Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Subaru

  • Avatar
    A
    Subaru 21.09.2012 14:19
    Komentarz do recenzji "R-15"

    Dwanaście odcinków męki.

    Totalnie mnie odrzuciło, żarty świntuszne, często lubię, ale w tym wydaniu wyjątkowo niestrawne. Dowcipy powtarzane wielokrotnie, ciągle te same gagi, naprawdę nie wiem, jak można się z tego śmiać.

    Bohaterowie irytujący, zwłaszcza część żeńska, choć męska też nie ma się czym pochwalić. Fabuła bardzo przewidywalna, typowy damski haremik, a samo istnienie szkoły geniuszy – litości… i uczeń geniusz porno. Plus jeden homoseksualista, który hamuje swoje libido poprzez recytację liczby pi.

    Tak, kapitalne.

    Zupełnie mnie nie bawiło, wręcz zniesmaczało. Przeraźliwie nudne, rozrywka niskich lotów, a dla mnie nawet nieśmieszna. Nie polecam, nawet jakby innych anime na świecie nie było.

    2/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 20.09.2012 10:21
    Komentarz do recenzji "Tennis no Ouji-sama"

    Kapitalna seria sportowa, co tu dużo pisać.

    Niesamowicie wciąga i zachęca do uprawiania tego sportu (tak!) Przez nią marzę, by wziąć rakietę i regularnie odwiedzać korty tenisowe :)
    Czas wypełniają różnego rodzaju turnieje i rozgrywki, przy czym każdy mecz, każdy przeciwnik jest inny, występuje cała gama bohaterów o najróżniejszych umiejętnościach, charakterach. Często są biszowaci, więc myślę, że przy takiej obfitości postaci męskich żeńska część widowni na pewno będzie zadowolona, każdy znajdzie coś dla siebie (Tezuka.. Fuji.. mmm!), zwłaszcza że postaci żeńskich jak na lekarstwo (tak, można pomarzyć o haremie i to nie tak dennym jak w „Hiiro no kakera” xD).

    Echizen nie zawsze wygrywa (choć najczęściej), wyniki często nie dają się przewidzieć, nie jest nudno. Dopiero około 110 odcinka seria zaczęła mnie ciut nużyć, ale szybko przestała, bo wprowadzono nowe wyzwania, nowe zwroty akcji.
    Po zakończeniu jakiegoś etapu fabularnego następuje kilka odcinków lekkich, z życia tenisistów, humorystycznie, dzięki czemu możemy lepiej ich poznać.

    Jedyną wadą jest coś, przed czym mało która seria shounen potrafi uciec, czyli… ko(s)miczne efekty nadnaturalne. O ile w seriach fantastycznych się to sprawdza, o tyle w tenisie – no nie bardzo. Tornada, latające gruzy, trajektorie lotu piłki, które absolutnie nie zgadzają się z prawami fizyki, zmieniające się tęczówki oczu (tak!)... no jest tego trochę i budziło u mnie tylko śmiech.

    Poza tym bohaterowie.. no na gimnazjum na pewno nie wyglądają (nie licząc Echizena i Kikumaru może), są wysocy i mają typowo męskie, rozwinięte sylwetki, często nieźle umięśnione. Dałbym im ok. 18­‑20 lat, a na pewno nie wiek gimnazjalny… Da się to jednak puścić mimo oczu i cieszyć seansem.

    Tenis jest fajny, teraz to wiem. I wiem, że prawdziwi tenisiści nie skaczą po trzy metry w górę, ale nie szkodzi! Świetna rozrywka z solidną dawką humoru (soczki zdrowotne the best). Bohaterów jest tyle, że każdy znajdzie swojego ulubieńca, niekoniecznie z Seigaku.

    Polecam, 8/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 18.09.2012 14:34
    Komentarz do recenzji "Acchi Kocchi"

    Anime o niczym, przepełnione słodyczą, od której aż mdło się robi.

