x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
„Kreska” = projekt kota, jak rozumiem? Jeśli tak, to wszystko jasne i nie mam więcej pytań.
Jeśli nie, to polecam poświęcenie odrobiny czasu na zapoznanie się z serią pewnych filmików (wymagana podstawowa znajomość angielskiego), obejrzenie Kanojo to Kanojo no Neko raz jeszcze, wzięcie pod uwagę, że tytuł ten animowała oraz wydawała jedna osoba, bez udziału studia, a dopiero potem ocenianie staranności i domniemanego tempa pracy.
Gdyby taka istniała, o ile wybór tytułów byłby łatwiejszy… Niestety nie ma zasady, ale jest pewna statystyka. Jeśli spojrzy się na Light Novel, ostatnimi czasy większość z nich wydaje się być pisana na przerwach w szkolnych toaletach, a potem (o zgrozo!) dostają ekranizację. Natomiast generalnie wychodzę z założenia, że jeśli coś jest dłuższym tekstem, pisanym bardziej złożonym językiem i z mniejszą liczbą obrazków, to prawdopodobieństwo, że tekst ten okaże się idiotyczną papką najeżoną schematami, odpowiednio maleje. To nijak nie przesądza o jakości tytułu, ale pozwala na ten konkretny spojrzeć nieco bardziej pozytywnie niż „kolejna adaptacja LN”. Myślałem, że to oczywiste, iż poruszamy się tylko w sferze przypuszczań i nie ma mowy o zerojedynkowej interpretacji tego, co piszę.
Pierwowzorem jest powieść – ale nie Light Novel, jak to zostało zasugerowane w tutejszej zapowiedzi – więc nie powinno się to okazać klapą, chyba że KyoAni samo z siebie coś zepsuje. Dla mnie Hibike! Euphonium będzie prawdopodobnie najprzyjemniejszą pozycją w tym sezonie i jestem względem tytułu jak najbardziej na tak.
Re: Zadziwiająco dobre
Wydaje mi się, że to był celowy zabieg niepokazywania przemyśleń Yony w tym temacie. Ot tak, żeby trochę utrzymać pozory reverse haremu. Zapewne dojdzie do rozwinięcia związku, co już było uwidaczniane im bliżej końca tej serii.
To taki radiowy chwyt, który rzeczywiście nie pasuje do klimatu, ale jak najbardziej celuje w grupę docelową widzów tego anime.
Re: Easter Egg w 11 odcinku?
Zgadzam się w pełni z opinią. Jestem dość wyczulony na wszelkie ekologiczne aspekty, nawet jeśli są przemycane z boku głównego wątku. Może było inaczej podczas ukazywania się mangi, ale obecnie ekopolityka to połączenie dwóch najbardziej chorych aspektów społeczeństwa (co już w nazwie widać). Tak czy siak, na nic to było Kiseijuu, a wprowadziło niesmak.
Tempo serii rzeczywiście było nierówne. Początek zapowiadał się ciekawie, późniejsza część mnie kupiła, bo liczyłem na dobrze przemyślane połączenie akcji z psychologią, ale tak od połowy zaczęło zwalniać i się gubić, żeby na końcu pójść na łatwiznę z „ostatecznym pojedynkiem” i dokleić epilog wzięty z niczego. Były świetne elementy, były niezłe, ale generalnie cała seria to równia pochyła. Na szczęście o niedużym nachyleniu.
Natomiast osobiście obstawiam, że takowa będzie jak w banku. Sprzedaż płytek będzie bardzo duża, tak na moje oko.
Końcówka i co dalej?
A jeśli spojrzymy realistycznie – z jednej strony Shirobako to drugi największy hit P.A. i ich opus magnum (tak jest, bije Uchouten, choć znowu nie z ogromną przewagą); z drugiej studio jakoś niespecjalnie było skore do rozwlekania swoich serii powyżej narzuconego minimum. Inna sprawa, że do tej pory były to adaptacje, tytuły z zamkniętym zakończeniem albo niezbyt dobrze sprzedające się, ale wciąż nie jestem do końca przekonany… Jedną ręką trzymam kciuk, a drugą rzucam kością.
Sama seria jest dla mnie genialna. Połączenie okruchów życia z pracą nad anime i wszystkimi związanymi z tym szczególikami nie mogło nie wyjść przy tak rzetelnej i konsekwentnej realizacji. Na pewno wrzucę ją do swoich ulubionych, razem z postaciami Aoi i Midori. No i co tu więcej napisać… wciąż nie mogę wyjść z szoku, że z dnia na dzień pojawiło się znikąd coś tak cholernie dobrego.
