Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

The Beatle

  • Avatar
    The Beatle 9.04.2015 15:36
    Komentarz do recenzji "Kanojo to Kanojo no Neko"
    Ale ja Ci nie każę tego lubić. Zarzuciłeś autorowi niedbałość i powierzchowność, a ja odparłem ten zarzut, bo moim zdaniem wziął się z braku wiedzy. Żadnego przekonywania do zmiany opinii – tylko sugestia poszerzenia sobie zasobu informacji przed wygłaszaniem konkretnych zarzutów w kierunku autora.
  • Avatar
    The Beatle 8.04.2015 22:42
    Komentarz do recenzji "Kanojo to Kanojo no Neko"
    Kreska raczej pokazuję że autor zrobił to anime szybko i niedbale, nie czyniąc sobie większego trudu.


    „Kreska” = projekt kota, jak rozumiem? Jeśli tak, to wszystko jasne i nie mam więcej pytań.

    Jeśli nie, to polecam poświęcenie odrobiny czasu na zapoznanie się z serią pewnych filmików (wymagana podstawowa znajomość angielskiego), obejrzenie Kanojo to Kanojo no Neko raz jeszcze, wzięcie pod uwagę, że tytuł ten animowała oraz wydawała jedna osoba, bez udziału studia, a dopiero potem ocenianie staranności i domniemanego tempa pracy.
  • Avatar
    The Beatle 7.04.2015 22:07
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    A to jest jakaś zasada, że jak pierwowzorem jest light novel = klapa z automatu, a jak powieść = będzie dobrze? O_o


    Gdyby taka istniała, o ile wybór tytułów byłby łatwiejszy… Niestety nie ma zasady, ale jest pewna statystyka. Jeśli spojrzy się na Light Novel, ostatnimi czasy większość z nich wydaje się być pisana na przerwach w szkolnych toaletach, a potem (o zgrozo!) dostają ekranizację. Natomiast generalnie wychodzę z założenia, że jeśli coś jest dłuższym tekstem, pisanym bardziej złożonym językiem i z mniejszą liczbą obrazków, to prawdopodobieństwo, że tekst ten okaże się idiotyczną papką najeżoną schematami, odpowiednio maleje. To nijak nie przesądza o jakości tytułu, ale pozwala na ten konkretny spojrzeć nieco bardziej pozytywnie niż „kolejna adaptacja LN”. Myślałem, że to oczywiste, iż poruszamy się tylko w sferze przypuszczań i nie ma mowy o zerojedynkowej interpretacji tego, co piszę.
  • Avatar
    The Beatle 7.04.2015 21:39
    Komentarz do recenzji "Hibike! Euphonium"
    Nie znam materiału źródłowego ale po pierwszym odcinku wydaje się że to będzie troche bliższe rzeczywistości slice of life.


    Pierwowzorem jest powieść – ale nie Light Novel, jak to zostało zasugerowane w tutejszej zapowiedzi – więc nie powinno się to okazać klapą, chyba że KyoAni samo z siebie coś zepsuje. Dla mnie Hibike! Euphonium będzie prawdopodobnie najprzyjemniejszą pozycją w tym sezonie i jestem względem tytułu jak najbardziej na tak.
  • Avatar
    The Beatle 30.03.2015 19:52
    Re: Zadziwiająco dobre
    Komentarz do recenzji "Akatsuki no Yona"
    Jedyne co mogli sobie darować, to tę jej ślepotę na uczucia Haka.

    Wydaje mi się, że to był celowy zabieg niepokazywania przemyśleń Yony w tym temacie. Ot tak, żeby trochę utrzymać pozory reverse haremu. Zapewne dojdzie do rozwinięcia związku, co już było uwidaczniane im bliżej końca tej serii.

    szkoda, że w 2 op postawiono na taki koszmarek. Znaczy – nie jest on może zły, ale totalnie nie pasuje do klimatu serii, a wręcz się z nim gryzie.