    Wszystko plastikowe, zminiaturyzowane, totalnie słitaśne i kociarskie.
    Jedynym elementem, który ratuje tę serię, jest Io, przyzwoita postać męska, o niezłym poczuciu humoru i dystansie do rzeczywistości.
    Ogromna ilość słodyczy wręcz odstrasza, a brak spójnej i porządnej fabuły – jest wielkim minusem. Takie to historyjki, z założenia mające być przekomiczne, z życia grupki przyjaciół. Tylko że chwyty komediowe stosowane w tym anime są niestety mało zabawne, bo znane z wielu innych serii, łatwe do przewidzenia. Są momenty, kiedy można się uśmiechnąć bądź poczuć wzrost cukru we krwi, jednakże jest ich o wiele za mało, bym wspominał to jako dobrą rozrywkę.
    Za mało treści, za dużo lukru.

    Grafika uproszczona, bardzo nowoczesna, widać dużo zabiegów komputerowych. Wygląda to estetycznie, ale i na tym polu zaobserwowałem przesyt.
    Muzyka podobno istniała.

    Nudziłem się, nie polecam. 4/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 17.09.2012 12:24
    Komentarz do recenzji "Sengoku Basara: The Last Party"

    Kinówa!

    Absurd leje się wiadrami, padłem na widok konia z dyszami wydechowymi po bokach :D
    Masamune szpanuje, jak zwykle boski (mój ci on), Yukimura się jak zwykle rzuca i leje po twarzy… Swojsko.
    Fanom serii TV na pewno się spodoba, nieprzekonanych na pewno nie przekona. Totalna „basarowatość”, kilometrowe skoki na koniach, błyski energii na niebie i… taniec synchroniczny, hahaha :D
    Muzyka bez zarzutu, T.M. Revolution jest Basarze niezbędny, nie wyobrażam sobie tej serii bez takiego udźwiękowienia. Grafika bez zarzutu, przedmówcy widocznie oglądali w niefajnej jakości.

    Samurai Dance!
  • Avatar
    A
    Subaru 16.09.2012 13:31
    Komentarz do recenzji "Nazo no Kanojo X"

    Ślinowy fetysz! Tak można podsumować tę serię :D

    Pomysł dość oryginalny, choć co jakiś czas napawał mnie lekkim obrzydzeniem, za dużo tej śliny. Bohaterowie, choć niczym się nie wyróżniają, to są całkiem sympatyczni, zwłaszcza Urabe.
    Momentami miałem wrażenie, że twórcy robią sobie z widza żarty, ale w końcu doszedłem do wniosku, że te nożyczki i inne elementy są po to, by jakoś wyróżnić Urabe z tłumu i O CZYMŚ to anime zrobić. Bez tego naprawdę nie byłoby nic. Szkoda, że nie wyjaśniono, skąd takie moce posiada, choć zapewne to zabieg celowy, by było jeszcze dziwaczniej.
    Ślina przekaźnikiem emocji? Jakie to by było wygodne…

    Myślałem, że seria pójdzie w kierunku bliższym „Futari Ecchi” niż zwykłego romansu szkolnego. Związek dwójki co prawda zacieśniał się, ale te wszystkie obawy przed zwykłym przytuleniem itp. wyszły strasznie sztucznie i zupełnie nienaturalnie.
    Ciekawy design postaci, dziewczyna nie jest ładna w klasycznym ujęciu, ale ma w sobie pewną tajemniczość, co może się podobać. Grafika przynajmniej zapada w pamięci.

    Komu polecić tę serię? Na pewno miłośnikom szkolnych romansideł, bo można tu obserwować rozwój związku młodych ludzi, z dość nietypowymi elementami, czyli… nożyczkami i śliną.

    Tytuł średni, ale ma szanse zostać zapamiętany ze względu na ślinę… 5/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 14.09.2012 12:37
    Komentarz do recenzji "Haiyore! Nyaruko-san"

    Tak, Lovecraft przewraca się w grobie.