Ach, a jeśli nawet Shirobako poprzestanie na tej jednej serii (i specjalach), to może P.A. pójdzie po rozum do głowy i zacznie kręcić serie tego typu fabularnego, a nie jakieś Glasslipy. A może zacznie się drobny trend rozwijania tematu produkcji anime… Jest tyle możliwości, że generalnie nie mogę się doczekać jakiegoś wydźwięku w przyszłych wytworach przemysłu anime.
Co do openingu: można nie lubić, ale dość łatwo zrozumieć zachwyty pozostałych. Piosenka ma spore nawarstwienie dźwięków, lekko opóźnioną gitarę z charakterystycznym efektem i bardzo czysty wokal z szeroką skalą oraz bez często spotykanego pop‑rockowego manieryzmu. Do tego tekst jest tematycznie związany z fabułą tytułu.
Pierwszego endingu (drugiego bronić nie będę :P) tyczy się to samo w kwestii wokalu i słów. Przy czym w tym wypadku dochodzi jeszcze dość spory ładunek emocjonalny, który piosenka ma spowodować.
Re: dać jej sznsę!
Zazwyczaj dwie, czasem trzy. Bardzo rzadko się zdarza więcej (w końcu to tylko 1,5 minuty), a jeszcze rzadziej, że części te dobrze ze sobą korespondują.
Jak już wspominałem, „tego” nie stoi za „openingu Bahamuta”, ale „wieloczęściowych openingów”. Tak więc szukałem w ten sposób (to znaczy wymieniając potencjalne przyczyny, m.in. użycie przeze mnie takiego zwrotu) logicznych powiązań między zacytowanym przez Ciebie fragmentem wypowiedzi, a tekstem, który napisałeś pod nim, ale takowych nie znalazłem.
Nie wiem, skąd taki wniosek. Nawet gdybym nie wiedział, co oznacza, zwrot jest na tyle wyrazisty onomatopeicznie, że łatwo się domyślić.
Postem… czyli komentarzem i autora tematu… czyli recenzentki? W który momencie się odnosisz?
Wytłumaczę inaczej. To, że A jest C, nie wyklucza tego, że B jest C. To, że czegoś nie słyszy się na co dzień, nie wyklucza tego, że openingów podobnych do tego z Bahamuta również nie słyszy się na co dzień. Owszem, zdarza się, że w anime występuje świetna muzyka, zdarza się sporo lepsza od wspomnianego OP, ale gdzie to stoi w sprzeczności z moim stwierdzeniem, że jest on wyjątkowy? Rozumiem Twoją opinię, ale argumentacja, którą próbowałeś ją podpierać (i przy okazji podważać moją opinię), jest błędna.
Prostowałem, że nie miałem na myśli języka angielskiego, a nie kontynuowałem argumentację. Jeśli natomiast odnosisz się do mojej pierwszej wypowiedzi (gdzie argumentacja była), to wspomniana cecha jest wyróżnikiem. Utwór jest, jak mówiłem, złożony, więc prawidłowe zagranie może być powodem pochwał.
Re: dać jej sznsę!
„Tego” w mojej wypowiedzi odnosi się openingów, w których da się wyróżnić 4 części, a które do tego różnią się rytmem. Nie przypominam sobie, żebym użył określenia „chugga chugga” ani odnosił się do tego, co próbujesz przekazać, więc nie rozumiem, z czym dyskutujesz. A nawet odkładając to na bok, Twoja wypowiedź nie ma powiązania logicznego. Można by równie dobrze napisać „Na co dzień w anime nie słyszy się białego szumu, a nie takich…”.
Chodziło o czystość, rytmiczność i spójność wykonania. To raczej oczywiste, że grupując wokal i i instrumental przy jednym określeniu, nie miałem na myśli japońskiego eigo.
Tak czy siak, użyte przez recenzentkę sformułowanie nie było błędne.
Re: dać jej sznsę!
Poszczególne fragmenty linii melodycznej nie są specjalnie ambitne, ale mamy aż cztery części utworu (najpewniej wstęp, zwrotkę, bridge i refren) o zbliżonej długości i ze zmiennym tempem. Tego się na co dzień nie słyszy w anime. Do tego całość jest prawidłowo zagrana i zaśpiewana, a animacja openingu dobrze współgra z melodią piosenki. Co do zgrania czołówki i całości serii – nie widzę zgrzytów; na pewno pasuje do dynamicznego charakteru serii bardziej niż ending.
