej niż ludzie. Wyglądają jak wyglądają i to jest fakt. Mogą mieć seiyuu męskich i żeńskich, to też fakt. Natomiast nawet zestawienie tego o niczym nie świadczy, bo w takim a takim systemie fantasy anioły mogą być bezpłciowe albo posiadać więcej niż 2 płci. I chyba Japonia sama w sobie ma tu małe znaczenie, bo przedstawionemu światu bliżej do fantastyki zachodniej.
  • Avatar
    The Beatle 27.10.2014 22:09
    Re: Odc. 4
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    No, oczy były takim ukrytym geniuszem. :D

    Również bardzo mi się podoba czerpanie garściami z fantasy wszelakiego, a także (co widać szczególnie w dzisiejszym odcinku) umiejętne manewrowanie bohaterami i zdarzeniami, tak, że cały czas coś się dzieje na ekranie, postaci mają możliwość prezentowania się z różnych stron, a nie jest to jakoś wymuszone. Jeśli jeszcze doda się do tego specyfikę bohaterów i komizm, to miejscami wychodzi taki „Snatch” na miarę anime.
  • Avatar
    The Beatle 24.10.2014 18:15
    Re: ocena
    Komentarz do recenzji "Uchuu Senkan Yamato 2199"
    Mógłbyś rozwinąć z fizyką? Zazwyczaj jestem wyczulony na takie rzeczy i tutaj nic specjalnie nie rzuciło mi się w oczy – dość dobrze tłumaczyli mechanizmy działania i nie było to sprzeczne z obecną wiedzą naukową (WARP jest wprawdzie tylko śmiałą hipotezą, ale nie wyklucza się możliwości istnienia i bez takiego udogodnienia nie dałoby się skonstruować fabuły). Podobno zresztą konsultowali się z ekspertami przy wszystkich sprawach związanych z przedstawioną techniką. Jedyne, do czego mógłbym się ewentualnie przyczepić to dość mała skala statku w porównaniu do jego celu i możliwości – wszystko wydawało się zbyt „kameralne” na tak ważną ekspedycję.
  • Avatar
    R
    The Beatle 19.10.2014 17:20
    Komentarz do recenzji "Zankyou no Terror"
    O jaki poważny błąd w animacji (dziesiąty akapit) chodziło recenzentce? Domyślam się, co to może być, ale proszę nie zostawiać czytającego w niepewności. :P
  • Avatar
    The Beatle 25.09.2014 22:45
    Re: Odc. 12
    Komentarz do recenzji "Space Dandy 2"
    Odcinek był w całości parodią filmów „Rashomon” Akiry Kurosawy oraz (w mniejszym stopniu) „12 Angry Men” Sidneya Lumeta. Bez znajomości powyższych, wyrokowanie, o czym to było i co się właściwie stało, może jest nie tyle nieuzasadnione, co oparte na samej intuicji. Nie twierdzę, że to błąd, ale odcinek był kierowany przede wszystkim do osób, które filmy widziały (a czy to dobrze, czy źle dla serii, to już inna sprawa).

    P.S. Bardzo polecam obydwa filmy, bo to zdecydowanie najwyższa kinowa półka. Stare, bo stare, ale fabularnie cudowne.
  • Avatar
    The Beatle 25.09.2014 15:52
    Re: wat.
    Komentarz do recenzji "Glasslip"
    A to racja, nie pokazywał tylu bezsensów, ale raczej przez to, że nie wgłębiał się w szczegóły, a nie to, że był jakiś niesamowicie dobry. :P

    Co do tego, czym mógłby być… jest to  kliknij: ukryte , więc mogłoby też tak być od początku i, nie powiem, z rozpoczęciem serii tego oczekiwałem.
  • Avatar
    The Beatle 24.09.2014 22:40
    Re: Dialog z historią
    Komentarz do recenzji "Nobunaga Concerto"
    *„podróżami” => „podróżami w czasie”
  • Avatar
    The Beatle 24.09.2014 22:34
    Re: wat.
    Komentarz do recenzji "Glasslip"
    Dwunasty odcinek wnosił do pseudofabuły tytułu jeszcze mniej niż dowolne 5 minut poprzednich odcinków. Co do realizacji, nie wiem, o jakie konkretnie elementy chodzi, ale nie widziałem wielkich zmian.