    To taki radiowy chwyt, który rzeczywiście nie pasuje do klimatu, ale jak najbardziej celuje w grupę docelową widzów tego anime.
  • Avatar
    The Beatle 29.03.2015 17:02
    Re: Easter Egg w 11 odcinku?
    Komentarz do recenzji "Death Parade"
    Madhouse odwołujący się do Madhouse'u. Niebywałe. :D
  • Avatar
    The Beatle 28.03.2015 10:54
    Komentarz do recenzji "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu"
    Jak ktoś jest sam jak palec, nikt go nie lubi i musi ratować wszechświat, to zasadniczo staje się Shinjim (NGE), więc w pełni rozumiem. :D Dziękować twórcom, że nie postanowili wprowadzić rozważań nad beznadzieją życia.

    Zgadzam się w pełni z opinią. Jestem dość wyczulony na wszelkie ekologiczne aspekty, nawet jeśli są przemycane z boku głównego wątku. Może było inaczej podczas ukazywania się mangi, ale obecnie ekopolityka to połączenie dwóch najbardziej chorych aspektów społeczeństwa (co już w nazwie widać). Tak czy siak, na nic to było Kiseijuu, a wprowadziło niesmak.

    Tempo serii rzeczywiście było nierówne. Początek zapowiadał się ciekawie, późniejsza część mnie kupiła, bo liczyłem na dobrze przemyślane połączenie akcji z psychologią, ale tak od połowy zaczęło zwalniać i się gubić, żeby na końcu pójść na łatwiznę z „ostatecznym pojedynkiem” i dokleić epilog wzięty z niczego. Były świetne elementy, były niezłe, ale generalnie cała seria to równia pochyła. Na szczęście o niedużym nachyleniu.
  • Avatar
    The Beatle 27.03.2015 18:57
    Komentarz do recenzji "Inferno Cop"
    To jest pewien rodzaj abstrakcji i nie należy brać serii na poważnie ani nawet podchodzić do niej w sposób ten sam, co do innych komedii/parodii. Inferno Cop celuje w pewną grupę osób, którzy nadają na tych samych falach, co twórcy i tym osobom się spodoba (a wcale nie musi to oznaczać, że są oni prymitywni, tudzież, że twórcy byli). Kwestia w zasadzie analogiczna do brytyjskiego humoru.
  • Avatar
    The Beatle 25.03.2015 08:18
    Komentarz do recenzji "Akatsuki no Yona"
    To jest tylko informacja o tym, że seria jest dwusezonowa. Nic nie piszą na temat drugiej części.

    Natomiast osobiście obstawiam, że takowa będzie jak w banku. Sprzedaż płytek będzie bardzo duża, tak na moje oko.
  • Avatar
    A
    The Beatle 20.03.2015 21:09
    Końcówka i co dalej?
    Komentarz do recenzji "Shirobako"
    Po przedostatnim odcinku widać, że najpewniej dostaniemy „małe zakończenie”. Skubani, nie chcą dać choćby skrawka nadziei na drugi sezon. :P Ale co tu się dziwić – jeśli rzeczywiście są na tyle dobrzy, żeby pokazywać błędy popełniane przy produkcji anime, to pewnie czekają aż wszystkie znaki na niebie i ziemi będą sprzyjały kontynuacji. Ale wciąż liczę na to, że za tydzień zobaczymy „magiczną planszę” na końcu odcinka. :D

    A jeśli spojrzymy realistycznie – z jednej strony Shirobako to drugi największy hit P.A. i ich opus magnum (tak jest, bije Uchouten, choć znowu nie z ogromną przewagą); z drugiej studio jakoś niespecjalnie było skore do rozwlekania swoich serii powyżej narzuconego minimum. Inna sprawa, że do tej pory były to adaptacje, tytuły z zamkniętym zakończeniem albo niezbyt dobrze sprzedające się, ale wciąż nie jestem do końca przekonany… Jedną ręką trzymam kciuk, a drugą rzucam kością.

