x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Kiedyś pamiętam, jak jeden z najlepszych prot warriorów w WoWie wymyślił specyficzny team (tzn. zestawienie 3 klas), na który nikt wcześniej nie wpadł i każdemu (w tym mnie) wydawało się, że to absurd i można sobie czymś takim grać dla jaj… potem ten team zajął pierwsze miejsce w serwerze na turnieju i wszyscy zaczęli tam grać (całkiem zresztą ciekawie się tym grało).
Generalnie najlepsi gracze nie powtarzają tego samego w kółko, tylko wymyślają własne trendy.
Powtarzalnością się dużo nie ogarnia, bo powtarzają wszyscy.
A Kirito po prostu został wykreowany na życiowego nieudacznika, który wymiata w grze i podbija serce lasek, z którymi potem utrzymuje kontakty w realu.
Chociaż dziwne, że same ładne te laski… przecież przeciętna „graczyca” MMO mieści się w kategoriach wagowych od 100 kg wzwyż.
Poprawia?
Hmm… nie, a przynajmniej nie w PvP.
Walki 1 vs. 1 są w gruncie rzeczy schematyczne i bardziej liczy się ogarnięcie strategii czy znanie terenu, bo powtórzenie czegoś 10 a 100 razy w gruncie rzeczy niewiele zmienia (tym bardziej, że wygrana/przegrana często zależy od tzw. RNG, co można streścić do: czy wejdzie kryt, czy nie, czy 15% szansy na zamrożenie ze skilla zamrozi, czy nie).
Z kolei walka x vs. x to już głównie kwestia zgrania.
Areny wyglądają tak, że często ludzie dobrzy w duelach (1 vs. 1) są na arenach zjadani na śniadanie przez ludzi dobrze grających zespołowo.
Sam w sumie tak miałem, że 1 vs. 1 nigdy dobry nie byłem (bo w sumie to dość nudne), ale tych samych graczy na arenach ogrywałem jedną ręką.
Z Bahamuta w sumie żadna przygodówka tak naprawdę.
Klimatu toto tak naprawdę w ogóle nie ma, trochę bardziej jak skrzyżowania westernu z bajką, co wypadło tak se.
No jest niby obrona świata i te sprawy, ale co chwile coś mieszali, potem już mi się w sumie nawet nie chciało przewijać, kto był w końcu czyim ojcem itd.
Ogólnie mało ciekawa fabuła.
Przygodówce to trzeba czegoś konkretnego.
Takiego np. niesienia pierścienia do jednej górki na drugim krańcu mapy, czego tutaj zabrakło.
Patrząc po średniej ocen — nie tylko mnie zastanawiają zachwyty nad tą serią, bo w sumie poza ogólnym chaosem i konstrukcją raczej nie bajkową, to tutaj nic fajnego w sumie nie było.
Początek był całkiem niezły, zapowiadało się zwariowanie (jak JoJo), ale w gruncie rzeczy ciekawie… a potem już się w sumie wyłączyłem.
Taka se ta baja.
Przecież azjackie nerdy nie są w niczym lepsze od europejskich czy hamburgerowych.
Poza tym sam fakt kokszenia nie przypomina w ogóle gier, które są dość zbalansowane i w zasadzie nie masz szans wygrać żadnej walki 1 vs. 2, dopóki nie grasz przeciwko totalnym noobom bez sprzętu.
Nie licząc jednego zapychacza (bo mało materiału trochę mają) to w zasadzie jest ciekawszy niż pierwszy, bo więcej się wyjaśnia.
Chociaż nawet ten zapychacz z gadką Williama był dla mnie ciekawszy niż drugi sezon SAO, gdzie nie dałem rady przebrnąć przez trzeci odcinek (zbyt duże stężenie nudy i idiotyzmów).
To w sumie ostatnia rzecz, jaką mógłbym o tej serii powiedzieć.
Już lepiej się tutaj pierwszy sezon Czajki sprawdza, bo tam jest to faktycznie przygodówka.
Tutaj raczej jedna wielka zamota i w pewnym momencie już w zasadzie nie wiadomo o czym.
Postacie
[link]
Od czapy trochę w sumie… jedyne fajne postacie to dwójka Archerów (i o dziwo ten z UBW ciekawszy od tego z F/Z).
