Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

The Beatle

  • Avatar
    The Beatle 28.05.2016 18:37
    Re: nieładnie recenzencie
    Komentarz do recenzji "Kokoro ga Sakebitagatterunda"
    Pozostaje mi mieć nadzieję, że recenzent wykaże się odwagą cywilną i przyzna się do błędu, zamiast nabierać wody w usta, czy próbować odwracać kota ogonem (co też się zdarza na tanuki).
    Obiecać mogę jedynie, że zareaguję na komentarz i stosownie odpowiem. Cenię sobie feedback we wszelkiej postaci i na pewno nie zamierzam bronić tekstu, atakując negatywne opinie na jego temat.

    Kolejny przypadek z cyklu: recenzentowi nie podoba się anime, więc w pierwszym akapicie wali spoilerem dotyczącym twistu z końcówki.
    Ta insynuacja idzie zbyt daleko i zdecydowanie nie wskazuje moich intencji. Przykro mi, że tak skrajnie to odczytujesz.

    Co do samego rzekomego spoilera, mogę się przyznać tylko do tego, że nie rozważałem punktu widzenia, w którym ta informacja psułaby w jakiś sposób seans – zwyczajnie dla mnie od samego początku było oczywiste, jak się mają sprawy i nie widziałem miejsca dla niczego innego. Po otrzymaniu odzewu podtrzymuję swój pogląd i dlatego nie uznaję tego za błąd. Możliwe, że nie jest to podane widzowi bezpośrednio, ale naprawdę jak dla mnie nie istnieje inne rozwiązanie sytuacji z początku anime. Już tag „realizm” stojący w informacjach o tytule ma identyczny wpływ na wyjaśnianie fabuły. Rozumiem jednak, skąd mógł się wziąć taki pogląd. Mianowicie, później w filmie pojawia się scena, w której  kliknij: ukryte  Sęk jednak w tym, że jest to scena nacechowana czysto emocjonalnie, nie będąca wyjaśnieniem fabuły. Innymi słowy z perspektywy widza jest to rozwiązanie konfliktu, ale nie rozwiązanie zagadki, gdyż tej drugiej nie ma w anime.
    Jeśli problem jest nieco innej natury, niż to, jak zrozumiałem Twoją wypowiedź, proszę o rozwinięcie.

    Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli odniosę się do reszty komentarza – nie chcę tu na siłę wciskać swoich racji, ale nie odmówię sobie możliwości dyskusji o czymś, co przeanalizowałem trochę dokładniej niż zwykle.

    to, jak się układają relacje między postaciami to dla mnie zdecydowanie nie jest „szczegół nieistotny dla całości fabuły”
    Nie pisałem w tekście o relacjach między postaciami, ale o ostatecznym rozwiązaniu wątków romantycznych. Waga fabularna tego jest niewielka, bo nie wzbogaca ani nie rozwija poprzednich wydarzeń (w zasadzie do momentu rozstrzygnięcia każda opcja wchodziła w grę), a kontemplacji tego rozwiązania nie poświęcono dużo czasu. (Czas antenowy jest chyba najbardziej sprawiedliwą miarą wagi fabularnej – w końcu to jedyna uniwersalna „waluta”, jaką dysponują filmy i seriale.)

