Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Subaru

  • Avatar
    A
    Subaru 4.05.2014 17:40
    Sasami-san@Ganbaranai
    Komentarz do recenzji "Sasami-san@Ganbaranai"

    Bezsensowna papka próbująca być na siłę oryginalną.

    Miszmasz jest fajny, jeśli ma jakiś sens i mimo wszystko trzyma się pewnych ram, służy czemuś. A tu przez cały seans miałem wrażenie, że twórcy nie bardzo wiedzą, jak ma wyglądać ostatni odcinek i czym zapełnić wszystkie wcześniejsze, bo wprowadzanie nowych postaci na chybił­‑trafił, wydarzenia, które niczemu nie służą – to wszystko jest zwyczajnie nudne i irytujące.

    Główna bohaterka – ot, jest. Fajną postacią jest jej brat, który ciągle ma zasłoniętą twarz.

    Oprawa graficzna też do mnie nie przemawiała, momentami była tak jasna, że aż waliła po oczach. Gry teksturami miały zapewnić klimat i wyróżnić tę serię spośród innych, ale zdają się tylko rozpaczliwym krzykiem o nadanie charakteru temu anime. Takie chwyty SHAFT stosuje nagminnie, ale już coraz trudniej dać się na to nabrać.

    4/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 3.05.2014 17:09
    Kyoukai no Kanata
    Komentarz do recenzji "Kyoukai no Kanata"

    Kolejny gniot od KyoAni.
    To, że nie potrafią robić romansów i okruchów życia, już wiem, ale żeby im seria akcji nie wyszła?

    Pomysł prosty jak drut – Japonia, przyjaciele polujący na potwory. Jeden koleś nieśmiertelny, ona – tworzy broń z własnej krwi. Walki efektowne, całkiem udane, ale poza tym – nuda.

    Każdemu bohaterowi starano się na siłę nadać jakąś cechę, by miał jakikolwiek charakter, czyli jeden jest fanem okularów, drugi siostrzyczek, matka mówi słodkim głosikiem itp. W gruncie rzeczy kreacje bohaterów są co najwyżej średnie, no i… dlaczego musiano po raz kolejny wciskać ten sentymentalny kicz w każdą wolną minutę odcinka?! Nie istnieją ludzie bez tragicznej przeszłości, bez wyrzutów sumienia, bo coś kiedyś zrobili? Naprawdę trzeba kadzić widzom i udawać głębię tam, gdzie jej zwyczajnie nie ma? Po co robić z serii akcji dramat, jak się pytam?

    Nie kupiłem ani jednej emocji, jaka przewinęła się podczas całej serii. Czasem się uśmiechałem, ale generalnie panuje jedna wielka nuda, wszystko pięknie zrealizowane, ale bez polotu, np. ja chciałbym się dowiedzieć więcej o tych kamieniach, jakie zostają po pokonanym potworze, co się z nimi potem dzieje, może ktoś je do czegoś wykorzystuje? Nie bardzo też wyjaśniono cały sens istnienia potworów i wszystkiego, co z tym związane. Narzuca się myśl, że są one dlatego, że bohaterowie muszą z kimś walczyć… i tylko tyle. Brzmi kiepsko.

    Wtórne to wszystko, grafika staranna, animacja płynna, ale sam produkt średni.

    4/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 30.04.2014 15:17
    Kami Nomi zo Shiru Sekai: Megami Hen
    Komentarz do recenzji "Kami Nomi zo Shiru Sekai: Megami Hen"

    Nieźle, ale bez fajerwerków.

    Poprzednie części były bardzo sympatyczne i zabawne, ale nie miały stałego wątku fabularnego, były dzielone na w sumie niezależne od siebie „podboje”, nie odniosiłem wrażenia, że zmierza to do czegoś więcej, do jakiegoś wyższego celu. Tym razem twórcy zmienili konwencję – jest jedna linia fabularna, która trwa od początku do końca serii, przez co widz od razu widzi wyraźnie zarysowany cel. Co nie znaczy, że anime jest przewidywalne, bo nie jest.

