x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Nie cierpię baseballu. Nie trawię. Nie bawi mnie. Nie akceptuję, wręcz mnie śmieszy. Łapanie piłki, rzucanie piłką w rękawicę? Nuda. Dlatego tak długo ociągałem się z zapoznaniem się z tą serią, została mi polecona. Jak dobrze, że posłuchałem.
Drażni mnie ten sport, ale to anime jest warte obejrzenia.
Sportowo, shounenowo, dziecięco, a poza wątkami sportowymi mamy tu coś, co znacząco wyróżnia tę serię spośród innych: relacje rodzinne, bardzo dobrze przedstawione, wiarygodne. Łatwo wczuć się w sytuację głównego bohatera, który kliknij: ukryte stracił ojca w tak młodym wieku. Jego późniejsze zachowanie wobec matki i przyjaciół jest absolutnie uzasadnione, a jednocześnie tak właśnie zachowywałby się każdy dzieciak. Te uczucia są tu świetnie wyłożone i są tym, co najbardziej mi się w tej pozycji podobało, właśnie ten realizm emocjonalny.
Do baseballa jako takiego się nie przekonałem (a „Prince of Tennis” mnie do tenisa zachęciło bardzo), mecze były dla mnie dość nużące, a terminologia i zasady gry – po prostu nie lubię. Jednak sceny poza boiskiem wynagradzały mi to.
Dla mnie „Major” jest przede wszystkim przejmującą historią rodziny, historią o dumie bycia synem swojego ojca, o pasji.
Opening błyskawicznie wpada w ucho.
Bardzo mocne 7, może nawet 8.
Bo wampiry są takie modne… zwłaszcza te, które są ślicznymi blondynkami i chodzą do liceum w Japonii.
Jakieś pierwsze cztery odcinki były całkiem fajne, dobrze się je oglądało, ale katastrofa fabularna wisiała w powietrzu już od pierwszego epizodu.
Wampiry wprowadzono tylko po to, żeby czymkolwiek widza zaciekawić, bo prócz tego nie ma tu zupełnie nic. Kolejne szkolne, haremówkowe romansidło, bardzo przewidywalne, idealnie wpasowujące się w swoje kanony. Nawet wampiry się nie udały, są tak mdłe i tandetne, że szkoda gadać. Sam motyw łaknienia krwi, ukazywanie tej żądzy… niesamowicie oklepane i spartaczone.
Postaci żeńskie są irytujące, a męskie nijakie.
Kolejna seria o niczym, do szybkiego zapomnienia, nudne. 3/10.
Żenua.
Od razu widać, że pomysł Kena Akamatsu, ta kreska, przerośnięte brwi, głupota scenariusza… długo by wymieniać.
Mikołaj to blondwłosa, długonoga lasencja? Arbuzy, plaża, gapowaty chłopak, nagłe zakochanie? Strasznie oklepane, nudne i przede wszystkim głupie. Takie historyjki mają szansę być miło odbierane, gdy mają w sobie pewien specyficzny urok, który powoduje uśmiech na twarzy. Muszą być uroczo zabawne, a tu humor jest żenujący, po prostu nic zabawnego.
Chyba jedyną zaletą jest tu to, że trwa tylko dwa odcinki i trzeci, zapowiadany, nie powstał. Choć należałoby tej serii nie robić wcale… hm.
A animacja i grafika też kiepska.
2/10.
Możliwe, że efektywne triki odwróciły uwagę, nie spieram się :) Ale nie zamierzam oglądać powtórnie.
Jaki tytuł, tak samo niewiele mówiąca zawartość.
Na początku zapowiadało się naprawdę dobrze, od razu rzucono widza w konkretny tor fabuły, postawiono wiele pytań i… tak, przez kilka odcinków było fajnie. Ale potem już nie.
Twórcy chyba cały budżet zainwestowali w oprawę graficzną, która absolutnie zachwyca, tła są przepiękne, animacja i sceny walk bardzo dynamiczne, tylko co z tego, skoro fabuła jest do niczego?
Nie wiadomo kto, kiedy i po co to wszystko, wszyscy walczą nie wiadomo w jakim celu, jacyś Królowie, świetlane kolory (buahaha), no i irytujący główny bohater. Zupełnie zabrakło pomysłu na… pomysł.