Co do drugiej kwestii, to chyba się nie zrozumieliśmy, bo This Illusion to utwór, który wybrzmiewał w ostatnich chwilach serii. Natomiast w recenzji było tylko o openingu – Shiroku Shiraku – który również umiarkowanie krytykuję (o czym rozmawiałem parę komentarzy niżej), w przeciwieństwie do utworu LiSY.
Wojen toczyć nie zamierzałem, tylko polemikę. :) Przede wszystkim byłem ciekawy szerszego zdania, bo argumenty w recenzji nie przekonały mnie, żeby zachwyty były uzasadnione. A muzyka to element filmu (czy serialu) tak samo relatywny, jak każdy inny i sens dyskusji również jest ten sam, co przy fabule i postaciach. Jedyna różnica taka, że większość ludzi to zatwardziali wzrokowcy, dla których „nie ważne co, byle grało”.
Poza tym drobnym czepialstwem (zakłuło mnie w oczy, cóż mogłem), polemizowałbym z pochwałami dla muzyki i to dość silnie. Przez całą serię skupiałem uwagę na soundtracku, ale… nic tej uwagi nie przyciągnęło. Pamiętam w większości dobrze dopasowaną, ale bezpłciową muzykę, przy czym raz uderzył mnie dubstep w momencie fabularnym, który był na to zbyt spokojny. Z kolei na duży plus leci This Illusion, o czym pisałem tu w poprzednich komentarzach. Powiedziałbym więc, że jest poprawnie z perspektywami na dobrze, ale zupełnie nie rozumiem, czym uargumentowano notę (i opinię) mocno wyróżniającą. Wystarczy, że muzyka zawiera się odpowiednich dla akcji przedziałach czasu i to już czyni ją arcydziełem?
Mhm.
Brzmi bardzo wiarygodnie w obliczu tego, że początkowe wydarzenia w drugim sezonie pochodzą spoza nowelki. Tak się przejęli upchnięciem 12‑tomowego materiału w 22 odcinki, że jeszcze dorzucili fillery.
Re: bzdura
Chciałbym jeszcze wspomnieć, że jest zasadnicza różnica między dyskusjami w komentarzach i recenzją. Tych pierwszych jest sporo i cały czas zmieniają wydźwięk – podczas emisji serii, świeżo po jej zakończeniu i po upływie dłuższego czasu. Tekst recenzji za to pozostaje bez zmian i jest jeden (oczywiście ktoś może napisać alternatywny). W momencie, kiedy jakiś tytuł ukazuje się na BD, wersja telewizyjna bardzo szybko znika z dostępnych źródeł, legalnych czy nie. Nie robi się reemisji w TV, wszelkie online i downloady zmieniają na lepsze (szczególnie w tak kontrowersyjnych przypadkach) i chyba tylko na streamingach zostaje ta wersja. Jestem świadomy terminów publikacji na Tanuki, ale tu recenzja praktycznie wystartowała ze zdezaktualizowanej pozycji. Natomiast za kilka lat (może nawet jakimś zrządzeniem losu utworzy się wtedy porządny rynek płyt anime w Polsce :D) ktoś, kto do tego czasu zacznie oglądać anime, zawita tu przez przypadek i, jak już wspominałem, będzie się z autentycznym zdziwieniem zastanawiał, o co mogło Ci chodzić. Po dotarciu do fragmentu z kwestią marketingu zareaguje w sposób „no super, ale po co mi to teraz wiedzieć?”.
Re: bzdura
Nie wiem, jak tu rozumiesz ocenę, ale na ogólną ocenę (opisową) kwestia cenzury wpłynęła – widać to w rozłożeniu akcentów w tekście. Co do „cyferek”... autorka tekstu napisała, że rzeczywiście nie, więc nie ma podstaw, żeby to kwestionować.
I tu nie chodzi o ludzi myślących „cenzura mi nie przeszkadza”, tylko o ludzi myślących „jaka cenzura?”.
Nawiasem mówiąc, grafice serii też wystawiłbym 5, ale niezależnie od wersji.
BD jako jedynie dodatek do serii TV brzmi zabawnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że oryginalne nagrania źródłowe są w wersji TV dużo bardziej ograniczane (rozdzielczość, szybkość transmisji), czyli modyfikowane, niż BD. Do tego czasem dorzuca cenzurę z różnych powodów, nie mówiąc już o tym, że w środku odcinka pojawiają się reklamy. Gdzie tu jest więcej „dodatków”?