    Katsuragi niewiele się na początku zmienił, ale pozbawiono go cech maniaka komputerowego, nie ma ani jednej sceny (prócz końca), w której gra na konsoli, brakowało mi tego. Nadal obserwujemy jego podboje, ale tym razem jest o wiele bardziej zdeterminowany, a wyzwania znacznie trudniejsze. Napotyka też komplikacje, tworzą się trójkąty miłosne, z których on, który nie jest w ogóle zainteresowany dziewczynami w 3D, musi jakoś wybrnąć.

    Przyznam, że początkowo seria mnie raczej nudziła, wciągnąłem się mniej więcej od połowy, bo dopiero tam przemówiły do mnie emocje z ekranu i zaczął się najbardziej interesujący wątek.
    Niestety, jest mniej scen komediowych, tylko na kilku się roześmiałem. Na pewno jest to seria inna od poprzedniczek, co się może podobać lub nie. Po prostu stawia na inne elementy tej samej historii. Na szczęście nie wypadło to sztucznie i nie ma usilnego dramatyzowania, czego się bardzo obawiałem.

    Ale jednak wolę klimat pierwszych serii, bo dla mnie największą zaletą tej trylogii jest humor, a tu jest go znacznie mniej.

    6/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 29.04.2014 17:00
    Arve Rezzle: Kikaijikake no Yousei-tachi
    Komentarz do recenzji "Arve Rezzle: Kikaijikake no Yousei-tachi"

    No nudne, choć krótkie.

    Nic specjalnego i nie dziwię się, że przeszło bez echa. Miało być coś z science fiction – i powstało, tylko że wzięto jakieś znane z innych dzieł motywy, by jakoś wypełnić czas, dodano kilka dramatycznych, łzawych rozmów, i tyle.

    Pisząc to, już słabo pamiętam, o co tam dokładnie chodziło. Szkoda czasu, chyba że szuka się czegoś do jednorazowego obejrzenia i żeby nie angażowało za bardzo mózgu.

    Jedyne, co wyszło fajnie, to grafika. Bardzo ładna kreska i sposób animacji.

    4/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 27.04.2014 16:43
    NouCome
    Komentarz do recenzji "Ore no Nounai Sentakushi ga, Gakuen Lovecome o Zenryoku de Jama Shiteiru"

    Seria, w której przyczyną, akcją i skutkiem jest fanserwis. Bo tylko biusty mają znaczenie.

    Już od początkowych odcinków widać, w jakim kierunku pójdzie fabuła, czyli że „wybory” bohatera będą jedynie marną przykrywką, by mówił sprośne teksty, dziewczyny się zawstydzały, pokazywały majtki lub działy się inne dwuznaczne sytuacje. Zabawne?

    Dla mnie nie, bo bohater robi z siebie totalnego kretyna nie tyle przez treść rozkazów, co swoje głupie zachowanie i nieumiejętność powiedzenia wprost, jaki ma problem. Rozumiem, że to założenia fabularne, w dodatku komediowe, ale wyszło to zbyt idiotycznie, by mogło śmieszyć, a do gatunku parodii temu tytułowi daleko.

    Jeden chłopak i otaczający go haremik dziewcząt, które są kalkami najbardziej typowych i lubianych w ecchi charakterów, żeby tego było mało – na końcu  kliknij: ukryte . Jest jedna wielka stagnacja, jaki ktoś jest na początku, taki zostaje do samego końca, a i główna tajemnica, czyli skąd i po co pojawiają się te wybory, pozostaje nierozwiązana, mimo że były momenty, w których bohater się nad tym zastanawiał, ale wsadzono te sceny znów tylko po to, by dać złudzenie fabuły. A to już jest kompletną porażką.

    Zbyt nudne, by mogło bawić, chyba że kogoś zadowala sam fanserwis i kompromitujący się nastolatek. Mogło być jeszcze gorzej, ale jeśli o ecchi i haremy chodzi, to jest to tytuł niewyróżniający się nawet wśród własnego gatunku.

    3/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 26.04.2014 09:40
    Silver Spoon
    Komentarz do recenzji "Gin no Saji"

    Właśnie takiego anime brakowało już od dawna.