Bo o czym tak właściwie jest to anime? Ja nie wiem.
Brak interesującego (ba, jakiegokolwiek) wątku próbuje się też tuszować całą gamą biszów, którzy dzięki starannej grafice są naprawdę… do schrupania. Tak, to się udało, ale nie o to chodzi, bo jest to stanowczo za mało, by ten tytuł uznać za udany.
Taka ładna wydmuszka bez sensu. Pogapić się można. 5/10.
Aaaa, fajne!
Nowoczesne podejście do tematu, bardzo zabawna seria i żałuję, że tak szybko się skończyła. Tylko dwanaście odcinków, i to krótszych niż standardowe.
Trzydziestoletni prawiczek… Nie powód do wstydu, ale tu jest to traktowane jako brzemię na tyle uciążliwe, że nadaje się mu wręcz nadnaturalny wymiar, próbując zaakceptować ten fakt w pewnych scenach…(„Książę Prawiczków”, hahaha).
Dmuchana lala często się pojawia, pierwszy odcinek po prostu rozbraja. Gagi bywają pieprzne, ale o to chodzi. Naprawdę luzacko i zabawnie, a te nieudolne próby namówienia kobiety na randkę… to jeszcze nic, ale jak się z nią przespać? Grande Dramate.
Mija jak z bicza trzasnął, lekka i przyjemna komedia, która może podobać się wszystkim. Choć polecałbym jednak pełnoletnim, mimo że scen gołych brak.
Minusem jest to, że można było zrobić to ciut poważniej i może przekazać więcej jakiejś konkretnej wiedzy seksualnej? Dużym minusem jest bardzo uboga oprawa graficzna, budżet to anime dostało minimalny, i to widać. Tła nieruchome, animacja tylko tam, gdzie to absolutnie niezbędne, bo chętnie zastępowana gotowymi planszami.
6/10.
Dobry film.
Koncepcja prosta, przekaz jasny, bardzo spójna fabuła. To spokojna historia, która jednak niesamowicie przykuwa do ekranu. Losy postaci szybko stają się dla widza nieobojętne, matka głównego bohatera sprawiała, że autentycznie chciało mi się płakać, współczułem jej.
Kreacje postaci są bardzo dobre, pełne, wiarygodne. Króluje prawdziwość we wszystkim, co bardzo lubię. Charaktery są idealnie skomponowane, czemu służy też realistyczny styl rysunku i animacji, zwłaszcza mimika.
Tła piękne, graficznie dobrze się prezentuje, zadbano o szczegóły. Kawałek dobrego kina, niespecjalnie widowiskowego, ale z dobrą myślą przewodnią, wartego obejrzenia.
Dobry film, ale nawet najlepszy film nie zostaje w pamięci i nie ma z niego żadnej satysfakcji, gdy jest nudny jak flaki z olejem…
Wojna i dylematy z nią związane. Świetną reżyserię widać już od pierwszych scen. Temat oczywiście zawsze aktualny, ale tym razem podany w mało strawnej formie.
Film przegadany w negatywnym tego znaczeniu, akcja jakoś nie wciąga, bardzo trudno wczuć się w bohaterów.
Wyszło jakoś płytko, a na pewno niesamowicie nudno. I tylko tę nudę z tego filmu pamiętam.
Moje ulubione anime! Żart, żart.
Fabuła? Jaka fabuła? Grafika? Chyba animowali to gimnazjaliści. Bohaterowie? No coś po ekranie chodzi…
Najśmieszniejsze są sceny walki, gdy nagle coś odrywa głowę i: puff! Tylko dym, bo zabrakło pieniędzy na efekty animowania krwi xD Ciekawe, ile wynosił budżet na ten odcinek. Może zrobiono go za karę? Nie wiem, ale nie ma się co katować oglądaniem, bo jest to nic nie warte.
Zasłużone 1/10.
Z dwojga złego wolę sądzić, że to po prostu jedno z wielu niedopatrzeń i głupich rozwiązań fabularnych.
Że też ja jeszcze tego nie skomentowałem!
