x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Niczego się po tej serii nie spodziewałam. Niczego. Odpaliłam pierwszy odcinek z ciekawości, w tym sezonie jakoś mam ochotę dużo próbować anime (może dlatego, że w poprzednim mało widziałam i teraz „czuję głód” oglądania). Nastawiałam się co najwyżej na średnią rozrywkę, przerywnik między ambitniejszymi/ciekawszymi seriami, a tymczasem szykuje się czarny koń sezonu. No a przynajmniej dla mnie mocny kandydat do najlepszej trójki. Fajny koncept z porządnym wykonaniem, protaga z miejsca polubiłam, w ogóle kitowcy są świetni, ich kliknij: ukryte wewnętrze monologi robią świetną robotę. Bałam się, patrząc już, z jaką mniej więcej serią mam do czynienia, że będzie zbyt kiczowato, na szczęście – i oby tak zostało – anime nie przekracza granicy, po której byłoby zbyt żenujące w oglądaniu.
Aha – opening to złoto.
kliknij: ukryte To jest ciekawy koncept, tylko, czy to właśnie nie byłyby spojlery?
No jeśli nie pisałabym zbyt szczegółowo, to nie. :) A dla mnie Ishura świetnie prezentuje motyw op bohaterów, zresztą ogólnie postaci są ciekawie wykreowani i aż szkoda by nie wejść głębiej temat. Tak czy siak, z racji że ty to pominąłeś, ja mam o czym pisać. :D I czuję jeszcze większą motywację.
Sama zabrałam się za tworzenie recenzji, dzięki Ishurze wróciłam do pisania po pół roku przerwy (więc tym bardziej doceniam anime, heh). I tak czytam twoją,Sulpice9, recenzję, patrzę na to, co dotychczas ja napisałam i myślę o tym, co i jak zamierzam napisać, i stwierdzam, że w żadnym punkcie, może poza akapitem o seiyuu, nasze teksty nie byłyby podobne, mimo że moja ocena tytułu również jest pozytywna. :D I nie dlatego, że się z tym czy z tym nie zgadzam, po prostu skupiam się na innych kwestiach, np. zaprezentowaniu idei super bohaterów. To mnie jeszcze bardziej zachęca, żeby dokończyć pisanie; wstrzymałam się nieco, bo liczyłam, że w niektórych sprawach główna recenzja mnie oświeci, pomoże zrozumieć pewne wątki/zabiegi itp, a przede wszystkim uporządkować informacje fabularne. Też nie wszystko dla mnie jest jasne w serii, kto po jakiej stronie itp., acz uznałam, że to bardziej wina mojego nie do końca uważnego oglądania niż samej serii. Ale racja, powtórny seans to bardzo dobry pomysł. :D
Re: Hype train goes choo choo
Co widać po niektórych komentarzach w tej dyskusji… :)
Re: Hype train goes choo choo
A nie widziałam i nie zamierzam oglądać (przynajmniej w najbliższym czasie) właśnie przez ten cały szum, wynoszenie anime na piedestał. Nie tyczy to zresztą tylko Frienen, ale ogólnie wielu wielkich, popularnych, wokół których słyszy się ciągle, jakie są super, och, ach. Niektóre, jak Bocchi czy SpyxFamily próbowałam oglądać, ale szybko, rozczarowana, znudzona itp., porzucałam, ewentualnie udawało mi dotrwać do końca, ale z takim „ech, średnie…”. I tak, ktoś napisze: „po co się nastawiałaś?”, ale to nastawienie skądś się wzięło.
Ech...
Nie jest złe. Ładnie wygląda i brzmi, ma pomysł na siebie, przemyślany świat, fabuła wydaje się też ciekawie rozrastać (nie znam mangi). Tylko co z tego, jak bohaterowie są mi kompletnie obojętni? Ich losy, relacje, czy im się uda, czy nie, jakiego stwora zjedzą na obiad, jakiego na kolację… Seria nie wzbudza u mnie najmniejszych emocji, również tych negatywnych, pod względem komedii również – przez 11 odcinków nie uśmiechnęłam się ani razu.
Obejrzeć do końca pewnie obejrzę, ale jak nic się nie zmieni i twórcy nie zorientują się, że powinni lepiej przedstawić bohaterów, zwłaszcza więzi między nimi ( kliknij: ukryte jedna łzawa – w założeniu – scena między bratem a siostrą nie wystarczy), to się skończy na słabym 6/10.
czemu...?
Po dziesięciu odcinkach – ...
Jak to anime się psuje, to głowa mało. Mam wrażenie, że kompletnie nie dopracowano fabuły, wymyślono byle co i dano między kolejne pokazy mordobicia. Postaci albo zepsute (protag, Matakara, nawet mój ulubiony Marito, choć wciąż super się słucha jego seiyuu), albo bez pomysłu (chyba tylko blondas w kilcie ma „jakiś” charakter). I po co ta drama?