    Pomysł wykorzystania motywów jego twórczości – bardzo dobry, ale wykonanie… Tych motywów lovecraftowskich mogłoby równie dobrze nie być, nie są one tu aż tak ważne, by nie można było ich zastąpić czymś innym.

    Bohaterowie są.. zachowują się jak dzieci, w dodatku takie, które równo pod sufitem nie mają. Główny bohater zupełnie nijaki.
    Są wątki yuri i yaoi jednocześnie, choć to ostatnie podpada bardziej pod pedofilię chyba.. Trójkąty romantyczne, czworokąty i bóg wie, co jeszcze. Wszystko w otoczce bardzo komediowej, i dobrze, tylko że te same gagi są powtarzane tyle razy, że zupełnie przestają być śmieszne. Są wykorzystywane w każdym odcinku wielokrotnie, jakby twórcy naprawdę nie potrafili wymyślić nic innego. A ten sam żart powtarzany wiele razy – nie śmieszy.
    Gdyby pozbawić tę serię tych komediowych elementów, to nie zostałoby nic. Bo nic innego w tym anime nie ma.

    Dość krótkie, bo tylko (na szczęście) 12 odcinków, w sam raz tyle, by obejrzeć, gdy nie ma nic innego do roboty (ale naprawdę nic innego), i zapomnieć. Niestety, nudzi. Zmarnowany pomysł, zupełnie źle wykorzystany.

    3.5/10.

  • Avatar
    A
    Subaru 12.09.2012 12:59
    Komentarz do recenzji "Hiiro no Kakera"

    Wreszcie się skończyło.. prawdziwa męka i pranie mózgu.

    Głupota i naiwność tego anime bije wszystkie tytuły ze swojego sezonu (i z pewnością jeszcze kilku poprzednich). Jak na dłoni widać, że bazą była gra, mamy męski harem złożony oczywiście z przystojniaków (jakoś mnie odrzucili…), oraz jedną naiwną dziewoję, która lubi wzdychać i posiada ukryte moce, o których jeszcze niedawno nie miała pojęcia. Oni są jej ochroną, z czasem jednego z nich zaczyna darzyć jakimś lekko innym uczuciem niż przyjaźń, przynajmniej ja to tak widzę. Co dodaje jej jeszcze więcej cielęcego uroku, buahahaha.
    Pozostali nadal są dekoracją wątpliwego powabu.

    Na żadnym nie zawiesiłem oka, są totalnie, zupełnie nijacy i sztampowi. Przypomina to trochę „Uta no Prince­‑sama”, tylko że zamiast muzyki(?!) są walki, patetyczne obrony i zbliżenia na udręczone twarze cierpiących biszy. Cudowne. Właściwie walki są dodatkiem do fascynującego życia codziennego, jakie prowadzą i jakie możemy obserwować: jedzenie ciastek, kąpiele, śmichu­‑chichu.

    Każdy odcinek jest zwieńczony krótką sceną, w której wybrany kandydat prezentuje się a to na łące, a to w kuchni, a to w wannie i zachęca do poznania (zajęcia się nim?!) bliżej… SZCZĘKA OPADA, a nawet odpada, takie to żałosne i sztuczne. Są to teksty skierowane bezpośrednio do widza, więc… Taak, zdecydowanie robią wrażenie. Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać.

    Bardzo bym chciał wymienić choć jedną zaletę, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Tego anime nie ratuje dosłownie nic, jest nudne, przewidywalne, a bohaterowie są zupełnie niestrawni. Błagam, nie róbcie kolejnej serii. A wy – nie oglądajcie.

    Chyba dwójeczka, bo grafika aż tak tragiczna nie była.
  • Avatar
    A
    Subaru 11.09.2012 12:59
    Komentarz do recenzji "Kuttsukiboshi"

    Yuri? Chyba tak. Scen seksu z nagimi ciałami nie ma, ale dokładnie wiadomo, co dziewczęta robią.

