x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Anime dla hipsterów
Cóż, nie chciałem się powtarzać z tą jakością, ale (znowu) widzę, że (znowu) wynika nieporozumienie ze stosowania tego samego określenia w lekko zmienionych znaczeniach. Tym bardziej, jeśli po jednej stronie jest widoczne, co to oznacza, a druga ze swoim niejasnym określeniem brnie w dyskusję, starając się udowodnić, że ten pierwszy się myli…
Definicja Obserwatora to określenie, czym jest „dobry tytuł” (mniemam po wypowiedziach, bo wprost tego nie określił, a jedynie pokazał, jak się takie tytuły rozróżnia) – nie wiem, jak chcesz to porównywać z rzeczywistością, skoro nie rozpoznasz rzeczywistości bez definicji. I to się nie opiera dosłownie na wszystkich oglądających – dlatego umieściłem „dla wszystkich” w cudzysłowie; opiera się na jak największej grupie oglądających.
Re: Anime dla hipsterów
Ocena „5” jest nazwana oceną „średnią”, więc dlaczego średnia miałaby plasować się w 5.5, a nie 5.0? Skala 10‑stopniowa z „5” jako ustaloną średnią jest skalą niesymetryczną i wtedy średnia nie musi plasować się „w połowie”.
Z wnioskiem się zgadzam, ale nie z metodą dotarcia do niego. Średnia ludzi powinna wynosić 5.0 tylko przy losowym doborze tytułów, który musiałby poskutkować powstaniem rozkładu normalnego. Przy doborze nielosowym, na który wpływają polecanie przez innych, sugerowanie się gatunkami, sprawdzanie trailerów i grafik promocyjnych realną docelową średnią (i medianę) można oszacować na 5.5‑6.5, może nawet wyżej – w zależności od charakterystyki tego doboru. Dopuszcza to możliwość, że obecne średnie wcale nie są zawyżone, ale subiektywne doświadczenie podpowiada mi co innego.
Co do tych list na Tanuki – mediany powinieneś szukać nie w połowie 16/18 strony, lecz w połowie 17/19 strony, ale to szczegół. No i to nie są recenzje, ale wszystkie tytuły w bazie. Oceny też nie są recenzentów konkretnych tytułów, ale całości redakcji, która akurat go widziała.
To jest błąd zapisu i błąd logiczny. Obserwator twierdzi, że „niejakość => niemożliwa popularność” i z tego wynika „możliwa popularność => jakość”. Czyli twierdzi, że jeśli coś ma potencjał do bycia popularnym, to jest dobre, co zresztą podkreślał. Nie oznacza to jednak, że wszystko co popularne musi być dobre – bowiem popularność może wynikać z czego innego niż wspomnianego potencjału, np. marketingu. Dlatego wniosek Obserwatora: nie wynika z przesłanek, ale nie wydaje się on twierdzić tego, co próbujesz mu wmawiać.
Ogółem wszystko się rozbija o definicję tego, co uznajecie za dobre anime. Obserwator ją określił i można się z tym nie zgodzić, ale jest to u podstaw spójne rozumowanie (późniejsze błędne wnioski z niego nie wynikają). Ty używasz „dobre” i „jakość”, nie określiwszy, co przez to rozumiesz, więc to takie półsłówka, które można stawiać w sprzeczności do wszystkiego.
Definicja Obserwatora jest okej, jeśli chciałoby się ustalić, co oznacza dobre „dla wszystkich”. Ma sporo wad w postaci wpływów na ocenę innych rzeczy niż seans, ale nie ma powodu do jej podważania. Osobiście jednak uważam, że większość oglądających ma słabe porównanie do innych tytułów, nie skupia się przy oglądaniu wystarczająco, żeby coś rzetelnie ocenić. itp. i dlatego na własne potrzeby nie zgadzam się z takim rozumowaniem, ale akceptuję je jako prawidłowe.
A co do głównego komentarza, pod którym ta dyskusja – bardzo bawi mnie, że autor ochrzcił Nanatsu „anime dla hipsterów”, zważywszy na jego popularność…
Re: 22.