    The Beatle stara się w nim przedstawić sytuację tak, że twórcy anime chcieli zrobić musical, ale im nie wyszło. Tymczasem mamy tu do czynienia licealistami, którzy tworząc amatorskie przedstawienie muszą pogodzić się ze swoimi ograniczeniami. Stąd też uważnego widza – w przeciwieństwie do recenzenta – nie zaskoczy, że do nowych tekstów są dobrane melodie „evergreenów” (bohater stwierdza, że tyle właśnie będzie mógł zrobić). O ile w innych anime zwykle okazuje się, że w grupie jest jakiś geniusz muzyczny, który stworzy muzykę, zaśpiewa i jeszcze może zatańczy w popisowy sposób, tak tu twórcy podeszli do tematu w bardziej przyziemny sposób.
    Przy założeniu, że jest faktycznie tak, jak piszesz, pojawia się pewien problem. Realizm nie zawsze musi być pozytywny, bo koniec końców film przynależy do medium rozrywkowego i ważniejsze jest, żeby przedstawiana sytuacja była „ciekawa” i „ładna” niż „typowa”, „realistyczna”. W tym konkretnym przypadku Kokoro ga Sakebitagatterunda, przedstawiając wystawianie musicalu w taki sposób, samo postawiło nogę na terytorium tego gatunku. Występowi i przygotowanym piosenkom poświęcane jest sporo czasu, a do tego ukazuje się to w sposób artystyczny, a nie tylko fabularny. W takich okolicznościach widz ma prawo wymagać, żeby to, co zobaczy i czego posłucha było warte zobaczenia i posłuchania, a nie tylko hołdowało realizmowi. W innej koncepcji, ze skróconym występem i większym naciskiem na samą pracę nad tymże, nie zarzucałbym nic filmowi właśnie z powodu, o którym piszesz.
    Mam jednak podstawy, by twierdzić, że anime nie miało być pod tym względem realistyczne. O jednej kwestii już wspomniałem, czyli o czasie trwania i artyzmie – w realistycznych założeniach ukazanie występu miałoby inny charakter już na poziomie tego, jak to zostało wyreżyserowane. Do tego, podchodząc do sprawy bardziej technicznie, trzeba zauważyć, że przy występie głosy śpiewających bohaterów nie były głosami ich seiyuu (dotyczy solistów, bo co do chóru nie jestem pewien). Oznacza to, że starano się postawić na wyższy poziom, niż występ licealistów, którym kazano śpiewać (to byłoby wiarygodniej zrealizowane przez aktorów wcielających się w postacie) – złamano realizm i sprawiono, że nie broni on przed potencjalnymi zarzutami w kierunku muzyki tytułu.
  • Avatar
    The Beatle 22.05.2016 22:17
    Komentarz do recenzji "Re: Zero Kara Hajimeru Isekai Seikatsu"
    dlaczego zostało stworzone kino?
    Chyba retoryczne, ale i tak odpowiem.
    Ktoś stwierdził, że na pokazywaniu ludziom kuriozum, czyli ruchomych zdjęć, można zarobić. I, cholera, miał rację. Reszta jakoś sama wyszła.
  • Avatar
    The Beatle 22.05.2016 20:49
    Re: Nieoglądalne
    Komentarz do recenzji "Musaigen no Phantom World"
    Zbyt dziecinna dla zwykłych widzów, lecz jednocześnie mająca ciut zbyt dużo fanserwisu.
    Popieram, choć w nieco bardziej złożonym ujęciu. Seria powstała w oderwaniu od założonej grupy odbiorców, co nie powinno mieć miejsca w żadnym dziele mającym w założeniu odnieść jakiś sukces. To się mieści w bardzo podstawowych pojęciach, wykraczających poza zwykle oceniane kategorie typu „fabuła”, „klimat”. Zaniedbanie skutkuje tym, że dzieło jest nieharmoniczne i może odrzucać, co poniekąd miało miejsce w przypadku tej serii. Rzecz tej samej kategorii co np. użycie agresywnego techno jako podkładu muzycznego w filmie high fantasy.
  • Avatar
    The Beatle 22.05.2016 15:43
    Re: 7 odcinek
    Komentarz do recenzji "Hai-Furi"
    Łamie konwencję, w której się zaczęło. Może to nie jest jakieś spektakularne, ale sprawia, że w zasadzie nie wiadomo, co się stanie w przyszłości.

    Nawiasem mówiąc, mnie zaskoczyła scena z  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 22.05.2016 15:37
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Gdybym chciał się dowiedzieć po raz kolejny, że fabuła nie ma znaczenia, prosiłbym o powtórzenie.