Do tego trzeba mieć duuuużo dystansu. Naprawdę dużo. To jest yaoistyczne porno ze wszelkimi wadami typowymi dla tego gatunku, czyli przesłodzone, totalnie oderwane od rzeczywistości, wygładzone jak świeżo polakierowany stół.
Sensu nie ma w tym co szukać, bo to jest twór, jaki by zrobił normalny reżyser porno, gdyby musiał zrobić animację (z braku aktorów xD).
Pierwsza historyjka: wzór słitaśności, uke jest tak cudny, że aż na wymioty się zbiera. Może to te różowe sweterki?
Druga historyjka w moim mniemaniu wypada trochę lepiej, bo jest lepszym porno po prostu… fajny fetysz, tylko motyw z biciem już zupełnie niepotrzebny. No i po cholerę kliknij: ukryte zakochiwać się po tym wszystkim?! Czy w yaoi naprawdę nie może być ukazany zwykły seks bez jakiejś uczuciowej otoczki? No przecież w tym tytule to już naprawdę o miłosne wzloty nie chodziło.
O kretynizmie, jakie yaoi pokazuje, można by pisać długo, co jest faktem znanym i świadczy o tym, jak twórcy postrzegają inteligencję fanek. Niestety.
Mi się podobało w tym jedno: miał być seks, był seks.
No i mam sentyment.
Jaka matka nakłania syna, żeby uczęszczał do szkoły dla dziewcząt?
I jaki normalny (bez zaburzeń tożsamości seksualnej) chłopak ot tak akceptuje, że przez kilka lat będzie nosić tylko sukienki i sztuczny biust? I jest mu z tym bardzo dobrze. Nie, to bujda na resorach.
I jaki dyrektor godzi się, by do dziewczęcej szkoły chodził chłopak tylko dlatego, że jego mama prosi? Dlaczego niby?
Nie ma w tym wyrostku nic męskiego. Totalnie nic. Nawet rozpłakuje się na wyznanie miłości. Widział kiedyś ktoś coś takiego? Odrzucające. Wiem, nie ma podziału ma męskie i żeńskie cechy, ale to jest kompletna ciapa z zerem charakteru.
Gdyby był dziewczyną, powstałoby całkiem zgrabne, lekkie shoujo‑ai, a tak?
Głupie i żenujące. 2/10, choć zalet nie widzę.
No to mamy problem.
Zaczynało się całkiem ciekawie, choć używano znanych schematów. Z każdym kolejnym odcinkiem fabuła nabiera rozmachu, to też plus. Chłopczyk w słomianej beczułce sam jest plusikiem <3 Jakieś realia historyczne – też na plus (z prawdą na pewno mają niewiele wspólnego, ale liczą się dobre chęci i ogólne propagowanie).
I wszystko byłoby całkiem fajnie, gdyby… nie był to tak shounenowaty twór.
Walki, gadanie o najsilniejszych, niesamowicie dzielny (głupi?) chłopiec w środku bitwy, od zera do bohatera i inne tego typu zagrywki, oczywiście z głównym przesłaniem, że chcieć to móc i liczy się siła ducha (whooooaaaa!). To sprawia, że odbiorcą tej serii są naruciarze. Trochę nad tym myślałem i do takiego wniosku doszedłem, bo jest w tej serii wszystko, co naruciarza cieszy, podnieca i powoduje wypieki na twarzy. Niestety, na normalnych ludzi to nie działa :D Bez obrazy, Naruciak fajny, ale za wiele sensu toto nie ma.
Niesamowicie banalne, naiwne, bajeczka po prostu, choć chwilami próbuje pokazać coś więcej, ale zaraz potem przygniata to kolejnymi głupotami. Da się to znosić do połowy serii, potem już znaczny spadek, okropna nuda, same walki i kolejne wyzwania, które jednak niewiele wnoszą.
Kolejna bardzo ważna sprawa – grafika i animacja. Bardzo dużo animacji 3D, ale zastosowanej metodą, że zespół animatorów podzielił między siebie losowo sceny, ujęcia, wymieszał jeszcze raz dla pewności i każdy zajął się czymś innym. Jedni w 3D, drudzy w 2D, bo dlaczego nie? PARANOJA.