    Sama seria jest dla mnie genialna. Połączenie okruchów życia z pracą nad anime i wszystkimi związanymi z tym szczególikami nie mogło nie wyjść przy tak rzetelnej i konsekwentnej realizacji. Na pewno wrzucę ją do swoich ulubionych, razem z postaciami Aoi i Midori. No i co tu więcej napisać… wciąż nie mogę wyjść z szoku, że z dnia na dzień pojawiło się znikąd coś tak cholernie dobrego.

    Ach, a jeśli nawet Shirobako poprzestanie na tej jednej serii (i specjalach), to może P.A. pójdzie po rozum do głowy i zacznie kręcić serie tego typu fabularnego, a nie jakieś Glasslipy. A może zacznie się drobny trend rozwijania tematu produkcji anime… Jest tyle możliwości, że generalnie nie mogę się doczekać jakiegoś wydźwięku w przyszłych wytworach przemysłu anime.
  • Avatar
    The Beatle 8.03.2015 19:50
    Komentarz do recenzji "Bokurano"
    Cóż, wyraźnie widać, gdzie Gonzo nie miało jaj zrobić dokładnej ekranizacji mangi. Tam wyjaśnienie jest inne, dużo bardziej satysfakcjonujące i dużo bardziej refleksyjne.

    Co do openingu: można nie lubić, ale dość łatwo zrozumieć zachwyty pozostałych. Piosenka ma spore nawarstwienie dźwięków, lekko opóźnioną gitarę z charakterystycznym efektem i bardzo czysty wokal z szeroką skalą oraz bez często spotykanego pop­‑rockowego manieryzmu. Do tego tekst jest tematycznie związany z fabułą tytułu.
    Pierwszego endingu (drugiego bronić nie będę :P) tyczy się to samo w kwestii wokalu i słów. Przy czym w tym wypadku dochodzi jeszcze dość spory ładunek emocjonalny, który piosenka ma spowodować.
  • Avatar
    The Beatle 8.03.2015 00:12
    Re: dać jej sznsę!
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    To ile jest standardowo części w przeciętnym openingu?

    Zazwyczaj dwie, czasem trzy. Bardzo rzadko się zdarza więcej (w końcu to tylko 1,5 minuty), a jeszcze rzadziej, że części te dobrze ze sobą korespondują.

    Nie wiem gdzie pojawia się implikacja jakoby w twojej wypowiedzi znalazł się zwrot „chugga chugga”

    Jak już wspominałem, „tego” nie stoi za „openingu Bahamuta”, ale „wieloczęściowych openingów”. Tak więc szukałem w ten sposób (to znaczy wymieniając potencjalne przyczyny, m.in. użycie przeze mnie takiego zwrotu) logicznych powiązań między zacytowanym przez Ciebie fragmentem wypowiedzi, a tekstem, który napisałeś pod nim, ale takowych nie znalazłem.

    nie końca rozumiesz o co chodzi z tym zwrotem

    Nie wiem, skąd taki wniosek. Nawet gdybym nie wiedział, co oznacza, zwrot jest na tyle wyrazisty onomatopeicznie, że łatwo się domyślić.

    Odpowiadając pod twoim postem odnoszę się jednocześnie do autora tematu.

    Postem… czyli komentarzem i autora tematu… czyli recenzentki? W który momencie się odnosisz?

    Nie, nie można by tak równie dobrze napisać, chyba że znajdziesz mi anime gdzie opening byłby samym noisem. Podałem ten przykład w opozycji do stwierdzenia jakoby SnB miało wybijającą się ponad przeciętność anime muzykę.

    Wytłumaczę inaczej. To, że A jest C, nie wyklucza tego, że B jest C. To, że czegoś nie słyszy się na co dzień, nie wyklucza tego, że openingów podobnych do tego z Bahamuta również nie słyszy się na co dzień. Owszem, zdarza się, że w anime występuje świetna muzyka, zdarza się sporo lepsza od wspomnianego OP, ale gdzie to stoi w sprzeczności z moim stwierdzeniem, że jest on wyjątkowy? Rozumiem Twoją opinię, ale argumentacja, którą próbowałeś ją podpierać (i przy okazji podważać moją opinię), jest błędna.