    Klimat to pojęcie kreowane w największym stopniu przez warstwę audiowizualną tytułu. Pytanie zadałem po 5 odcinkach i wówczas napisałbym, że jeśli faktycznie tak jest, to może nie być najlepsza droga dla tytułu. Na początku długo miałem problem, żeby „wejść” w uniwersum, a później nie najlepsze grafika i muzyka odrobinę mnie odciągały od „bycia” tam. Teraz, po sześciu, jestem przekonany, że to zła droga.
    Nie należy też zapominać o drugim pod względem ważności elemencie w tej kwestii, czyli realizmie wewnętrznym. Dobra, klimatyczna seria wygląda tak, że pokazuje swoje uniwersum, mówi „to działa tak”, a potem pokazuje w praktyce. Kabaneri? Magia, magia, magia i „dokąd w zasadzie jedziemy?”
    Konkluzja, do której dążę, jest taka, że przenosząc wagę serii z fabuły na klimat, wcale jej nie bronisz, ale wrzucasz w jeszcze gorsze bagno.
  • Avatar
    The Beatle 22.05.2016 09:31
    Komentarz do recenzji "Musaigen no Phantom World"
    Zaciekawiłeś: co to za seria?
  • Avatar
    The Beatle 21.05.2016 22:03
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Miało być na poły metaforycznie (choć nie do końca poważnie), więc chyba dobrze odczytane. Natomiast od razu mówię, że to tylko gra słowna i stawianie się w nieswojej pozycji – mnie tamta scena nie ruszyła do tego stopnia, że nawet o niej nie pamiętałem, zanim Nanami napisała.

    O tym, dokąd jadą, pisałem niżej i powiedzieli mi, że do jakiegoś sioguna. Ale… w zasadzie czemu by nie np. nad morze? Bardziej malowniczo i w ogóle.
    Jeśli ta kwestia miałaby być istotna, to przy takim „poziomie intelektualnym” serii powinni przypominać o tym w każdym odcinku. I podkreślać, że to bardzo ważne.
  • Avatar
    The Beatle 21.05.2016 20:42
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Ciśnienie miało wzrosnąć i wzrosło.
  • Avatar
    The Beatle 21.05.2016 20:14
    Komentarz do recenzji "Musaigen no Phantom World"
    Czyli że lepsze…

    „Przeciętne” to kategoria, do której powinno trafiać najwięcej anime i której należałoby się spodziewać z największym prawdopodobieństwem, wybierając tytuł losowo. Jeśli miałbym tam Musaigena, to chyba bym się kompletnie załamał ogólnym poziomem wszystkich anime.
    Cóż, w opinii (bo widzę, że tu się o opinię rozchodzi, a nie o konkrety) uścisnąłbym recenzentowi rękę, z tym wyjątkiem, że nie rozumiem, co on takiego widział w zakończeniu. Oceny też się zgadzają, przy czym bez grafiki dałbym Musaigenowi oczko niżej.
    Ocena serii w recenzji (i „cyferki” i opisany punkt widzenia) nie jest skrajna, więc nie rozumiem, skąd zarzut o przesadę. Obserwacje mnie nauczyły, że zwykle najbardziej wartościowe są recenzje z oceną 4­‑6 (o ile ktoś ma skalę wyśrodkowaną w „5” – inaczej konieczne są poprawki), bo wykazują się najmniejszą tendencyjnością i niczego nie zamiatają pod dywan.
  • Avatar
    The Beatle 21.05.2016 15:37
    Komentarz do recenzji "Musaigen no Phantom World"
    To chyba jednak autoironia. Wierzmy w ludzi.
  • Avatar
    The Beatle 21.05.2016 13:46
    Komentarz do recenzji "Musaigen no Phantom World"
    Ale że anime było lepsze, gorsze, inne niż recenzent opisuje?
  • Avatar
    The Beatle 20.05.2016 22:33
    Re: odcinek 6
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Czuję się w obowiązku dodać jeszcze do swojego komentarza:  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 20.05.2016 16:37
    Re: odcinek 6
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Fizyka cycków też miała tam swoje momenty, więc niewykluczone, że (nie)kompetencje owej osoby obejmowały więcej elementów.
  • Avatar
    A
    The Beatle 20.05.2016 16:13
    odcinek 6
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Zagadka dotycząca produkcji Kabaneri rozwiązana i przy okazji wiem już, co sądzić o grafice – walki z epizodu nr 6 były tragiczne. Tzn. może same w sobie nie miały się tak źle, ale tak wypadły przez kontrast z otaczającą atmosferą (muzyka, napięta sytuacja, etc.).