    Nie jestem maniakiem wsi, cenię pracę fizyczną, ale przerzucanie gnoju nie bardzo mnie bawi. Natomiast przez większość serii nie schodził mi z twarzy śmiech.

    Wszystko jest niesamowicie urocze, a jednocześnie zachowane są realia (ktoś nieznający się na rolnictwie raczej drobnych błędów nie zauważy), nie odchodzi się ku jakimś absurdalnym rozwiązaniom. Wrażenie robi nawet wielkość tego ośrodka, możliwości praktyczne, jakie daje. Jest tu wszystko – konie, krowy, kury, sery, mleko, uprawa roli, szklarnie, chlewy, pieczenie chleba. Każdy element jest wytłumaczony, ale nie ma specjalistycznego zagłębiania się w temat, raczej jest to wiedza oczywista dla Polaka, niekoniecznie Japończyka.

    Nie ma co ukrywać – walor edukacyjny jest tutaj mocno zauważalny, ale kompletnie mi nie przeszkadzał, bo jest podany z taką lekkością i humorem, że absolutnie nie razi. Poza tym wydaje mi się, że zaprezentowane podejście jest naprawdę słuszne, jednocześnie nie negując i nie mieszając z błotem wielkich gospodarstw, w których stosuje się np. więcej chemii, gdzie celem jest konkretny biznes.

    Bohaterowie są pełnokrwiści, niesamowicie sympatyczni, no nie da się ich nie lubić. Humor lekki, ale przy tym niegłupi.
    Niektóre sceny bardzo zapadają w pamięć, jest to seria oryginalna, której oglądanie sprawiło mi wiele radości.

    8/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 23.04.2014 16:28
    Love Lab
    Komentarz do recenzji "Love Lab"

    Po tej serii mam już naprawdę dość japońskich uczennic…

    Trzynaście odcinków gadania o chłopakach, czemu jedna ma, a druga nie ma, a tamta to ilu już miała, a jak by tu zająć czas, a co on pomyśli, że co ja jestem, ale to zawstydzające i o Boże kochany, mam przyjaciółki.
    Długie monologi o pierdołach – czasem lubię, ale nie w tej wersji. Wydumane problemy dorastających dziewczyn bawią mnie o tyle, że są to sprawy błahe, ale ile można o tym samym… Aż uszy bolą od tylu słodkich głosików.

    Tony lukru i dyskutowanie w damskim gronie o bzdetach – osobiście nie mogłem tego znieść. W dodatku jakieś aluzje shoujo ai, ale ostatecznie nic z tego nie wynikło.

    Przewijałem, bo szkoda mi było życia.

    Oglądanie tego było dla mnie jak kara, więc pasuje do opisu oceny 2/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 16.04.2014 16:02
    Vividred Operation
    Komentarz do recenzji "Vividred Operation"

    Kolejne podejście do walczących magical girls. Mniej udane.

    Ziemia jest zagrożona, pojawiają się mroczne siły zła, które nie wiadomo dlaczego uznały, że tej planety należy się pozbyć, jest szalony naukowiec (w postaci gadającej fretki.. no comment), który opracował plan ratunku Ziemi w postaci przemienienia kilku dziewczynek w magical girls, aby z potworami walczyły.

    Pomysł banalnie prosty, nadający się na bajkę, bo nawet fabuła jest skrajnie przewidywalna. Od początku można się spodziewać, że walczących dziewczyn będzie więcej niż jedna i jaki każda z nich będzie miała kolor sukienki. Sporo jest też bzdur, takich jak nagły przypływ wiedzy, jak walczyć, latać i dokonywać fuzji, czego osóbka nie miała prawa wiedzieć.

    Bohaterki są radosne, towarzyskie, w gruncie rzeczy sympatyczne i wszystko byłoby pięknie, ale pomimo że wszystko wskazuje, że jest to seria skierowana dla młodszych widzów, to… jest fanserwis. Najazdów na wypięte pupy jest za wiele, by uznać to za przypadek. Także ich stroje szkolne, których doły są po prostu majtkami lub bardzo kusymi, obcisłymi szortami. Co to ma być? Twórcy chcieli chyba złapać dwie sroki za ogon i zrobić serię dla dziesięciolatków, do której będą się ślinić japońscy otaku. Mierzi mnie coś takiego, bo dla kogoś ciut starszego taka fabuła jest po prostu obrazą. Można jechać na schematach, ale nie aż tak, chyba że tak wielbi się te pośladki, że cała reszta jest kompletnie nieistotna. Bohaterki zdają się być stanowczo za młode, a jednocześnie niby są nastolatkami i niektóre mają naprawdę pokaźne piersi… Ech, żenada.