    Oczywiste są cechy, które wymieniłeś. Skoro coś trafia na OP to musi być prawidłowo zagrane, więc co to za wyróżnik.

    Prostowałem, że nie miałem na myśli języka angielskiego, a nie kontynuowałem argumentację. Jeśli natomiast odnosisz się do mojej pierwszej wypowiedzi (gdzie argumentacja była), to wspomniana cecha jest wyróżnikiem. Utwór jest, jak mówiłem, złożony, więc prawidłowe zagranie może być powodem pochwał.
  • Avatar
    The Beatle 7.03.2015 22:33
    Re: dać jej sznsę!
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Na co dzień w anime nie słyszy się piosenek pokroju tego co było w Aku no Hana, a nie takich numetalowych chugga chugga.

    „Tego” w mojej wypowiedzi odnosi się openingów, w których da się wyróżnić 4 części, a które do tego różnią się rytmem. Nie przypominam sobie, żebym użył określenia „chugga chugga” ani odnosił się do tego, co próbujesz przekazać, więc nie rozumiem, z czym dyskutujesz. A nawet odkładając to na bok, Twoja wypowiedź nie ma powiązania logicznego. Można by równie dobrze napisać „Na co dzień w anime nie słyszy się białego szumu, a nie takich…”.

    Szczególnie angielskie słowa.

    Chodziło o czystość, rytmiczność i spójność wykonania. To raczej oczywiste, że grupując wokal i i instrumental przy jednym określeniu, nie miałem na myśli japońskiego eigo.
  • Avatar
    The Beatle 7.03.2015 13:09
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Tu byłbym ostrożny, bo rap metal charakteryzują wstawki rytm + ciągły wokal, najczęściej w zwrotkach, a tu występuje coś innego. Jeśli chcesz iść w najbardziej ścisłą klasyfikację, to będzie to japoński nu metal. „Niżej” gatunkowo zejść się nie da, a wzwyż wszystko jest połączone wspomnianymi relacjami gatunek­‑podgatunek, o których pisałem wyżej.

    Tak czy siak, użyte przez recenzentkę sformułowanie nie było błędne.
  • Avatar
    The Beatle 7.03.2015 12:18
    Re: dać jej sznsę!
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Cóż, podpisuję się obiema rękami. Dla mnie ten opening jest drugim najlepszym roku 2014 (po „Shiver”). Czy natomiast jest dobry, czy nie… Wszystko zależy od tego, jaką miarę przyjmiemy. Na tle muzyki w ogóle wypada bardzo przeciętnie; na tle muzyki z anime – dobrze, w porywach do bardzo dobrze.

    Poszczególne fragmenty linii melodycznej nie są specjalnie ambitne, ale mamy aż cztery części utworu (najpewniej wstęp, zwrotkę, bridge i refren) o zbliżonej długości i ze zmiennym tempem. Tego się na co dzień nie słyszy w anime. Do tego całość jest prawidłowo zagrana i zaśpiewana, a animacja openingu dobrze współgra z melodią piosenki. Co do zgrania czołówki i całości serii – nie widzę zgrzytów; na pewno pasuje do dynamicznego charakteru serii bardziej niż ending.
  • Avatar
    The Beatle 7.03.2015 10:55
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Heavy metal jest podgatunkiem hard rocka, który jest podgatunkiem rocka. Więc tak, opening jest rockowy i tak chyba najbezpieczniej powiedzieć, bo poszczególne części utworu różnią się wykonaniem, szczególnie jeśli chodzi o wokal.
  • Avatar
    The Beatle 3.03.2015 19:35
    Komentarz do recenzji "Fate/stay night: Unlimited Blade Works [2014]"
    A to przepraszam, że nie pod ten adres skierowałem zarzut. Osobiście też wolę Saber i Tohsakę, ale gdyby ktoś konsekwentnie chciał przekładać inaczej, to nie walczyłbym o rację którejś z wersji.