    Wielka szkoda, że nigdzie nie podają, kto odpowiada za konsultacje w sprawie fizyki pociągów. Jestem przekonany, że wcześniej ta osoba maczała palce w Rail Wars.
  • Avatar
    The Beatle 17.05.2016 14:12
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Hmm… To co ma znaczenie? Serio pytam.
  • Avatar
    A
    The Beatle 16.05.2016 21:48
    Past the breaking point
    Komentarz do recenzji "Bakuon!!"
    Nie myślałem, że kiedyś zobaczę coś takiego w serii tego typu. Warto było budować fundamenty przez ostatnie kilka odcinków, żeby zrobić nr 7. Całość praktycznie bazowała na żartach wewnętrznych dla serii i trafiały perfekcyjnie. Parę razy aż musiałem spauzować, a przy tym udało się stworzyć taką specyficzną atmosferę, że niby jakiś szkolny wyścig to nic, ale jednak coś – przekonująco, bez przesady w żadną stronę. Zacząłem się jednak przychylać do tego Sabagebu niżej – dobre wyczucie.

    Teraz przed serią otwierają się dwie drogi. Pierwsza to utrzymanie choć połowy dotychczasowego poziomu, czym praktycznie ma już ustaloną opinię do samego końca, bo nie ma jak zmazać dobrego wrażenia siódmego odcinka. Może też zrobić coś podobnego pod koniec, w co wątpię – chociaż… teraz mnie zaskoczyła. Druga droga to nagły spadek jakości, przy którym udany epizod tylko wzmocni kontrast. Małe na to szanse, bo mangaka chyba wiedział i wie, w co gra, no ale szans się nie wyeliminuje.
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 21:25
    Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    No nie, jeśli faktycznie masz na uwadze, że przerwa w serii niezakończonej to specyficzny punkt, to nie mogę podważać opinii. Co do drugich sezonów zmieniających opinię – staram trzymać dyscyplinę w tej kwestii, że działa to tylko chronologicznie – podstawa prequela może uczynić drugi sezon lepszym (abstrahując od oczywistych następstw fabularnych), ale nie na odwrót. Dla wszelkich urwanych rzeczy wyprowadzam po zakończeniu domniemanie „jak to będzie” i na tym się opieram. To tak dla ujednolicenia kwestii tego, czy coś oglądam sezonowo, czy o czymś już trochę zapomnę, czy oglądam sezon zaraz po drugim. A opinia o całości to zwykle opinia o tym, co było ostatnie, przez pryzmat poprzednich sezonów. Wyjątków, kiedy to prequel wyjątkowo odstawał od reszty, znam bardzo mało.

    I tak jeszcze doprostuję: mangi SnK nie czytałem. O jakości tej adaptacji słyszałem bardzo różne rzeczy, natomiast i tak nigdy czegoś takiego nie oceniam.
  • Avatar
    A
    The Beatle 16.05.2016 20:26
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Zawartość komentarza, który miałem kiedyś tam napisać, wypłynęła w dyskusji niżej, ale jest jeszcze jedna kwestia, o której chciałbym napisać, czyli sprawy techniczne.

    Muzykę skomentuję tylko pobieżnie. W tym nieszczęsnym utartym porównaniu do SnK Kabaneri pod tym względem nie jest nawet w połowie tak dobre. Muszę z tego jedynie wyłączyć openingi obu serii, bo czasem kwestia mniejszego zła wymyka się mojemu rozumowaniu. Za to o openingu Kabaneri tak niezależnie mogę napisać, że Egoist zaczyna wpadać w syndrom Ali Project, czyli każdy ich nowy utwór to ta sama piosenka. Nie, nie podobna – ta sama.