    A te pytania (i jeszcze wiele innych) chyba nie mają odpowiedzi i nie oczekiwałbym jej w ostatnim epku. Glasslip to bardzo delikatnie i wdzięcznie przedstawiony bałagan.
  • Avatar
    A
    The Beatle 24.09.2014 22:12
    Dialog z historią
    Komentarz do recenzji "Nobunaga Concerto"
    Z całą pewnością mówię, że pomimo swoich niedoskonałości, jest to szczególne anime. Przedstawiona opowieść jest prosta i może nawet wydać się toporna, ale w tej prostocie zawiera swój przekaz: jest to wiadomość dla obecnego pokolenia (głównie, ale nie tylko) Japończyków od reprezentacji starej, tradycyjnej mentalności opierającej się na czasem innych wartościach. Jak wytłumaczyć nastolatkowi sposób myślenia ludzi z przeszłości? Umieścić go w przeszłości właśnie. Działa to też w drugą stronę, gdyż świeże spojrzenie na pewne sprawy umożliwia lepsze ich rozwiązywanie i stosowanie metod oszczędzających czasu, środków, a nawet ryzyka. To innowacja napędza postęp. Tu przedstawiona jest dość wyraźnie, gdyż paręset lat różnicy daje o sobie znać w podejściu do świata, ale sprawdza się znakomicie. Nie widać znanego z innych dzieł kultury zagubienia związanego z podróżami, co stanowi nietypowy, „inny” pogląd i dodaje wszystkiemu jeszcze więcej niezwykłości. Czytając między wierszami i patrząc na to bardziej ogólnie, można dostrzec taki przekaz, choć wchodząc w szczegóły zapewne natkniemy się na drobną naiwność.

    Główny bohater z początku może wydawać się denerwujący, co jest dość zrozumiałe. „Zwykły”, niczym nie wyróżniający się, prostacki ignorant. Po rozwinięciu postaci (przez pierwsze kilka epków trzeba przebrnąć z motywacją) widać jednak, że nie działa to tak, jak wygląda. Owszem, podejście bohatera jest prostackie, ale czasem prowadzi do świetnych efektów. Dodatkowo, choć nie jest to eksponowane, gdzieś przewija się pewien geniusz w działaniach chłopaka. Od geniuszu do szaleństwa jest niedaleka droga i potwierdzał to prawdziwy Nobunaga znany z historii oraz legend. Dlatego też w tym przypadku właściwa postać jest na właściwym miejscu.

    Ostatnia kwestia to grafika. Tytuł dzielnie podjął się walki ze złą opinią na temat techniki rotoskopowej i… jak dla mnie odniósł na tym polu mały sukces. Nie jest to do końca to, czego mogłoby się oczekiwać (a już na pewno nie szczyt możliwości), ale miejscami bywa bardzo ładnie i widać ogromny potencjał w stosowanych ujęciach. Wystarczy poczekać na kolejnego odważnego reżysera, który podejmie się ujarzmienia rotoskopu i wyciśnięcia z niego każdej kropli. Tym razem przy wysokim budżecie i dobrym pomyśle.
  • Avatar
    R
    The Beatle 6.09.2014 17:59
    ?
    Komentarz do recenzji "Mushishi Zoku Shou"
    W zasadzie nie wiem, co powiedzieć po przeczytaniu tekstu, ale raczej będzie to: „nie spodziewałem się”.

    Zacznę od tego, że nigdy nie powinien znaleźć się on tu pod nazwą recenzji. Zwyczajnie nie spełnia jej funkcji. Informacje o tytule są, choć nieliczne i chaotycznie rozrzucone. Zdecydowanie nie wystarczą one osobie, która nie miała okazji obejrzeć sezonu pierwszego. Analiza jest, nawet trzeba przyznać – dogłębna i używająca tytułu do przestawienia wzorców kulturowych – ale prawie bezużyteczna dla kogoś, kto chciałby sie dowiedzieć „czym to się je” i (przede wszystkim!) czy różni się to jakoś od prequela. Ocena też gdzieś niewyraźnie się przewija, ale wyciągnięcie z niej wniosków wymagałoby wysiłku równego z tym, który autor włożył w analizę tytułu. Podsumowując: jako recenzja tekst nie ma zastosowania. W języku polskim brakuje mi na to określenia, ale angielskie „white elephant” chyba najlepiej odwzorowuje moje odczucia na ten temat.

    Natomiast tekst sam w sobie zły nie jest, bo zwraca uwagę na parę ciekawych kwestii. Część z nich zauważyłem podczas seansu i teraz mogłem się utwierdzić w ich interpretacji, na część po raz pierwszy została mi zwrócona uwaga podczas czytania, co zapewne pomoże mi w pełniejszym odbiorze Mushishi. Gdybym przeczytał to opracowanie chociażby na czymś blogu, pewnie byłbym zadowolony. Przynajmniej z jego warstwy treściowej.