Oczopląsu można dostać, gdy w jednym ujęciu bohater wygląda tak, w sekundę potem już inaczej. W dodatku nie ma w tym absolutnie żadnej logiki i konsekwencji, animacja 3D stosowana jest w ujęciach bardzo statycznych jak i dynamicznych, całkowicie losowo.
I to jest główna rzecz, jaką z tej serii zapamiętam, bo poza tym cienizna. 3/10.
Bardzo fajna seria obyczajowa z drobnymi wadami.
Sam początek wygląda bardzo zachęcająco, martwiłem się tylko, czy poziom zostanie utrzymany do końca. W sumie się nie zawiodłem, bo zalety znacząco przesłaniają wady.
Sam pomysł pokazania pracy fizycznej, relacji interpersonalnych jest bardzo dobry, seria emanuje spokojem, realizmem, ciepłem po prostu.
Bardzo rzadko robi się anime o pracy właśnie, choć to tak ważny element życia. Na uwagę zasługuje postać głównej bohaterki, co też się rzadko zdarza, nie jest irytująca! Ani trochę. Szok, bo zwykle takie energiczne, wygadane dziewczyny irytują widza niesamowicie, a ona jest po prostu sympatyczna, a przy tym ma głowę na karku.
Reszta załogi też jest dobrze skonstruowana, projekty postaci są świetnie zrobione, wyróżniają się na tle innych anime, a relacje uczuciowe wypadają bardzo wiarygodnie. Nie ma jakichś nagłych zadurzeń, jest realistycznie.
26 odcinków minęło mi niezwykle szybko, ciekawa seria, co tu dużo mówić.
Wspominałem o wadach, bo są. Przede wszystkim zaczyna być trochę nudno, gdy akcja choćby na chwilę opuszcza pensjonat, przynajmniej ja to tak odczułem. Życie szkolne do tej serii nie pasuje, te dwa czy trzy odcinki powinny być pominięte.
Ostatnie odcinki nie utrzymują też poziomu poprzednich, bo ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego ten pensjonat kliknij: ukryte musiał być zamknięty?! No dlaczego? Sensownego wyjaśnienia brak, a to przecież bardzo ważne. W oczy wtedy zaczyna się rzucać też pewne moralizatorstwo, seria oczywiście jest pochwałą dla ciężkiej pracy, choć nie odczułem jakiegoś brutalnego narzucania tej idei przez twórców, co się chwali.
Jest przyjemnie, pracowicie, a przy tym zabawnie – humor naprawdę dobry, niewymuszony.
Świetna seria dla wielbicieli okruchów życia, obyczajówek. Mocne 8/10.
Łał, przeżyłem te 28 minut.
Żenujący dodatek do dobrego „Code Geass”. Radzę nie oglądać, szkoda czasu i nerwów.
Ani to zabawne, ani dobrze wykonane, ani interesujące. Jedno wielkie zero.
1/10.
Inne oblicze Mei, zdarzenia poprzedzające pierwszy odcinek, całkiem istotne, choć brakowało mi tu klimatu grozy, co jednak jest uzasadnione, bo przedstawia się tu głównie sielankę między siostrami.
Fanom serii TV pewnie się spodoba.
Pierwsze odcinki naprawdę zabawne i fajne, ale tylko tak z trzy pierwsze…
Zaczyna się jak świetna komedia, co prawda bardzo typowo, klasyczny wręcz schemat, ale humor jest trafiony i jest śmiesznie.
Główny bohater zdaje się być sympatyczny i mieć głowę na karku, bardzo trudno go sprowokować, by zrobił coś, czego nie chce.
Niestety, poziom szybko spada. Im dalej w las, tym gorzej. Tworzy się absolutnie debilny haremik dziewczyn wokół niego, wszystkie jak z formy wyjęte, bardzo nieudane postaci żeńskie. W ich otoczeniu nawet siostrzyczka traci cały urok, bo wszystkie one po prostu na niego… lecą. Są strasznie irytujące, wszystko sprowadzają do kwestii erotyki (okazja, by pokazać skaczące piersi), ich namolność mnie drażniła nawet jako widza, a być głównym bohaterem to byłby jakiś horror.