    Fabuła usilnie stara się udawać ambitną, co jest śmiechu warte. Jedna bohaterka zachowuje się jak rasowa psychopatka, druga, ze zdolnościami paranormalnymi (oł jee, tego tu brakowało) staje się psycholką pod koniec drugiego odcinka, to jednak zaraźliwe. Nie, normalne to one zdecydowanie nie są. Ich „związek” opiera się właściwie tylko na seksie, a pod koniec stwierdzają, że to  kliknij: ukryte  One się nie kochają. One się pie.. parzą. Obleśne i bez sensu. To gimnazjalistki? Raczej tak.

    Nie mam pojęcia, o co twórcom chodziło. Dwa odcinki bełkotu, w których nawet porządnego seksu nie ma. Grafika po prostu brzydka, mają okropne buzie.

    Podniecenia nie wywoła, co najwyżej wymioty.

    Eins.
  • Avatar
    A
    Subaru 8.09.2012 15:25
    Komentarz do recenzji "Mushishi"

    Wspaniałe anime, za które obawiałem się zabrać, bo wydawało mi się być zbyt ambitne, by mi się chciało. A tu bardzo miłe zaskoczenie.

    Jest to seria ambitna i poważna, ale ani przez chwilę podczas oglądania tych 26 odcinków nie nudziłem się.

    Tematy są poważne, każdy epizod to odrębna historia zwykłych ludzi z niezwykłymi problemami. Zaskakująco bardzo wciąga jak na anime z gatunku dramatu, okruchów życia. Wszystko jest płynne, jest ukazane w przystępnej formie bogatej w przepiękne krajobrazy.

    Nie ma emanacji patosem, wszystkie emocje są naturalne, nic nie jest nie na miejscu, wszystko jest idealnie wyważone. Są też elementy komediowe, polegające głównie na dziwnych minach, w których króluje nasz Ginko­‑san. Jego kreacja jest niesamowicie sympatyczna, przynajmniej dla mnie. Z nieodłącznym papierosem, wędrujący przez świat, niemogący się nigdzie na dłużej zatrzymać. Stać go na ironię, ale też doskonale rozumie ludzkie emocje, nie jest obojętny na krzywdę, jednocześnie nie popadając w skrajny filantropizm.

    Mushi są bardzo różnorodne, a ich świat ukazany jest w sposób bardzo pełny i wiarygodny, idealnie komponujący się z resztą otoczenia. One po prostu pasują.

    Muzyka nastrojowa, grafika dopieszczona. Jeśli miałbym z czymś tę serię porównać, to byłoby to chyba „Natsume Yuuinchou”, tyle że bez gagów, a z większa dozą zamyślenia, z większą planszą, na której zbiera się doświadczenia. Główny bohater jest też inny – dojrzały, bardzo świadomy, z ogromną wiedzą i doświadczeniem. Natsume tego nie miał, przy Ginko wyglądałby na przeciętnego szczeniaka ;P

    Minusów niestety nie widzę. A to pech. Chyba że uznać za nie brak jednej, ciągłej linii fabularnej i dość mało informacji o głównym bohaterze.

    10 czy 9? 9.5! Albo dobra – 10. Niech stracę.
  • Avatar
    A
    Subaru 6.09.2012 15:57
    Komentarz do recenzji "Sankarea"
    Seria o fanatyku zombie i jego koleżance, która nieopatrznie w takie zombie się zmienia.. Temat w sumie dość oryginalny, zwłaszcza że głównego bohatera interesują jedynie dziewczyny, które są… martwe.

    Budzi on sympatię, tak jak i reszta jego domowników, zwłaszcza dziadek, który wprowadza do serii sporo elementów komicznych.
    Mimo oryginalnego pomysłu zakochanego zombie seria obfituje w sporo typowych zagrywek fabularnych, takich jak trójkąt miłosny z przyjaciółką z dzieciństwa, smutna przeszłość bohaterów (oczywiście…), co sprawia, że wątki romantyczne stają się bardzo typowe i przewidywalne.