    Co do drugiej kwestii, to chyba się nie zrozumieliśmy, bo This Illusion to utwór, który wybrzmiewał w ostatnich chwilach serii. Natomiast w recenzji było tylko o openingu – Shiroku Shiraku – który również umiarkowanie krytykuję (o czym rozmawiałem parę komentarzy niżej), w przeciwieństwie do utworu LiSY.

    Wojen toczyć nie zamierzałem, tylko polemikę. :) Przede wszystkim byłem ciekawy szerszego zdania, bo argumenty w recenzji nie przekonały mnie, żeby zachwyty były uzasadnione. A muzyka to element filmu (czy serialu) tak samo relatywny, jak każdy inny i sens dyskusji również jest ten sam, co przy fabule i postaciach. Jedyna różnica taka, że większość ludzi to zatwardziali wzrokowcy, dla których „nie ważne co, byle grało”.
  • Avatar
    R
    The Beatle 3.03.2015 17:23
    Komentarz do recenzji "Fate/stay night: Unlimited Blade Works [2014]"
    Albo Saber i Tohsaka albo Seiba i Toosaka. Trochę konsekwencji. No chyba, że to jakaś pokrętna logika, że nie­‑do­‑końca­‑imię wstawimy w wersji angielskiej, a imię w transkrypcji komputerowej (u Hepburna byłby makron), pomimo tego, że angielska wersja też występuje. :P

    Poza tym drobnym czepialstwem (zakłuło mnie w oczy, cóż mogłem), polemizowałbym z pochwałami dla muzyki i to dość silnie. Przez całą serię skupiałem uwagę na soundtracku, ale… nic tej uwagi nie przyciągnęło. Pamiętam w większości dobrze dopasowaną, ale bezpłciową muzykę, przy czym raz uderzył mnie dubstep w momencie fabularnym, który był na to zbyt spokojny. Z kolei na duży plus leci This Illusion, o czym pisałem tu w poprzednich komentarzach. Powiedziałbym więc, że jest poprawnie z perspektywami na dobrze, ale zupełnie nie rozumiem, czym uargumentowano notę (i opinię) mocno wyróżniającą. Wystarczy, że muzyka zawiera się odpowiednich dla akcji przedziałach czasu i to już czyni ją arcydziełem?
  • Avatar
    The Beatle 23.02.2015 16:00
    Komentarz do recenzji "Garo -Honoo no Kokuin-"
    Hmm… a czemu Youko Kanno? Odnosisz to do czegoś konkretnego z jej dorobku, czy to tylko ogólne zachwyty i porównywanie poziomu?
  • Avatar
    The Beatle 21.02.2015 17:33
    Komentarz do recenzji "Hitsugi no Chaika: Avenging Battle"
    Cały problem tkwi w upchnięciu 12­‑tomowej historii w 22 odcinki, gdzie planowano 24­‑25, ale sprzedaż była słaba (nie było cycków/fanserwisu), więc skrócili do 22.


    Mhm.
    Brzmi bardzo wiarygodnie w obliczu tego, że początkowe wydarzenia w drugim sezonie pochodzą spoza nowelki. Tak się przejęli upchnięciem 12­‑tomowego materiału w 22 odcinki, że jeszcze dorzucili fillery.
  • Avatar
    The Beatle 21.02.2015 01:15
    Re: bzdura
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    Wciąż utrzymuję, że informacje dotyczące wersji są źle zaakcentowane, ale lepiej rozumiem, skąd wszystko się wzięło, więc dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.