No i Rin beznadziejnie w tej wersji wypada.
Ten moment kiedyś musiał nastąpić, ale w tym momencie… no zaskoczyło mnie.
Ma autor jaja.
Finał 10/10.
Re: To nie to...
W praktycznym ujęciu — nie.
Nie wydaje mi się, żeby ktoś się zgodził z tezą, że stara seria była lepiej prowadzona (poza tym — wyjątki potwierdzają regułę).
Tu bardziej się o klimat rozchodzi itd.
W sumie trochę ewenement, bo teoretycznie wszystko jest lepsze, a ogląda się gorzej.
Re: To nie to...
Spokojnie, to tylko bajeczki.
Tytuł
Powieliliście ten idiotyczny tytuł z Anidb?
Rofl.
Re: 13
Gdyby nie, to Naotsugu by się zdziwił.
Samo używanie „boku” jest zresztą gramatycznie poprawne i czasem przewija się w wokalach.
Poza tym należy też wziąć poprawkę na wirtualną rzeczywistość, gdzie panują inne normy kulturowe niż w życiu codziennym.
No i skoro już mówimy o „boku”, to mamy jedno słowo, a nie słowa.
Tak że słaby argument.
Re: To nie to...
„Zachował się równie idiotycznie”.
Czy taka wersja jest satysfakcjonująca?
Re: To nie to...
Handluj z tym.
Re: To nie to...
Przecież są elementy, które można tak oceniać, można też spojrzeć na całość z innej strony.
Nie wiem skąd pogląd, że opinia jest w 100% subiektywna.
Re: To nie to...
>Teraz zachował się jeszcze bardziej idiotycznie, więc twój argument jest w sumie inwalidą.
>Nie czytasz ze zrozumieniem
Kto tu nie czyta ze zrozumieniem?
Naucz się wyrażać precyzyjniej, bo ni w ząb szło dojść do czego się teraz odnosisz.
Re: To nie to...
A nie ratował Saber, tylko Fuji.
No i sądząc po reakcji Tohsaki — mogli po prostu grać na zwłokę, ba, gdyby się z pupy nie wtrącił zaklęciem rozkazu, to pewnie Łucznik by ich poratował i na tym by się skończyło.
Re: To nie to...
Przede wszystkim trudno (albo po prostu mi się nie chce) mi się rozwodzi nad tym, dlaczego ta seria w ogóle mnie nie bawi.
Podchodząc do tego obiektywnie — wszystko jest lepsze niż u DEEN, a tamta wersja mi się podobała, więc powinno być spoko.
Tymczasem dialogi przynudzają i nie wnoszą nic konkretnego (a może i wnoszą, ale one same prowadzone są w taki sposób, że nie potrafią przykuć mojej uwagi).
Walki niby fajne, ale w sumie dużo się świeci, słudzy zarzucają OP skillami i na tym koniec… no bo w sumie tak było.
Tak jak w ostatnim odcinku — pojawił się Łucznik, buch buch buch rozróba strzałami i pozamiatane.
Wygląda to może i fajnie, ale tak za 2‑3 razem już jest reakcja typu „kotlet”.
Tak samo jest z tym planowaniem — smęcą, ustalają i nie wiadomo co jeszcze… a na końcu i tak leci akcja na spontana… no to po co to wszystko?
Żeby zapchać czas antenowy?
Bo chyba nie po to, żeby wykazywać, iż nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.
Chyba że to taka z serii typu „Kapitan Oczywisty”.
Dużo też tego około szkolnego bełkotu czy jakiegoś grania w bejsbola… po pewnym czasie już to przewijałem, żeby nie usypiać.
Ale główny zarzut pozostaje ten sam — mamy słabe postacie (licbusy) z słabymi problemami, toteż całość ssie.
To już niestety nie Kiritsugu czy inni potężni magowie snujący konkretne plany i miewający ciekawe potyczki.
Niemniej stary F/SN mi się podobał, a ten nuży.
Słaba ta ścieżka coś.
Re: To nie to...
Ja nie widzę żadnego problemu w tym, że hajpowana bajeczka okazała się słaba (lub po prostu słabo zaadoptowana).