Re: odcinek 8
Re: odcinek 8
Jeśli zbierze się to do kupy, wyłania się obraz: w najbliższych dwóch odcinkach zbierają grupę do pełnej dziewiątki, przygotowują się do LL, startują i… no właśnie – tu się kryje największa niewiadoma. Najbardziej realną opcją wydaje się ich kompletna przegrana, ale przeprowadzona w sposób, który nie demotywuje – choćby z takim efektem, że nic nie osiągają w LL, ale szkoła nie zostaje zamknięta. Wtedy tworzy się idealne miejsce na drugi sezon: mają już pełną grupę, pomysł na siebie, motywację i mogą sobie wszystko wygrywać – w końcu LL jest dwa razy do roku.
Istnieje też opcja, że już teraz coś osiągną w LL, ale to najpewniej sprawi, że seria będzie wewnętrznie sprzeczna i oprze się na bardzo wyświechtanym „nie poddawać się i wierzyć w siebie”. To jest to wspomniane przeze mnie dno. Oczywiście dałoby się takie rozwiązanie przeprowadzić w przekonujący sposób, ale wiązałoby się to z nakładem pomysłowości, o który nie podejrzewałbym Sunrise (i co najmniej dwoma występami na poziomie Saint Snow albo wyższym). W każdym razie ta opcja raczej odpada.
Jest jeszcze trzecia wersja, chyba najbliższa temu, o czym pisałaś, czyli: startują w LL, przechodzą dalej i sezon się kończy. To jest realne, chociaż wydaje mi się ciut nie w stylu serii. Narzuca powstanie drugiego sezonu, nie kończy anime nawet drobną konkluzją, no i w praktyce oznaczałoby split cour – pierwszy w przypadku tego studia.
Re: ...
A to samo dotyczy kilku innych osób, które niżej pisały: skoro przeczytały mangę, to co mogą komentować z pełnym obrazem historii? Przecież nie będą udawać, że widzą to pierwszy raz i co rusz ich coś zaskakuje albo trafia w gust.
odcinek 8
Reszta odcinka też ciekawa, bo w końcu da się zaobserwować jakieś wyjście ze schematu, choćby częściowe. Bardzo mnie ciekawi, czy to będzie split cour (liczba płyt zapowiada 13 odcinków pierwszego sezonu), czy może zakończy się na jednej serii, ale zupełnie nietypowo. Jeszcze jest ostatnia opcja, czyli dno, ale tego nie chciałbym zobaczyć.
No i z ogromną chęcią obejrzałbym anime o Saint Snow. Może kiedyś ktoś tam w Sunrise pójdzie po rozum do głowy i zrobi coś podobnego, skoro już pokazali, że wiedzą jak.
Re: Nie rozumiem zachwytów nad tą serią
Re: Nie rozumiem zachwytów nad tą serią
Re: Może być
Re: Świetne anime!
Re: Odc. 5. Requiescat in pace, nieszczęsna grafiko...
Nierówno
Wcześniejsze zagrania z najbardziej wyczerpujących odcinków były odważne i to sobie cenię. Jeśli coś było dobre, a potem zbliża się do granic, kontrowersji, i zdaje się robić to świadomie, zwykle odczytuję to jako oznakę możliwej świetności, która wyniknie z podjęcia ryzyka. Wprawdzie w Re:Zero ostatnio stało się to męczące, bo zabrakło „poziomowania” napięcia (dotarło do mnie, że te komediowe wstawki, na których wszędzie wiesza się psy, po coś są), a i sama konwencja fabuły zabrała sporą część efektu – przyzwyczajono widza do tego, że wszystko da się odwrócić.
