x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: 25 minut dobrej zabawy + 11 dodatkowych odcinków dla zmarnowania czasu
Seria ogólnie jest przeciętna*, ale w życiu bym o niej nie powiedział, że nie wzbudza żadnych emocji. Początek ma naprawdę przyzwoity klimat (mimo że opening i randomowe wstawki z lalkami starają się go zabić), potem zaś robi się z tego coraz absurdalniejsza komedia z moe elementami w środku (głównie odcinek plażowy).
*jak to horror… nie rozumiem czemu twórcy wciąż mają problemy ze zrozumieniem, że zalewanie widza „strasznymi motywami” wzbudza jedynie śmiech (politowania), a nie wywołuje grozę. Chociaż z tego co widzę w internecie, na niektórych działają takie tanie sztuczki… Na szczęście nie dotyczy to komentujących tutaj ^^
Re: no i dotarliśmy do końca
Nie oczekujmy zbyt wiele od horroru klasy C, a już na pewno nie logiki. kliknij: ukryte miałem niezłą radochę gdy nagle skoczyła na dres‑kuna jak jakiś drapieżnik, podczas gdy przez pół wcześniejszego odcinka ślamazarzyła się niczym zombie bez nogi
Re: potwierdzenie reguły...
Pogadaj ze studentami o sprawiedliwości tej skali. Chociaż większości wystarczy i dwustopniowa ^^
Re: potwierdzenie reguły...
Skala dziesięciostopniowa jest mało dokładna i wykłócanie się o to jak ludzie interpretują różnicę o 1 uważam za umiarkowanie sensowną ^^"
Re: Szczegóły w zachowaniu.
P.S. Przegapiłem flejm? pod swoim komentarzem :(
Powiem tak:
Jeśli ktoś spojrzy na Hoshi wo Ou Kodomo, zakrzyknie – to Ghibli!
Jeśli ktoś przyglądnie się fabule Hoshi wo Ou Kodomo, zakrzyknie – to Shinkai Makoto!
Nadmienię zarazem, że spośród prawdziwych klasyków Ghibli, nie widziałem jedynie Mononoke Hime (ale jestem w trakcie zdobywania i niedługo nadrobię zaległości).
Też wychodzę z założenia, że nie ma co krytykować Shnkaia za inspiracje produkcjami studia Ghibli (szczególnie widocznymi Nausicą i Laputą) – to raczej hołd oddany tym wielkim produkcjom. Z tą różnicą, że postaci wreszcie służą czemuś innemu niż ogólny przekaz – w dziełach Makoto zawsze motywem przewodnim jest przecież romans, miłość, uczucie miedzy dwiema postaciami. Według mnie, to aż zabójcza dla widza mieszanka pod względem niesionych emocji. Charakterystyka sztuki Ghibli, ich postacie oraz setting, potężnie wzmocnione przez romantyczne elementy i subtelne sugestie dopracowane do perfekcji przez Shinkaia Makoto oraz jego atutowe ujęcia na niebo tworzą wręcz zabójczą mieszankę, przekraczającą wszelkie oczekiwania widzów lubiących produkcje z obu źródeł. Hoshi wo Ou Kodomo jest wg mnie zarówno najlepszym dziełem w stylu Ghibli, jak i Shinkaia Makoto. Zapewne właśnie dzięki połączeniu cech tych wspaniałych nurtów.
tanuki again...
No tak, Shinkai Makoto opowiedział podobną historię już wcześniej na parę sposobów, więc MUSI być ona pusta. Oczywiście. Ocenianie filmu na podstawie tego, ze recenzentowi przejadł się styl reżysera imo nie ma najmniejszego sensu.
Nie wiem po co zabierałeś się za recenzowanie Hoshi wo Ou Kodomo skoro nie lubisz stylu Shinkaia Makoto i nawet nie starasz się zrozumieć jego dzieł. Na pewno obejrzałeś film w całości a nie zajmowałeś się czymś innym gdy leciał w tle?
Z ecchi komedii – przede wszystkim To Love‑Ru, a w szczególności sequel (ale manga, nie ma co się zabierać za kiepskie anime). Sztandarowy przedstawiciel gatunku.
Z anime poleciłbym w pierwszej kolejności Sora no Otoshimono – kapitalna seria.
Seitokai no Ichizon – mniej ecchi, ale humor jest naprawdę świetny.
BakaTest – mocno zalatuje Shaftem, więc tym bardziej warto znać.
Kore wa Zombie – kolejna fajna seria, do tego niedługo wychodzi drugi sezon.
Wystarczy? :P
OAVka prezentowała się dużo lepiej.
Chciałeś powiedzieć „w czerwcu 2008”
13 czerwca na nicovideo – [link]
15 czerwca na YT – [link]
20 czerwca na YT z angielskimi napisami – [link]
[link]★Rock_Shooter_(Developments) <- poczytaj sobie. BRS bez piosenki Miku byłoby herezją.