    A do grafiki mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony podoba mi się ogólny pomysł i wykonanie rysunków, przypominające produkcje robione jeszcze z użyciem celofanu. Z drugiej dochodzi tam do niedbałości i rysownicy sami chyba nie są przekonani, co chcą eksponować. Animacja, kiedy chce, potrafi poczarować efektownością, nawet naciąganą, przy czym zdarzają się wpadki, ale dla mnie słabo zauważalne. Natomiast z tą animacją zupełnie nie współgra reżyseria (ciężko mi dojść, czy już na poziomie storyboardu, czy „niżej”). Weźmy choćby akcję z czwartego odcinka.  kliknij: ukryte  Pomijam już tu kwestia odbicia się tego na realizmie fabuły w mikroskali, ale jawnie zmarnowano okazję na pokazanie czegoś więcej. Ktoś tu albo zupełnie nie wie, co robi, albo słabo ceni ekipę wykonawczą. Jest jeszcze jeden element, o którym chcę wspomnieć, tym razem na plus. Ładnie im wychodzą te zbliżenia, przechodzące z typowego ostrego konturu w efekt rozmycia, kojarzony raczej z tłami. Widzę w tym rozwiązaniu potencjał, a nowe techniki nie pojawiają się często (ostatnie co pamiętam, to różne rozwiązania MAPPA w Bahamucie i Garo). Z tym że ponownie, temu, co widać tutaj, daleko do czegoś, co nazwałbym odpowiednim wyeksponowaniem…
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 19:56
    Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Zapomniałem jeszcze dodać w poprzednim komentarzu, a teraz widzę, że powtarzasz takie rozumowanie: to nie był finał serii. To może być dość ciężkie zadanie przy ocenie, ale jak dla mnie nie powinno się rozpatrywać serii urwanych fabularnie przez pryzmat momentu, w którym się urywają, a zamiast tego powinno się stosować domniemanie utrzymania poziomu. Teraz, w erze split cour, jest to szczególnie istotne. A kładąc zarzuty na miejsce, w którym nas zostawiono z fabułą i kazano czekać, nawet GinEiDen można zmieszać z błotem, bo robił przerwy po przełomowych momentach. Poza tym takie zarzuty tracą zasadność, kiedy już wyjdzie następna część, i co wtedy – cofamy się w czasie i zmieniamy ocenę?

    Rolling Girls nie musisz mi tłumaczyć – recenzowałem to, do tego w bardzo podobnym tonie. :P A ocenowo mam SnK 2 oczka wyżej niż RG. Nie będę tu specjalnie podkreślał, że SnK ze względów audiowizulanych, bo przy RG też premiuję muzykę, choć nie na tyle, żeby podniosło ocenę. Natomiast RG jest póki co na równi z Kabaneri, fabularnie. Oczywiście każde w swojej kategorii, bo nie sposób bezpośrednio porównywać te serie.
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 18:10
    Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Dobra, poddaję się. Czuję, że nie doczekam się konkretnej odpowiedzi, więc nie drążę.
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 18:09
    Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Że Gainax robił to lepiej? Oczywiście, tu z mojej strony pełna zgoda.
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 17:48
    Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Zarówno sam wygląd tytanów, ich motywacja do działania czy fizjologia (np. zjadają ludzi, ale ich nie wydalają ;P )
    Jeśli to miały być poważne zarzuty, zostały wprost obalone w serii, gdyż nad tymi kwestiami zastanawiali się też jej bohaterowie. Jeśli coś jest wprost przedstawione jako na­‑razie­‑tajemnica, to nie zrobisz z tego niedociągnięcia w kreacji świata, nawet na siłę.
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 17:43
    Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    Trochę nieładnie zrobię, bo napisałeś ostatni, a o części rzeczy już pisałem i z lenistwa nie chcę ich wybierać i powtarzać. Przeczytaj komentarz wyżej – tam masz moje zdanie co do niektórych rzeczy.