Tak czy siak, podkręcono śrubę na tyle, że fragment anime domagał się wyjątkowej konkluzji. Dialog zajmujący niemalże cały odcinek nie mógł jej wypełnić. Nie jeśli wybrano rozwiązanie, które było do przewidzenia od jakiegoś czasu, jak również takie, które dość szybko wyklarowało się w rozmowie. Samo w sobie nie jest złe, ale nijak nie wpisuje się w „cennik” serii wyznaczający „wartość” fabularną oraz emocjonalną mieszczącą się w minucie serialu. Nie mogę dociec, dlaczego tak nagle to zmieniono, w zupełnej ignorancji dla kreowanego sobie dotychczas „domyślnego widza”. O tyle dobrze, że nie zdecydowano się skierować dialogu w stronę mowy kwiecistej, bełkotu filozoficznego, czy czego tam jeszcze – to by do anime już kompletnie nie pasowało, a teraz ma się jedynie nawrót przeczucia „to tylko adaptacja LN”, gdzie owo „tylko” ostatnio jakby znikało…
Wolę zrzucić całą odpowiedzialność na ostatni odcinek, bo wcześniejsze same w sobie mi się podobały – z wyjątkiem 17 tak od połowy, ale powodem było ogólne zmęczenie napięciem, o czym pisałem wyżej. (Z nóg zwalał 15, acz to z powodu reżyserii.) Niestety, wpływa to też na odbiór całości, bo prognoza na resztę anime jest taka, że nie podwyższę swojej oceny, a przewidywałem taką możliwość. Z którejkolwiek strony na to nie patrzę, nie wydaje mi się to utworem do końca przemyślanym, kompletnym, genialnym (w jakimkolwiek znaczeniu), takim, jaki chciałbym oglądać. W wyniku wypada dobrze, ale to tylko dlatego, że nietypowość równoważy kluczowe wady – a te wady same w sobie bolą.
Re: 3
Re: Modowe babole :|
2 odcinki
Intuicja podpowiedziała mi, że to będzie najciekawsze anime lata i chyba tym razem się nie pomyliłem. Przede wszystkim Planetarian nie przypomina innych ekranizacji gier Keya – ani settingiem, ani zestawem bohaterów, ani klimatem. Ma to chyba uzasadnienie na liście płac: Suzumoto dostał tu wolną rękę, podczas gdy przy innych grach raczej asystował w tworzeniu historii. Nie wiem, na ile wierne to przeniesienie na ekran, ale efekt na razie wygląda dobrze. Postapokaliptyczne uniwersum wypada wiarygodnie i ciekawie: zachowanie głównego bohatera jest praktyczne i skupione na zaspokojeniu podstawowych potrzeb – widać, że to nie zabawa w survival – natomiast szczegóły na temat świata wyjawiane są oszczędnie, ale tworzą jasny, spójny obraz. Również elementy sci‑fi mają się dobrze, głównie przez to, że nie zdecydowano się na pójście w futuryzm, a przemycono tylko pojedyncze elementy do modelu współczesnego świata. To dobra droga, bo całkiem prawdopodobna, ale przede wszystkim umożliwiająca lepszy kontakt z widzem.
Wyjątkiem jest Yumemi, która jako zaawansowane AI wydaje się trochę oderwana od reszty uniwersum (i co ciekawe tak jest też odbierana wewnątrz dzieła, bo bohater ma inne wyobrażenie o robotach). Jeśli nie była elementem jakichś testów dla wojska, to jej obecność ma słabe uzasadnienie. Ale nie można powiedzieć, że umieszczono tu androida tylko po to, żeby przemycić w surowe realia uroczą, młodą dziewczynę. Do tematu podchodzi się od właściwej strony, kreując wyjątkowo przekonującą sztuczną inteligencję. Teoretycznie prowadzone dialogi wydają się naturalne, ale jeśli je przeanalizować, nie ma tam nic, co wychodziłoby poza intuicyjne ramy rozróżniające robota od człowieka: widać pewne procesy nadrzędne, które nie pozwalają androidowi robić, co chce, widać brak rzeczywistych emocji (tylko sztuczne, dopasowane do sytuacji), widać dość szablonowy sposób mówienia, niepodobny do komunikacji między ludźmi, która stopniowo ewoluuje wraz z postępem rozmowy czy znajomości. Jednakże nie przesadzono też w drugą stronę: Yumemi jest na tyle sympatyczna, że da się ją lubić, i niektóre jej działania potrafią zaskoczyć. Kwestia jej nadmiernego gadulstwa wydaje się narzędziem fabularnym, mającym podtrzymać interakcję między bohaterami, ale dzięki odpowiedniemu wyeksponowaniu nie narzuca się brakiem uzasadnienia.
Największe obawy rozwiały się, kiedy zobaczyłem długość pierwszego odcinka (19 min), ale po trochu wróciły, bo kolejny skrócono do 13 min. Mam nadzieję, że to kwestia dopasowania czasu do kluczowych momentów fabuły, a nie coś wypływającego z kosztów produkcji. Poza tym technicznie jest dobrze.
I „braku odpowiedniej wiedzy”...
Re: po 15 odc
Re: po 15 odc