To mogła być taka urocza komedia… Teraz jest ogromne rozczarowanie i wątpię, by ostatnie odcinki coś poprawiły. Co najwyżej mogą nie zepsuć…
PS Po cholewę te wstawki z nauczycielem…
Tylko czy to przeszkadza, jeśli seria jest tak świetnie, z sercem zrobiona? Dostaliśmy porządną podbudowę pod nadchodzące wielkie wydarzenia, masę ciekawych postaci, fajne budowanie świata z wieloma tajemnicami. Wyobrażam sobie, jak by anime wyglądało, gdyby zabrali się za nie bardziej niecierpliwi twórcy – połowa wątków i postaci wycięta/skrócona, byle tylko jak najszybciej dojść do turnieju bohaterów.
Dlatego tym bardziej doceniam i daję 10/10. Nie pamiętam, żeby wcześniej jakaś seria tak mnie zachwyciła, biorąc znienacka – bo jak pisałam niżej, nie miałam jej w planach. Co więcej, gatunkowo nie jest to jakoś bardzo w moich zainteresowaniach. Warto nie lekceważyć uporczywych obrazów w głowie. :D
Chemii między bohaterami – zero. My, widzowie, po prostu mamy uwierzyć na słowo, że są sobie przeznaczeni. Już pomijam schematyczność i słabe wykorzystanie umiejętności protaga – niech przynajmniej miło się patrzy na główną parkę! No ale nie… To już wolę patrzeć na parkę poboczną, choć też za specjalna nie jest… Koleżanka z pracy jak na razie ma najwięcej charakteru.
No i jakie to brzydkie… Szkoda mi moich dwóch ulubionych seiyuu, którzy grają protagów, starają się jak mogą, jednak przy tak słabych postaciach trudno coś poradzić.
Albo może jedtem zbyt surowa po niedawnym świetnym Atarashii Joushi…, które pokazało, że da się wykreować ciekawy męski duet (tak, wiem, to nie BL). Ech, pewnie pociągnę już seans do końca, i tak mało oglądam w sezonie.
po siedmiu odcinkach
Kapitalna seria. Sama nie miałam jej w planach, w pewnym momencie przypomniałam sobie jednak pewien zapowiedziany tytuł (dokładnie plakat), no i się okazało, że to właśnie Ishura, seria z obecnego sezonu. Wciągnęłam się od pierwszego odcinka i szybko nadrobiłam zaległości i teraz czekanie na kolejny odcinek to prawie że męka, heh.
Anime może mieć dla wielu jedną zasadniczą wadę – prawie połowa to wprowadzenie, każdy epizod opowiada o innej postaci (innych postaciach). Dla mnie jednak twórcy świetnie sobie poradzili z epizodyczną formułą, prezentując grono bardzo dobrych, charakternych postaci – sama nie wiem, kogo z tych mega silnych bohaterów polubiłam najbardziej, każdy ma coś w sobie. Co jeszcze ważniejsze, mimo swoich ogromnych umiejętności, zręczności itp., nie ma się wrażenia, że są zbyt potężni. Powiedziałabym nawet, że udało się wykreować bardzo ludzkie, normalne jednostki – i tak, tyczy się to też nieludzkich istot.
Uwielbiam, jak seria przedstawia relacje między różnymi bohaterami, stawiając na długie rozmowy, co też oczywiście dla widza oczekującego wyłącznie akcji i bijatyk będzie nie do przejścia. Oczywiście mięska nie brakuje – a teraz, gdy przeszliśmy do głównej rozrywki, powinno być go coraz więcej – ale anime bardziej niż w nawalankę między postaciami celuje w bycie enigmatyczną opowieścią z wątkiem politycznym, gdzie wątek wielkiego turnieju toczy się niejako z tyłu, acz stopniowo seria do niego dochodzi. Po długim wprowadzeniu tytuł znakomicie spina wątki kolejnych bohaterów, odkrywa kolejne powiązania między nimi i tajemnice świata. To się po prostu ogląda z wypiekami na twarzy.
Boję się tylko dwóch rzeczy. Po pierwsze, że seria zostanie urwana albo niesatysfakcjonująco zakończona (chodzi mi głównie o wątek polityczny). Po drugie, że gdy już zacznie się turniej, anime zamieni się w typową naparzankę. Obym się myliła…
Tak czy inaczej – oglądać! Z zaznaczeniem, że seria jest dla wyrobionych widzów.
- postać Anny: momentami wybitnie irytującą w swoim byciu i postawie wobec protaga; jeszcze bardziej razi mnie, jak jest przedstawiana – oczywiście jako ta najładniejsza, wyróżniająca się wśród innych dziewczyn, z ciągłym podkreślaniem jej wdzięków (ten opening…). Jak pojawi się anime romantyczne, w którym potencjalna partnerka głównego bohatera będzie normalną dziewczyną, nie wykreowaną na kolejną waifu sezonu, dajcie mi znać. Z drugiej strony są sceny, kiedy robi się z Anny kliknij: ukryte wielką bidulkę, jak w drugim odcinku, i tego też nie jestem w stanie kupić.