    Kwestię kamienia chyba poruszałem w swoim komentarzu pod serią ([link] ). Ogółem nie chce mi się w to brnąć, bo zaczynam się przy tym denerwować, jako że to chyba ulubiony argument ludzi, którzy chcą pokazać, że seria jest słaba. Potem akcja w ich słowach magicznie rozciąga się do prawie 5 odcinków (rzeczywisty czas trwania: półtora) i zupełnie ignorują kwestie istotne dla fabuły, które wtedy się rozstrzygnęły (motywacje głównych bohaterów,  kliknij: ukryte ). Nie wiem, jak jest u Ciebie, ale nie chcę w to brnąć, choćby żeby nie zaklasyfikować Cię do wymienionej wyżej grupy przez podświadomą generalizację.
    Tym bardziej to jest irytujące, bo sam przebieg wydarzeń to najbardziej typowy shounen, coś co powinno w miarę sprawnie płynąć.
    Argumentów z gatunku zupełnie nie uznaję. I nie będę się silił na wyjaśnienie, z jakich przyczyn.

    To, że anime szamotało się z paroma bardziej ambitnymi analogiami nie zmienia tego, że translacja na to medium była słaba i to wszystko grzęzło w bagnie.
    Próbę pokazania czegoś więcej stawiam wyżej niż realizację bazowego standardu.

    Większość akapitu o Kabaneri mogę powtórzyć, zamieniając nazwy serii miejscami.
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 17:18
    Re: So foolish, don't repeat the tragedy.
    Komentarz do recenzji "Kantai Collection -KanColle-"
    Wygląda, jakby wymienili reżysera i chief animatora.
  • Avatar
    The Beatle 16.05.2016 17:09
    Re: 90 sekund? Co to ma być... przecież 56 sekund starczy. Easy.
    Komentarz do recenzji "Koutetsujou no Kabaneri"
    1) Mógłbyś rozwinąć, bo są to dosyć ogólne stwierdzenia, bez konkretnych porównań, mogę sobie jedynie wyobrażać o czym mówisz?
    co częściowo pokrywa się z
    4) W sumie ten sam zarzut, co w punkcie 1. Oglądałem ten serial już dawno temu, przez co pamięć zawodzi. Podasz chociaż jeden przykład.

    Na szczęście mam obecnie ten komfort, że nie widziałem zbyt dawno, więc mogę coś przytoczyć. Jakbyś spytał za pół roku, pamiętałbym, za jakie elementy doceniłem serię, ale o przykłady tych elementów byłoby ciężko.
    Jeśli chodzi o celowość realizacji, paralelizmy i kontrasty, na pierwszy plan wysunie się kilka rzeczy.  kliknij: ukryte 
    Jeśli chodzi o atmosferę i klimat, to wchodzimy na mniej ścisły grunt, więc przykłady będą mniej konkretne. Najprościej mi będzie, jeśli powtórzę swój komentarz pod serią, czyli wspomnę o dwóch kwestiach: zachowaniu realizmu przy przedstawianiu śmierci (bez gloryfikacji, slow­‑mo, wielkich ostatnich słów), pomimo sporego panującego patosu – to bardzo skutecznie ten patetyczny klimat uziemiło; oraz o chaosie w działaniach wojskowych.  kliknij: ukryte  Poza tym napięcie jest utrzymywane praktycznie bez większych przerw, choć tu nie potrafię się odwołać do niczego poza bardzo subiektywnym „z wielką chęcią załączałem kolejny odcinek”. I nie jest tu mowa o cliffahngerach, bo moim zdaniem to określenie nie do końca się tu stosuje – napięcie rzadko kiedy w ogóle znikało, więc nie powstawało magicznie na końcu odcinka.
    Szczegóły w serii dotyczą wielu rzeczy i choć seria nie zagłębia się specjalnie w technikalia, da się je łatwo rozpracować i kilka razy podnieść brwi w czasie seansu. To są drobiazgi, ale zdarzą się co drugi odcinek, może dwa razy z rzędu i już wpływają na ogólny odbiór, bo widać, że ktoś włożył trochę myślenia w świat przedstawiony. Weźmy stroje bohaterów, weźmy broń i sprzęt do spidermanowania – przy zachowaniu licentia poetica o natężeniu takim, jakie seria sama zadeklarowała, to wszystko jest wyjątkowo ergonomiczne i logicznie poskładane. Stroje mają dobrze rozłożyć ciężar ciała na tych linach, haki wbijające się w budynki zostawiają dziury, a formacja zwiadowcza, pokazana jako błyskotliwy pomysł, faktycznie sprawia wrażenie takowego. Zanim mi ktoś tu wyjedzie z jakimiś nieścisłościami, żeby pokazać, że „Shingeki wcale tak nie dba o szczegóły”, to doradzałbym się tylko zastanowić nad ich zasadnością. Widz nie chce wiedzieć, dlaczego miecz świetlny wydziela więcej energii niż pobiera, natomiast ucieszyłby się z pokazania systemu zasilającego statek kosmiczny.