Re: To nie to...
Cóż za wyśmienite rozwiązanie fabularne!
Re: To nie to...
Teraz zachował się jeszcze bardziej idiotycznie, więc twój argument jest w sumie inwalidą.
W F/Z były konkretne dialogi, konkretnych ludzi.
Śledziło się to dzięki temu z zaciekawieniem.
To jakbyś porównywał nowego Forda do starego Fiata na zasadzie „oba to samochody z nazwą na literę F”.
Fajna oprawa dźwiękowa czy OP/ED to zawsze przyjemny plusik.
Owszem, lepiej mi się ogląda, kiedy nie muszę przewijać openingu.
Re: To nie to...
Może wymień coś chociaż, bo w sumie nie tak zapamiętałem starą wersję.
Widocznie dobre fillery i czytanie między wierszami dali.
Bo w sumie tamta wersja była uboższa zarówno pod względem budżetu, ilości odcinków i jeszcze niewypracowanej marki, a w sumie lepiej wiedziałem, co się w niej dzieje i nie dostrzegłem czegoś podchodzącego pod filler (a nawet jeśli, to już nie pamiętam).
Tutaj dla mnie niestety fillerem jest połowa czasu antenowego.
Bo niestety, ale ten rozwój postaci nie jest zbyt interesujący (ale to też pewnie przez słabe postacie).
Hmm… w sumie to nie jest coś wprowadzającego sensowne zmiany.
Przecież on na każdej ścieżce jest typowym januszem, a te jego absurdalne ideały w sumie wydały się sensowniejsze niż to co jest teraz… chociaż gdybym nie przespał połowę seansu to może odniósłbym inne wrażenie, ale nie dało rady.
Zbyt nudna baja.
Tylko fajnie, gdyby jeszcze pokazywało to w jakiś bardziej interesujący sposób.
Za dużo był tamo przekombinowanych alegorii, stąd średnio mnie to ruszało.
Yyy… akurat „znaczenie” sportu dla poszczególnych osób jest w niejednej sportówce, tylko nie jako motyw przewodni, stąd można odnieść mylne wrażenie, że PP jest pod tym względem wyjątkowe.
Re: To nie to...
Najwidoczniej.
Takie z nas niestety głupie orangutany, że zamiast docenienia rozwojuff postaciuff i takich tam po prostu przesypiamy bajkę.
Nie wiem, może coś te dialogi wnoszą i trzeba czytać między wierszami, ale jest to wielkim wyzwaniem, kiedy każdy dialog działa bardziej usypiająco niż kolejna lewacko‑prawiczkowa pseudodysputa polityczna w internetach.
Stara wersja niby gorsza pod każdym względem, ale oglądało mi się ją dobrze i nie przesypiałem dialogów.
Widocznie były po prostu dobrze napisane, czego na pewno o tej wersji bym nie powiedział.
I owszem, stary Shiro też był denerwujący, ale nie kojarzę, żeby do tego stopnia co np. w ostatnim odcinku UBW z wczoraj.
Taki głupi przykład, który bardziej podpada pod kwestię gustu, a nie charakteru (na szybko, bo nie chce mi się myśleć, zresztą nie jest to też moją mocną stroną) — powiedzmy, że idzie sobie ulicą kobieta z wymiarami x/x/x (jakie tam są teraz najlepsze, nie znam się) i teoretycznie wszyscy się obejrzą… ja się co najwyżej zastanowię, czy jej kręgosłup od tego nie siada.
A teraz niech sobie ulicą przejdzie kobita z długimi, zgrabnymi nogami odziana w zakolanówki… pierwotne instynkty uznaję za obudzone. oo
Fakt, głupi przykład, bo każdy facet wie, że nogi najważniejsze.
W sumie chciałem tylko dodać, że nogi są spoko.
Ale tak czy siak chyba wiesz o co chodzi.
Pytanie teraz tylko, czy pod to można podciągać zachowanie tych bohaterek… kobietą nie jestem, ale raczej nie.
W sumie wydaje mi się, że ta cała (no ta, co go wyczuwała… jak jej było?) czarna po prostu powinna poczuć się urażona i opracować plan zemsty.
Teorie spiskowe, hehe.