    Należy wspomnieć o ojcu Sanki, którego miłość do córki staje się zboczeniem. We mnie budził tylko obrzydzenie, nic go nie usprawiedliwia. Jest też fanserwis, choć nie w takiej ilości, by bił po oczach i uniemożliwiał oglądanie.

    Gdy widz zbliża się do końcówki serii, zadaje sobie pytanie: no dobra, ALE CO Z TEGO? No właśnie. Niby wszystko jest, ale co twórcy chcieli pokazać, jaki to właściwie ma sens i do czego zmierzano? Nie mam pojęcia. Widać wyraźny brak takiej ścisłej koncepcji.

    Pomimo przewidywalności, tę serię ogląda się bardzo dobrze. Czysta rozrywka, ma w sobie coś, dzięki czemu nie ma się poczucia straconego czasu, choć spodziewałem się czegoś więcej.

    6/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 3.09.2012 10:44
    Komentarz do recenzji "Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai"

    Nie spodziewałem się, że to anime dostarczy mi tyle rozrywki i śmiechu.
    Bohaterowie są zabawni i w sumie wiarygodni, na pewno wiele osób po seansie zapragnęło mieć młodszą siostrę/starszego brata.
    Jest wiele zabawnych scen, choćby ta, gdy braciszek przyznaje się  kliknij: ukryte  I kolejki po nocne premiery.. bosz.

    Trochę szkoda, że nie wykorzystano potencjału, nie dorobiono kilku odcinków, żeby zagłębić się bardziej w świat fanów gier i anime, byłoby to ciekawe. Niestety nie dostajemy tego aż tak wiele, seria skupia się bardziej na relacjach brat­‑siostra oraz brat­‑przyjaciółki siostry. Bohaterów nie da się nie lubić, choć siostrzyczka zachowuje się często jak rasowe tsundere i jest.. lekko (?!) rozchwiana emocjonalnie. Cóż, nastolatka. Grają razem w gry erotyczne, a ona wstydzi się, gdy na korytarzu wypadają jej majtki? Hm.

    Cierpliwość starszego braciszka – godna pozazdroszczenia, no i jak on się dla niej poświęca! Niesamowite, miło się to ogląda. Gdy już zacząłem wyczekiwać końca i robiło się ciut nudnawo, na scenę wkroczyła.. YAOISTKA. Co by o niej.. no ma dziewczyna pasję, tak. Ubawiłem się.

    Mogę polecić fanom komedii i serii, które traktują o fanach anime, gier, a także tym, którzy chcą się po prostu odstresować. Lekko i przyjemnie.
  • Avatar
    A
    Subaru 2.09.2012 12:13
    Komentarz do recenzji "Dogs: Bullets & Carnage"

    Kawał dobrego anime akcji.
    Cztery historie, każda opowiedziana z perspektywy innego głównego bohatera, każdy z nich jest ciekawy, wypada interesująco. Posiadają inne historie, są doświadczeni przez los, balansują w niebezpiecznym półświatku i nie zawsze wszystko kończy się szczęśliwie.
    Jest strzelanie, podziemne porachunki, zemsta i kilka szczypt dobrego humoru. Bohaterowie budzą w widzu sympatię, ciągle się coś dzieje.

    Odcinki są krótsze niż standardowa długość, ale czas wykorzystany jest maksymalnie. Aż prosi się o kontynuację, bo widać wyraźnie, że każdej z opowiedzianych historii można by dołożyć po kilka odcinków. Jest trochę zbyt zwięźle, a to, co dobre, szybko się kończy..
    Czwarty odcinek różni się od poprzednich, ale czy to źle? Nie przeszkadzało mi to, choć racja, psuje to trochę konwencję.

    Grafika bardzo ładna, animacja płynna. No i tak, są bisze, na których naprawdę fajnie się patrzy. Ach, no i jest jedna młoda kobieta też (ale tylko jedna, więc…).