    Chciałbym jeszcze wspomnieć, że jest zasadnicza różnica między dyskusjami w komentarzach i recenzją. Tych pierwszych jest sporo i cały czas zmieniają wydźwięk – podczas emisji serii, świeżo po jej zakończeniu i po upływie dłuższego czasu. Tekst recenzji za to pozostaje bez zmian i jest jeden (oczywiście ktoś może napisać alternatywny). W momencie, kiedy jakiś tytuł ukazuje się na BD, wersja telewizyjna bardzo szybko znika z dostępnych źródeł, legalnych czy nie. Nie robi się reemisji w TV, wszelkie online i downloady zmieniają na lepsze (szczególnie w tak kontrowersyjnych przypadkach) i chyba tylko na streamingach zostaje ta wersja. Jestem świadomy terminów publikacji na Tanuki, ale tu recenzja praktycznie wystartowała ze zdezaktualizowanej pozycji. Natomiast za kilka lat (może nawet jakimś zrządzeniem losu utworzy się wtedy porządny rynek płyt anime w Polsce :D) ktoś, kto do tego czasu zacznie oglądać anime, zawita tu przez przypadek i, jak już wspominałem, będzie się z autentycznym zdziwieniem zastanawiał, o co mogło Ci chodzić. Po dotarciu do fragmentu z kwestią marketingu zareaguje w sposób „no super, ale po co mi to teraz wiedzieć?”.
  • Avatar
    The Beatle 21.02.2015 00:22
    Re: bzdura
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    „Powszechna” była też wersja ze zmodyfikowanym (ponownie odwróconym) negatywem – nieoficjalnie co prawda, ale tak napomykam.
    Nie wiem, jak tu rozumiesz ocenę, ale na ogólną ocenę (opisową) kwestia cenzury wpłynęła – widać to w rozłożeniu akcentów w tekście. Co do „cyferek”... autorka tekstu napisała, że rzeczywiście nie, więc nie ma podstaw, żeby to kwestionować.
    I tu nie chodzi o ludzi myślących „cenzura mi nie przeszkadza”, tylko o ludzi myślących „jaka cenzura?”.
    Nawiasem mówiąc, grafice serii też wystawiłbym 5, ale niezależnie od wersji.

    BD jako jedynie dodatek do serii TV brzmi zabawnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że oryginalne nagrania źródłowe są w wersji TV dużo bardziej ograniczane (rozdzielczość, szybkość transmisji), czyli modyfikowane, niż BD. Do tego czasem dorzuca cenzurę z różnych powodów, nie mówiąc już o tym, że w środku odcinka pojawiają się reklamy. Gdzie tu jest więcej „dodatków”?

    PS Jeśli już chcesz kogoś poprawiać, to używaj formy „kobieta”. „Chłopaki” i „dziewczyny” to słowa mogące sugerować niedojrzałość podmiotów i stanowią raczej większe faux pas od pomyłki przy płci, która w żadnym wypadku nie jest nacechowana negatywnie.
  • Avatar
    The Beatle 20.02.2015 16:49
    Re: bzdura
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    Zgadzam się z myślą, że warto czytać ze zrozumieniem, praktykuję takowe i większości przypadków całkiem nieźle mi idzie. :)

    Olbrzymia ilość cenzury uniemożliwi być może czerpanie radości z seansu zagorzałym fanom gatunku, którzy sięgną po tytuł, oczekując dobrego horroru.


    Miałem na myśli powyższy fragment recenzji. Jakkolwiek nie jest to czyste „fani gatunku, nie oglądajcie – pojawia się cenzura”, bo zdanie zostało zmiękczone dodaniem niepewności („być może”), to przekaz powyższego jest jednoznaczny. Mianowicie wskazuje cenzurę jako potencjalny powód do niesięgania po tytuł, co dodatkowo podkreśla fakt, że znajduje się w paragrafie podsumowującym i zawierającym rekomendację (w tym wypadku negatywną). Wcześniej natomiast wspomnienie cenzury pojawia się m.in. w opisie pod obrazkiem stanowiącym wstęp do recenzji, co całościowo daje efekt klamry kompozycyjnej wzmacniającej wydźwięk recenzji w kwestii cenzury.