    Bo niestety forma nie jest zadowalająca. Całość sprawia wrażenie bełkotu naukowego (albo pseudonaukowego, ale nie widzę w tekście typowych sprzeczności i przyznam, że najprawdopodobniej nie posiadam wiedzy wystarczającej, żeby je stwierdzić :P). Autor wydaje się posiadać rozległą wiedzę, jak również zapał potrzebny do zebrania informacji, przeanalizowania ich w kontekście tytułu i sklecenia tego wszystkiego w ciągłą formę, ale najwyraźniej zapomina o dwóch dość istotnych rzeczach: zastosowaniukoncepcji znanej pod nazwą brzytwy Ockhama i zastanowieniu się nad grupą docelową odbiorców tego tekstu. Słuszności pierwszego wyjaśniać nie będę, a odnośnie do drugiego: ani osoby chcące się dowiedzieć czegoś o tytule (łącznie z tym, czy jest dobry oraz czy warto oglądać), ani takie, które chciałyby wspomnieć tytuł, czy też porównać ocenę ze swoją, nie bedą zadowolone z „recenzji”. Celuje ona tylko w wąską grupę osób szukających ciekawostki na temat tytułu, który widziały.

    Tak jak to wygląda obecnie, mogę odczytywać tylko jako żart, swego rodzaju sabotaż (?), a w najgorszym wypadku popis autora. Przerost formy nad treścią (nie umniejszając tu Mushishi, ale poziom złożoności serii i złożoności tekstu, o którym mowa, dzieli przepaść) bywa zabawny, a nawet spektakularny, ale lepszym polem byłby esej na temat cukierniczki, niż recenzja anime. Nie wiem, jak to wyglada z korektą recenzji, ale redakcji radzę się zastanowić, czy chce zamieszczać każdy tekst, czy tylko te, które mają realne zastosowanie. Autorowi natomiast doradzam ponownie obejrzeć Mushishi i zobaczyć, jak złożone kwestie można przedstawić w prosty oraz subtelny sposób – nic tylko uczyś się od twórców wspomnianego anime.
  • Avatar
    The Beatle 30.08.2014 18:31
    Komentarz do recenzji "Gekkan Shoujo Nozaki-kun"
    Obawiam się, że to z bohaterką nie było do końca trafnym przewidzeniem, bo Gekkan Shoujo jest parodią/dekonstrukcją właśnie tego typu serii. Osoba, która zna takie schematy (a tym bardziej niezbyt za nimi przepada) powinna być raczej zadowolona z gagów na ich temat, przede wszystkim dlatego, że może je w pełni zrozumieć. :P

    Wypominanie tego jako zasadniczej wady i powodu to porzucenia anime… To trochę tak, jakby ktoś stwierdził, że Madoka Magica jest złe bo występują tam mahou shoujo („ileż można?”) albo że zarys haremu, który można dostrzec już w pierwszych odcinkach Higurashi, kompletnie skreśla tę serię.
  • Avatar
    A
    The Beatle 30.08.2014 02:33
    Tylko dla fanów gatunku
    Komentarz do recenzji "Kindaichi Shounen no Jikenbo Returns"
    Coś mały ruch w komentarzach, a seria powoli się kończy, więc zostały jej niewielkie szanse na zaskoczenie widza.

    Po nadziejach (niewielkich, ale zawsze) pokładanych w tym tytule prawie nic nie pozostało. Wychodzi na to, że zawiłość i oryginalność „zagadki” stawia sie tutaj nad realizmem, a czasem nawet zdrowym rozsądkiem. Wprawdzie bywają lepsze i gorsze arci, ale wynikowo większa część stanowi przecudowane historie dążące tylko do tego, by główny bohater w decydującym momencie poskładał wszystkie poszlaki, zebrał podejrzanych i zamieszanych w sprawę (pozostałych przy życiu) i wszystko im wyjaśnił. Wszystko oczywiście w imię dziadka­‑detektywa. :P

    Na domiar złego prawie żadnej zagadki nie da się rozwiązać „przed” Kindaichim, gdyż nie wszystkie wskazówki są pokazywane widzowi. Tak więc z interaktywnej zabawy w detektywa również nici.

    No i zostaje sam szkielet niniejszego tytułu, czyli całkiem sympatyczni (choć dość naiwnie wykreowani) bohaterowie z pierwowzoru (nota bene niedostępnego w całości ani po polsku ani po angielsku), kilka historii zbrodni, które momentami potrafią zaciekawić i… w zasadzie tyle.