    Polecam, nie będzie to strata czasu, a dobra rozrywka.
  • Avatar
    A
    Subaru 31.08.2012 13:19
    Komentarz do recenzji "Tasogare Otome x Amnesia"

    To anime ma całkiem interesującą fabułę, choć rozgrywa się właściwie tylko w szkole i koncentruje na niewielkiej liczbie postaci. Sam pomysł dość oklepany, uczniowie, duch, tak samo jak i elementy komediowe bazujące na nieświadomości jednej członkini klubu, że duch naprawdę istnieje.
    Obecny jest fanserwis, ale, o dziwo, nie powodował u mnie marszczenia brwi, a.. całkiem mi się podobał.

    Postać Yuuko jest udana, choć główna tajemnica z nią związania, będąca osią fabuły, jest bardzo łatwa do odgadnięcia, ten banał jest na minus. Przypominała mi trochę główną bohaterkę z „Bakemonogatari”, fryzurą jak i zachowaniem.
    Ta 12 odcinkowa seria jest przede wszystkim romansem szkolnym, mimo obecności ducha. Jest też trójkąt miłosny, ale przez większość czasu obserwujemy umizgiwanie Yuuko do głównego bohatera, który jest kompletnie nijaki i bez charakteru, cud na dwóch nogach.

    Czy to może nudzić? Oczywiście, ale miło mi się to oglądało, pomimo wszystkich wad. Yuuko jest pewna siebie, wie, czego chce, a jednocześnie potrafi się zawstydzić w stosownych momentach. Jedno pytanie – jak duch może jeść?

    Polecałbym miłośnikom szkolnych romansów, bo wielbiciele zagadek i grozy mocno się rozczarują.

    6/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 19.08.2012 09:41
    Komentarz do recenzji "Bokura ga Ita"

    Mam mieszane uczucia co do tej serii. Niby wszystko poprawnie, a jednak.. momentami strasznie przedramatyzowane, główna bohaterka zachowuje się irytująco, no i te wszystkie sytuacje, dla których wyjaśnienia wystarczyłaby zwykła rozmowa.
    Apogeum dramatyzmu seria osiąga w ostatnim odcinku, którego zakończenie było żałośnie śmieszne i niezrozumiałe, kliknij: ukryte 

    Kreacje bohaterów są pełne, mają swoje cechy, postępują nawet dość rozsądnie przez większość czasu, mają ambicje, plany. Z drugiej strony wydają się być jeszcze strasznymi dzieciakami, które pojęcia o związkach nie mają. Drażniły mnie te patetyczne wyznania miłości. Ciągle nie opuszczała mnie myśl, że to wszystko jest bardzo, bardzo niedojrzałe.

    Odc.  kliknij: ukryte - pojawia się seks i to mnie dość zaskoczyło. Pomyślałem, że pojawią się jakieś konkretne problemy, akcja pójdzie do przodu, wydorośleją trochę – a tu nic.
    Wszystko jest pastelowe, rozmyte, a zwłaszcza dziewczęta mają wielkie, raczej puste oczy. Oprawa graficzna usypia, tak jak i przez sporą część fabuła, zwłaszcza na początku i na końcu. Szkolne romansidło, które miało ukazywać miłość dojrzałą i pełną poświęceń, a wyszło szczeniacko jednak.
    Tyle. Ode mnie 6/10.
  • Avatar
    A
    Subaru 13.08.2012 09:17
    Komentarz do recenzji "Medaka Box"

    I to ma być anime od Gainaxu? Od tego szanowanego studia?
    Oglądając tę serię myślałem sobie: „No dobra, ale to wszystko jest żartem, parodią czy może to ma być na serio?” Jeśli parodia, to kiepska. Jeśli na serio – to jeszcze gorzej.
    Już pomijając to, że bohaterowie wyglądają szkaradnie i nie uzasadniałbym tego żadnym stylem, to fabuła jest po prostu do niczego. Absolutnie przewidywalna, nieskończenie naiwna. Szczytem jest pojawienie się przewodniczącego Komisji Dyscyplinarnej.