PS Jeśli już chcesz kogoś poprawiać, to używaj formy „kobieta”. „Chłopaki” i „dziewczyny” to słowa mogące sugerować niedojrzałość podmiotów i stanowią raczej większe faux pas od pomyłki przy płci, która w żadnym wypadku nie jest nacechowana negatywnie.
Re: bzdura
Miałem na myśli powyższy fragment recenzji. Jakkolwiek nie jest to czyste „fani gatunku, nie oglądajcie – pojawia się cenzura”, bo zdanie zostało zmiękczone dodaniem niepewności („być może”), to przekaz powyższego jest jednoznaczny. Mianowicie wskazuje cenzurę jako potencjalny powód do niesięgania po tytuł, co dodatkowo podkreśla fakt, że znajduje się w paragrafie podsumowującym i zawierającym rekomendację (w tym wypadku negatywną). Wcześniej natomiast wspomnienie cenzury pojawia się m.in. w opisie pod obrazkiem stanowiącym wstęp do recenzji, co całościowo daje efekt klamry kompozycyjnej wzmacniającej wydźwięk recenzji w kwestii cenzury.
Jeśli odłożymy na bok niuanse związane z samym faktem odnoszenia się do jednej konkretnej (w tym wypadku powiedziałbym, że „niepełnej”) wersji anime i niewspominaniu o innych, praktyczny efekt może być taki, że ktoś poszukujący tytułu przedstawiającego brutalne sceny, czytając tę recenzję będzie dezinformowany i ostatecznie nie sięgnie po Tokyo Ghoula. Oczywiście nie przez to, że został przekonany do jakiejś opinii, ale przez niewiedzę, którą ta recenzja utwierdziła.
Po pierwsze odnośnie do ocen miałem na myśli ogólne zdanie o tytule, a niekoniecznie notę (może słowo „obniżyć” było tu niefortunnie użyte). Po drugie miało to na celu pokazania, że podobne zjawiska poszerzają się na społeczność M&A i w żaden sposób nie dotyczyło całości analizy grafiki zawartej w tej recenzji (jedynie fragmentów o cenzurze), a już na pewno nie oceny liczbowej.
Jeśli zdanie krytykujące działania marketingowe producentów anime miało na celu przy okazji pośrednie poinformowanie czytelnika o istnieniu nieocenzurowanej wersji TG, to oczywiście cofam swój zarzut o dezinformacji. Zmieniam go na wypomnienie, że informacja ta jest na tyle zamaskowana, iż czytelnik może łatwo ją przeoczyć i tak czy siak zostać wprowadzony w błąd. Dodatkowo obecność takiej informacji osłabia zarzuty dotyczące cenzury, bo wnosi do samej recenzji zgrzyt, który pojawił się tu w komentarzach (czyli kwestię rzutowania oceny konkretnej wersji tytułu na ocenę tytułu samego w sobie) i który w recenzji w żaden sposób nie jest rozstrzygany. Tu jednak „szkodliwość społeczna” jest niewielka, bo ucierpieć może tylko Twój autorytet.
Ostatnia kwestia nie dotyczy już mojej pierwszej wypowiedzi, ale jestem czegoś ciekawy. Napisałaś, że w ocenie liczbowej grafiki nie brałaś pod uwagi cenzury, gdyż nie chciałaś żeby sama wersja telewizyjna miała wpływ na zdanie o tytule. Natomiast w tekście recenzji kwestia ocenzurowania jest mocno wyeksponowana, o czym już pisałem. Dlaczego?
Re: bzdura
Chciałbym zobaczyć zdziwienie osoby, która właśnie ukończyła seans TG z wydania na Blue‑Ray i usilnie zastanawia się, co też recenzentka mogła mieć na myśli.
Re: Odc. 18
Wyjąwszy niedawne Unlimited Budget Works mam podobne odczucia. Sama animacja bazowała na rozmazanych klatkach (nie efektami, ale tak narysowanych) i nie zawierała ich jakoś szczególnie dużo. Natomiast dynamiczna „praca kamery”, którą Mappa ostatnio próbuje promować jako znak firmowy, wygładziła niedoskonałości i wyszło świetnie. Nigdzie nie odniosłem wrażenia, że pierwszy plan i tło przesuwają się w różnych tempach, więc jak widać wnioski z Bahamuta zostały wyciągnięte. I nie, jak na standardy anime choreografia nie była przekombinowana (chyba, że chodziło o ujęcia, ale tu też było podobnie).