Zdajesz sobie sprawę, że gdyby nie Miku, anime BRS w ogóle by nie powstało?
BRS bez piosenki Vocaloida byłoby imo z miejsca skreślone.
Re: Anime roku 2011
Mówiąc szczerze, wielokrotnie się zastanawiałem nad pisaniem recenzji. Niestety, zawsze wygrywa wrodzone lenistwo lub inne sprawy do załatwienia w danym czasie, ogólnie ciężko mi się pisze dłuższe teksty, mam z tym pewne problemy. Kiedy zaś nachodzi mnie wena mogę pisać i pisać, tyle że całość wychodzi zbyt emocjonalna by można ją było zamieścić jako artykuł na jakiejś stronie ^^"
Re: Anime roku 2011
Filmy Madoki i spin‑off to zaś wspomniane przez Grisznaka 'klony', na te z innych studiów trzeba jeszcze poczekać :P
No i zawsze jest możliwość kolejnego trollingu tak jak oryginalnie było z Madoką… kliknij: ukryte director Shinbo Akiyuki wanted to surprise the audience, so Urobuchi did his best to mislead people by making comments such as „It's time to recognize me as a healing‑type writer.” „It's disappointing that my new anime is called 'Chidamari (blood puddle) Sketch'.”, „I want to make the audience happy by the anime.” However, his efforts were in vain, Urobuchi said.
Re: Anime roku 2011
Nadciąga kolejna Madoka – [link]
I jeszcze jedna – [link]
Oraz trzy filmy – [link]
W październiku dostaniemy kolejne oryginalne anime od Urobuchiego (jbc on odpowiada także za Fate/zero i współpracował przy Steins;Gate) – [link]
Czyli szykuje się kolejna perełka, którą otrzymamy dzięki sukcesowi PMMM :D
Re: Anime roku 2011
Nawet jeśli nie zostaniemy zalani klonami, podejrzewam, że możemy liczyć na większą ilość anime odróżniających się od obecnych typowych produkcji na fali sukcesu oryginalnej, przełamującej schematy Madoki. Niewątpliwie byłaby to pozytywna zmiana na rynku M&A, oby do niej doszło. Jestem optymistą.
Anime roku 2011
1. Mahou Shoujo Madoka★Magica – zdecydowany faworyt w moim prywatnym rankingu na anime roku 2011. Żadne inne nie ma się co porównywać. Ogólnie jest to jedna z najlepszych serii jakie widziałem, a jeśli nie brać pod uwagę DBZ (wiadomo, sentyment, dzieciństwo, choć nie tylko, w końcu oglądałem mając też 16 lat), to może nawet zgarnąć pierwszą lokatę. Jedyny konkurent to ef – a tale of memories, rozstrzygnie planowany od dłuższego czasu rewatch obu serii :]
Najciekawsze jest to, że nie dość, że anime ma raptem 12 odcinków, to jeszcze pierwszy z nich mnie odrzucił. Nie dropnąłem tylko i wyłącznie dlatego, że robił je lubiany przeze mnie Shaft oraz usłyszałem całkiem pozytywne opinie w temacie na temat kolejnych dwóch odcinków. Z pozoru zwykłe mahou shoujo niby w klimatach Shaftu, ale z drugiej strony z paskudną kreska rodem z Hidamari Sketcha. Przełom nastąpił w trzecim odcinku, gdy okazało się, że wcale nie jest tak słodko jak się zapowiadało… Wtedy rozpoczęła się ostra jazda bez trzymanki. Odświeżanie TT w czwartkowe wieczory co parę minut by obejrzeć odcinek jako pierwszy i w żadnym wypadku nie dać się zaspoilerować, wielogodzinne dyskusje na /a/ w dniu i dzień po emisji odcinka, reszta tygodnia zapełniona czytaniem opinii na rozmaitych stronach i zdobywaniem artów… „one hell of a ride”. kliknij: ukryte Od momentu schrupania Mami tylko jedna rzecz nie przypadła mi do gustu – gadka o entropii. Cała reszta to czysta perfekcja, łącznie z niesłusznie deprecjonowanym zakończeniem.
Uwielbiam postać Kyuubeya, jego złowieszczą aurę, kamienną twarz wiecznie wyrażającą niewzruszony uśmiech :3, całkowity brak człowieczeństwa, zerowy kręgosłup moralny przy jednoczesnym przekonaniu, ze robi coś słusznego i niezrozumieniu zarzutów dziewcząt.
Ubóstwiam pairing Kyouko x Sayaka, ich zróżnicowane a jednak podobne charaktery, głębię postaci i szybki rozwój na przestrzeni serii, przemianę Kyouko, ponownie odnajdującej w sobie dobre intencje, pragnącą uchronić Sayakę kroczącą zgubną drogą od błędów, które sama popełniła, potęgujące się uczucie i przejmujący, wgniatający w fotel finał. Na dodatek ich relacja została wzbogacona wspaniałym character song, który po kolejnym, którymś dziesiątym przesłuchaniu utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak lubię Kyouko równie mocno co Sayakę, uprzednio samotną favkę.