    Jeśli ktoś gustuje w zagadkach kryminalnych nie bedzie wniebowzięty, ale powinno mu się podobać. Dla całej reszty tytuł nie ma do zaoferowania więcej niż pierwsza lepsza produkcja średniej klasy.
  • Avatar
    The Beatle 30.08.2014 02:19
    Komentarz do recenzji "Gekkan Shoujo Nozaki-kun"
    Cóż, obydwie serie działają na schemacie „hit or miss” – albo się komuś spodoba taki typ humoru albo nie. Za to mówienie, że nie ma tam prawie żadnego humoru… Subiektywizm subiektywizmem, ale wystarczy obejrzeć parę pierwszych lepszych serii, żeby wiedzieć, gdzie twórcy chcą, żeby widz się śmiał. Czasami im się udaje (przy Nozakim śmieję się na głos praktycznie co odcinek), a czasami nie (przy Barakamonie zdarzało mi się uśmiechnąć, ale dominowała nuda przeplatana zażenowaniem).

    A jeśli już przyrównuje się obydwa tytuły, to pomijając humor – część okruszkowo­‑romatyczna w Gekkan Shoujo wypada całkiem nieźle, choć arcydziełem nie jest; natomiast Barakamon na polu okruchów życia w wiejskiej tematyce radzi sobie dosć słabo (choć trzeba przyznać, że Gin no Saji mocno podwyższylo poprzeczkę kategorii).

    A skoro już była mowa o komediach sezonu – nie należy zapominać o Sabagebu, które wprawdzie w mojej opinii ustępuje Nozakiemu, ale też ma coś do powiedzenia w rankingu. :D
  • Avatar
    R
    The Beatle 27.08.2014 01:45
    Świetna recenzja
    Komentarz do recenzji "Hitsugi no Chaika"
    Należą się pochwały, bo recenzja jest moim zdaniem niemal wzorcowa. Zwięźle, rzetelnie, bez wywodów pseudopoetyckich, porównań akurat tyle, ile trzeba, a do tego uwzględniono chyba wszystkie aspekty tego anime i zawiłości z nim związane. Widać, że recenzującemu tytuł się podobał, a mimo to nie popadnięto w skrajności subiektywizmu. Osobiście nie zgodziłbym się jedynie z siódmym akapitem, gdyż 2­‑3 kreacje antagonistów przekroczyły granicę „znośnego stereotypu”. No i może nie patrzę tak optymistycznie w przyszłość związaną z sezonem drugim, gdyż obawiam się, że  kliknij: ukryte , ale czas pokaże. :)
    Przyznam, że o niniejszym serwisie mam niezbyt pochlebną opinię ze względu na niewłaściwe według mnie podejście do meritum i obiektywizmu w recenzjach, ale co skażę stronę na straty, to zostaję zaskoczony tekstem podobnym do tego. Tutejsza redakcja powinna brać stąd przykład, ale to chyba nie czas i miejsce na dalsze wywody. Powtarzam więc: dobra robota.
    P.S. Do tytułu anime sezonu Chaika raczej nie pretendowała. Skutecznie uniemożliwiały jej to drugi sezon Mushishi oraz Ping Pong (choć ten drugi z nieco późniejszym „startem”). Za to w 3 miejsce podium już jak najbardziej – przynajmniej z początku. :P
  • Avatar
    The Beatle 8.08.2014 23:11
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero"
    Cóż, chciałbym, żebyś się nie mylił. Seria ma mieć 12 odcinków, więc 5 to całkiem sporo, a tu nie widać postępów świadczących o tym, że Aldnoah będzie tytułem niezwykłym. Jest międzyplanetarny konfikt polityczny, ale im bardziej się w niego wgłębiają, tym gorzej (jak dotąd) wychodzi. Są postaci z potencjałem, ale siedzą w cieniu grupki głównych bohaterów. Całość nieubłaganie dąży do tego, żeby nastolatkowie uratowali świat. Ileż można? Owszem, ma szansę być spektakularne i rozumiem, że niektózy mają jeszcze nadzieję na oryginalną fabułę, ale nie widzę solidnego podparcia dla takich życzeń, choć chciałbym, żeby było inaczej. Może myślę tak dlatego, że zobaczyłem na samym początku jakieś światełko mogące poprowadzić serię, a teraz wszystko wskazuje na to, że to „tylko mechy”...
  • Avatar
    The Beatle 6.08.2014 14:46
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero"
    Mógłbyś rozwinąć, co uważasz tam za aż tak ciekawe?
    Nie twierdzę, że nie ogląda się dobrze, bo oprawa audiowizualna w postaci nieźle wkomponowanego CG, ładnej reszty grafiki (choć oszczędzającej m.in. na nieruchomych tłach: scena z tłumem ludzi) i soundtracku sprawia, że można się wciagnąć czystą pryjemnością dla zmysłów. Przynajmniej tak długo, jak będzie się patrzeć przez palce na poczynania głównego bohatera, antagonistów i zarys fabularny „grupa nastolatków ratuje świat mechami”.