    Projekty postaci, kolorki sukienek i ogólnie wygląd serii jest bardzo dobry, miło patrzeć. I tylko dlatego się nie nudziłem; oglądało się to znośnie.

    4/10.
  • Avatar
    Subaru 14.04.2014 19:36
    Re: High School DxD New
    Komentarz do recenzji "High School DxD New"
    Zwykłe organy mleczne. Same cycki nie są zaletą.
  • Avatar
    A
    Subaru 14.04.2014 18:15
    High School DxD New
    Komentarz do recenzji "High School DxD New"

    Nie żebym spodziewał się czegoś innego…

    Nie miałem w planach oglądania tej serii, bo już pierwsza mnie zniesmaczyła, no ale stało się. Na szczęście bycie przygotowanym na duże pokłady ecchi znieczuliło mi żołądek.

    Z całą pewnością wszystkiego jest więcej niż w serii pierwszej. Więcej, znaczy WIĘCEJ, you know, what i mean. To się już nie ociera o hentai, to się z nim delikatnie stapia. I myślę, że jako hentai ta seria sprawowałaby się lepiej, bo poza tymi wstawkami nadal nic sobą nie reprezentuje. Walki były dla mnie koszmarnie nudne, dźwięki „bursto” przekomiczne, przewidywalne wszystko i rzeczywiście najlepszymi momentami był czas między walkami.

    Fanserwis jest bardzo nachalny, ale pewnie typowy nastolatek, czyli przewidywany odbiorca takiej serii, właśnie tego chce. Bohaterowie raczej prości, nie ma co szukać złożonych charakterów czy motywacji. Jedna z najpikantniejszych serii  kliknij: ukryte , ze wszelkimi wadami własnej kategorii. Oraz zaletami – co kto widzi i lubi.

    2/10, ja tu zalet nie widzę.
  • Avatar
    A
    Subaru 10.04.2014 13:56
    Sekai de Ichiban Tsuyoku Naritai
    Komentarz do recenzji "Sekai de Ichiban Tsuyoku Naritai!"
    „Och, ach, nieee, boli, poddaję się, uuuu, aaaa” – i cała fabuła z głowy.

    Niewiele jest serii ecchi, które mają w sobie więcej ecchi niż ta. Cały myk w tym, że zapasy są świetną okazją, by pokazać nagie ciałka… według twórców (bo co z tego, że sport?). Więc dziewczyny paradują w bardzo skąpych strojach, tylko że… to nie są zapasy, bardziej wrestling, i to w wersji hard. Reguł praktycznie nie ma, można na ring wnieść nawet niebezpieczne narzędzie, a sędzia, jeśli w ogóle reaguje, to i tak nie wyciąga żadnych konsekwencji. Generalnie róbta, co chceta, byle pokazać goliznę (rządzą zbliżenia krocza) oraz posłuchać zawodzenia dziewczyn skręcających się w bólu.

    One naprawdę cierpią, aż przykro było patrzeć, jaki ból znoszą, zwłaszcza że ściskano nagie ciała, czyli też napięta skóra… brrr. Biusty nie bardzo trzymają się zasad fizyki, rozmiary stanowczo przesadzone, no chyba że typowa Japonka ma rozmiar D wzwyż.

    Sama intryga fabularna jest bardzo przewidywalna, bo nie potrzeba niczego więcej, skoro to golizna jest główną bohaterką. Sceny niemiłosiernie wydłużane, całe anime można by zamknąć w sześciu odcinkach, jak nie mniej.

    Animacja oszczędna, widoczne zwłaszcza po tłumie kibiców. Tak, to jest seria sadomasochistyczna, tak wiele bólu i golizny naraz jeszcze nie widziałem.