    Jeśli odłożymy na bok niuanse związane z samym faktem odnoszenia się do jednej konkretnej (w tym wypadku powiedziałbym, że „niepełnej”) wersji anime i niewspominaniu o innych, praktyczny efekt może być taki, że ktoś poszukujący tytułu przedstawiającego brutalne sceny, czytając tę recenzję będzie dezinformowany i ostatecznie nie sięgnie po Tokyo Ghoula. Oczywiście nie przez to, że został przekonany do jakiejś opinii, ale przez niewiedzę, którą ta recenzja utwierdziła.

    Po pierwsze odnośnie do ocen miałem na myśli ogólne zdanie o tytule, a niekoniecznie notę (może słowo „obniżyć” było tu niefortunnie użyte). Po drugie miało to na celu pokazania, że podobne zjawiska poszerzają się na społeczność M&A i w żaden sposób nie dotyczyło całości analizy grafiki zawartej w tej recenzji (jedynie fragmentów o cenzurze), a już na pewno nie oceny liczbowej.

    Jeśli zdanie krytykujące działania marketingowe producentów anime miało na celu przy okazji pośrednie poinformowanie czytelnika o istnieniu nieocenzurowanej wersji TG, to oczywiście cofam swój zarzut o dezinformacji. Zmieniam go na wypomnienie, że informacja ta jest na tyle zamaskowana, iż czytelnik może łatwo ją przeoczyć i tak czy siak zostać wprowadzony w błąd. Dodatkowo obecność takiej informacji osłabia zarzuty dotyczące cenzury, bo wnosi do samej recenzji zgrzyt, który pojawił się tu w komentarzach (czyli kwestię rzutowania oceny konkretnej wersji tytułu na ocenę tytułu samego w sobie) i który w recenzji w żaden sposób nie jest rozstrzygany. Tu jednak „szkodliwość społeczna” jest niewielka, bo ucierpieć może tylko Twój autorytet.

    Ostatnia kwestia nie dotyczy już mojej pierwszej wypowiedzi, ale jestem czegoś ciekawy. Napisałaś, że w ocenie liczbowej grafiki nie brałaś pod uwagi cenzury, gdyż nie chciałaś żeby sama wersja telewizyjna miała wpływ na zdanie o tytule. Natomiast w tekście recenzji kwestia ocenzurowania jest mocno wyeksponowana, o czym już pisałem. Dlaczego?
  • Avatar
    The Beatle 19.02.2015 21:10
    Re: bzdura
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    No cóż, nie dziwota, że później użytkownicy obniżają swoją ocenę za cenzurę, złą jakość dźwięku w jakichś online'ach… Za niedługo będą czepiali się o to, że napisy były do niczego, odcinek wolno się pobierał albo też komputer zaciął im się w trakcie użytkowania. Jak widać, nawet recenzje promują krytykę kwestii niezwiązanych z tytułem jako argument przemawiający przeciw oglądaniu tegoż.

    Chciałbym zobaczyć zdziwienie osoby, która właśnie ukończyła seans TG z wydania na Blue­‑Ray i usilnie zastanawia się, co też recenzentka mogła mieć na myśli.
  • Avatar
    The Beatle 14.02.2015 00:34
    Re: Odc. 18
    Komentarz do recenzji "Garo -Honoo no Kokuin-"
    walka Leona z Alfonso była jedną z lepszych jakie ostatnio widziałem w telewizyjnym anime


    Wyjąwszy niedawne Unlimited Budget Works mam podobne odczucia. Sama animacja bazowała na rozmazanych klatkach (nie efektami, ale tak narysowanych) i nie zawierała ich jakoś szczególnie dużo. Natomiast dynamiczna „praca kamery”, którą Mappa ostatnio próbuje promować jako znak firmowy, wygładziła niedoskonałości i wyszło świetnie. Nigdzie nie odniosłem wrażenia, że pierwszy plan i tło przesuwają się w różnych tempach, więc jak widać wnioski z Bahamuta zostały wyciągnięte. I nie, jak na standardy anime choreografia nie była przekombinowana (chyba, że chodziło o ujęcia, ale tu też było podobnie).