    Kreacje bohaterów są fatalne, a wygłaszanie patetycznych przemów wcale nie pomaga ocieplić ich wizerunku.

    Bardzo nudne, miejscami nie do zniesienia. Odradzam. A ma być druga seria…
  • Avatar
    A
    Subaru 11.08.2012 09:36
    Komentarz do recenzji "Kimi to Boku 2"

    Kolejne przygody naszych sympatycznych chłopców. Przez pierwsze kilka odcinków byłem w szoku, że tak bardzo da się oszczędzać na animacji i grafice, ale potem na szczęście jej poziom się trochę poprawił, albo przestałem to zauważać.
    Chłopcy są tacy, jacy byli w pierwszej części, może trochę dojrzeli, mają trochę inne problemy, humor jest podobny, jest sympatycznie.
    Są odcinki słabsze i mocniejsze, ale generalnie seria trzyma poziom ciut niższy niż pierwsza, takie odniosłem wrażenie.
    Mimo to oglądanie było dobrą rozrywką, polecam.
  • Avatar
    A
    Subaru 10.08.2012 08:36
    Komentarz do recenzji "Fuyu no Sonata: Joshou - Hatsuyuki no Negai"

    Dodatkowy odcinek będący uzupełnieniem serii. Epizod o tęsknocie za ukochaną osobą, utrzymany w nostalgicznym klimacie.
  • Avatar
    A
    Subaru 10.08.2012 08:32
    Komentarz do recenzji "Fuyu no Sonata"

    Telenowela jak nic. Wyraźnie to czuć, co jednak nie jest tu wadą, a wręcz zaletą, bo rzadko można zobaczyć dobry melodramat.

    Jest ckliwa muzyczka, ale wpada w ucho, przyjemna. Jest patos i wzruszenie, ale głównie w przyzwoitych ilościach, nie drażnią. Fabuła ma nagłe zwroty akcji, są wypadki, niespodziewane wydarzenia. Ale z drugiej strony.. większość potrafiłem przewidzieć i nie było trudne odgadnięcie tych „największych” spisków i tajemnic.
    Jako rozrywka seria sprawia się dobrze, nudzi tylko momentami, paradoksalnie – blisko końca. Pierwsze kilka odcinków absolutnie zachwyciło mnie swoim realizmem, głębią, bohaterami, którzy zdają się być tacy prawdziwi. Nacisk kładziony jest oczywiście na uczucia i są one tu pokazane bardzo dobrze, choć nie może zabraknąć nagłych ucieczek, skrytych łez i nieporozumień miłosnych. Chwilami miałem ochotę wkroczyć na scenę i wykrzyczeć im, że koniec tego mazania się, że jest tak i tak, żeby w końcu się ułożyło, ale cóż..

    Szczegóły takie tak zblaknięcie farby do włosów cieszą oko, design postaci jest staranny i realistyczny. Koreański zupełnie mi nie przeszkadzał. Muzyka nostalgiczna, grafika dobra. Czego chcieć więcej?

    Myślę, że ta seria idealnie sprawdziłaby się na zimowe wieczory, Zimowa Sonata. Dramat, okruchy życia, miłosne rozterki w jednym z lepszych wydań, o ile komuś telenowelowa nutka nie przeszkadza.
  • Avatar
    R
    Subaru 5.07.2012 08:42
    Komentarz do recenzji "Rodzice chrzestni z Tokio"
    Błąd w opisie:
    Hana – równie niemłody transwestyta, pragnący stać się kobietą


    Jeśli transwestyta, to nie chce stać się kobietą, a jedynie się za nią przebiera.
  • Avatar
    A
    Subaru 28.06.2012 16:46
    Komentarz do recenzji "Katte ni Kaizou"