    Tak głupie, że aż śmieszne, więc 2/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 9.04.2014 15:09
    Galilei Donna
    Komentarz do recenzji "Galilei Donna"

    Mogło być genialne, ale się nie udało. Każdy pomysł można zepsuć.

    Jest klimat, jest fajna kreacja świata, jest grupka charakternych dziewczyn i fajny, zadziorny, zajebiaszczy bisz, ale co z tego, skoro fabuła kuleje na tyle, że seria chwilami jest naprawdę nudna.

    Przeróżne rzeczy się na ekranie dzieją, ale często nie ma w nich żadnej logiki, rozwiązania spadają z nieba tylko po to, by akcję jakoś popchnąć do przodu. Sam fakt bycia krewnymi Galileusza jest w ogóle istotny? Bo ze scenariusza wcale to nie wynika, a cała seria… opiera się na tym.
    Pomijając fakt, że mała dziewczynka zbudowała w tajemnicy coś tak zaawansowanego technologicznie (ciekawe, skąd miała materiały, jak je obrabiała, nie mówiąc o pieniądzach czy braku siły fizycznej…), dlaczego nagle wszyscy uwzięli się na te siostry?

    Ostatni odcinek zabił mnie swoją naiwnością,  kliknij: ukryte , niby trzymano się pewnych ram, a jednak ostatecznie szlag je trafił.

    Grafika miejscami piękna, a czasami uboga.

    4/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 6.04.2014 13:48
    RDG: Red Data Girl
    Komentarz do recenzji "RDG: Red Data Girl"

    Koszmarnie nudne.

    Zaczyna się jak typowa seria romantyczna z wątkami nadnaturalnymi, co prawda przewidywalnie, ale dawało nadzieję, że może być uroczo. Im dalej w las, tym gorzej.

    Główna bohaterka jest niesłychanie irytująca, taki mizerny wypłosz, którym każdy może pomiatać; często zdaje się być totalnie bezmyślna. Jak ktoś taki może stanowić połówkę romansu? I nadawanie wagi jej włosom, grzywce… Tak głupie, że momentami myślałem, że to żart.
    Jej chłopak też nie ratuje sytuacji, bo styczność z tą mimozą powoduje, że jest on zwykłym bohaterzykiem, który stara się ją chronić, co rodzi głębsze uczucia… bla, bla, bla. Tragedia.

    Sama historia jest zwyczajnie nudna może i nie dlatego, że sam pomysł jest zły, ale realizacja. Reżyser się nie popisał.

    Nie wzrusza, nie bawi, a usypia. 3/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 4.04.2014 17:35
    Kamisama no Inai Nichiyoubi
    Komentarz do recenzji "Kami-sama no Inai Nichiyoubi"

    Zmarnowana seria ze świetnym pomysłem.

    Świat porzucony przez Boga, ludzie, którzy nie mogą umrzeć, Grabarze, miasto zmarłych – bardzo oryginalne i ciekawe, dające całą mnogość możliwości do rozwinięcia, po prostu coś nietuzinkowego, czemu potrzeba tylko dobrego rozwinięcia i pokierowania akcją. No właśnie…

    ...przepiękne tło, ale z fabułą coś bardzo nie wyszło. Z całego worka intrygujących elementów przedstawionego świata wybrano coś, co jest porażką.
    Główny wątek jest nieciekawy, dziewczynka kogoś poszukuje, ale już po kilku odcinkach  kliknij: ukryte , jednocześnie od połowy serii zmienia się też sceneria, przenosząc się do świata alternatywnego, który sam w sobie jest na tyle ciekawy, że spokojnie można by z niego zrobić odrębne anime. Wciśnięcie go do tej krótkiej serii jest kolejnym zabiegiem pt. „Zobaczcie, jaki wspaniały pomysł, pokażemy wam to, to, to i jeszcze to”. Tylko że to jak minigra w grze na PC. Wszystkie te elementy może i są dobre, ale bez głównego wątku, połączenia fabularnego i powodu tego całego zamieszania seria się po prostu sypie i traci cały sens. Bo tutaj niewiele da się opowiedzieć o fabule jako takiej, można jedynie opisać jej realia. Poza tym całkiem sporo scen jest od czapy, a logika postępowania bohaterów pozostawia wiele do życzenia.