    Co do 3), to miałem na myśli jak na razie brak „dramy” w Kabaneri – najpoważniejszą sytuacją było to powyższe. Dodam, że przez dramę rozumiem sytuacje mające w zamierzeniu wywołać u widza emocje smutku, wzruszenia, przygnębienia. W SnK może tego nie było mnóstwo, ale na pewno a) odkrywanie kolejnych elementów antyutopii, b)  kliknij: ukryte 

    Przy 5) – mój błąd, bo nie zarejestrowałem tego faktu albo o nim zapomniałem. Zadajmy jednak przy okazji pytanie: czy jest to w jakikolwiek sposób istotne dla bieżących wydarzeń? Dobrze skonstruowana fabuła ma to do siebie, że ma dwuelementowy cel. Pierwszy element jest ogólny i wyznacza większą ideę, która powinna być tym częściej powtarzana, im „głupsza” jest seria. Drugi cel to konkretne działanie będące w zasięgu ręki – realizacja tego zadania ma napędzać fabułę, a w trakcie tej realizacji mają pojawić się komplikacje tworzące konflikt i nadające temu ciekawość, jakość, realizm. Jeżeli jest na odwrót i to komplikacje napędzają fabułę, a reszta elementów częściowo zanika na rzecz składania tego do kupy, to mamy do czynienia z nieco gorszą fabułą, która ma szanse jednak się zmienić, pokazując, że część naszych wyobrażeń była błędna i w tym tkwił sens, tylko nie podany wprost (przypadek SnK). Jeśli natomiast komplikacje napędzają fabułę, a składanie do kupy twórcy mają gdzieś, to jest to a) absurdalna dekonstrukcja mogąca zostać uznana za przejaw geniuszu b) najgorszy przypadek fabuły, dla którego nie ma ratunku, dopóki nie zacznie się przekształcać w poprzedni model. Kwestię tego, gdzie mieści się Kabaneri, zostawiam otwartą.

    Jeśli chodzi o 6), to odpowiem bardziej ogólnie, przedstawiając swoje założenia, bo zdaje mi się, że odbiegłeś trochę od cytowanego fragmentu mojego komentarza. Ciekawa =/= lepsza. Ciekawe jest dla mnie coś, co składa obietnice, pewnie trafiające w gust widza, i przystępuje do realizacji tych obietnic. Ostateczne ich rozwiązanie może być słabe, niepełne, ale nie odbiera to ciekawości, o ile tylko jakiekolwiek rozwiązanie występuje. Jeśli coś nie składa obietnic, to jak ma być ciekawsze od czegoś, co złożyło duże obietnice, a zrealizowało je nie w pełni?
    Slova wyżej próbował argumentować, że „ciekawsze, bo mniej złe”, co dla mnie nie ma racji bytu. (odwrotnie, „mniej złe, bo ciekawsze”, to już inna rozmowa)