Przepada gdzieś cały humor, bo gagi są wtórne i mało oryginalne, już nie bawią. Co zostaje? Płaski, nudny haremik, skaczące biusty i ciągłe nagabywanie jedynego chłopaka. Zbyt mało treści, by mogło się podobać.
I bardzo szkoda, że nie rozwinięto wątku jego kliknij: ukryte twórczości. To było jedyne, co by tę serię podciągnęło w treści.
Nuda, mimo fajnego wstępu. 4/10.
Wynudziłem się tym razem.
Fabuła jakoś w ogóle mnie nie zaciekawiła, tym razem jak na dłoni było widać wady fabularne tej serii.
Sam pomysł na zakończenie i wielki plan Koko… czy to miała być komedia? Jakiś dziwny rodzaj bajki? Strasznie naiwne.
Nie widzę w tym żadnej logiki, zwątpiłem w inteligencję bohaterów, tak podkreślaną na każdym kroku. Chłopak nadal nie wydawał mi się być silnym żołnierzem, jak się go przedstawia, a zaledwie zaplątanym w podejrzane interesy dzieckiem.
Nie podobało mi się, nudne i przegadane. 4/10.
Re: omg
Nic nie wnosi, zaledwie jakieś strzępy humorystyczne, choć mało zabawne. Lepiej sobie darować.
Główny bohater i jego stały haremik piszą wspólnie powieść na komputerze…
Wykorzystano znane motywy z serii TV, humor identyczny i opierający się nadal na tym samym.
Nic nowego do fabuły ten dodatek nie wnosi, ale fanom zapewne się spodoba.
Nie przepadam za szkolnymi komediami, zwłaszcza z wątkiem romantycznym, ale ta seria jest udana.
Z pewnością największym plusem są tu dobrze wykreowani bohaterowie, którzy operują trafnym, nieprzesadzonym humorem. Ich reakcje są wiarygodne, uczucia dobrze przedstawione.
Nie szukałbym tu jakiegoś głębokiego przesłania, bo to seria czysto rozrywkowa, więc cały wątek z dzieciństwa ot, po prostu, jest. Niestety, tu się nie popisano, bo odwołano do starej jak świat zasady anime, że przyjaciółki z dzieciństwa kliknij: ukryte nie zastąpi nic, a z całą pewnością główny bohater przez wiele lat o niej rozmyśla, ba, świetnie pamięta, jak był brzdącem. Na szczęście spore dawki humoru neutralizują ten głupi przekaz.
Nie miałem też wrażenia nudy czy przegadania, choć tę małą pierdołę w czepku bym w ogóle z anime wywalił, irytujące. Przegięciem było też ciągłe paradowanie chłopca w sukienkach, są granice realizmu jednak, no i za dużo fanserwisu w postaci podskakującego biustu i nagich panienek wybiegających z łazienki.
Wadą jest też jednak wtórność całego pomysłu, wszystko to, co to anime przedstawia, już było, ALE jest podane w sympatyczny, zabawny sposób i dlatego oglądało mi się przyjemnie.
Krótka seria dla rozrywki. 6/10.
No i coście narobili…
Wyraźnie widać, że wszystko jest ukrócone i spłaszczone do granic, a materiał na anime bardzo dobry. Mangi nie czytałem, ale potencjał tej historii na dwadzieścia cztery odcinki spokojnie by starczył, a tu zrobiono tylko trzynaście. Mam nadzieję, że druga seria powstanie, bo się po prostu należy.
Bohaterowie są sympatyczni, prócz głównej bohaterki, która jest kompletnie wyzuta z charakteru, nijaka. Kolejna, której się wydaje, że swoimi prośbami poruszy każde serce i zbawi świat.
Mimo uproszczeń oglądało mi się tę serię dobrze, ale im bliżej końca, tym jej poziom gorszy.
Pojawia się coraz więcej absurdów w fabule, zupełnie porzuca się wszelką logikę, byle jakoś efektywne zakończenie strzelić.
Kompletnie niewiarygodne, a mogło być tak pięknie. Lubiłem Oogamiego, ale w końcówce kompletnie stracił cały urok, z odcinka na odcinek bardziej widać było wady w kreacji każdej postaci, pewien fanserwis też.
Szkoda. 5/10.