    Główna bohaterka nie była aż tak irytująca, po dwunastolatce spodziewałem się czegoś gorszego. Reszta daje radę, ale szybko się o nich zapomina, czyli są przeciętni do bólu.

    Podsumowując – byłoby fajnie, gdyby. 4/10.
  • Avatar
    Subaru 3.04.2014 13:34
    Re: Yama no Susume
    Komentarz do recenzji "Yama no Susume"
    Ach, przepraszam :D To tak jak oceniać dziurę, czyli pustą przestrzeń, ale de facto jest to COŚ, więc… :D
  • Avatar
    A
    Subaru 3.04.2014 11:58
    Yama no Susume
    Komentarz do recenzji "Yama no Susume"

    Mogło być o wspinaczce, a jest o niczym.

    Nie dajcie się zwieść – kupowanie plecaków i nieliczne wędrówki po górach to zwyczajnie pretekst, by pokazać urocze życie słodkich dziewczynek. W efekcie po raz kolejny dostajemy to samo, w dodatku bohaterki są bardzo młode (może i nastolatki, ale wygląd podstawówki).

    Pomijając kiepską fabułę i kreacje bohaterów – jest nudno, bo zanim cokolwiek zdąży się rozkręcić, to już się kończy. Odcinki są zbyt krótkie, by się wciągnąć, ale przynajmniej nie straci się na tę produkcję zbyt wiele czasu…

    Pierdółka. 4/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 2.04.2014 16:20
    Gingitsune
    Komentarz do recenzji "Gingitsune"

    Zdecydowanie zapanowała moda na historie świątynne. Zapewne przekłada się to na częstsze wizyty Japończyków w tych przybytkach…

    Długo nie mogłem się przekonać do wyglądu Gintarou, jakiś taki brzydki mi się zdawał, w końcu przywykłem, ale nadal jego postać jest jakaś na siłę moralizatorska. Główna bohaterka jest dość jednowymiarowa, po prostu do bólu i krystalicznie… miła i mdła. Aż tak mi to nie przeszkadzało, ale może być dla niektórych drażniące.

    W tej serii nie uświadczymy elementów zaskoczenia czy nagłych zwrotów akcji – wszystko toczy się podręcznikowo, wedle utartych schematów. Młoda dziewczyna, która opiekuje się świątynią i widzi bóstwa. Dochodzą do tego kumpele ze szkoły, wspominanie zmarłej matki, tematyka zbyt krótkiego życia ludzkiego w porównaniu z boskim – no i tyle.

    Udało się zapełnić dwanaście odcinków całkiem przyjemnie, choć bez fajerwerków. Okruchy życia w typowym wydaniu, zdecydowanie nie najbardziej udane, ale trzymają jakiś poziom i nie ma się wrażenia straconego czasu.

    Na animację nawet nie zwróciłem uwagi, więc raczej średnia.

    Takie tam. Spokojna seria do jednorazowego obejrzenia.

    Słabe 6/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 1.04.2014 16:43
    Cosette no Shouzou
    Komentarz do recenzji "Cossette no Shouzou"

    Klasyczny przerost formy nad treścią.

    Najbardziej podobał mi się odcinek pierwszy – miał fabułę, ciekawy wstęp, wiało w nim grozą, a mała blondynka była naprawdę intrygująca.
    Podczas drugiego przysypiałem. Seria stała się jedną wielką metaforą niezbyt wiadomo czego, bo bohaterowie przez 90 procent czasu unoszą się w jakichś przestrzeniach, zmieniają się tła, padają enigmatyczne, patetyczne teksty…
    Odcinek trzeci jest kontynuacją takich scen, aczkolwiek oferuje zakończenie i akcja wraca na właściwe tory.