    Nie mieliśmy w tym roku poważnej, a jednocześnie nie wymagającej zbyt wiele od widza akcji i przez to Aldnoah zajmuje tę niszę, ale pytanie, czy ktoś będzie o nim pamiętał za rok jako reprezetancie tego okresu?
  • Avatar
    A
    The Beatle 6.08.2014 13:54
    Droga w dół
    Komentarz do recenzji "Yami Shibai 2"
    Jak na kontunację nietypowej i ciekawie zrobionej krótkometrażówki spisuje się nienajlepiej. Wśród 5 przedstawionych do teraz historii, tylko jedna miała w sobie największą zaletę poprzedniczki – potrafiła wprowadzić nerwową atmosferę i przestraszyć. Nawet jeśli miałoby się to odbyć w niewymagający sposób, w anime to raczej rzadkość, więc doceniłbym to.

    Tymczasem Yami Shibai 2 wydaje się skupiać na elemencie miejskich legend zamiast horroru. Nie jest to dobrym posunięciem, bo gdy takie wydumane historie wychodzą na pierwszy plan, robi się nudnawo. No bo kto by chciał tylko słuchać o nawiedzonej kserokopiarce? xD

    Widać jakiś postęp w grafice. W dalszym ciągu jest ona oszczędna i koncepcyjna, ale wydaje mi się, że poprawiono szczegółowość i zróżnicowanie otoczenia. Obwoźny teatrzyk świetnej klasy.

    Niemniej, jeśli wciąż nawet nie będą starali się straszyć (co w czterech minutach jest niełatwe, ale wcześniej wywiązywali się z tego świetnie), to nie będę miał dobrego zdania o całości. Muszą przebić przynajmniej przerażający jazgot Miku w endingu.
  • Avatar
    A
    The Beatle 6.08.2014 13:36
    Z górki czy pod górkę?
    Komentarz do recenzji "Jinsei"
    Jestem po 4 odcinku i nie wiem, czy mam się cieszyć, czy być zażenowanym. Niby to nigdy nie miało być dobre, ale dało pewną nadzieję na coś nietypowego, choć obecnie ta nadzieja stopniowo staje się coraz mniej wyraźna.

    Chłopak (główny bohater?) niefortunnie nie ma w sobie nic sympatycznego, chociaż widać próby rozwoju tej postaci. Panny natomiast wykreowane są ciekawie w konwencji, której wydaje się trzymać to anime, czyli rywalizacji między przedmiotami ścisłymi, humanistycznymi i sportem. O ile na początku ruszyli z pomysłem udzielania porad życiowych trzymając się swojej dziedziny, teraz odnoszę wrażenie, że zaczyna się to robić lekko wymuszone, a nawet schodzi na dalszy plan. Brakuje drobnej błyskotliwości i przemyślenia – bardzo niewiele, a seans byłby przyjemniejszy.

    Wkradają się elementy pseudoromansu i ecchi kradną ceczas antenowy i zmuszające do zabegów, które raz byłyby zabawne, ale na dłuższa metę męczą, m.in. przyspieszania wypoiedzi przy czytaniu listów z prośbami o poradę. No chyba, że to rozpaczliwe próby ukrycia braku pomysłów na nowe gagi, ale jestem (wciąż) dobrej myśli.

    Niemniej ogląda się przyjemnie i choć Jinsei nie wnosi takiej świeżości do gatunku, jak Locodol do idolek, to da się dopatrzeć pozytywów, głównie w sposobie rozumowania opartym tylko i wyłącznie na jednej dziedzinie i wyolbrzymieniach z tym związanych. :)

    Dodam jedynie, że jako osoba poczuwająca się do przedmiotów ścisłych jestem lekko zawiedziony swoim „reprezentantem”, gdyż postać tę kreują na żyjącą maszynę rzucającą pseudointeligentnymi tekstami na poziomie gimnazjalisty z jakimś szczególnym chuunibyou. xD No ale nic; wybaczam jeśli jest śmiesznie.
  • Avatar
    The Beatle 6.08.2014 10:16
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero"
    Można jak w JoJo: „Po akcencie poznaję, że jesteś Niemcem”. Problemy Ingriszu i narodowości rozwiązane. xP