Zarazem doskonale rozumiem Sayakę, postać tragiczną, zawsze wierną swym twardo ustanowionym ideałom, konsekwentną w egzekwowaniu kar na wrogach ludzkości, wiedźmach i ich podwładnych za czyny niezgodne z pojmowaną na jej sposób sprawiedliwością. Dziewczynę pragnącą jedynie pokoju, ciepła, dostrzeżenia jej uczuć ze strony ukochanego, a jednak nieszczęśliwą, skazaną na niepowodzenie i zapomnienie przez jej najdroższego, nieuchronnie zagłębiającą się w rozpaczy i własnej niemocy, aż do przerażającego końca.
Podziwiam upór Homury w dążeniu do zmiany przebiegu wydarzeń, walkę z nieubłaganym losem, przeznaczeniem, za każdym kolejnym razem prezentującym jeszcze gorszy scenariusz wydarzeń, sprzeciwianiem się, zdawałoby się, nieubłaganie fatalistycznemu światu. Jestem pod wrażeniem jej oddania ukochanej przyjaciółce, która wyciągnęła do niej pomocną dłoń i pomogła się przemienić, upartemu dążeniu do lepszego świata, w drodze przez niszczące psychikę piekło, raz za razem, w upragnionym celu.
Czuję się zauroczony aurą, jaką roztaczała wokół siebie Mami, mentorka Madoki i Sayaki. Jej ciepłem, zdecydowaniem, chęcią zaimponowania podopiecznym, pokazaniem im ulotnego piękna obowiązków magicznej dziewczyny. Zdolnością inspiracji otoczenia, rozbudzania nadziei i wiary w własne siły. Troską o najdroższe uczennice i nieustannym dawaniem przykładu dla ich dobra. Jej nagła śmierć okazała się szokiem, czymś niespodziewanym, przełamującym schemat, zmieniającym oblicze serii, utwierdzającym widza w przekonaniu, że ma do czynienia z nieobliczalnym, wyjątkowym dziełem.
Wreszcie, Madoka, główna bohaterka, oaza dobroci, czystości, o nieskazitelnym sercu, martwiąca się o wszelkie problemy jej bliskich, pragnąca pomóc ze wszystkich sił, jednakże ograniczana przez fakt bycia jedynie małą, bezbronną dziewczynką, niknącą w obliczu zagrażających jej potęg, Do samego końca opierająca się zakusom głównego antagonisty, wbrew wszelkim przewidywaniom dołączająca do szeregów wojowniczych obrończyń ludzkości dopiero w końcówce serii, pilnie chroniona przed wszelkimi niebezpieczeństwami, a ostatecznie zbawiająca świat, kosztem własnego istnienia w świadomości uratowanych przez nią ludzi, za wyjątkiem najbardziej oddanej jej Homury.
Dodajmy do tego niepowtarzalną, oryginalną, pełną symbolizmu i niedomówień stylistykę graficzną Shaftu, genialną oprawę muzyczną przygotowana przez najwybitniejszą japońską kompozytorkę, Yuki Kajiurę, jednocześnie pamiętając, że to autorski projekt ze scenariuszem napisanym przez Gena Urobuchiego a otrzymamy murowany hit, najlepsze anime roku i jedną z perełek w historii, niewątpliwie wyznaczającą przyszłe standardy, wpływającą na rynek M&A.
Re: 1/10
kliknij: ukryte „wątek kogoś tam” – w pierwszym sezonie też były wątki różnych postaci
- Rozwój charakteru Leloucha <- raczej cofnięcie się w rozwoju, IQ mu spadło
- Dynamiczna fabuła, która nie daje ci wytchnąć <- no, i przez nią niemalże straciłem sympatię do Leloucha (udawanie tego strasznie złego, odrzucanie przyjaciół), jego zachowanie nabrało sensu dopiero gdy wytłumaczono co ustalił z Suzaku (choć i tak mógł to rozwiązać inaczej), wcześniej miałem kilka tygodni potęgującego się rozczarowania jego postawą. Sorry, ale podziękuję za taki dynamizm fabuły.
- Ten sam dystans który pozwala ci wybaczyć głupotę tytułu co w pierwszej serii. <- co?
- Pokazanie, ze protagonista nie zawsze musi mieć rację. <- mam rozumieć, ze w pierwszym sezonie był nieomylny?
- Karen i jej rozwój postaci ze stopniowym odsuwaniem się od Leloucha <- raczej rozwój cycków, z odcinka na odcinek, gdy była więziona. W każdym epie coraz większe. Co do odsuwania sie od Leloucha – okurat ona jako jedyna z całego OotBK w niego wierzyła (failem było to, ze reszta przestała, asspull)
- Złamanie Suzaku <- yeah, to było dobre
Z drugiej strony… w R2 zniszczono CC, zmieniając ją w jakąś bezmózgą fanserwisową laleczkę