    Sam motyw przewodni nie jest niczym wyjątkowym, co twórcy z całą pewnością wiedzieli, ale dlaczego tak usilnie próbowali go zakryć wszystkim, czym się da? Nie ratuje tego tytułu ani przepiękna muzyka klasyczna (zdecydowanie udane kawałki smyczkowe), ani płynna animacja. Tła są, owszem, piękne, malownicze, niektóre naprawdę robią wrażenie, można się zapatrzyć i kontemplować, muzyka wprowadza w nastrój… tyle że jest tak klimatycznie i ulotnie, że staje się zwyczajnie nudno. Zbytnie odchodzenie od meritum i powtarzanie przez kilkadziesiąt minut zdań zawieszonych w próżni niewiele daje, mnie nie jest w stanie zaciekawić.

    Bardzo urodziwa produkcja, ale mnie nie przekonuje. 5/10.
  • Avatar
    Subaru 31.03.2014 17:26
    Re: Arpeggio of Blue Steel
    Komentarz do recenzji "Aoki Hagane no Arpeggio -Ars Nova-"
    No wiem, wiem :D zastanawiałem się nad tym zdaniem, ale całość zdecydowanie składa się ze… sporości :D Chciałem delikatnie.
  • Avatar
    A
    Subaru 31.03.2014 16:23
    Arpeggio of Blue Steel
    Komentarz do recenzji "Aoki Hagane no Arpeggio -Ars Nova-"

    Miłość i sprawiedliwość zawsze zwycięża. Przynajmniej w anime, tak?

    Spodziewałem się, że będzie to seria bardziej militarna, ale gdy zobaczyłem, że wszystko opiera się na okrętach­‑dziewczynach, w dodatku wszystkie piękne i długonogie – wyczaiłem bazę.

    Tematyka wojenna niezbyt mnie interesuje, ale nawet ona byłaby lepsza niż kit, jaki przez cały seans próbują widzowi wcisnąć twórcy. Niezbyt wiadomo, dlaczego główny bohater ma być głównym, skąd jego siła i wiedza, dlaczego jest niby taki wybitny. Iona także pojawia się znikąd, nie wiadomo, kto i w jakim celu ją wysłał.

    Z charakterami bohaterów też nie jest najlepiej – łatwo popadają w schematy, do gustu przypadła mi jedynie blondynka w tym zabawnym płaszczu (gdyby nie sceny humorystyczne z nią w roli głównej, jak nic bym zasnął). Główny cel fabularny jest ledwie zarysowany, w ogóle nie da się odczuć, że bohaterowie mają coś ważnego do zrobienia, że ich działania mogą coś zmienić w porządku świata i że czemuś to służy, mimo że posiadają oczywiście najpotężniejszy z okrętów po swojej stronie. W związku z tym seria nie oferuje też satysfakcjonującego zakończenia.

    Anime jest niewiarygodne i w dodatku brzydkie, bo w każdej jednej scenie zastosowano sporo animacji komputerowej, tyle że mizernie wykonanej. Czasem celowo skupiałem się na postaciach w tle i to, co widziałem… to nawet nie przypominało ludzkich ruchów. Grafika jest fatalna, tak topornej animacji komputerowej chyba jeszcze w anime nie widziałem.

    3/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 30.03.2014 15:42
    Corpse Party Tortured Souls
    Komentarz do recenzji "Corpse Party: Tortured Souls -Bougyaku Sareta Tamashii no Jukyou-"

    Flaki, majty, flaki, cycki, wywalone gały. Seria epatująca wnętrznościami, bo nic innego nie potrafi.

    Horror, który może przerazić chyba tylko tych, którzy nigdy w życiu żadnego nie obejrzeli. Utarte klisze, bohaterowie bez charakterów, którzy są zaledwie kukiełkami pałętającymi się po budynku w poszukiwaniu nie wiadomo czego, bo nie wyglądają, jakby chcieli stamtąd uciec. Ot zwiedzają sobie pomieszczenia.

    Ich zachowania bywają idiotyczne ( kliknij: ukryte , mówienie spokojnym głosem, że wszystko okej, mając dziurę w brzuchu), a stary motyw z tym, że główny zły duch tylko czeka, aż  kliknij: ukryte  – serio? To jeszcze przechodzi?