- za dużo „wielkich, przełomowych momentów” między bohaterami. To już było wyczuwalne w pierwszym sezonie, w drugim niestety wygląda na to, że twórcy będą dalej iść tą drogą. Przez fakt, że co chwila dostajemy jakiś przełom, miłą scenę, zbliżenie (oczywiście okraszone wszystko odpowiednią muzyką i oprawą graficzną), po pierwsze, widz może czuć się znudzony, po drugie te naprawdę istotne punkty milowe w rozwoju uczuciowym bohaterów nie mają aż takiej siły, jaką mogłyby mieć, gdyby zostały należycie wyeksponowane. Przydałyby się z dwa odcinki oddechu, może skupienie się na innych postaciach (w sumie ubogość drugiego i trzeciego planu to kolejna słaba strona anime – niby są ci koledzy i koleżanki, ale robią głównie za dodatek do głównej pary), bo inaczej jak dojdzie do np. wyznania miłości czy pocałunku (nie znam mangi, nie wiem, czy któreś już nastąpiło), to będzie to wyglądało tylko jak kolejny odhaczony punkt w romantycznym programie.
Z plusów, poza ładną oprawą audiowizualną, widzę jeden – gra seiyuu protagonisty. Dobrze się go słucha.
pierwszy odcinek
Opening jest genialny, szybko wpada w ucho i potem już nie wychodzi. Wizualnie też miło zobaczyć coś innego niż zwykle; w ogóle animacja i muzyka są świetnie ze sobą dopasowane.
Wciąż jednak trudno mi uwierzyć, że Marutę gra gostek od Brawlera z Akudama Drive, nawet mimo że w ostatnim odcinku, po kliknij: ukryte przeskoku czasowym, wypowiada się już swoim normalnym głosem. Ech, dlatego uwielbiam seiyuu – ciągle mnie któryś zaskakuje.
po ośmiu odcinkach
Mały (ale to naprawdę mały) zgrzyt mam z Upiorem, za nic nie mogę się przyzwyczaić do głosu Hiro Shimono (w sumie do innego bisza, którego gra w tym sezonie, jakim jest Leo w Lv1 maou to One Room Yuusha, też mi nie pasuje – najwyraźniej nie widzę Shimono w rolach biszów…) Reszta aktorów jest bardzo dobrze dobrana.
po trzech odcinkach
Tsugaru i Aya są genialni. Fajnie się dopełniają, a Taku Yashiro i Tomoyo Kurosawa świetnie się czują w swoich rolach.
koniec
Cudnie było, jak wleciał pierwszy opening w dziewiątym odcinku. :D Liczyłam, że może i dla drugiego znajdzie się miejsce, ale niestety…
Niedługo ma pojawić się jakieś ważne ogłoszenie – błagam, nie dawajcie mi nadziei na szybką kontynuację…
Tak w ogóle po ostatni odcinku jeszcze bardziej chcę poznać bogów w świecie OR. To bardzo intrygujące byty – kliknij: ukryte potężne i przerażające.
Re: 7+/10
Za to nie myliłam się co do tego, że ten sam aktor – czyli Satoshi Hino (zgadza się, wcześniej myślałam, że Konishi) – podłożył też wilczka w Benriya Satou‑san.
Co do roli, kliknij: ukryte ja nie mam zastrzeżeń, dla mnie Fel brzmiał bez zarzutu.
Re: Nie tego się spodziewałam...
Mnie w ogóle nie przeszkadza, że dostaliśmy prawie cały odcinek o Gardarze, z prostego powodu – był tak samo świetny jak reszta odcinków i zwyczajnie go „pochłonęłam”. I sądzę jednak, że ten cały jego i kliknij: ukryte Arnheid wątek nie będzie bez znaczenia dla losów Thorfinna i Einara. Nie, to bardziej niż pewne, w końcu kliknij: ukryte prawie już czekała na nich wolność.
I BARDZO KURDE DOBRZE, że seria pozwala nam lepiej poznać poboczne postaci, ich historie itp. Zresztą, gdyby na ekranie był tylko Thorfinn, Einar i Canute, a reszta by była tylko potrzebnymi pionkami w fabule, to niektórzy też by narzekali…
Fajnie, że dostajemy odcinki poświęcone różnym bohaterom, nie tylko Bojjiemu. Boziu, zdążyłam zapomnieć, jak kapitalną postacią jest Hilling (czapki z głów dla jej seiyuu). Mam nadzieję, że swoje pięć minut będzie mieć też Wielka Czwórka (no, Dorshe już trochę było – ach, on i kliknij: ukryte Hilling to najlepszy ship!), zwłaszcza Bebin.
Wiedziałam, że na drugi sezon sobie długo poczekamy (bo nie wierzę, by WIT nad nim nie myślało, tym bardziej teraz, gdy wydali serię poboczną), miło więc, że można sobie umilić oczekiwanie takim przyjemnym seansem. :)
5/10, jeśli wyjdzie kontynuacja, wątpię, że zerknę, chyba że naprawdę nie będzie czego oglądać.
po dwóch odcinkach
Absolutnie nie przeszkadza mi, że na razie niewiele wiemy o świecie, co i dlaczego. Nie potrzebuję łopatologicznych wyjaśnień, ufam, że stopniowo twórcy będą przed nami odkrywać coraz więcej.
OP i ED wyborne.