    Od razu widać, że SHAFT. I tu część osób już na starcie daruje sobie ten tytuł :D

    A dla tych, których to interesuje.. Opis tego anime jest bardzo, bardzo mylący (chyba nawet nie dotyczy tej serii… może napiszę lepszy?), bo główny bohater tak naprawdę nie musiałby być żadnym cyborgiem, jest to też obiektem żartów na początku każdego odcinka. Sam jest też pewnym odbiciem pana Nozomu Itoshikiego, znanego z „Sayonara Zetsubou Sensei”. Z tą różnicą, że w żadnym razie nie ma depresji i manii, nie postrzega świata w czarnych barwach, co jednak nie wyklucza pewnych błyskotliwych spostrzeżeń, bardzo podobnych do tych we wspomnianej wyżej serii.
    Dodam tylko, że w końcowej scenie ostatniego odcinka główny bohater przebiera się w ciuchy pana senseja..

    Fanom Zetsubou” to anime prawie na pewno przypadnie do gustu, humor jest podobny, choć bardziej pikantny, pierwszy odcinek koncentruje się głównie na.. intymnych męskich narządach i przekroczone są chwilami granice dobrego smaku, żarty niewybredne, ale tylko momentami. Co jednak zupełnie nie przeszkadzało mi głośno rechotać…

    Przezabawna seria, sześć odcinków, a tyle radości. Na pewno wiele osób jest zamkniętych na tego typu humor, obecne są tu bowiem absurdy, groteska w dużej ilości, czarny humor, parodie filmów i anime, a także przeróżne inne zabiegi typowe dla SHAFTU, co nie każdego śmieszy.

    Ja się ubawiłem, polecam.
  • Avatar
    A
    Subaru 27.06.2012 16:17
    Komentarz do recenzji "Cencoroll"

    Ciekawy projekt.
    Kluskowate stwory różnych rozmiarów, mogące dowolnie zmieniać swoje formy, i wtajemniczone w to dzieciaki.

    Animacja jest płynna, staranna (że też stworzyła to jedna osoba!) ale największą atrakcją są tu właśnie te groteskowe, fantazyjne kluskowe formy.

    Warto poświęcić pół godziny, choć pozostawia uczucie niedosytu, fajnie byłoby zobaczyć choć jeden odcinek dodatkowy.
  • Avatar
    Subaru 27.06.2012 14:15
    Re: Nie dla każdego.
    Komentarz do recenzji "Tasogare Otome x Amnesia"
    Ciąg logiczny zdania wskazywał inaczej. Ale wyjaśnione :)
  • Avatar
    Subaru 27.06.2012 14:05
    Re: Nie dla każdego.
    Komentarz do recenzji "Tasogare Otome x Amnesia"
    Nie wiem, gdzie zauważyłaś tę typowość, bo SHAFT nie ma nic wspólnego z tą produkcją.
  • Avatar
    A
    Subaru 27.06.2012 13:01
    Komentarz do recenzji "Kimi no Iru Machi: Tasogare Kousaten"

    Przyjemna dwuodcinkowa seria o pewnym związku na odległość.
    Temat wyraźnie jest jednak potraktowany skrótowo, dużo rzeczy jest wciśnięte tak, by tylko się zmieściły, bo czas goni. To wielka szkoda, bo jest nastrój, bohaterowie są wiarygodni, naprawdę fajnie wykreowani. Przydałaby się seria 12 odcinkowa lub choć kilka OVA więcej.
    Związek na odległość – temat bardzo aktualny i tak samo bardzo rzadko poruszany w anime. Trochę szkoda, że bohaterowie są tacy młodzi, ale i tak jest to projekt udany.
    Tła i animacja staranne, jest klimat, ogląda się z zainteresowaniem. Polecam.
  • Avatar
    Subaru 26.06.2012 14:30
    Komentarz do recenzji "Level E"
    Zabójcza rola pana Takehito Koyasu – jak to było? Jak zarzynane świnie? :D