    Trup ściele się gęsto, a raczej jelita i inne miękkie tkanki, bo zwłoki są pozbawione kości, ciekawostka patologiczna. Żeby tego było mało, znalazło się też miejsce na trupi fanserwis, czyli ujęcia majtek umierających dziewczyn. Po prostu niesmaczne.

    Jeden plus? Fajna scena, gdy dzieciaki  kliknij: ukryte . I tyle.

    3/10 za bzdury.
  • Avatar
    Subaru 29.03.2014 20:45
    Re: Corpse Party Missing Footage
    Komentarz do recenzji "Corpse Party: Missing Footage"
    Och, już trzy odcinki tego widziałem i fanserwis i tak przemycili. Bo najważniejsze w umierającej dziewczynie jest ujęcie na jej majtki.
  • Avatar
    A
    Subaru 29.03.2014 17:28
    Corpse Party Missing Footage
    Komentarz do recenzji "Corpse Party: Missing Footage"
    Już po pierwszej scenie widać, że będzie to rzeźnia dla rzeźni.
    Daje się też odczuć, że ta produkcja jest jedynie zapowiedzią czegoś większego, bo ledwo co się jakiś wątek pojawia, to jest bezlitośnie ucinany. Poza tym… fanserwis jest tu tak nachalny i skretyniały, że głowa mała. Tak się zachęca fanów, Boże. Siostrzyczka w łazience chce koniecznie umyć brata (choć swoje lata już mają), mnóstwo macanek między dziewczynami, bo niby przyjaciółki tak robią.
    Aż strach pomyśleć, co jest w kontynuacji. No i grafika też niezbyt.

    2/10 jest w sam raz.
  • Avatar
    A
    Subaru 24.03.2014 14:40
    Mushibugyou
    Komentarz do recenzji "Mushibugyou"

    Standardowy shounen, niestety z tych mniej udanych.

    Ekipa do walki z potworami, jest kilka ładnych dziewczyn, są czadowi faceci wymachujący mieczami, a także przygłupi (a nawet ociężały umysłowo chyba…) główny bohater, który kieruje się tylko i wyłącznie uczuciami, a mózg zostawia w domu. No bo jak przez tyle czasu można się nie domyślić, że jego  kliknij: ukryte ?

    Seria jest całkiem zgrabna, pierwsza część służy raczej przedstawieniu bohaterów, ich życia codziennego, a właściwy wątek pojawia się w części drugiej. Nie jest niczym oryginalnym, zakończenie także przewidywalne, ale ogląda się to całkiem dobrze, jeśli poczuje się cień sympatii choćby do jednego bohatera, mnie troszkę spodobał się ten pijaczyna.

    Ostatnie odcinki mnie nudziły, bo idiotyzm głównego bohatera był już drażniący, końcówka oczywista… więc nie było się czym emocjonować. Poza tym jak można jednym jedynym atakiem pokonać dowolnego wroga? Bezsens totalny i ewidentny brak pomysłu.

    Nie udaje się zaciekawić widza przez cały czas trwania serii. Bohaterowie co prawda są różni, ale też nie wybijają się poza role, jakie im przypisano.

    Jeden z openingów dość ciekawy.

    Średniak. 5/10.


  • Avatar
    A
    Subaru 23.03.2014 11:54
    Poyopoyo Kansatsu Nikki
    Komentarz do recenzji "Poyopoyo Kansatsu Nikki"

    Koty są czadowe. Te kuliste też. A Poyo jest kotem w kształcie kuli.

    Co tu dużo pisać – seria jest przezabawna, a humor trafia w punkt. Przez większość czasu obserwujemy codzienne życie rodziny Satou. Może się wydawać, że tak krótkie odcinki nie dają szansy na głębsze zainteresowanie się akcją, ale nic bardziej mylnego – epizody są dobrze wyważone, bohaterowie nie przechodzą żadnych przemian, ale ich cechy w zupełności wystarczają, by darzyć ich sympatią, zwłaszcza ojca i brata. A czarny kocurek… pierwszy homoseksualny kot anime? :D Sceny z nim po prostu mnie rozwalały.

    Ja się ubawiłem, historia przyjemna, urocza i lekka, a przy tym zapada w pamięci. Chętnie za jakiś czas obejrzałbym Poyo znowu.

    7/10.